rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

“Zasady gry”

“Uczucia przychodzą i odchodzą, ale nas nie definiują. Nie każdym zmartwieniem należało się przejmować.”

[współpraca reklamowa @_bezwstydna ]

“Zasady gry”, to książka, która urzekła mnie już na samym początku. Idealna na wieczór bez zbędnego myślenia. Jako niezobowiązująca lektura, przy której można miło spędzić czas.

Oni…

Przyjaciółmi od zawsze

i

uczucia, które musiały być ukrywane.

Jedna sytuacja zmieniła ich bieg wydarzeń,

a uczucia?

Teraz po powrocie na studia ich uczucia zaczęły się odzywać.

Piper - odniosłam wrażenie, że tej dziewczynie brakowało czasami własnego zdania, postawienie na siebie, zwłaszcza w tym okresie poprzedzającym wydarzenia, które ją złamały. Brakowało mi rozwinięcia jej dziecięcej traumy.

A Lucas? Jego postać została dość okrojona. Zabrakło mi w nim większych przemyśleń i tego, co go dręczyło. Jakiejś autorefleksji. W nim pojawiły się rozterki, czy zachować dystans, czy może udowodnić, to że to on jest tym odpowiednim dla Piper.

W ich relacji pojawiła się walka, odsunięcie i wzajemne testowanie granic cierpliwości. Uczucia pełne wzlotów i upadków, nawet jeśli były one pokryte wzajemną “niechęcią i “nienawiścią”. A wystarczyłaby tak naprawdę jedna rozmowa, która wiele by wyjaśniła. Zabrakło mi w ich relacji większego napięcia, jeśli chodzi o uczuciowość, bo wszystko przeszło dość szybko do takiej szybkiej normalności.

Napięcie w tej historii było dla mnie mało satysfakcjonujące. Za krótkie. Za szybkie. Oraz nie przypadł mi do gustu jeden rozdział, w którym zadziało się dosłownie wszystko. Było tego po prostu za dużo w tak minutowym odstępie czasu.

Jeśli chodzi o sam sport, czyli słynny hokej, to został on tutaj dobrze przedstawiony. Było widać wzloty, upadki i charakternych hokeistów.

Tutaj nie ma większych dramatów, wzajemnych oszukiwań, czy innych sytuacji tego typu. Mnie osobiście zabrakło nieco lepszego rozwinięcia traum i trochę zaskakujących momentów, które mogłyby dodać charakteru tej historii.

“Zasady gry”

“Uczucia przychodzą i odchodzą, ale nas nie definiują. Nie każdym zmartwieniem należało się przejmować.”

[współpraca reklamowa @_bezwstydna ]

“Zasady gry”, to książka, która urzekła mnie już na samym początku. Idealna na wieczór bez zbędnego myślenia. Jako niezobowiązująca lektura, przy której można miło spędzić czas.

Oni…

Przyjaciółmi od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Gdzie śpiewają raki” @authordeliaowens

Ta książka od dłuższego czasu przewijała mi się w sm i nie sądziłam, że kiedykolwiek wezmę ją pod uwagę do czytania. I zdałam sobie sprawę, że muszę mniej sądzić, a częściej sięgać po coś, co wychodzi spoza mojej strefy komfortu, bo to jest kolejna książka przeczytana w ramach akcji czytelniczej #cmwbc u @faythetraveler i jest totalnie trafiona i o dziwo wpisująca się w mój (odkryty) gust czytelniczy. GENIALNA.

Ta historia dojrzewa z każdym jednym rozdziałem, pokazując jej gorsze i lepsze strony, a także zmagania z przeciwnościami. A natura? Ma tutaj swoją historię i drugie dno, które jest największym ogniwem tej historii.

Pochłaniająca, stopniowa oczarowująca i wprowadzająca w niecodzienny klimat.

“Nawet kiedy upadła, ziemia zawsze brała ją w swe ramiona.”

Ona.

Bagienny “odpadek”.

Dziewczyna z bagien.

Niewidzialna, jednak… zauważalna, wyśmiewana, zastraszana.

Budząca respekt w miasteczku.

Wyobcowana. Samotna i cierpiąca.

Silna, niezależna i radząca sobie sama. Doznała straty, zapomnienia i porzucenia. Dziecko potrzebujące beztroski i miłości zostało tego pozbawione i musiało dorastać samo. Mądra, ciekawa natury i sprytna dziewczynka oraz dorastająca kobieta, która znalazła sposób na przetrwanie i życie z naturą oraz z nią w zgodzie. Zmagająca się z trudnościami i przeciwnościami losu. Potrafiła zaakceptować daną sytuację życiową i pragnęła ją ulepszyć.

Jej interakcje…

Jej relacje z naturą? Proszę o więcej. Jej miłość do niej była autentyczna. Miłość przeradzająca się w pasję, zaciekawienie i chęcią nauki.

Wyedukowała się sama z drobną pomocą i zapracowała na swój własny sukces.

Pieśni żab i koników polnych były dla niej otulającą kołysanką.

Natura nie oceniała. Pocieszała. Była bezpiecznym schronieniem, którego nigdzie nie doświadczyła. A promyki dawały nadzieję.

Samotność była jej domem, która w naturze rozwinęła jej pasje, miłość do małych stworzeń i obserwacji.

Bo tą samotnością była ona, która pragnęła chronić i pielęgnować to, co było najważniejsze w jej życiu.

Chciałam ją przytulić, zaopiekować się nią i ulżyć jej w cierpieniu. Dać jej namiastkę poczucia bezpieczeństwa…

A tutaj wśród drzew i otaczającej ją natury doświadczyła przyjaźni. Ludzkiej. Od Tate. Jego otwartość i przyjacielskość bardzo mi się podobała. A z nim przyszła szansa na lepszą przyszłość, przynależność i akceptację.

Coś, co mnie leczyło w tej historii? To miasteczko oraz ich miejscowa polityka i uprzedzenia, w których żyli. To było krzywdzące i bardzo niesprawiedliwe. Jednak nie wszyscy byli do niej uprzedzeni i traktowali ją w podły sposób. Znaleźli się i tacy, którzy potrafili okazać jej dobroć i chęć pomocy. I to właśnie tych dobrych w tej historii pokochałam. I tak, wiem, że to logiczne i nic dziwnego, ale uwierzcie mi, ludzie bardzo rzadko okazują dobroć dzieciom, które potrzebują pomocy.

Ta historia skupia się na historii małej dziewczynki, która musiała żyć sama. Na przestrzeni lat widać jej dorastanie, a także przewijające się czasy obecne, w którym toczy się śledztwo zamordowanego Chase’a, które pragnie rozwiązania, odpowiedzi i dowodów na rozwiązanie sprawy, której nikt nie widział. I jak sami zapewne się domyślacie - Kya jest oskarżona… bo na kogo innego można zrzucić winę?

A zakończenie tej książki? Oh God… trzymające w napięciu. Żołądek mi się zaciskał z nerwów i dodatkowo musiałam stać, czytając książkę około 40 minut pod ładowarką, bo mój ebook miał 1 % baterii, a ja musiałam znać koniec tej historii. Na już i teraz.

W tej książce znajduje się dużo opisów, które opisują miejsce, w którym toczy się historia.
Opisy były bardzo realistyczne i z miejsca przenosiły w miejscową naturę. Działały na wyobraźnię. Pierwszy raz spotkałam się z historią, w której opisy grały integralną jej część i zaczęłam się obawiać, że będę strasznie znudzona czytaniem, i że to będzie droga przez mękę. Tak się nie stało. Zdałam sobie sprawę, że właśnie ta natura, to otoczenie jest całą historią i nawiązaniem do dziejących się w niej rzeczy i sytuacji.

Atmosfera w tej książce była gęsta, mokra i orzeźwiająca dzięki zastosowanym opisom. W trakcie tej historii zdałam sobie sprawę, że mogłabym przesłuchać tę książkę w audiobooku (nie słucham ich, bo nie potrafię się skupić i mnie skręca), gdyby tylko Krystyna Czubówna podkładała głos. Byłabym w niebie.

Ta książka została pięknie napisana i oczarowała mnie swoją narracja. To nic, że zazwyczaj nie przepadam za narracją trzecioosobową, ale tutaj? Ona była wręcz wskazana. Jest magiczna i najdrobniejsze owoce natury pokazuje w innym świetle, które sprawia, że się docenia nawet małe źdźbło trawy, piękno piórka, muszelki czy nawet jego uszczerbienia.

Skłania do przemyśleń, wywołuje emocje i przenosi z miejsca do historii i daje poczucie jej przynależności i przeżywania wraz z bohaterką.

Z jednej strony delikatna, a z drugiej strony pokazująca jak w obliczu przetrwania i porzucenia możemy znaleźć szczęście w tym, z czym się utożsamiamy i czymś co sprawia szczęście w obliczu potwornej samotności.

To jest wielowymiarowa i bardzo złożona historia, która naprawdę pobudza do myślenia. Pełna nadziei i o przetrwaniu w najsurowszych warunkach. Stracie, uprzedzeniach, desperacji i determinacji oraz niesamowitej sile, której pewnie niejednemu z nas by zabrakło. O miłości i samotności, która przychodzi w nieoczekiwanych momentach.

Zachwycająca.

Zniewalająca.

O niesamowitej wytrwałości, odwadze i walce z trudnościami. Uczy kochać i radzić sobie z rozczarowaniami, a najważniejsze? Polegać na sobie i mieć do siebie zaufanie.

Ta historia pokazuje także szacunek do siebie, przyrody i do życia, które mamy tylko jedno, a ubrania, pozycja społeczna nie definiuje człowieka. A ci, którzy zazwyczaj mają najmniej, dają najwięcej. Potrafią się dzielić i wykazywać jakiekolwiek zainteresowanie.

Nie uciekać.
Nie chować się.
Kochać bez strachu.

Poznanie tej historii było dla mnie zaszczytem i pragnę więcej. Więcej historii tego typu. Więcej historii z identycznym albo doskonalszym przesłaniem.

“Znalazłszy się na najbezpieczniejszym życiowym zakręcie, szukała ukojenia tam, gdzie zawsze je znajdowała - w sobie.”

“Gdzie śpiewają raki” @authordeliaowens

Ta książka od dłuższego czasu przewijała mi się w sm i nie sądziłam, że kiedykolwiek wezmę ją pod uwagę do czytania. I zdałam sobie sprawę, że muszę mniej sądzić, a częściej sięgać po coś, co wychodzi spoza mojej strefy komfortu, bo to jest kolejna książka przeczytana w ramach akcji czytelniczej #cmwbc u @faythetraveler i jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Spotkasz mnie nad jeziorem”

“Wspaniałą rzeczą w spotkaniu z kimś, kogo prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczysz, jest to, że możesz powiedzieć mu o sobie wszystko, bez żadnych konsekwencji.”

Czyżby?

Jeden dzień,
jedna obietnica,
jedno spóźnienie.

“Każde kolejne lato” bardzo mi się podobało, ale tutaj? Przy “Spotkasz mnie nad jeziorem”? Nie ma miłości. Wręcz mam wrażenie, że jest rozczarowanie.

Historia zapowiadała się naprawdę obiecująco. Początek bardzo mi się podobał, natomiast im dalej zagłębiałam się w historię, to miałam wrażenie, że pode mnie zaczynają się rozpadać schody…

Fern, to postać opłakująca stratę najbliższej jej osoby. Miała nie najlepsze młodzieńcze lata. Brakowało mi jej głębszej osobowości. I tej motywacji do dążenia i spełnienia własnych marzeń.

