Kobieta zza ściany Kuniko Mukōda 7,6
ocenił(a) na 750 tyg. temu Bardzo lubię sięgać po zbiory opowiadań, jakie ukazują się nakładem Wydawnictwa Kirin. Każdorazowo to spotkanie z twórczością innego autora, który reprezentuje swoim piórem inny styl i gatunek. Tym razem oddałam się lekturze Kobiety zza ściany Kuniko Mukōda i nie byłam w stanie odłożyć tej książki na bok, nim nie dotarłam do ostatniej strony.
W ostatnim czasie trafiałam na zbiory, w których próżno było doszukiwać się lepszych i gorszych opowiadań. Nie inaczej jest w przypadku Kobiety zza ściany, jednak tutaj to tytułowe opowiadanie najbardziej do mnie przemówiło. Przekaz tej historii mocno wsiąkł w moje serce i poruszył te struny czytelniczej duszy, które zdawały mi się uśpione. Nie zmienia to jednak faktu, iż całość jest niesamowicie… ponadczasowa. Niewiele zmieniło się od czasów, w których te opowiadania powstały. Są one manifestem tego, co głęboko skrywają kobiety, posunęłabym się nawet dalej i napisała, iż ludzie w ogóle. Bo pewne historie i emocje nie mają płci, choć w zbiorze Kobieta zza ściany, to płeć piękna gra pierwsze skrzypce i skrada całe show, choć nie brak tutaj i męskiego bohatera.
Kuniko Mukōda miała, co widać, niebywały talent do portretowania ludzi, ich historii, dramatów, rozterek i emocji. Bo ten zbiór nimi kipi. Te opowiadania to pięć odmiennych obrazów, które są elementami większej całości i stanowią kwintesencje życia, jakie toczy się obok nas, a może nawet jest odbiciem tego, z czym sami właśnie się mierzymy? Autorka z wyczuciem ukazuje to, co skrywa się pod maskami codzienności – samotność, niełatwe relacje rodzinne, poszukiwanie szczęścia i poszukiwanie własnej wartości. I to ile kosztuje bohaterów mierzenie się z nimi co dzień.
A sami bohaterowie? Kuniko Mukōda wykreowała postaci, którzy zdają się być ludźmi z krwi i kości, prawdziwymi, tak jak nakreślone przez autorkę historie, w których ich ulokowała. Nie ma tutaj mowy o choćby odrobinie fałszu, czy zakłamania. Każdy z nich, a właściwie jego historia, wzbudza niemałe emocje oraz zmusza do refleksji nad tym, jak byśmy zachowali się na ich miejscu. Czy podjęlibyśmy takie same decyzje, czy tak samo byśmy się zachowali? A może nasze wybory byłyby inne? Tak, autorce udało się na przykładzie swoich bohaterów i ich losów, niejako wymusić na nas czytelnikach chwile refleksji i analizy własnych życiorysów i być może dać pretekst do tego, by w końcu się przełamać i zrobić krok do przodu, by zmienić matnię, w której aktualnie się znajdujemy?
Kobieta zza ściany to historie czterech kobiet i jednego mężczyzny. Historie, które, choć osadzone w realiach Kraju Kwitnącej Wiśni, są tak naprawdę uniwersalne, a taką Sachiko, Motoko, Momoko, Naoko, czy takiego Kōichirō można znaleźć wszędzie. Na każdym kontynencie. W każdym kraju. Bo wszędzie ludzie szukają szczęścia, wszędzie chcą być kochani i rozumiani. Tylko czy każdemu udaje się to wszystko znaleźć?
Sięgnijcie po Kobietę zza ściany, a być może znajdziecie odpowiedź… Gorąco polecam!