rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Czytając reportaże Justyny Kopińskiej najczęściej odczuwam złość. Złość na to, że przez ludzkie zaniedbanie, obojętność, znieczulice, niewydolny system historie takie, jakie opisuje w swoich książkach mają miejsce. ,,Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie?” to przerażający reportaż o kilkudziesięciu latach znęcania się sióstr boromeuszek nad wychowankami w prowadzonym przez nie Ośrodku w Zabrzu. Ogrom zła jakiego te dzieciaki doznały przechodzi ludzie pojecie. Ośrodek, który miał być dla wielu dzieci szansą na spokojne i w miarę normalne dzieciństwo, stał się miejscem jak z koszmarów. W tej historii nie tylko siostry ponoszą odpowiedzialność za zło wyrządzone swoim wychowankom. Winę ponoszą wszyscy: pedagodzy, lekarze, kuratorium, urzędnicy. Wszyscy ci którzy powinni reagować, a nie reagowali. Nie mieści się w głowie, że ośrodek, który funkcjonuje tyle lat nie był w żaden sposób kontrolowany, nikt nie interesował się tym czy dzieci mają odpowiednie warunki do rozwoju, czy są dobrze traktowane czy pieniądze, które przeznacza miasto ośrodkowi są w prawidłowy sposób wykorzystywane. Przerażające jest to, że nikt nie interesował się losem tych dzieci. Tak jakby dzieci z rodzin patologicznych nie miały prawa do szczęścia.
Najbardziej w głowie utkwiła mi wypowiedz wychowawczyni świeckiej pracującej w ośrodku, która na pytanie o to dlaczego, wiedząc, że dzieci są bite, nie zgłosiła tego na policje czy prokuraturę, odpowiedziała: ,,to grzech donosić na osoby duchowne”. Na prawdę? Dlaczego nam tak ciężko zrozumieć, że bycie księdzem czy zakonnicą nie zwalnia z obowiązku przestrzegania prawa. Dlaczego z góry zakładamy, że osoby duchowne to osoby z silną moralnością, powołane do tego by czynić dobro. Przecież to także ludzie, mający swoje wady, przywary, popełniający błędy, a nawet skłonni do zła, co widać na przykładzie, więc dlaczego daje mi się bezgraniczne zaufanie?
Autorka przedstawia nie tylko to jak źle funkcjonował ośrodek, ale także brak jakiejkolwiek kontroli nad nim. Urząd miasta pieniądze dawał, ale nic po za tym, twierdząc, że kontrola należała do zakonu. Zakon nie wiedział, że musi ośrodek kontrolować. Wolna amerykanka w XXI wieku, w środku Europy.
Dobrze, że jest ktoś kto jest gotowy na poruszanie tak trudnych tematów. Ktoś komu się chce zadać pytanie: dlaczego? Kopińska nie rozmawia tylko z ofiarami. Prowadzi rozmowy również z prokuratorami, policjantami, socjologami, pedagogami. Nie boi się zadać trudnych pytań, nie boi się ,,dobijać” do kogoś, kto ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną krzywdę. Mam nadzieje, że takich reportaży będzie więcej, bo są po prostu świetne. Trudno przejść obok nich obojętne i na długo zostają w pamięci. Według mnie reportaże Kopińskiej to lektura obowiązkowa dla każdego.

Czytając reportaże Justyny Kopińskiej najczęściej odczuwam złość. Złość na to, że przez ludzkie zaniedbanie, obojętność, znieczulice, niewydolny system historie takie, jakie opisuje w swoich książkach mają miejsce. ,,Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie?” to przerażający reportaż o kilkudziesięciu latach znęcania się sióstr boromeuszek nad wychowankami w prowadzonym przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Czarny motyl” zaczyna się całkiem dobrze, jednak im dalej, tym gorzej. Centralnym punktem powieści miał być wątek kryminalny dotyczący serii podpaleń w mieście Orebro. Tymczasem na pierwszym planie jest życie prywatne naszych bohaterów. Rozumiem, że jest ono ważne, ale w pewnym momencie mam wrażenie, że czytam romans a nie kryminał. Autorka tak bardzo skupia się na tym, żeby pokazać skomplikowany związek głównego bohatera oraz jego problemy rodzinne, że zapomina o wątku kryminalnym. On gdzieś tam jest, coś niby się dzieje, ale jest tłem dla wydarzeń. Cały wątek podpaleń, morderstw i śledztwa został potraktowany po macoszemu. Ogólnie to książka jest nudna, a cała historia jest rozwleczona na 360 stron, więc momentami czyta się o niczym. Zakończenie jest napisane na szybko. Mam wrażenie, że pani Jansson tak się rozpisała o rzeczach mało istotnych, że zapomniała o tym, że cały wątek kryminalny trzeba jakoś zakończyć. Tak więc na ostatnich stronach mamy ekspresowe rozwiązanie całej zagadki. Liczyłam na całkiem dobry kryminał, a wyszła słaba podróba.

