-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
1992
1975
2008
2005
2000
2007
Nieporozumienie literacko-wydawnicze. "Twór" w/w panów nie nadaje się do czytania!
Nieporozumienie literacko-wydawnicze. "Twór" w/w panów nie nadaje się do czytania!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2005
Tak słabej powieści jak „Zamieć” Folletta nie czytałem już chyba dawno! Rzecz jest tak sztuczna, tak przeładowana sztucznymi, dziwnymi postaciami brnącymi przez równie sztuczną fabułę, że momentami miałem wrażenie, iż nie napisał tego ten sam Follett, którego chociażby „Igłę” połknąłem onegdaj jednym haustem !?
W czym rzecz zatem ? Laboratorium zajmujące się produkcją szczepionek przeciwko zabójczym i niebezpiecznym wirusom i grupa ludzi, którzy wykradają z niego Madobę, najbardziej niebezpieczny ze znajdujących się tam wirusów. Firma staczająca się w kierunku ekonomicznego niebytu. Firma czekająca niecierpliwie na dopływ dużej gotówki z zewnątrz a tymczasem właściciel firmy – starszy już mężczyzna ( czasami podczas czytania odnosiłem wrażenie, że swego rodzaju alter ego Folletta ) dojeżdża do pracy ni mniej ni więcej a Ferrari, Toni Gallo, kobieta odpowiedzialna za bezpieczeństwo firmy jest natomiast szczęśliwą posiadaczką Porsche. Jest też biedna Toni naturalnie zauroczona i zakochana, nieśmiało i naiwnie, prawie dziewiczo i platonicznie w swoim trzy razy starszym szefie. Nie klei się to wszystko od samego początku do; niestety nie tak rychłego, bo książka ma prawie 450 stron; końca.
Tak słabej powieści jak „Zamieć” Folletta nie czytałem już chyba dawno! Rzecz jest tak sztuczna, tak przeładowana sztucznymi, dziwnymi postaciami brnącymi przez równie sztuczną fabułę, że momentami miałem wrażenie, iż nie napisał tego ten sam Follett, którego chociażby „Igłę” połknąłem onegdaj jednym haustem !?
W czym rzecz zatem ? Laboratorium zajmujące się produkcją...
2010
To, że Charlotte Roche nie jest pisarką stało się dla mnie oczywiste już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Dla niej samej stało się to pewnie oczywiste dużo wcześniej stąd ta rzecz, którą spłodziła - nie skandalizując nie ma chyba tak naprawdę nic do powiedzenia i nie ma czego szukać na rynku
literackim!?
To, że Charlotte Roche nie jest pisarką stało się dla mnie oczywiste już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Dla niej samej stało się to pewnie oczywiste dużo wcześniej stąd ta rzecz, którą spłodziła - nie skandalizując nie ma chyba tak naprawdę nic do powiedzenia i nie ma czego szukać na rynku
literackim!?
1995
Pamiętam jeszcze dobrze czasy gdy książki kupowało się u zaprzyjaźnionego księgarza spod lady. Wolny rynek sprawił, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na polskich półkach księgarskich pojawiło się nagle tyle tytułów, tyle kolorów, tyle atrakcyjnych okładek, że lwia część miłośników książki „dała się zwariować”.
Skuszony wyglądem zewnętrznym książki i/lub recenzją wydawcy i ja dałem się kilkakrotnie nabrać. „Koontze” kupowałem chyba od początku lat dziewięćdziesiątych i najczęściej czekałem z niecierpliwością, po przeczytaniu jednego, na ukazanie się na rynku następnego.
Nie tak dawno w drodze eksperymentu czytelniczego przeczytałem powieść (czytam szybko!) jeszcze raz i .... no właśnie – taka sobie – trochę naiwniutka, trochę udziwniona, trochę sztuczna i nie zasługująca na czas, który poświęciło się na jej przeczytanie. Niestety nie pamiętam moich reakcji sprzed lat ... i dlatego sięgnę niebawem po którąś z następnych pozycji Koontza będąc ciekawym moich aktualnych wrażeń!?
Alex Hunter detektyw a raczej właściciel agencji detektywistycznej w czasie swoich japońskich wakacji rozpoznaje w właścicielce restauracji w Kioto – Joannie, porwaną przed laty córkę amerykańskiego senatora Chelgrina. Próbując; m.in. poprzez seanse hipnotyczne; pomóc Joannie przypomnieć sobie przeszłość odkrywają fakty prowadzące ich do jednego z większych projektów szpiegowskich byłego Związku Radzieckiego - akcji o kryptonimie Zwierciadło. Jest w powieści i miejsce na miłość – naturalnie między Alex`em i Joanną. Szalonego naukowca zajmującego się praniem i przeprogramowywaniem mózgów „gra” w naszej powieści doktor Rotenhausen, który ze swoją sztuczną klekocącą protezą dłoni jakoś tak dziwnie kojarzy mi się z filmami spod znaku „James Bond”. Zapewniam, że wszystko kończy się happy endem a wszyscy nasi ulubieni bohaterowie żyć będą długo i szczęśliwie!!!
