Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

W recenzji poprzedniej części pisałam, że nie podobała mi się relacja romantyczna pomiędzy Ayą, a Crier. Nie polubiłam automatonki, ale za to spodobały mi się wszystkie intrygi, tajemnice, plany scyre Kinoka i zalążki buntu. Działo się naprawdę dużo i byłam bardzo ciekawa jak potoczy się dalsza akcja.
Po przeczytaniu "Żelaznego serca" muszę przyznać, że ta część była o wiele lepsza. Gdzieś do połowy książki drogi dziewczyn były rozdzielone. Aya dołączyła do królowej Junn i swojego brata. Ten wątek był naprawdę ciekawy. Crier tymczasem zrobiła coś, czego bym się po niej nie spodziewała. Nie chcę za bardzo spojlerować ale mogę zdradzić, że akcja nie zwalniała tempa i pojawiło się wiele fajnych wątków. Udało mi się nawet polubić automatonkę. Później oczywiście dziewczyny połączyły swoje siły, aby unieszkodliwić Kinoka. Cieszę się, że autorka zrezygnowała tym razem z wątków miłosnych. Mało było takich scen pomiędzy dziewczynami co mnie bardzo ucieszyło.
Zakończenie było według mnie w porządku, ale bez większych emocji czy zaskoczenia. Spodziewałam się większych fajerwerków, albo chociaż trochę więcej trudności w pokonaniu Kinoka.
Ogólnie cała seria mi się podobała. "Żelazne serce" przeczytałam błyskawicznie i z wielkim zaciekawieniem. Szkoda, że to już koniec, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie przeciągania tej historii. Niektórzy autorzy pewnie by tak zrobili, ale Nina Varela podjęła dobrą decyzję o zakończeniu serii. Mniej czasem znaczy lepiej.

W recenzji poprzedniej części pisałam, że nie podobała mi się relacja romantyczna pomiędzy Ayą, a Crier. Nie polubiłam automatonki, ale za to spodobały mi się wszystkie intrygi, tajemnice, plany scyre Kinoka i zalążki buntu. Działo się naprawdę dużo i byłam bardzo ciekawa jak potoczy się dalsza akcja.
Po przeczytaniu "Żelaznego serca" muszę przyznać, że ta część była o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam już trochę książek dotyczących rodziny królewskiej, m.in o królowej Elżbiecie, Małgorzacie, Dianie, Harrym czy Meghan. Nie wszyscy autorzy podeszli do tematu rzetelnie i w niektórych publikacjach dało się wyczuć niechęć do opisywanej osoby. Albo wręcz przeciwnie- zbytnią sympatię i koloryzowanie pomyłek czy niewłaściwego zachowania.
W książce Iwony Kienzler nie znajdziecie takich zagrywek. Autorka nikgo nie ocenia i nie staje po którejś ze stron. Przytacza jedynie czyste fakty. Bardzo mi się podobała taka bezstronność. Sposób zapisu książki, forma, język, wszystko było bardzo dobrze opisane, dzięki czemu książkę czyta się szybko i przyjemnie.
Cóż mogę powiedzieć o królu Karolu. Nigdy za nim nie przepadałam. Zawsze przedstawiany był jako ekscentryk i gbur. Trochę mu współczułam, że zakazano mu związku z Camilą, ale też do końca tego związku nie akceptowałam. Nie przepadałam ani za nim, ani za nią.
W książce dowiedziałam się dużo o jego dzieciństwie. Nękany przez kolegów introwertyk z wymagającym ojcem i nieobecną matką. Zdziwiło mnie właśnie zachowanie Elżbiety i Filipa. W dotychczasowych książkach jakie czytałam zawsze byli wychwalani, szczególnie Elżbieta. A tu okazało się, że miała gdzieś syna. Zwaliła całe jego wychowanie na męża, który był surowy i straumatyzowany przez własne dzieciństwo. Trochę ten obraz idealnej królowej mi się rozmył. Elżbiecie bardziej zależało na królestwie niż swojej rodzinie.
Żal mi się zrobiło Karola, ale później znowu stracił w moich oczach. Związek z Dianą, zdrady, szorstkość wobec synów, nie tak to powinno wyglądać. Cieszę się, że w końcu pozwolono mu na ślub z Camilą i na starość mógł zasnąć trochę szczęścia. Jak się okazuje życie w rodzinie królewskiej nie jest łatwe. Ale też jej członkowie nie są tak krystaliczni jakby się nam mogło wydawać.
Książka była bardzo interesująca. Ukazała mi wiele nowych faktów. Spojrzałam trochę inaczej na niektórych członków rodziny królewskiej. Myślę, że warto przeczytać i samemu wyrobić sobie zdanie.