,,Czarny motyl” zaczyna się całkiem dobrze, jednak im dalej, tym gorzej. Centralnym punktem powieści miał być wątek kryminalny dotyczący serii podpaleń w mieście Orebro. Tymczasem na pierwszym planie jest życie prywatne naszych bohaterów. Rozumiem, że jest ono ważne, ale w pewnym momencie mam wrażenie, że czytam romans a nie kryminał. Autorka tak bardzo skupia się na tym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest moje pierwsze spotkanie z Lisą See, parę lat temu czytałam ,,Dziewczęta z Szanghaju”, książka mi się podobała, ale nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia. Nie miałam szczególnego powodu żeby sięgnąć po kolejne książki autorki. Po ,,Sieć rozkwitającego kwiatu” sięgnęłam tylko dlatego, że dostałam trylogię ,,Czerwona księżniczka” w prezencie.
Po przeczytaniu ,,Sieci….” mam do niej stosunek ambiwalentny. Z jednej strony jest ciekawa fabuła, dość szybka akcja, zaś z drugiej strony czegoś brakuje. Czegoś co by tę książkę dopełniało i sprawiło, że cała historia mogłaby pochłonąć czytelnika. Niestety tak się nie dzieje. Czytając powieść czułam kompletny brak emocji, niby jest wszystko okay, ale coś nie gra. W kolejce czekają dwa kolejne tomy i jak na razie nie zamierzam ich czytać. W pewny sposób ,,Sieć rozkwitającego kwiatu” mnie zmęczyła i potrzebuje czasu żeby zabrać się za kolejne części. Do tego największym problemem powieść są bohaterowie. W książce nie ma silnej postaci, z charakterem, która mogłaby tę historię pociągnąć. Prokurator David Stark próbuje pokazać pazur, ale średnio się to udaje, inspektor Liu Hulan jest… irytująca, jak dla mnie nie da się lubić, a reszta… no cóż, tak jakby ich nie było. ,,Sieć rozkwitającego kwiatu” to powieść, którą czyta się w poczekalni, w autobusie czy w pociągu, po prostu by zabić czas. Na pewno nie zachwyci miłośników kryminału.

To nie jest moje pierwsze spotkanie z Lisą See, parę lat temu czytałam ,,Dziewczęta z Szanghaju”, książka mi się podobała, ale nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia. Nie miałam szczególnego powodu żeby sięgnąć po kolejne książki autorki. Po ,,Sieć rozkwitającego kwiatu” sięgnęłam tylko dlatego, że dostałam trylogię ,,Czerwona księżniczka” w prezencie.
Po przeczytaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szkoda. Wielka szkoda, że ,,Gniew" kończy przygody prokuratora Szackiego. Autor w książce porusza trudny, lecz zarazem ważny temat przemocy domowej, ciągle w Polsce pomijany i mało nagłaśniany. Mowa tu nie tylko o przemocy fizycznej, ale także o przemocy psychicznej, którą ciężko zauważyć i której ślady są o wiele trwalsze.

Tym razem z prokuratorem Szackim spotykamy się w Olsztynie, gdzie wiedzie swoje spokojnie życie pośród jedenastu jezior znajdujących sie w granicach miastach oraz nieustanie zakorkowanych ulic stolicy Warmii. I w sumie nic się nie dzieje, żadnej sensownej sprawy, jedynie stare zwłoki jakiegoś Niemca znalezione przy robotach drogowych, ale ,,Niemca się odfajkuje” i po kłopocie. Jednak okazuje się, że znalezione szczątki nie mają sto lat, a zaledwie dwa tygodnie. I tu zaczyna się problem, ponieważ trzeba wyjaśnić w jaki sposób ich właściciel w ciągu dwóch tygodni zmienił się w kupę kości.

Nie będę się zbytnio rozpisywać, ponieważ jak w przypadku poprzednich książek, tutaj też jestem absolutnie zachwycona. Fabuła jest sprawnie przedstawiona a przede wszystkim ciekawa, wszystko łączy się w idealną całość. Jestem tylko rozczarowana jedną rzeczą: zakończeniem. Dla mnie ostatnie kilka stron to nie śmieszny żart autora. Tak nie żegna się takiego bohatera, bo Szacki zasługuje na o wiele więcej. To nie jest pożegnanie w wielkim stylu. Chociaż mam cichą nadzieje, że prokurator Teodor Szacki zostanie jeszcze kiedyś wskrzeszony przez Miłoszewskiego.

Szkoda. Wielka szkoda, że ,,Gniew" kończy przygody prokuratora Szackiego. Autor w książce porusza trudny, lecz zarazem ważny temat przemocy domowej, ciągle w Polsce pomijany i mało nagłaśniany. Mowa tu nie tylko o przemocy fizycznej, ale także o przemocy psychicznej, którą ciężko zauważyć i której ślady są o wiele trwalsze.

Tym razem z prokuratorem Szackim spotykamy się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Za dobra jest. Nie rozumie, że wszyscy kłamią."

Pierwsza część serii ,,Uwikłanie" zrobiła na mnie duże wrażenie, ale ,,Ziarno prawdy" po prostu mnie zatkało. Nie pamiętam, żeby jakakolwiek inna książka w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zrobiła ze mną to, co ,,Ziarno prawdy". To jedna z tych książek, przez które nie można spać, od których ciężko się oderwać, a każda inna czynność powoduje, że tęsknym wzrokiem patrzy się w stronę książki i z niecierpliwieniem czeka się, aż znów zacznie się ją czytać. Książka Miłoszewskiego najnormalniej w świecie mnie pożarła.