Will… wydaje mi się, że jego postać została nieco lepiej przedstawiona. Z własną historią, jednak chwilami odniosłam wrażenie, jakby brakowało mu dojrzałości. Jego pragnienie mnie frustrowało. A artystyczna dusza z biegiem lat została ukryta.

Miłość Willa i Fern była dla mnie dziwna, bo o ile jest w stanie uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia, tak tutaj nie rozumiałam tego uczucia. Nie zrozumcie mnie źle… historia jest podzielona na trzy czasy. Teraźniejszość, ten jeden dzień, w którym się spotkali i w zasadzie nie robili nic takiego oraz dzień, w którym mieli się spotkać po latach. I zastanawiałam się jak? Jak po tylu latach i spędzonym razem jednym dniu stworzyła się taka miłość. Rozumiem, że uczucia nie wygasły, ale halo… ona miała wtedy chłopaka, którego kochała. Natomiast tutaj widać, że te “uczucia”, które wytworzyły się tyle lat temu, nie zniknęły.

AKCJA… niestety się zawiodłam, pomijając to, że historia bardzo mnie nużyła, to brakowało mi tutaj czegoś dynamicznego, jakiegoś punktu zwrotnego, który mógłby, chociaż na chwilę odwrócić bieg wydarzeń i wywołać emocje.

Kolejna sprawa, to akurat wyczytałam na końcu książki od autorki to przedstawione stany lękowe, których nie zauważyłam w historii. Jeśli chodzi o ten jeden moment, w którym główny bohater szybko się ewakuował, to przykro mi, ale mnie to nie kupuje. Uważam, że zostało to w bardzo słaby sposób przedstawione.
*
A już ostatnia sprawa, to “popadający w ruinę pensjonat”, który miał problemy i miałam wrażenie, że jego temat został zapomniany. Brakowało mi rozwoju tego miejsca, poznania jego głębszych problemów, a tutaj? Pod koniec było już wszystko dobrze…
*
Wiele elementów tej historii nie zostało rozwiniętych, nawet odniosłam wrażenie, że albo nie kleiły się ze sobą, albo zostały zapomniane w trakcie przemijającej historii.
*
Na duży plus zasługuje na pewno to, że książka jest łatwa do zrozumienia, nawet przy retrospekcjach, które zastosowała autorka. Opisy też zostały dobrze przedstawione i z łatwością można było wyobrazić sobie dane miejsca.
*
Jedyne, co mi się podobało w tej historii, to dzienniki mamy głównej bohaterki i jej relacja z Peterem, która wywołała we mnie chociaż namiastkę pozytywnych emocji, a ich miłość i jej prawdziwość została pokazana w zaledwie kilku wpisach. I tak, jest to niewiele na tle całej historii, a jednak ich prawdziwość była lepiej przedstawiona niż relacja Fern i Willa.
*
Można pomyśleć, że typ historii jest bardzo podobny do “Każde kolejne lato”, jednak ta książka miała w sobie więcej elementów, które mi się nie podobały, niż takie, które faktycznie mogłyby mnie do siebie przekonać.
*
Niestety ta książka nie spełniła moich oczekiwań. Myślałam, że otrzymam powieść na tym samym poziomie co KKL i niestety. Czuję się nieco zawiedziona i rozczarowana.
*
Do następnego,
Ania

“Spotkasz mnie nad jeziorem”

“Wspaniałą rzeczą w spotkaniu z kimś, kogo prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczysz, jest to, że możesz powiedzieć mu o sobie wszystko, bez żadnych konsekwencji.”

Czyżby?

Jeden dzień,
jedna obietnica,
jedno spóźnienie.

“Każde kolejne lato” bardzo mi się podobało, ale tutaj? Przy “Spotkasz mnie nad jeziorem”? Nie ma miłości. Wręcz mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Każdym skrawkiem duszy”

[współpraca reklamowa z @mustread.wydawnictwo]

Jej dzień urodzin i

trzy uderzenia zmieniające wszystko…

“Zabierzesz mnie ze sobą? Nie chcę tu być. Tu jest smutno.”

“Każdym skrawkiem duszy” to debiutancka książka autorki i pomimo pewnych wad i niedoskonałości może idealnie sprawdzić się na wieczór.

I wiecie co? Cieszę się, że przeczytałam ten debiut, bo widzę, jaki ogromny progres zrobiła autorka i jak bardzo poprawiła się jej umiejętności przedstawienia problematyki w historii, kreacja głównych bohaterów, a przede wszystkim wywoływania uczuć i pewnych emocji.

Ember, to jest bohaterka, z którą nie polubiłam się od razu. Irytowała mnie swoim zachowaniem, jednak! Należy jej oddać to, że w chwilach, gdy załamał się jej i jej rodziny świat, to stała się jej głową. Pomagała wtedy, kiedy jej mama nie potrafiła normalnie funkcjonować.

“- Gdzie masz swoje wady, Josh?
- Trzymam je w garderobie.”

Josh, to chłopak na medal. Zauważa ją, uspokaja, staje się jej oparciem, w chwilach, kiedy najbardziej tego potrzebuje. Delikatny i cierpliwy o wielkim sercu. Dodatkowo ma sekret, którego skrupulatnie strzeże. Jednak, co się stanie, gdy wyjdzie na jaw?

Ich relacja została dość dobrze przedstawiona. Było nieco frustracji i walki, ale sposób, w jaki Josh walczył i nie naciskał był piękny. Trochę niepokoju w ich relacji także się znalazło, ale też otwartość, która była naprawdę ważna.

Fabuła skupia się na radzeniu sobie ze stratą i przywróceniu rodziny do życia, a także miłości, do której najpierw trzeba było siebie zrozumieć, a później otworzyć na głębsze uczucia.

Jak wspomniałam powyżej książka ma wady, które niestety raziły mnie po oczach. Mianowicie… historia jest zdecydowanie za szybka, a ja nie odczułam minionych miesięcy w tej książce, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, jak zobaczyłam, że minął miesiąc lub ileś tam tygodni.

Druga wada, która chyba najbardziej mnie uwierała, to przedstawienie traumy (żałoby) u głównej bohaterki. Nie zrozumcie mnie źle (Ci, którzy czytali), rozumiem, że główna bohaterka musiała być nagle głową rodziny, ale samo mówienie jak ona jest zdruzgotana spowodowało, że nie byłam w stanie poczuć jej emocji. Bardziej główna bohaterka rozpaczała nad tym, jak poznała sekret Josha niż na rodzinnej tragedii…

A trzecia? To nagłe buzujące pożądanie, które pojawiło się u bohaterki po zerwaniu z przeszłością. Zastanawiałam się, jak i dlaczego do tego doszło, że zostało to w taki sposób przedstawione…

Tak czy inaczej…

“Każdym skrawkiem duszy” to podnosząca historia na duchu pokazująca gorzkie i słodkie momenty życia, a także pokazuje jak radzić sobie ze stratą i jak skupiać się w życiu na tym, co ważne i odpowiednie dla nas samych.

Historia, w której najgłębsze rany potrzebują czasu i miłości, żeby zasklepić ból.

Do następnego,
Ania

“Każdym skrawkiem duszy”

[współpraca reklamowa z @mustread.wydawnictwo]

Jej dzień urodzin i

trzy uderzenia zmieniające wszystko…

“Zabierzesz mnie ze sobą? Nie chcę tu być. Tu jest smutno.”

“Każdym skrawkiem duszy” to debiutancka książka autorki i pomimo pewnych wad i niedoskonałości może idealnie sprawdzić się na wieczór.

I wiecie co? Cieszę się, że przeczytałam ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Sabat”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

“Bez względu na to, jak ładna jest czyjaś powłoka, wszyscy jesteśmy zdolni do wielkich i strasznych rzeczy.”

Jedno życzenie,
jedno przeznaczenie
i misja do wykonania.

Miał ją sprowadzić w szkolne mury.

Jej odmowa była dla niego wyzwaniem.

Najcenniejsza.

“Sabat” to moje póki co największe zaskoczenie tego roku. Romantasy, które kupiło mnie od pierwszej strony!

Jest dość mrocznie, niepokojąco, uzależniająco i omdlewająco.

Kocham klimat tej książki i jej całokształt.

Uniwersytet, na którym znalazła się główna bohaterka było klimatyczne i dość ponure. Gotycki klimat został podkreślony i idealnie dopieszczony. Dark academia? Tutaj ona jest. Nie jest ona tylko z nazwy. Szkoła jest przesączona śmiercią, tajemniczością, a na dodatek ktoś poluje na 13 uczniów.

System magii? Jasny, przejrzysty, tajemniczy i wzbudzający ciekawość. Oparty na naturze i żywiołach, a sam temat został naprawdę bardzo dobrze poprowadzony i nie mam absolutnie żadnych zarzutów.

Postacie w tej historii są wielowymiarowe, a przejrzenie motywacji niektórych postaci do teraz jest dla mnie zagadką.

Willow… co to była za genialna bohaterka. Najpotężniejsza z własnego rodu. Wychowana w tajemnicy, silna i bardzo pyskata postać. Posiada traumy z przeszłości, które do teraz zostawiły jej odcisk na psychice. Ona z wrodzonym poczuciem sprawiedliwości i pragnieniem poznania prawdy. Obdarowana samodzielnym myśleniem, do którego nie każda czarownica miała dostęp. Zdeterminowana w wypełnieniu przeznaczenia, swojej misji i szukaniu zemsty na Sabacie. Najważniejszą osobą w jej życiu był brat, dla którego zrobiłaby wszystko.

Bardzo podobała mi się jej magia i jej połączenie z naturą. Zadbana i dopieszczona pod każdym kątem. Bo magia nie polega tylko na tym aby ją brać. Tylko też na tym aby ją dawać. Bo magia to równowaga.

A teraz…
*
Poświęćmy minutę ciszy dla Graysona. Alarica Graysona Thorne’a. Dyrektora szkoły.
*
Poświęcone?
*
Okej, to możemy zaczynać dalej. Poproszę o takiego bohatera w większości książkach z motywem Enemies to lovers. Bardzo proszę. Zaborczy, czasami złośliwy i arogancki, a dodatkowo bardzo potężny. Troszczy się o to, lub nawet o kogoś, kogo pragnie bez względu na cenę. To są cechy, które z miejsca mnie kupują. Intrygujący i irytujący. Opiekuńczy i obsesyjny ze skłonnościami manipulacyjnymi. Przy niej okazywał wrażliwość.
*
Razem skomplikowani.
*
Połączeni niezwykłą więzią.
*
“Jeśli cenisz sobie porządek, to ja przyniosę ci tylko chaos.”
*
Pomiędzy nimi było intensywnie, nienawistnie i uzależniająco. Napięcie między nimi było bardzo odczuwalne. God damn. Enemies to lovers poprowadzone do samego końca, i to najbardziej w tym się zakochałam. Nie znoszę, gdy lovers pojawia się po 100 stronach, i to ono najbardziej przeważa w tym motywie. Naprawdę obawiałam się, że tutaj również tak będzie i O CHWAŁA PIEKIELNY SZATANIE, że tak się nie stało. Między nimi było piekielnie gorąco, wzajemne przekomarzania sprawiały, że musiałam w jednej chwili ochłonąć, a z drugiej strony przestać się śmiać.
*
Natomiast jeśli chodzi o samą tajemniczość tej książki, to uwierzcie mi, że JA ANIA AKA ZAJKOSINK.A zbierałam szczękę z podłogi. Rozumiecie to? Myślałam, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć… ta książka mnie zweryfikowała! Poproszę o kolejny tom na kilka dni temu…
*
Sam zarys świata był dla mnie na początku dość trudny do zrozumienia, bo nie wszystko było dla mnie jasne, natomiast później? Przepadłam. Nie da się ukryć, że sama budowa świata jest naprawdę złożona, a system magii dość skomplikowany i wciągający, co tworzyło unikatowość i piękną wyjątkowość.

