rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Mam bardzo mieszane odczucia związane z tą książką i trudno mi ją ocenić bez wiedzy na temat intencji przyświecających autorce... Miotam się pomiędzy "obrzydliwy przykład dawania ujścia swojej zawiści" a "wspaniałe studium zgubnych skutków zawiści" - bo to zawiść jest moim zdaniem tutaj kluczowa. Bo z jednej strony mamy tu oczywiście pogardę wyższych sfer wobec niższych - te ostatnie jednak, reprezentowane przez trzy pokolenia protagonistek, niejednokrotnie w iście komunistyczny sposób uważają, że udział w bogactwie jaśniepaństwa po prostu im się należy. Nie zrozumiałam też, jakim kluczem narracja chwilami pomija interpunkcję, choć nijak nie zmienia się styl wypowiedzi. Nie chciałabym tej książki skrzywdzić, więc ocenę daję "pomiędzy".

Mam bardzo mieszane odczucia związane z tą książką i trudno mi ją ocenić bez wiedzy na temat intencji przyświecających autorce... Miotam się pomiędzy "obrzydliwy przykład dawania ujścia swojej zawiści" a "wspaniałe studium zgubnych skutków zawiści" - bo to zawiść jest moim zdaniem tutaj kluczowa. Bo z jednej strony mamy tu oczywiście pogardę wyższych sfer wobec niższych -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okropna książka. Przykład żenującej literatury pretekstowej - jedno dobre, że celem nie była tu jakaś indoktrynacja, tylko kocia odmiana marysueizmu. Już rozwijam myśl: mimo iż opowiadania dotyczą pozornie różnych ludzi, mieszkających w różnych krajach, to tak naprawdę jest to tylko i wyłącznie opowieść autorki o sobie samej, jak to wynalazła genialną receptę na życie, jaką jest slow life, zdrowe odżywianie i sielsko-anielska idylla (oj, chyba autorka na prawdziwej wsi to nigdy nie mieszkała...), zaś etniczna różnorodność bohaterów jest niczym innym, jak próbą zaimponowania czytelnikowi światowością autorki. Trudno nie dostrzec, że Klevisova nie ma tak naprawdę czytelnikowi nic do powiedzenia poza tym, że lubi koty i miała ich kilka - i to próbuje przekuć na wyznacznik własnego sukcesu. Jednak czy człowiek prawdziwie spełniony potrzebuje jeszcze przekonywać o tym świat? Miałam w planach przeczytać kryminały autorki, ale po tym potworku trochę się obawiam...

Okropna książka. Przykład żenującej literatury pretekstowej - jedno dobre, że celem nie była tu jakaś indoktrynacja, tylko kocia odmiana marysueizmu. Już rozwijam myśl: mimo iż opowiadania dotyczą pozornie różnych ludzi, mieszkających w różnych krajach, to tak naprawdę jest to tylko i wyłącznie opowieść autorki o sobie samej, jak to wynalazła genialną receptę na życie, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przeciętne czytadło o sprawie, która jest dobrze znana chyba każdemu miłośnikowi twórczości słynnej brytyjskiej autorki kryminałów, a być może wręcz każdemu miłośnikowi literatury jako takiej. O ile piętrzące się niewiadome i domysły stanowią świetny materiał na powieść, o tyle niestety Marie Benedict ich nie wykorzystała, a na pewno nie w takim stopniu, w jakim to było możliwe. W miejsce intrygującej historii czytelnik dostaje łzawą historię skrzywdzonej kobiety, która dla męża wyrzekła się wszystkiego. Dobrze, tu także mamy całkiem niezły zarodek historii, bo zaprezentowana postać Archiego Christie ma pewne znamiona osobowości toksycznej, co mogło posłużyć za przyczynek do fascynującego studium działania tego typu osoby (a jednocześnie posłużyć jako czerwona flaga dla osób, które rzeczywiście padają ofiarami tego rodzaju "miękkich" psychopatów) - lecz ponownie potencjał ten został zmarnowany. Trzeba naprawdę sporej dozy samozaparcia, by porzuciwszy tego rodzaju nadzieje, czerpać z lektury przyjemność - co, jak wierzę, mimo wszystko jest wykonalne. Nie sprzyja jednak czytelnikowi niechlujna redakcja tekstu, która pozostawiła masę literówek i błędów typograficznych, a także nie najlepsze tłumaczenie: "I believe" nie zawsze oznacza "wierzę"; czasem należy to tłumaczyć jako "przypuszczam", a "company" to nie "kompania", tylko "towarzystwo".