Czytałam już trochę książek dotyczących rodziny królewskiej, m.in o królowej Elżbiecie, Małgorzacie, Dianie, Harrym czy Meghan. Nie wszyscy autorzy podeszli do tematu rzetelnie i w niektórych publikacjach dało się wyczuć niechęć do opisywanej osoby. Albo wręcz przeciwnie- zbytnią sympatię i koloryzowanie pomyłek czy niewłaściwego zachowania.
W książce Iwony Kienzler nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Złodziej mojego serca" miał być lekkim romansem, w którym uprzywilejowana i bogata dziewczyna zakochuje się w biednym chłopaku. Skrywana miłość miała rozkwitać pomimo przeciwności losu. Tego spodziewam się czytając opis książki. Liczyłam na przyjemną lekturę z fajnymi bohaterami. Niestety się przeliczyłam.
Plusem jest na pewno prosty, nieskomplikowany język, którym posługiwała się autorka. Sprawiło to, że pomimo wszystkich wad w fabule i grubości powieść czytało się szybko. I to są jedyne plusy. Największym minusem są dla mnie bohaterowie. Rocklin znienawidziłam od pierwszej strony. Jej zachowanie, szemrane interesy, studia i opieka nad dziewczynami, no nic mi tam nie pasowało. Autorka chciała stworzyć mocną postać, zamieszaną w mafijne interesy, ale jej to jej wyszło. Czekałam więc na rozdziały poświęcone Bassowi. Na początku go polubiłam. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Wkurzał mnie jeszcze bardziej niż Rocklin. Ich relacja była toksyczna i naprawdę 🤮 się chciało gdy tych dwoje się do siebie zbliżało. Nigdy jeszcze nie czytałam książki w której znienawidziłam głównych bohaterów. Ich relacja opierała się tylko na mówieniu "jesteś moja, jesteś mój!" Jakieś takie rozkazy, toksyczne gadki zamiast rozwijającego się uczucia. Nie tak to powinno wyglądać.
Na koniec pojawiła się ciekawa, sensacyjna akcja, która uratowała minimalnie tę książkę. Zapomniałam o wkurzających bohaterach i wciągnęłam się w sytuację, która się wydarzyła.
Niestety minusów jest więcej niż plusów. Chaos, niewiadoma o co chodzi z interesami Rocklin, beznadziejny romans i jeszcze gorsi bohaterowie sprawiają że daje tej książce 4/10. Na pewno nie sięgnę już po inne książki autorki. Nie przekonała mnie do swojej twórczości. Szkoda.

"Złodziej mojego serca" miał być lekkim romansem, w którym uprzywilejowana i bogata dziewczyna zakochuje się w biednym chłopaku. Skrywana miłość miała rozkwitać pomimo przeciwności losu. Tego spodziewam się czytając opis książki. Liczyłam na przyjemną lekturę z fajnymi bohaterami. Niestety się przeliczyłam.
Plusem jest na pewno prosty, nieskomplikowany język, którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobało mi się w tej historii wszystko. Świetna, zagadkowa fabuła, powolne odkrywanie tropów prowadzących do zabójcy oraz bohaterowie zmagający się z codziennymi problemami. Polubiłam Sonię, jej córkę i znajomych. Połączenie życia prywatnego z akcją kryminalną sprawiło, że książkę pochłania się momentalnie.
Po "Pastwę" sięgnęłam od razu po przeczytaniu "Pomroki". Tutaj fabuła już trochę mnie zaskoczyła. Toczyła się zupełnie innym torem niż w poprzedniej książce. Komisarz próbuje odnaleźć zaginionego pana młodego. Zaczyna drążyć wśród rodziny i przyjaciół. Na światło dzienne wychodzą coraz to nowe fakty. Każdy kto znał zaginionego wydaje się podejrzany. Akcja była skomplikowana i przyznaję, że obstawiałam inne zakończenie. Trochę nie pasowały mi motywy pewnej osoby (nie chce za bardzo zdradzać), ale całościowo wszystko do siebie pasowało. Nie zabrakło prywaty z życia Soni. Cieszy mnie, że autorka nie wplotła zbyt wiele romansu do książki. Nie przepadam za wybrankiem pani komisarz i im mniej scen z tym osobnikiem się pojawiło, tym było lepiej. Mam nadzieję, że Kranz w końcu pogoni tego myśliciela od siedmiu boleści.
Czekam z niecierpliwością na kolejny tom. Polecam wam tę serię jeśli lubicie lekkie, wciągające kryminały.

