Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Zabawa w chowanego” Guillaume’a Musso to, moim zdaniem, jedna z najlepszych powieści tego autora. Odnalazłam w niej wiele elementów, które w literaturze cenię najbardziej.
Podeszłam to tej książki z czytelniczą rutyną po poprzedniej powieści Musso, która mnie nie zachwyciła (tytuł przemilczę). Podeszłam do niej jak do książki mającej zapewnić kilka chwil oderwania od nieco przytłaczających obowiązków, a odnalazłam dużo więcej niż się spodziewałam.
Początek powieści zapowiadał interesujący wątek detektywistyczny oparty na motywie zaginięcia dziecka podczas tytułowej zabawy w chowanego. Połączenie tego wątku z wątkiem psychologicznym ukazującym traumę rodzica (jak się później okazuje w podwójnym ujęciu) rozdzielonego z dzieckiem spowodowało pogłębienie znaczeń utworu i zintensyfikowało czytelnicze emocje.
Emocje wywołuje również wzruszające ujęcie relacji ojca z synem (zresztą zauważalne też w innych powieściach tego autora).
Z każdym kolejnym rozdziałem historia podlega komplikacjom fabularnym, co czyni z niej wielowarstwowy majstersztyk. Za każdym razem, gdy wydaje się, że znamy wyjaśnienie – nie wykluczając tego nieprawdopodobnego, bo to w końcu Musso, który przyzwyczaił nas do metafizycznych wątków – okazuje się, że narracja prowadzi w zupełnie niespodziewanym kierunku, na inny poziom historii.
Metafizyka zresztą także ma swoje miejsce w powieści i stanowi istotny element interpretacji utworu, wskazując na znaczenie kontaktu człowieka z Bogiem.
Być może do tego wątku również odnosi się tytuł, bo - jak można się spodziewać – tytuł jest wieloznaczny. Dosłownie rozumiana „zabawa w chowanego” jest tylko punktem wyjścia do kunsztownego budowania kolejnych poziomów i sensów opowiadanej historii.
Jednym z tych poziomów jest – uwielbiany przeze mnie – autotematyzm. Musso czyni z niego istotną konstrukcję swojego tekstu. Główna bohaterka to autorka (autor) powieści przeżywająca kryzys twórczy po traumatycznym wydarzeniu. Musso odkrywa przed czytelnikiem różne aspekty tego stanu, przedstawiając refleksje na temat profesji powieściopisarza, wkładając je w usta, np. Romaina Ozorskiego: „Pisanie było dla mnie wyzwaniem rzuconym światu. Piórem miałem poprawiać jego niedoskonałości i absurdy. Piórem przeciwstawiałem się Bogu.” Cytatem dotyczącym wysiłków twórcy rozpoczyna autor „Zabawy w chowanego” swoją powieść, budując tym samym intertekstualność utworu.
Intertekstualność to kolejny walor, który sprawił, że utwór Musso jest prawdziwą ucztą dla smakosza literatury. Bon appetit!

„Zabawa w chowanego” Guillaume’a Musso to, moim zdaniem, jedna z najlepszych powieści tego autora. Odnalazłam w niej wiele elementów, które w literaturze cenię najbardziej.
Podeszłam to tej książki z czytelniczą rutyną po poprzedniej powieści Musso, która mnie nie zachwyciła (tytuł przemilczę). Podeszłam do niej jak do książki mającej zapewnić kilka chwil oderwania od nieco...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja również, jak wielu czytelników tej książki, czytałam ją bardzo wolno, jakoś tak szybciej się nie dało... Można to nazwać celebrowaniem, a można się po prostu przyznać do tego, że trudno się ją czytało, ale coś nie pozwalało mi porzucić tej książki (jak wielu innych niewartych mojego cennego czasu), czegoś od niej oczekiwałam jako że sama tym "wschodem" jestem naznaczona. Niczego odkrywczego w niej nie znalazłam, wszystko, co opisał Stasiuk było jakoś spodziewane i znajome, zwłaszcza refleksje dotyczące naszego poszukiwania przeszłości. Ale przyjemnie było odbyć taką podróż przez zakamarki własnej duszy, która przytłoczona codziennością, tęskni do czasów dzieciństwa, do przeszłości i tylko czasem daje znać o sobie poprzez sentymentalne wspomnienie, a jeszcze rzadziej - skłania człowieka do działania,np. do rzeczywistej podróży.