W ,,Ziarnie prawdy" znów spotykamy się z prokuratorem Teodorem Szackim. Nasz bohater z dużej metropolii, jaką jest Warszawa, przeprowadza się do małego Sandomierza. Małe miasteczko, w którym wszyscy się znają, gdzie życie płynie spokojnie i nic się nie dzieje. Aż tu nagle pewnej nocy zostają znalezione zwłoki kobiety z poderżniętym gardłem, a zadaniem Szackiego jest znalezienie zabójcy, co nie jest proste. W dodatku na zabójstwie cieniem kładzie się mroczna i wstydliwa historia miasta dotycząca antysemityzmu.

Widać, że zanim Miłoszewski zaczął pisać, dokładnie się przygotował. Powieść jest przemyślana, poszczególne elementy historii do siebie pasują, autor nie kombinuje na szybko, co by tu jeszcze napisać żeby coś się działo. Można łatwo wczuć się w klimat Sandomierza i poczuć tę mroczną tajemnicę. Do tego dochodzą świetni bohaterowie na czele z Szackim, który jest genialny: zimny, inteligentny stróż prawa Rzeczypospolitej Polskiej z kamienną twarzą.

Co tu więcej mówić, książka jest genialna i z niecierpliwością sięgnę po kolejną część. Polecam wszystkim, ponieważ to kawał dobrej literatury.

,,Za dobra jest. Nie rozumie, że wszyscy kłamią."

Pierwsza część serii ,,Uwikłanie" zrobiła na mnie duże wrażenie, ale ,,Ziarno prawdy" po prostu mnie zatkało. Nie pamiętam, żeby jakakolwiek inna książka w przeciągu kilku ostatnich miesięcy zrobiła ze mną to, co ,,Ziarno prawdy". To jedna z tych książek, przez które nie można spać, od których ciężko się oderwać, a każda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Stałem się stracony dla świata, w którym zmarnowałem tak wiele czasu”

Jest ich czworo. Mają po dwadzieścia parę lat, mają dyplomy, mają marzenia, ambicje oraz zaczynają nowe, dorosłe życie. Willem jako aktor, JB jako artysta, Malcolm jako architekt, a Jude jako prawnik. Cała akcja toczy się w Nowym Jorku w nieokreślonym czasie. Tak pokrótce można opisać ,,Małe życie” autorstwa Hanya Yanagihara. Chociaż na samym początku wydaje się, że będzię to opowieść o czwórce przyjaciół, to im akcja bardziej się rozwija, tym bardziej na pierwszy plan wychodzi Jude. To jego historia staje się numerem jeden powieści, to wokół niego toczy się akcja i w końcu to on staje się głównym bohaterem.
Na ośmiuset stronach opisane jest kilkadziesiąt lat zmagań z duchami przeszłości, traumą, utratą ukochanych osób a także walką o własne człowieczeństwo. Jednak z drugiej strony powieść przedstawia wzruszającą historię miłość i przyjaźni.
Wiem, że 800 stron może przerażać, ale warto poświęcić czas na przeczytanie tego tomiszcza, ze względu na historię zarazem smutną, ale i cudowną. Powieść ważna, o której długa nie da się zapomnieć.

,,Stałem się stracony dla świata, w którym zmarnowałem tak wiele czasu”

Jest ich czworo. Mają po dwadzieścia parę lat, mają dyplomy, mają marzenia, ambicje oraz zaczynają nowe, dorosłe życie. Willem jako aktor, JB jako artysta, Malcolm jako architekt, a Jude jako prawnik. Cała akcja toczy się w Nowym Jorku w nieokreślonym czasie. Tak pokrótce można opisać ,,Małe życie”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Wodny labirynt" Erica Frattini trzeba przyznać, że czyta się przyjemnie i szybko. Na samym początku książka mnie wciągnęła i z ciekawością przedzierałam się przez kolejne strony, by dowiedzieć się jaki będzie finał. Jednak w pewnym momencie książka zaczęła mnie nużyć, a wręcz irytować. Morderstwa kolejnych bohaterów, są jak dla mnie są absurdalne. Ludzie giną, chociaż mieszkają w super zabezpieczonych domach, z mnóstwem alarmów i straży. Po czym nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. To samo dotyczy momentu, w którym obcy facet wchodzi o tak do szpitala, podaje się za doktora, zabija strażnika i wstrzykuje pacjentce truciznę. Oczywiście też nikt nic nie wie i nikt nic nie słyszał. Absurd totalny, a autora według mnie poniosła fantazja. To samo dotyczy śledztwa tychże morderstw, które autor zostawia w martwym punkcie. Ludzie giną, ale w sumie nie wiadomo przez kogo. Wątek w pewnym momencie urywa się. Historia chyba przerosła samego autora. Pomysł na historię dobry, lecz nie do końca przemyślany.

