-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2019-08-15
2019-07-11
Przyszedł czas na Flinta, czyli młodszego brata Tilla z „Walki z ciszą”. Jak czytaliście wcześniej zamieszczoną przeze mnie recenzję części pierwszej zdajcie sobie sprawę, że trochę denerwowały mnie postaci i czegoś mi w niej zabrało. Trochę bałam się sięgać po kolejną część, ze względu na to, że często zdarza się, iż kolejne części są gorsze, a czasami spotyka nas miłe zaskoczenie, ale jak to było w przypadku „Walki z cieniami” ?
Tak jak już wspominałam, tym razem do głosu dochodzi Flint, którego znamy już z części pierwszej. Jeżeli zapoznaliśmy się z częścią pierwszą także wiemy, jaka sytuacja zaistniała jeżeli chodzi o niepełnosprawność Flinta, a dla tych co nie czytali od razu mają nawiązanie w prologu i rozdziale pierwszym do tego momentu. Moim zdaniem jest to dobre, bo można bez problemu sięgnąć po drugą część nie czytając pierwszej. Ale wróćmy do tej części.
Flint przykuty do wózka stał się samotnikiem, który odciął się od wszystkich. Chciał sam przeżyć wszystkie zdarzenia jakie zaszły w jego życiu, wymazać nieszczęśliwą miłość i poukładać sobie wszystko. Los jednak miał inne plany i postawił na jego drodze piękną, zadziorną…złodziejkę. Intrygująco ? Oj zdecydowanie!
Ash jest postacią, wykreowaną w taki sposób w jaki uwielbiam. Jest pewną siebie, pyskatą choć samotną dziewczyną, która szuka własnego miejsca i kogoś bliskiego. Myślicie jednak, że gburowaty, zamknięty w sobie Flint, będzie w stanie okiełznać tę szaloną dziewczynę ?
Cała akcja zdecydowanie w tej części nabrała tempa i muszę to powiedzieć, nie ze względów marketingowych tej książki, ale z czystego serca, że naprawdę o wiele lepsza od części pierwszej. Zdecydowanie bohaterowie, którzy pomimo zagwozdek, jakie rodzą się w ich sercach, dążą do wyznaczonego sobie celu, nie poddając się. Cała akcja jest bardzo szybka, ja nawet przez chwilę nie nudziłam się, choć miałam trochę sceptyczne nastawienie zaczynając lekturę.
Jeżeli wiecie, że to już romans, to pewnie myślicie, że sceny zbliżeń są tutaj wszechobecne. Zdziwię was. Tak subtelnej książki, która nie ocieka erotyzmem ciężko znaleźć. Kolejny plus.
Książka nie tylko odnosi się do tematu miłości, czyli zwyczajowego romansu, ale pokazuje znacznie więcej. Wiara, wsparcie innych, upór w dążeniu do celu i trudne decyzje. To wszystko znajdziecie w tej niepozornie wyglądającej książce, choć okładka nie bardzo może pokazywać wspaniałą treść jaka jest w środku. Kolejny rozgołocony facet. Szczerze, to ile można ? Już to staje się powoli nudne.
Bardzo realistyczna najnowsza propozycja wydawnictwa, która moim zdaniem idealnie wpisuje się w publikowane przez nie książki. Ale wiecie co ? Został jeszcze jeden brat i na tego już nie mogę się doczekać. Czy bracia Page naprawdę muszą znosić tyle cierpień ? Polecam, bo jestem przekonana że nie tylko spędzicie przy niej miło czas, ale także wyciągniecie z niej chociaż małą cząstkę życiowej lekcji.
Przyszedł czas na Flinta, czyli młodszego brata Tilla z „Walki z ciszą”. Jak czytaliście wcześniej zamieszczoną przeze mnie recenzję części pierwszej zdajcie sobie sprawę, że trochę denerwowały mnie postaci i czegoś mi w niej zabrało. Trochę bałam się sięgać po kolejną część, ze względu na to, że często zdarza się, iż kolejne części są gorsze, a czasami spotyka nas miłe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-07
Penelope Ward jest dosyć znaną autorką na naszym rodzimym podwórku, nie tylko z książek wydawanych solo, ale również w duecie z Vi Keeland. Tym razem na tapetę wezmę jej najnowszą książkę, „gentleman numer dziewięć”.
Opis od razu przyciągnął moją uwagę i wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała przeczytać tę książkę. Pierwszy argument jest taki, iż mężczyźni przedstawiani przez autorkę czy to w duecie z Vi są fantastycznymi, czułymi i kochającymi miśkami. Często pod swoją maską skrywają dobroć, która jest tylko i wyłącznie skierowana do ich wybranek. Tutaj także nie jest inaczej. Postać Channinga (dobra samo imię kojarzy się męsko i na pewno większość nawiąże do sławnego, amerykańskiego autora Channinga Tatuma, tak ja też o nim od razu pomyślałam) jest tutaj wspaniale wykreowana, męska w momentach kiedy trzeba pokazać jaskiniowca i czuła dla jego wybranki.
Tutaj mamy trio przyjaciół, dwóch facetów i jedną kobietę. Samo przez się nasuwa się wniosek, któryś prędzej czy później się ugnie i będzie walczył o względny damy, ale co zrobić, jeżeli dwóch będzie miało takie plany w stosunku do niej ?
Pani Ward wykreowała mimo wszystko silne postaci, które zmagają się z problemami życia codziennego, rozstaniami, chorobami i śmiercią. Sceny były bardzo realistycznie przedstawione, nie miałam problemów z wczuciem się w fabułę.
„Ciekawość i wytrwałość wygrywa wyścig.”
Cała akcja toczy się swoim tempem, a zaczyna od chwili rozstania głównej bohaterki Amber z jej chłopakiem i zaraz na horyzoncie pojawia się dawny przyjaciel ? Przypadek ? Nie ma przypadków. Uważam, że tak miało być, ponieważ nic nie dzieję się bez przyczyny. Relacje pomiędzy dwojgiem dotychczasowych przyjaciół rozwijają się powoli, ale czuć chemię pomiędzy nimi, która pachnie z każdą kolejną stroną na kilometr. Ale co się dzieje, gdy strach przed zepsuciem wszystkiego skłoni cię do radykalnych kroków ? A takim radykalnym krokiem będzie skorzystanie z agencji ekskluzywnych mężczyzn. Czy on namiesza w ich życiu ?
Zdecydowanie książka na jeden wieczór z lampką wina. Przyjemna, letnia i odprężająca lektura, która także działa odkażająco na ciężki dzień po pracy. Miło spędziłam z nią czas, ale to co charakteryzuje książki tego typu, na dłużej nie zapadają w pamięć. Dla mnie pomimo tego godna polecenia i nie żałuję z nią ani chwili.
