rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książkę dostałam od koleżanki. Zapytała się, czy znam tę panią. Nie znałam. Okazuje się, że jest to Królowa Życia. Ha-ha... cóż za bóstwo!

Niestety Dagmara Kaźmierska straciła ostatnio wiele, choćby kontrakt ze stacją Polsat. To efekt wypłynięcia na jaw faktów, które dalekie są od przyzwoitości lub jakiejkolwiek etyki. To, że ta osoba zaistniała w mediach to skandal.

A sam tekst, to byle-książka oparta o "mondrości" bliskie tajemnicom polszynela. Elokwencja miesza się tu ze słowotokiem i pismactwem - grafomaństwem. Z tekstu ewidentnie wyziera smrodek narcyzmu. A na domiar złego autorka sam sobie zaprzecza, jest niespójna i egotyczna. Wyznaje filozofię Kalego. Jej życie, to pasmo jakiejś masakry. Oszukiwała, kłamała, kręciła…

Najistotniejsze jest jednak to, że była żoną gangstera i prowadziła z nim, o zgrozo, agencję towarzyską, gdzie pastwiła się nad kobietami. W 2009 roku została skazana za „działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji”. A w książce o tym niemal cisza! Mamy za to tyle o talentach, samouwielbieniu i materialnych cudeńkach, że rzygać się chce. Kuriozum... i tyle! O czym to jest?

Coś okropnego!!! Jak można coś takiego wydawać?

Książkę dostałam od koleżanki. Zapytała się, czy znam tę panią. Nie znałam. Okazuje się, że jest to Królowa Życia. Ha-ha... cóż za bóstwo!

Niestety Dagmara Kaźmierska straciła ostatnio wiele, choćby kontrakt ze stacją Polsat. To efekt wypłynięcia na jaw faktów, które dalekie są od przyzwoitości lub jakiejkolwiek etyki. To, że ta osoba zaistniała w mediach to skandal.

A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ma jakiś wspólny mianownik z czytanym przeze mnie CHROBOTEM – Tomasza Michniewicza, a także z UCIECZKA OD BEZRADNOŚCI – Tomasza Stawiszyńskiego. Autor NIE PRZECZYTASZ TEGO W BAJKACH odważnie konfrontuje czytelnika z trudnymi, nieupiększonymi aspektami życia Homo Sapiens. Podkreśla, że każde doświadczenie – zarówno radość, jak i trauma wpływa na naszą ocenę sytuacji – zmienia nasz punkt odniesienia, naszą hierarchię wartości oraz to, kim jesteśmy. Obecnie, kultura życia odbiega znacząco od tego, co było paradygmatem dla naszych rodziców lub dziadków. Dziś raczej kreujemy, udajemy, odzieramy swoją prywatność i grzęźniemy w niedojrzałościach – żyjemy mrzonkami; fikcją, baśniami. Liczy się to jak nas widzą inni oraz jak bardzo jesteśmy popularni. Nie dajemy sobie zbytnio prawa do bycia zmęczonymi, bezradnymi, nieatrakcyjnymi, smutnymi, wściekłymi. Wszyscy chcą mieć życie jak z katalogu. Żądają szczęścia, miłości, zdrowia… Chcą być naj… i to we wszystkim, i na każdym polu, w każdej dziedzinie – zarówno w kwestiach osobistych jak i zawodowych. Tymczasem życie to brak stabilności, konsumpcja własnego czasu, tworzenie ujemnego bilans zysków i strat, plątanina stref wpływu, interesów i zależności, ruchome piaski niewiedzy, rozlewiska szamba, ukryte potrzaski i ciemne zaułki. Uznanie własnej bezradności wobec pewnych faktów i spraw jest potrzebne dla własnego dobra lub choćby zrównoważonej higieny psychicznej. Nie wszystkie tematy, sprawy, zawiłości dają się prosto rozstrzygnąć. Nie z każdej sytuacji jest wyjście. Są problemy nierozwiązywalne – rzeczy, których nie usuniemy i z którymi żyć nam przyjdzie może nawet do końca dni naszych. Pewnych zdarzeń nie da się również odzobaczyć, czy puścić w niepamięć, ot tak. Krzywda, niesprawiedliwość, samotność, gorycz, trauma… to elementy życia. Takie ono jest. Lepiej po prostu mieć tego świadomość, niż żyć mrzonkami i być hiperoptymistą. Zwyczajnie, możemy trwać i doświadczać będąc wdzięcznymi za to, co mamy pozostając realistami. Godzić się z nieuniknionym. I kształtować siebie.

Nawet jeśli jesteśmy pokiereszowani, jest jeszcze coś co pozwala nam żyć dalej. Nadzieja umiera ostatnia. Zawsze mamy prawo być: ludzcy, delikatni, wrażliwi. Gdy dochodzi do katastrofy nie warto tłumić uczuć, grać… można, a nawet trzeba uronić łzę, spuścić głowę, posiedzieć w smutku, przeczekać. Okoliczności niekiedy mogą nas mile zaskoczyć. Dla tych momentów warto żyć. Świat nie jest od tego, by spełniać nasze marzenia… ale i one mogą się ziścić :)

