rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jest duże prawdopodobieństwo, że nie ma wśród Was osoby, która nigdy nie słyszała o serii "Szklany Tron". Z pewnością wielu z Was uwielbia tę serię i ma nadzieje do czerwca, skompletować wszystkie jej części, tak aby zdobiły Wasze biblioteczki. Z pewnością są wśród Was też osoby, które nie potrafią zrozumieć fenomenu tej serii. A ja? Do której grupy bardziej przystaje po przeczytaniu pierwszego tomu?

Celaena Sardothien jest najlepszą, a przynajmniej najsłynniejszą zabójczynią w Aderlanie. Kiedy ją poznajemy, odbywa karę w obozie pracy w kopalni soli, która podobno jest najbardziej surową ze wszystkich możliwych kar na tym świecie. Większość osób ginie podczas pierwszego roku katorżniczej pracy, jednak nie Celaena. Udaje jej się dożyć momentu, kiedy z propozycją wolności zjawia się nie kto inny, a sam następca tronu Aderlanu! Książę Dorian oczywiście nie proponuje dziewczynie nic za darmo, aby wrócić do normalnego życia Celaena będzie musiała wziąć udział w turnieju o tytuł Królewskiej Obrończyni. Jednak jeszcze przed rozpoczęciem zmagań okazuje się, że nie tak łatwo będzie przeżyć, ponieważ członkowie turnieju są systematycznie mordowaniu w niewyjaśnionych okolicznościach...

Powiem szczerze, że miałam ogromne oczekiwania co do tej serii. Cały booktube i blogosfera krzyczą o tym jaka jest to dobra seria i jak warto ją przeczytać! Z tak ogromnymi oczekiwaniami podeszłam do tej lektury, że właściwie na starcie była ona spalona... Jdnak dałam jej szanse i po odłożeniu książki jeszcze kilka dni myślałam o niej i analizowałam to co czułam podczas czytania i dopiero kiedy ustaliłam sama ze sobą, że moja opinia jest w stu procentach ugruntowana, mogłam przejść do recenzji.

"Szlany tron" Sarah J. Maas to książka, a zarazem tak samo zatytułowana seria skierowana typowo do młodzieży, dlatego spodziewajcie się lekkiego języka i dość prostej historii. Tu podkreślam raz jeszcze, że zapoznałam się dopiero z pierwszym tomem, więc nie oceniam całej serii, jedynie jej część! Autorka pisze bardzo przystępnie, ale niestety dość schematycznie i czasami wręcz trochę rozwlekała całą akcje, tak, że miałam wrażenie, że wiele stron można byłoby dosłownie "wyrwać" i książka myślę, zbytnio by na tym nie ucierpiała. Zgadzam się, że zabiegi "odwlekania" akcji mają dać nam możliwość zapoznania się z bohaterami i rozumienia ich motywacji, a także samego polubienia ich, bądź nie. Mam tego pełną świadomość, jednak mimo wszystko uważam, że można by było to skrócić.

Celaena Sardothien jest powszechnie lubianą bohaterką, ale przyznam szczerze, że mi była przez całą książkę zupełnie obojętna. Myślę, że dawno nie miałam aż takiego braku jakichkolwiek emocji w stosunku do głównej postaci. Strasznie irytuję mnie fakt, że od pierwszej strony jest nam wmawiane jak bezwzględną i wyjątkową jest zabójczynią, a w ciągu trwania tej części historii znajdujemy naprawdę mało potwierdzeń tej teorii. Z punktu bardziej psychologicznego uważam, że aby zostać tak sławnym zabójcą, jakim jest Celaena, trzeba zwalczyć pewną część swojej empatii, tak aby łatwiej było nam pracować w tym "zawodzie", a co ciekawe główna bohaterka wykazuje się wręcz przykładnym poziomem współczucia i wczuwania się w sytuację innych! Ciągle podkreślane jest to jak bardzo ubolewa nad losem niewolników, w jednej z prób turnieju ratuję innego zawodnika tracąc jednocześnie szansę na wygraną i ryzykując własne życie! Do tego w ciągu trwania fabuły okazuje się, że oczywiście Panna Sardothien jest "wybraną", ponieważ tylko ona może zwalczyć zło czające się w Szklanym Zamku... Czyli rozumiem sama złem nie jest? (Sprzeciw! Pytanie sugeruje odpowiedź!)

Co do reszty bohaterów, to tak, da się ich lubić i nie mamy problemu ze zrozumieniem przynajmniej szkiców ich charakteru. Jednak ten tak bardzo przewidywalny wątek miłosny.... A w zasadzie dwa, bo oczywiście idąc schematem większości powieści młodzieżowych, mamy tu do czynienia z trójkątem miłosnym. ;) Właściwie po pierwszych kilkudziesięciu stronach wiemy już, jak to będzie dalej wyglądało, a przynajmniej jak ten układ będzie się rozkładał w tym pierwszym tomie.

Poza tym bardzo uwierały mnie takie małe niedociągnięcia, jak sztywne dialogi czy absurdy w stylu dwudziestoletniego Kapitana Straży Królewskiej, który nigdy nikogo nie zabił i ma strasznie dużo wolnego czasu, mimo funkcji, którą obejmuje. Przymykałam oczy na to i brnęłam dalej w tę historię, jednak po zakończeniu książki wciąż pamiętam to co mnie "gryzło", a to niezbyt dobry efekt.

Nie jestem w stanie powiedzieć, że "Szklany tron", czyli pierwszy tom tej osławionej serii jest słaby, bo zdecydowanie nie jest! Jednak niestety historia przedstawiona w tej książce wcale mnie nie wciągnęła.. Przykro mi. Dla mnie było w niej za mało wartkiej akcji, za dużo rozważania prostego i zbędnego, naszej głównej bohaterki (zostać, czy uciekać), a także zbyt mało rozwinięty portret psychologiczny Celaeny. Mam szczerą nadzieje, że w następnych tomach przynajmniej kilka z tych kwestii się zmieni i będę w stanie zobaczyć progres w warsztacie Sarah J. Maas, który zmusi mnie do zostania w tym świecie na dłużej.

Oczywiście jest to bardzo subiektywna opinia i zdaje sobie sprawę, że wiele osób się z nią nie zgodzi. Polecam tę książkę jako prosty sposób na odstresowanie się i przynajmniej na "sprawdzenie" tego świata, bo być może dla Was będzie on bardziej przychylny. ;)


https://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

Jest duże prawdopodobieństwo, że nie ma wśród Was osoby, która nigdy nie słyszała o serii "Szklany Tron". Z pewnością wielu z Was uwielbia tę serię i ma nadzieje do czerwca, skompletować wszystkie jej części, tak aby zdobiły Wasze biblioteczki. Z pewnością są wśród Was też osoby, które nie potrafią zrozumieć fenomenu tej serii. A ja? Do której grupy bardziej przystaje po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od dłuższego czasu nie trafiłam na żadną bardzo dobrą książkę, po prostu wszystkie są tylko przeciętne albo.. dobre. Ale nic mnie nie zachwyca, żadna z tych opowieści nie zabiera mi snu z powiek, nie siedzi w moim umyśle nawet po jej przeczytaniu. Czekałam długo, aż coś się zmieni i wreszcie jakaś powieść mnie zachwyci! Nie.. ta książka niestety się w tej roli nie sprawdziła.

Wampiry to ludzie zarażeni wirusem, przez który muszą pić krew (na szczęście można ją kupić w butelkach), mają uczulenie na słońce i czosnek. Wampiryzm to po prostu powszechnie znana choroba, która mimo tego, że każdy o niej słyszał wciąż jest powodem strachu i wyobcowania konkretnych jednostek.
Sookie Stachhouse jest uznawana za szaloną, ponieważ ma dar czytania w myślach. Zawsze bardzo chciała spotkać wampira, ciekawi ją życie tych biednych ludzi i ich podejście do otaczającego świata. Jednak chociaż ma 25 lat nigdy nie miała takiej sposobności. Pewnego dnia, jeden z przedstawicieli tych nieszczęsnych stworzeń pojawia się w barze, w którym kobieta pracuje jako kelnerka. Ten wieczór zmienia jej dotychczasowe życie, nadaje mu zupełnie nowy wymiar i wprowadza zasady, które dziewczyna będzie musiała przestrzegać, aby przeżyć.

Już dawno nie czytałam żadnej książki o wampirach. Ich tematyka od jakiegoś czasu po prostu mnie odstraszała i zniechęcała zanim jeszcze zagłębiłam się w lekturę. Jednak postanowiłam się przemóc i zobaczyć, czy może mój umysł jest już zdolny do spotkania się tą rasą. Doszłam do wniosku, ze chyba jednak nie jest.
Na motywach serii książek pani Harris powstał serial 'Czysta Krew', który można obejrzeć jak się nie mylę na HBO. Nigdy nie oglądałam ani jednego odcinka tej produkcji, jednak moja siostra mi go nie polecała, ponieważ uważała, że historia jest przereklamowana i dosłownie- denna. Chyba miała rację.
Bohaterowie wydają mi się bardzo sztuczni. Naprawdę, nawet nie potrafiłam sobie dokładnie wyobrazić głównej bohaterki, choć przecież miałam jej opis. Jednak ile to kobiet jest 'atrakcyjnymi blondynkami'? Zachowanie Sookie czasem mnie dziwiło, innym razem przerażało, a nawet rozśmieszało. Chociażby sam fakt, że dziewczyna przeżyła śmierć najbliższej jej osoby tak samo jak śmierć zwierzaka domowego jest szokujący. Na domiar złego kobieta była uznawana za tępą, choć może rzeczywiście taka była? Nie raz mogłam się o tym przekonać.
'Nie, to eufemizm...- Sid Matt spojrzał na mnie z uwagą, prawdopodobnie zdumiony, że znam takie słowo'
Mieszkańcy miasta uważali Sookie za szaloną, nie szanowali jej zdania i niekiedy ją wyśmiewali. Jej głównym atutem był wygląd i czasem zastanawiałam się dlaczego ja czytam książkę o bogatym pustaku?
Wampir Bill jest postacią równie naciąganą jak główna bohaterka. Był ważny w tej książce, ponieważ to na nim opierała się fabuła, jednak dla mnie był nudny i nijaki.
Bohaterowi drugoplanowi byli nieco ciekawsi, jednak wciąż niedostatecznie. Często zapominałam kto jest kim, a to na pewno nie jest plusem dla czytelnika.

Ciesze się, że już ją skończyłam. Rzadko tak mam, ale naprawdę ta książka była.. śmieszna. Nie chodzi mi oczywiście o komizm bohaterów czy sytuacji, jednak o całą strukturę i sens powieści. Nic nie wniosła ona w moje życie, tylko zmarnowała mój czas. Z pewnością nie sięgnę po kolejną część i nie polecam jej pragnącym przeżyć coś niesamowitego czytelnikom. Mnie nie zachwyciła, jednak może jest ktoś inny, kto sądzi inaczej?

ksiazki-mojezycie.blogspot.com

Od dłuższego czasu nie trafiłam na żadną bardzo dobrą książkę, po prostu wszystkie są tylko przeciętne albo.. dobre. Ale nic mnie nie zachwyca, żadna z tych opowieści nie zabiera mi snu z powiek, nie siedzi w moim umyśle nawet po jej przeczytaniu. Czekałam długo, aż coś się zmieni i wreszcie jakaś powieść mnie zachwyci! Nie.. ta książka niestety się w tej roli nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cały świat mówi o fenomenie jakim jest książka E.L James. Miliony sprzedanych egzemplarzy, zakupienie praw do ekranizacji w zadziwiająco szybkim tempie, każdy chce ją przeczytać, każdy chce ją mieć.
Z tego właśnie powodu chęć do poznania 'Pięćdziesięciu twarzy Greya' jest ogromna. Każdy mol książkowy chciałby się z nią zaznajomić, chociażby po to, żeby móc dyskutować na jej temat, bo przecież jest teraz na ustach każdego.
Jednak pytam: dlaczego? Ludzie dlaczego?!