I wiecie co było w niej najlepsze ? Ten oto cytat: „Wiesz, co jeszcze jest fajnego w pierwszej randce w księgarni ? Co ? Nawet gdy okaże się niewypałem, nadal masz możliwość zabrania do domu czegoś nowego, z czym będziesz mogła wskoczyć do łóżka.”
Penelope Ward jest dosyć znaną autorką na naszym rodzimym podwórku, nie tylko z książek wydawanych solo, ale również w duecie z Vi Keeland. Tym razem na tapetę wezmę jej najnowszą książkę, „gentleman numer dziewięć”.
Opis od razu przyciągnął moją uwagę i wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała przeczytać tę książkę. Pierwszy argument jest taki, iż mężczyźni...
2019-06-22
Samantha Young od zawsze kojarzyła mi się z romansami. Najnowsza książka, która miała premierę na początku czerwca to dosyć lekka, choć poruszająca bardzo trudne tematy.Książka w sam raz na letnie wieczory.
Czasami wśród tłumu jesteśmy najbardziej samotni. Comet Coldwell nie miała lekkiego życia, pomimo że wydawało się, że jest idealna. Ma sławnych rodziców, pieniądze, pasje i była wzorową uczennicą, ale to tylko pozory. W głębi duszy jest samotna. Rodzice się nią nie interesują, ma przyjaciółki, ale nie zawsze może na nich polegać. Jedyna ucieczka dla niej to książki oraz wiersze.
Jedno zadanie domowe łączy dwie zagubione dusze.
Tobias King pojawia się w życiu Comet niespodziewanie. Rozmowy, wspólne spędzanie czasu sprawia, że zaczynają się rozumieć i zapełniać pustkę, jaka jest w ich sercach. Ich relacja nie będzie wcale łatwa, będzie mnóstwo kłód jakie rzuca im pod nogi życie i ich „pseudo” znajomi oraz rodzina.
Książka niepozorna z okładki oraz tytułu, ale porusza bardzo ważne kwestie, autorka ukazała ich bardzo wiele poczynając od relacji z najbliższymi osobami, braku miłości z ich strony oraz wsparcia, psychicznego dręczenia, narkotyków i śmierci, ale co najważniejsze miłości, która daje siłę aby walczyć o siebie i o bliską ci osobę.
Te niemal czterysta stron pokazuje nieidealne życie, ale to tylko my jesteśmy wstanie sprawić, że będzie idealne dla nas, nie patrząc się na innych i nie zwracać uwagi na to co o nas myślą. Podążanie za swoimi marzeniami, ponieważ nikt naszego życia za nas nie przeżyje.
„Wczoraj nie widziałam niczego prócz szarego nieba, teraz przez chmury przebijają się promienie. wczoraj sprzymierzeńcem nie była mi żadna osoba, teraz mam kogoś, kto dostrzega mnie w tłumie.” -CC
Przyjemna lektura, której jedynym mankamentem był dla mnie nudnawy początek. Nie mogłam się w nią wczytać, ale jak czytałam dalej byłam oczarowana tą historią, która nie jeden raz spowodowała wzruszenie. Moja ocena 8/10.
Samantha Young od zawsze kojarzyła mi się z romansami. Najnowsza książka, która miała premierę na początku czerwca to dosyć lekka, choć poruszająca bardzo trudne tematy.Książka w sam raz na letnie wieczory.
Czasami wśród tłumu jesteśmy najbardziej samotni. Comet Coldwell nie miała lekkiego życia, pomimo że wydawało się, że jest idealna. Ma sławnych rodziców, pieniądze,...
2019-06-20
„Walcząc z ciszą” tytuł jednoznacznie wskazujący wokół czego będzie „kręciła się akcja”. Dosyć chwytliwy i znany temat w książkach między innymi z „Bez słów” Mii Sheridan czy „Niebezpieczna znajomość niebezpieczna miłość”.
Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, że nie będziecie w stanie usłyszeć porannego śpiewu ptaków czy śmiechu swojego dziecka ? Teraz gonimy za karierą, pieniędzmi bądź władzą i nie zdajemy sobie sprawy z tego jaki świat jest piękny i jakimi jesteśmy szczęściarzami, że możemy go usłyszeć i zobaczyć. Jedni za szczęście uważają wille z basenem a drudzy cieszą się z spędzenia chwili z bliskimi.
Czytając książkę, miałam wrażenie że Eliza i Till całe życie mają rzucane kłody pod nogi. Jako dzieci i jako dorośli chyba wyczerpali limit nieszczęść jakie zesłało na nich życie. Począwszy od rodziny, pieniędzy a skończywszy na własnym zdrowiu. Ta książka to istna studnia bez dnia przypadków, które mogą spotkać zwykłego śmiertelnika.
A wiecie co jest w niej najlepsze ? Miłość, która unosi ich na duchu i mobilizuje do walki. Miłość, która jest tutaj potężną siłą.
Książka, która zaczyna się od momentu poznania głównych bohaterów w wieku trzynastu lat. Czy w takim wieku można spotkać prawdziwą miłość ? Cóż rzadko jest to spodziewane, ale się zdarza. Pytanie jednak pozostaje, czy taka miłość przetrwa najcięższa próbę ?
Plus za wielką realność toczącej się akcji. Jednak powiem wam, że pomimo dynamicznej akcji, miałam niedosyt. Ogromny niedosyt. Sama tak naprawdę nie wiem czym on jest spowodowany. Polubiłam bohaterów, jednak na początku Till i jego podejście mnie irytowało. Był zmienny jak pogoda i nie wiedziałam tak naprawdę, czego chce od życia.
Myślę, że warto przeczytać ze wzglądu na tematykę, aby przekonać się, że my często uważamy za tragedie złamany paznokieć, odstanie jedynki ze sprawdzianu czy szef nas zdenerwuje. W porównaniu z tym, co przechodzą niektórzy ludzie to pestka.
„Walcząc z ciszą” tytuł jednoznacznie wskazujący wokół czego będzie „kręciła się akcja”. Dosyć chwytliwy i znany temat w książkach między innymi z „Bez słów” Mii Sheridan czy „Niebezpieczna znajomość niebezpieczna miłość”.
Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, że nie będziecie w stanie usłyszeć porannego śpiewu ptaków czy śmiechu swojego dziecka ? Teraz gonimy za karierą,...
2019-06-14
Zapraszam na przedpremierową recenzję książki „DZIEWCZYNA, KTORĄ ZNAŁ’’ Tracey Garvis-Graves.
