-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2021-05-04
2021-02-11
2021-02-09
2021-02-07
7/10
Dotychczas miałem do czynienia wyłącznie z tragediami Shakespeare'a, które miały zazwyczaj jedną scenkę komediową dla "rozładowania" napięcia, więc "Sen nocy letniej" to pierwsza przeczytana przeze mnie komedia barda ze Statford. Choć szczególnie mi się nie podobała, to zamierzam oczywiście przeczytać inne, równie znane dramaty o zabarwieniu komicznym, choć zdecydowanie bardziej trafiają do mnie tragedie. Co mnie od razu zaskoczyło to czas i miejsce akcji, które umieszczony jest "Sen nocy letniej" - z jakiegoś powodu, posiadając zaledwie mgliste pojęcie o czym jest ta sztuka, spodziewałem się bardziej północnoeuropejskich klimatów niż antycznych Aten.
Utwór jest znacznie krótszy niż największe tragedie, atmosferę ma o wiele lżejszą i wręcz uroczą. Jest to wręcz pochwała młodzieńczej, prostej miłości - czasem nieszczęśliwej, ale niewinnej i niegroźnej. Elementy nadprzyrodzone wprowadzają jeszcze więcej osobliwego, bajkowego klimatu. Humoru jest tu całkiem sporo, głównie sytuacyjnego, ale też słownego. Można też dopatrywać się skrytego pod tą swoistą otoczką subtelnego erotyzmu. Jednakże taka interpretacja utworu (o której wspominają autorzy wydania w posłowiu) jest dość naciągana, zważywszy zwłaszcza na to, że był to utwór pisany w dedykacji dla znanej pisarzowi pary nowożeńców.
Shakespeare w dobrym i przystępnym tłumaczeniu Słomczyńskiego jest bardzo przyjemny do czytania, ale wrażenie robi dopiero wystawiony w teatrze bądź przeniesiony na wielki bądź mały ekran. Ciężko się więc zachwycić nad tak prostym, krótkim i niewyszukanym utworem - nie historia jednak jest jego największą siłą, a jego ogólny, ciepły klimat.
7/10
Dotychczas miałem do czynienia wyłącznie z tragediami Shakespeare'a, które miały zazwyczaj jedną scenkę komediową dla "rozładowania" napięcia, więc "Sen nocy letniej" to pierwsza przeczytana przeze mnie komedia barda ze Statford. Choć szczególnie mi się nie podobała, to zamierzam oczywiście przeczytać inne, równie znane dramaty o zabarwieniu komicznym, choć...
2021-02-07
8/10
Uznawany za arcydzieło "Faust" odcisnął trwałe piętno w historii literatury, choć nie jest on jedynym wykorzystaniem słynnego motywu średniowiecznego naukowca, który według legendy zawarł pakt z diabłem. Dramat romantyczny Goethego jednak leży idealnie pośrodku między pierwszymi relacjami o Fauście, a bardzo współczesną wariacją tej legendy, jaką jest powieść Bułhakowa, równie sławna co dzieło niemieckiego poety.
"Faust" Goethego jest naprawdę olbrzymim i złożonym dramatem w dwóch częściach. Pierwsza, choć kończy się czymś w rodzaju cliffhangera, w zasadzie stanowi zamkniętą całość określaną "średniowieczną" - ważna jest tutaj stylistyka świata przedstawionego w utworze, gdzie elementy nadprzyrodzone w sposób naturalny łączą się ze światem przyziemnym niemieckiego mieszczaństwa. Dramat rozpoczyna się od wstępnej rozmowy trzech osób, które dyskutują na temat sztuki i roli teatru. W ten sposób Goethe oficjalnie zrywa ze wszystkimi tradycyjnymi zasadami pisania sztuk, obowiązującymi konwencjami i samą scenicznością dramatu.
Następnie następuje właściwy prolog w Niebie, w którym zostaje zawarty iście hiobowski zakład Boga z Mefistofelesem o duszę tytułowego Fausta. Bóg jest jednak przedstawiony w bardziej nowotestamentowy sposób niż w księdze Hioba, mimo wielu istotnych wad zalęgłych w człowieku Stworzyciel przekonany o sile swojego dzieła, oczywiście w przeciwieństwie do diabła, rzekomo "zaniepokojonego" o stan duszy człowieka. Sam Faust jest nie tylko archetypem naukowca, któremu nauka nie przyniosła odpowiedzi na pytania o istotę poznania świata, ale symbolem całej ludzkości. Mefistofeles zawiera z nim pakt, obiecując mu to, czego Faust dokładnie oczekuje, jednakże później można zauważyć, że szatan wcale nie przybliża bohatera do odpowiedzi, ani nawet nie kusi go - zaledwie stwarza sytuacje, w których Faust poprzez swoją życiową nieudolność zaczyna grzeszyć. Sama postać Mefistofelesa także wnosi elementy rubasznego humoru, wulgaryzmy i humor sytuacyjny. Pod tym względem dzieło Goethego, choć przez całą długość rymowane, jest bardzo zróżnicowane.