Książka ma jakiś wspólny mianownik z czytanym przeze mnie CHROBOTEM – Tomasza Michniewicza, a także z UCIECZKA OD BEZRADNOŚCI – Tomasza Stawiszyńskiego. Autor NIE PRZECZYTASZ TEGO W BAJKACH odważnie konfrontuje czytelnika z trudnymi, nieupiększonymi aspektami życia Homo Sapiens. Podkreśla, że każde doświadczenie – zarówno radość, jak i trauma wpływa na naszą ocenę sytuacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Scjentologię uważa się za dziwną i do pewnego stopnia niebezpieczną formę aktywności transcendentalnej. Fakty okazują się być jednak bardziej zatrważające. Struktura organizacji jest mocno zhierarchizowana. Tam każdy musi być posłuszny i znać swoje miejsce. Nie ma tu pola na samodzielność, na wolność wyboru, czy na akty bezradności. Nim się zwerbowany spostrzeże zaczyna być jak w kieracie, niczym szczur w labiryncie. Żaden Scjentolog nie może się sprzeciwić nauce Rona Hubbarda, czy ORGANIZACJI, bo czeka go kara odtrącenia lub wygnania. Musi się angażować i nie patrzeć na drobne niedogodności – jest zobowiązany oddać całego siebie ORGANIZACJI nawet wbrew sobie. I naprawdę jest wprost niesamowite to, że podrzędny pisarz na podstawie wysnutej z palca fantasmagorii mógł tak dalece zahipnotyzować ludzi, stworzyć ruch i zrzeszyć sympatyków oraz ich tak omamić. Odsuwając od rodziny, pozbawiając resztek rozsądku i instynktu samozachowawczego Ron Hubbard zaczął angażować pierwszych wyznawców zasad DIANETYKI w osobliwe przedsięwzięcia na granicy farsy i absurdu. Dziś jest podobne.

Opowieść Mikea Rindera jest niewątpliwie szokująca i przejmująca. Obraz, który przed nami rozpościera autor jest potworny. Jak się dowiadujemy, dający świadectwo, wychowywał się w specyficznym domu, do którego zawitała Scjentologia. Ostatecznie w wieku kilkunastu lat wstąpił do organizacji Sea Org. Tam wspinał się w hierarchii dążąc do ideału. A nie jest to proste. Zasady Scjentologii wymuszają określone standardy działania. Autor opisuje wszystko ze szczegółami. Ujawnia skalę zjawiska emocjonalnego oddziaływania liderów oraz siłę uzależnienia od wspólnoty religijnej. I mimo ogromu i zawiłości poruszonych spraw Mike Rinder nie traci spostrzegawczości – wnikliwie wyłuszcza punkty zwrotne, trafne formułuje wnioski i spostrzeżenia. Ułatwia czytelnikowi dostrzeżenie zakresu manipulacji. Ponadto przeprowadza czytelnika przez szereg spraw i historii. Wszystko to uwydatnia prawdę o Scjentologii. Wewnątrz dzieją się rzeczy okropne, podłe i dalekie od przyzwoitości, pełne naruszania wolności osobistej i cywilizowanych norm społecznych. Pan Rinder sam był ofiarą tych praktyk, dlatego bez ogródek krytykuje ten ruch i ma do tego prawo. Nikt go nie przeprosił…

Ta książka ma na celu przedstawienie faktów na temat działalności Sea Orgi oraz Scjentologii jako takiej. To ostrzeżenie przed szeregiem nadużyć, jakich dopuszczają się osoby stojące na czele tej organizacji i ruchów podobnych. Jest to lektura obowiązkowa, dla każdego, kto chce zrozumieć zjawisko emocjonalnego uzależnienia od grup destrukcyjnych, pseudo liderów i przewodników duchowych, którzy karmią się i sycą ludzką naiwnością. Przedstawia na przykładach mechanizmy, przez które programuje się ludzi tak dalece, by wpływać na nich niemal totalnie, wtłaczając im określony sposób myślenia i reagowania na dany schemat sytuacyjny.

Przy okazji dla zainteresowanych polecam dokument "Scjentologia i jej skutki" Leah Remini i Mike Rinder, a także - na Netflixie "Going Clear: Scientology and the Prison of Belief"...

Scjentologię uważa się za dziwną i do pewnego stopnia niebezpieczną formę aktywności transcendentalnej. Fakty okazują się być jednak bardziej zatrważające. Struktura organizacji jest mocno zhierarchizowana. Tam każdy musi być posłuszny i znać swoje miejsce. Nie ma tu pola na samodzielność, na wolność wyboru, czy na akty bezradności. Nim się zwerbowany spostrzeże zaczyna być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat grup i stowarzyszeń, które okazują się sidłem, pułapką, a więc osobliwym potrzaskiem lub kuriozalnym więzieniem bez krat, jest zwyczajnie palący. Wszędzie wewnątrz takich środowisk, niezależnie czy są liczne czy kameralne, można zaobserwować te same modele tresowania i ograniczania ludzi. Wszędzie tam, podobnie łamie się opór i gwałci niezbywalne prawo jednostki do samostanowienia. Bycie w takiej organizacji wymaga dużego zaangażowania emocjonalnego i wyrzeczenia się siebie. Zwykle też wyniszcza i uzależnia; demoluje osobowość. Dostrzega się to z dłuższej perspektywy. Po czasie.

Destrukcja, strach, emocjonalny paraliż, brak dystansu i krytycznego myślenia, to markery. Schemat i charakter zachodzących mechanizmów jest dla toksycznych i destrukcyjnych grup lub środowisk znamienny. Zaburzenia wywoływane przez naciski i subtelne formy perswazji dokonują wielu spustoszeń – zostawiają trwałe rany. I nie występują tylko tam, gdzie nadużywa się religii, lub jak kto woli wiary, do celów wątpliwych. Procesy te mogą występować w pewnym środowisku lub rodzinie, czy też jakiejś instytucji lub w firmie. Są powiązane z rygoryzmem, narcyzmem, fanatyzmem, szowinizmem, przemocą oraz nacechowane bywają kultem jednostki (np. jak w Korei Północnej, Chinach, Turkmenii albo w czasie II Wojny Światowej w Japonii – patrz Hirohito). Występują w korporacjach typu MLM, gdzie dochodzi do nadużyć i manipulacji. Mogą dotyczyć religijnych organizacji profetycznych i apologetycznych, ale także partii politycznych, niektórych szkół i uczelni (np.: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5001103/wszyscy-wiedzieli), redakcji gazet i czasopism, pracowników supermarketów, biur, kokpitów itp., a także występują w specyficznych środowiskach jak choćby w mafii lub w dziwnych bractwach – dotyczą grup neonazistowskich, bojówkarskich, terrorystycznych, czy środowisk parających się seks-biznesem.

