-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-04-26
2024-03-31
Dobrze, że dalej wydaje się takie książki. Choć ta jest de facto starsza ode mnie. Literatura minionego pokolenia, przez co z jakiegoś powodu dla mnie nostalgiczna.
Książka pomiędzy gatunkami, istny eksperyment myślowy. Niejednoznaczna. Nie mówi wszystkiego i pozostawia pole do interpretacji. A jednocześnie tak dobrze się czyta.
Składam naprawdę niskie ukłony zarówno autorce, jak i tłumaczce. Ma się wrażenie, że żadne słowo nie jest zbędne, i żadnych słów nie brakuje.
Dobrze, że dalej wydaje się takie książki. Choć ta jest de facto starsza ode mnie. Literatura minionego pokolenia, przez co z jakiegoś powodu dla mnie nostalgiczna.
Książka pomiędzy gatunkami, istny eksperyment myślowy. Niejednoznaczna. Nie mówi wszystkiego i pozostawia pole do interpretacji. A jednocześnie tak dobrze się czyta.
Składam naprawdę niskie ukłony zarówno...
2024-03-29
Naprawdę trudno pisać opinię o tej książce nie omawiając zakończenia. Postaram się jak mogę, aby nikomu nie psuć zabawy.
Zamysł na element fantastyczny jest genialny. Wykorzystanie zmaterializowanych niedokładności tłumaczenia - to jest naprawdę super pomysł, który otwiera wiele możliwości. Autorka je wykorzystuje. Duża część tekstu to są rozkminy na temat tłumaczenia i różnicy znaczeń poszczególnych słów. I przez mniej więcej dwie trzecie tej książki akcja dzieje się głównie na uczelni, i tak naprawdę nic się nie dzieje oprócz codziennej nauki i życia studentów. Ta część bardzo mi się podobała.
Niestety w pewnym momencie narracja przybiera zupełnie inne tempo. Tutaj następuje punkt kulminacyjny, i nagle okazuje się że kreacje bohaterów nie są wystarczająco zdefiniowane, i nawet pojedyncze rozdziały ze zmienioną perspektywą nie są wystarczające. Dodatkowo nie podobało mi się tempo ostatnich rozdziałów.
Generalnie jest to książka dobra, i na pewno polecam ją przeczytać. Jest to od początku do końca krytyka kolonializmu. Przekaz antykolonialny jest tutaj mocny, i bardzo dobrze, brakuje jednak trochę większego zniuansowania (problem ten omawiała Katarzyna Czajka-Kominiarczuk w podcaście czytu-czytu, polecam).
Naprawdę trudno pisać opinię o tej książce nie omawiając zakończenia. Postaram się jak mogę, aby nikomu nie psuć zabawy.
Zamysł na element fantastyczny jest genialny. Wykorzystanie zmaterializowanych niedokładności tłumaczenia - to jest naprawdę super pomysł, który otwiera wiele możliwości. Autorka je wykorzystuje. Duża część tekstu to są rozkminy na temat tłumaczenia i...
2024-03-18
Komiks przeczytałem po francusku w ramach ćwiczenia języka.
Jestem zdania, że wartość, nawet kolekcjonerska, tego tomu jest ujemna. Oprócz rasizmu (w nowszym wydaniu i tak dość ujarzmionego, ale dalej obecnego) i kolonializmu tutaj jest TYLE brutalnych scen ze zwierzętami. Tintin co chwila chodzi na polowania, raz rozsadził dynamitem nosorożca, a jedna z postaci została zjedzona żywcem przez krokodyle. Intrygi tu brak, bo trzeba przeznaczyć trzy i pół strony na polowanie na słonia.
Jeśli ktoś chce się wciągnąć w Tintina - omijać z daleka ten tom.
Komiks przeczytałem po francusku w ramach ćwiczenia języka.
Jestem zdania, że wartość, nawet kolekcjonerska, tego tomu jest ujemna. Oprócz rasizmu (w nowszym wydaniu i tak dość ujarzmionego, ale dalej obecnego) i kolonializmu tutaj jest TYLE brutalnych scen ze zwierzętami. Tintin co chwila chodzi na polowania, raz rozsadził dynamitem nosorożca, a jedna z postaci została...
2024-03-11
To moja pierwsza książka Tokarczuk i podchodziłem do niej bardzo ostrożnie. Cień autorki kroczy dziesięć kroków przed nią, że nawet osoby nieczytelnicze zazwyczaj mają o niej wyrobioną opinię. Często niezwiązaną z jej twórczością.