Niewinna dziewczyna, Anastasia Steel jest studentką literatury na ostatnim roku. Jej przyjaciółka prosi ją, aby w zastępstwie za nią przeprowadziła wywiad z niejakim Christianem Greyem, który jest bardzo przystojnym i bogatym biznesmenem. Mężczyzna od razu wywołuje w Annie dziwne emocje, których nigdy wcześniej nie czuła. Jego obecność wprowadza ją w dziwne otumanienie i dziewczyna nie wie dlaczego on tak na nią działa. Z ulgą kończy spotkanie z panem Greyem.
Jednak oczywiście to nie jest koniec ich znajomości, ponieważ mężczyzna nazajutrz pojawia sie w sklepie z narzędziami w którym pracuje Anastasia, mimo że sklep oddalony jest o kilkaset kilometrów od jego domu. Przypadek? Zrządzenie losu? A może już motyw prześladowczy?
Christian Grey po czasie namawia dziewczynę na spotkanie. Najpierw jedno, potem kolejne.. I tak rodzi się uczucie zwykłej dziewczyny do oszałamiającego Greya.
Jednak sielanka nie trwa długo, ponieważ Grey ma już plany co do znajomości z Anną. Chcę ją mianować swoją Uległą. Kobieta będzie musiała robić wszystko co on będzie chciał, a w zamian za to będzie miała możliwość zaznawania orgazmu z panem Greyem. Ale czy zgodzi się na warunki umowy?

Naprawdę nie wiem dlaczego 'Pięćdziesiąt twarzy Greya' wywołała aż taki szał na rynku książkowym. Po tym jaką popularność zdobyła, można wnioskować, ze jest to naprawdę coś niesamowitego, że będziemy zachwyceni... bo przecież każdy jest, prawda?
Nie prawda.
Bohaterzy książki są naprawdę nudni. Anastasia jest nijaka i nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest studentką literatury, ale słownictwo jak na to chyba trochę zbyt ubogie. Z pewnością jest to wina samej autorki, która powinna bardziej zatroszczyć się o treść dialogów między bohaterami i o same opisy sytuacji.
Grey.. To nazwisko zaczyna być częściej kojarzone z postacią E.L James niż z bohaterem klasyku jakim jest 'Portret Doriana Greya'. Jednak zastanówmy się czy Christian na to zasługuje?
Oczywiście, ze jest mega przystojny, każdy bohater tego typu książki jest najpiękniejszy, ma najbardziej czarujący uśmiech i seksowny głos. Oczywiście. Charakter Greya miał być bardzo złożony i nieprzewidywalny.. więc zastanawia mnie dlaczego poprawie przewidywałam co za chwilę zrobi i powie. 'Nie przygryzaj wargi, Panno Steel. Mam ochotę przełożyć Cię przez kolano, Panno Steel. Nie dotykaj mnie.' Cały czas to samo.. Jego przeszłość jest tajemnicą i chyba tylko to jest jakimś plusem tej powieści.

Kolejną rzeczą jaka nie podobała mi się w książce E.L James były te emaile pomiędzy bohaterami. 'Christian Grey właśnie przysłał mi emotikona z przymrużonym okiem... O rety.' Co to ma być? Naprawdę czasem ich konwersacje mnie rozśmieszały. Anastasia była dorosłą kobietą a zachowywała sie jak niedojrzałe dziecko nieznające życia.
Głównym wątkiem są sceny seksu i to chyba na nich powinnam sie skupić. Miały być podniecające czasem gorszące. Przynajmniej tak słyszałam. Jednak wcale tak nie było, nie ruszały mnie. Uważałam wręcz, że są słabe. Autorka opisywała wszystko dokładnie jednak nie potrafiła zachować przy tym odpowiedniej atmosfery. Fabuła opierająca się na seksie może być ciekawa i mówiąc szczerze wyróżnia się, ale najpierw trzeba umieć te sceny pisać, a nie w trakcie seksu ciągle powtarzać 'o rety' albo 'rany Julek'.

Uważam, ze ta książka uzyskała taką popularność tylko ze względu na starsze kobiety, które nakręciły sprzedaż tej powieści ze względu na sceny erotyczne. To spowodowało, ze dzięki marketingowi o 'Pięćdziesięciu twarzach Greya' słyszał każdy. Ta pozycja na to nie zasługuje. Jednak to wyłącznie moje osobliwe zdanie. Nie polecam, czas spędzony ze światem Greya można spożytkować na naprawdę dobrą powieść, która oprócz nowych technik seksu nauczy nas czegoś więcej.

Cały świat mówi o fenomenie jakim jest książka E.L James. Miliony sprzedanych egzemplarzy, zakupienie praw do ekranizacji w zadziwiająco szybkim tempie, każdy chce ją przeczytać, każdy chce ją mieć.
Z tego właśnie powodu chęć do poznania 'Pięćdziesięciu twarzy Greya' jest ogromna. Każdy mol książkowy chciałby się z nią zaznajomić, chociażby po to, żeby móc dyskutować na jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze co rzuca się w oczy gdy biorę do ręki "Mroczne serce. Przeznaczeni" Lee Monroe, to niesamowita okładka. Jest okryta dziwnym mrokiem i atmosferą tajemniczości. Jednak jeden element jest tam, moim zdaniem nie potrzebny. Wilk. Dzięki temu szczegółowi wiemy czego się spodziewać i jakie paranormalne stworzenie będzie nam ciągle towarzyszyć. To chyba był błąd.
Pewnie gdyby nie to, że wygrałam ta książkę w konkursie, nigdy bym jej nie przeczytała. Jak mam być szczera odrzuca mnie tytuł. Co to ma być? "Mroczne serce", brzmi jak w jakiejś hiszpańskiej czy brazylijskiej telenoweli. Tak, po takim tytule z pewnością bym po nią nie sięgnęła. Czy miałabym czego żałować?

Główna bohaterka, czyli Jane Jonas jest praktycznie społecznym wyrzutkiem. Ma szesnaście lat, uczy się w domu, nie ma przyjaciół i nigdy nie miała chłopaka. Na domiar złego ubiera się jak "obdartus" i automatycznie stara się wszystkich od siebie odpychać.
Od pewnego czasu dziewczyna ma dziwne sny. Nie jest do końca pewna, czy to co przydarza jej się tak często jest wytworem wyobraźni czy jawą. Lunatykuję. Czasem nawet biega po lesie, a najdziwniejsze jest to, że zawsze spotyka wtedy chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziała, ale jest pewna, że dobrze go zna.Jej matkę coraz bardziej niepokoi zachowanie córki. Zrobiłaby wszystko aby Jane była normalna nastolatką.
Pewnego dnia, dzięki młodszej i bardzo pewnej siebie siostrzyce Dot, Jane udaje się poznać wyglądającego jak grecki bóg Evana. Jest to blondyn, ale tak inny od wszystkich... Tak niesamowicie pociągający, że nawet nie dbająca o siebie Jane go zapragnie.
Tylko co, jeśli chłopak ze snów zacznie ingerować w jej realne życie? Czy Jane wybierze pozornie normalnego Evana, czy może idealnie pasującego do niej Luke?

Muszę przyznać, że po pierwszych piętnastu stronach byłam bardzo rozczarowana. Język autorki (choć może to wina tłumacza) był bardzo... banalny. Nie chodzi mi tu o słownictwo, tylko to, że miałam wrażenie jakby niektóre zdania, dialogi były pisane na siłę. "Coś" mi w całym tekście nie pasowało.
Jednak dzielnie brnęłam w to dalej. Po kilkudziesięciu stronach zdziwiłam się, że tak szybko ta książkę się czyta! Nawet się nie obejrzałam gdy ją kończyłam. Nie powiem żeby jakoś wyjątkowo mnie wciągnęło. Czasem wręcz nudziła mnie ta powieść.

Lee Monroe chciała stworzyć oddzielny, paranormalny świat w którym żyją wampiry, wilkołaki i czarownice- Nissilum. Teoretycznie jej się udało. Czas inaczej tam płynął, nie było tam śmiertelników, telewizorów, samochodów, internetu, telefonów... Tak, to inny świat, ale jest to kolejna rzecz jaka wydawała mi się naciągana. Jest to wyłącznie moje zdanie, ale nie podobało mi się całe to przenoszenie do innego wymiaru (pomyśl, że chcesz tam być, a się tam znajdziesz) i cała (niby) magiczna otoczka.

Ktoś mógłby pomyśleć, że schemat "dwóch chłopaków- jedna dziewczyna" jest tak banalny, że aż nie potrzebny. Ha! Tu się można pomylić. Choć ja z początku również wyciągałam te błędne fakty, po zakończeniu muszę stwierdzić, że to posunięcie wcale nie było złe. O dziwo, dopóki bohaterowie sami nie wytłumaczyli pewnych kwestii, ja się ich nie domyśliłam (choć powinnam zrobić to wcześniej). To był zdecydowanie duży plus.
Ale czy polecam tą książkę? Hmm... Nie żałuję, iż ją przeczytałam, ale nie wniosła nic nowego do mojego życia, więc sami musicie zdecydować. :)

Moja ocena: 7/10

Pierwsze co rzuca się w oczy gdy biorę do ręki "Mroczne serce. Przeznaczeni" Lee Monroe, to niesamowita okładka. Jest okryta dziwnym mrokiem i atmosferą tajemniczości. Jednak jeden element jest tam, moim zdaniem nie potrzebny. Wilk. Dzięki temu szczegółowi wiemy czego się spodziewać i jakie paranormalne stworzenie będzie nam ciągle towarzyszyć. To chyba był...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem mamy wrażenie, ze cały świat postawił się przeciw nam. Nic nie idzie po naszej myśli i kiedy myślimy, że gorzej już być nie może... okazuje się, że los ma dla nas jeszcze kilka asów w rękawie, udowadniając, że nasze życie łatwo może zmienić się w koszmar. Takie właśnie odczucia ma Riley Jenson. Każdy kto zapoznał się z tą bohaterką w "Wschodzącym Księżycu" wie, że jej myśli wcale nie są bezpodstawne.

Świat Riley Jenson tętni pożądaniem i niebezpieczeństwem. Kiedy budzi się naga i cała we krwi w nieznanym miejscu, jedyne co wie, to że musi uciekać. Nie pamięta ostatniego tygodnia, nie wie gdzie jest i co się z nią działo, ani co najważniejsze, kto jej to zrobił. Uciekając uwalnia przetrzymywanego w laboratorium Kade'a- jednego z najseksowniejszych zmiennokształtnych jakiego widziała.
Sekret krwi płynącej w jej żyłach powoduje, że zostaje ponownie wplątana w śledztwo Departamentu Innych Ras. Otoczona jest przez kochanków, z których każdy ma wobec niej jakieś zamiary, nie zawsze miłosne. Wrogów ciężko odróżnić od przyjaciół i Riley czuje, że nie uniknie kłopotów.

Jak widać po opisie, narratorce i zarazem głównej bohaterce nie zabraknie przygód, napaście i niesamowitych wydarzeń. Riley, co warto przypomnieć, jest pół wampirem i pół wilkołakiem. Po wydarzeniach z pierwszego tomu, zaczyna się dziać coś dziwnego z ciałem kobiety. Przez całe życie przeważała w niej natura wilkołaka, ale to od jakiegoś czasu zaczyna się zmieniać.
Riley boi się tych zmian, ponieważ bycie wampirem jest równoznaczne z byciem niepłodną, a bohaterka o niczym innym nie marzy tak, jak o byciu matką.
Jednak pomyślmy, gdyby nawet Riley stanęła przed szansą zajścia w ciąże, czy możliwe jest w ogóle wychowywanie dziecka w jest nieprzewidywalnym życiu?