Książka w bardzo interesujący, a niekiedy nawet szokujący sposób przekazuje szereg faktów i obserwacji. Autor (naoczny świadek) został ograbiony z dzieciństwa i młodości, a także z normalności. Padł łupem psychomanipulacji. Należał do sekty, której przywódcą był jego ojciec. Nie miał przyjaciół, nie mógł swobodnie żyć i cieszyć się wolnością, nie mógł się przemieszczać, nabierać dystansu, kształtować własnego światopoglądu i kontaktować się z rówieśnikami – a więc zderzać się z drugim człowiekiem; być sobą. Nie chodził też do szkoły, nie znał świata zewnętrznego, cierpiał. Nie bardzo wiedział, kim jest. Próbował to zrozumieć, walczył ze swoimi przeczuciami, lękami. Stopniowo zaczął domyślać się, iż to wszystko jest czymś dziwnym, że coś jest tu nie tak. W końcu postanowił się zbuntować, wyrzec się rodziny i tego co do tej pory znał. Uciekł i doznał szoku.

Głos takich ludzi jest bardzo istotny. Pozwala zrozumieć poziom zniszczeń oraz zakres kontroli, jakiemu podlegają ci zwabieni lub schwytani w te subtelne pułapki-więzienia. Mamy ich wiele. Niektórzy z pochwyconych żyją pośród nas i cierpią.

Ku przestrodze!

Temat grup i stowarzyszeń, które okazują się sidłem, pułapką, a więc osobliwym potrzaskiem lub kuriozalnym więzieniem bez krat, jest zwyczajnie palący. Wszędzie wewnątrz takich środowisk, niezależnie czy są liczne czy kameralne, można zaobserwować te same modele tresowania i ograniczania ludzi. Wszędzie tam, podobnie łamie się opór i gwałci niezbywalne prawo jednostki do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główna bohaterka, trochę osamotniona i porzucona wplątuje się w sprawę, której kresem jest coś odrażającego i ciemnego. Działania są częściową podpuchną, tajną operacją, pozoracją. Zdarzenia stopniowo prowadzą do rozdarcia, tragedii, do apogeum, które ujawnia także trzecie dno, a może nawet dno czwarte. Główna bohaterka miota się, improwizuje i gra o wysoką stawkę. A wszystko dla dobra innych. I aby poznać fakty. Płaci za to wysoką cenę. Ale, czy to wystarczy?

Mamy tu gotowy zarys filmu o Iwonie Banach - powiedzmy odcinek pierwszy. Jej zespół realizujący aresztowania podejrzanych natyka się na coś dalekiego od rutyny. Podczas z pozoru typowej akcji, prawie bez zdania racji – tak nagle, ginie policjant. System zaczyna mielić, dopatrywać się uchybień, szukać kozła ofiarnego, grozić palcem. Winną jest oczywiście główna bohaterka, która miała wszystko przewidzieć i wszystko ogarnąć - być niczym Duch Święty. Praktycznie bez żadnych ceregieli dochodzi do jej dyscyplinarnego zwolniona z policji. Rzecz narusza regulamin i procedury. Na domiar złego w tym czasie znika jej wieloletni partner, dziennikarz i ojciec jej zmarłego dziecka. Była policjantka z wilczym biletem, bólem i traumami z przeszłości stara się jakoś pozbierać po tym wszystkim, i tak czy owak jakoś żyć; szuka swojego miejsca.

Jest to bardziej książka sensacyjna, książka akcji… niż typowy kryminał, ale moim zdaniem warto poczytać. Autor dość sprawnie operuje słowem. Przyzwoicie opowiedziana i napisana opowieść jest dobrze osadzona w realiach, przez co całość czyta się nieźle. Nie znam jak najbardziej dalszego ciągu, ale to co jest w tomie I jest obiecujące oraz kompletne. Jak dam radę, to kiedyś sięgnę po ciąg dalszy – znaczy po „Przegraną”. Część wątków wymaga dalszego rozwinięci, rozwikłania.

Główna bohaterka, trochę osamotniona i porzucona wplątuje się w sprawę, której kresem jest coś odrażającego i ciemnego. Działania są częściową podpuchną, tajną operacją, pozoracją. Zdarzenia stopniowo prowadzą do rozdarcia, tragedii, do apogeum, które ujawnia także trzecie dno, a może nawet dno czwarte. Główna bohaterka miota się, improwizuje i gra o wysoką stawkę. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonale napisany kryminał. Wartka akcja, autentyczne dialogi, żadnych dłużyzn. Czego można chcieć więcej. Właśnie? Major Downar przyjeżdża nad morze by wypocząć. Niestety nie będzie mu to dane. W dziwacznych okolicznościach dochodzi do zaskakująco skorelowanych morderstw. A kolega po fachu prosi majora o pomoc – sprawa wydaje się osobliwa i dość zagadkowa. Świadkowie niestety nie są zbyt pomocni. Kłamią, wiją się, mylą… Rodziny ofiar mają mimo wszystko coś tam do ukrycia. Słabo wspierają działania funkcjonariuszy. A ci toną w gąszczu hipotez. Ostateczne rozwiązanie ma związek z przeszłością. A sprawca… pozostaje niemal nieuchwytny i nieokreślony, bez mała do samego końca.

W sumie wydaje się, że mamy tu gotowy materiał na niezły film. Oczywiście nie jest to jakieś arcydzieło literackie, ale czyta się tę książkę, oj czyta :) ...no z zapartym tchem.