Książkę konsumowałem w formie audiobooka, i całe szczęście. Prawdopodobnie gdybym czytał ją samodzielnie szybko bym się od niej odbił. Napisana jest pewnym akademickim stylem literackim, bardzo specyficznym i charakterystycznym dla licealnych polonistek. Początkowo wydawał mi się zbyt przeintelektualizowany i bardzo zwracał na siebie uwagę. Ale po pewnym czasie wpadł w dobry trybik, szczególnie gdy rozdziały zaczął czytać Wiktor Zborowski.
Jeśli chodzi o samą treść. Jest to książka, która przypomina feed na Linkedinie literatów. Krótszy shitpost z luźnymi przemyśleniami, oraz dłuższe opowiadania, które są mam wrażenie trochę gorsze od tych krótszych form. Autorka daje upust swoim fascynacjom na temat zarówno podróży, jak i prezerwacji narządów. Służy to do przemyśleń na temat przemijania, utraty i próbie zachowania. W międzyczasie poruszane są tematy weganizmu, rasizmu i feminizmu.
Generalnie widzę czemu moja polonistka była tak zafascynowana twórczością Tokarczuk. I ja jestem pełen podziwu, i na pewno jeszcze sięgnę po jej twórczość.
To moja pierwsza książka Tokarczuk i podchodziłem do niej bardzo ostrożnie. Cień autorki kroczy dziesięć kroków przed nią, że nawet osoby nieczytelnicze zazwyczaj mają o niej wyrobioną opinię. Często niezwiązaną z jej twórczością.
Książkę konsumowałem w formie audiobooka, i całe szczęście. Prawdopodobnie gdybym czytał ją samodzielnie szybko bym się od niej odbił. Napisana...
2024-03-08
Rzecz absolutnie zabawna. Humor, wiadomo, każdy ma swój. Mój jest blisko.
Kratty, czyli mityczni pomagierzy przydomowi powołani do życia w wyniku zawarcia paktu z diabłem, są kręgosłupem pewnej estońskiej wsi. W każdej chwili mogą ten kręgosłup zawiązać w supeł. Mieszkańcy tej wsi cały czas używają czarów i guseł po to by kraść od sąsiadów, podglądać sąsiadów, i uprzykrzać życie sąsiadom. Każdy kolejny rozdział (tu rozdziały podzielone są na dni listopada) zaskakuje nowym pomysłem tych nieobliczalnych postaci.
I tak mamy mieszankę szalonego humoru, złośliwości, ale też wątek niespełnionej miłości. Mimo wszystko książka traci na zakończeniu. Wątki są owszem zamykane, ale zdaje się że jest to robione po łebkach i absolutnie niesprawiedliwie dla bohaterów, na których mi zależało.
Rzecz absolutnie zabawna. Humor, wiadomo, każdy ma swój. Mój jest blisko.
Kratty, czyli mityczni pomagierzy przydomowi powołani do życia w wyniku zawarcia paktu z diabłem, są kręgosłupem pewnej estońskiej wsi. W każdej chwili mogą ten kręgosłup zawiązać w supeł. Mieszkańcy tej wsi cały czas używają czarów i guseł po to by kraść od sąsiadów, podglądać sąsiadów, i uprzykrzać...
2024-02-23
Glasgow po reformach Thatcher jest bardzo bliskie Polsce po reformach Balcerowicza. A przynajmniej to przedstawione piórem Stuarta. Bardzo podobny przekrój społeczny i problemy klasy robotniczej. Tylko otwarty konflikt protestantów i katolików przypomina, że akcja nie dzieje się w Zabrzu.
Książka dla masochistów. Stuart lubi bawić się emocjami - sama struktura opowieści sprawia, że każdy zalążek nadziei jest natychmiast gaszony. Serio. Prowadzone są dwie narracje zmieniające się co rozdział, a jedna z nich służy jako pesymistyczne echo powtarzające beznadziejność sytuacji.
Totalna beznadzieja, szara breja, krew i słodkie przyciskanie do piersi. Dużo miłości, jeszcze więcej niepewności. Zapach alkoholu, zupek chińskich i ogniska.
Glasgow po reformach Thatcher jest bardzo bliskie Polsce po reformach Balcerowicza. A przynajmniej to przedstawione piórem Stuarta. Bardzo podobny przekrój społeczny i problemy klasy robotniczej. Tylko otwarty konflikt protestantów i katolików przypomina, że akcja nie dzieje się w Zabrzu.
Książka dla masochistów. Stuart lubi bawić się emocjami - sama struktura opowieści...
2023-12
2023-09-10
2023-09-06
2023-08
2023-07-24
2023-04-23
2023-04-09
2022-07-08
2022-06
2022-06
Za krótka i bez głębszych analiz. Naprawdę można było wejść w temat trochę głębiej.
Za krótka i bez głębszych analiz. Naprawdę można było wejść w temat trochę głębiej.
Pokaż mimo to