Bardzo przeciętne czytadło o sprawie, która jest dobrze znana chyba każdemu miłośnikowi twórczości słynnej brytyjskiej autorki kryminałów, a być może wręcz każdemu miłośnikowi literatury jako takiej. O ile piętrzące się niewiadome i domysły stanowią świetny materiał na powieść, o tyle niestety Marie Benedict ich nie wykorzystała, a na pewno nie w takim stopniu, w jakim to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo, bardzo nierówna powieść. Odnoszę wrażenie, że główny zarys autorka stworzyła jako bardzo młoda i niestety niedojrzała osoba, a następnie już jako starsza uzupełniła pewne wątki, jednak nie wysiliła się na tyle, by poprawić wcześniejsze niedociągnięcia. Trudno mi bowiem w inny sposób wytłumaczyć połączenie w jednej powieści całkiem kompetentnych fragmentów np. dotyczących problematyki przekładu z odpychająco naiwnymi hiperbolami postaci pobocznych czy z nadętym stosunkiem narratorki do osób o innych zainteresowaniach niż jej... To mogłaby być porywająca, niebanalna powieść, ale niestety nie jest.

Bardzo, bardzo nierówna powieść. Odnoszę wrażenie, że główny zarys autorka stworzyła jako bardzo młoda i niestety niedojrzała osoba, a następnie już jako starsza uzupełniła pewne wątki, jednak nie wysiliła się na tyle, by poprawić wcześniejsze niedociągnięcia. Trudno mi bowiem w inny sposób wytłumaczyć połączenie w jednej powieści całkiem kompetentnych fragmentów np....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dehnel jest jedynym polskim autorem, którego twórczość śledzę na bieżąco i choć, przyznaję, jest jeszcze książka czy dwie, które nadal czekają na przeczytanie, to staram się tejże frakcji nie poszerzać. Co jest, jak się okazuje, moim przekleństwem.
"Śmierć na Wenecji" jest piątym tomem, jak informuje ohydny slogan na okładce, "Bestsellerowej serii krakowskich kryminałów retro" (na marginesie: co wydawca zrobi w 6. tomie, który ma rozgrywać się w Zakopanem?). I choć sam w sobie stanowi zamknięte dzieło, to wielokroć czyni aluzje do poprzednich odsłon, których szczegóły zatarły mi się już w pamięci. Zazdroszczę czytelnikom, którzy dopiero odkryją tę serię i przeczytają ją jednym tchem - będą mieli dzięki temu znacznie więcej rozrywki.
Wracając do książki, język autorów, ich błyskotliwy, uszczypliwy humor i aluzje do współczesności jak zwykle nie zawiodły. Wręcz, powiedziałabym, jest lepiej niż w poprzedniej części, gdzie moralizatorskie wstawki stanowiły pewien zgrzyt.
A jak już jesteśmy przy zgrzytach... Uwaga, nie dla czytelników o słabych nerwach!!
.
.
.
"turkot kuł dorożki". W XX rozdziale (nienależącym do tych pisanych przez Franciszkę). Panie Dehnel, panie Tarczyński! Pani Cępo z - jakże ironicznie - "Obłędnie Bezbłędnie"! Następnym razem zaproście mnie na raut, po którym takie byki się przepuszcza, albowiem na trzeźwo trudno mi podobne boleści znieść...

Dehnel jest jedynym polskim autorem, którego twórczość śledzę na bieżąco i choć, przyznaję, jest jeszcze książka czy dwie, które nadal czekają na przeczytanie, to staram się tejże frakcji nie poszerzać. Co jest, jak się okazuje, moim przekleństwem.
"Śmierć na Wenecji" jest piątym tomem, jak informuje ohydny slogan na okładce, "Bestsellerowej serii krakowskich kryminałów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto w ogóle wypuścił takiego potworka (i w sensie literackim, i językowym)?! A korekta ile by nie wzięła za swoją pracę - zażądała zbyt wiele.