Książka przenosi nas do roku 2001 oraz 1991/92. Dosyć odległe dla niektórych czasy, gdzie nie było tak rozwiniętej technologii, Internetu i wszechobecnych w dzisiejszych czasach komórek. Zabieg celowy wykorzystany przez autorkę, bo jak wiemy z opisu po dziesięciu latach bohaterowie się spotkają, ale wtedy już nic nie będzie takie samo jak było wcześniej.
Bohaterami książki jest Annika, młoda, przestraszona i jak o sobie mówi inna. Inna pod względem tego, ciężko jej się dopasować do otaczającego ją świata ze względu na zaburzenia autystyczne. Ludzie najczęściej postrzegają takie osoby jako dziwaków, niepotrafiących poradzić sobie z otoczeniem. I taki sam los spotkał Annikę. Dziewczyna trzyma wszystkich na dystans i nikogo do siebie nie dopuszcza. Jej ucieczka to szachy i książki. To jej daje poczucie normalności.
Jonathan miłośnik szachów i pływania, doskonale sobie zdaje sprawę z tego co chce dalej w życiu robić, czyli zajmować się finansami. Los chciał, żeby ta dwójka stanęła naprzeciw siebie. Zaczęło się od zwykłego pojedynku w szachy, ale czy na takim tylko pojedynku się zakończy ? Może walka zostanie oddana walkowerem ?
Jonathan stara się w najróżniejszy sposób dotrzeć do swojego cichego zauroczenia. Jednak to nie będzie na tyle łatwe, proste i przyjemne. Annika broni się przed swoim rodzących się uczuciem, bojąc się zostać zranioną i wykorzystaną.
Akcja rozgrywa się w college’u oraz ukazuje bohaterów po dziesięciu latach, jako dojrzałych, mających za sobą mnóstwo doświadczeń życiowych ludzi.
Ale pewnie większość z was zastanawia się, co się musiało wydarzyć, że ta dwójka się rozstała i spotkała dopiero po tylu latach.
Uważam, że to przede wszystkim przez zaburzenia z jakimi zmagała się Annika i naprawdę dziwię się temu, że skoro rodzicie zdawali sobie sprawę z jej „inności” to dlaczego nic z tym nie zrobili. Zdaje sobie sprawę z tego, że wtedy nie było tak innowacyjnych rozwiązań terapeutycznych i diagnostycznych, ale po części na pewno dało się pomóc dziewczynie.
W perspektywie dziesięciu lat, Annika dzięki pomocy lekarzy była wstanie dojrzeć i poczuć się komfortowo i wyjątkowo wśród innych ludzi. Była widoczna różnica jaka zaszła w bohaterce.
Po lekturze doszłam jednak do wniosku, że tak musiało być. Musieli się rozstać, aby po takim czasie dojrzalsi, wyjaśnić sobie nieporozumienia, jakie zaszły między nimi. Musieli zmierzyć się z demonami siedzącymi w ich głowie i doświadczyć życia, aby udowodnić sobie, że są w stanie pomimo swoich lęków poradzić sobie w zmaganiach z codziennością.
Królowa, Colleen Hoover, jak wiecie już z okładki rekomenduje, iż ostatnie strony wbiły ją w fotel. Powiem, że mnie też, nie spodziewałam się że akcja potoczy się w tą stronę, tutaj zdecydowanie autorka zaskakuje pomysłowością.
Forma w jakiej została napisana książka, bohaterowie i sama w sobie treść bardzo mi się podobały, a nawet ujęły za serducho. Nie jest to tylko banalny romansik, gdzie ludzie spotykają się po latach i żyją długo i szczęśliwie w domu z białym płotkiem i biszkoptowym labradorem. To historia, która pokazuje wielką miłość, która tli się pomimo przeciwności losu i ciężko ją zgasić nawet największą burzą. Historię choroby, która niekiedy ogranicza nas i sprawia, że czujemy się dziwadłami wśród innych. Historię walki z przeciwnościami losu, który staje na naszej drodze.
Ale czy to wszystko zakończy się happy endem ? Czy Annika będzie w stanie dopuścić do siebie Jonathana ? Musicie się przekonać sami.
Zapraszam na przedpremierową recenzję książki „DZIEWCZYNA, KTORĄ ZNAŁ’’ Tracey Garvis-Graves.
Książka przenosi nas do roku 2001 oraz 1991/92. Dosyć odległe dla niektórych czasy, gdzie nie było tak rozwiniętej technologii, Internetu i wszechobecnych w dzisiejszych czasach komórek. Zabieg celowy wykorzystany przez autorkę, bo jak wiemy z opisu po dziesięciu latach bohaterowie...
2019-06-07
Nie tak dawno na polskim rynku pojawiła się dosyć dziwna książka z okładką którą zdobił banan. Część się śmiała z tej okładki, część pewnie myślała o co chodzi a jeszcze inna część miała grzeszne myśli.
Jak też doskonale pamiętacie, książka była przepełniona humorem i swego rodzaju prostotą a jednak chwytała za serducho. Świetnie przy niej spędził czas czytelnik z poczuciem humoru jak i romantyczna dusza.
Piątego czerwca miała miejsce premiera kolejnej książki z nieprzyzwoitym, niegrzecznym i zachęcającym tytułem „jej wisienki”. I wiem, że już macie grzeszne myśli zboczuszki.
Jej wisienka to część w której bohaterowie to brat naszego Pana Banana – William oraz zwykła, niczym nie wyróżniająca się dziewczyna, prowadząca swoją piekarnię – Hailey.
Przypadkiem, albo i nie William wchodzi do piekarni, chce kupić bajgla. A wychodzi z tartą wiśniową, bukiecikiem i kiełkującym w jego sercu powolutku uczuciem.
Hailey zdaje sobie sprawę, że jak dla niej William to za wysokie progi, ale postanawia zaryzykować i skorzystać z jego zaproszenia, ale nie kończy się na jednym zaproszeniu.
Dalsze perypetie tej dwójki powodują salwy śmiechu chcecie dowód ? Proszę bardzo „I właśnie wtedy usłyszałam syk bitej śmietany w spreju. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w drzwiach Williama, mającego na sobie jedynie biały ręcznik wokół talii. Gdy go zobaczyłam, właśnie kończył nakładać bitą śmietanę na swoje sutki. – Och cześć. – Powiedział uwodzicielskim tonem. – Właśnie ubierałem coś przyzwoitego.” To mniej więcej to spotkacie w większej części książki.
Książka, która poprawia humor, nawet w najbardziej nieudany dzień. Książka, która pokazuje miłość, która przetrwa wszystko. Miłość mężczyzny do kobiety, który zrobi wszystko aby była jego już na zawsze.