,,Wodny labirynt" Erica Frattini trzeba przyznać, że czyta się przyjemnie i szybko. Na samym początku książka mnie wciągnęła i z ciekawością przedzierałam się przez kolejne strony, by dowiedzieć się jaki będzie finał. Jednak w pewnym momencie książka zaczęła mnie nużyć, a wręcz irytować. Morderstwa kolejnych bohaterów, są jak dla mnie są absurdalne. Ludzie giną, chociaż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oczekiwałam wielkiego wow. Dość często spotykałam się z cytowanymi fragmentami książki, słyszałam pochlebne opinie, smaczku dodawało to, że jest podobno kontrowersyjna. Na mojej półce leżała z trzy lata zanim się za nią zabrałam. I muszę stwierdzić, że mogła leżeć jeszcze dłużej. Jak dla mnie żaden fenomen. Trzeba przyznać, że źle się tego nie czyta. Były fragmenty, które były dość ciekawe ale ogólnie to cała książka jest po prostu nudna. Gdzie to cała kontrowersja to też nie wiem, chociaż jest tam parę ,,scen" ale do erotyku to książce daleko. Zaskoczyło mnie zakończenie bo oczekiwałam happy endu i wielkiej miłości aż po grób a tu zrobiło się trochę smutno. Ale to nawet dobrze bo nie wyszło z tego typowe romansidło. ,,Samotność w sieci" mnie nie zachwyciła i raczej już nie sięgnę po inne książki tego autora.

Oczekiwałam wielkiego wow. Dość często spotykałam się z cytowanymi fragmentami książki, słyszałam pochlebne opinie, smaczku dodawało to, że jest podobno kontrowersyjna. Na mojej półce leżała z trzy lata zanim się za nią zabrałam. I muszę stwierdzić, że mogła leżeć jeszcze dłużej. Jak dla mnie żaden fenomen. Trzeba przyznać, że źle się tego nie czyta. Były fragmenty, które...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Kosogłos" to trzecia część trylogii Igrzysk Śmierci. W tej części poznajemy tajemniczy Dystrykt Trzynasty, w którym ukrywa się garstka ocalałych mieszkańców z Dwunastki oraz Katniss. W Panem trwa wojna, w kótrej rebelianci walczą przeciwko Kapitolowi a Katniss staje na ich czele.
Z porównaniem z poprzednimi częściami, ,,Kosogłos" jest bardzo brutalny i krwawy. Jednak jak dla mnie to najsłabsza część. Po genialnym ,,W Pierścieniu ognia", od którego nie mogłam się oderwać, myslałam,że ,,Kosogłos" okaże się jeszcze lepszy. Jednak się rozczarowałam. Fabuła jest strasznie rozwleczona. W jednym momencie akcja nabiera tempa, zaś w kolejnym nastaj okres nudy.
Jeśli mam oceniać całą serie to na pewno jest ona godna uwagi. To świetna historia, dobrze napisana z ciekawymi bohaterami. Polecam.

,,Kosogłos" to trzecia część trylogii Igrzysk Śmierci. W tej części poznajemy tajemniczy Dystrykt Trzynasty, w którym ukrywa się garstka ocalałych mieszkańców z Dwunastki oraz Katniss. W Panem trwa wojna, w kótrej rebelianci walczą przeciwko Kapitolowi a Katniss staje na ich czele.
Z porównaniem z poprzednimi częściami, ,,Kosogłos" jest bardzo brutalny i krwawy. Jednak jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Genialna, wspaniała, imponująca. W takich słowach można opisać ,,Starcie królów". W drugiej części Sagi Pieśni Lodu i Ognia, Westeros jest niszczone przez wojnę. O tron walczy czterech królów. Za murem zbiera się armia Dzikich, a do tego nadchodzi zima.
,,Starcie królów", podobnie jak jej poprzedniczka, to nie baśń, w której dobro wygrywa ze złem, rycerze są pełni cnót a królowie sprawiedliwi. Tu wszystko jest na odwrót i nic nie jest takie, na jakie wygląda. Intrygi, zabójstwa, zdrady są na porządku dziennym. Jeśli ktoś ma słabe nerwy to niech sobie daruje. Brutalność scen może odrzucić. Krew leje się hektolitrami a opis ludzkich wnętrzności pojawiają się co chwile.
Chociaż grubość książki może odrzucić to warto po nią sięgnąć. Oczywiście po uprzednim zapoznaniu się z pierwszą częścią, bo inaczej nie ma to sensu. Polecam każdemu, nawet jeśli ktoś za fantasy nie przepada. Jeśli już się zacznie czytać to z Westeros nie ma powrotu.