Kto w ogóle wypuścił takiego potworka (i w sensie literackim, i językowym)?! A korekta ile by nie wzięła za swoją pracę - zażądała zbyt wiele.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po złych doświadczeniach z gwiazdami polskiego kryminału jestem uprzedzona do kolejnych sugerowanych mi w księgarniach nazwisk, ale związek treści z branżą wydawniczą (z którą jako literaturoznawca jestem pośrednio powiązana) ostatecznie mnie przekonał do podjęcia ryzyka. Gdzieś jednak popełniłam błąd i zamiast 1. tomu kupiłam 2., w czym zorientowałam się dopiero po czasie... Z drugiej strony wielkiego znaczenia to nie miało. Jeśli chodzi o samą książkę, to zaczyna się mało zachęcająco: oto kolejna pisarka stara się być drugą Chmielewską... A całkiem niepotrzebnie. Kiedy już przebrnie się przez niezaradnie potoczysty początek, okazuje się, że autorka ma własny styl i własne poczucie humoru, które działa tu znacznie lepiej niż wymuszona stylizacja. Uwierało mnie od czasu do czasu nagminne wciskanie cytatów popkulturowych (często na siłę), a także mało przekonujące wyjaśnienie na końcu, lecz summa summarum doświadczenie z lektury było bardziej przyjemne niż odstręczające i całkiem możliwe, że nadrobię poprzedni tom.

Po złych doświadczeniach z gwiazdami polskiego kryminału jestem uprzedzona do kolejnych sugerowanych mi w księgarniach nazwisk, ale związek treści z branżą wydawniczą (z którą jako literaturoznawca jestem pośrednio powiązana) ostatecznie mnie przekonał do podjęcia ryzyka. Gdzieś jednak popełniłam błąd i zamiast 1. tomu kupiłam 2., w czym zorientowałam się dopiero po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Traf chciał, że jedna po drugiej w moje ręce trafiła ta książka i "Kobieta zza ściany" japońskiej pisarki Kuniko Mukody. To raczej niemożliwe, by na siebie wpływały, jednak odnajduję pomiędzy tymi książkami wiele podobieństw: precyzyjna, lakoniczna proza, która kreśli zaledwie szkice otaczającej rzeczywistości, lecz czyni to wystarczająco plastycznie, by pobudzić wszystkie zmysły. U Mukody był to zapach potu czy zatęchłej rzeki, u Jaio - gotowanej kapusty. Tam stukot sandałów, tu gwar samochodów... Obie też skupiają się na poczuciu wyobcowania we własnym życiu - Jaio wyłącznie u kobiet, często poprzez pryzmat stania się matką w miejsce bycia kobiety, podczas gdy Mokoda zaprasza do swojej narracji również mężczyznę, a owo zatracenie rozgrywa się poprzez pryzmat relacji (tudzież jej erozji) z drugim człowiekiem.
Seria z żurawiem ma to do siebie, że trafiają się tu zarówno gnioty, jak i prawdziwe perełki. "To nie ja" zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii.

Traf chciał, że jedna po drugiej w moje ręce trafiła ta książka i "Kobieta zza ściany" japońskiej pisarki Kuniko Mukody. To raczej niemożliwe, by na siebie wpływały, jednak odnajduję pomiędzy tymi książkami wiele podobieństw: precyzyjna, lakoniczna proza, która kreśli zaledwie szkice otaczającej rzeczywistości, lecz czyni to wystarczająco plastycznie, by pobudzić wszystkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna pozycja z gatunku tych, które lubię najbardziej: oszczędna w środkach wyrazu, ale trafiająca w sedno, uniwersalna, mimo że napisana dawno i daleko stąd. Japońska pisarka trafnie ujmuje uczucie przegrania ludzi, których życie nie wygląda jak - ujmując to anachronicznie - z Instagrama.

Kolejna pozycja z gatunku tych, które lubię najbardziej: oszczędna w środkach wyrazu, ale trafiająca w sedno, uniwersalna, mimo że napisana dawno i daleko stąd. Japońska pisarka trafnie ujmuje uczucie przegrania ludzi, których życie nie wygląda jak - ujmując to anachronicznie - z Instagrama.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Grafomański gniot.