„Życie nie polega na perfekcji. Polega na znalezieniu swojego miejsca i własnej drogi. Nie chciałem kobiety, która była ideałem każdego faceta. Pragnąłem kobiety, która była moim ideałem……”
William, jak pamiętacie z pierwszej części ma skłonności do „pożyczania” pewnych rzeczy. Ale czy William „pożyczy” serce od Hailey i jej je odda, to już musicie się przekonać sami.
Książka jest świetna, jeżeli kolejna część będzie ostatnią jaką Pani Autorka napisała w takim klimacie to się zdenerwuje i to bardzo. Bo uwielbiam babki piszące z takim humorem. Chce więcej. Bo na polskim rynku brakuje mi romansów z humorem.
Nie tak dawno na polskim rynku pojawiła się dosyć dziwna książka z okładką którą zdobił banan. Część się śmiała z tej okładki, część pewnie myślała o co chodzi a jeszcze inna część miała grzeszne myśli.
Jak też doskonale pamiętacie, książka była przepełniona humorem i swego rodzaju prostotą a jednak chwytała za serducho. Świetnie przy niej spędził czas czytelnik z...
2019-06-03
Czasami człowieka najdzie ochota na lekką, niewymagającą, pikantną i zabawną historię. Na naszym rynku wydawniczym coraz więcej takich się pojawia, jedne oczywiście są lepsze a drugie gorsze.
Wczoraj miałam taki dzień, gdzie chciałam odsapnąć od rzeczywistości i przeczytać coś co poprawi mi humor i nie będzie uczuciową plątaniną wzlotów i upadków bohaterów.
Nie tak dawno, pani Ewelina z @wydawnictwoinanna poleciła mi „Pikantnie po włosku”, bardzo dobrze wspominam romanse, gdzie głównym bohaterem jest szef i jego podwładna, więc byłam jak najbardziej na tak. Potem doczytując co nie co, dowiedziałam się, że to druga część serii „Miłość w Tychach”. Pierwsza to „Światła w jeziorze” historia Karoliny – przyjaciółki głównej bohaterki i co ciekawe gorący Włoch Roberto, który jest bohaterem tej części pojawia się również już wcześniej.
Ale przyjrzymy do tej części. Magda jest szaloną, zakręconą, dziewczyną, która marzy o wielkiej miłości do grobowej deski. Niestety na swojej drodze spotyka mężczyzn, którzy zdecydowanie nie chcą się zaangażować.
Pod swoją maską zakręconej dziewczyny skrywa się kochająca, tkliwa i delikatna Magda, ale również Magda, która leci na swojego szefa, włoskie tiramisu. A kto nie lubi tego ciasteczka ? Biszkopty w mocnym espresso i krem na bazie mascarpone. Podnosząca ciśnienie kawa i słodki krem, to idealny opis Roberto.
Jeden wieczór wystarczył, aby poszli na całość. Magda spodziewała się czegoś więcej, marzyła o tej chwili, jednak Roberto zdecydowanie tego żałuje. Czy Magda będzie w stanie pracować w firmie gdzie szef to włoskie ciacho ? Czy będzie zmuszona zrezygnować ? To już musicie się przekonać sami.
Bardzo podobała mi się przedstawione relacja między ojcem a córką. Nie w każdej rodzinie idealne są kontakty między rodzicami a dziećmi. Tutaj mamy zarówno te dobre jak i te złe.
Historia międzynarodowej miłości kiełkującej na ziemi polskiej. Niezwykle zabawna, przepełniona humorem i gorącymi scenami książka, na letnie niezobowiązujące popołudnie. Duży plus za czcionkę, która nie męczyła oczu, a niestety coraz częściej się zdarzają książki, które ciężko się czyta, ze względu na „maczek”. Pomimo że jestem okularnicą, gdy długo czytam mam problem i muszę chwilami odłożyć i iść zrelaksować wzrok.
Okładka, niby nic w niej szczególnego, ale jakoś idealnie wpasowała mi się w tło tej książki.
Polecam jako poczytajkę na plaże, jezioro czy w czasie urlopu w górach. Zdecydowanie zrelaksujecie się i poczujecie włoski klimat Wenecji, Rzymu i nadmorskich miejscowości.
https://www.instagram.com/wioletreaderbooks/
Czasami człowieka najdzie ochota na lekką, niewymagającą, pikantną i zabawną historię. Na naszym rynku wydawniczym coraz więcej takich się pojawia, jedne oczywiście są lepsze a drugie gorsze.
Wczoraj miałam taki dzień, gdzie chciałam odsapnąć od rzeczywistości i przeczytać coś co poprawi mi humor i nie będzie uczuciową plątaniną wzlotów i upadków bohaterów.
Nie tak dawno,...
2019-05-26
Jedyne moje spotkanie z Tijan, nie było miłe. Inni się rozpływają nad jej stylem, formą i przekazem a ja miałam do niej ogromny dystans ze względu na to, że jedna z jej książek, której nie jeszcze na polskim rynku „Cole” było jak dla mnie jedną, wielką klapą. Omijałam wychodzące na polskim rynku kolejne książki, aż przeczytałam opis najnowszej książki, której premiera odbędzie się 29.05 „Hate to love you”.
Akcja toczy się na studiach, a te akurat wątki pożeram jednym kąskiem. Nie odkładam ich na zbyt długi czas tylko od razu po nie sięgam. Zazwyczaj wiecie, jest tutaj znanyschemat. Ona cicha myszka, on popularny, najprzystojniejszy z wianuszkiem kobiet.
Tu mamy troszeczkę odstępstwo od tej zasady. Ona jest charakterna, zadziorna i ma trzy zasady, według których zamierza zacząć nowy rok.
1. Żadnych gorących facetów
2. Żadnych dramatów
3. Żadnego wracania do przeszłości.
Stety bądź niestety na jej drodze pojawia się Shay Colman. Przystojny, troskliwy, sarkastyczny i słodki mężczyzna, któremu od razu wpada w oko. Ich słowne potyczki są przecudowne i zabawne. Od pierwszych stron Shay zdobył moje serce i kibicowałam mu całą sobą. Niestety tutaj bohaterka ma inne zdanie.
„Wiedziałam kim jest, ale go nie znałam. Nigdy z nim nie rozmawiałam. Nigdy mnie nie podrywał , ani nie nazwał suką, bo nie miałam okazji go odtrącić. Nie spotkał się ze mną a potem nie przespał się za moimi plecami z moją Najlepszą przyjaciółką. Nie miałam powodu by go znienawidzić nie mniej tak się stało.
Wypierają się swoich uczuć, choć mam wrażenie że z dnia na dzień i z minuty na minutę jest mu ciężej. Myślę, że to od pierwszych chwil się w niej zakochał i walczył o ten związek, natomiast ona musiała do niego dojrzeć i uświadomić sobie jego moc.