Ja również, jak wielu czytelników tej książki, czytałam ją bardzo wolno, jakoś tak szybciej się nie dało... Można to nazwać celebrowaniem, a można się po prostu przyznać do tego, że trudno się ją czytało, ale coś nie pozwalało mi porzucić tej książki (jak wielu innych niewartych mojego cennego czasu), czegoś od niej oczekiwałam jako że sama tym "wschodem" jestem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Małe zbrodnie małżeńskie" również traktują o związku, tym razem - małżeńskim, z piętnastoletnim stażem. To nie tyle anatomia takiego związku, co fragmentaryczne przedstawienie punktów stycznych pary małżeńskiej nieco już sobą znudzonej. Zaskakujące zakończenie, choć może dla czytelników znających inne opowieści o miłości Schmitta - niekoniecznie.

"Małe zbrodnie małżeńskie" również traktują o związku, tym razem - małżeńskim, z piętnastoletnim stażem. To nie tyle anatomia takiego związku, co fragmentaryczne przedstawienie punktów stycznych pary małżeńskiej nieco już sobą znudzonej. Zaskakujące zakończenie, choć może dla czytelników znających inne opowieści o miłości Schmitta - niekoniecznie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytułowy "napój miłosny" to po prostu różne sposoby, "chwyty", które historia literatury miłosnej zna od bardzo dawna - nic w zasadzie odkrywczego. Nie jest odkrywcza również myśl, że istoty miłości nie sposób poznać, nie można miłości ani zdefiniować, ani określić jaka jest naprawdę, można ją tylko przeżyć i... zastanawiać się nadal nad jej istotą.

Tytułowy "napój miłosny" to po prostu różne sposoby, "chwyty", które historia literatury miłosnej zna od bardzo dawna - nic w zasadzie odkrywczego. Nie jest odkrywcza również myśl, że istoty miłości nie sposób poznać, nie można miłości ani zdefiniować, ani określić jaka jest naprawdę, można ją tylko przeżyć i... zastanawiać się nadal nad jej istotą.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnęłam, bo „zaczepiła mnie” okładka – promiennie uśmiechnięta i zapatrzona w górę ponad przezroczysty parasol dziewczyna ubrana w czerwony, rozkloszowany płaszcz spacerująca przez miasto (w tle kamienica i ogrodzenie).Okładka oddaje atmosferę opowiadań Schmitta – wszystkie siedem historii miłosnych to opowieści budujące, optymistyczne, ukazujące siłę miłości.
Nawet ponuro zatytułowane i w takiż sposób zaczynające się opowiadanie Zbrodnia doskonała przedstawiające historię kryminalną dotyczącą małżeństwa z wieloletnim stażem każe czytelnikowi ostatecznie uwierzyć w miłość – zmieniającą swój charakter, lecz trwającą przez lata.
W tym opowiadaniu, ale także w pozostałych, Schmitt demaskuje relacje międzyludzkie, ukazuje, że miłość dwojga ludzi wzbudza w innych wcale nie najlepsze emocje: zawiść i zazdrość.
Miłość potrafi także dawać siłę do życia, choćby istniała już tylko poprzez wspomnienia – w taki sposób przedstawiona jest w opowiadaniach: Marzycielka z Ostendy, Kobieta z bukietem, Odette Jakkażda. Miłość potrafi odmienić szare, prozaiczne życie człowieka i pozwala uwierzyć w to, że da się je przeżyć, jeśli obok jest ktoś, kto obdarza tym uczuciem bez względu na wszystko (Piękny deszczowy dzień, Odette Jakkażda, Wszystko, czego potrzeba do szczęścia).