Grafomański gniot.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, dlaczego polski kryminał cieszy się takim zainteresowaniem, skoro tak niewielu polskich autorów potrafi dobrze pisać. Ale może jest właśnie na odwrót: kryminał cieszy się takim zainteresowaniem, że wydawane są mierne "dzieła", byle więcej.
To było moje pierwsze (i raczej ostatnie) podejście do tej autorki. Nie jest tak fatalnie jak z Rogozińskim, Mrozem czy Bondą, tym niemniej - dobrze nie jest. Autorka na siłę stara się być drugą Chmielewską, co zupełnie jej nie wychodzi, a efekt jest żałosny. Językowo książka daje radę (aczkolwiek zdarzają się potknięcia językowe, które wydawca mógł mimo wszystko wyeliminować), więc autorka naprawdę nie musiałaby nikogo naśladować. Lepiej byłoby, żeby skupiła się bardziej na fabule, bo ostatecznie wiele wątków pozostało nierozwiązanych, a zagadka zbrodni zostaje w finale zaledwie po łebkach streszczona, i to bynajmniej nie wyczerpująco.
Tym jednak, co najbardziej odstręczało mnie od książki, to ogólna refleksja nad związkami. Główna bohaterka zupełnie nie dba o swoje małżeństwo, ale tylko upatruje winy w swoim mężu, którego największą wadą jest to, że jest nudny. Koleżanki w pracy doradzają sobie, że na marazm w związku najlepsza jest zdrada, a według autorki najwyraźniej brak obiadu w domu i zimna pizza jako erzac posiłku jest zabawna. Żeby nie było: zupełnie nie wskazuję na to, kto moim zdaniem powinien w związku gotować, tym niemniej jeśli para woli siedzieć głodna niż poświęcić parę minut na przygotowanie zdrowego, ciepłego posiłku, to chyba coś w tym związku jest nie tak. No i przemoc jako rozwiązanie problemów małżeńskich? No wybaczcie, ale nie. Nigdy czemuś takiego nie przyklasnę.

Nie wiem, dlaczego polski kryminał cieszy się takim zainteresowaniem, skoro tak niewielu polskich autorów potrafi dobrze pisać. Ale może jest właśnie na odwrót: kryminał cieszy się takim zainteresowaniem, że wydawane są mierne "dzieła", byle więcej.
To było moje pierwsze (i raczej ostatnie) podejście do tej autorki. Nie jest tak fatalnie jak z Rogozińskim, Mrozem czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą poleciłabym wszystkim nastolatkom porównującym swoje ciała z tymi w reklamach. Język może nie zachwyca, ale tym bardziej przemówi do młodych czytelniczek. Dużym plusem powieści jest fakt, że nie stara się na siłę szokować ani też nie idzie w stronę hollywoodzkiej historii w stylu "Diabeł ubiera się u Prady", mimo że zakończenie jest dość naiwne - ale nadal znośne jak na standardy powieści młodzieżowej.

Książka, którą poleciłabym wszystkim nastolatkom porównującym swoje ciała z tymi w reklamach. Język może nie zachwyca, ale tym bardziej przemówi do młodych czytelniczek. Dużym plusem powieści jest fakt, że nie stara się na siłę szokować ani też nie idzie w stronę hollywoodzkiej historii w stylu "Diabeł ubiera się u Prady", mimo że zakończenie jest dość naiwne - ale nadal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałabym napisać recenzję tej książki, ale po lekturze musiałam wydłubać sobie oczy. Dno pod każdym względem.

Chciałabym napisać recenzję tej książki, ale po lekturze musiałam wydłubać sobie oczy. Dno pod każdym względem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo nierówna książka. Ma cudowne momenty - scena początkowa, wypowiedź o najpiękniejszym dziecku, jest wspaniała. Ciekawie poprowadzona jest relacja protagonistki ze współpracownicami i prawniczką; autorka zdołała zachować zdrowy umiar w ukazywaniu krzywdzących postaw bez robienia ofiar z ludzi, których one dotyczą. Znacznie gorzej, niestety, wyszedł finał. Trochę deus ex machina, trochę pójście na łatwiznę, trochę hollywoodzki happy end. Gdyby nie to, dałabym o jedną gwiazdkę więcej.