Podobało mi się w tej historii wszystko. Świetna, zagadkowa fabuła, powolne odkrywanie tropów prowadzących do zabójcy oraz bohaterowie zmagający się z codziennymi problemami. Polubiłam Sonię, jej córkę i znajomych. Połączenie życia prywatnego z akcją kryminalną sprawiło, że książkę pochłania się momentalnie.
Po "Pastwę" sięgnęłam od razu po przeczytaniu "Pomroki". Tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główna bohaterka Mila kocha góry i tereny z których pochodzi. Jest tradycjonalistką, pracuje w księgarni i potrafi postawić na swoim. Nie da sobie w "kaszę dmuchać" i walczy o to, by z Karkonoszy nie zrobił się drugi Nowy Jork. Niestety coraz więcej deweloperów pragnie budować swoje nowoczesne apartamentowce na malowniczych terenach. Jednym z nich jest Alex, rodowity warszawiak. Chłopak chcąc zrealizować plany wymagającego ojca jedzie do Szklarskiej, aby na miejscu zająć się realizacją projektu. Tam poznaje Mile, która już od samego początku jest do niego negatywnie nastawiona. Dziewczyna robi wszystko aby "buc z Warszawy" zrozumiał, że mieszkańcy nie potrzebują jego apartamentowców. Misja wydaje się trudna, a Mila nawet się nie spodziewa, że uroczy Alex skradnie jej serce. Czy wygra miłość czy rozsądek? Czy Mila wybierze Alexa czy swoją małą ojczyznę?
To była cudowna historia. Napisana lekkim językiem, dzięki czemu czytało się ją błyskawicznie. Polubiłam bohaterów, a szczególnie Mile. Jej życie w Szklarskiej Porębie wydawało się idealne. Rozkwitająca relacja z Alexem była ciekawie poprowadzona, nie zabrakło w niej humoru i uczucia. Alex również okazał się interesującym człowiekiem. Zmęczony pracoholik potrafił zrozumieć co w życiu jest najważniejsze.
Pozytywnym aspektem tej historii było miejsce akcji. Uwielbiam góry, a Szklarska Poręba jest mi znana. Miło było mi powrócić myślami do miejsc opisywanych przez autorkę. Poznałam również nowe szlaki. W 100% poczułam klimat Karkonoszy.

Główna bohaterka Mila kocha góry i tereny z których pochodzi. Jest tradycjonalistką, pracuje w księgarni i potrafi postawić na swoim. Nie da sobie w "kaszę dmuchać" i walczy o to, by z Karkonoszy nie zrobił się drugi Nowy Jork. Niestety coraz więcej deweloperów pragnie budować swoje nowoczesne apartamentowce na malowniczych terenach. Jednym z nich jest Alex, rodowity...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Polana" czyli najnowsza powieść Marcela Mossa to niepokojąca, owiana tejmnicą historia, w której tragedie rodzinne sprzed lat znów wyjdą na światło dzienne. Morderstwa, sekty, powroty w miejsc od których chciało się uciec i bohaterowie zmagający się z licznymi problemami, to tylko niektóre niespodzianki jakie znajdziecie w tej książce.
Początek książki przyniósł mi wiele niespodzianek. Odkryłam, że akcja dzieje się w moim rodzinnym mieście, co mnie bardzo ucieszyło, bo jeszcze nigdy nie trafiłam na historię, która działaby się w znanych mi stronach. A tu jeszcze mój ulubiony autor. Totalny szał 😅
Sama historia była ciekawa. Polubiłam Sambora, policjanta, który powrócił do rodzinnej miejscowości po blisko 30 latach aby dowiedzieć się co stało się z jego siostrą. Siostrą od której uciekł, która znęcała się nad nim fizycznie i psychicznie, a także doprowadziła do śmierci rodziców. Powrót do przeszłości dla Sambora był trudny. Powoli poznajemy jego tajemnie oraz tajemnice jego siostry. Czy ktoś ją zamordował? A może nierozumiana i wyśmiewana przez mieszkańców kobieta popełniła samobójstwo? Co z tym wszystkim ma wspólnego leśna sekta? Akurat motyw z ludźmi lasu nie przypadł mi zbytnio do gustu, ale reszta historii była bardzo wciągająca.
Polecam przeczytać.