Bohaterami opowiadań są zwyczajni ludzie: manikiurzystka, właścicielka sklepu z antykami, schorowana właścicielka pensjonatu. I właśnie takim ludziom – na pozór pospolitym i niewyróżniającym się- zdarza się w życiu miłość prawdziwa, mocna i po grób (Schmitt nie waha się zakończyć życia swoich bohaterów, podkreślając tym samym tragizm losu, ale i moc miłości). Jednocześnie miłości te zawsze narażone są na przeszkody utrudniające ich realizację: obowiązki wobec społeczeństwa i rodziny, ludzkie gadanie, choroba, śmierć ukochanej osoby. W wyniku tychże przeszkód miłość nie zostaje jednakże zdegradowana (choćby przez ukazanie jej anatomii- rozkładu relacji międzyludzkich na czynniki pierwsze), ale nadal pozostaje w sferze idealnej, ona sama jest bowiem idealna, to okoliczności życiowe sprawiają, że miłość musi się zderzyć z tym, co trywialne, zwyczajne, pospolite, czy po prostu złe.
Opowiadania są zgrabnie skomponowane: funkcjonalne opisy budujące atmosferę opowiadań, bezpretensjonalne dialogi, czasem klamra kompozycyjna podkreślająca ciągłość i przewidywalność dalszej części historii. Precyzja wypowiedzi sprawia, że czyta się Historie miłosne jednym tchem a aura tajemniczości, jaką odczytuje się spomiędzy zdań sprawia, że łatwo poddajemy się urokowi tych opowiadań, które nienatarczywie przekonują, że prawdziwa miłość jednak istnieje. I nie jest to przesłanie adresowane wyłącznie do „kasjerek i fryzjerek” – posługując się słowami jednego z bohaterów Olafa Pimsa – bowiem miłość prawdziwa zdarzyć się może każdemu w każdym czasie, w różnych miejscach, wtedy, gdy się jej człowiek zupełnie nie spodziewa. Choć może być i tak jak zdarzyło się bohaterce sensualnego opowiadania Marzycielka z Ostendy, Emmie Van A. : „Pewnego ranka (…) obudziłam się z przekonaniem, że przydarzy mi się coś ważnego…”

Po książkę sięgnęłam, bo „zaczepiła mnie” okładka – promiennie uśmiechnięta i zapatrzona w górę ponad przezroczysty parasol dziewczyna ubrana w czerwony, rozkloszowany płaszcz spacerująca przez miasto (w tle kamienica i ogrodzenie).Okładka oddaje atmosferę opowiadań Schmitta – wszystkie siedem historii miłosnych to opowieści budujące, optymistyczne, ukazujące siłę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Od pierwszych zdań – zainteresowanie, potem wzrastający zachwyt i … rozczarowanie na końcu. Tak w skrócie można by przedstawić moje wrażenia po przeczytaniu Cudu Karpowicza.
Zainteresowała mnie już sama okładka; na przedniej widnieją dwa portrety: mężczyzny (twarz ze staroświeckim zarostem + korpus odzwierciedlony poprzez wnętrzności ciała) i kobiety w stroju pielęgniarki przykładającej palec wskazujący do umalowanych na wpół rozchylonych ust. Kobieta, a zwłaszcza jej oczy – przewrotne, uwodzicielskie, rozbawione nieco – wygląda jak uosobienie męskich fantazji. Na okładce z tyłu książki również przewrotnie uśmiecha się do czytelników sam autor. Nie pokuszę się jednak o interpretację jego wyrazu twarzy, zwłaszcza oczu.