Serdecznie odradzam czytanie – szkoda czasu ! Powieść zdecydowanie poniżej granicy czytalności !
Pamiętam jeszcze dobrze czasy gdy książki kupowało się u zaprzyjaźnionego księgarza spod lady. Wolny rynek sprawił, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na polskich półkach księgarskich pojawiło się nagle tyle tytułów, tyle kolorów, tyle atrakcyjnych okładek, że lwia część miłośników książki „dała się zwariować”.
Skuszony wyglądem zewnętrznym książki i/lub recenzją...
2004
2005
Oj, teraz to mogę sobie "nagrzebać"!
Nie sądziłem, przynajmniej do czasu przeczytania „Niezawinionych śmierci”, że „naskoczę” kiedykolwiek na Williama Whartona. Gdybym był młodszy użyłbym pewnie bardziej bezpośredniego określenia powieści mówiąc krótko – knot. Nie jestem jednak młodszy więc powiem, że jest to rzecz na wskroś nudna i jeśli miałem często wrażenie, iż pan Wharton stawał na głowie by dojść do; w moim przypadku – wydanie kieszonkowe; strony 253 to wrażenie to nie jest takim ad hoc stworzonym widzimisię ponieważ ma swoje uzasadnienie i piękne podstawy w mojej wieloletniej już miłości do literatury i ukochaniu KSIĄŻKI !
Kate, pierwszy narrator w powieści i córka pisarza wraca z kilkuletnim synem Willsem po rozwodzie z pierwszym mężem do Europy. Stosunkowo szybko znajduje pracę w szkole niedaleko Monachium, gdzie zaczyna uczyć dziatwę z klas pierwszych. Stosunkowo szybko też poznaje nauczyciela matematyki – Berta. Tu rzecz zaczyna przypominać znaną nam już historię Tarzana i Jane, chociaż momentami wydaje mi się również, że Bert jest drwalem!?
Po ślubie Kate rodzi dwójkę dzieci i po pewnym czasie wraca z nimi i Bertem do USA a ściślej do rodzinnego stanu męża – stanu Oregon. W czasie podróży samochodem dochodzi na autostradzie do potężnego karambolu, w którym cała czwórka ginie. Wypadek spowodował dym unoszący się znad palonych przez oregońskich farmerów ściernisk. Tragedia ! Tu łączę się naturalnie z W.W. w jego wielkim smutku i żalu co jednak nie daje mi żadnej odpowiedzi na pytanie po cóż ta powieść, skoro po przejęciu narracji przez pisarza zaczyna przypominać – a to petycję do władz stanowych o zaprzestanie wypalania ściernisk, a to przepychanki ubezpieczeniowo-sądowe i robi się naprawdę N.U.D.N.O. Od czasu do czasu wspomina się o pieniądzach co nie wpływa bynajmniej na poprawę mojego czytelniczego samopoczucia i morale a „morduje” się mnie fotografiami zmiażdżonych i spalonych zwłok bo niestety takie memento jakoś nie przemawia mi do przekonania!
Pojawiający się później ptaszek, chociaż miły też jakoś nie trafia do moich uczuć i wydaje mi się mocno naciągany i robiony „pod publiczkę”.
Lwią część mojej, składającej się z siedmiu już tysięcy książek, biblioteki domowej stanowią książki, które przyniosły mi niewątpliwie ogromną satysfakcję czytelniczo-intelektualno-uczuciową. Przykro mi, że mój stosunek do„Niezawinionych śmierci” nie będzie tak czuły jakim jest do właśnie wspomnianej – lwiej części moich zbiorów.
Oj, teraz to mogę sobie "nagrzebać"!
Nie sądziłem, przynajmniej do czasu przeczytania „Niezawinionych śmierci”, że „naskoczę” kiedykolwiek na Williama Whartona. Gdybym był młodszy użyłbym pewnie bardziej bezpośredniego określenia powieści mówiąc krótko – knot. Nie jestem jednak młodszy więc powiem, że jest to rzecz na wskroś nudna i jeśli miałem często wrażenie, iż pan...
2010
2012
1997
Gdyby pani Haley dała sobie spokój z pisaniem byłoby chyba dla nas wszystkich lepiej!