Miłosne życie bohaterki ma coraz więcej odgałęzień. Kobieta poznaje Kade'a Williamsa- koniokształtnego, niezwykle pociągającego mężczyznę który w niespodziewanym momencie wkracza w jej życie. Jak nietrudno się domyślić Kade ma przed Riley swoje tajemnice, które bardzo ją intrygują.
Prowadzone przez departament śledztwo zmusza Quinna do powrotu do Melbourne. Już wcześniej było widać, pomiędzy tym wampirem, a Riley jest "coś więcej", niż seks. Mężczyzna chce ją tylko dla siebie, chce ją na własność. Co oczywiście się jej nie podoba i koliduje to z naturą wilkołaka. Na początku ta para się unika, ale widać, że łączy ich jakieś uczucie. Choć lubiłam Quinna we "Wschodzącym Księżycu", w tej części dość często mnie irytował. Jest to wyłącznie moje osobiste odczucie i nie wiem czemu tak się działo.
Autorka przybliżyła nam również zarys postaci jaką jest Kellan. Wilkołak, poznany przez Riley w klubie w pierwszym tomie serii. Tam jest tylko epizodem, ale teraz jego osoba często przeplata się przez stronicę książki. Jak się okazuje jest alfą. Na wszystkich robi to ogromne wrażenie, a co więcej mężczyzna oświadcza Riley, że upatrzył ją sobie, jako przyszłą wybrankę.
Ach, i jest jeszcze Misha. Od kilku lat jest kochankiem głównej bohaterki, ale jego powiązania z laboratorium, badaniami i Talonem, wyraźnie ochłodziły ich więź. Riley nie spotyka się z nim dla przyjemności, tylko oby wydobyć potrzebne jej informacje. Osobiście uważam tak jak Quinn: zachowuje się jak, brzydko mówiąc, dziwka.

Autorka umieściła swój świat w niedalekiej przyszłość. Choć powieść wydaje się pisana łatwym i przyjemnym językiem, nie raz przyłapywałam się na tym, że nie wiedziałam co czytam, traciłam wątek, myślałam o czym innym... To nie działa na korzyść "Całującego Grzechu". Czasem wydawało mi się, że dialogi głównych bohaterów przypominają bezsensowną paplaninę. Keri Arthur chyba włożyła w swoją powieść za dużo genetyki i różnych dziwnych terminów. Cała fabuła opiera się na klonowaniu, tworzeniu nowych organizmów, pobieraniu próbek laboratoryjnych itd. Mnie to nie przekonuję, ale myślę, że nieco starsi czytelnicy mogą to odbierać zupełnie inaczej. Do tego wątki erotyczne- kolejny punkt, który utwierdził mnie w przekonaniu, że seria Zew Nocy jest przeznaczona dla starszych czytelników.
Mimo to, wydaje mi się, że książka nie jest słaba i warta przeczytania, choćby dla uzyskania własnej opinii.

Moja ocena: 7/10

Czasem mamy wrażenie, ze cały świat postawił się przeciw nam. Nic nie idzie po naszej myśli i kiedy myślimy, że gorzej już być nie może... okazuje się, że los ma dla nas jeszcze kilka asów w rękawie, udowadniając, że nasze życie łatwo może zmienić się w koszmar. Takie właśnie odczucia ma Riley Jenson. Każdy kto zapoznał się z tą bohaterką w "Wschodzącym Księżycu" wie, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wampiry powoli wychodzą z mody. Czytelnicy coraz rzadziej sięgają po książki o tej tematyce, bo panuje na rynku ich przesyt. Ile można czytać o piciu krwi, szybkości, sile i nieśmiertelności? Aktualnie nie sięgam po takie książki bez pochlebnych recenzji albo polecenia przez moich znajomych. Z "Akademią Wampirów" spotkałam się już półtorej roku temu, ale przed przeczytaniem kolejnych części wypadało odświeżyć pamięć o Akademii.

Tytułowa Akademia Świętego Władymira naucza dwa rodzaje wampirów. Moroje- wampiry czystej krwi próbują opanować jak najlepiej wybrany przez siebie żywioł i udoskonalać swoją władze nad nim. Mimo swoich możliwości nikt nie uczy ich walczyć. Są tylko arystokratami liczącymi na ochronę dampirów. Te zaś szkolone są od najmłodszych lat do walk i obrony morojów. W ich żyłach płynie wampirza, ale też ludzka krew. Nie boją się słońca, nie odżywiają się tak jak ich podopieczni. Są stworzeni, aby w razie potrzeby oddać życie za moroja.

Rose Hathaway jest dampirem. Odkąd pamięta przyjaźni się z wysoko postawioną w hierarchii wampirów Lissą. Dziewczyny są połączone dziwną więzią, dzięki której Rose odczuwa emocje swojej podopiecznej i potrafi przenikać do jej umysłu- widzieć przez chwilę świat jej oczami.
Dampirka przeczuwa, że Lissie grozi niebezpieczeństwo, dlatego też obie uciekają z Akademii i przez dwa lata żyją wśród ludzi. Pewnego dnia strażnikom uczelni udaje się odszukać dwie uciekinierki i dziewczyny znów są skazane na dalszą naukę. Rose ma duże zaległości, a jeżeli w przyszłości chce zostać strażniczką najlepszej przyjaciółki musi to w szybkim tempie nadrobić. Pomaga jej w tym przystojny i wydaje się niezwyciężony, Dymitr. Mężczyzna jest o siedem lat starszy od Rose, ale mimo różnicy wieku rodzi się pomiędzy nimi uczucie, którego żadne z nich nie potrafi stłumić.

Muszę się przyznać, że zanim napisałam tą recenzję, to już przeczytałam kolejne dwie części (recenzje wkrótce). Nie mogłam się powstrzymać. "Akademia Wampirów" uzależnia! Dlatego nie wiem jak to zrobię, ale muszę namówić mamę aby kupiła mi kolejną książkę w tym miesiącu. To będzie walka z wiatrakami, ale warto spróbować. Muszę przeczytać kolejną część!
Jestem tak bardzo zachwycona ta serią, że nie mogę przestać o niej myśleć. Wciągnęłam się w ten świat i tak trudno było mi wrócić do rzeczywistości... Co prawda opis wydaje się... tandetny, no bo ile można czytać o wampirach? Jednak książka potrafi spędzić sen z powiek.
Dzięki niesamowitym bohaterom ta powieść można 'wciągnąć', nie przeczytać. Rose, jako narratorka wydaje mi się tak wspaniałą postacią, że nie pamiętam kiedy taką sympatią pałałam do główna bohaterka. Najczęściej mam do nich respekt i wydają mi się za bardzo idealne. Rose ma swoje wady, ale jej zachowanie, sarkazm i arogancja wszystko rekompensują.
Co do Lissy, to w pierwszym tomie lubiłam ją. Ale w następnych częściach.. zmieniłam o niej zdanie.
Ach, i oczywiście Dymitr! Trafnie Autorka stworzyła pomiędzy nim i Rose taką różnicę wieku. Nie jest to nastolatek, zna złe strony życia, ale i dobre. Praktycznie ideał.

Richaelle Mead potrafi Czytelnika zaskoczyć dużą ilością akcji i niesamowitymi zwrotami. Jednego jestem pewna: Przy Akademii nie da się nudzić. Jestem oczarowana tym światem i nie wiem co zrobię, aby przeczytać czwartą część. Zdecydowanie polecam, polecam, polecam!

Moja ocena: 10/10

Wampiry powoli wychodzą z mody. Czytelnicy coraz rzadziej sięgają po książki o tej tematyce, bo panuje na rynku ich przesyt. Ile można czytać o piciu krwi, szybkości, sile i nieśmiertelności? Aktualnie nie sięgam po takie książki bez pochlebnych recenzji albo polecenia przez moich znajomych. Z "Akademią Wampirów" spotkałam się już półtorej roku temu, ale przed przeczytaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzie coraz częściej cenią sobie oryginalność. Nie chcą wyglądać i zachowywać się jak inne osoby, chcą wyróżniać się z tłumu. Niektórzy przybierają styl, który z daleka krzyczy "Hej! Ty jestem!". Jednak czasem oryginalność jest źle postrzegana w oczach innych. Czasem bycie sobą wzbudza wśród znajomych negatywne emocje. Niekiedy pokazywanie swojego prawdziwego 'ja' spotyka się z naganą otoczenia. Więc co ma powiedzieć dziewczyna która przez swój wygląd byłaby skazana na wieczne potępienia, a ludzie uciekaliby przed nią z krzykiem?

Melody Carver uwielbia śpiewać. Kocha muzykę i wiele by dała, aby wolny czas zawsze spędzać na oddawaniu się swojej pasji. Jednak nie jest to możliwe, ponieważ dziewczyna cierpi na astmę. Z powodu jej choroby, wraz z siostrą i niesamowicie bogatymi rodzicami przeprowadza się z Beverly Hills do małego miasteczka Salem w Oregonie. Melody nie dawno przeszła operację plastyczną na garbaty nos. Dzięki temu, że jej tata jest cenionym chirurgiem dziewczyna wygląda jak modelka z okładek młodzieżowych magazynów. Jednak dla niej nie liczy się wygląd. Nigdy się nie liczył. Bohaterka ceni sobie osobowość ludzi, a nie ich urodę. Już pierwszego dnia w nowym mieście poznaje uroczego i jednocześnie dziwnego chłopaka- Jacksona. Ale czy pod jego niesłychanie częstymi wahaniami nastroju nie kryje się jakaś tajemnica?

Frankie Stein jest mieszkanką Salem od urodzenia. Czyli od kilkunastu dni. Została stworzona przez ojca i matkę... w nieco inny sposób niż normalne dzieci. Jest wnuczką samego Frankesteina i jest z tego dumna. Ma miętowo zieloną skórę i kawałki ciała zszyte szwami. Dziewczyna ma iść do szkoły dla 'normalsów'- zwykłych ludzi. Ale frustruje ją, że rodzice nie pozwalają jej iść w swoim normalnym wyglądzie tylko każą zakładać jej dziwne przebrania: golfy, kombinezony, szale, szaliki i tone makijażu, który zakrywa jej naturalny odcień. Rodzice starają się jej wytłumaczyć, że nie może się inaczej pokazywać w mieście, ale dziewczyna nie wierzy, że taka nietolerancja występuje w tym gatunku. Przecież ona nikomu nic nie zrobiła i nie ma zamiaru zrobić...

Jak się łatwo domyślić, tej powieści nie można położyć na półce pt. ,,Ambitne lektury". Jest to lekka książka na jeden dzień, która dostarcza niesamowicie dużo rozrywki. Pełna humoru i niebanalnych porównań powieść która automatycznie poprawia humor.
Przez swoją małą obszerność można się z nią uporać w jeden dzień, nie żałując ani chwili. Nie wyobrażam sobie, ze można przy niej nie wybuchnąć śmiechem, albo przynajmniej się nie uśmiechnąć. Bohaterowie byli bezbłędnie skonstruowani, gdyby nie te barwne postacie książka byłaby... krótko mówiąc "głupia".

Fabuła wydaje się poruszać problemy nietolerancji w ówczesnym świecie. Nie mam pewności, czy taki cel postawiła przed sobą Autorka, ale ja to tak odebrałam. Ludzie boją się tego, czego nie znają, nawet nie próbują tego poznać. Ktoś z pozoru inny wydaje się "gorszy", nie wart spędzania z nim czasu, lub przyjaźni.
Frankie starała się udowodnić światu, że nie jest groźnym potworem, za jakiego wszyscy ją uważają. Jest po prostu 'inna'.
Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, ale każdy rozdział, na zmianę przedstawia życie Melody i Frankie. Dzięki temu lepiej poznajemy obie bohaterki, a te same zdarzenia, możemy zobaczyć z różnych perspektyw.

Wydaje mi się, że nie mogę tej lektury polecić starczym Czytelnikom. Nie wiem czy tak jak ja odebraliby ten wydaje się 'banalny światek'. Mi się on strasznie spodobał. Jednak wszyscy którzy szukają na kilka godzin rozrywki i lekkiej przygody bez potrzeby analizowania fabuły, z pewnością nie zawiodą się "Monster High". Mi przypadła ona do gustu i czekam na kolejne przygody bohaterów, które ukazać się mają już jesienią!