Doskonale napisany kryminał. Wartka akcja, autentyczne dialogi, żadnych dłużyzn. Czego można chcieć więcej. Właśnie? Major Downar przyjeżdża nad morze by wypocząć. Niestety nie będzie mu to dane. W dziwacznych okolicznościach dochodzi do zaskakująco skorelowanych morderstw. A kolega po fachu prosi majora o pomoc – sprawa wydaje się osobliwa i dość zagadkowa. Świadkowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obcowanie ze stylistyką autorki jest niezmiernie przyjemne. Tekst plastyczny i pobudzający wyobraźnię niesie w sobie ogrom energii i emocji. To nie jest po prostu powieść, a raczej sportretowany człowiek, jego rodzina, otoczenie. Dojrzewanie, to nabieranie powietrza w płuca, to testy, to nowy niepoznany świat, to pierwsze próby wszystkiego, dostrzeganie wad, kłamstw, ułudy …ale też możliwości, i pełniejsze wejrzenie w oblicze wcześniej niedostrzeżonego życia. Każda rodzina ma coś ukrytego, każdą społeczność coś trawi; są tajemnice, tragedie, zło, wstyd, ułuda i gra pozorów. Nie inaczej jest u Giovanny z Neapolu. Jest ona zagubiona, zdezorientowana. Szuka siebie i prawdy. Świat wokół niej daje wciąż sprzeczne komunikaty. Raz jest brzydka, innym razem znów piękna, raz mądra, a za moment głupia. Jak tu się nie pogubić w takim świecie? Powieść w bezpośredni i brutalny sposób opisuje meandry dorastania. Giovanna irytuje swoją naiwnością, pozerstwem, później wulgarnością oraz niezdecydowaniem. Migocze jakby; przywdziewa nowe maski. Buduje siebie z różnych zapożyczonych skrawków. Szuka tożsamości. Gubi się. I brnie… Wejście w świat dorosłych, to trudny proces!

Obcowanie ze stylistyką autorki jest niezmiernie przyjemne. Tekst plastyczny i pobudzający wyobraźnię niesie w sobie ogrom energii i emocji. To nie jest po prostu powieść, a raczej sportretowany człowiek, jego rodzina, otoczenie. Dojrzewanie, to nabieranie powietrza w płuca, to testy, to nowy niepoznany świat, to pierwsze próby wszystkiego, dostrzeganie wad, kłamstw, ułudy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tekście, jak i w samej opowieści, jest coś magicznego, niewypowiedzianego, wprost magnetycznego i metafizycznego. Rzecz dotyka istoty życia, celowości działań. Jest o samotności i niezrozumieniu. O targających ludzkością podziałach klasowych, o przypisywaniu określonych cech innym z góry… i o efekcie domina, jaki to wywołuje. Brak miłości i uwagi najgenialniejszego człowieka przywieźć może do zguby, szaleństwa, zbrodni, rozpaczy, upadku. Świat wiele traci – wszyscy tylko do czegoś roszczą sobie pretensję, gdzieś gnają, do czegoś dążą. Króluje wyzysk i egoizm. Nie zauważa się geniuszy, odmieńców, a ogół jest gotowy raczej ich gnębić, osaczać i niszczyć. Jan Baptysta Grenouille widzi i rozumie świat w zakresie zapachowym. Jest wirtuozem. Sam jednak jest traktowany jak pętak i przybłęda; nikt go nie kocha, nie pragnie, nie potrzebuje. Trwa, doznając zła i wyzysku. Nieporozumienia i negatywne działania oraz liczne sploty sytuacyjne przynoszą stopniową przemianę. A że akcja równa się reakcja, na tragedię nie trzeba długo czekać. Niestety, końcem tego wszystkiego i tak jest nieistnienie i zapomnienie, a w najlepszym razie ułuda sprawczości, sukcesu lub pozornie bogaty horyzont celów. I główny bohater dostrzega ten bezsens, tę kpinę, parodię i ginie, unicestwia się za sprawą własnej genialności, własnej broni… zapachu.

Książka za każdym razem, gdy się ją czyta, robi wrażenie, i się ją pochłania impulsywnie. Całość jest trochę poetyczna i liryczna, choć momentami jest wprost odrażająca, smrodliwa i obrzydliwa; pozostaje fascynująca, i ma to coś. Można by wykrzyknąć – to jest genialne!!!

W tekście, jak i w samej opowieści, jest coś magicznego, niewypowiedzianego, wprost magnetycznego i metafizycznego. Rzecz dotyka istoty życia, celowości działań. Jest o samotności i niezrozumieniu. O targających ludzkością podziałach klasowych, o przypisywaniu określonych cech innym z góry… i o efekcie domina, jaki to wywołuje. Brak miłości i uwagi najgenialniejszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fantastyczne i zabawne, ale też pouczające, prawdziwie barwnie historie o polskim lekkoduchu i hochsztaplerze, który swoje matactwa i przekręty z ułańską i mimo wszystko słowiańską fantazją wyczynia za granicami kraju. Wspaniała fikcja i pióro. Powieści Jerzego Edigeya, to panaceum na splinek i na wszelkie szarości dnia. Endorfiny wydzielają się licznie po każdym zdaniu. Kolejny raz sobie sięgnęłam po to cacko, i nie żałuję.