Bardzo nierówna książka. Ma cudowne momenty - scena początkowa, wypowiedź o najpiękniejszym dziecku, jest wspaniała. Ciekawie poprowadzona jest relacja protagonistki ze współpracownicami i prawniczką; autorka zdołała zachować zdrowy umiar w ukazywaniu krzywdzących postaw bez robienia ofiar z ludzi, których one dotyczą. Znacznie gorzej, niestety, wyszedł finał. Trochę deus...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna, niewielka książeczka, troszkę taki górski Moby Dick - opis odwiecznej człowieczej bezradności wobec potęgi natury. Właściwie trudno to nazwać powieścią, bo to bardziej impresjonistyczny szkic. Tak, jak życie człowieka na tle wiecznych, majestatycznych gór, jest jak zamigotanie rosy o poranku, skazanej na wyparowanie, tak słowa padają tutaj jakby od niechcenia, na chwilkę, nie poświęcając więcej uwagi postaciom czy zdarzeniom - bo i po co? Ledwie zamkniesz oczy, już ich nie będzie.

Cudowna, niewielka książeczka, troszkę taki górski Moby Dick - opis odwiecznej człowieczej bezradności wobec potęgi natury. Właściwie trudno to nazwać powieścią, bo to bardziej impresjonistyczny szkic. Tak, jak życie człowieka na tle wiecznych, majestatycznych gór, jest jak zamigotanie rosy o poranku, skazanej na wyparowanie, tak słowa padają tutaj jakby od niechcenia, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna wspaniała książka maestro codzienności.
Podobnie jak "Śmierć pięknych saren", "Puchar od Pana Boga" to laudacja ludzkiej niedoskonałości, szarej strefy i wszystkiego, co nieoczywiste. Choć motywem przewodnim antologii jest sport, bardzo mało tu zwycięstw, wyników i rankingów. Ota Pavel rzadko zasiada na stadionach, kortach czy trybunach. Zamiast tego zagląda do szatni, do kanciapy, do domowego zacisza. Bardziej niż lider wyścigu czy medalista olimpijski interesuje go lekarz sportowy, koordynator klubu (choć temu z jednego z opowiadań niebezpiecznie blisko do zwykłego ciecia) czy... wdowa po zmarłym sportowcu. Gdy już poświęca zaś uwagę sportowcom, są to ludzie przegrani, starzy, złamani... a nawet oszuści. Odziera sport z całej tej pompatycznej i nierealnej otoczki, że nie liczy się zwycięstwo, że w sporcie najważniejszy jest fair play i że kwestie polityczne nie grają żadnej roli. Proza Pavela potrafi być brutalna w swej otwartości, a mimo to piękna, taka piękna...

Kolejna wspaniała książka maestro codzienności.
Podobnie jak "Śmierć pięknych saren", "Puchar od Pana Boga" to laudacja ludzkiej niedoskonałości, szarej strefy i wszystkiego, co nieoczywiste. Choć motywem przewodnim antologii jest sport, bardzo mało tu zwycięstw, wyników i rankingów. Ota Pavel rzadko zasiada na stadionach, kortach czy trybunach. Zamiast tego zagląda do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami sięgam po książki, o których nic nie wiem. Nie czytam streszczenia, nie sprawdzam gatunku, nie kieruję się poleceniami, nie przyglądam się okładce. Oczywiście mam świadomość, że moje wybory nie są całkowicie przypadkowe - tu zapewne zadecydował hangul na okładce. Tak czy inaczej, zupełnie nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej powieści.
"Almond" należy do nurtu literatury młodzieżowej, czy też jak to się przyjęło obecnie określać, "young adult" (YA). Nieczęsto sięgam po tytuły opatrzone tymże skrótem, bo zwykle okazują się infantylne, egzaltowane i fatalnie napisane. "Almond" wprawdzie nie jest całkowicie wolny od tych przywar, bo zakończenie jest dość naiwne, ale przez większą część lektura była przyjemna. Największą zaletą powieści jest jej język. Nie jest rzeczą łatwą prowadzenie narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia osoby, która praktycznie nie posiada świata emocjonalnego - i tu autorka zdała egzamin. Trochę przypomina mi to "Kwiaty dla Algernona" Daniela Keyesa, gdzie także podstawią wiarygodnej kreacji świata był odpowiedni dobór języka, jakim posługuje się osoba, która postrzega świat całkiem inaczej niż otoczenie. Co więcej, ta zdystansowana, wyprana z emocji narracja zgrabnie, lecz nienachalnie podkreśla absurdy i paradoksy świata uczuciowego i postępowania "normalnych" ludzi.
Jednocześnie mam wrażenie, że we wtórnym przekładzie, z języka angielskiego, uciekła gdzieś różnorodność dialogów. Tłumaczka z języka koreańskiego zwraca uwagę na to, jak różnią się od siebie wypowiedzi protagonistów, podczas gdy w polskiej wersji, jeśli nie liczyć przekleństw, przebiegają one dość podobnie.