Faustowi w pierwszej części dramatu zostaje pokazana przyziemna rubaszność wśród strug alkoholu oraz młodzieńcza, słodka miłość w postaci niewinnej Małgorzaty. W drugiej części, jeszcze bardziej skomplikowanej, monumentalnej i rozdmuchanej, Faust rozpoczyna karierę na dworze cesarskim i zdobywa sławę wojownika. Odwiedza także mitologiczny świat antycznej Grecji, gdzie doświadcza wzniosłej miłości Heleny Trojańskiej. Niestety w pewnym momencie dramat Goethego zaczyna być w moim spojrzeniu w pewien sposób powtarzalny, a ciągła obecność Mefistofelesa całkiem nużąca, mimo pewnej "rozrywkowości" reprezentowanej przez jego postać.
W zasadzie ciężko mi wskazać konkretne wady "Fausta" poza tym, że jest strasznie rozlazły, a przez to jego uniwersalna wymowa rozpływa się gdzieś wśród długich monologów. Gigantomania Goethego sprawia, że choć jego dramat z początku ma ciekawy klimat i rozpoczyna się interesująco, "Faust" nie robi tak dobrego wrażenia jak bardziej zwarty "Kain" Byrona. Podobieństwo obu dzieł jest widoczne gołym okiem i ponoć sam Goethe miał stwierdzić, że widocznie Byron czytał "Fausta" (wtedy jeszcze nieukończonego) przed napisaniem swojego dramatu, ale nie traktuje Anglika jak plagiatora. W moim odczuciu dzieło Byrona zdecydowanie przewyższa dzieło niemieckiego poety i lepiej mu wyszło przerobienie tych samych pytań, które przecież dręczyły ludzkość od zarania dziejów i będą ją dręczyć niewiadomą ilość czasu.
8/10
Uznawany za arcydzieło "Faust" odcisnął trwałe piętno w historii literatury, choć nie jest on jedynym wykorzystaniem słynnego motywu średniowiecznego naukowca, który według legendy zawarł pakt z diabłem. Dramat romantyczny Goethego jednak leży idealnie pośrodku między pierwszymi relacjami o Fauście, a bardzo współczesną wariacją tej legendy, jaką jest powieść...
7,5/10
Racine z potężnej trójki francuskich dramaturgów XVII-wiecznego klasycyzmu (oprócz niego był to Molière i Corneille) pisał utwory najbardziej zbliżone do pierwotnej tragedii greckiej, czego oczywistym przykładem jest "Fedra".
Racine zachowuje więc wszystkie zasady antycznego teatru i bierze na warsztat historię opowiedzianą już przez Eurypidesa, ale zmienia szczegóły, kładąc nacisk na inne aspekty historii. Fedra w jego dramacie jest opętana grzeszną miłością do pasierba Hipolita, i choć zdaje sobie sprawę z niemoralności tego uczucia, nie potrafi sobie z nim poradzić. Jej zazdrość o Arycję, w której młodzieniec jest zakochany, jeszcze bardziej komplikuje sprawę i prowadzi do nieuchronnego tragicznego zakończenia. Racine jest uważany za mistrza kobiecej psychologii i rzeczywiście coś w tym jest - jego Fedra targana sprzecznymi uczuciami wręcz graniczy z szaleństwem. Ale i tak myślę, że dramatopisarski geniusz Racine'a jest znacznie przeceniany, jeśli to właśnie "Fedra" jest jego najlepszą sztuką, gdyż nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
To bardzo przyjemna i ładna sztuka o wartkiej akcji, z naprawdę ciekawym połączeniem wątku miłosnego z politycznym (po pogłosce o śmierci Tezeusza każda osoba z trójkątu miłosnego staje się kandydatem do tronu Aten), ale strasznie rozczarowało mnie zakończenie. Ponadto postawę samej Fedry bardzo łatwo zrozumieć, ale niezwykle trudno nie potępić.
7,5/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRacine z potężnej trójki francuskich dramaturgów XVII-wiecznego klasycyzmu (oprócz niego był to Molière i Corneille) pisał utwory najbardziej zbliżone do pierwotnej tragedii greckiej, czego oczywistym przykładem jest "Fedra".
Racine zachowuje więc wszystkie zasady antycznego teatru i bierze na warsztat historię opowiedzianą już przez Eurypidesa, ale zmienia...