"Polana" czyli najnowsza powieść Marcela Mossa to niepokojąca, owiana tejmnicą historia, w której tragedie rodzinne sprzed lat znów wyjdą na światło dzienne. Morderstwa, sekty, powroty w miejsc od których chciało się uciec i bohaterowie zmagający się z licznymi problemami, to tylko niektóre niespodzianki jakie znajdziecie w tej książce.
Początek książki przyniósł mi wiele...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tajemnicą ludzkiej psychiki pozostanie to, co działo się w głowach tych dwudziestokilkuletnich dziewcząt, które zmieniły się w bestie w ludzkiej skórze, torturujące i bezlitośnie mordujące więźniów. Ten podły czas ludzkiego okrucieństwa, gehenny istot ludzkich pozbawionych jakichkolwiek praw nie może być nazwany zezwierzęceniem oprawców. Zwierzęta bowiem zabijają tylko wtedy, gdy są głodne lub czują zagrożenie. Tych, którzy byli strażnikami i aktywnie brali udział w mordowaniu, nic nie tłumaczy".
▫️▫️▫️▫️
Ten cytat z książki "Esesmanka" Jarosława Molendy mówi wszystko.
Co sprawiło, że młode 20-kilkuletnie dziewczyny z dnia na dzień stały się katami? W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a przeczytałam już przecież tyle książek o tematyce wojennej czy Auschwitz. A wy? Zastanawialiście się nad tym?
Tytułową "Esesmanką" jest Hildegarda Lächert nazywana przez więźniów Krwawą Brygidą. Bezwzględna kobieta pozbawiona jakichkolwiek skrupułów. Biła, kopała, znęcała się nad innymi, co sprawiało jej niesamowitą satysfakcję. Uznana za jedną z najokrutniejszych strażniczek Majdanka. Po wojnie skazana na blisko 30 lat więzienia, nie odsiedziała nawet połowy. Została bowiem zwerbowana przez CIA.
Jarosław Molenda przygotował bardzo rzetelny reportaż, w którym prześwietli losy Krwawej Brygidy, ale także pokazał jak funkcjonowały obozy zagłady. Mocna lektura, ale myślę, że warto ją przeczytać.

"Tajemnicą ludzkiej psychiki pozostanie to, co działo się w głowach tych dwudziestokilkuletnich dziewcząt, które zmieniły się w bestie w ludzkiej skórze, torturujące i bezlitośnie mordujące więźniów. Ten podły czas ludzkiego okrucieństwa, gehenny istot ludzkich pozbawionych jakichkolwiek praw nie może być nazwany zezwierzęceniem oprawców. Zwierzęta bowiem zabijają tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bracia Van Lander powracają! Po bardzo emocjonującej historii Milana i Wiktorii przyszedł czas na lepsze poznanie drugiego bliźniaka- Armina.
Przyznam szczerze, że gdy czytałam poprzednią część czyli "Tamto lato" bardziej polubiłam Milana. Armin wydawał mi się mega sztywniakiem. Takim typowym gościem pracującym w biurze. Po przeczytaniu książki zmieniłam jednak zdanie. Jeśli miałabym teraz wybrać którego brata lubię bardziej zdecydowanie byłyby to Armin. Milan był zbyt porywczy i działał pod wpływem emocji, jego brat zaś miał dobre serce i zawsze myślał o innych.
Fabuła była bardzo ciekawa i dużo się w niej działo. Oprócz problemów miłosnych bohaterów pojawiły się wątki rodzinne, szantaż i kilka niezbyt miłych sytuacji. Dodało to historii więcej dramatyzmu. Mi się taki obrót sprawy podobał. Dzięki temu książka nie była przesłodzona, a bohaterowie zmagali się z poważnymi problemami. Relacja Natalia-Armin-Mister Red była świetna. Chociaż można było domyśleć się jak to się zakończy to i tak obserwowanie rozwoju sytuacji przysporzyło mi dużo emocji.
Polecam obie książki o braciach Van Lander. Jeśli lubicie romanse z nutką dramatyzmu to te historie na pewno przypadną wam do gustu.

Bracia Van Lander powracają! Po bardzo emocjonującej historii Milana i Wiktorii przyszedł czas na lepsze poznanie drugiego bliźniaka- Armina.
Przyznam szczerze, że gdy czytałam poprzednią część czyli "Tamto lato" bardziej polubiłam Milana. Armin wydawał mi się mega sztywniakiem. Takim typowym gościem pracującym w biurze. Po przeczytaniu książki zmieniłam jednak zdanie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólnie historia mi się podobała, ale nie mogę nie wspomnieć o jej minusach. Przede wszystkim objętość. Uwielbiam grube książki, ale jeśli akcja w pewnym momencie "siada" i nie dzieje się nic ciekawego to uważam, że takie "lanie wody" jest bezsensu. Tutaj właśnie tak się wydarzyło. Książka mogłabyć cieńsza o jakieś 100 stron i nikt nie zauważyłby różnicy. Bardzo nie podobał mi się też motyw nie jedzenia przez Emery. Nash zaczął ją karmić, a ona wielka cierpiętnica się głodziła żeby zrobić mu na złość. Strasznie denerwowały mnie te sceny, a niestety w pewnym momencie cała fabuła się na tym opierała. Ogólnie Emery jako osoba nie przypadła mi do gustu. Wolałam Nasha. Wielki plus, że autorka oprócz rozgrywającej się relacji pomiędzy głównymi bohaterami wplotła też wątki ich rodzin, tego co się wydarzyło między nimi w przeszłości.
Jeśli chodzi o styl to dobrze mi się ją czytało. Autorka pisze fajnie, tylko mogłaby odpuścić sobie te nudne, nic nie wnoszące momenty. Czasem mniej znaczy lepiej 😉 Sama historia i bohaterowie na plus. Ja lubię takie powieści, w których bohaterowie się na początku nie lubią, a później rodzi się między nimi uczucie.