Karpowicz zaczyna swą opowieść tak, jak w „Balladynach i romansach” – zwyczajnie: oczyma wyobraźni widzimy ulice Warszawy i zwyczajnie toczące się życie, nawet wypadek, któremu ulega bohater wydaje się być zwyczajny, choć przeczuwamy ( dzięki wtrąceniom w nawiasach), że będzie on znaczący dla rozwoju całej historii. I w tę zwyczajną atmosferę wkracza (jak to u Karpowicza) aura tytułowego cudu. Absurd przeplata się z tym, co pospolite, sacrum z profanum, fizjologia z metafizyką, a wszystko to okraszone dawką subtelnego humoru. Bawiły mnie zwłaszcza ironiczne, sarkastyczne spostrzeżenia głównej bohaterki, Anny, przedstawione w nawiasach jako jej myśli, nieujawnione innym bohaterom, ale ujawnione czytelnikowi. Skąd taka znajomość kobiecej natury? – zastanawiałam się podczas czytania historii Anny.
Historia głównej bohaterki to historia poniekąd miłosna, poniekąd, bo zaprawiona absurdem i kończąca się w sposób powodujący niedosyt, stąd to moje rozczarowanie na końcu książki. Ale – z drugiej strony – niby jak inaczej można by zakończyć tę opowieść?
Nieco irytująca okazała się stylizacja zastosowana w wypowiedziach jednego z bohaterów. Owszem, czasem połączenie stylizacji biblijnej z gwarową bawiło, ale w przeważającej części nużyło. Stylizacja ta łączyła się z koncepcją tytułowego cudu, tłumaczyła poniekąd aurę niezwykłości, którą owiany był główny bohater – trup.
Przeczytałam powieść jednym tchem, do czego przyczynił się i jędrny język, i ciekawa narracja, i – przede wszystkim – fabuła wykorzystująca to, co tradycyjnie „chwytliwe”: wątek (pseudo) miłosny, wątek detektywistyczny, wątek metafizyczny zderzony z medycyną jako nauką.
Karpowicz wydaje mi się być godnym kontynuatorem tradycji literackiej wywodzącej się od Witkacego, Gombrowicza i Mrożka – oczywiście w wydaniu epickim, nie dramatycznym.

Od pierwszych zdań – zainteresowanie, potem wzrastający zachwyt i … rozczarowanie na końcu. Tak w skrócie można by przedstawić moje wrażenia po przeczytaniu Cudu Karpowicza.
Zainteresowała mnie już sama okładka; na przedniej widnieją dwa portrety: mężczyzny (twarz ze staroświeckim zarostem + korpus odzwierciedlony poprzez wnętrzności ciała) i kobiety w stroju pielęgniarki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ostatnie rozdanie” Myśliwskiego to powieść o kwestiach fundamentalnych dla człowieka: o miłości, o śmierci, o przemijaniu, o przyjaźni i o wzajemnym ich przenikaniu się. A wszystko to wplecione w zwyczajne historie ludzkie, bo Myśliwski pisze zwyczajnie –genialnie, tak, że podczas czytania nie odczuwa się ciężaru problematyki, wystarczy dać się unieść wolno toczącej się frazie…
Pretekstem do wyrażenia istotnych treści staje się historia pewnego notesu, w którym narrator zapisywał adresy przyjaciół, znajomych i nieznajomych ludzi.
Już sam fakt posiadania takiego notatnika czyni tę postać nieco archaiczną, czy wręcz śmieszną. Uśmiech czytelnika wzbudzają również perypetie związane z owym notatnikiem. Uśmiech ten jednakże znika w momencie uświadomienia sobie, że człowiek posiadający ów notes dysponuje także imponującą wiedzą wynikającą z doświadczenia życiowego a wyrażoną zarówno w dłuższych refleksjach, jak i w postaci krótkich aforystycznych zdań. Czasami wręcz można zauważyć, że co zdanie- to złota myśl. Mają one różny charakter, zdarzają się ironiczne: „Przecież nie nazwiska popychają nasze życie. Chociaż komuś może tak się wydawać, nie wykluczam”; tragiczne: „Tak naprawdę umarli pracują na nas do końca naszych dni (…) Potrzebujemy nieustannie ich obecności, aby nas dręczyli (…) jako że poprzez ich śmierć uczymy się i własnego umierania”; patetyczne: „Wielkie to brzemię sam dla siebie człowiek" i wiele innych.