Wbrew pozorom to nie jest bajeczny i zwykły romansik ze scenami erotycznymi i scenami zazdrości, rozpaczy i tragedii w związkach. Tego także nie zabraknie, ale tutaj głównym tematem radzenie sobie ciężkimi dla wszystkich tematami. Gwałtem i przemocą oraz dochodzeniu do siebie po tych straszliwych zbrodniach. Sile przyjaciół i rodziny, która jest w stanie poświęcić dla ciebie wszystko.
Bohaterowie nie byli irytujący zarówno postaci główne jak i poboczne. Chyba powoli przekonuję się do tej autorki i dam jej szansę na przyszłość.
Okładka znów goła klata, ale ma jakiś swój urok i jak najbardziej tu pasuje, nie zmieniłabym jej tu na inną. Tytuł także uważam w trafiony w sedno, choć czytałam kilka zróżnicowanych zdań na ten temat.
Myślę, że to nie jest zwykły romans w college’u, który przeczytasz i zniknie z twojej pamięci po chwili. Ona pokaże ci, że złe rzeczy mogą zdarzyć się każdej osobie w naszym otoczeniu i nie możemy ich zostawić samym sobie. Musimy je wspierać, motywować i zachęcać do walki o samych sobie.
Polecam lekturę zdecydowanie. 10/10
Jedyne moje spotkanie z Tijan, nie było miłe. Inni się rozpływają nad jej stylem, formą i przekazem a ja miałam do niej ogromny dystans ze względu na to, że jedna z jej książek, której nie jeszcze na polskim rynku „Cole” było jak dla mnie jedną, wielką klapą. Omijałam wychodzące na polskim rynku kolejne książki, aż przeczytałam opis najnowszej książki, której premiera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-05-18
Pamiętacie książkę „Friend-zone”, gdzie głównymi bohaterami była Tina oraz Nik ? Na pewno.
Przyszła pora na ich przyjaciół, których mieliśmy okazję już poznać w części pierwszej, szaloną Nat oraz Ashera „Ducha”.
Ta dwójka jakiś czas temu spędziła z sobą gorącą, pełną miłosnych uniesień noc. Oboje chcą czegoś więcej, jednak nie pozwalają uczuciom dojść do głosu. To dwójka, która została zraniona przez życie, trudno im komukolwiek zaufać i zbliżyć się do siebie.
„Każdy stacza w życiu własne bitwy. O pewnych nigdy się nie dowiemy, o ile ktoś nam o nich nie opowie.”
Ale po pewnym czasie, przypadek chce, że zostają sąsiadami. To prowadzi do wielu zabawnych, krwawych i miłosnych zawirowań. Pomimo tego, że ich do siebie ciągnie wypierają się tego. Na pewno nie zawiedziecie się sięgając po tą książkę, gdyż ten cały pakiet około 345 stron, to wszystkie emocje jakie czytelnik romansów uwielbia. Jest tutaj masa miłości, zabawy, żartów, ale również bólu i łez.
Co do tematów w tej pozycji porusza się ich kilka. Nie tylko miłość tutaj gra pierwsze skrzypce, ale także walka o samego siebie, walka z własnymi demonami, tematyka maltretowania kobiet oraz bezpłodności.
Także to nie jest głupi romansik, który nic nie wniesie do naszego życia, z tej książki wiele można wyciągnąć, a także wiele się nauczyć od jej bohaterów.
„Musisz tylko wpuścić ją tu. – Kładzie mi dłoń na sercu. – I tu. – Dotyka palcami czoła. Nie wierz swojemu mózgowi. To inni ludzie oceniają twoją wartość, nie zależy ona od tego, co sam o sobie myślisz.”
Książka, która pokazuje, że walka o samego siebie jest ważna. Że wbrew pozorom, nikt nie jest idealny i może przybierać maski, aby ukryć swój ból, który skrywa głęboko w sercu. Także to, że czasami szczęście i miłość nie są oddalone od nas o kilometry, czasem miłość jest tuż za rogiem, wystarczy otworzyć szeroko oczy aby ją zobaczyć.
Pamiętacie książkę „Friend-zone”, gdzie głównymi bohaterami była Tina oraz Nik ? Na pewno.
Przyszła pora na ich przyjaciół, których mieliśmy okazję już poznać w części pierwszej, szaloną Nat oraz Ashera „Ducha”.
Ta dwójka jakiś czas temu spędziła z sobą gorącą, pełną miłosnych uniesień noc. Oboje chcą czegoś więcej, jednak nie pozwalają uczuciom dojść do głosu. To dwójka,...
2019-05-10
Po pierwszej części przygód Alexa i Vi, która nie za bardzo mi się podobała, z ciekawości sięgnęłam po drugą tym razem o Millerze i Sunshine.
Okładka jakoś mnie zauroczyła, opis zachęcił, bo mam słabość do chłoptasiów, którzy chcą udowodnić swojej księżniczce, że jest jego. Czyli typowy samiec alfa. Miałam tutaj nadzieję, że Miller właśnie taki będzie.
Początek książki, to wrażenie wycięcia i usunięcia jakiś stu stron wcześniej, tylko przejście od razu do akcji. Bez sensu. Totalnie mi się to nie podobało. Chciałam poznać ich losy od tego, jak się poznawali, jak rozmawiali, pierwsze spotkanie z rodzicami. A tu cóż, klapa. Oni się znajdą, akcja się toczy. Miałam wrażenie że zaczęłam oglądać film od środka. A wiadomo dziwne to jest zjawisko i niezbyt lubiane.
Druga sprawa, która mnie irytowała to główna bohaterka. Takiej ciamajdy i rozwory życiowej dano nie spotkałam na stronach książki. Dziewczyna nie miała totalnie własnego zdania, tylko robiła wszystko to, co karzą jej wszyscy dookoła. Była tutaj postacią bezpłciową i irytującą.
Trzecia sprawa, główny bohater. Wie czego chce, a chce być z Sunny, ale afery wywołane mediami społecznościowym, były tak głupie a jego tłumaczenia jeszcze głupsze.
Sceny erotyczne – po pewnym czasie niesmaczne i niektóre te ich wymiany zdań były obleśne.
Dramatów też tu wielu nie znajdziecie. Tak naprawdę książka nie wniosła nic nowego do mojego życia, w żaden sposób się nią nie „podjarałam” i jak być szczera w ogóle mi się nie podobała. Dorównuje swojej poprzedniczce. A co je łączy ? To że są nudne, sztuczne i beznadziejne. Mam wrażenie, że autorka nie pisała ich na trzeźwo, tak samo jak na trzeźwo nie da się przez nią przebrnąć.
Jedna wielka klapa i masakra. Czy sięgnę po kolejną część ? ZDECYDOWANIE NIE.
Czy zachęcam Was do lektury ? Kwestia gustu, może Wam się spodoba. Ja jestem totalne na NIE.