Genialna, wspaniała, imponująca. W takich słowach można opisać ,,Starcie królów". W drugiej części Sagi Pieśni Lodu i Ognia, Westeros jest niszczone przez wojnę. O tron walczy czterech królów. Za murem zbiera się armia Dzikich, a do tego nadchodzi zima.
,,Starcie królów", podobnie jak jej poprzedniczka, to nie baśń, w której dobro wygrywa ze złem, rycerze są pełni cnót a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pogrom w Jedwabnym. Temat trudny, nieprzyjemny i przede wszystkim kontrowersyjny. Przez wiele lat nie istniejący w świadomości społeczeństwa. Dopiero przy okazji premiery ,,Sąsiedzi” Grossa, temat nabrał, że tak powiem, rozpędu. Mówiono o tym wszędzie, a książka wywołała burzę w środowiskach naukowych i w mediach. Ja sama o Jedwabnem usłyszałam trzy lata temu przy premierze ,,Pokłosia” . Film widziałam i zrobił na mnie wrażenie. Potem sama chciałam się czegoś dowiedzieć. Czytałam trochę publikacji w internecie i prawie we wszystkich pojawiał się tytuł książki ,,Sąsiedzi”. Sama książka ma tylu samo zwolenników co przeciwników.
Książce daleko do ideału. Najbardziej chyba rzuca się błąd w podaniu liczby ofiar: według Grossa było ich 1600 jednak ze śledztwa wynika jednoznacznie, że było ich o wiele mniej. Po drugie, na okładce książki napisane jest, że Gross to ,,wybitny historyk” jednak wydaje mi się, że jeśli ,,wybitny historyk” zabiera się do napisana książki to powinien zachować pewien obiektywizm. Zdystansować się do pewnych wydarzeń. Tego niestety u Grossa nie ma. Czytając wyczuwa się, po której stronie stoi autor: Żydzi to Ci biedni, pokrzywdzeni, cierpiący najbardziej zaś Polacy to mordercy, którzy stoją na równi z Niemcami. Nie bardzo mi się to podoba.
To co mnie w tej książce przeraża to sam akt mordu. Zawsze jak czytam publikacje o II wojnie światowej to przeraża mnie, abstrachując od tego kto była ofiarą a kto katem, że tak jak to napisała Nałkowska, ,,ludzie ludziom zgotowali ten los".
Książkę warto przeczytać ale trzeba traktować ją z przymrużeniem oka. Nie brać wersji Grossa jako ostatecznej.

Pogrom w Jedwabnym. Temat trudny, nieprzyjemny i przede wszystkim kontrowersyjny. Przez wiele lat nie istniejący w świadomości społeczeństwa. Dopiero przy okazji premiery ,,Sąsiedzi” Grossa, temat nabrał, że tak powiem, rozpędu. Mówiono o tym wszędzie, a książka wywołała burzę w środowiskach naukowych i w mediach. Ja sama o Jedwabnem usłyszałam trzy lata temu przy premierze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Przez trzydzieści cztery lata byłem członkiem sekty. Dla wszystkich dookoła to było jasne. Nie wiem dlaczego dla mnie samego nie." Paul Haggis

Temat scjentologii w mediach, przynajmniej w Polsce, pojawia się rzadko, nic dziwnego skoro u nas to zjawisko praktycznie nie istnieje. Ale co jakiś czas za oceanu docierają do nas informacje o scjentologicznym światku, z resztą trudno się dziwić skoro w scjentologi lubują się celebryci znani na całym świecie. Ja sama jak dotąd o scjentologi wiedziałam niewiele, docierały do mnie strzępki informacji, w których zawsze pojawiało się jedno słowo - sekta. I szczerze powiem, że nigdy nie myślałam o scjentologi inaczej jak o sekcie. Kiedy więc przypadkiem trafiłam na książkę Wrighta to wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie mi ją przeczytać.
,,Droga do wyzwolenia" to przenikliwa i dokładna analiza scjentologi, która bardzo szczegółowo opisuje jej twórcę, L. Rona Hubbarda, scjentologiczne centrum czyli Hollywood i w końcu to, że Kościł Scjentologii to nie do końca miejsce przyjemne, które pozwala wnieśc się na wyższe poziomy duchowości, za jakie chciało by uchodzić.
Na samym początku cała ta hisotria o thetanach, kosmosie i pozimach była dla mnie śmieszna, ale im dalej wgłebiałam się w książkę, to większe przerażenia mnie ogarniało. Nie przerażał mnie sam fakt tego, że ludzie mogą w coś podobnego wierzyć, bo ludzie wierzą w różne rzeczy, ale fakt, że podpisują kontrakt na miliard lat, co już dla mnie stanowi formę ostrzeżenia. A do tego stosowanie manipulacji, szantażu, przemocy, inwigilacji oraz zastraszania, ponadto fałszowanie dokumentów, uciszanie krytyków oraz wyciszanie skandali by dbać o dobre imię Kościoła, a wszystko to robione pod przykrywką instytucji religijnej, w której jedyne o co chodzi to o pieniądze.