Moja ocena: 7,5/10 (pierwszy raz dałam połówkę, bo nie mogłam się zdecydować)

Ludzie coraz częściej cenią sobie oryginalność. Nie chcą wyglądać i zachowywać się jak inne osoby, chcą wyróżniać się z tłumu. Niektórzy przybierają styl, który z daleka krzyczy "Hej! Ty jestem!". Jednak czasem oryginalność jest źle postrzegana w oczach innych. Czasem bycie sobą wzbudza wśród znajomych negatywne emocje. Niekiedy pokazywanie swojego prawdziwego 'ja' spotyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy potwierdzona została wiadomość, że seria Dary Anioła zostanie kontynuowana, wszyscy fani twórczości Cassandry Clare zastanawiali się, czy to nie będzie jedna wielka pomyłka. Osobiście odkładałam przeczytanie tej części do maksimum. Pamiętam, że kończąc "Miasto Szkła"- trzeci tom, myślałam że była to idealnie skończona seria i na zawsze pożegnam się z tymi niesamowitymi bohaterami, a w szczególności z Jace'em. Ale czy żałuje, iż pani Clare postanowiła dalej pisać dobrze nam znana historię Nocnych Łowców? Trudno stwierdzić.

Minęło sześć tygodni od wielkiej bitwy. Od śmierci małego Max'a, Valentina, od śmierci Sebastiana i wskrzeszenia przez Anioła Jace'a. pozornie wszystko dobrze się układa. Clary jest szaleńczo szczęśliwa ze swoim ukochanym, Simon spotyka się z dwoma pięknymi dziewczynami, które nic o sobie nie wiedzą, Jocelyn ma poślubić Luka. Ale ciemne moce nie śpią, wszystko co na pozór wydaje się normalne, wcale nie musi takie być.
"Coś" złego dzieje się z Jace'em. Clary przestaje dostrzegać w nim dawne zachowanie, dawną postawę. Chłopak się zmienił, nie trudno to zauważyć. Ale nikt nie pomyślał, co tak naprawdę się z nim dzieje...
Chodzący za Dnia- Simon Lewis ma coraz większe problemy ze swoim wampiryzmem. Sądził, że może żyć normalnie, myślał że nic w jego stosunkach z bliskimi się przez to nie zmieni. Ale czy na pewno?

Po skończeniu tego tomu jednego jestem pewna: Ale się działo! Cassandra Clare nie omieszkała się od postawienia przed bohaterami nowych, przerażających i smutnych problemów. Jak zwykle w Darach Anioła, jedno wydarzenie powoduje fale następnych, niekoniecznie szczęśliwych. W trakcie czytanie nawiedzały mnie myśli w stylu "Czemu Autorka nie da im już spokoju?". Czułam się tak, jakby przed moimi oczami męczeni byli przyjaciele, którzy dużo się już w życiu nacierpieli.
Miasto Szkła skończyło się w odpowiednim momencie, więc nie wiem, czy MUA było konieczne. Jednak Autorka końcem książkę zmusiła mnie do kupienia następnej części.

Co do bohaterów, to obdarzyłam sympatią Simona, choć nie przepadałam za nim od początku serii. Zawsze mnie denerwował i wydawał mi się trochę niepotrzebny... Ale teraz widzę jak ważną role odgrywa w Darach i wiem, że bez niego te książki nie byłyby takie same.
Spodobał mi się również nowy bohater- Jordan. Ciekawie Autorka 'wkręciła' go w akcje. Dobrym posunięciem było stworzenie tej postaci, bo jego perypetie z byłą dziewczyną powodowały u mnie uśmiech.
Oczywiście nie mogę zapomnieć o Jace'u. Jace, Jace, Jace... Nadal jest moim ulubionym bohaterem, ale po MUA mogę powiedzieć tylko: ale mi go szkoda! Uwielbiam go. Jego arogancje, pewność siebie i ciągły sarkazm. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że bez niego do Darów Anioła by mnie prawie nie ciągnęło.
Bohaterowie są największym plusem tej kontynuacji. Tak mi tych postaci brakowało! Stęskniłam się za nimi.

Po część kolejną sięgnę na pewno. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Dary Anioła to jedna z moich ulubionych serii i chyba na razie się to nie zmieni. Pani Clare ma niewyobrażalnie dużo pomysłów i niesamowitą wyobraźnie. Czytając o wykreowanym przez nią świecie, aż ciężko sobie wyobrazić, że świat Nocnych Łowców nie istnieje naprawdę. Polecam wszystkim! Nie zniechęcajcie się słabymi okładkami, bo one nie oddają wartości tej niesamowitej serii.

Moja ocena: 9/10

Gdy potwierdzona została wiadomość, że seria Dary Anioła zostanie kontynuowana, wszyscy fani twórczości Cassandry Clare zastanawiali się, czy to nie będzie jedna wielka pomyłka. Osobiście odkładałam przeczytanie tej części do maksimum. Pamiętam, że kończąc "Miasto Szkła"- trzeci tom, myślałam że była to idealnie skończona seria i na zawsze pożegnam się z tymi niesamowitymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzie bardzo często przywiązują się do miast, miejscowości w których mieszkali w dzieciństwie, urodzili się tam. Jest to ich mała lokalna ojczyzna, darzą ją ogromnym sentymentem i miłością. Lubimy tam przebywać, ponieważ to tam przeżywaliśmy pierwsze sukcesy i gorycz porażek. Taki Nasz mały świat. Znamy tamtejszych ludzi, mamy przyjaciół, znajomych, rodzinę... Ale w głębi duszy zawsze chcemy czegoś więcej. Chcemy zobaczyć świat, poznać inne kultury, innych ludzi. Więc co by było, gdybyśmy z góry byli skazani na wieczne życie w swoim mieście? Gdyby określony teren okalała siatka, przez którą nie sposób się przedostać? Gdyby po drugiej stronie ogrodzenia czekała na Nas śmierć, a nasza chęć poznania świata i tak by się nie zmniejszyła?

Główną bohaterka, a zarazem narratorką jest Mary. Dziewczyna goniąca za marzeniami, które nie mają prawa się spełnić. Najbardziej na świecie, chce zobaczyć ocean. Poczuć na języku słoną wodę, wiatr który rozwiewa jej włosy... Chce usłyszeć szum fal rozbijających się o brzeg. Ale to jest niemożliwe, ponieważ jej wioskę otacza siatka, zapewniające względne bezpieczeństwo i nie pozwalająca nikomu dostać się do środka.. ani nikomu stamtąd wyjść.
Nieuświęceni czekają na ofiarę. Pragną mięsa, zniszczyć ostatnie żywe dusze na kuli ziemskiej. Nie znają bólu, nie wiedzą co to współczucie. Jedyne czego pragną to zabić. Jedno ugryzienie i już po tobie. Chwila nieuwagi i zostaniesz pozbawiony duszy, zostaniesz Nieuświęconym.
Mary na skutek wydarzeń trafia do Siostrzeństwa. Grupy zakonnic które sprawują pieczę nad wioską. One zapewniają bezpieczeństwo i tak zwane dobre życie. Głoszą, że nie ma już ludzi na świecie, są ostatnimi i w ich rękach leży przedłużenie ludzkiego gatunku. Jednakże mają swoje tajemnice. Tajemnice za których wyjawienie trzeba zapłacić najwyższą karę. Życie.
Jedno wydarzenia może zmienić wszystko. Mary stanie przed wyborami, które mogą zadecydować o życiu lub śmierci. Będzie musiała wybierać pomiędzy miłością a obowiązkiem. Ale wszystko ma swoją cenę.

"Las Zębów i Rąk" wydaje mi się taki inny na tle książek fantasty. Jest to powieść tak oryginalna, że nie pozwala się od niej oderwać. Tak jak napisała to Cassandra Clare, Las Zębów i Rąk łączy w sobie horror i piękno. Ta powieść ma w sobie klimat grozy i napięcia. Czasem bałam się przekręcić kolejną stronę, bo Autorka wymyślała coraz to nowsze dramaty i nie bała się uśmiercać bohaterów.
Świat stworzony przez Carrie Ryan wydaje się nie mieć dobrej strony. Wszystko spowija mgła strachu, smutku i napięcia. Nieuświęcenia czyhają na nowe ofiary, przez co bohaterowie cały czas są krok od śmierci. Te przerażające potwory nie odpuszczają, nie pozwalają odetchnąć. Nawet Czytelnik wydaje się przez nich przytłoczony. Da się wyczuć chłód ich ciała, ich odór. Można usłyszeć ich jęki, których dźwięk przeszywa do szpiku kości.

Jedyny minus tej książki to schemat "dwóch chłopaków, jedna dziewczyna", a na domiar złego oni są braćmi. Przywodzi mi to na myśl Pamiętniki Wampirów, więc nie jestem tego zwolenniczką. Mimo tego małego uszczerbku książkę przeczytałam w jeden dzień i nie żałuje ani chwili z nią spędzonej.
Wydaje mi się, że dzięki tylu powieścią antyutopijnym rynek książek młodzieżowych się odradza i zostawia czasy wampirów dawno w tyle. Ogromnie mnie to cieszy, bo jeśli więcej książek będzie takich jak Las Zębów i Rąk to rzesza moli książkowych stanowczo się powiększy.

Oczywiście polecam powieść Carrie Ryan. Chyba nie mogło być inaczej. Jeśli szukacie wyjątkowej powieści, która zaskakiwać Was będzie z każdą kolejną stroną, to "Las Zębów i Rąk" nieodzownie jest taką książką. Mimo, że jest przydzielona do książek dla młodzieży, moim zdaniem nadaje się również dla starszych Czytelników.
Więc nie bój się. Przygoda w Lesie Zębów i Rąk wcale nie musi być śmiertelna.

Moja ocena: 10/10

Ludzie bardzo często przywiązują się do miast, miejscowości w których mieszkali w dzieciństwie, urodzili się tam. Jest to ich mała lokalna ojczyzna, darzą ją ogromnym sentymentem i miłością. Lubimy tam przebywać, ponieważ to tam przeżywaliśmy pierwsze sukcesy i gorycz porażek. Taki Nasz mały świat. Znamy tamtejszych ludzi, mamy przyjaciół, znajomych, rodzinę... Ale w głębi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z biegiem lat technologia przekracza niewiarygodne granice. Ludzie tworzą coś, o czym kilkadziesiąt lat temu nasi przodkowie nawet nie marzyli. Stworzyli internet, telewizor, małe telefony komórkowe, komputery... i co za tym idzie gry komputerowe. Każdy z Nas z pewnością przeżyła nie raz przygodę ze bohaterami opowieści podsyłającej nam przez informatyków i innych speców od komputerów. Jeśli gra nas wciągnie potrafimy przesiedzieć przy niej godzinami zatracając się w niesamowitym świecie pełnym przygód i niebezpieczeństw, których jak jesteśmy pewni nigdy nie doświadczymy. Ale czy na pewno? Co jeśli niewinna zabawa "wciągnie" cię dosłownie?

Daniel i Ian są przybranymi braćmi, którzy namiętnie podzielają swoją miłość do gier RPG, a konkretnie do fenomenu jakim jest Hyperversum . Wirtualny świat jest przedstawiony zadziwiająco dokładnie. Dzięki wizjerowi 3D, okularom, mikrofonowi i specjalnym rękawiczką człowiek czuje się jakby został przeniesiony do wybranego przez siebie miejsca w wybranym czasie. Dla chłopaków jest to jedynie niewinna, rozluźniająca gra, która nagle zmienia ich życie na zawszę.
Chłopcy zapraszają do wspólnej rozgrywki również przyjaciół, nie wiedząc, że każdy ich ruch jest kierowany przez przeznaczenie, które musi się wypełnić.
Po awarii systemu czworo przyjaciół ze zdziwieniem zdaje sobie sprawę, że nie są już tylko postaciami w grze. To nie jest grafika komputerowa, a oni nie potrafią wrócić do domu. Hyperversum przeniosło ich do XIII-wiecznej Francji, jednocześnie oddzielając ich od dwójki zaginionych kompanów. Co się stało? Jak to możliwe, że zwykła gra RPG przerzuciła ich o 800 lat wstecz?
Jedno jest pewne- przyjaciele będą musieli się przystosować, jeżeli chcą przeżyć. To nie jest już XXI wiek, a oni nie są zwykłymi młodymi ludźmi. Teraz są więźniami średniowiecza, którzy bez własnej woli podążają ścieżkami wyznaczonymi im przez los.