Czasami sięgam po książki, o których nic nie wiem. Nie czytam streszczenia, nie sprawdzam gatunku, nie kieruję się poleceniami, nie przyglądam się okładce. Oczywiście mam świadomość, że moje wybory nie są całkowicie przypadkowe - tu zapewne zadecydował hangul na okładce. Tak czy inaczej, zupełnie nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej powieści.
"Almond" należy do nurtu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała, porywająca - głównie za sprawą języka, bo protagonisty przecież nie sposób polubić - intrygująca, niepokojąca, zapadająca w pamięć. Na dodatek w wersji audio, w interpretacji Macieja Stuhra - prawdziwe arcydzieło. Właściwie audiobook Morfiny można by uznać za dzieło dwojga autorów, bo młody Stuhr nie czyta tekstu - on go ożywia, w każdą postać z osobno tchnie innego ducha. Aż żałuję, że nie jestem w stanie zapomnieć tej wersji tylko po to, by porównać swoje odczucia po samej lekturze książki.

Wspaniała, porywająca - głównie za sprawą języka, bo protagonisty przecież nie sposób polubić - intrygująca, niepokojąca, zapadająca w pamięć. Na dodatek w wersji audio, w interpretacji Macieja Stuhra - prawdziwe arcydzieło. Właściwie audiobook Morfiny można by uznać za dzieło dwojga autorów, bo młody Stuhr nie czyta tekstu - on go ożywia, w każdą postać z osobno tchnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny reportaż, myślę że nawet mógłby służyć studentom dziennikarstwa może nie jako lektura obowiązkowa, ale polecana, bo ma w sobie wszystko, co powinien mieć dobry reportaż, czyli:
- przedstawienie faktów na podstawie rzetelnego, autorskiego śledztwa,;
- przedstawienie różnych punktów widzenia, nawet jeśli czasem prezentowane informacje okazują się sprzeczne;
- powstrzymywanie się przed własnymi ocenami osób czy zdarzeń;
- hamowanie chęci "zabłyśnięcia" wiedzą - autor nie zawłaszcza informacji czy ciekawostek, które poznał od swoich rozmówców.
Nie spodziewałam się tak dobrej lektury, a jednak.

Świetny reportaż, myślę że nawet mógłby służyć studentom dziennikarstwa może nie jako lektura obowiązkowa, ale polecana, bo ma w sobie wszystko, co powinien mieć dobry reportaż, czyli:
- przedstawienie faktów na podstawie rzetelnego, autorskiego śledztwa,;
- przedstawienie różnych punktów widzenia, nawet jeśli czasem prezentowane informacje okazują się sprzeczne;
-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna, bardzo pouczająca książka, która nawet laikom potrafi rzetelnie przedstawić świat radykalnego islamu. Co ważne, stroni od emocjonalnego podejścia czy oceniania obcej sobie mentalności, mimo że przecież był naocznym świadkiem wielu opisywanych zdarzeń. Aż się prosi, by powstało wydanie drugie uzupełnione, bo przecież islamscy ekstremiści nadal istnieją i działają, choć uwaga świata zwrócona jest obecnie w inną stronę.

Świetna, bardzo pouczająca książka, która nawet laikom potrafi rzetelnie przedstawić świat radykalnego islamu. Co ważne, stroni od emocjonalnego podejścia czy oceniania obcej sobie mentalności, mimo że przecież był naocznym świadkiem wielu opisywanych zdarzeń. Aż się prosi, by powstało wydanie drugie uzupełnione, bo przecież islamscy ekstremiści nadal istnieją i działają,...

więcej Pokaż mimo to