,,Przez trzydzieści cztery lata byłem członkiem sekty. Dla wszystkich dookoła to było jasne. Nie wiem dlaczego dla mnie samego nie." Paul Haggis

Temat scjentologii w mediach, przynajmniej w Polsce, pojawia się rzadko, nic dziwnego skoro u nas to zjawisko praktycznie nie istnieje. Ale co jakiś czas za oceanu docierają do nas informacje o scjentologicznym światku, z resztą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do ,,Hopeless" podchodziłam z mieszanymi uczuciami. Książka ma bardzo wysokie oceny i ze świecą szukać negatywnej opinii. Na okładce i w środku książki jest zamieszczonych z dwadzieścia pozytywnych komentarzy na jej temat, co sprawiło, że nie nakręcałam się jakoś szczególnie na tę książkę. I nawet dobrze. Niestety należę do tej bardzo wąskiej grupy czytelników, których ,,Hopeless" nie zachwyciło. Nie zmiażdżyła mnie emocjonalnie, nie wzbudziła zachwytu ani nie sprawiła, że nie mogłam się oderwać. Nawet przyznam się, że momentami się męczyłam. Jak dla mnie nic nadzwyczajnego. Owszem historia jest dość ciekawa i tu plus dla autorki ale żeby to było aż tak wybitne, jak mówią oceny, to nie. Taka typowa książka dla młodzieży, gdzie próbuje się poruszać tematu dość trudne, z dużą dozą miłości, jak dla mnie trochę śmiesznej i infantylnej.

Do ,,Hopeless" podchodziłam z mieszanymi uczuciami. Książka ma bardzo wysokie oceny i ze świecą szukać negatywnej opinii. Na okładce i w środku książki jest zamieszczonych z dwadzieścia pozytywnych komentarzy na jej temat, co sprawiło, że nie nakręcałam się jakoś szczególnie na tę książkę. I nawet dobrze. Niestety należę do tej bardzo wąskiej grupy czytelników, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W końcu i mi przyszło przeczytać słynnego Greya. Kierowała mną zwykła, ludzka ciekawość o co tyle szumu i czy naprawdę jest to takie złe jak mówią. Szczerze powiem nie do końca rozumiem ten globalny ferment wokół książki. Nie wiem co działa bardziej: seks czy historia o kopciuszku i księciu, nie zbyt normalnym.
No cóż jest to słabe, nawet bardzo słabe. Historia oparta na kanwie słynnego Zmierzchu. Momentami zadawałam sobie pytanie, gdzie kończy się granica między wzorowaniem się a zrzynaniem. Bo tutaj się ona zaciera.
Jedyny plus to, to że czyta się łatwo i szybko. Nie ma żadnej filozofii już nie wspomnę o psychologii. Żadnych wartości, żadnego przesłania. Zwykła książka o seksie, nic więcej.
Bohaterowie - jeden z największych minusów ,,Pięćdziesięciu....". Główna bohaterka, Ana, nijaka, bezbarwna, wręcz papierowa; ciężko mi przypisać jej jakąś pozytywną cechę. Strasznie głupia i naiwna. Niby jest dorosłą kobietą, która, co jest najśmieszniejsze, kończy studia, a ma mentalność 15-letniej gimnazjalistki z problemami. Co do tak wychwalanego Christiana, tu jest lepiej. Postać ma jakiś charakter, ale zarysowany powierzchownie. Ma się poczucie inteligencji i władzy.
W ogóle nie ma rozwiniętych wątków pobocznych. Bohaterowie drugoplanowi gdzieś tam są, coś tam mówią ale tak jakby ich nie było. Rozmywają się, momentami się o nich zapomina. Wszystko skupia się wokół jednego tematu.
To co mnie doprowadzało do szewskiej pasji to język. Ten nieszczęsny język. Książka jest pisana prosto, bez żadnych upiększeń ale ilość powtarzających się słów potrafi zwalić z nóg. Ciągłe: ,,o rety", ,, o kuźwa" i tak bardzo przeze mnie znienawidzony ,,święty Barnabo" - mistrzostwo. W kółko te same przymiotniki opisujące Greya. Główny bohater urasta do rangi bóstwa, nic tylko postawić mu pomnik. Ileż można?
To mogła być ciekawa książka, szkoda, że tak spłycono Greya, kogoś z zaburzeniami, tutaj mógł powstać ciekawy portret psychologiczny. Ale to musiałby zrobić ktoś kto zna się na pisaniu i pisać umie. A tak wyszło kiepskie romansidło, które nie wymaga myślenia. To taki odmóżdżacz, który czyta się w poczekalni u lekarza czy w autobusie. Nic nie wnosi a z biegiem czasu ulotni się z pamięci.