Aby oddać klimat lektury polecam wysłuchanie dwuczęściowego słuchowiska:

https://www.youtube.com/watch?v=XFNA0n5Bgyk

https://www.youtube.com/watch?v=X80H54pdNfU&t=808s

Gorąco polecam Jerzego Edigeya ;)

Fantastyczne i zabawne, ale też pouczające, prawdziwie barwnie historie o polskim lekkoduchu i hochsztaplerze, który swoje matactwa i przekręty z ułańską i mimo wszystko słowiańską fantazją wyczynia za granicami kraju. Wspaniała fikcja i pióro. Powieści Jerzego Edigeya, to panaceum na splinek i na wszelkie szarości dnia. Endorfiny wydzielają się licznie po każdym zdaniu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to kolejna, odkurzona po raz trzeci chyba, książka Jana Kraśko, którą mogę polecić bez żenady. Treść rozsnuta jest w szerokim, to jest kilkudziesięcioletnim horyzoncie, znaczy czasookresie. W skrócie… Wykonujący tajną misję samolot Sił Powietrznych USA znika bez śladu. Ładunek na jego pokładzie, to coś wyjątkowo istotnego i wartościowego. Jest to obiekt, którego nie wolno było stracić za żadne skarby. A jednak ma to miejsce, i w dodatku w niejasnych okolicznościach. Czy był to sabotaż? Nikt nie wie. Mijają lata, ba dziesięciolecia. Pewien nietuzinkowy dżentelmen wplątuje się w szereg dziwacznych i mało sensownych zdarzeń. Ostatecznie nie kończy się to zbyt dobrze. Wszystko definitywnie rozgrywa się w więzieniu stanowym w Needles. Gra o wysoką stawkę trwa do ostatniej strony, odbywa się także na pięści. Rzecz czyta się szybko i bez znudzenia. Ale, jakie jest powiązanie między boksem, a zaginionym samolotem? To właśnie się wyjaśni. A może jednak nie... sami sprawdźcie :)

Jest to kolejna, odkurzona po raz trzeci chyba, książka Jana Kraśko, którą mogę polecić bez żenady. Treść rozsnuta jest w szerokim, to jest kilkudziesięcioletnim horyzoncie, znaczy czasookresie. W skrócie… Wykonujący tajną misję samolot Sił Powietrznych USA znika bez śladu. Ładunek na jego pokładzie, to coś wyjątkowo istotnego i wartościowego. Jest to obiekt, którego nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym nie wiedziała kto jest autorem powieści, to obstawiając optowałabym, że Alistair MacLean. Fabuła jest naprawdę wciągająca i pogmatwana. Powieść początkowo toczy się w USA , potem w RFN i RPA, a na koniec w Afryce Środkowej. Jest to sensacja najwyższych lotów – gotowy pomysł na film.

Firma American Metal Incorporated po przewrocie generała Waheda porzuca zakład i linię produkcyjną oraz personel. Łakomym kąskiem jest pięć ton czystej platyny. Na straży tego skarbu stoi trzydziestu najemników zwerbowanych przez niejakiego SKORPIONA. Kiedy wojska Wahedy zbliżają się do stolicy SKORPION – wykorzystując personel – ukrywa platynę gdzieś w pobliżu lotniska. Potem jego ludzie mordują cywilów – a więc cały personel techniczny, a następnie giną z ręki SKORPIONA. Tak więc miejsce ukrycia kruszcu zna już tylko jeden człowiek. A człowiek ten gdzieś się ulatnia. Generał za punkt honoru stawia sobie zatem odnalezienie SKORPIONA, aby ten wyjawił miejsce ukrycia platyny i stanął przed sądem za swoje liczne zbrodnie. Generał zwraca się więc do swojego przyjaciela – Bentona o pomoc.

Narratorem powieści jest Joe McVey – dyrektor oddziału transportu powietrznego American Metal Incorporated, który godzi się na udziału w akcji specjalnej w Longo. Celem przedsięwzięcia jest odzyskanie platyny. Po zaopatrzeniu się w przygranicznej bazie w broń i materiały wybuchowe, pięcioosobowy zespół wyrusza na akcję. Po drodze do Nwhawe jeden z jego członków ginie zadźgany we śnie nożem. Zabójcą może być tylko ktoś z pozostałej czwórki. Gra toczy się więc o to, kto jest sprawcą mordu, kto z grupy, to Benton …a który to SKORPION? Gdzie jest platyna? I kto jeszcze zginie? I jak się to wszystko skończy.

Polecam!

Gdybym nie wiedziała kto jest autorem powieści, to obstawiając optowałabym, że Alistair MacLean. Fabuła jest naprawdę wciągająca i pogmatwana. Powieść początkowo toczy się w USA , potem w RFN i RPA, a na koniec w Afryce Środkowej. Jest to sensacja najwyższych lotów – gotowy pomysł na film.

Firma American Metal Incorporated po przewrocie generała Waheda porzuca zakład i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze, to nie wiem dla kogo to jest... Książka jest bowiem przekombinowana, poszatkowana i dziwnie chaotyczna. Jakby to był kolaż. Te przypadkowe anegdoty i informacje z życia Marii Czubaszek, które pojawiają się losowo na kartach książki nie mają kontekstu. I nic nie wynika dla mnie z tego wszystkiego. Opowieść zaczyna się bez wstępu ani żadnego komentarza, tła; czytelnik nie dostaje jakiegokolwiek punktu tworzącego perspektywę opowieści. Poza tym za dużo tu taniej sensacji, jak dla mnie. A za mało konkretnych informacji i jakiegoś zamysłu przekazu. Autorka oczywiście pokazała Wojciecha Karolaka, jego ból po stracie Zajączki i jakieś jego refleksje, ale to za mało. To nie jest ciekawa biografia, zajmujący tekst, wciągająca opowieść. Jestem na nie… Trzeba się ciągle orientować, czy aktualny urywek to jakiś przedruk powiedzmy felietonu samej Czubaszek, czy może fragment rozmowy z jej mężem już po jej śmierci, czy może jakiś komentarz autorki książki... a może jakaś historia z przeszłości, czy wywiad. Całość nie powala. Zaletą są rysunki Karolaka. Jednak chyba nie warto tracić czasu na to coś. No, bo po co?