Po pierwszej części przygód Alexa i Vi, która nie za bardzo mi się podobała, z ciekawości sięgnęłam po drugą tym razem o Millerze i Sunshine.
Okładka jakoś mnie zauroczyła, opis zachęcił, bo mam słabość do chłoptasiów, którzy chcą udowodnić swojej księżniczce, że jest jego. Czyli typowy samiec alfa. Miałam tutaj nadzieję, że Miller właśnie taki będzie.
Początek książki,...
2019-05-05
Dawno już nie miałam ochoty rzucać i porwać książki na kawałeczki. Dawno czytając nie miałam takich emocji, które buzują we mnie i mało mi z uszów nie bucha para.
Dosyć długo zwlekłam z tą serią (why ?), ale czasem tak jest, że nie ma się ochoty po nią sięgać, brak takiego natchnienia, ale one w końcu spadło na mnie i już od kilku dni wiedziałam, że w przerwie majowej na pewno zapoznam się bliżej z tą serią.
Nie dziwię się, że na okładce (w ogóle pięknych okładkach całej serii) znalazło się hasło, że to „międzynarodowy fenomen”, bo rzeczywiście ta książka to nie złe ziółko.
Mocna bohaterka, z charakterem a nie popychadło, które się na wszystko godzi. Elle zdaje sobie sprawę, jak to jest gdy życie daje w kość i ma plan, do którego realizacji dąży. Nie przeszkodzi jej nawet pięciu bezczelnych, aroganckich i rozpieszczonych gówniarzy, którzy trzęsą całym miastem.
Książka wielowątkowa, napisana w taki sposób, że płynęłam i nic mnie dookoła nie obchodziło. Pochłonęłam pierwszą część w jeden wieczór i po końcówce miałam ochotę kląć (no może nie zakończyło się na ochocie).
Książka pozująca, że pieniądze nie zawsze dają szczęście i nie zawsze wszystko można za nie kupić. Bliskości z drugim człowiekiem i zaufania nie da się kupić. Jestem tak zauroczona i zaciekawiona (i wkurzona), że miałam ochotę od razu sięgnąć (nie powiedzieć rzucić) po drugą część.
Dawno już nie miałam ochoty rzucać i porwać książki na kawałeczki. Dawno czytając nie miałam takich emocji, które buzują we mnie i mało mi z uszów nie bucha para.
Dosyć długo zwlekłam z tą serią (why ?), ale czasem tak jest, że nie ma się ochoty po nią sięgać, brak takiego natchnienia, ale one w końcu spadło na mnie i już od kilku dni wiedziałam, że w przerwie majowej na...
2019-05-01
Na polskim rynku coraz więcej pojawia się książek, szczególnie romansów, gdzie głównym bohaterem jest gorący policjant, który niczym superbohater ratuje świat i swoją księżniczkę. Jak wiadomo za mundurem panny sznurem, więc podejrzewam, że w głównej mierze to myśl przewodnia wydawców oraz autorów.
Po spotkaniu z jednym policjantem – „W kajdankach miłości”, które moim zdaniem jak już wiecie, nie było zbyt wykwintną lekturą, sięgnęłam tym razem po troszkę starszą pozycję od @wydawnictwo.kobiece - „Gliniarz”.
Okładka, cóż ponowie goła klata, umięśniona na polskim rynku jest tego przesyt, jak dobrze wiecie, ta także niczym szczególnym się nie wyróżnia. Nie powala na kolana, ani całkowicie nie odrzuca. Więc co mnie skusiło do zakupu ? – Opis. Zaintrygował mnie. Wiedziałam, że na pewno będzie książka z wersji „hot – parno i duszno” i tutaj zbytnio nie było zaskoczenia, ale skusiło mnie to, że główną bohaterka jest bibliotekarka. Cóż tu powiedzieć, mam słabość do osób, które jak my kochamy książki.
Początek już pokazuje, że bohaterka nie jest cichą, chowającą się po kątach szarą myszką, ale dziewczyna ma charakterek. Oczywiście nieobeszło się bez tego, że co chwile miała mokre galoty, na sam widok pana kajdankowego.
Chase, cóż, chłop jak to w takich książkach bywa kocha kobiety, wykorzystuje mundur i szaleje ile wlezie, do momentu aż nie spotka tej jedynej, której wcale nie chciał, ale to nie ma znaczenia. Jeżeli ktoś jest pisany, nie uciekniesz od niego i spotkasz go prędzej czy później. I tak samo było w tym wypadku.
Sceny zbliżeń, były tutaj obszernie zamieszczone, czytając miałam wrażenie, że było ich więcej niż samych dialogów. Kilka nawet przekartkowałam, bo zupełnie nie dało się ich już czytać. Bardziej bym książkę zaliczyła to do erotyków(tych słabszych), niż romansów.
Sama fabuła mało wciągająca, liczyłam na większy boom i jakieś większe dramaty, pościgi, płaszczenie się. Wiecie to jest najlepsze :D Cieszyłam się, kiedy byłam już na ostatniej stronie, bo po dłuższym czytaniu miałam jej normalnie już dosyć.
Moim zdaniem ta książka jest płytka, nijaka i jakoś nieszczególnie się przy niej zrelaksowałam, bardziej zmęczyłam.
Moja ocena: 3/10 (kilka punktów za charakterną momentami bohaterkę i słodki epilog).
Na polskim rynku coraz więcej pojawia się książek, szczególnie romansów, gdzie głównym bohaterem jest gorący policjant, który niczym superbohater ratuje świat i swoją księżniczkę. Jak wiadomo za mundurem panny sznurem, więc podejrzewam, że w głównej mierze to myśl przewodnia wydawców oraz autorów.
Po spotkaniu z jednym policjantem – „W kajdankach miłości”, które moim...
2019-04-28
Książka wyglądająca niepozornie. Okładka estetyczna, delikatna, ale urzekająca i przyciągająca spojrzenie. Opis interesujący i zachęcający.
Jestem zwolenniczką romansów typowych i chyba takich jest przesyt na naszym polskim rynku – on bogaty, przystojny, zmieniający kobiety jak rękawiczki a ona albo cicha myszka, albo jakaś zraniona przez życie kobieta. Pierwsza myśl po przeczytaniu „współlokatorów” to że bohaterowi są tacy jak większość ludzi na świecie, mający problemy w związkach, pracy, rodzinie czy z pieniędzmi.
Tiffy i Leon są przecudownymi ludźmi mającymi własne problemy – ona z byłym chłopakiem, który ją zranił, on z pieniędzmi, które są mu potrzebne aby pomóc bratu. Co ich łączy ? Wspólne mieszkanie oraz… łóżko, które mają dzielić.