Ogólnie historia mi się podobała, ale nie mogę nie wspomnieć o jej minusach. Przede wszystkim objętość. Uwielbiam grube książki, ale jeśli akcja w pewnym momencie "siada" i nie dzieje się nic ciekawego to uważam, że takie "lanie wody" jest bezsensu. Tutaj właśnie tak się wydarzyło. Książka mogłabyć cieńsza o jakieś 100 stron i nikt nie zauważyłby różnicy. Bardzo nie podobał...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że losy mieszkańców Myken były mi dobrze znane. Nie tak dawno przeczytałam "Klitajmestrę" Constanzy Casati. Wiedziałam więc jakie losy spotkały matkę Elektry, co czynił Agamemnon, co się stało z Heleną, Parysem czy Odyseuszem. Tamta historia skupiła się jednak bardziej na postaci Klitajmestry, a inne wydarzenia były opisane zwięźle.
W tej książce mamy bardziej rozbudowaną fabułę oraz możemy poznać historię także z punktu widzenia córki Klitajmestry i Agamemnona- Elektry. Dziewczyna kocha swojego ojca i pragnie uchronić go przed tym, co planuje zrobić jej matka. Autorka pokazuje bezwzględne oblicze Klitajmestry, która nade wszystko kocha swoje dzieci. Jednak czy chęć zemsty nie doprowadzi jej do obłędu? Czy Elektrze uda się zapobiec katastrofie?
Książka bardzo mi się podobała, jak już wspomniałam mogłam bardziej szczegółowo zaznajomić się ze znaną mi historią. Nie polubiłam Elektry. Zdecydowanie jestem zwolenniczką Klitajmestry, chociaż widziałam, że jej czyny nie zawsze są odpowiednie. Ciekawa była również postać Kassandry. Myślałam jednak, że jej losy okażą się inne.
Książkę jak najbardziej polecam. Dla wszystkich fanów mitologii, ale nie tylko! Może tak jak ja odkryjecie mitologię na nowo. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść autorki.

Muszę przyznać, że losy mieszkańców Myken były mi dobrze znane. Nie tak dawno przeczytałam "Klitajmestrę" Constanzy Casati. Wiedziałam więc jakie losy spotkały matkę Elektry, co czynił Agamemnon, co się stało z Heleną, Parysem czy Odyseuszem. Tamta historia skupiła się jednak bardziej na postaci Klitajmestry, a inne wydarzenia były opisane zwięźle.
W tej książce mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Porwani" to czwarty tom z serii kryminalnej "Echo" Marcela Mossa. Jeśli czytaliście poprzednią część, to wiecie jakie zaskakujące zakończenie zaserwował nam autor. Ja byłam w szoku i wręcz nie mogłam doczekać się nowego tomu.
W końcu, po przeczytaniu książki dowiedziałam się co spotkało brata Igiego, ale także pewną dziewczynę, która zaginęła i odnalazła się tego samego dnia co Tymon. Cała ta historia z porwaniem oraz przetrzymywaniem ich przez 4 lata bardzo mi się spodobała. Była nieoczywista. Nie odgadłam kim był sprawca, bo autor potrafił zmylić tropy. Późnej, gdy już poznałam prawdę byłam zaskoczona, ale bardzo spodobała mi się cała ta intryga. Nie wiem czy motyw sprawcy był wystarczający, aby wyrządzić tym ludziom takie piekło. Z jednej strony najpierw godził się na pewne rzeczy, a później kierowany zazdrością i strachem zrobił to co zrobił. Ogólnie cała ta historia z bratem Igiego przypadła mi do gustu. Uwielbiam takie zagmatwane wątki.
Nie spodobał mi się za to pojawiający się pod koniec książki wątek siostry Sandry. To znienawidzona przeze mnie postać w całej tej serii i miałam nadzieję, że w tym tomie się nie pojawi. Przez chwilę pomyślałam, że może to ostatni tom z tego cyklu, dlatego autor wcisnął jeszcze wątki z Leną. Jednak mogę uspokoić wszystkich fanów. Powstanie kolejna część. Pewnie w całości poświęcona będzie Lenie i ludziom, którzy próbują ją zabić. Z niecierpliwością może i nie będę czekała na kolejny tom, ale pewnie i tak go przeczytam 😏
"Porwanych" serdecznie wam polecam. Warto przeczytać dla tego mrocznego klimatu i nieoczywistych wydarzeń.