W końcu i mi przyszło przeczytać słynnego Greya. Kierowała mną zwykła, ludzka ciekawość o co tyle szumu i czy naprawdę jest to takie złe jak mówią. Szczerze powiem nie do końca rozumiem ten globalny ferment wokół książki. Nie wiem co działa bardziej: seks czy historia o kopciuszku i księciu, nie zbyt normalnym.
No cóż jest to słabe, nawet bardzo słabe. Historia oparta na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie będę ukrywać, że panią Krowin-Piotrowską lubię, wręcz uwielbiam i regularnie oglądam jej program w tv. Jaka była moja radość gdy postanowiła napisać książki. Pierwszej nie czytałam ale mam zamiar, ale drugą to już musiałam mieć na swojej półce. I tak oto weszłam w posiadanie ,,Ćwiartki raz".
Autorka miała świetny pomysł aby zrobić przegląd 25-lecia w Polsce, ale nie pod względem polityki ale kultury szeroko pojętej. Tak więc mamy opis zmian społecznych jakie wtedy nastąpiły przede wszystkim w latach 90, przegląd prasy, telewizji, literatury, teatru i sztuki oraz życia towarzyskiego.
Fajnie, ze znalazł się ktoś komu chciało się zrobić coś podobnego, bo dla mnie, osoby, której przyszło się urodzić w połowie lat 90 i jak przez mgłę pamięta końcówkę wieku XX, jest to ciekawy przegląd tej dekady.
To na czym najbardziej skupia się autorka jest film, i to nie przypadek bo widać, że o filmie to ma nie małe pojęcie. Polskie kino ocenia w sposób subiektywny, chwali filmy te, na które, jak mówi ,,krytycy kręcili nosem", nie ocenia jak krytyk ale patrzy na nie okiem zwykłego widza i wie, że to co podoba się ludziom nie zawsze musi wzbudzać zachwyt u krytyków. Tak więc mnie zachęciła do zobaczenia długiej listy filmów, w szczególności tych starszych. Powinna prowadzić jakiś program o filmach. Kiedyś prowadziła, po co go zdjęto nie wiem a szkoda, bo program był niezły.
Pani Korwin-Piotrowska nie byłaby sobą gdyby nie oszczędziła słów krytyki światkowi celebrytów. Mówi prosto z nutką złośliwości, ironii i żartu a przede wszystkim mówi prawdę. Owszem nie zawsze się z nią zgadzam ale szanuje ją za to, ze jako jedna z nielicznych potrafi powiedzieć to o czym i tak wszyscy wiedzą ale nie mówią o tym głośno, bo ktoś się obrazi. A niech się obraża...
Podoba mi się szata graficzna książki, fajna okładka a w środku parę zdjęć autorki i strony, na których można znaleźć zdjęcia okładek czasopism. ,,Ćwiartka raz" to świetna książka, kawał bardzo dobrej roboty, bo powiedzmy szczerze, że aby coś takiego napisać to trzeba mieć pomysł i chęci, tu ich nie zabrakło. Tego nie da się napisać w tydzień ani w miesiąc, trzeba posiedzieć w bibliotekach, odwiedzić archiwa i wiele sobie przypomnieć. ,,Ćwiartka raz" jest jak najbardziej na plus i ciekawa jestem czy ktoś za kolejne 25 lat zrobi podobny przegląd...

Nie będę ukrywać, że panią Krowin-Piotrowską lubię, wręcz uwielbiam i regularnie oglądam jej program w tv. Jaka była moja radość gdy postanowiła napisać książki. Pierwszej nie czytałam ale mam zamiar, ale drugą to już musiałam mieć na swojej półce. I tak oto weszłam w posiadanie ,,Ćwiartki raz".
Autorka miała świetny pomysł aby zrobić przegląd 25-lecia w Polsce, ale nie pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bukowski jest na swój sposób genialny, pisze prosto ale dobitnie. Czasami odrzuca, ale czytając jego książki nie ma się wrażenia fałszu ani zakłamania tylko zwykłą szczerość. Trzeba umieć pisać prawdę bez wielkich słów a Bukowski to potrafi. Teraz już wiem dlaczego zaliczany jest do Poetów wyklętych.

Bukowski jest na swój sposób genialny, pisze prosto ale dobitnie. Czasami odrzuca, ale czytając jego książki nie ma się wrażenia fałszu ani zakłamania tylko zwykłą szczerość. Trzeba umieć pisać prawdę bez wielkich słów a Bukowski to potrafi. Teraz już wiem dlaczego zaliczany jest do Poetów wyklętych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiem szczerze, że jestem trochę rozczarowana. Po bardzo ale to bardzo zachęcającym opisie z tyłu można by powiedzieć, że książka będzie na prawdę dobra, skoro zrobiono powiązania z dobrze znanymi bestsellerami ostatnich lat. Ale jak to bywa, opis ma się nijako do książki. Do magii ,,Harrego Pottera" czy miłości ,,Zmirzchu" to trochę brakuje, specyficznego klimatu ,,Cienia wiatru" także nie ma a tajemnica, która sprawiała, ze ,,Kod Leonarda" czytało się z zapartym tchem, w pewnym momencie się ulatnia.
Sam pomył na napisanie takiej książki jest całkiem fajny, szkoda tylko, że historia tajemniczego manuskryptu, która powinna grać pierwsze skrzypce ulega historii miłosnej. Nie dowiadujemy się nic szczególnego o tajemniczym manuskrypcie, poza paroma informacjami. Autorka trochę spłyciła tą historię a szkoda bo byłby kawał niezłej książki.
Daje plus za bohaterów: nadopiekuńczego, owianego tajemnicą wampira i jego dziwną rodzinkę oraz inteligentną pani historyk, przedstawicielkę czarownic. A drugi plus za Oksford, który może nie zachwyca jak Barcelona u Zafona ale ma się poczucie tego naukowego świata, który skrywa wiele tajemnic.
Po następną część jak już sięgnę to tylko z czystej ciekawości.