Ta książka spełniła moje oczekiwania, a nawet dostałam jeszcze więcej.
*
To jest ten typ książki, który wciąga od pierwszej strony. Ma dodatek ma bardzo intrygujący środek oraz bardzo uzależniającą relację, w której nienawiść i pożądanie grają pierwsze skrzypce. Jeśli szukasz takiej książki,to “Sabat” będzie idealną pozycją.
*
Jest tajemniczo, nieco mrocznie, wątpliwie, a zakończenie? Może cię nieźle zaskoczyć.
*
Paranormalny romans z wiedźmami i wampirami ze świetnym motywem dark academia, enemies to lovers poleca się na mroczne wieczory.
*
To jak? Sięgniesz i przekonasz się, czy warto?
*
Ściskam,
Ania

“Sabat”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

“Bez względu na to, jak ładna jest czyjaś powłoka, wszyscy jesteśmy zdolni do wielkich i strasznych rzeczy.”

Jedno życzenie,
jedno przeznaczenie
i misja do wykonania.

Miał ją sprowadzić w szkolne mury.

Jej odmowa była dla niego wyzwaniem.

Najcenniejsza.

“Sabat” to moje póki co największe zaskoczenie tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Mężczyzna imieniem Ove”

“Trudno się przyznać do tego, że się nie ma racji. Zwłaszcza jeśli nie miało się racji przez bardzo długi czas.”

Chciał przejść na drugą stronę,
jednak jego spokój został zakłócony,
początkowe plany odeszły zdecydowanie na dalszy plan.

“Mężczyzna imieniem Ove” to książka, której pewnie nigdy nie wzięłabym pod uwagę, żeby ją przeczytać, gdyby nie akcja czytelnicza #cmwbc u @faythetraveler i polecajka od @smellslikebookishspirit. I wiecie co? Potrzebowałam tej książki.

Zaczęło się od śmiechu, kilka stron później przytłoczył mnie smutek i polały się łzy, a zakończenie? Złamało i jednocześnie uleczyło serce.

Książka z niepozorną okładką skrywa piękną i mądrą historię. Pokazuje proste życie, prostych bohaterów i zwykłą codzienność w swój własny i indywidualny sposób.

Porusza, rozczula, a także rozśmiesza w randomowych sytuacjach.

Ove jest typowym bohaterem grumpy. Osiedlowy inspektor, który doświadczył szeregu emocji, uczuć i sytuacji, w których większość z nas mogłaby postąpić w przeróżny sposób. Zgorzkniały, kłótliwy i małomówny. Skromny i uczciwy człowiek lubiący rutynę i zasady, który codziennie budził się bez większego sensu.

Musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością, która jasno i wyraźnie pokazywała swoje znaki. Pewnie zastanawiacie się jakie, prawda? Inne spojrzenie na świat oraz jak odnaleźć szczęście w otaczającym go świecie.

Wraz z rozwojem historii poznawałam głównego bohatera i dzięki tymi przeplatanymi wydarzeniami dowiedziałam się, dlaczego jest taki, a nie inny. Co takiego w jego życiu się zadziało, że stał się takim człowiekiem. Samotnym Ove.

“Ona była kolorem. Wszystkimi jego kolorami.”

Sonja… jego miłość. Taka piękna i niepodważalna. Potrafiła go rozśmieszyć. Sprawiła, że przy niej się otworzył bardziej niż na kogokolwiek innego.

Jej uśmiech,
jej osobowość,

Piękno przykryła gruba warstwa śniegu.

Podobał mi się styl autora i to jak wszystko zgrabnie opisał, mimo że to jest jego debiutancka książka. Atmosfera miejsca została idealnie odtworzona, tak samo jak charakteryzacja bohaterów, która sprawiała, że aż chwilami czułam się tak jakbym stała na środku ulicy osiedla i obserwowała, co się dzieje dookoła mnie.
*
Ta książka porusza tematy samotności, czyli mojego największego wroga. Mojego strachu i największego koszmaru. Porusza temat przyjaźni, miłości i nadziei, którą wystarczy dostrzec. Pokazuje ogromne wsparcie, naprawę i naukę relacji, a także walkę o osiedlową społeczność. Historia przeplatająca się z rozczarowaniami, niezrozumiałymi decyzjami i szarymi kolorami.
*
Ta historia była dla mnie emocjonalnym rollercoasterem i niczego nie żałuje. Potrzebowałam poznać tę historię. Zanurzyć się w tym smutku, przytłaczającej rzeczywistości i przeżywać wraz z bohaterem momenty cierpienia, śmiechu i wzruszenia.
*
Sprawia ból fizyczny i psychiczny. Wnika, przenika i pozwala się rozpaść na kawałki, żeby następnie skleić w całość.
*
O leczeniu strat, życiu z nimi i o pozwoleniu na kochanie. Może nawet nie tyle, że przez siebie, ale przez innych. Tych, którzy chcą ci tę miłość ofiarować. Bo miłość nie polega tylko na mówieniu słowa “kocham”, tylko też na drobnych gestach, czynach, a także ofiarowaniu rysunku, który mówi jasno i wyraźnie, że: “To jest twój dom”. Jeden mały rysunek, który mnie złamał. I teraz, jak piszę tę recenzję, to lecą mi łzy ciurkiem, boli mnie serce..
*
Ta książka to must have. Must read.
*
Ja polecam ogromnie, a moje uczucia i samopoczucie wytworzone przez poznanie tej historii były zdecydowanie tego warte.
*
Ściskam,
Ania

“Mężczyzna imieniem Ove”

“Trudno się przyznać do tego, że się nie ma racji. Zwłaszcza jeśli nie miało się racji przez bardzo długi czas.”

Chciał przejść na drugą stronę,
jednak jego spokój został zakłócony,
początkowe plany odeszły zdecydowanie na dalszy plan.

“Mężczyzna imieniem Ove” to książka, której pewnie nigdy nie wzięłabym pod uwagę, żeby ją przeczytać, gdyby nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Priest”

“Jeśli chcesz być kochany, kochaj.”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Zanim zaczniesz czytać… odłóż na bok religijne poglądy. Dziękuję.

Czy ktoś wie, gdzie mogę otrzymać bilet do piekła? Najlepiej na wczoraj! Będę wdzięczna za podesłanie namiarów!

“W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.”

Nazywam się “Priest”, a oto moja pierwsza (spowiedź)recenzja.

“Chciałem…”

Ona szukała przebaczenia,
on pragnął pogodzić się z przeszłością i stworzyć nowe oraz dobre wspomnienia.

Zasady zostały złamane.

“Tylko jeden raz.”

Rok. Czekałam ponad rok na tę książkę i jestem (nie)usatysfakcjonowana, (nie)zakochana, (nie)zafascynowana, a ja? (Nie)Czekam na więcej. Słodki Szatanie… JAKIE TO BYŁO DOBRE. KOCHAM TO. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego wewnętrznego konfliktu o 1:40 w nocy, czy czytać tę książkę dalej, czy może zostawić ją na kolejny dzień…

Czytając tę książkę potrzebowałam otworzyć okno, bo w pewnym momencie moje policzki płonęły, wewnątrz siebie czułam drżenie i niekończącą się ekscytację.

Nie zastaniesz tutaj dramatycznej fabuły, w której… no nie wiem, będzie dziać się jakaś fizyczna krzywda, zdarzy się porwanie, czy coś drastyczniejszego. Nie. Ta książka pokazuje zakazany romans, który teoretycznie nie powinien się wydarzyć i kiełkujące uczucia, które powinny zostać zachowane dla najwyższej instancji.

Natomiast ta książka to coś więcej, niż tylko płomienny romans pomiędzy księdzem a “niewierzącą”. Zawiera w sobie trudne tematy i walkę z wewnętrznymi konfliktami.

Fabuła dosłownie intryguje i śledzisz uważnie przebieg tej historii, żeby zobaczyć co takiego ma w sobie i o co tak naprawdę tutaj chodzi. Intryguje, “grzeszy” i pobudza do nieskończoności.

Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki i sposób, w jaki przedstawiła tę historię. Jej styl urzeka, a opisy, które zastosowała i wewnętrzne monologi, metafory? Sprawiły, że potrzebuje kolejnego kościoła pod wezwaniem Sierry Simone.

I uwierzcie mi… postacie, które zostały przedstawione w tej historii nie są głupie czy lekkomyślne. To są naprawdę inteligentne postacie, które tak naprawdę w swoim życiu szukały celu i wyjścia z ponurej przeszłości.
*
“Nazywam się Tyler Anselm Bell”, który nie był jakimś tam księdzem żyjącym w celibacie. Zanim przystąpił do danej mu funkcji - korzystał z życia. Jego postać wydawała się być prawdziwa. Nie bał się okazywać uczuć, a dodatkowo był oddany religijnej społeczności i nie tylko. Potrafił przebaczać, obdarowywać miłością i mieć zdrowe (według przytoczonych słów z Biblii - poprawcie mnie, jeśli się mylę) podejście. Kościół miał być miejscem, w którym mógłby czynić dobro i zmienić złe wspomnienia. Potrzebował uzdrowienia i naprawienia przeszłości.
*
Mała owieczka…
*
“Nazywam się Poppy Danforth” to mądra, wyrozumiała, inteligentna i silna oraz nieco zagubiona postać. Poszukiwała czegoś, co mogłoby nadać sensu w jej życiu, czegoś, co wskazałoby jej drogę i ściągnęło by z niej poczucie winy.
*
““Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłam.”?”
*
Chemia pomiędzy nimi była niesamowita. To było coś grzesznego, rozkosznego i zakazanego, a chwile? Warte grzechu. Relacja pełna pasji, wzajemnej fascynacji i czegoś, czego wcześniej nie zaznali. Wzajemnego szacunku, pełnej zgody, podziwu, chcenia, widzenia i docenienia, a także wsparcia i zrozumienia.
*
A sceny seksu? Są jednymi z najgorętszych, jakie w ostatnim czasie spotkałam w książkach, które czytałam. Dynamiczne i och Słodki Szatanie… kocham to!
*
Było grzesznie, zmysłowo, a pożądanie aż kipiało i jeśli kiedykolwiek będę w kościele, to przysięgam XD, że nigdy więcej nie spojrzę tak samo na olejek liturgiczny i pewne miejsca w kościele XD.