Czytelnik, który nie gustuje w refleksyjnym stylu może dać się uwieść historii miłosnej, która przewija się od początku do końca powieści. Choć określenie „do końca” nie jest właściwe, ponieważ ostatni rozdział jest niedokończony, nie kończy się zatem i historia miłosna, może tu należy się dopatrywać znaczenia tytułu powieści, który dosłownie łączy się z jednym z wątków w niej przedstawionym, ale z pewnością jest wieloznaczny. Nie przeszkadza to jednak w sformułowaniu spostrzeżenia, że Myśliwski znakomicie realizuje zasadę „odpowiednie dać rzeczy słowo”.

„Ostatnie rozdanie” Myśliwskiego to powieść o kwestiach fundamentalnych dla człowieka: o miłości, o śmierci, o przemijaniu, o przyjaźni i o wzajemnym ich przenikaniu się. A wszystko to wplecione w zwyczajne historie ludzkie, bo Myśliwski pisze zwyczajnie –genialnie, tak, że podczas czytania nie odczuwa się ciężaru problematyki, wystarczy dać się unieść wolno toczącej się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze strony tej książki nie zachęcały mnie do dalszego czytania, ale siłą rozpędu czytałam dalej, bo trzeba przyznać, że dość lekko się czytało… Za lekko? Nie, bo to właśnie powieść z założenia takiego kalibru. I jako taką da się ją przeczytać do końca – z rosnącą przyjemnością.
Historia miłosna Hanki jest przewidywalna niemal początku, ale – dla równowagi – tajemniczo rysuje się jej historia rodzinna i to głównie w niej należy upatrywać satysfakcji czytelniczej. Choć – dla potrzebujących kompensacji w dziedzinie uczuć wątek miłosny głównej bohaterki wydać się może jak najbardziej odpowiedni.
Zresztą, w powieści Katarzyny Leżeńskiej następuje kumulacja szczęśliwych miłości (nieszczęśliwe zdarzają się w mniejszym natężeniu), zgodnie z przesłaniem jednej z bohaterek: „Tym, którzy niczego od świata nie oczekują, świat nic nie daje. Zgodnie z życzeniem.”
Powieść warto także przeczytać ze względu na ciekawe kreacje kobiecych postaci. Katarzyna Hordyńska to kobieta wyalienowana z prowincjonalnej społeczności, niedostosowana, pełna żalu do świata; kobieta, która może zbyt późno zrozumiała, że zmarnowała większość swojego życia przez taką postawę.
Jula – trzpiotka wykorzystująca swój urok do tego, by brać z życia to, na co aktualnie ma się ochotę, ale to równocześnie kobieta, która także zapłaciła wysoką cenę za swoje decyzje.
To tylko dwie z wielu ciekawych bohaterek utworu. Bo to głównie powieść o kobietach. Mężczyźni pełnią role dalszoplanowe, są istotni o tyle, o ile skłaniają w jakiś sposób bohaterki do działania, o ile mogą naświetlić jakiś aspekt ich kobiecej natury…
Skoro powieść o kobietach, to może feministyczna? Owszem, postawa kobiet niezależnych, decydujących o sobie, ambitnych i dążących do obranego celu jest reprezentowana przez kilka bohaterek, ale chyba najwyraźniej ujawnia się w działaniach i poglądach Dominiki. Paradoksalnie jednak – i ją, i zakompleksioną, niewierzącą w swój potencjał kobiecy Hankę los doprowadza do podobnego finału…

Pierwsze strony tej książki nie zachęcały mnie do dalszego czytania, ale siłą rozpędu czytałam dalej, bo trzeba przyznać, że dość lekko się czytało… Za lekko? Nie, bo to właśnie powieść z założenia takiego kalibru. I jako taką da się ją przeczytać do końca – z rosnącą przyjemnością.