Pierwsze wrażenie po zobaczeniu Hyperversum? Pomyślałam "Ale to ogromna książka!". Ta licząca prawie 750 stron powieść zapowiada przygodę na wiele godzin, ale nie spodziewałam się, że ta przygoda, aż tak przypadnie mi do gustu! Na półkach domowej biblioteczki mam wiele historycznych książek, dlatego po przeczytaniu opisu z okładki sądziłam, że czekają mnie kolejne męczarnie z rycerzami i ich giermkami. Rzeczywiście byli tam oni, ale za nic w świecie nie mogę nazwać tego męczarniami.

Już sama oprawa graficzna wprowadza w zachwyt. Książka jest podzielona na cztery części, gdzie każda zaczyna się zdjęciem jednego z bohaterów, którego potem miniatura rozpoczyna kolejne rozdziały. Osobiście nie mogłam się napatrzeć na tak klimatyczne wprowadzenie w powieść, wydaje się, że jest ono wręcz idealne! Następne kartki, mimo obszerności lektury praktycznie same się przekładały, a momentami dziwiłam się, że przeczytałam już tak dużo.

Jak to pewnie większość z Was zauważyła we wszelakich powieściach dużo rolę odgrywają dobrze skonstruowanie bohaterowie. Nie mogą one działać na nerwy Czytelnika, ani nie być samymi imionami. Oczekuje się od postaci realności, sentymentu do niej i możliwości jak najlepszego wcielenia się w jej przygody. To wszystko dają nam bohaterzy Hyperversum. Zawsze odczuwałam smutek rozdzielając się z nimi nawet na kilka minut. Mimo narracji trzecioosobowej, Autorka wplatała myśli poszczególnych bohaterów, zdobywając tym moją sympatię, ponieważ dzięki temu łatwiej jest poznać tok myślenia danej postaci i zdecydować się, czy darzyć ją sympatia, czy może jednak nie.

Cecilia Randall nie szczędziła również licznych zwrotów akcji, po których (dosłownie) zapierało mi dech w piersiach. Jak z pewnością się domyślacie polecam tą książkę z ręką na sercu. Co prawda, jest tam kilka nużących momentów, ale koniec wszystko po stokroć rekompensuje, bo nawet mnie on zaskoczył, a wyobraźnie mam ogromną. A więc, jeszcze raz polecam i zachęcam do przeczytania!

Moja ocena: 9/10

Z biegiem lat technologia przekracza niewiarygodne granice. Ludzie tworzą coś, o czym kilkadziesiąt lat temu nasi przodkowie nawet nie marzyli. Stworzyli internet, telewizor, małe telefony komórkowe, komputery... i co za tym idzie gry komputerowe. Każdy z Nas z pewnością przeżyła nie raz przygodę ze bohaterami opowieści podsyłającej nam przez informatyków i innych speców od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawialiście się może kiedyś co by się stało gdyby z dnia na dzień wybuchła wojna? Gdyby Nasz kraj został zaatakowany przez nieznanych wrogów, a Wy mielibyście jedynie dwa warianty wyboru: stawiać opór albo poddać się bez walki. Czy potrafilibyście zdać się na siebie i podejmować decyzje od których zależałoby Wasze życie? Sytuacja podbramkowa z pewnością zmusiłaby Nas do racjonalnego myślenia albo odebrała zdrowe zmysły. Nikt nie wie jak by się zachował. Ja nie wiem.

Ellie wraz z piątką przyjaciół wciąż nie mają wiadomości o Corrie i Kevinie. Odkąd ta dwójka musiała jechać do szpitala załamani mieszkańcy Piekła spędzają monotonne i nudne dni bezczynnie. Wysadzając w powietrze ważny dla wroga most zrobili coś, czego nie dokonaliby zwykli nastolatkowie. Mimo tego niesamowitego czynu oni wciąż czują się tylko młodymi ludźmi, którzy stracili swoje miejsce na Ziemi i zrobią wszystko aby je odzyskać. Nie uważają się za bohaterów. Chcą tylko pomóc swojemu kraju i wyrwać się z niewoli intruza. Jednak to nie jest łatwe.
W końcu grupce przyjaciół udaje się uzyskać informacje o stanie Corrie. Dziewczyna jest w szpitalu i wciąż przebywa w stanie śpiączki. Natomiast Kevin został porwany i jest przetrzymywany na terenie wystawowym. Wszystko jest nie tak jak być powinno! Spikerzy w amerykańskich stacjach radiowych przekazują straszne informację mówiąc, że na terenie Australii zostaną osiedleni obcy ludzie, z obcego kraju.
Świat zaczyna się oswajać z sytuacją panującą w napadniętym państwie i żyć własnym życiem. Ludzie tracą nadzieje na ucieczkę spod czujnych oczu wrogiej armii. To nie jest ten sam świat, to nie jest ich dom.
Kto by pomyślał, że błysk światła, poświata bijąca od zapalonej lampki może dać tak wiele nadziei. Jednakże gdy podchodząc do okna Ellie zauważa kto mieszka w domach należących do jej sąsiadów, przepełnia ją odraza. Złość, oburzenie i... smutek. Jedno tylko pytanie nasuwa się na myśl. Dlaczego?
Co więcej wojny nie widać końca, a bohaterowie wciąż nie wiedzą co przyniesie im jutro.

,,Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasem osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli."*

Gdy tylko otworzyłam paczkę od listonosza i zobaczyła w niej drugą część Jutra przepełniała mnie niewysłowiona radość. Chciałam skakać ze szczęścia. Jedyne czego wtedy pragnęłam to móc zatopić się w lekturze i poznać dalsze losy Ellie i paczki jej przyjaciół. Szkoda, że koniec roku szkolnego uparcie mi to uniemożliwiał. Przeczytałam tą książkę w jeden dzień i byłam bardzo ciekawa, czy John Marsden utrzymał poziom snutej przez siebie historii. Nie zawiodłam się. "Juto2 w pułapce nocy" było lekturą tak samo emocjonującą jak pierwsza część.
Znów jesteśmy świadkami zmaganie się bohaterów z trudnościami jakie stawia przed nimi los. Wojna zawsze będzie pociągała ze sobą ofiary, jednak mnie bardzo nurtuje ile serii ze swojej książki John Marsden skaże na śmierć.
Powiem tylko, że mimo początkowej bezczynności bohaterowie znów wykazują się nieraz wielką odwagą. Mają wiele oryginalnych pomysłów i nie szczędzą nam przerzucania kartek powieści w napięciu i oczekiwaniu na skutki ich czynów.


W tej części Autor dużą uwagę skupiał na miłości Ellie i Lee, ale zasmuciło mnie, że perypetie Fi i Homera odłożył na dalszy plan. Narratorkę- Ellie nie raz nawiedzają wątpliwości czy miłość w czasie wojny jest dobrą rzeczą. Nie wie czy postępuje słusznie angażując się w związek dla którego w świetle wydarzeń byłoby lepiej gdyby nie istniał.
Muszę przyznać, że mimo całego zmieszania wokół Ellie i Lee to Fi i Homer są nadal moimi ulubionymi bohaterami. Wszyscy są inni, mają swój charakter i osobowość, ale to ta dwójka najbardziej przypadła mi do gustu. Są tacy.. barwni. Oprócz tego, że Autor nie przywiązywał większej wagi do ich miłości (wiem mam jakąś mannie na tym punkcie) to nie potrafię znaleźć wad tej książki.
Ręce postaci nie raz zostają naznaczone krwią wroga. Pan Marsden nie boi się zmuszać ich do morderstwa i robienie rzeczy, których normalni licealiści nie byliby w stanie zrobić. To dodaje całej książce smaczku. Dzięki temu nie jest to zwykła książka przepełniona przesłodzonymi i delikatnymi opisami, ale wiarygodny thiller, którego wydarzenia mogą być przeniesione do realnego świata.

Jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z serią Johna Marsdena lepiej szybko nadrób ten stracony czas! To naprawdę nie jest książka, która po odłożeniu na półkę idzie w niepamięć. Ona potrafi wyryć sobie kącik w umyśle czytelnika i siedzieć tam przez bardzo długi czas. Nic dodać, nic ująć- tylko czytać!

Moja ocena: 9/10

* Jutro2 wydawnictwo Znak str. 86

http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com

Zastanawialiście się może kiedyś co by się stało gdyby z dnia na dzień wybuchła wojna? Gdyby Nasz kraj został zaatakowany przez nieznanych wrogów, a Wy mielibyście jedynie dwa warianty wyboru: stawiać opór albo poddać się bez walki. Czy potrafilibyście zdać się na siebie i podejmować decyzje od których zależałoby Wasze życie? Sytuacja podbramkowa z pewnością zmusiłaby Nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już jako małe dzieci nie raz słyszeliśmy o groźnych i morderczych wikingach. Jeszcze jakiś czas temu przywodząc sobie na myśl tych łupieżców widziałam brodatych mężczyzn, mających na głowie hełmy z rogami i dzierżących w ogromnych rękach topory. Nie wiem czemu, ale przypominali mi oni Obelixa z bajek i filmów ,,Asterix i Obelix''. Jednakże nie zagłębiałam się nigdy w ich historie i zwyczaje, nie wiedziałam jak na swój sposób niesamowici byli to ludzie. Dzięki przeczytaniu ,,Ostatniego królestwa'' dowiedziałam się o nich interesujących rzeczy. Poznałam ich religię oraz obyczaje, przekonałam się o ich chęci walki oraz o tym, że przeznaczenie jest dla nich wszystkim.

Na pierwszych stronach książki poznajemy Uhtreda, który jest jednym z eldormanów na ziemiach anglosaskich. Chłopak od najmłodszych lat był chowany na wojownika, jednak rodzice nie pozwalali mu zapomnieć o wykształceniu. Marzenia młodego Uhtreda zwężały się do bycia wyjątkowym wojownikiem, bohaterem z zasłużoną sławą i honorem.
Dzień, w którym chłopiec (wówczas mając 9 lat) ma wyjechać na pierwszą bitwę w swoim życiu miał być niezapomniany. W istocie był taki, ale nie ze względu na wygraną ojca, tylko przez porwanie. Uhtred nie walczył w bitwie, miał się tylko przyglądać, jednak gdy ludzie ojca zaczęli przegrywać, a z innej strony przybywała wroga armia, rozjuszony chłopiec rusza do ataku. Ten nie przemyślany ruch ratuje mu życie.
Duńczycy czyli wikingowie porywają chłopaka i z zimną krwią zabijają cały wrogi oddział. Od tej pory życie Uhtreda się diametralnie zmienia. Już nie jest tym samym spadkobiercą ziemi, już nie jest zwykłym eldormenem. Teraz jest Duńczykiem.
Chłopakowi zaczyna się coraz bardziej podobać życie z poganami. Poznaje ich zwyczaje, religie i sposób walki. Co więcej, osławieni złą sławą wikingowie zdobywają jego uczucia. Chłopak po długich latach wśród brutalnych Duńczyków wydaje się tam idealnie pasować. To jest jego świat. Jego życie. Ale nie zawsze idzie wszystko tak jak iść powinno, bowiem przeznaczenie jest wszystkim.