Jeśli chodzi o samą religię, to uważam, że autorka pokazała ją w taki sposób, że ta duchowość grała tutaj integralna część historii i nie została odrzucona na dalszy plan. Aspekt religijny został przedstawiony z szacunkiem i naprawdę podziwiam, że autorka podjęła się tak kontrowersyjnego tematu i żeby jeszcze przekształcić w coś takiego? Myślę, że Simone ma predyspozycje do zostania jedną z moich ulubionych autorek.
*
Ta historia testuje i przekracza granice, które nie dają chwili wytchnienia, no chyba że w pewnym momencie wstaniesz, żeby rozchodzić pewne emocje, które na ciebie spadną.
*
Priest to książka, która zabiera w podróż doświadczania nowych doznań. To jest historia o odkrywaniu siebie, uczeniu się, a także uzdrawianiu, poszukiwaniu miłości i oddaniu się jej, a także stawianiu czoła wewnętrznym zmaganiom. Ta historia pokazuje walkę z pokusą, z własną egzystencją, kontrolowaniem swoich uczuć i dotrzymaniem ślubów złożonych Bogu i kościołowi, a autorka zdecydowanie nie bała się poruszać trudnych tematów.
*
Piękna historia o bezinteresownej miłości, nadziei, czerpaniu radości z życia i o odwadze do podążania upragnioną ścieżką życia. O wyjściu z ponurej przeszłości i otworzeniu się na coś nowego, wcześniej nieznanego.
*
Za poznanie tej historii bardzo dziękuję, serdecznie nie żałuję i nie obiecuję poprawy przy sięganiu kolejnych pozycji, a jako pokutę poproszę o więcej takich gorących historii.
*
“Priest” to moje Pismo Święte i czekam na więcej.
*
PS Potrzebuję romansu księdza z zakonnicą.
*
“Oops!... I Did It Again.”
*
Amen.

“Priest”

“Jeśli chcesz być kochany, kochaj.”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Zanim zaczniesz czytać… odłóż na bok religijne poglądy. Dziękuję.

Czy ktoś wie, gdzie mogę otrzymać bilet do piekła? Najlepiej na wczoraj! Będę wdzięczna za podesłanie namiarów!

“W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.”

Nazywam się “Priest”, a oto moja pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Filthy rich vampires. Na wieczność”

“-Pójdę z tobą wszędzie.
- W takim razie pozwól, że ci pokaże świat.”Jej przyszłością był on.”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Pobudziła do życia to, co było uśpione i na skraju wyczerpania.

Światło i mrok…

Pierwsza łza i życzenie wypełniły pustkę.

A melodia? Była o smaku jego pocałunków.

“Nie należała do tego świata. Zjawiła się tutaj, by nim władać.”

“Filthy rich vampires. Na wieczność” to wyczekiwany przeze mnie ostatni tom serii o wampirach. Czy książka była idealnym zakończeniem tej serii? Pomijając bardzo rozwleczoną fabułę i jeden niewybaczalny dla mnie element tej historii, to wydaje mi się, że tak, chociaż nie będę ukrywać, że ta historia mogłaby być dużo krótsza.

Jeśli chodzi stricte o samo zakończenie, to było ono zaskakujące i wydaje się być otwarte. Zabrakło mi epilogu, które mogłoby jasno sugerować zakończenie losów głównych bohaterów.

Patrząc na przestrzeni trzech tomów, to Julian i Thea wykonali kawał ogromnej roboty, jeśli chodzi o relację i ich delikatną przemianę. Wraz z bohaterami obserwowałam jak ich więź z dnia na dzień rosła, a uczucia potęgowały, i to wzajemne oddanie…

Oni odkrywający nowe umiejętności,
pojawiające się zmiany i walka z czasem, proroctwem, nieoczekiwanymi wiadomościami i wyzwaniami, które nie są łatwe do przejścia.

I ta muzyka. Ten, kto czytał poprzednie tomy, to wie, że muzyka dla Thei była najważniejsza i tutaj ona również się pojawiła. Muzyka była integralną częścią jej życia, a z nią odkrywanie i ćwiczeniu umiejętności mogące nadać nowych barw i brzmień.

W tej książce pojawiła się także rozszerzona perspektywa, aż o trzy osoby, i to właśnie tych postaci jestem i byłam najbardziej ciekawa, a także wątków miłosnych, które tutaj się pojawiły.

Dużym zaskoczeniem były dla mnie relacje rodzinne, które faktycznie miały swój nieoczekiwany zwrot akcji i tak jak nie lubiłam mamy Juliana, tak tutaj byłam w stanie ją zaakceptować. Relacje rodzinne, zwłaszcza w rodzinie Juliana uległy zmianie i było widać ich siłę oraz to, że są dla siebie ważni, a uczucia względem nich były ukryte pod warstwą obojętności.
*
Pojawiło się również kilka nielogicznych i niewyjaśnionych dla mnie elementów w tej historii i nie wiem, czy ja coś przeoczyłam, czy może autorka coś przeoczyła i pogubiła się w historii? A może pojawi się ich rozwinięcie w innej książce?
*
Podsumowując… seria jest zdecydowanie warta uwagi, zwłaszcza dla tych, którzy kochają wampiry niebezpieczne intrygi i spiski mogą poważnie zaszkodzić, a także uwielbiają obserwować uczucia i miłość, która z nich się tworzy. Opatula, otumania i prosi się o otwarcie. Historia o walce o ukochaną osobę i poszukiwaniu odpowiedzi. A sam świat nadprzyrodzony? Jest dobrze rozwinięty, w którym czyhają przeszkody i pojawiają się konflikty, którym trzeba zaradzić i nie doprowadzić do rozłamu.

“Filthy rich vampires. Na wieczność”

“-Pójdę z tobą wszędzie.
- W takim razie pozwól, że ci pokaże świat.”Jej przyszłością był on.”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Pobudziła do życia to, co było uśpione i na skraju wyczerpania.

Światło i mrok…

Pierwsza łza i życzenie wypełniły pustkę.

A melodia? Była o smaku jego pocałunków.

“Nie należała do tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Przez ciebie”

[współpraca reklamowa z @flow_books ]

Koszmarne wspomnienia i jego bezpieczne ramiona.

Jeden pocałunek i odrzucenie, a potem wyjazd i

po 5 latach on wraca…

“Byłem samotną górą lodową, póki nie zjawiła się pewna ognista dziewczyna, która zdołała mnie trochę roztopić, pozbawiając przy tym niewinności.”

“Przez ciebie” to drugi tom Braci Hidalgo i chyba miałam nie te oczekiwania względem tej książki. Nie zrozumcie mnie źle.. książka była w porządku jednak czegoś mi w niej zabrakło i pod koniec historii pojawił się wątek, za którym nie przepadam i uważam, że był on nie potrzebny…

Przejdźmy dalej…

Nasi główni bohaterowie. Claudia i Artemis zaciekawili mnie już w pierwszym tomie. Natomiast tutaj ich relacja miała być przedstawiona na tą zakazaną i faktycznie taka początkowo była, ale bez większych uniesień. Sam początek tej historii bardzo mi się podobał, jednak później przeszło to do “normalności” i moje początkowe zauroczenie tą historią minęło.

Claudia to postać, która pracuje jako zastępcza gospodyni w posiadłości Hidalgo. Mając jej perspektywę przed oczami zaczęłam ją poznawać lepiej i miałam małe nakreślenie jej przeszłości i co takiego się stało, że zaczęła tutaj wraz z mamą pracować. Dla niej związek był komplikacją, a interesowały ją tylko niezobowiązujące relacje. Najważniejsze było dla niej skończyć naukę, utrzymać pracę w posiadłości i zadbać o schorowaną mamę. Zdeterminowana, pełna siły i ciepła.

Jeśli chodzi o przeszłość Claudii, to niestety ona została tutaj bardzo oszczędnie przedstawiona, co uważam za spory minus, bo perspektywa z tamtego okresu mogłaby dodać więcej dramatyzmu i wyjaśnić dlaczego myślenie Claudii jest takie, a nie inne.

Artemis, czyli najstarszy brat musiał szybko dojrzeć do prowadzenia rodzinnej firmy i określonej mu posady. Były postawione względem niego oczekiwania i pewne wymagania, którym musiał sprostać. Początkowo zdystansowany, powściągliwy i wyrachowany.

A ich relacja? Na początku było przyjemne pomiędzy nimi napięcie, które zwiastowało naprawdę coś bardzo dobrego. Natomiast później ich relacja miała trochę niedopowiedzeń. Brakowało mi pomiędzy nimi poważnych rozmów. Ich historia miłosna była dość uboga na tle Aresa i Raquel.
*
No i to zakończenie, o którym wspomniałam na początku… ech… niestety nie mogę wam za wiele napisać, ale uważam, że można było tam coś innego wrzucić albo rozwinąć pewien wątek (autorka chyba o nim zapomniała), który pojawił się w firmie…
*
Historia toczy się równolegle do tego, co się dzieje w “Przez moje okno” i dzięki temu mamy trochę lepszy podgląd na niektóre sceny z pierwszego tomu i jaki udział miała w nich Claudia.
*
Jeśli szukasz książki bez większych oczekiwań, to ta może być dobrym wyborem jako niezobowiązująca lektura, przy której można spokojnie spędzić czas. Bez większych dramatów, bez komplikacji i osobiście uważam, że można ją czytać bez znajomości pierwszego tomu.
*
Do następnego,
Ania

“Przez ciebie”

[współpraca reklamowa z @flow_books ]

Koszmarne wspomnienia i jego bezpieczne ramiona.

Jeden pocałunek i odrzucenie, a potem wyjazd i

po 5 latach on wraca…

“Byłem samotną górą lodową, póki nie zjawiła się pewna ognista dziewczyna, która zdołała mnie trochę roztopić, pozbawiając przy tym niewinności.”

“Przez ciebie” to drugi tom Braci Hidalgo i chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Twist”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Przeczytajcie…

“Czasami, Adrianno, robimy pewne rzeczy nie dla siebie, ale dlatego, że inni tego potrzebują.”

Kova ściągający maskę i…

ona próbująca poradzić sobie z nową rzeczywistością.

“Wszystko jest w porządku.”

Stoję “Na krawędzi”, bo mam ochotę rzucić się z cliffu…

Wiecie dlaczego? Bo okrutnie podoba mi się ta seria.

“Twist” to kolejny tom serii Na krawędzi, który wywołał we mnie skrajne emocje. Bardzo skrajne… tak skrajne, że aż czekam na kontynuację.

Ta seria dosłownie uzależnia i sprzecza się z twoim mózgiem, a ta historia? Jest o zakazanym romansie, który przekracza wszelkie granice.

Ten tom wrzuca w wir wydarzeń, pokazując dalszy przebieg historii. Pokazuje uczucia i niewypowiedziane słowa, odkrywając karty krok po kroku.

“Był moim kołem ratunkowym.”

To tutaj zobaczyłam, ile mogą kosztować decyzje Rii i jak bardzo musi walczyć o swoje marzenia, które kosztują dużo bólu, zdrowia i pokazuje, do czego jest w stanie się posunąć, żeby zrealizować swój cel. Ria to wojowniczka i podziwiam ją za wytrwałość. Nie wiem, czy będąc na jej miejscu nie postąpiłabym tak samo, jeśli chodzi o dziedzinę sportu i własne marzenia, które pragnęłabym zrealizować i okej.. to jest nieodpowiedzialne, ale chyba o to, w tym chodzi, żeby być na szali ryzyka albo co sama nazwa serii wskazuje być “Na krawędzi”.

“Jesteś źródłem światła w moim życiu, ale teraz widzę tylko wypełniającą ją ciemność i wcale mi się to nie podoba.”