Historia miłosna Hanki jest przewidywalna niemal początku, ale – dla równowagi – tajemniczo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bez ekscytacji sięgnęłam po Kronos. Ile naprawdę wnosi do literatury i w jakim zakresie?. Przecież to, co Gombrowicz chciał ujawnić z własnego życia ukazał w Dzienniku. Po co więc przywoływać te szczegóły z jego biografii, które ukazują zmagania z codziennymi trudnościami? Być może po to, by odpowiedzieć sobie na to pytanie sięgnęłam po Kronos. Lektura do najłatwiejszych nie należała, męczyły przypisy. Jest to tekst złożony z notatek z własnego życia – podporządkowanych chronologii lecz skrótowych. Interesujące wydały mi się zapiski dotyczące początków pobytu pisarza w Argentynie. Zachwyt mój graniczący z zazdrością wzbudziło bujne życie towarzyskie Gombrowicza .Zdziwienie budzą we mnie liczne kontakty erotyczne z przedstawicielami obojga płci i sposób ich komentowania. Zaskakują mnie również wyznania na temat własnej pisarskiej sławy, uświadamiają, jaką rolę przypisywał Gombrowicz swoim literackim poczynaniom. Jednak fakt ten nie powinien dziwić – przecież autor Kronosu od momentu, gdy przeżył "iluminację" dotyczącą tego, co chce w życiu robić, konsekwentnie dążył do realizowania owego pomysłu.Zdumienie budzą we mnie zapiski dotyczące staniu zdrowia – rejestruje Gombrowicz fizjologiczne reakcje własnego ciała na choroby i kuracje. Stwierdziłam jednak, że jest i w tym logika – pisarz traktuje siebie jak pacjenta poddawanego różnym zabiegom. Osiąga w ten sposób dystans do siebie – jak w całym tekście Kronosu. Czy warto było przedzierać się przez ten gąszcz skrótów, dat, nazwisk i zdarzeń? Chyba warto. Nie polecam jednak lektury Kronosu bez przeczytania Dziennika – to jak skok ze spadochronem z samolotu bez szkolenia naziemnego. Kosmos po prostu. A’ propos tytułów – tytuł Kronos, nadany publikacji jest w iście Gombrowiczowskim stylu: nie ma pewności co do jego znaczenia, zatem i do sposobu jego odmiany. Zresztą sam autor zachowuje dystans również do gramatyki w swoich zapiskach, traktując ją specyficznie indywidualnie – Gombrowicz bowiem wielkim indywidualistą był!

Bez ekscytacji sięgnęłam po Kronos. Ile naprawdę wnosi do literatury i w jakim zakresie?. Przecież to, co Gombrowicz chciał ujawnić z własnego życia ukazał w Dzienniku. Po co więc przywoływać te szczegóły z jego biografii, które ukazują zmagania z codziennymi trudnościami? Być może po to, by odpowiedzieć sobie na to pytanie sięgnęłam po Kronos. Lektura do najłatwiejszych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobno życie człowieka odbija się w jego twarzy, dlatego z wiekiem przybywa człowiekowi zmarszczek odzwierciedlających emocje, bruzd wyznaczających drogę łzom i cieni pod oczami wskazujących męki nieprzespanych nocy. I tylko nieliczni zachowują szlachetne piękno rysów twarzy do samego końca; życie bowiem przynosi ze sobą mnóstwo pokus, okazji do czynienia zła, negatywnych emocji, które potrafią zupełnie zawładnąć człowiekiem. I nikt nie potrafi zachować młodzieńczości oblicza do samej śmierci, za wyjątkiem tych, którzy zmarli młodo.