Szczerze, to nie wiem dla kogo to jest... Książka jest bowiem przekombinowana, poszatkowana i dziwnie chaotyczna. Jakby to był kolaż. Te przypadkowe anegdoty i informacje z życia Marii Czubaszek, które pojawiają się losowo na kartach książki nie mają kontekstu. I nic nie wynika dla mnie z tego wszystkiego. Opowieść zaczyna się bez wstępu ani żadnego komentarza, tła;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe spojrzenie na otoczenie papieża Polaka. Sporo refleksji nad stylem korporacyjnego zarządzania Kościołem. Autor porusza rzeczy najistotniejsze, analizuje, nie dowierza i jest trochę zły. Udziela odpowiedzi na nie jedną kwestię; i zasmuca się, jest rozczarowany - rozmontowany. Przewraca oczami. Wzdycha.

Reportaż ten odczarowuje rzeczywistość, pokazuje fakty i mechanizmy instytucjonalnego zamiatania pod dywan spraw druzgoczących i bulwersujących. Odrażająca ślepota i nieprzypadkowe tworzenie pozorów, czy granie na czas, to grzechy główne instytucji religijnych. Kościoły, wspólnoty, grupy, kongregacje, sekty i zbory zwykły tak postępować. Afery ujawniane na łonie rozmaitych religii uwidaczniają dewaluację wartości i określony schemat - schemat tożsamy. Tu nie jest inaczej. Należy się obudzić – zbyt długo nas omamiano złudnym obrazem. Instytucja religii doznała globalnej i dojmującej klęski. To pełna katastrofa moralności!

Ciekawe spojrzenie na otoczenie papieża Polaka. Sporo refleksji nad stylem korporacyjnego zarządzania Kościołem. Autor porusza rzeczy najistotniejsze, analizuje, nie dowierza i jest trochę zły. Udziela odpowiedzi na nie jedną kwestię; i zasmuca się, jest rozczarowany - rozmontowany. Przewraca oczami. Wzdycha.

Reportaż ten odczarowuje rzeczywistość, pokazuje fakty i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ofiary, choć to może złe słowo, zatem pokrzywdzeni, którzy domagają się uwagi i rozliczenia krzywd, są niewygodni i często na nich skupia się złość społeczeństwa i instytucji krzywdzących. Tym czasem, to oprawcy winni być napiętnowani. Im jednak jakoś zawsze się upiecze. A ich wina rozmyje.

Samotność, to częsta rzeczywistość wszelkich skrzywdzonych. Są nierozumiani. A także często ignorowani przez otoczenie, wszelkie instytucje, rozmaite układy i systemy, liczne rzesze bliźnich i niemal wszystkie środowiska. O niesprawiedliwości, przemocy, agresji itp. ludzie wolą nie słyszeć. Poszkodowani zostają sami ze swym bólem, złością, cierpieniem, wspomnieniami. Niekiedy nawet, otoczenie, alergicznie reaguje na drobne komunikaty, że jest …lub było coś nie tak. I tak patologia staje się faktem. Ofiary są bez nikogo. Najlepiej jakby zapadły się pod ziemię. Tak dla lepszego samopoczucia innych – znaczy ogółu.

Ta poważna książka, to doskonały portret zakłamania, obłudy i prostactwa. Studium tego mechanizmu. Po lekturze bierze człowieka ochota, aby mocno uściskać autorkę i zdrowo przywalić kanaliom. Ileż doświadczyła zła!

Ofiary, choć to może złe słowo, zatem pokrzywdzeni, którzy domagają się uwagi i rozliczenia krzywd, są niewygodni i często na nich skupia się złość społeczeństwa i instytucji krzywdzących. Tym czasem, to oprawcy winni być napiętnowani. Im jednak jakoś zawsze się upiecze. A ich wina rozmyje.

Samotność, to częsta rzeczywistość wszelkich skrzywdzonych. Są nierozumiani. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnąć można, ale jest to raczej lektura ciężka i mało ukazująca proces twórczy, który zachodził w duszy Tamary Łępickiej (malarki oryginalnej). Niemniej powierzchownie dotykamy tego, jaka była owa Tamara. Jaka się jawiła ludziom i krytykom oraz jak potrafiła krzywdzić swych bliskich, choć ich kochała. Dostrzegamy dramat jej chwiejności, co do licznych wyborów życiowych i mozaikę jej ekscesów seksualnych, alembik jej wariactw, natręctw i fobii. Dostrzegamy co ją bolało i zachwycało, a co złościło. Wszystko to jednak widzimy jakby z boku, bez emocji, jakby pobieżne i tylko przy okazji – na plan główny składają się bowiem głównie same zdarzenia i fakty oraz morze ludzi.
Tamara jakby we mgle i z mgły utkana ledwie się wynurza z tego chaosu achronologicznego. No bo niestety dość często zatraca Laura Claridge zwykłe następstwo zdarzeń. Raczej zaś mamy zataczanie kręgów, zapętlenia czasowe, chwilowe inwersje lub nadmierne wybieganie w przód. Gubimy się też w tym ogromnym morzu niuansów i drobiazgowości oraz zaburzeń osi czasu. Trochę szkoda!

Aby coś wynieść z książki trzeba by przeczytać ją ze trzy razy i sporo notować i samemu szeregować zdarzenia. Książka ma wysoki próg wejścia.