I Kova, który w tym tomie nieco złagodniał. Został przedstawiony w nieco innym świetle i odniosłam wrażenie, że tutaj liczył na odkupienie. Stał się nieco cieplejszy i zaborczy. Widać było jego zmartwienie, lęki a nawet chwilową lekkomyślność, która mogłaby sprowadzić kłopoty. Jego przemiana mogłaby rozczulić niektóre serca. Lojalny i zmuszony do podjęcia „koszmarnej” dla siebie decyzji, aby uchronić tą, na której mu zależy.

“W relacji Konstantina Kournakovy i Adrianny Rossi nie było absolutnie nic normalnego. I to właśnie mnie zachwycało.” - Mnie też…
*
Relacja trenera i swojej “uczennicy” wykracza poza sferę profesjonalną i tutaj ze swoją moralnością trzeba się pożegnać. Uwierzcie… jest ciężko. Ich relacja nie jest normalna. Jest toksyczna, która z jednej strony mnie odrzuca, a z drugiej fascynuje. Dlaczego odrzuca? Przez motyw zdrady, którego tutaj nie akceptuje, ale z drugiej strony nie mogę się od niej oderwać. Rozumiecie to? Bo ja nie potrafię…
*
Oboje zaangażowani w uczucia, którymi siebie darzą. Rozumieją się, znają swoje potrzeby i wiedzą, kiedy coś się dzieje. Działają bez zastanowienia i zaspokajają nowe pragnienia.
*
Zbyt swobodni,
zbyt lekkomyślni…
*
Relacja pełna wzlotów i upadków.
*
Jeśli chodzi o sceny zbliżeń... było mocniej, nieco krwawiej i dynamicznie, że nie sposób było się przy nich nudzić i przewracać oczami.
*
Ten tom był nieco bardziej skupiony na gimnastyce i na zmaganiach Rii. Główny motyw sportu nie odszedł na dalszy plan z czego naprawdę bardzo się cieszę. Co prawda może i jest tego za dużo, ale czy nie o to chodzi w romansie sportowym, żeby pokazać jej cienie i blaski, i żeby grał pierwsze skrzypce? Z tym, że do tych skrzypiec został dołączony smyczek, który jest zakazanym romansem.

Kocham mózg Lucii i to w jaki sposób przedstawiła ich historię i relację, która pozostawia wiele do życzenia. Z żadną inna książką nie miałam tak skrajnych emocji jak z tą serią i nie wiem, jak Lucia to zrobiła, że każda część wciąga bez opamiętania.
*
Zakończenie mnie nie zaskoczyło i wiem, że może to zabrzmieć okrutnie, ale moja wewnętrzna i psychiczna strona złowrogo się zaśmiała. Don’t judge me.
*
Historia pełna niepokoju, namiętności i prowokacji, w której toczy się walka o nadzieję, miłość i o to, co ważne. Historia, w której niepokój ma pierwsze miejsce na widowni i czeka, kiedy nastąpi jakieś potknięcie. A ten tom pokazuje, że warto żyć pełnią życia pomimo bólu i zmartwień. O stawianiu czoła przeciwnościom losu i walce o marzenia.
*
A ja? Jestem ciekawa jak potoczy się kontynuacja!

“Twist”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwopapieroweserca]

Przeczytajcie…

“Czasami, Adrianno, robimy pewne rzeczy nie dla siebie, ale dlatego, że inni tego potrzebują.”

Kova ściągający maskę i…

ona próbująca poradzić sobie z nową rzeczywistością.

“Wszystko jest w porządku.”

Stoję “Na krawędzi”, bo mam ochotę rzucić się z cliffu…

Wiecie dlaczego? Bo okrutnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Szeptem”

“Człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.”

On miał o niej pewnie zdanie, które nijak nie sprostało się z tym, co zobaczył. Okazała się, że jest zupełnie inna niż myślał.

“Nie jesteś gotowa na znajomość ze mną.”

Czuła się obserwowana,

jego dotyk pochłaniał,

a szepty?

Pojawiały się w głowie i nieraz pomagały.

Jedna wspólna lekcja, ławka i współpraca, a z nią?

Śledztwo, które może okazać się niebezpieczne.

“Szeptem”, czyli książka, która w moim TBR wisiała od zarania dziejów i w końcu nadszedł ten dzień, że po nią sięgnęłam. Szok. A jeszcze większym szokiem dla mnie było to, że książka mi się okrutnie podobała i mnie zaskoczyła.

Ta książka jest pełna napięcia, tajemnic, sekretów i początkującej miłości.

Historia, w której niebo i piekło dzieli cienka granica.

“Gdyby nie upadek, nie poznałbym ciebie.”

Nora, to postać, która straciła kogoś ważnego. Intrygująca i jednocześnie odświeżająca. Niezależna i dobrze dająca sobie radę, żyjąc w zasadzie sama po tym, jak jej mama jest często w wyjazdach służbowych. Zawzięta i silna. Uwielbia ryzyko.

Pragnęła odkryć niewyjaśnione zdarzenia, okoliczności i dowiedzieć się kim jest nasz główny bohater. Natomiast z tym dochodzeniem pojawiały się niebezpieczne sytuacje…

Kim jest Patch? Patch to zagadka. Tajemniczy, uwodzicielski, a nawet wzbudzający fascynację i… lęk. Dość arogancki i z poczuciem humoru. A ja? Cały czas byłam go ciekawa i dalej jestem ofc.

“Rzeźbił dla nas obojga w powietrzu intymny świat, do którego nikt nie ma dostępu.”

A Patch i Nora? Wydaje mi się, że są duetem idealnym. Wzajemne przekomarzania, sarkastyczny humor, który uwielbiam xd. Wzajemnie się przyciągali i było czuć wzajemną fascynację.

Plot-twisty były świetnie poprowadzone, a sceny były wyraziste i opisane z nutką grozy. Fabuła dość powoli się rozwijała, a na samym końcu miała swoje wyjaśnienie i nieco mroczniejszą akcję.

Natomiast klimat tej książki był genialny. Było go czuć. Dość gęsta i nieco mroczna atmosfera, a opisy dodatkowo podkręcały klimatyczność tego miejsca.
*
Również podobało mi się to jak autorka przedstawiła przyjaźń Nory z Vee. Nie była to wymuszona relacja, w której jedna drugiej zazdrości albo popycha ją do głupich rzeczy (pomijając pewne wydarzenia). Tylko ta przyjaźń naprawdę wydawała się prawdziwa i oparta na wzajemnym wsparciu.
*
Historia intryguje i zaskakuje, a wcześniejsze podejrzenia, kto za czym stoi przychodzą zbyt późno albo i nawet robią w głowie misz masz testując domysły. W tej książce narodziła mi się masa pytań i wiecie co? Na niewielką część otrzymałam odpowiedź dopiero na końcu książki.
*
A ta książka to coś więcej niż tylko opowieść o “dziewczyna spotyka niebezpiecznego chłopaka”. Ta historia jest dużo bardziej wymiarowa - ma dobre opisy, świetne dialogi i intrygujących bohaterów z wciągającą i tajemniczą fabułą, która idealnie równoważy świat międzyludzkim a nadprzyrodzonym. A ja? Jestem bardzo ciekawa kontynuacji.
*
Ja jestem kupiona, a ty?

“Szeptem”

“Człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.”

On miał o niej pewnie zdanie, które nijak nie sprostało się z tym, co zobaczył. Okazała się, że jest zupełnie inna niż myślał.

“Nie jesteś gotowa na znajomość ze mną.”

Czuła się obserwowana,

jego dotyk pochłaniał,

a szepty?

Pojawiały się w głowie i nieraz pomagały.

Jedna wspólna lekcja, ławka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Ponieważ wierzę w ciebie”

“Czasami lęki nie znikają tylko dlatego, że dorastasz, ale rosną wraz z tobą.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwohype]

Jeden rozkaz,

jeden telefon od taty…

- Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału…

Przyjechał pomóc…

On przeciwko całemu miasteczku i ona…

stojąca przy jego boku.

“Wybieram ciebie.”

"Ponieważ wierzę w ciebie" to książka, w której wiara w siebie i w drugą osobę ma znaczenie, a także głos, wybór i podejmowanie decyzji dotyczących swojego życia.

To jest zupełnie inna historia od Yarros. Nie jest dołująco smutna, poruszająca i wywołująca łzy, ale! chęć mordu jest jak najbardziej wskazana na jednym osobniku. Uwierz mi - przekonasz się czytając tę historię.

Wątek romantyczny w tej historii nie jest dominujący natomiast! autorka skupiła się na tym co jest dookoła i jakie trudności są napotykane na drodze w kierunku własnego szczęścia i stawieniu czoła wyzwaniom. Skonfrontowaniu się z własnymi lękami, trudnymi wyborami, a także tajemnicami i pewnymi wynikającymi z niej konsekwencjami.

W tej książce bardzo polubiłam Willow. Jest naprawdę świetną i wyrazistą postacią, która walczy o swoje i próbuje żyć życiem, na które ma ochotę.

Natomiast Cam to postać, która jest bardzo zdeterminowana i nie poddaje się bez walki. Samotny, przepełniony poczuciem winy i potrafi przyznać się do błędu.

A ich relacja? Nie była jakoś szczególnie wyjątkowa. Po prostu była, a uczucia, które były dawno uśpione i skrzętnie ukryte za grubymi murami przedostawały się na światło dzienne i pragnęły rozwinięcia i powrotu na swoje dawne tory. Ich relacja z dnia na dzień stawała się silniejsza.

Autorka dobrze przedstawiła małe miasteczko i rządzącą w nim “politykę” i poglądy, które dosłownie krzywdziły. Pokazała ile mogą kosztować relacje międzyludzkie i ile bólu mogą sprawić.

“Ponieważ wierzę w ciebie” to historia o przebaczaniu, dokonywaniu własnych wyborów i wierze.. w siebie, ciebie i obdarowywanie zaufaniem tych, którzy na to zasługują. O pojednaniu się z przeszłością i patrzeniu na teraźniejszość oraz przyszłość z szerszej perspektywy. O życiu dla siebie według własnych zasad i własnej woli.
*
Historia o drugich szansach, rodzinnych sekretach, stratach i utraconych marzeniach, które w pewnej chwili dają nadzieję na ich odzyskanie i nadzieję na lepsze jutro.
*
“Nie chcę, aby przemawiała za mnie cisza.”
*
Do następnego,
Ania

“Ponieważ wierzę w ciebie”

“Czasami lęki nie znikają tylko dlatego, że dorastasz, ale rosną wraz z tobą.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwohype]

Jeden rozkaz,

jeden telefon od taty…

- Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału…

Przyjechał pomóc…

On przeciwko całemu miasteczku i ona…

stojąca przy jego boku.

“Wybieram ciebie.”

"Ponieważ wierzę w ciebie" to książka, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Za horyzontem”

[współpraca reklamowa @niezwyklezagraniczne]

Trzeci tom serii The Darkest Sunrise i uważam go za jak najbardziej udany jak i cała jej seria.

Ten tom skupia się na losach Rity i Tannera, i jeśli przypadkiem sięgnęłabyś po ten bez znajomości poprzednich, to nie musisz się obawiać, że trafisz na spoilery. Autorka zadbała o to i praktycznie nic nie zdradziła. Żadnych kluczowych i angażujących elementów.