Gdyby pani Haley dała sobie spokój z pisaniem byłoby chyba dla nas wszystkich lepiej!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015
2012
2006
Powieść chyba z rzędu tych „denerwujących” . Opętany obsesją własnej męskości, potencji i chyba już chory psychicznie w tej materii bohater powieści, działa; mniemam; każdemu w miarę normalnemu czytelnikowi od samego początku na nerwy. Jakoś dziwnie zgadzam się ze „zdroworozsądkowym” potraktowaniem powieści Gutierreza przez Franfurter Allgemeine Zeitung z dnia11.05.2004 a lekturę zamieszczonej tam recenzji gorąco polecam. Osobiście uważam, iż ani Premio Alfonso Garcia-Ramos`a ani rozgłos jaki przyniosła powieść pisarzowi, nie wpłyną na to abym polubił tego typu twórców – twórców „nowej powieści latynoamerykańskiej” jak grzmi wydawca na okładce pozycji! Bohater; sądzę, że w pewnym sensie alter ego pisarza; mający dwie kochanki – Szwedkę i Kubankę wyraźnie nudzi się w czystej, higienicznej i schludnej Szwecji tęskniąc za zapachem a raczej smrodem niemytej, przepoconej kubańskiej kochanki.
Irytujący w powieści jest również fakt, iż pisarz staje wręcz na głowie aby utrzymać mit latynoskiego macho nie dając czytelnikowi tak naprawdę nic prawdziwego z siebie!
Oczekiwałem Kuby – Kuby dnia dzisiejszego, być może zniszczonej i zaniedbanej ale pełnej kolorów, egzotyki, mądrości ludowej, muzyki, światła, ciepłych wieczorów, bryzy od morza, ciepłego piasku, namiętnych nocnych szeptów, tańca na ulicy a napotkałem ....!? Właśnie, kogo? Natknąłem się na zachwyconego własnym libido, zdegenerowanego moralnie i psychicznie, podstarzałego Narcyza!
Brudna, nieapetyczna i chyba summa summarum nieciekawa powieść! Nie sądzę wcale, iż ktoś jest tylko dlatego prawdziwym mężczyzną, że przyszedł na przyjęcie do wspaniałego domu, pełnego pięknie wystrojonych pań i panów, wyciągnął p....a z rozporka i wysikał się do najbliższej fontanny. Taka jest chyba tajemnica popularności pana Gutierreza – pokazać temu czystemu, dobrze ułożonemu światu trochę brudu, dać mu powąchać potu niemytego ciała – niech wróci do korzeni od których tak daleko przecież odszedł!
Powieść chyba z rzędu tych „denerwujących” . Opętany obsesją własnej męskości, potencji i chyba już chory psychicznie w tej materii bohater powieści, działa; mniemam; każdemu w miarę normalnemu czytelnikowi od samego początku na nerwy. Jakoś dziwnie zgadzam się ze „zdroworozsądkowym” potraktowaniem powieści Gutierreza przez Franfurter Allgemeine Zeitung z dnia11.05.2004 a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010
1994
1974
Chmara Wróbli. Trudne czytadło i chyba niewiele więcej można na temat powieści Takashi Matsuoka powiedzieć.
Rzecz toczy się w drugiej połowie XIX wieku w Japonii a tłem jest polityczne ścieranie się ugrupowań prozachodnich i tych stojących na straży tradycji – niechętnych kontaktom z Zachodem. Rozwlekła i monotonna akcja z licznymi wątkami pobocznymi sprawia, iż czytelnik od czasu do czasu zaczyna się chyba trochę gubić i zastanawiać kto jest kim i w którym miejscu się w danej chwili znajduje. Łaknący Japonii w literaturze spotkają się pewnie z zawodem ponieważ tak naprawdę powieść nie potrafi wprowadzić w atmosferę i klimat "tamtej" Japonii, "tamtych czasów". Nieporozumieniem jest zapewne porównywanie Takashi Matsuoka z Jamesem Clavellem w recenzji wydawnictwa.
Z zawodem spotka się też czytelnik liczący na wartkie czytanie, czytanie jednym tchem czy też czytanie do białego rana ! To nie ta półka!
Od spotykanych w powieści gejsz oczekiwałem więcej gejsz, od spotykanych tamże samurajów więcej samurajów a od oczekiwanej Japonii z końca XIX wieku więcej Japonii.
Chmara Wróbli. Trudne czytadło i chyba niewiele więcej można na temat powieści Takashi Matsuoka powiedzieć.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRzecz toczy się w drugiej połowie XIX wieku w Japonii a tłem jest polityczne ścieranie się ugrupowań prozachodnich i tych stojących na straży tradycji – niechętnych kontaktom z Zachodem. Rozwlekła i monotonna akcja z licznymi wątkami pobocznymi sprawia, iż czytelnik...