Powiem szczerze, że jestem trochę rozczarowana. Po bardzo ale to bardzo zachęcającym opisie z tyłu można by powiedzieć, że książka będzie na prawdę dobra, skoro zrobiono powiązania z dobrze znanymi bestsellerami ostatnich lat. Ale jak to bywa, opis ma się nijako do książki. Do magii ,,Harrego Pottera" czy miłości ,,Zmirzchu" to trochę brakuje, specyficznego klimatu ,,Cienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednym z głównych powodów dlaczego ktoś sięga po książkę to jej chwytliwy tytuł. Tytuł, która zaintryguje i zaciekawi. Ale zdarza się i tak, ze tytuł ciekawy a fabuła pozostawia wiele do życzenia. Nie tym razem.
,,Śmierć ma 143 centymetry wzrostu" to dobrej klasy kryminał, ze świetnie zarysowaną fabułą, intrygą, która trzema się kupy i niebanalnymi bohaterami. Książkę czyta się jednym tchem, a historia tak wciąga, że po każdym rozdziale ma się ochotę na więcej. A zakończenie? Zaskakujące. Nie wiem czy jest choć jeden czytelnik, który już na samym początku wiedział by kto jest ,,Głosem". Tak więc jeśli ktoś lubi historie z dreszczykiem to polecam, bo warto.

Jednym z głównych powodów dlaczego ktoś sięga po książkę to jej chwytliwy tytuł. Tytuł, która zaintryguje i zaciekawi. Ale zdarza się i tak, ze tytuł ciekawy a fabuła pozostawia wiele do życzenia. Nie tym razem.
,,Śmierć ma 143 centymetry wzrostu" to dobrej klasy kryminał, ze świetnie zarysowaną fabułą, intrygą, która trzema się kupy i niebanalnymi bohaterami. Książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ufff skończyłam, nareszcie! Po tylu dość wysokich opiniach, które przeczytałam myślałam, że książka jest naprawdę dobra. No niestety spotkało mnie rozczarowanie. Początek książki tragiczny, z trudem pokonywałam każdy następny rozdział. Bywały momenty, że po przeczytaniu trzech stron odkładałam powieść bo nie byłam w stanie przeczytać więcej. Dopiero gdzieś w połowie książka trochę mnie wciągnęła ale nie na tyle aby dać jej więcej niż trzy gwiazdki. Końcówka znów dłużyła mi się niemiłosiernie.
Jak dla mnie za dużo wychodzi książek o wampirach, wilkołakach, duchach i podobnych stworach. Od momentu kiedy to Zmierzch osiągnął ogromny sukces, jesteśmy atakowani coraz to nowszymi powieściami o pochodnej tematyce. Wiele kobiet stwierdziło, że jeśli zwykła gospodyni domowa napisała Sagę, która przyniosła jej popularność i pieniądze, to one też mogą. Niestety nie każdy może. ,,Światła pochylenie" nie jest o wampirach ale ma podobny schemat do innych tego typu książek. Powieść jest nudna i bezbarwna. Nie ma w sobie tego czegoś, co powodowała by, że chce się czytać dalej. Jedno co trzeba przyznać to to, że okładka i tytuł mają coś w sobie ale tak nic po za tym.
Osobiście nie polecam.

Ufff skończyłam, nareszcie! Po tylu dość wysokich opiniach, które przeczytałam myślałam, że książka jest naprawdę dobra. No niestety spotkało mnie rozczarowanie. Początek książki tragiczny, z trudem pokonywałam każdy następny rozdział. Bywały momenty, że po przeczytaniu trzech stron odkładałam powieść bo nie byłam w stanie przeczytać więcej. Dopiero gdzieś w połowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy raz usłyszałam o książce kiedy przeczytałam, już jakiś czas temu, wywiad z panią Moniką. W wywiadzie było wspomniane o książce. Tytuł zwrócił moją uwagę a w końcu wbił mi się w głowę. Chciałam jak najszybciej przeczytać książkę pani Moniki a na to przyszło mi trochę poczekać. W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany moment.
,,Towarzyszka Panienka" już na samym początku zrobiła na mnie wrażenie, przede wszystkim sposób pisania autorki: lekko ironiczny, żartobliwy, w którym widać, że autorka jest intelektualistką, kobietą inteligentną no i polonistką. Myślałam, że będzie więcej o polityce, co nie było zbyt zachęcające ale tak jak jest napisane na okładce: ,, to powieść o normalnej rodzinie, choć uwikłanej historycznie". Nie patrze na Monikę Jaruzelską przez pryzmat generała Jaruzelskiego, człowieka znienawidzonego przez chyba wszystkich Polaków. To jej historia, nie jej ojca. Polityka jest tylko tłem a przedstawione jest życie u boku ojca generała oraz osobiste przeżycia i rozmyślenia.
,,Towarzyszka Panienka" zrobiła na mnie ogromne wrażenie, na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę i sięgnę po inne książki autorki.
Gorąco polecam.

Pierwszy raz usłyszałam o książce kiedy przeczytałam, już jakiś czas temu, wywiad z panią Moniką. W wywiadzie było wspomniane o książce. Tytuł zwrócił moją uwagę a w końcu wbił mi się w głowę. Chciałam jak najszybciej przeczytać książkę pani Moniki a na to przyszło mi trochę poczekać. W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany moment.
,,Towarzyszka Panienka" już na samym...

więcej Pokaż mimo to