Tanner i Rita… to bardzo ciekawy duet, który mnie rozśmieszał, a nawet pod koniec sprawił, że zaszkliły mi się oczy. Zresztą przy książkach Aly to nic dziwnego. Ich relacja była dość szybka, ale! Jak najbardziej realna i nie sprawiała wrażenia, jakby coś było nie tak.

On spędza więcej czasu przed kamerą i odnosi sukcesy, natomiast jego życie prywatne jest dalekie od ideału.

Ona tkwi w bałaganie, który stworzył jej (były)mąż i pragnie się z niego uwolnić i ruszyć naprzód.

A ich spotkanie? Przeznaczenie.

Chciał jej całej.

Tanner… to była naprawdę świetna postać! Zabawny, uroczy i jego przyjaciółką jest… mama, której się nie wstydzi!

A Rita? O ciętym języku i z przykrym bagażem doświadczeń.

Historia jest bez większych dramatów i rozpaczy. Nie doznamy tutaj takich samych emocji co w dwóch poprzednich tomach, za to będzie tutaj zabawniej i będziesz pragnąć szczęścia tej dwójki.

Cieszę się, że pojawiła się tutaj Charlotte (i Porter), bo dzięki dodatkowej perspektywy Rity mogłam zobaczyć, jaką jest oddaną przyjaciółką i jak dobrze potrafiła postawić główną bohaterkę do pionu.

Dodam jeszcze, że akcja tej historii dzieje się w tym samym czasie co Portera i Charlotte.

Ta historia, to coś więcej niż tylko romans zdradzonej Rity i Tannera, który ma przykry bagaż doświadczeń. To jest historia o zaufaniu, poszukiwaniu zaginionej siebie i szukaniu swojego miejsca. O nie zaprzepaszczaniu dawnego ja, żeby komuś się podporządkowywać i stwarzać złudny obraz siebie. O poszukiwaniu szczęścia i miłości, która stąpa tuż za tobą, a także o docenieniu małych rzeczy i drobnych gestów.

“Za horyzontem”

[współpraca reklamowa @niezwyklezagraniczne]

Trzeci tom serii The Darkest Sunrise i uważam go za jak najbardziej udany jak i cała jej seria.

Ten tom skupia się na losach Rity i Tannera, i jeśli przypadkiem sięgnęłabyś po ten bez znajomości poprzednich, to nie musisz się obawiać, że trafisz na spoilery. Autorka zadbała o to i praktycznie nic nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Zdejmij z nieba księżyc”

“Smutek nie powinien wymazywać tego, co było takie radosne i piękne. Fakt, że kwiaty opadną z drzewa wiści, nie oznacza, że powinno się je opłakiwać, kiedy jeszcze znajdują się na gałęziach.”

[współpraca reklama @gorzka.czekolada.wydawnictwo]

Jego słońce zniknęło z nieba, a świat stał się pustynią szarości.

A nad nim stał anioł stróż, który w chwilach załamań, łez i niewyobrażalnego bólu dawał nadzieję i pragnął go ocalić.

“Tamto życie należy już do przeszłości. Pora zacząć coś nowego.”

Opis zaszklił mi oczy,
dołączony list wywołał łzy,
a książka mnie złamała…

Przeczytajcie…

To jest jedna z piękniejszych książek, jakie dane było mi przeczytać w całym moim życiu.

Śmiałam się, płakałam i jednocześnie bolało mnie serce podczas czytania i przeżywania tej historii wraz z głównymi bohaterami. A smutek? Był moim towarzyszem.

Josh i Lauren… to para idealna, która kocha się mimo i ponad wszystko. A ta więź, która stworzyła się między nimi? Don’t cry…

Josh… to jak wyszedł ze swojej własnej strefy komfortu na przestrzeni lat - było niesamowite. To jak cierpiał? Zdruzgotało mi serce. Miałam ochotę przejąć jego ból, aby więcej nie cierpiał.. ale w pewnym momencie zrozumiałam, że przecież nie mogę… Nieważne, ile bym się starała, to nie mogę tego zrobić, bo właśnie te wydarzenia i życie z nimi sprawiły, że stał się jeszcze silniejszy niż był wcześniej. Bardziej otwarty, przyjacielski, pełen zrozumienia… i nawet… pojawiał się uśmiech na jego twarzy. Uwierzcie mi… moment, w którym ten uśmiech się pojawił - wzruszył mnie.

Jego świat się roztrzaskał,
serce rozpadało się na kawałki…

Jej czas był ograniczony i mimo wszystko cieszyła się z życia każdą chwilą, jednym najmniejszym momentem. Pełna siły i odwagi, a w obliczu druzgocących wieści… myślała o nim i o swoich bliskich.

Dzięki niej on mógł z nią przejść najtrudniejszą drogę, jaką przed nimi postawiono.
*
Listy…
*
Pełne otuchy, wiary, nadziei, motywacji. Zrobienia kroku naprzód.
*
Każda litera, słowo, przelane uczucie…
*
Wziąć głęboki oddech, nauczyć się i ułożyć sobie życie, a także… być szczęśliwym.
*
Ich miłość trafiała do najczulszych strun serca oraz pokazywała, że należy kochać bez końca i ją pielęgnować.
*
A z życia? Korzystać do ostatniego tchu.
*
Nie wiem, czy w tej książce gorsze było czytanie listów, śmiejąc się przez łzy mimo bólu, czy może patrzenie na to jak on się zmagał z codziennością, jak wyglądało ich życie i jak z dnia na dzień ono się zmieniało? I uwierzcie mi, nie mam na to odpowiedzi.
*
Natomiast jeśli chodzi o chorobę, to widać, że autorka zrobiła research i nie było to potraktowane po macoszemu, a takie coś bardzo cenię. I cieszy mnie też to, że autorka w podziękowaniu jasno napisała, że wszelkie odchylenia od treści albo niezgodności są jej winą. Autorka zadbała o szczegóły, które były jasne i wyraźne.
*
Piękna i wzruszająca historia przepełniona smutkiem, rozpaczą. Przepełniona żalem i nadzieją na lepsze jutro.
*
Ta książka to emocjonalna przejażdżka, która w pewnym momencie zbacza z toru, aby nabrać odpowiedniego rozpędu. Ta historia uzdrawia pod każdym względem. Przeżywasz ból i w pewnym momencie dostajesz uśmierzenie. O stawianiu czoła przyszłości, docenieniu chwil.
*
Historia pełna poświęcenia, miłości i straty, która pokazuje, że mimo przeciwności losu i trudności stawianych na drodze trzeba każdą chwilę pielęgnować i się nią cieszyć.
*
Historia o przetrwaniu w najgorszych chwilach swojego życia i o odnalezieniu własnego szczęścia pomimo jej braku.
*
Ujmuje, przejmuje, wywołuje spazmy bólu i rozkochuje. Na nowo. Raz po raz.
*
I jeszcze te słowa…
*
“Nie bądź frajerem.” przysięgam, że nigdy te słowa nie wywołały we mnie takich emocji. Śmiech i płacz… Zrozumiecie jak przeczytacie.
*
O poszukiwaniu siebie i odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości.
*
“Dziękuję… ci.”

“Zdejmij z nieba księżyc”

“Smutek nie powinien wymazywać tego, co było takie radosne i piękne. Fakt, że kwiaty opadną z drzewa wiści, nie oznacza, że powinno się je opłakiwać, kiedy jeszcze znajdują się na gałęziach.”

[współpraca reklama @gorzka.czekolada.wydawnictwo]

Jego słońce zniknęło z nieba, a świat stał się pustynią szarości.

A nad nim stał anioł stróż, który w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Hideaway”

A wszystko zaczęło się od szczerości…

“Chcesz zobaczyć mój świat?”

Przyszłość dla niej nie istniała dopóki go nie poznała.

“Hideaway”, czyli drugi tom słynnej serii Devil’s night był zdecydowanie lepszy od Corrupt. Działo się tutaj znacznie więcej, a także odniosłam wrażenie, że dzięki historii Kai i Banks mogłam bardziej zagłębić się w problemy głównych bohaterów. No i Damon… chwilami wydawało mi się, że to on tutaj największą rolę odgrywa i naprawdę nie mogę się doczekać, aż wreszcie poznam go od środka, bo tutaj… serce mi się krajało.

Wyciągnęła go z głębin…

Kaia poznałam w pierwszym tomie w dość powierzchowny sposób. Jednak tutaj poznałam go nieco lepiej. Myślałam, że w jego wnętrzu będzie krążyć mrok. A tak naprawdę on lubił być sam, obserwować, patrzeć. W środku samotny, zagubiony i zbyt… opanowany. Miły, opiekuńczy i władczy.

A ona?

“Jestem nikim.”

Była chodzącą wodą i wiatrem, który wzbudzał ciekawość. Wojowniczka. Silna i zaciekła zagadka, która przeszła w swoim życiu wiele bólu i rozczarowań. A dla niej bycie niewidzialną było znacznie łatwiejsze. Jej tożsamość miała być ukryta. Nauczono ją, że faceci wykorzystują i ranią. A ona sama była gotowa na wszelkie poświęcenie dla tego, kto był jej schronieniem.

Skradzione chwile…

To przy nim doznała uczuć, których wcześniej nie znała. Poczucie pożądaną, chcianą i uwielbianą. A on dla niej był cierpliwy i pełen troski. Jej wsparcie.

Natomiast jeśli chodzi o fabułę, to tak naprawdę jest on krok po krok odkrywana i może nieźle zaskoczyć. A tajemnice? Wychodzą na światło dzienne i trzeba dążyć do prawdy.

I jeszcze ten jej stróż...
Wyciągnął do niej rękę i ją zabrał…

To jest historia na pierwszy rzut oka z dość skomplikowanymi postaciami. Fascynujący, intrygujący i skrzywdzeni przez przeszłość, a z teraźniejszości wyciągają lekcje, żeby przyszłość obfitowała w coś znacznie innego. Historia pełna napięcia, tajemnic i kilkoma nieoczekiwanymi zwrotami akcji.

“JA GNIJĘ”

“Hideaway”

A wszystko zaczęło się od szczerości…

“Chcesz zobaczyć mój świat?”

Przyszłość dla niej nie istniała dopóki go nie poznała.

“Hideaway”, czyli drugi tom słynnej serii Devil’s night był zdecydowanie lepszy od Corrupt. Działo się tutaj znacznie więcej, a także odniosłam wrażenie, że dzięki historii Kai i Banks mogłam bardziej zagłębić się w problemy głównych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Pierwsza faza zaćmienia”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwonowestrony]

“Czasem los zmienia nasze plany niespodziewanie. Nie zawsze na gorsze.”

Kolejne romantasy w tym roku, a ja ponownie czuje się rozczarowana. Ten rok w książkach totalnie mi nie sprzyja.

Myślałam, że ta historia będzie czymś odświeżającym, zaskakującym. Na próżno.

Ta książka miała potencjał na coś naprawdę dobrego, a niestety otrzymałam dość nudną i przewidywalną opowieść, która wydawała się być inspirowana “Zmierzchem” czy nawet pewnymi elementami z “Pamiętników wampirów”.

Aislinn to bohaterka, która na początku tej historii miała w sobie to coś. Hardość, wojowniczość, silny temperament. Z biegiem rozdziałów stała się w mniej ostrożna, zaborcza i dość irytująca.