,,Ostatnie królestwo'' jest pierwszym z pięciu tomów serii Wojny Wikingów. Bernard Cornwell, angielski pisarz idealnie wywiązał się z zadania, które podlegało na wprowadzeniu bohatera, odgrywającego znaczącą rolę w historii Anglii, jednocześnie będąc postacią fikcyjną.
W tej powieści czas pędzi niespodziewanie szybko. Uhtreda poznajemy jako zaledwie dziewięcioletniego chłopca, a rozstajemy się z nim gdy ma on dwadzieścia- dwadzieścia jeden lat. Ze względu na dużą rozbieżność czasową w książce cały czas coś się dzieje.
Jesteśmy świadkami dorastania Uhtreda z małego chłopca, stającego się mężczyzną.

Mimo że, nie przepadam za historią, informację z tej książki wpadają do głowy naprawdę bardzo płynnie. Zauważyłam, że Autor nie skupiał się za bardzo na dokładnym opisywaniu życia głównego bohatera. Gdy nie było żadnej wojny, wtedy akcja przyspieszała, pędzimy rok za rokiem, by zatrzymać się w momencie bitwy. Tak, pole bitwy możemy uznać za ulubioną sferę pana Cornwella. Gdy Uhtred walczył każdy jego cios był dokładnie opisany, Autor nie szczędził też opisów wypruwania wnętrzności, czy przecinania ciała.
Na koniec powiem, że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu książka mnie wciągnęła i bardzo mi się podobała. Gdyby nie koniec roku szkolnego i wyciskanie siódmych potów na lekcjach z pewnością już dawno bym ją skończyła. Co prawda jest to książka historyczna, ale to nie znaczy, że jest nudna. Naprawdę polecam wszystkim którzy mają ochotę dowiedzieć się czegoś ciekawego i jednocześnie miło spędzić czas!

Moja ocena: 7/10

Już jako małe dzieci nie raz słyszeliśmy o groźnych i morderczych wikingach. Jeszcze jakiś czas temu przywodząc sobie na myśl tych łupieżców widziałam brodatych mężczyzn, mających na głowie hełmy z rogami i dzierżących w ogromnych rękach topory. Nie wiem czemu, ale przypominali mi oni Obelixa z bajek i filmów ,,Asterix i Obelix''. Jednakże nie zagłębiałam się nigdy w ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Z ciemnością jej do twarzy'' jest jedną z najpopularniejszych ostatnimi czasy książek młodzieżowych. Gdzie nie spojrzeć, same pozytywne recenzje tej powieści. Ale czy są one trafne i uzasadnione?
Na wstępie oznajmiam wszem i wobec, że moje wrażenia po skończeniu tej książki, były tak samo pozytywne jak większości czytelniczek. O tej lekturze słyszałam wiele dobrego, więc grzechem by było jej nie przeczytać.

Ari Selkrik nigdy nie uważała się za zwykłą dziewczynę. Na ulicy przechodnie odwracali się podziwiając jej długie włosy, które kolorem przypominały światło księżyca. Do tego oczy- mocna i wyrazista zieleń. Połączenie które od zawsze było największym utrapieniem dziewczyny. Włosy były nie do okiełznania. Po strzyżeniu, a nawet wygoleniu głowy, po niewiarygodnie krótkim czasie wracały do swojej długości. Ari ukrywała się pod czapkami i czarnymi ubraniami. Nie chciała wzbudzać tak męczącej sensacji wśród mężczyzn i chłopców, jaką zaczęła wzbudzać już jako dziecko.
Bohaterka wychowała się w rodzinie zastępczej. Przybrani rodzice nauczyli ją walczyć, posługiwać się kilkoma rodzajami broni i zawsze stawiać na swoim. Dziewczyna rusza na poszukiwanie informacji o swojej biologicznej matce, lecz tropy prowadzą ją w coraz to dziwniejsze miejsca. W szpitalu psychiatrycznym dowiaduje się, że jej matka przed dwudziestym pierwszym rokiem życia popełniła samobójstwo. W trakcie pobytu na oddziale, na którym przebywała ze swojej własnej woli, kobieta coraz częściej dostawała dziwnych urojeń. Wydawało jej się, że z głowy wychodzą jej węże.

List, który znajdował się w rzeczach matki prowadzi Ari do zapomnianego przez Stany Zjednoczone, Nowego Orleanu, który po przejściu silnych huraganów i zniszczeniu, został nazwany Nowym 2. Krążą plotki, że miasto jest pod wpływem różnych istot i zjawisk paranormalnych.
Niesamowite miasto, ma tak dziwnych mieszkańców, że nawet sama Ari wydaje się w nim normalna. Ale jeśli dziewczyna narazi się starożytnemu złu? Czy zdoła obronić najbliższych i uratuje samą siebie przed klątwą która od wielu pokoleń nęka kobiety z jej rodziny?

Autorka idealnie wplątała w tą powieść stworzenia znane nam z przeróżnych historii, ale nigdy nie widziane razem. Kto czytał o wampirze, czarownicy, greckiej bogini i harpii w tej samej książce? Mi się to jeszcze nie zdarzyło, za co należy się Kelly Keaton wielki plus.
Historia nie była naciągana i pisana ,,na przymus''. Jest oparta na oryginalnym pomyślę, wręcz niesamowitym. Wszystko działo się bardzo szybko, więc ubolewam nad tym, że również szybko się skończyło.

Ari, jako główna bohaterka i narratorka zarazem, mnie naprawdę nie denerwowała. Polubiłam ją, a zdarza mi się to bardzo rzadko. Spodobało mi się, że autorka nie stworzyła kolejnej nudnej postaci, która boi się podjąć ważnej decyzji lub często się przewraca. Ari jest osobą silną, z osobowością której nie jedna dziewczyna mogłaby pozazdrościć. Do tego nie boi się wyzwań, wie czego chce i stara się do tego dążyć.
[...] gdyby życzenia były dolarami, już dawno dorównałabym Billowi Gatesowi.*
Zaskoczył mnie szybki rozwój romansu pomiędzy nią, a mrocznym i wydającym się ponurym, Sebastianem. Już po kilkunastu godzinach pomiędzy nimi wrzało. Spodziewałam się mniejszej uległości po głównej bohaterce, ale ponosiły ją emocję i jej uczucie do Bastiana z każdą chwilą rosło.

Nie czytając wielu spojlerów ( ja już tak mam) z pewnością, nie raz byłabym zaskoczona rozwojowi zdarzeń w ,,Z ciemnością jej do twarzy''. Wiele otwierałam oczy ze zdziwienia i pod koniec nawet miałam łzy w oczach (nie wiem czemu, ten moment nawet nie był bardzo smutny).
Tej książki nie można przegapić. Jeśli szukasz ciekawej nowości, polecam przeczytanie ,,Z ciemnością jej do twarzy''. Wybierz się z Ari w niesamowitą podróż, na poszukiwanie jej korzeni.
Jeszcze raz serdecznie polecam! Nie pożałujecie.:)

Moja ocena: 9/10

,,Z ciemnością jej do twarzy'' jest jedną z najpopularniejszych ostatnimi czasy książek młodzieżowych. Gdzie nie spojrzeć, same pozytywne recenzje tej powieści. Ale czy są one trafne i uzasadnione?
Na wstępie oznajmiam wszem i wobec, że moje wrażenia po skończeniu tej książki, były tak samo pozytywne jak większości czytelniczek. O tej lekturze słyszałam wiele dobrego, więc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krew wypełnia mi usta. Ogień płonie w moich żyłach. Dusze w sobie wycie. Ześlizguje się srebrne ostrze- wybór należy do mnie.
Jestem śmiercią lub życiem. Jestem ocaleniem lub zniszczeniem. Aniołem lub demonem.
Jestem łaską.
Wbijam nóż.
To moja ofiara...
Jestem potworem.

Trzeba przyznać, że bardzo intrygującymi słowami zaczyna się książka Bree Despain- ,,Dziedzictwo mroku''. W tych kilku zdaniach jest zawarty chyba cały sens powieści. Poświęcenie i odwaga.
Niejedna z nas marzy o niegrzecznym chłopaku z mroczną tajemnicą. Niejedna z nas chciałaby przeżyć prawdziwą miłość, dla której gotowa by była oddać życie. Oddać duszę. Ale gdyby coś takiego naprawdę się zdarzyło? Czy byłabyś zdolna poświęcić wszystko dla 'tego jedynego'? Samą siebie?

Grece Divine jest przykładową córką miejscowego pastora. Wraz z bratem Jude'em jest postrzegana jako dzieci idealne. Anioły. Cała rodzina wydaje się bez skazy.
Jednak pod tą kopułą idealności Divine'owie skrywają mroczną tajemnicę. Nie są wampirami! To nie ,,Zmierzch''. Jednak Grece wie, że tej nocy, kiedy zniknął jej przyjaciel Daniel, zdarzyło się coś strasznego. To właśnie wtedy znaleźli Jude'a na ganku, skąpanego we krwi.
Od tamtej pory rodzina nie rozmawia o Danielu Kalbi.
Wspomnienia, które starali się pogrzebać, przez trzy lata po feralnej nocy, powracają, gdy chłopak wraca i zapisuje się do tej samej szkoły, do której uczęszczają Grece i Jude.
Mimo że dziewczyna obiecała bratu, że będzie się trzymać z dala od starego przyjaciela, ten bardzo ją intryguje i pobudza uczucie, którym Grece dawniej go obdarzyła.
Jest zafascynowana chłopakiem, jego zdolnościami artystycznymi i zmianami jakie w nim zaszły.Grece musi poznać prawdę o Danielu, przez co naraża się na gniew swojego starszego brata i nieraz staje przed wyborem między ludźmi których kocha.

Bree Despain idealnie ukazała jak trudno jest przebaczyć drugiej osobie. Jak trudno jest zapomnieć krzywdy wyrządzone przez kogoś bliskiego. Biblia mówi 'przebaczaj', ale nie jest to łatwe, nawet idealne dzieci pastora mogą się o tym przekonać.
Ta książka to przykładowy lekki paranormal romance. Napisana w pierwszej osobie, ale bez zbędnego, kilku stronicowego wychwalania Daniela i jego urody. Autorka zmniejszyła wszystkie nudne opisy do minimum, przez co książka praktycznie sama się czytała. Jest napisana profesjonalnie, z sensem. Akcja toczyła się płynnie i cały czas szła do przodu.
Może ,,Dziedzictwo mroku''', nie jest lekturą która trzyma w napięciu, ale pozwala się oderwać od rzeczywistości, a za to przecież kochamy książki. Miło się przez nią odprężyłam, za co daje jej duży plus.
Naprawdę polecam wszystkim fanom mrocznych romansów i opowieści z tajemnicą.
Koniec lektury, tak dziwnie zbiegł na inne tory, że nie mogę się doczekać, aż będę miała szansę sięgnąć po drugi tom serii.

Moja ocena: 7,5/10

Krew wypełnia mi usta. Ogień płonie w moich żyłach. Dusze w sobie wycie. Ześlizguje się srebrne ostrze- wybór należy do mnie.
Jestem śmiercią lub życiem. Jestem ocaleniem lub zniszczeniem. Aniołem lub demonem.
Jestem łaską.
Wbijam nóż.
To moja ofiara...
Jestem potworem.

Trzeba przyznać, że bardzo intrygującymi słowami zaczyna się książka Bree Despain- ,,Dziedzictwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wróciłam z biblioteki ze stosem książek. Potrzebowałam jakiejś lekkiej książki, która pomorze mi się odstresować w tym chaosie, który wywołuje w mojej głowie koniec roku szkolnego. ,,Tylko dla wybranych'' wydała mi się do tego idealną pozycją. I nie myliłam się.
Powieść Kate Brian, przedstawia historię o miłości, zabójczych ambicji i świecie intryg. Książka o dobrze nam znanym schemacie, a jednak zupełnie inna.