Bohater powieści Oscara Wilde’a, Dorian Gray, na przekór biologii i wbrew ludzkiemu przeznaczeniu zachowuje młodzieńczy wygląd pomimo upływu lat. Dzieje się to za sprawą wypowiedzianego przypadkiem życzenia, które się spełnia. Cena owego życzenia jest jednak wysoka – dusza Doriana. Młodzieniec sam ją nieświadomie poświęca, wypowiadając pragnienie.
Powieść Wilde’a wpisuje się więc w bogatą tradycję historii ludzi zaprzedających własną duszę diabłu. I choć diabeł jako postać metafizyczna nie pojawia się w fabule Portretu Doriana Graya, to jednak wszystko, co robi tytułowy bohater wskazuje na to, iż jego duszą zawładnęły moce ciemności.
Dorian, pomimo upływu lat, nadal zachwyca pięknem fizycznym, które nie licuje z pięknem duszy. Wielu ludzi, z którymi bohater się spotyka daje się uwieść urzekającej powierzchowności Doriana. Dla niektórych z nich staje się to przyczyną ich życiowej klęski. Tytułowy bohater bowiem sprowadza nieszczęście nie tylko na siebie, ale również na innych, tak jakby samo zetknięcie się z jego skażoną osobowością powodowało zarażenie się złem.
Powieść Wilde’a przez ukazanie konwencjonalnego tematu może wydać się mało interesująca współczesnemu czytelnikowi a poprzez liczne odniesienia historycznoliterackie czy kulturowe może nawet wydać się nużąca, jednak –moim zdaniem- w tym właśnie tkwi jej urok: w odkrywaniu kontekstów. Książka ta jest świadectwem erudycji autora, skrzy się wielością kulturowych odniesień, książka ta czytelnikowi zanurzonemu w XIX-wieczną literaturę daje satysfakcję odkrywania charakterystycznych dla tego wieku tematów, refleksji, dociekań, jak choćby związek pomiędzy fascynacją głównego bohatera dotyczącą perfum i ich oddziaływania poprzez zmysły człowieka na jego emocje czy psychikę a wierszem Baudelaire’a Oddźwięki . Inne skojarzenie dotyczy rozważań Doriana na temat właściwości kamieni szlachetnych i wiersza Tadeusza Micińskiego, Magia mej duszy niechaj Cię wywoła.
Konotacji związanych z epoką modernizmu jest więcej, np. przywołane zostaje w powieści hasło sztuka dla sztuki wymyślone przez parnasistów, a rozpowszechnione przez modernistów. Wilde wyznaje tę zasadę, ukazując również w swoim utworze jego realizację poprzez postawę artystyczną malarza Basila Hallwarda. Powieść jest również pochwałą estetyzmu, autor w sposób ciekawy ukazuje przenikanie się tej idei w życiu i w sztuce.
Wartość tej powieści tkwi także w jej uniwersalizmie – wszak współczesny człowiek zachłysnął się możliwościami medycyny i innych dziedzin nauki dającymi obietnicę przedłużenia młodości. To jego pragnienie znajduje w powieści Wilde’a swoją zapowiedź. Portret Doriana Graya uświadamia człowiekowi, że młodość jako wartość sama w sobie funkcjonowała również w poprzednich epokach, że człowiek pragnął zatrzymać ten krótki okres pełni życia od zawsze – na zawsze.