"Porwani" to czwarty tom z serii kryminalnej "Echo" Marcela Mossa. Jeśli czytaliście poprzednią część, to wiecie jakie zaskakujące zakończenie zaserwował nam autor. Ja byłam w szoku i wręcz nie mogłam doczekać się nowego tomu.
W końcu, po przeczytaniu książki dowiedziałam się co spotkało brata Igiego, ale także pewną dziewczynę, która zaginęła i odnalazła się tego samego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka "Domek z kart" miała być połączeniem kryminału, thrillera i prozy literackiej. Jako, że uwielbiam kryminały i thrillery, a opis z okładki mnie zaciekawił to postanowiłam przeczytać tę powieść. Niestety nie przypadła mi do gustu. Nie jest to winą wymyślonej historii, ale raczej zdolności pisarskich autorki. Przez pierwszą połowę książki akcja dłuży się niemiłosiernie, nic ciekawego się nie dzieje. Autorka nie potrafiła przyciągnąć mojej uwagi i zaciekawić mnie wydarzeniami, które rozgrywały się w książce. Bohaterowie również nie wywarli na mnie żadnego wrażenia. Bezosobowi, bez charakteru. Nie dało się ich polubić, byli nijacy.
Język i styl autorki to zupełnie nie moje klimaty. Czuję się rozczarowana. Liczyłam że to będzie dobra książka. Moim zdaniem zasługuje bardziej na miano obyczajówki niż połączenie kryminału z thrillerem. Jedynie wątki z tarotem wydały mi się ciekawe. Ale to zdecydowanie za mało, żeby ta książka przekonała mnie do siebie.
Szkoda.
Trzeba przyznać, że okładka tej książki jest przepiękna. I te barwione strony. Środek jednak mnie nie zachwycił. Nic ciekawego. Szkoda czasu na tę książkę.

Książka "Domek z kart" miała być połączeniem kryminału, thrillera i prozy literackiej. Jako, że uwielbiam kryminały i thrillery, a opis z okładki mnie zaciekawił to postanowiłam przeczytać tę powieść. Niestety nie przypadła mi do gustu. Nie jest to winą wymyślonej historii, ale raczej zdolności pisarskich autorki. Przez pierwszą połowę książki akcja dłuży się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

L.J.Shen to jedna z moich ulubionych autorek jeśli chodzi o romanse. Po jej książki sięgam w ciemno i wiem, że fabuła nigdy mnie nie zawiedzie. Nawet jeśli czytając opis z okładki, widzę w książce banalny romans, taki których przeczytałam już setki, to wiem, że autorka zrobi z tego prawdziwą perełkę.
Tak było także w przypadku książki "Thorne Princess". Główna bohaterka jest rozpieszczoną córką byłego prezydenta. Ma mnóstwo kasy i jeszcze więcej fanów w socjal mediach. Jej imprezowy styl życia przysparza jej coraz więcej kłopotów. Rodzina zaczyna mieć dość ciągłych afer i postanawia wynająć osobę, która postawiłaby Hallie do pionu i nauczyła prawdziwego życia. W tym celu wynajmują mrukliwego i bezkompromisowego ochroniarza. Są przekonani, że taki mężczyzna nie da sobie wejść na głowę. Ale czy na pewno? 😈😈😈
To była bardzo fajna historia. Polubiłam zarówno Hallie, jak i Ransoma. Oboje byli upartymi osobami, które chciały postawić na swoim. Ich kłótnie były bardzo zabawne. Oczywiście cała ta historia opierała się na romansie, ale ciekawie było także obserwować jak dziewczyna dorasta. Zaczyna myśleć o swojej przyszłości, traumach rodzinnych i błędach które popełniła. Dzięki Ransomowi przeszła ogromną metamorfozę. On także pokazał swoją prawdziwą twarz i wielkie serce, które skrywał pod maską twardziela.
Jeśli lubicie takie historie to jak najbardziej polecam wam tę książkę. Mi się bardzo podobała 😉