Pokochałam tą dwójkę od początku, ale nie zraźcie się, gdy przez pierwsze kilkanaście stron książka was nie pochłonie. U mnie tak było. „Zastanawiałam się co ja czytam, chyba nie dam rady.” Ale nie poddałam się i czym dalej w las tym byłam bardziej zauroczona i nie chciałam jej odkładać. Śmiałam się z bohaterami oraz kibicowałam im jak szalona fanka na trybunach. Co Wy kochani na to, że bohaterowie nie spotykają się od razu, tylko piszą sobie liściki, karteczki po jakimś czasie poznają się i nie mogą bez siebie żyć.
Ich pierwsze spotkanie, cóż zaskoczyło ich oboje. Nie spodziewali się, że tyle ich łączy, że tak wspaniale się rozumieją i potrafią się wspierać.
Bardzo się cieszę, że książka nie była tylko skupiona na ich komunikacji, ale miała także kilka wątków pobocznych, które także są wyjątkowe. Postaci m.in. Richego, Mo, Grety i Rachel są tutaj niesamowitym elementem i dopełniają wspaniale całą tą historię.
A koniec, był NIESAMOWITY I PRZESŁODKI #TEAMTIFFYANDLEON
Jeżeli macie chęć na lekką, szybką, intrygującą a przede wszystkim zabawną, bo świetnych dialogów i wiadomości tutaj nie braku zapraszam do zapoznania się z ta propozycją a @wydawnictwoalbatros dziękuję za przedpremierowy egzemplarz.
Moja ocena 10/10.
Książka wyglądająca niepozornie. Okładka estetyczna, delikatna, ale urzekająca i przyciągająca spojrzenie. Opis interesujący i zachęcający.
Jestem zwolenniczką romansów typowych i chyba takich jest przesyt na naszym polskim rynku – on bogaty, przystojny, zmieniający kobiety jak rękawiczki a ona albo cicha myszka, albo jakaś zraniona przez życie kobieta. Pierwsza myśl po...
2019-04-23
Miałam wielkie oczekiwania jeżeli chodzi o tę książkę. Dlaczego ? Bo lubię, kiedy to bohater ma przysłowiowe „jaja” i chce za wszelką cenę udowodnić kobiecie swojego życia, że są dla siebie stworzeni. Granta pokochałam od pierwszych stron, miły, troskliwy, jak sam o sobie mówi „mający kompleks bohatera”. Jeżeli chodzi o główną bohaterkę, to naprawdę, szczerze i poważnie nie polubiłam jej. Męczyłam się, jeżeli chodzi o rozdziały pisane z jej perspektywy. Nie bardzo rozumiem jej wieczne niezdecydowanie i wspominanie, pomimo, że chciała zostawić przeszłość za sobą. Nie potrafiła ruszyć dalej, rozumiem że miała trudne przeżycia, ale jej postawa i obwinianie za wszystko Granta nie było moim zdaniem na miejscu. Miałam wrażenie, że ona sama nie wie czego chce od życia. Pomimo tematu trudnego, poruszonego w książce przez autorkę nie przypadła mi w żaden sposób ta książka do gustu, i będę poważnie się zastanawiać, czy sięgnąć po kolejną część, bo szczerze się przy niej wynudziłam i męczyłam ją trzy dni. Ja jestem osobą, która zanim nie skończy jednej książki nie zacznie czytać drugiej, lubię skoncentrować się na jednej książce, i szczerze nie rozumiem jak można czytać dwie, lub trzy na raz :D Czy polecam ? Wybór należy do Was drodzy czytelnicy, gdyby wszystkim to samo się podobało, czy wtedy świat byłby taki kolorowy i różnorodny ?
Moja ocena: 4/10
Miałam wielkie oczekiwania jeżeli chodzi o tę książkę. Dlaczego ? Bo lubię, kiedy to bohater ma przysłowiowe „jaja” i chce za wszelką cenę udowodnić kobiecie swojego życia, że są dla siebie stworzeni. Granta pokochałam od pierwszych stron, miły, troskliwy, jak sam o sobie mówi „mający kompleks bohatera”. Jeżeli chodzi o główną bohaterkę, to naprawdę, szczerze i poważnie nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-15
2019-04-15
Czytając ją jedna sentencja chodziła mi po głowie. Od miłości nie da się uciec, jeżeli jesteśmy komuś przeznaczeni nawet na końcu świata te osoby się ze sobą spotkają. Miłość i kłamstwa, w tej książce to wybuchowa mieszanka. Tu mamy trochę rzadziej spotykany schemat mężczyzny, który jest zdecydowany a niestety kobieta to jego przeciwieństwo. Właśnie postać kobieca mnie tu niesamowicie irytowała. Jedyny minus. Czasem chciałam wejść do książki i naprawdę palnąć w łeb za głupoty jakie mówiła i robiła. Akcja na plus, pomysł na plus. Wobec mojej niechęci do polskich autorów, powoli się przełamuje i zauważam ogromny progres. Gratuluje książki i pomysłu.
Co mi się najbardziej podobało ? Te początkowe sentencje pisane na podstawie książki. MEGA ! Akurat ja mam słabość do cytatów, czy to z książek, filmów i uwielbiam do nich czasem wracać i kojarzyć sobie z książką. Tu także jeden wspaniały cytat, który jest jednym z moich ulubionych występuje: „ Jeśli potrafisz o czymś marzyć to potrafisz też tego dokonać.”~ Walt Disney.
8,5/10
Czytając ją jedna sentencja chodziła mi po głowie. Od miłości nie da się uciec, jeżeli jesteśmy komuś przeznaczeni nawet na końcu świata te osoby się ze sobą spotkają. Miłość i kłamstwa, w tej książce to wybuchowa mieszanka. Tu mamy trochę rzadziej spotykany schemat mężczyzny, który jest zdecydowany a niestety kobieta to jego przeciwieństwo. Właśnie postać kobieca mnie tu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-07
Od zawsze miałam dystans do naszych krajowych autorów książek. 99% książek, które czytam to autorzy zagraniczni, a ten jeden procent to zawsze rezerwa zachowana na „nasze podwórko”. Tym razem sięgnęłam po książkę „zniszczona” polskiej autorki @MonikaRępalska, dlaczego ? Chyba przede wszystkim z ciekawości i w dużej mierze opisu, który jest bardzo zachęcający (choć okładka też niczego sobie).