Podobno życie człowieka odbija się w jego twarzy, dlatego z wiekiem przybywa człowiekowi zmarszczek odzwierciedlających emocje, bruzd wyznaczających drogę łzom i cieni pod oczami wskazujących męki nieprzespanych nocy. I tylko nieliczni zachowują szlachetne piękno rysów twarzy do samego końca; życie bowiem przynosi ze sobą mnóstwo pokus, okazji do czynienia zła, negatywnych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gra Anioła to powieść autotematyczna – wiele miejsca poświęca Zafon refleksjom o pisarstwie i natchnieniu. Wątek ten dotyczy głównego bohatera, początkującego pisarza Davida Martina, który otrzymuje zlecenie napisania specyficznej księgi.Zleceniodawca sprawia wrażenie postaci z zaświatów: pojawia się nagle i znika bez śladu, posiada magiczne kompetencje, za pomocą których wpływa na życie głównego bohatera. Relacja pomiędzy Corellim a Martinem zmienia się w trakcie trwania akcji powieści-stopniowo Corelli kreuje się na mistrza, który daje zadanie uczniowi, by ten zrozumiał na czym polega esencja religii.Śledząc zmagania Davida poznajemy również jego relacje z kobietami: Izabellą, Eulalią oraz Cristiną. Relacja głównego bohatera z Cristiną to skomplikowany związek oparty na pozornej obojętności, pod którą kryje się niemożliwa do zrealizowania miłość – podobnie jak w Cieniu wiatru związek Daniela i Penelope. Zresztą postać Daniela,znanego z Cienia wiatru również w Grze Anioła się pojawia. Nawiązań jest więcej, np. motyw książek. Podobnie jak w Cieniu wiatru przedstawiony został motyw inicjacji młodego mężczyzny przebiegającej pod opieką mężczyzny doświadczonego.Martin wprowadza w dorosłe życie (uczuciowe, erotyczne) młodego Sempere.
Język Gry Anioła nie jest już tak soczysty jak język Cienia wiatru, ale wypowiedzi o charakterze sentencji są tak samo trafne jak w poprzedniej powieści Zafona.Mocniej natomiast niż w Cieniu wiatru kreśli Zafon wątek sensacyjno – kryminalny. Uruchomiona przez autora wyobraźnia, jak w klasycznym filmie akcji, przedstawia kolejne sceny mrożące krew w żyłach. Umiejętność płynnego przechodzenia od jednego nastroju do drugiego to niewątpliwa zaleta pisarstwa Zafona, który, przymrużając oko daje rady początkującym pisarzom:
„Natchnienie przychodzi, kiedy człowiek przyklei łokcie do biurka, tyłek do krzesła i zacznie się pocić. Wybierz jakiś temat (...) i zacznij wyżymać mózg aż cię rozboli. Na tym polega natchnienie”. Działa? Sprawdźcie sami…

Gra Anioła to powieść autotematyczna – wiele miejsca poświęca Zafon refleksjom o pisarstwie i natchnieniu. Wątek ten dotyczy głównego bohatera, początkującego pisarza Davida Martina, który otrzymuje zlecenie napisania specyficznej księgi.Zleceniodawca sprawia wrażenie postaci z zaświatów: pojawia się nagle i znika bez śladu, posiada magiczne kompetencje, za pomocą których...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł prowokacyjnie kiczowaty; to gra z czytelnikiem, który, zaintrygowany tajemniczym tytułem, da się uwieść urokowi powieści stylizowanej na dziewiętnastowieczną prozę, mając świadomość, że autor jest współczesnym pisarzem, patrzącym na rzeczywistość wykreowaną w powieści z perspektywy człowieka XX, czy XXI wieku. Powieść wciągająca, tajemnicza, w której autor stosuje dyskretnie chwyty mające na celu zauroczyć czytelnika. Niezwykły język - czasem poetycki, czasem dosadny, rubaszny, często bardzo trafnie, aforystycznie ujmujący prawdę o różnorodnych aspektach życia człowieka.

Tytuł prowokacyjnie kiczowaty; to gra z czytelnikiem, który, zaintrygowany tajemniczym tytułem, da się uwieść urokowi powieści stylizowanej na dziewiętnastowieczną prozę, mając świadomość, że autor jest współczesnym pisarzem, patrzącym na rzeczywistość wykreowaną w powieści z perspektywy człowieka XX, czy XXI wieku. Powieść wciągająca, tajemnicza, w której autor stosuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to