Po książkę sięgnąć można, ale jest to raczej lektura ciężka i mało ukazująca proces twórczy, który zachodził w duszy Tamary Łępickiej (malarki oryginalnej). Niemniej powierzchownie dotykamy tego, jaka była owa Tamara. Jaka się jawiła ludziom i krytykom oraz jak potrafiła krzywdzić swych bliskich, choć ich kochała. Dostrzegamy dramat jej chwiejności, co do licznych wyborów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor – Tomasz Stawiszyński – stara się w pobieżny sposób dokonać opisu pogmatwania naszego dziwnego świata. Nie boi się ani trudnych tematów, ani reperkusji. Bierze na warsztat wszystko to, co bywa wypierane, albo czego się boimy, o czym wolimy nie wspominać lub co zamiatamy pod dywan. Oczywiście nie dostajemy jasnych odpowiedzi i sugestii. Raczej burzymy obraz pozytywnego i sprawczego tu i teraz. Tę wmawianą nam iluzję odczarowujemy. Pewne rzeczy są takie, a nie inne. Nie warto żyć w ułudzie. Obecna kultura życia odbiega znacząco od tego, co było paradygmatem choćby 30 lat temu. Dziś raczej kreujemy, udajemy, odzieramy swoją prywatność i grzęźniemy w niedojrzałościach – żyjemy mrzonkami. Liczy się to jak nas widzą, jak jesteśmy popularni. Nie dajemy sobie zbytnio prawa do bycia zmęczonymi, smutnymi, bezradnymi, nieatrakcyjnymi. Wielu ludzi biegnie w wyścigu. Są, a przynajmniej chcą być naj… i to we wszystkim, i na każdym polu. Tymczasem życie to ciągła utrata, przemiana, brak stabilności, konsumpcja własnego czasu, tworzenie ujemnego bilans zysków i strat. Uznanie własnej bezradności wobec pewnych spraw – choćby starzenia się, jest potrzebne dla własnego dobra lub choćby higieny psychicznej. Nie wszystkie tematy, sprawy, zawiłości dają się prosto rozstrzygnąć. Nie z każdej sytuacji jest wyjście. Są problemy nierozwiązywalne – zadry, których nie usuniemy i z którymi żyć nam przyjdzie. Takie życie. Lepiej po prostu doznawać… Trwać. Godzić się z nieuniknionym. I choć nasza kultura wmawia nam, że wszystko jest w naszych rękach, że wystarczy myśleć pozytywnie itp. autor uświadamia, jaka pułapka kryje się w takim podejściu. Sączące się tu rozmaite przemyślenia bywają oczywiście zarówno trafne, jak i nieco męczące, a wnioski ujawniają paradoksy. Ostatecznie tekst wzbudza swoistą ambiwalencję; mieszaninę uczuć, ale i pojawia się poczucie ulgi. Są to moim skromnym zdaniem dość luźne spostrzeżenia ocierające się dość często o truizmy, choć może nie tylko. Dotykamy także sedna, tniemy do żywego… miejscami.

Autor – Tomasz Stawiszyński – stara się w pobieżny sposób dokonać opisu pogmatwania naszego dziwnego świata. Nie boi się ani trudnych tematów, ani reperkusji. Bierze na warsztat wszystko to, co bywa wypierane, albo czego się boimy, o czym wolimy nie wspominać lub co zamiatamy pod dywan. Oczywiście nie dostajemy jasnych odpowiedzi i sugestii. Raczej burzymy obraz pozytywnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta bardzo wartościowa pozycja skłaniająca do głębszej refleksji powinna trafić do szkół i ludzi młodych; może stanowić stymulant rozwoju. Zachęca do doceniania życia i tego co mamy; do szukania możliwości, do bycia mniej roszczeniowym. Każdy z nas ma jedno życie, i jest, kim jest. Jedni mogą to wykorzystać dla dobra własnego i cudzego, inni nie!

Autor ukazuje w jakim stopniu otoczenie, kultura, ekonomia, szerokość geograficzna i podobne szczegóły mogą kształtować ludzkie losy. Oto, do czego zmusza ludzi otoczenie, co implikuje, jak zmienia dążenia, na ile przewartościowuje ważność spraw. Przypadkowe, jakby nie było, miejsce urodzenia niestety determinuje wszystko, a więc to, co można osiągnąć, dotknąć, zobaczyć, co można zbudować, zjeść, zrealizować. To co proste w jednym miejscu w innym urasta do rangi mega sukcesu, albo wprost niemożliwego – zwykłej fatamorgany. Taki mamy świat! Szczęście i równowagę trudno znaleźć.

Dlaczego wiele niesprawiedliwości spotyka mieszkańców naszej planety? Pieniądz, bezmyślność, kontekst… a może wszystko razem? Czasem kręci się łza, a czasem otwiera nóż w kieszeni. Korporacje, dla których liczy się tylko zysk, albo pazerność elit oraz finanse tak a nie inaczej skonstruowane są pretekstem do wyrządzania zła. Chciwość firm i banków jest przyczyną pojawiania się rozlicznych kosztów po stronie biedniejszej części społeczeństwa. To rodzaj eksternalizacji… a więc i oszustwa; przerzucania odpowiedzialności na innych. Kapitalistyczny model konsumpcji nie mógłby działać tak skutecznie bez tego triku. Oznacza to, że skutki naszej konsumpcji ponoszą inni – zwykle słabsi, biedniejsi, mniej cywilizowani. Dodatkowo dostaje także środowisko i nasza planeta. Niszczymy nasz świat. I wszystko po to, aby nieliczni pławili się w bogactwie, a pozostali walczyli o chleb powszedni i się wykrwawiali.