No i nasz wampir…

Renan, który od samego początku był terytorialny, zaborczy i skrywający w sobie tajemnice. Troszczył się o tych, na których mu zależy.

Ich relacja miała być określana jako enemies to lovers i tak jak na początku faktycznie było enemies, tak potem lovers całkowicie przeważyło ich relacje i straciła sporo w moich oczach, przez co stała się dla mnie mało wiarygodna, a więź totalnie mnie nie kupiła. Natomiast spicy sceny w moim odczuciu wcale nie były spicy. Były one zbyt szybkie i monotematyczne.

Opisy, które zastosowała autorka były w dość okrojony sposób przedstawione. Miałam spory problem, aby wczuć się w daną sytuację i ją sobie zwizualizować. Natomiast jeśli chodzi o samą fabułę i wyjaśnienie pewnych spraw, to odniosłam wrażenie, że było dość chaotycznie.

Świat przedstawiony w tej książce niczym się nie wyróżniał. Był typowy i schematyczny. Zero jakiejkolwiek nowości i przyznam się wam szczerze, że na tym chyba najbardziej się zawiodłam, bo myślałam, że ten świat nieco uratuje moje odczucia względem tej książki. A system magiczny? Był dla mnie niejasny i często kłócił się ze sobą. Brakowało mu logiki.

Mimo, że kolejne tomy są o innych bohaterach, to nie będę sięgać po kontynuację.

“Pierwsza faza zaćmienia”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwonowestrony]

“Czasem los zmienia nasze plany niespodziewanie. Nie zawsze na gorsze.”

Kolejne romantasy w tym roku, a ja ponownie czuje się rozczarowana. Ten rok w książkach totalnie mi nie sprzyja.

Myślałam, że ta historia będzie czymś odświeżającym, zaskakującym. Na próżno.

Ta książka miała potencjał na coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Znienawidzony”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwoale]

“Widzę cię, Dorothy Anna. Zawsze cię widzę. Nawet kiedy udaję, że tak nie jest.”

“Znienawidzony” to książka, którą starałam się zrozumieć i do tej pory po jej przeczytaniu tego nie potrafię. Ta pozycja miała naprawdę bardzo zachęcające motywy, które mnie zaintrygowały i byłam bardzo ciekawa co takiego pojawi się w środku. I co? Poczułam się okropnie rozczarowana.

Zacznę od tego, że książka powinna przejść weryfikację krindżu. Nigdy nie spotkałam takich określeń w książkach. I ja naprawdę rozumiem, że może miało to być na zasadzie dopasowania tekstu do dzisiejszych standardów, jakimi są wypowiedzi młodych osób, ale mając w rodzinie dzieci w różnym wieku szkolnym nie słyszałam czegoś takiego, przykłady: boszsz, supcio, omójbosze, w dupę jeża (XD), zajefajnie, wajby. Naprawdę można było tego uniknąć i te słowa zastąpić czymś innym. Czymś co nie wywoływałoby ciarek żenady.

Sama historia zapowiadała się naprawdę ciekawie. Prolog i pierwszy rozdział już obfitował w coś naprawdę dobrego i wydaje mi się, że to było na tyle. Niestety wydarzenia, które pojawiały się w tej książce były dość nudne i naprawdę brakowało im wiele, żeby wzbudzić we mnie dreszczyk emocji, a przejrzenie zamiarów i kto za pewnymi sprawami stał było banalnie proste. Przy zakończeniu miałam ochotę przyznać sobie order zasłużonego szeryfa.

Relacji pomiędzy głównymi bohaterami po prostu nie było w tej książce. Zastanawiałam się, gdzie pojawił się jej początek, a potem jakikolwiek rozwój tej relacji, żeby faktycznie była realna. Na próżno. Ich uczucia mnie nie kupiły. Zero napięcia, zero emocji.

Nienawidzili się, ale spotykali? Enemies to lovers, które uwielbiam? Nie w ich przypadku.

Natomiast jeśli chodzi o samych bohaterów, to mam wrażenie, że ich mentalność została zachowana przez cały okres historii na tym samym poziomie. Na przestrzeni lat nie widziałam w ich postępowaniach jakiejkolwiek zmiany. Oczekiwałam czegoś dojrzałego.

Ach… autorka dodała do głównego bohatera pewne zaburzenia. Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, które nie zostały w odpowiedni sposób przedstawione.
*
W tej książce mamy Dani i trzech kuzynów, którzy od początku jej nienawidzili, ale nie rozumiem jednego. Jak nienawiść może zostać przemieniona w dosłownie chwilę w coś innego? W przyjaźń? Nagle między nimi wytworzyła się nić porozumienia i wszystkie złe uczucia zniknęły…?
*
Historia została podzielona na dwa okresy. 8 lat przed i 8 lat po (czasy obecne). Natomiast ta przerwa nie miała dla mnie najmniejszego sensu. Dlaczego? Dlatego, że w okresie tych lat nie działo się tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Bardzo brakowało mi szerszej perspektywy głównych bohaterów.
*
Postacie były mdłe i pozbawione wyrazu, tak samo jak cofnięcie się do okresu szkolnego, a gdy historia wróciła do punktu wyjścia, to niestety nie działo się w niej nic szczególnego oprócz ochrony tej, od której wszystko się zaczęło.
*
Ta książka miała przedstawić trudne relacje rodzinne, które mnie nie kupiły. Zabrakło im rozwinięcia, aby pokazać ich trud i dlaczego jest tak, a nie inaczej. Manipulacje, zerowe zainteresowanie. Dziecko - etykietka. A rodzice zostali przedstawieni w dziwny sposób, który nie kleił mi się do całości. I żeby nie było! Uwielbiam trudne relacje rodzinne i postacie, ale! Tylko i wyłącznie w odpowiedni sposób przedstawione.
*
A zakończenie? Oczekiwałam czegoś lepszego. Czegoś, co porwało by mnie z miejsca.
*
Niestety ten tom okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem i nie zachęcił mnie do kontynuowania tej serii.

“Znienawidzony”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwoale]

“Widzę cię, Dorothy Anna. Zawsze cię widzę. Nawet kiedy udaję, że tak nie jest.”

“Znienawidzony” to książka, którą starałam się zrozumieć i do tej pory po jej przeczytaniu tego nie potrafię. Ta pozycja miała naprawdę bardzo zachęcające motywy, które mnie zaintrygowały i byłam bardzo ciekawa co takiego pojawi się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Dziecko Elizjum”

“Nie jesteśmy sumą naszych błędów, lecz sumą tego jak sobie z nimi radzimy”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwo_papierowka]

Jej świat złamał się dwa razy.

Dwa razy przeżyła stratę i wszechogarniający smutek.

Ona pragnęła przeżyć każdy dzień tak jakby był ostatnim.

A on pragnął jej pomóc i naprawić szkody jakie wyrządził.

“Nazywam się Celeste Moreau i chcę, żebyś stała się lepszym człowiekiem.”

Pierwszy tom roztrzaskał mi serce, a drugi ukoił duszę.

A “Dziecko Elizjum” rozkochało mnie po raz kolejny. Otuliła, przytuliła i dała nadzieję.

Czytając pierwszy tom, byłam bardzo ciekawa bohaterów, które w nim się pojawiły.

Celeste i Asher.

Dwie postacie, które mnie zaintrygowały i byłam ciekawa jak może potoczyć się ich historia. I to tutaj, w tym tomie właśnie tego się dowiedziałam, a także bliżej ich poznałam.

Celeste to bardzo ciekawa i wyrazista postać, która moje serce zdobyła pojawiając się w pierwszym tomie. Natomiast tutaj? Przepadłam na jej punkcie. Zabawna, uparta i silna. Wierzy w słuszność. Charakterna i niegryząca się w język postać, która nigdy nie przestaje czynić dobra, a także szczera i nie przebierająca w słowach nawet! jeśli miałoby to kosztować utratę piór. Nie zgadza się z zasadami Elizejskiego świata.

Postacią, którą gardziła był on…

Asher.

Niesamowicie złożona postać przepełniona żalem, poczuciem winy i sekretami, które mogłyby kosztować wiele, jeśli tylko by wyszły na Elizejskie światło. Marzył o zmianie ludzkiego świata, zanim zamarzył o zmianie niebiańskiego.

To on przekonuje ją do walki o swoje skrzydła. Daje jej powód do tego aby piąć się do przodu. A dzięki niemu ona staje się zdeterminowana i rządna zmian.

“- Nie rezygnuj.
-Nie zamierzam.”

Rozwój tych postaci był piękny. A wydobycie z nich tego, co najlepsze i pokazanie tego… było najcenniejsze i najpiękniejsze.

Jednak oni razem wzajemnie się uzupełniali. Stworzyli więź, w której uczucia i przyciąganie grały pierwsze skrzypce. I to nie jest tak, że wszystko rozkwitło tak nagle.


Wszystko zaczęło się od niechęci i początkowej nienawiści, która z biegiem rozdziałów przemienia się w coś innego. Coś dobrego, pięknego i niesamowitego. Pomiędzy nimi było pełno zrozumienia, współczucia i miłości.
*
Historia C i A nie skupia się tylko na nich i ich rozwijającej się relacji. Pokazuje bliżej Elizejski świat, jak działa, jak funkcjonuje, a także pokazuje wadliwość pewnych decyzji, zachowań czy nawet postępowań.
*
Anielski system… to jest coś, co mnie bardzo denerwowało od pierwszego tomu. Wadliwy i niesprawiedliwy, który wyrządza więcej zła niż dobra. A osoby zasiadające w Radzie? Większość z nich powinna być wymieniona. I to właśnie pokazuje, że nikt nie jest bez skazy, że nikt nie jest ucieleśnieniem dobroci i czystości. A niektórych ambicje? Są przesiąknięte chciwością i poczuciem wyższości.
*
A głos? Ma znaczenie, bo on może zmienić wszystko.
*
Na duże uznanie zasługuje także kreacja postaci pobocznych, bo one tutaj naprawdę odgrywały solidną rolę i były tu bardzo istotne. Przybliżyły nieco bardziej ten świat i nadały charakteru tejże historii.
*
Natomiast jeśli chodzi o styl autorki, to on jest naprawdę bardzo przyjemny, zrozumiały do takiego stopnia, że jak pojawia się jakiś natłok informacji, to nie gubisz się w tekście, tylko angażujesz się w ten świat i przeżywasz tę historię razem z głównymi bohaterami. A autorka świetnie przedstawiła świat panujący w książce i jego funkcjonowanie, a także sferę polityczną Elizejskiego świata.
*
“Dziecko Elizjum” wciąga od pierwszy stron i utrzymuje cię w stanie niepokoju i ciągłej ekscytacji przez większość książki. A uśmiech na twarzy? Utrzymuje się przez bardzo długi czas. To jest historia, która zachwyca, wzrusza i porusza. Opowieść o dwóch aniołach, które przeżyły stratę, ale dzięki niej otrzymały coś więcej. Nadzieję i miłość. Historia o drugiej szansie, patrzeniu na życie z innej perspektywy, a także o pielęgnowaniu relacji i walce o siebie oraz wierze we siebie i własne umiejętności.
*
A ja? Po epilogu, jaki zafundowała autorka nie mogę się doczekać kolejnego tomu!
*
Do następnego,
Ania

“Dziecko Elizjum”

“Nie jesteśmy sumą naszych błędów, lecz sumą tego jak sobie z nimi radzimy”

[współpraca reklamowa z @wydawnictwo_papierowka]

Jej świat złamał się dwa razy.