Początek mocny, od pierwszych stron i szczerze liczyłam, że ta książka po takim wstępie będzie diamentem, niestety okazała się nieoszlifowanym diamencikiem. Czym dalej wczytywałam się tym bardziej zaczynałam się nudzić. Naprawdę liczyłam na jakieś zwroty akcji, mocną fabułę, wyrazistych bohaterów i sceny z amerykańskich filmów. Pomysł ciekawy, początek wciągający i koniec niebanalny – nawet bardzo dobry. Ta nieoszlifowaną częścią zdecydowanie jest środek książki, który jest bezpłciowy, szczerze w tym momencie miałam ochotę tylko przekartkować strony, ale dzielnie czytałam i koniec mi chyba troszkę wynagrodził. Czy polecam ? Nawet jeżeli mnie nie wyrwało z kapci, to może drodzy czytelnicy was, porazi bądź już to zrobiła ? Każdy ma inny gust, więc moim zdaniem warto wyrobić własne zdanie i przeczytać.
Moja ocena 6,5/10
Od zawsze miałam dystans do naszych krajowych autorów książek. 99% książek, które czytam to autorzy zagraniczni, a ten jeden procent to zawsze rezerwa zachowana na „nasze podwórko”. Tym razem sięgnęłam po książkę „zniszczona” polskiej autorki @MonikaRępalska, dlaczego ? Chyba przede wszystkim z ciekawości i w dużej mierze opisu, który jest bardzo zachęcający (choć okładka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-04
2019-04-03
Właśnie jestem po lekturze Ezekiela – typowego drania. Szczerze, raczej bym go nazwała najgorszym chamem i prostakiem, a nie draniem. Takiego nieprzyjaznego bohatera książki, już nie spotkałam dosyć spory czas. Jego poprzednik, który przetarł mu szlaki, Sebastian był choć trochę uroczy, ale te jego teksty po kilkudziesięciu stronach też przyprawiały o mdłości.
Marne te tłumaczenia naszego Zeka, które dotyczyły tego, iż „miał ciężkie dzieciństwo”, ale traktować ludzi, którzy są w stosunku do ciebie przyjacielscy, zależy im na tobie, mieszać z błotem na prawie każdym kroku to już przesada. Jeżeli miał z tym problem to trzeba było iść do specjalisty, który by mu pomógł.
Jedna z tych słabszych książek, dziwię się dlaczego wydawnictwo w ogóle zainteresowało się tą serią i tą autorką, bo wyrobiło już sobie renomę „tych lepszych książek”, ale dla mnie to kompletna klapa. Sebastian to była klapa, a Ezekiela pomnożyć razy dwa, więc jeszcze większa klapa. Jedyny plus tej książki to chyba imię głównej bohaterki, z którym mam dosyć dobre skojarzenia. A jeżeli już o niej mowa to też rozemocjonowana gówniara, bojąca się nawet tego jak ktoś tupnie nogą. Zero charakteru.
Szczerze, jeżeli chcecie spędzić (zmarnować) wolny czas to właśnie ta książka jest wspaniałym wyborem.
Właśnie jestem po lekturze Ezekiela – typowego drania. Szczerze, raczej bym go nazwała najgorszym chamem i prostakiem, a nie draniem. Takiego nieprzyjaznego bohatera książki, już nie spotkałam dosyć spory czas. Jego poprzednik, który przetarł mu szlaki, Sebastian był choć trochę uroczy, ale te jego teksty po kilkudziesięciu stronach też przyprawiały o mdłości.
Marne te...
„Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
Przysięgnij wierny być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.”
~ W. Shakespeare.
Pewnie większość przyszłych czytelników tejże lektury myśli sobie, że ta książka przedstawiona oczami Romea Prince to kopia historii „Słodkiego domu”, gdzie Molly przedstawia wydarzenia. Na początku sama tak myślałam, bo przecież nowych scen to tutaj autorka nie wymyśli i to pewnie tylko jej chwyt na dodatkową kasę. Ale wiecie co, takie myślenie jest totalnym nieporozumieniem.
Historia przedstawiona oczami Romea to inna historia, bardziej bolesna i dzięki niej zrozumiałam więcej niż w pierwszej części. Opowieść zaczyna się od momentu ucieczki i zostaje opowiedziana od samego początku. Chwila poznania, pierwsze zbliżenie, pierwsze kłótnie. Ale czytając to na nowo miałam wrażenie i to pozytywne wrażenie, że jest to zupełnie inna historia. Historia mężczyzny, który zmaga się z trudnym życiem, narzuconą z góry etykietą i ludźmi, którzy są jego rodzicami, ale i miłością i walką z samym sobą o lepsze jutro. Dzięki tej książce możemy zagłębić się w myśli, przeżycia i rozważania Miotacza, który walczył o to aby być szczęśliwym, ale nikt nie powiedział, że dobre rzeczy w życiu przychodzą łatwo.
„Największe osiągnięcie nie polega na tym, by nigdy nie upaść, ale na tym, aby po każdym upadku znów się podnieść.”
Ten bohater – Romeo Prince, jest zdecydowanie walecznym mężczyzną. Walecznym, ponieważ odważył się zrobić krok do przodu, pomimo iż wiedział z jakimi to wiąże się konsekwencjami i postanowił zawalczyć o własne szczęście, przy boku kobiety, która chce go takiego jakim jest i nie chce aby się zmieniał.
Miłość potrafi wiele zdziałać i ma siłę, którą ciężko w jakikolwiek sposób zważyć i zmierzyć. Ona jest w stanie zrobić wszystko. Jest w stanie wiele zepsuć, ale także jest w stanie wiele zdziałać dobrego i zmienić człowieka na lepsze.
Akcja według Romea zdecydowanie mi się podobała i była znakomitym zarówno uzupełnieniem jak i dodatkiem do słodkiego domu. Zdradzę wam, że znajdziecie kontynuacje przygód Roma i Mol. Jak dalej się potoczyły ich ścieżki ? Czy była to miłość do grobowej deski, czy jednak ich próba miłości, była na tyle słaba, że nie wytrzymała ?
Polecam także dla tych, którzy zastanawiają się nad tą historią nie poznawszy części poprzedniej. Po nią także można sięgnąć, bez znajomości pierwszej części, ale zdecydowanie polecam przeczytać najpierw „słodki dom”, zdecydowanie bardziej rozjaśni i przedstawi wykreowane przez autorkę akcje. Tillie Cole to jedna z moich ulubionych autorek zaraz po Colleen Hoover i uwielbiam ją zarówno w romantycznej odsłonie jak i również mocniejszych klimatach.
Zdecydowanie polecam, bo sama nie raz do niej wrócę, a dodatkowo ta okładka ! Doskonałe dopełnienie wnętrza. Cudownego, pięknego i nieraz łamiącego serce.
„Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
Przysięgnij wierny być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.”
~ W. Shakespeare.
Pewnie większość przyszłych czytelników tejże lektury myśli sobie, że ta książka przedstawiona oczami Romea Prince to kopia historii „Słodkiego domu”, gdzie Molly...