Reed Brennan pochodzi z dziwnej rodziny. Ojciec jest uosobieniem dobra, uprzejmy, życzliwy, zawsze chętny do pomocy.. Ale matka, to zupełnie inna historia. Alkoholiczka i histeryczka. Lekki przepisywane na receptę zawsze popija ,,czymś mocniejszym'', a na domiar złego nienawidzi swojej córki. Potrafi powiedzieć jej to w twarz i zrobić awanturę przy jej znajomych, aby Reed nie miała życia towarzyskiego. Matce się to udaje. Reed nie ma przyjaciółek, ani masy znajomych. Jest sama.
Dlatego, gdy tylko tata zgadza się wysłać córkę do szkoły z internatem- Eston Academy, ta jest w niebo wzięta. Reed ma nadzieje na nowy początek, na nowe życie.
Jednakże nauka w szkole z tak wysokimi wymaganiami nie jest łatwa. Już w pierwszym dniu dziewczyna ma problemy z nadarzeniem z materiałem, który inni uczniowie mają opanowany. Czemu nie jest tak kolorowo jak sobie marzyła?
W pierwszych dniach swojego pobytu w Eston Reed naraża się dziewczyną należącym do Bilings. Elity szkoły. Ba! Są śmietaną samej elity! Każdy chce się z nimi przyjaźnić, każdy chce zostać przez nie zauważony! Reed się to udaję.. Ale nie tak jakby chciała. Dziewczyny z Bilings wyśmiewają ją na oczach całej szkoły, zauważają jak podgląda je przez okno i mówią na nią ,,Lorneta''.
Mimo tego nieszczęsnego początku Reed zrobi wszystko aby dołączyć do ich małej grupki. Wszystko.

Gówna bohaterka nie wywołała u mnie, ani zachwytu, ani niechęci. Reed jest to postać o bardzo dziwnym postrzeganiu świata, podejmująca przewidywalne decyzję, a co najgorsze łatwo ulega wpływowi otoczenia i za wszelką cenę chce się dostosować. Wiem, że ona musiała taka być, aby książka miała jakikolwiek sens, jednak ja zachowywałabym się inaczej.
Spodobało mi się, że wiedziała kiedy przekracza granicę ,,oddania''. W odpowiednim momencie powiedziała 'nie'. Kolejnym ogromnym dla mnie plusem, jest jej umiejętność grania w piłkę nożną! Strasznie mi się to spodobało.

Jak już wcześniej mówiłam, schemat książki dobrze nam znany. Jednak tą lekturę tak miło mi się czytało, że nie zważałam na podobieństwa do innych powieści. Płynny i lekki język wprowadza nas idealnie w świat Eston Academy. Poznajemy barwnych bohaterów i wplątane między nich intrygi.
Intrygujący koniec, chodzi mi o ostatni rozdział, trochę tak jakby zalatywało mi... magią? Właściwie to nie wiem, ale to jeszcze bardziej zachęca mnie do sięgnięcia po następną część!
Dzięki Bogu, w bibliotece mam ,,Imprezę Zamkniętą'' i ,,Poza Zasięgiem''!

Naprawdę polecam. Książka tak przyjemna i tak zwykła jednocześnie, że aż ma się ochotę na więcej!

Moja ocena: 8/10

Wróciłam z biblioteki ze stosem książek. Potrzebowałam jakiejś lekkiej książki, która pomorze mi się odstresować w tym chaosie, który wywołuje w mojej głowie koniec roku szkolnego. ,,Tylko dla wybranych'' wydała mi się do tego idealną pozycją. I nie myliłam się.
Powieść Kate Brian, przedstawia historię o miłości, zabójczych ambicji i świecie intryg. Książka o dobrze nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Dobrani'' są bardzo często porównywani do ,,Igrzysk Śmierci'' Suzanne Collins. Nie raz czytając tą powieść myślałam 'te książki są tak do siebie podobne, a jednocześnie tak różne'. W obu chodzi o to samo, no prawie.. Chodzi o wolność. Ale w każdej panuje inna atmosfera. Ludzie są inni, władze są inne.

Jak wyobrażamy sobie Społeczeństwo idealne? Czy my, ludzie potrafilibyśmy dojść do perfekcji w prowadzeniu społeczności? Nawet przed przeczytaniem ,,Dobranych'', moja odpowiedź byłaby przeczące. Pozwolę sobie zacytować urywki wiersza ks. Jana Twardowskiego:
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
Gdyby wszyscy byli silni jak konie [...]
Gdyby każdy miał to samo nikt nikomu nie byłby potrzebny
Te kilka wersów pokazuje, że nie może każdy mieć tak samo, być taki sam, bo świat by zwariował.

Cassia żyje w 'idealnym' Społeczeństwie. Ma kochającą rodzinę, przyjaciół, gotowe jedzenie dostarczane w danych porach do jej domu i wreszcie zbliża się ten wyjątkowy dzień. Dobór. To dziś Cassia zobaczy na ekranie w Ratuszu twarz swojego przyszłego męża. Dostanie kartę z jego danymi i zainteresowaniami. Dziewczyna wie, że Społeczeństwo nie popełnia błędów. Z pewnością zostanie idealnie Dobrana. Tylko do kogo? Czy będzie z drugiej części kraju? Czy będzie przystojny? Spodoba mu się?
I wreszcie, po tylu latach czekania idzie na swój Bankiet. Wszyscy wraz z nią przeżywają ogromny szok, gdy okazuje się, że jej Dobranym jest najlepszy przyjaciel Cassi- Xander. Oboje są bardzo szczęśliwy, ich rodzice również.
Mimo wieloletniej znajomości, dziewczyna postanawia sprawdzić co Społeczeństwo napisało o Xanderze na jego mikrokarcie. Ale wtedy staje się coś dziwnego. Coś nieprawdopodobnego. Twarz jej Dobranego znika i pojawia się Ky. Jeden z jej starych znajomych. Krótka chwila zostawia w sercu dziewczyny wiele wątpliwości. Czy to on jest jej idealnie Dobrany? Czy to był tylko błąd lub może przeznaczenie?

Zauważyłam, że bardzo modne są teraz powieści antyutopijne. Przyszłość, nastolatkowie pragnący wolności i bezlitosne rządy Władzy. Nie twierdze, że to jest złe. Nie! Wręcz przeciwnie! Po fazie na wampiry i wilkołaki, dobrze odetchnąć przy dobrej książce o nieznanym nam świecie takiej jak ,,Igrzyska Śmierci", czy np. ,,Dobrani''.
Po naprawdę wielu pozytywnych opiniach, nie mogłam się oprzeć pokusie i kupiłam tą książkę. Nie żałuje! 1/3 powieści szła mi nieco opornie, ale to przez brak czasu. Dziś ją skończyłam i muszę przyznać, że czym dalej czytałam, tym bardziej mnie wciągało. Ostatnie strony to był dla mnie szok w niektórych momentach, ale większości domyślałam się już na początku. Trochę sobie popłakałam. Nie wiem dlaczego, jestem bardzo wrażliwa.
Okładka jest hipnotyzująca. Niby nic takiego, jakaś kula i dziewczyna, a jednak... Bardzo mi się podoba.

Jedynym minusem było to, że autorka nie wykazała się inicjatywą wymyślania jakiś ciekawych nazw, przez to jest tylko: Gmina, Miasto, Społeczeństwo... Wszystko z dużej litery. Ale do się przeżyć, nie razi tak bardzo.
Polecam jako ciekawy romans, wcale nie taki cukierkowaty. Nie ma tam trzymającej w napięciu akcji ale w niektórych momentach oczy otwierają się szerzej.

Moja ocena: 9/10

http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

,,Dobrani'' są bardzo często porównywani do ,,Igrzysk Śmierci'' Suzanne Collins. Nie raz czytając tą powieść myślałam 'te książki są tak do siebie podobne, a jednocześnie tak różne'. W obu chodzi o to samo, no prawie.. Chodzi o wolność. Ale w każdej panuje inna atmosfera. Ludzie są inni, władze są inne.

Jak wyobrażamy sobie Społeczeństwo idealne? Czy my, ludzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdaje sobie sprawę, że nie ocenia się książki po okładce. Jednak po przeczytaniu tytułu i po zerknięciu na okładkę 'Takiej sobie wróżki' naprawdę nie miałam ochoty tego przeczytać. Gdyby nie namawianie mojej siostry, pewnie nawet bym nie zaczęła, a tak przeczytałam w nie całe dwa dni. Wydaje się, że jest to baśniowa powieść dla małych dzieci, strata czasu i pieniędzy. Jednak po zapoznaniu się z treścią nie mogę się z tym zgodzić.

Kiedy ukochany chłopak 16-letniej Savanny, Hunter rzuci ją dla jej starszej siostry Jane, Savanna nieopatrznie zażyczy sobie księcia z bajki, który zabrałby ją na szkolny bal. Zamiast księcia zjawi się jednak Chrissy – „taka sobie” wróżka (z racji słabych ocen w szkole czarów, nie zasłużyła sobie jeszcze na tytuł „dobrej wróżki”), która obieca Savannie spełnienie trzech życzeń, przez co dziewczyna wyląduje w średniowieczu: najpierw jako Kopciuszek, potem jako Królewna Śnieżka, aż wreszcie po to, żeby ratować Tristana – niespodziewanie przystojnego kolegę ze szkoły, który wbrew swojej woli, omyłkowo znajdzie się w samym sercu średniowiecznej intrygi. Żeby wrócić do przyszłości, Savanna i Tristan będą musieli stawił czoło cyklopom, smokom i tajemniczemu Czarnemu Rycerzowi.
W połowie powieść fantasty, w drugiej połowie komedia romantyczna Taka sobie wróżka jest dowodem na to, że znalezienie prawdziwej miłości w XXI wieku może być równie trudne i dramatyczne, jak w baśniach braci Grimm!

Nie wyobrażam sobie, by siostry zakochały się w tym samym chłopaku. Jest to iskierka, do tego by zaczęły się nienawidzić. Tak samo było z Jane i Savanną. Ich siostrzana miłość była wystawiona na dużą próbę gdy młodsza- Savanna zaczęła chodzić z Hunterem, chłopkiem w którym obie się kochają.
Gdy po dłuższym czasie, Jane udaje się 'odbić' siostrze chłopaka, młodsza popada w paranoje i za wszelką cenę chce iść na bal na zakończenie roku szkolnego z idealnym księciem.
Wtedy pojawia się taka sobie wróżka, która jest naprawdę nieodpowiedzialną i roztargnioną osobą. Dzięki niej, albo raczej przez nią, Savanna trafia do świata baśnie., gdzie żyją smoki, orki i cyklopy.

Savanna jest bohaterką dość nietypową. Nie jest inteligentna, nawet zbyt bystra, ani spostrzegawcza. Nie potrafi kojarzyć faktów i uważać na lekcjach. Żyje ubraniami, modą i chłopakami. Dzięki niej ta książka zawiera dużo śmiesznych sytuacji. Bohaterka potrafi rozśmieszyć i poprawić humor chyba każdemu.

Książka fantastyczna z elementami komedii romantycznej, swoją baśniową strona przywołuje wspomnienia z wczesnego dzieciństwa. Dzięki niej, zaczęłam postrzegać dobrze mi znane baśnie nieco inaczej, np. kto by pomyślał, że Królewna Śnieżka jest totalną idiotką? Jak teraz na to patrzę, to wydaje mi się to prawdopodobne. Kto normalny nazywałby krasnale 'Gapcio, Śpioszek, Apsik itd'.
Jeśli szukasz 'sympatycznej' i nie wyszukanej lektury na weekend, to 'Taka sobie wróżka', jest idealna. Łatwo się przy niej odprężyć i 'uciec' na parę godzin.
Może książka nie jest zbytnio ambitna, ale z pewnością nie jest słaba.