Dwa razy przeżyła stratę i wszechogarniający smutek.

Ona pragnęła przeżyć każdy dzień tak jakby był ostatnim.

A on pragnął jej pomóc i naprawić szkody jakie wyrządził.

“Nazywam się Celeste...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“W cieniu kłamstw”

“Dążyliśmy do zemsty za krzywdy, zapominając, że największym lekiem na ból i cierpienie jest miłość.”

Jej cel?

Zniszczyć tych, którzy wyrządzili jej krzywdę. Wyrównać rachunki.

A ona?

Jako dziennikarka śledcza musi zrobić reportaż za wszelką cenę.

A zemsta?

Musi być dobrze zaplanowana.

Tylko, że… na jej drodze pojawił się ktoś, kogo szczerze i bezinteresownie pokochała.

Gdyby ktoś dał mi tę książkę do przeczytania z zakrytą okładką, na której nie widziałabym, kto jest autorem i jaki jest tytuł powieści oraz miałabym wskazać, do kogo należy ta książka, to bez wahania potrafiłabym odpowiedzieć.

“W cieniu kłamstw”, to debiutancka książka, w której dosłownie czuć Baśkę i jej początkujący styl pisania. Historia nie jest idealna, ma pewne niedoskonałości, ale jak na debiut? Gdyby ta książka miałaby być moją pierwszą od Basi, to z ogromną ciekawością sięgnęłabym po kolejną. I wiem, że bym się nie zawiodła. Natomiast u mnie z czytaniem książek od Baśki zaczęło się od “Emocjonalnej ruletki” aż do najnowszej - wybaczcie nie zdradzę wam tytułu. Ale progres jest niesamowity. Umiejętności po tych kilku napisanych książkach są na najwyższym poziomie, a one cały czas są doskonalone.

WCK to książka, w której zemsta, kłamstwa i tajemnice są na pierwszym miejscu. A przeszłość kroczy za tobą niczym cień. Natomiast miłość została oddalona na dalszy plan po bardzo trudnym “doświadczeniu” z przeszłości.

Naszą główną bohaterką jest Blair. Zdeterminowana, zadziorna i temperamentna. Wewnątrz siebie prowadziła ciągłą walkę, a jej serce było otoczone grubym murem. Samotna i żądna pragnienia zemsty. Wierzyła, że nie zasługuje na szczęście. A ona sama wypierała wspomnienia, które sprawiały jej ból. Nienawiść była jej siłą napędową, a my wraz z nią odkrywamy tajemnice przeszłości.

Złożyła obietnice, której nie dotrzymała…

Aż pojawił się on…

Jej jedyna miłość z przeszłości.

Stał się jej cieniem.
Stróżem, który za każdym razem był o krok do przodu.

“Lecieliśmy do siebie jak ćmy do światła. Od zawsze tak było. Czas nic nie zmienił.”
*
Aiden… to tajemnicza postać, o której tak naprawdę dowiadujemy się z rozdziału na rozdział. Pragnął ją odzyskać za wszelką cenę. Z jej oczu potrafił wyczytać wiele. A on sam? Jego determinacja nie miała końca.
*
A z nim?
*
Pojawiły się…
utracone wspomnienia,
głęboko ukryte uczucia i
przypomnienie, że ten ktoś był dla niej… całym światem.
*
Sama relacja była dobrze przedstawiona. Było widać, że ta dwójka bohaterów darzy się uczuciami i wzajemną pasją. Sceny pomiędzy nimi były przyjemnie napisane i dość dynamiczne. Natomiast (wybacz Basia xd) brakowało mi jakiegoś początku w relacji po tylu latach. Sam rozwój był jak najbardziej okej i tutaj nie miałabym do czego się przyczepić. Jednak te kilka rozdziałów na początku wiele by dały. Większego napięcia, jakiejś takiej niepohamowanej złości lub też większych wyrzutów, które mogłyby jasno sugerować zranienie.
*
A oni razem? Potrzebowali szczerości.
*
Bez kłamstw. Bez ograniczeń. Bez zrzucania winy. Bez niedotrzymanych obietnic. Tylko tu i teraz. Wyjaśnienia, zrozumienie i wsparcie, bo one tutaj były najbardziej potrzebne.
*
A co do fabuły i przedstawionego problemu…
*
“Sama byłam sobie winna”...
*
Basia rozegrała to dobrze. Nawet lepiej niż dobrze. Karty są odkrywane krok po kroku, wzbudzając ciekawość i zastanawiając się, co może się wydarzyć. Co prawda niektóre sytuacje były zbyt nagłe, ale samo przedstawienie problemu i jego przekazu było jasne.
*
Jeśli jesteś ofiarą przemocy, nie bój się prosić o pomoc, wsparcie. Nie jesteś sama. Nie jesteś winna. A jeśli jej nie masz od kogo otrzymać wsparcia/pomocy, to są punkty, w których pomoc jest oferowana, a także jest telefon zaufania.
*
To jest historia o dążeniu do sprawiedliwości bez względu na koszt, jaki ponosimy, ale mając na uwadze to, że powinniśmy zadbać o własne szczęście i nie zatracać się w początkowych założeniach i celach. O zadbaniu o siebie, swój stan psychiczny i dopuszczenie do siebie tego, czego najbardziej w życiu potrzebujemy, a co najważniejsze nie bać się życia.

“W cieniu kłamstw”

“Dążyliśmy do zemsty za krzywdy, zapominając, że największym lekiem na ból i cierpienie jest miłość.”

Jej cel?

Zniszczyć tych, którzy wyrządzili jej krzywdę. Wyrównać rachunki.

A ona?

Jako dziennikarka śledcza musi zrobić reportaż za wszelką cenę.

A zemsta?

Musi być dobrze zaplanowana.

Tylko, że… na jej drodze pojawił się ktoś, kogo szczerze i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Wretched”

“Smutek to dziwna sprawa. To jedyna emocja na świecie, o której ludzie mówią, że ją rozumieją, a jednak traktują jak uniedogodnienie.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwohype]

“Prawdziwe szmaragdy mają skazy, kochanie. Tak jak my wszyscy

Ona była chaosem,
on oazą spokoju.

On wie, że ona nie jest z tych dobrych,
A ona wie, że on coś ukrywa.

“Jestem czarnym charakterem w jej historii, tak jak ona jest w mojej.”

Czy jest warta miłości?

“Wretched”, to książka, na którą czekałam od dnia premiery drugiego tomu (tak, moja masochistyczna strona przeczytała tę książkę w trzy godziny) i muszę powiedzieć, że oczekiwałam czegoś więcej. Emocji trzymanych na wodzy, rozbrajającej akcji. Książki, która będzie mroczna i zacznie testować moje (zachwiane) granice.

W tej książce mamy moralnie szarą bohaterkę i “dobrego” głównego bohatera.

Evelina to silna i inteligentna postać, która lubi poezję. Urzekająco niedoskonała i nieprzewidywalna. Zmienna w swoich emocjach, które uważam, że zostały jak najbardziej dopasowane do jej postaci i danego wydarzenia, czy okoliczności. Niezauważona. Niekochana. Ta gorsza. Jej rany były nasączone sarkazmem i smutkiem, które raz po raz się otwierały i sprawiały ból. Ona miała być tą złą, ale czy faktycznie to, co robiła było złe? W prawnym znaczeniu tak, ale w wymierzeniu sprawiedliwości? Miała moje poparcie (don’t judge me).

Nick - niedostępny emocjonalnie, a jego życie łóżkowe skupiało się na relacji bez zobowiązań. Ma siostrę, która jest dla niego ważna. On jest federalnym, który w przydzielonych mu sprawach działał słusznie.

“Słowa były spokojem w moim pełnym chaosu życiu.”

Jednak gdy ją poznaje pierwszej nocy, a potem przy kolejnej (nie)sprzyjającej sytuacji, następuje walka i bronienie się przed większymi uniesieniami. Zaczyna się walka pomiędzy tym, co słuszne, a uczuciami, które się potęgują. Ich wzajemne przekomarzania były świetne i bardzo mi się podobały.

Pojawił się romans, który w ich świecie nie powinien mieć miejsca. Sceny pomiędzy nimi były pasji i dość dynamiczne. Różniły się od tych, które spotkałam w poprzednich tomach.
*
Natomiast jeśli chodzi o sferę emocjonalną, to brakowało mi w tych postaciach większej uczuciowości, większego rozwoju, a może to w Nicku czegoś mi zabrakło? Jakiegoś takiego charakternego punktu?
*
W Nicku zabrakło mi przede wszystkim rozwinięcia jego przeszłości, a także sytuacji z jego siostrą, która miała problemy, i to bardziej tłumaczyłoby fakt, dlaczego ona jest dla niego tak bardzo ważna i dlaczego tak bardzo o nią się troszczył.
*
No i siostry głównej bohaterki… myślałam, że one zostaną w nieco inny sposób przedstawione. Brakowało mi głębszego rozwinięcia tematu sióstr głównej bohaterki, bo one miały naprawde potencjał, a ja chciałam dowiedzieć się o nich czegoś więcej.
*
W tej książce brakowało mi większej akcji. Wiem, że może nie brzmi to logicznie, ale naprawdę oczekiwałam czegoś mocnego albo akcji na poziomie “Scarred”.
*
Było sporo niedopowiedzeń i luk, a także niewyjaśnionych spraw, a ta książka była dość podobna do “Hooked”. Problematyczny ojciec, oficjalne wydarzenie charytatywne (chociaż i tutaj zabrakło mi szerszego obrazu), klub, narkotyki. I teraz po zastanowieniu się wydaje mi się, że “Hooked” było znacznie lepsze od “Wretched”. Więcej się działo.

Całościowo historia była dobra w czytaniu i jak najbardziej zrozumiała. Ma ciekawą fabułę oraz dobre opisy.
*
A zakończenie? Miałam wrażenie, że było zbyt łatwe. Zbyt idealne. Chociaż z drugiej strony tak sobie myślę, że przecież każda bajka kończy się szczęśliwie. Może oni też mieli mieć takie bez większych dramatów, ale nie będę ukrywać, że oczekiwałam czegoś innego. Więcej zła xd.
*
Pomijając wszystko inne cieszę się, że poznałam tę historię i wyczekuję kolejnego tomu, który, mam nadzieję, POWALI MNIE NA KOLANA.
*
“Wretched’’ to książka o zemście, nienawiści i miłości. Historia o pogodzeniu się z własnymi demonami oraz o odkrywaniu i zaakceptowaniu siebie takim, jakim się jest, a także pokazuje jak zazdrość i pragnienie bycia zauważoną, jedyną w centrum uwagi potrafi posunąć człowieka do bezdusznych czynów.

“Wretched”

“Smutek to dziwna sprawa. To jedyna emocja na świecie, o której ludzie mówią, że ją rozumieją, a jednak traktują jak uniedogodnienie.”

[współpraca reklamowa @wydawnictwohype]

“Prawdziwe szmaragdy mają skazy, kochanie. Tak jak my wszyscy

Ona była chaosem,
on oazą spokoju.

On wie, że ona nie jest z tych dobrych,
A ona wie, że on coś ukrywa.

“Jestem czarnym...

więcej Pokaż mimo to