L.J.Shen to jedna z moich ulubionych autorek jeśli chodzi o romanse. Po jej książki sięgam w ciemno i wiem, że fabuła nigdy mnie nie zawiedzie. Nawet jeśli czytając opis z okładki, widzę w książce banalny romans, taki których przeczytałam już setki, to wiem, że autorka zrobi z tego prawdziwą perełkę.
Tak było także w przypadku książki "Thorne Princess". Główna bohaterka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię klimaty nawiedzonych wiosek na końcu świata, gdzie strach wyjść z chaty, a mieszkańcy dodatkowo skrywają jakieś tajemnice. Moim ulubionym autorem takich książek jest Stefan Darda. Gdy zobaczyłam okładkę "Osady" poczułam ten mroczny klimat. Później przeczytałam opis i przepadałam. Musiałam przeczytać tę książkę.
Akcja rozgrywa się w dwóch przestrzeniach czasowych. W 1978 roku gdzie w maleńkiej, odciętej od świata wioski zostaje znalezione ciało młodej dziewczyny, a później kolejne i kolejne... Zabójcą jest mieszkaniec wioski. Dlaczego morduje i kto będzie "następny w kolejce"? Prawdę odkrywamy 40 lat później kiedy policjanci z Archiwum X będą próbowali wyjaśniać tą nierozwiązaną sprawę. Przesłuchują uczestnika wydarzeń emerytowanego podporucznika Jana Rysia. Czy mężczyzna wie, kto wtedy mordował? Czy wyzna prawdę?
Podobała mi się ta historia, chociaż przyznaję, że spodziewałam się czegoś innego. Chciałam poczuć taki psychodeliczny klimat wioski, coś na kształt powieści Dardy. Tutaj dostałam w zasadzie historię kryminalną. Była ciekawa, ale to kim był zabójca domyśliłam się wcześniej i trochę nie spodobał mi się jego motyw. Czegoś mi zabrakło w tej książce, chociaż była ciekawa i przemyślana.
Jestem za to bardzo pozytywnie zaskoczona językiem i stylem jakim operował autor. Trochę starodawny, trochę współczesny- zupełnie nie do podrobienia.

Lubię klimaty nawiedzonych wiosek na końcu świata, gdzie strach wyjść z chaty, a mieszkańcy dodatkowo skrywają jakieś tajemnice. Moim ulubionym autorem takich książek jest Stefan Darda. Gdy zobaczyłam okładkę "Osady" poczułam ten mroczny klimat. Później przeczytałam opis i przepadałam. Musiałam przeczytać tę książkę.
Akcja rozgrywa się w dwóch przestrzeniach czasowych. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka

Świetna książka

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najfajniejsi oczywiście byli bohaterowie. Lidia przywiązana do małej miejscowości, z której pochodzi. Jej zwariowana przyjaciółka Ada, która szuka chłopaka, który pomoże jej "wyfrunąć" w świat. Marcus- młody muzyk, który namiesza w życiu naszych bohaterów oraz oddany rodzinie dziadek Ignacy- skrywający wiele tajemnic z przeszłości.
Wszystko mi się w tej historii podobało! Rozwijająca się znajomość Lidki i Marcusa dostarczyła mi romantycznych wrażeń. Skrywana przez dziadka historia była ekscytująca. Chociaż można się wcześniej domyśleć o co w tym wszystkim chodzi, to i tak pozostała niewiadoma, jak cała ta sytuacja się rozwiąże. Kolacja wigilijna dostarczyła mi za to ogrom niepewnych chwili i palpitacji serca 😬 Działo się dużo i obawiałam się, że ta historia może zakończyć się zupełnie inaczej. Szczególnie jeśli chodzi Lidkę. Ta niepozorna dziewczyna miała swój charakterek i już myślałam, że przez dumę zaprzepaści szansę na szczęście.
Piękna to była historia. Intrygująca, trzymająca w napięciu, a przy tym wzruszająca, pełna miłości i oddania.
Autorka udowadnia, że warto wybaczać nawet po wielu latach.
Polecam przeczytać ❤️