Moja ocena: 7/10


http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

Zdaje sobie sprawę, że nie ocenia się książki po okładce. Jednak po przeczytaniu tytułu i po zerknięciu na okładkę 'Takiej sobie wróżki' naprawdę nie miałam ochoty tego przeczytać. Gdyby nie namawianie mojej siostry, pewnie nawet bym nie zaczęła, a tak przeczytałam w nie całe dwa dni. Wydaje się, że jest to baśniowa powieść dla małych dzieci, strata czasu i pieniędzy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom bestselerowej serii Ricka Riordana jest znacznie krótszy od ,,Złodzieja Pioruna''. Wywołało to u mnie nerwy, to śmieszne, ale zawiodłam się na grubości tej oto książki. Jednak czy treść rekompensuje pierwsze wrażenie? Czy Percy Jackson nadal ma tyle niesamowitych przygód co w poprzednim tomie? Tego musicie przekonać się sami, a oto moje wrażenia...

Percy Jackson przeżył spokojny i normalny rok, mieszkając wraz ze swoją matką, tym razem bez ojczyma, Śmierdziela Gabe'a .Co dziwne przez cały rok szkolny przetrwał i nie wpadł w żadne poważne kłopoty, dzięki czemu pierwszy raz w życiu nie wrzucono go ze szkoły!
No.. aż do pewnego feralnego dnia...
Percy'ego znów nawiedzają dziwne i przerażające sny, przez które porozumiewa się ze swoim starym przyjacielem Groverem. Ten jest w niebezpieczeństwie i prosi młodego herosa o szybką pomoc.
Na domiar złego coś dzieje się w Obozie Herosów. Otóż magiczna granica, oddzielająca i jednocześnie broniąca Obozu zaczęła szwankować. Ktoś otruł, broniącą azylu herosów sosnę Thalię- dziewczynę która była gotowa zginąć za przyjaciół, ale Zeus jej ojciec zlitował się nad nią i zamienił córkę w drzewo. Od tamtej pory strzeże bariery ochronnej obozu... aż do teraz...

Luke, syn Hermesa, wciąż jest pod władzą Kronosa- tytana którego głównym celem jest zniszczenie Olimpu. Chłopak oślepiony wizją nowego świata, chce za wszelką cenę pomóc Kronosowi i gotowy jest nawet zabić swoich bliskich jak i siebie. Tytan na nowo się odradza. Złe moce zaczynają być wszechobecne. Źle się dzieje na świecie... Tylko nieliczni mogą próbować uratować bogów przed zniszczeniem.
Ujawnia się przepowiednia, którą wszyscy chcieli zataić przed Percym. Chłopak może zmienić rządzące tym światem prawa. Może zniszczyć bogów lub ich ocalić... Jeśli tylko uda mu się przeżyć do szesnastych urodzin.

Mimo długości, w książce się tyle dzieje, że czasami trudno nadążyć za akcją. Percy kroczy trasą jaką dawno temu przebył Odyseusz wracając do domu. Te same potwory, przeszkody i pomysły. Widać, że w pisaniu ,,Morza Potworów'' autor bardzo inspirował się Odyseją. To nie był zły pomysł. Nie. Dzięki temu książka wręcz kipi przygodami bohaterów, wartkim strumieniem płyną wydarzenia, które są zadziwiające i często śmieszne.
Drugi tom serii nie bardzo odbiegał poziomem od poprzedniego. Ci sami świetni bohaterzy i ci sami bogowie, ale czuć rozprzestrzeniające się w książkowym świecie zło. Staje się to takie ponure i czasami sny Percy'ego wręcz wydają się wypełnione grozą! Co jest dziwne, zważywszy na to, że książka jest kierowana do młodszych odbiorców. Za to ,,Morze Potworów" ma u mnie plusa.

Wszystkim którzy lubią mitologie serdecznie tą serię polecam! Tym którzy za mitologią nie przepadają też ją polecam! Ja niedawno zaliczałam się do tej drugiej grupy, ale po przeczytaniu Percy'ego Jakcksona, wiedza na temat Olimpu i potworów ze starożytności tak szybko wpada do głowy, że z pewnością to pokochasz!
Z ta serią szybko mija czas, na pewno nie pożałujesz zapoznania się z niesamowitym światem Percy'ego i jego przyjaciół.

Moja ocena: 8,5/10

http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

Drugi tom bestselerowej serii Ricka Riordana jest znacznie krótszy od ,,Złodzieja Pioruna''. Wywołało to u mnie nerwy, to śmieszne, ale zawiodłam się na grubości tej oto książki. Jednak czy treść rekompensuje pierwsze wrażenie? Czy Percy Jackson nadal ma tyle niesamowitych przygód co w poprzednim tomie? Tego musicie przekonać się sami, a oto moje wrażenia...

Percy Jackson...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Jutro, kiedy zaczęła się wojna'' bo tak brzmi pełna nazwa, to pierwszy tom serii składającej się z siedmiu części. Pierwsze wydanie ukazało się już w 1993 roku w Australii. Polska dopiero w tym roku zabrała się za jej tłumaczenie.
Po przeczytaniu opisu wydawnictwa, pierwsze co przyszło mi na myśl to książka podobna do serii GONE. Fantasty, o znikających dorosłych w dziwnych okolicznościach i pozostawienie nastolatków na pastwę losu w opuszczonym mieście. Uprzedzam, nic bardziej mylnego!

Ellie wraz z szóstką przyjaciół wybierają się na wyprawę do Piekła- miejsca w pobliskich górach, do którego nikt się nie zapuszcza. Bardzo trudno tam dotrzeć, a plotki o zamieszkującym tamte rejony mordercy, tylko powiększają strach. Gdy paczce znajomych udaje się tam dotrzeć, przeżywają bardzo beztroskie dni, zajmując się wygłupianiem, spaniem w namiotach i jedzeniem...
Ale już będąc na kempingu, wiedzą, że dzieje się coś dziwnego. Na niebie ukazuje się ogromna ilość odrzutowych samolotów. Bohaterowie śmieją się, że może zaczęła się wojna... ale nikt nie pomyślał, że te żarty mogą się ziścić... Po powrocie do domu, przyjaciele zastają umierające, bądź nie żywe zwierzęta i puste mieszkania.
Od tej pory muszą się ukrywać, pomagać sobie nawzajem i zastanawiać się nad 'tu i teraz', bo jutro może dla nich nigdy nie nadejść...

Pierwszy tom serii Johna Marsdena, należy do rodzaju książek w których, po przeczytaniu ostatniego zdania, patrze się w przestrzeń i staram się ułożyć sobie w głowie to, co tak naprawdę zrobiło na mnie największe wrażenie. ,,Jutro'' ma w sobie 'to coś', przez które ciężko jest nie myśleć o bohaterach w przerwach w czytaniu. Robisz sobie herbatę, myślisz o nich, wychodzisz z psem na spacer, znów o nich myślisz...
Mimo tego, że książka jest krótka, nie można się przy niej nudzić. Ktoś może powiedzieć 'to nie mój styl', ale uwierzcie- mój też nie! Nigdy nie czytałam wojennych książek. Ale autor idealnie wybrnął z tematyki militarnej i skupił się również na uczuciach bohaterów. Rodzą się nowe przyjaźnie i miłości, dzięki temu każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie. Zarówno do starszych, jak i młodzieży ta książka powinna przemawiać.

Nie mogę znaleźć żadnych minusów tej książki. Może warto jedynie napisać, że główna bohaterka czasami mnie irytowała, chodzi mi o moment w którym nie mogła się zdecydować którego chłopaka kocha... To jest tak częsty schemat, że człowieka ponoszą nerwy. Dzięki Bogu później zrekompensowała swoje zachowanie, co sprawiło, że zaczęłam pałać do niej większą sympatią.

Oczywiście muszę jeszcze pochwalić okładkę. Bardzo mi się podoba! Zdecydowanie zachęca do przeczytania tej pozycji, a jednocześnie jest taka prosta.
Ze zniecierpliwieniem czekam na następna część i mam nadzieje, że będzie tak samo dobra jak poprzednia! Serdecznie wszystkich zachęcam do przeczytania ,,Jutra", a na pewno się nie zawiedziecie! Ta niesamowicie, niesamowita historia wciągnie chyba każdego.

Moja ocena: 10/10

http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

,,Jutro, kiedy zaczęła się wojna'' bo tak brzmi pełna nazwa, to pierwszy tom serii składającej się z siedmiu części. Pierwsze wydanie ukazało się już w 1993 roku w Australii. Polska dopiero w tym roku zabrała się za jej tłumaczenie.
Po przeczytaniu opisu wydawnictwa, pierwsze co przyszło mi na myśl to książka podobna do serii GONE. Fantasty, o znikających dorosłych w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Złodziej Pioruna'', to pierwszy tom niesamowitej serii ,,Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy''.
Spotkałam się z masą opinii i recenzji na temat tej książki. W większości były one bardzo pochlebne, niektórzy wręcz uznawali serie o Percym Jacksonie za swoje ulubione książki. Niekiedy słyszałam, że ta pozycja jest wręcz genialna. Chciałam to sama sprawdzić, więc po odwiedzinach biblioteki szkolnej, zadowolona ze swojego znaleziska w chaosie jaki panuje tam na półkach, mogłam zagłębić się i poznać lepiej świat, wysławionego Percy'ego Jacksona. Sami zobaczcie, co z tego wyszło...

Percy Jackson, dwunastoletni chłopiec z dysleksją i ADHD. Nie trudno się domyślić, że przez te 'ubytki', ma problemy w szkolę: słabe oceny i nadpobudliwość, która powoduje u niego agresję. Każdego roku swojej edukacji jest wyrzucany ze szkoły za swoje zachowanie. Nigdy nie poznał swojego taty, po powrocie z internatu do domu musi co rok, całe wakacje męczyć się z ojczymem, który wykorzystuje jego matkę i jak się później okazuje, również ją bije. W życiu Percy'ego zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy, których chłopiec nie potrafi racjonalnie wyjaśnić. Po pewnym czasie dowiaduje się, że grecka mitologia, bogowie, herosi i tytani... Wszystko to istnieje naprawdę. A co więcej, on jest jednym z nich. Jest półbogiem- herosem. Trafia do Obozu Herosów. Jego życie wywraca się do góry nogami.
Na domiar złego, sam Zeus, oskarżam Percy'ego o kradzież pioruna piorunów, której oczywiście nie dokonał. Zaginięcie symbolu władzy i największej broni króla bogów, wywołuje skandal na Olimpie. W każdej chwili może wybuchnąć wojna domowa i tylko Percy może temu zapobiec.

Nigdy nie przepadałam za mitologią. Zresztą, nie lubię niczego, czego 'muszę' się uczyć. Wtedy ta wiedza ciężko wchodzi mi do głowy. Jednak po przeczytaniu ,,Złodzieja Piorunów'', mam niesamowitą ochotę zapoznać się lepiej z bogami mieszkającymi na Olimpie, a nawet przeczytać kilka mitów!
Ta książka uczy. Tego jestem pewna, wiedza o antycznych bóstwach wpływa do głowy tak ławo...
Niesamowita jest również sama książka. Idealne połączenie antyku i XXI wieku. Pełna przygód i porywających momentów lektura, która samym zakończeniem wbija czytelnika w fotel z zaskoczenia.

Napisana jest w pierwszej osobie, co pomaga nam lepiej poznać bohatera i jego odczucia.
Nie chce wam zdradzać czyim synem jest Percy, jednak ja domyśliłam się po kilku pierwszych stronach.
Serdecznie polecam, wszystkim którzy szukają niesamowitej i niezapomnianej przygody!

Dodam jeszcze, że nie dawno powstał film na motywach powieści Ricka Riordan'a, jednak słyszałam, że bardzo odbiega od książki i jest ewidentnie słaby. Osobiście nie miałam okazji go obejrzeć, jednak przy najbliższej okazji zaryzykuję.


http://ksiazki-mojezycie.blogspot.com/

,,Złodziej Pioruna'', to pierwszy tom niesamowitej serii ,,Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy''.
Spotkałam się z masą opinii i recenzji na temat tej książki. W większości były one bardzo pochlebne, niektórzy wręcz uznawali serie o Percym Jacksonie za swoje ulubione książki. Niekiedy słyszałam, że ta pozycja jest wręcz genialna. Chciałam to sama sprawdzić, więc po...

więcej Pokaż mimo to