Jak dla mnie książkę czyta się świetnie. Są to migawki z życia ludzi z kilku stron świata poprzetykane danymi i tłem. Różne perspektywy, różne oblicza człowieczeństwa i cywilizacji. Obserwujemy całe spektrum doznań i zjawisk. Czasem są to zjawiska bliskie ludziom z dowolnego kraju, innym razem to kwestie powiązane ze specyfiką i kulturą danego miejsca. Dlatego wymagają przywołania szerszego kontekstu. Autor czyni to tam, gdzie niezbędne. Dostajemy dużo informacji. Są one jednak jedynie przytaczane bez danych źródłowych – trochę szkoda, jak dla mnie – to wada przekazu. Generalizacje i uproszczenia niekiedy wydają się też wątpliwe – nie da się ustalić stanu faktycznego na przykładzie zaledwie kilku ilustracji, no chyba, że są one typowe, a więc modelowe dla danej zbiorowości i regionu – stanowią normę, czyli oddają typową tendencję. Można mieć niekiedy co do tego pewne ale… Nie ulega wątpliwości jednak, że w jednych miejscach łatwiej stracić życie niż w innych; w jednych nie docenia się spraw, które tak ułatwiają start i życie, a w drugich do nich się tęskni i lgnie bez sukcesu. Mój dziadek mawiał - "Dla połowy świata żyjemy w biedzie (jak żebracy), a dla połowy żyjemy jak królowie" – no i coś w tym chyba jest. Warto dostrzegać pozytywy i być świadomym niedociągnięć i błędów oraz zła, ale nie pomijając dobra.

Ta bardzo wartościowa pozycja skłaniająca do głębszej refleksji powinna trafić do szkół i ludzi młodych; może stanowić stymulant rozwoju. Zachęca do doceniania życia i tego co mamy; do szukania możliwości, do bycia mniej roszczeniowym. Każdy z nas ma jedno życie, i jest, kim jest. Jedni mogą to wykorzystać dla dobra własnego i cudzego, inni nie!

Autor ukazuje w jakim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tyle się nasłuchałam, że to takie dobre. A tymczasem styl nie przekonał mnie wcale. Książka nuży, jest o niczym niemal. Narracja odpycha i czyni treść trudną w odbiorze. Niby arcydzieło – tak mówią i piszą – mętne i niestrawne jednak. Gdy czytelnik ma już nadzieję, że coś zacznie tu stykać i nada trajektorii tym zdaniom, tej nieciekawej historii, znów nadchodzi marazm i rozprzężenie, nowa odsłona, która bierze się znikąd, kolejne słowo i zdania, dla zapełnienia stron – treść dziwna, drętwa, sztucznie napęczniała, czerstwa, wydziwiona, nijaka. I nie jest tak, że to całkiem złe i bez pomysłu lub polotu. Ale jednak nie dla mnie. Można się zamęczyć. Tylko, po co? Szkoda czasu raczej…

Tyle się nasłuchałam, że to takie dobre. A tymczasem styl nie przekonał mnie wcale. Książka nuży, jest o niczym niemal. Narracja odpycha i czyni treść trudną w odbiorze. Niby arcydzieło – tak mówią i piszą – mętne i niestrawne jednak. Gdy czytelnik ma już nadzieję, że coś zacznie tu stykać i nada trajektorii tym zdaniom, tej nieciekawej historii, znów nadchodzi marazm i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z początku zabawna i zachęcająca, lecz w dalszej części rozczarowująca, a nawet męcząca. Treść zwyczajnie trochę zawodzi czytelnika. Po co komu ta polityka, polityka, polityka. Liczyłam na kulturowe i krajoznawcze fajerwerki, no i ciekawostki. Chaos i brak kontekstów oraz tła powodów opisywania tego, a nie akurat innego aspektu życia na Słowacji drażni, podobnie jak niedokończone całkiem opowiastki Weroniki Gogoli. Ciągle zadawałam sobie pytanie – no i co dalej? Albo, co z tego wynika? Co to zmieniło w autorce, albo w dostrzeganiu zalet, walorów lub wad Słowaków? Co te „przygody” i zdarzenia wnoszą?
Bywałam na Słowacji, schodziłam góry, zjadłam tony rozmaitych specjałów choćby z Fatry, Tatr Niżnych, Spiszu itp. Wypiłam sporo piw i śliwowic… Przegadałam ze Słowakami nie jedną godzinę. I jakoś zabrakło mi tego swojskiego klimatu. Z tego co pisze autorka o Słowacji nie sposób dowiedzieć się czegoś istotnie wartościowego, nowego. Trochę szkoda! Choć oczywiście nie jest tragicznie, pytanie tylko brzmi czy było warto się łudzić, czekać, zagłębiać? Mam wątpliwości nieliche.

Książka z początku zabawna i zachęcająca, lecz w dalszej części rozczarowująca, a nawet męcząca. Treść zwyczajnie trochę zawodzi czytelnika. Po co komu ta polityka, polityka, polityka. Liczyłam na kulturowe i krajoznawcze fajerwerki, no i ciekawostki. Chaos i brak kontekstów oraz tła powodów opisywania tego, a nie akurat innego aspektu życia na Słowacji drażni, podobnie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura egzystencjalna, trudna, głęboka, bolesna, nieco przykurzona. Styl - dojrzały, barwny, plastyczny. Forma przeintelektualizowana, zagmatwana, splątana, ale prawdziwe elegancko i zgrabnie ukształtowana.

Bohater POWIEŚCI żyje w niezgodzie z samym sobą. Męczy się w rozmyciu. Nosi w sobie dualizm, nie jest jednością, ale składa się z niezliczonej ilości dusz. Jest chaosem form, stopni i stanów, rozmaitych obciążeń i dryfów. Brak mu zdecydowania i wyraźnej, określonej perspektywy. Zastanawia się, meandruje, wije się w konwulsjach, tkwi w kryzysie duchowym, a może nawet cywilizacyjny i kulturowym.

Lektura egzystencjalna, trudna, głęboka, bolesna, nieco przykurzona. Styl - dojrzały, barwny, plastyczny. Forma przeintelektualizowana, zagmatwana, splątana, ale prawdziwe elegancko i zgrabnie ukształtowana.

Bohater POWIEŚCI żyje w niezgodzie z samym sobą. Męczy się w rozmyciu. Nosi w sobie dualizm, nie jest jednością, ale składa się z niezliczonej ilości dusz. Jest...

więcej Pokaż mimo to