Najfajniejsi oczywiście byli bohaterowie. Lidia przywiązana do małej miejscowości, z której pochodzi. Jej zwariowana przyjaciółka Ada, która szuka chłopaka, który pomoże jej "wyfrunąć" w świat. Marcus- młody muzyk, który namiesza w życiu naszych bohaterów oraz oddany rodzinie dziadek Ignacy- skrywający wiele tajemnic z przeszłości.
Wszystko mi się w tej historii podobało!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maria Hesse tworzy książki z zachwycającymi ilustracjami. Do tej pory mogliśmy podziwiać biografię Fridy Kahlo, Marylin Monroe i Davida Bowiego. Najnowsza pozycja poświęcona jest kobietom uosabiającym zło. Wiedźmy, mściwe i okrutne królowe, femme fatale, złe macochy z disneyowskich bajek, feministki i wiele innych postaci kobiecych występujących na przestrzeni wieków, które nie wpasowały się w narzucony im schemat posłusznej, słabej kobiety, nie mającej własnego zdania i najlepiej podporządkowanej mężczyźnie.
Zaskoczyła mnie ta książka. Nie spodziewałam się, że autorka przedstawi aż tyle kobiecych postaci i to na przestrzeni wieków. Zaczynając od mitologii, po biblijną Ewę, czasy średniowieczne oraz współczesność. Kobiety fikcyjne znane nam z bajek, filmów czy literatury oraz prawdziwe osoby, które każde z nas kojarzy, chociażby z filmu, muzyki, polityki.
Ucieszyło mnie, że prawie wszystkie przedstawione kobiety były mi znane. Lata temu maturę ustną z polskiego zdawałam z tematu "Kobiet w literaturze". Zrobiłam wtedy porównanie złych i dobrych postaci, ale ten temat jest tak rozległy i interesujący, że możnaby dyskutować nad nim bardzo długo.
Autorka skupiła się na tych złych postaciach, ale czy na pewno wszystkie z nich były zepsute do szpiku kości? A może tylko ich charyzma, siła walki i brak podporządkowania były tak odbierane?
Autorka udowadnia, że nie ma jednego sposóbu na bycie kobietą, a stereotypy trzeba złamać. Polecam wam tę książkę. Mi się bardzo podobała, a zawarte w niej ilustracje mnie zachwyciły. Przepiękne!

Maria Hesse tworzy książki z zachwycającymi ilustracjami. Do tej pory mogliśmy podziwiać biografię Fridy Kahlo, Marylin Monroe i Davida Bowiego. Najnowsza pozycja poświęcona jest kobietom uosabiającym zło. Wiedźmy, mściwe i okrutne królowe, femme fatale, złe macochy z disneyowskich bajek, feministki i wiele innych postaci kobiecych występujących na przestrzeni wieków, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była moja pierwsza styczność z twórczością autorki. I choć kojarzyłam nazwisko oraz niektóre tytuły jej książek to żadnej jeszcze nie czytałam. "Światełko w oknie" bardzo mi się podobało, więc cieszę się, że już od początku trafiłam na dobrą pozycję.
Sama historia nie była jednak kolorowa. Można śmiało stwierdzić, że to taka słodko-gorzka opowieść, gdzie codzienne problemy wysuwają się na pierwszy plan.
Kornelia po śmierci męża totalnie się załamuje. Nie jest w stanie funkcjonować i zajmować się córkami. Całym domem zajmuje się więc nastoletnia Basia. Dziewczynka z pomocą obcych ludzi radzi sobie jak może, licząc na to, że matka w końcu się otrząśnie. Nieoczekiwana przeprowadzka do innego miasta staje się w przypadku tej rodziny lekiem na całe zło. Przyjaciółki Imka i Miłka oraz Klementyna odegrają w tej zmianie dużą rolę. Nie czytałam poprzednich książek autorki, dlatego nie do końca orientowałam się kim są te kobiety. Nie potrafiłam ich zrozumieć, bo nie znałam ich przeszłości.
Bardziej skupiłam się więc na wątkach Basi i jej mamy. One mi się podobały, chociaż ich historia była smutna. Na szczęście, jak to w świątecznych historiach się zdarza- nastał cud, a życie dziewczyn zmieniło się na lepsze.
Historia mi się podobała. Nie zabrakło w niej i smutnych i wesołych emocji. Wzruszająca, dająca nadzieję na lepszą przyszłość. Pokazująca, że pomimo przeciwności losu życie się nie kończy. Zawsze można zacząć wszystko od nowa.
Polecam serdecznie.

To była moja pierwsza styczność z twórczością autorki. I choć kojarzyłam nazwisko oraz niektóre tytuły jej książek to żadnej jeszcze nie czytałam. "Światełko w oknie" bardzo mi się podobało, więc cieszę się, że już od początku trafiłam na dobrą pozycję.
Sama historia nie była jednak kolorowa. Można śmiało stwierdzić, że to taka słodko-gorzka opowieść, gdzie codzienne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem czy to debiut autorki czy ma już na swoim koncie jakieś książki, ale już po przeczytaniu pierwszych stron zaczął mi przeszkadzać styl i "kanciate" zdania. Czytałam jednak dalej licząc na lepszą fabułę. No i się zaczęło... Ania zdradzona przez męża przyjeżdża do Włoch. Tam poznaje Alessandra. Ich pierwsze spotkanie było nie najlepsze, ale przy drugim już prawie wskoczyli do łóżka 😵 Jak oni mnie denerwowali! To była jakaś katorga. Anka nagle zapomniała o złamanym sercu i już była gotowa na nową miłość. Szkoda tylko, że w tym wszystkim zabrakło chemii, emocji, rodzącego się uczucia pomiędzy bohaterami, które czytelnik mógłby obserwować. Były tylko niedomówienia.
W momencie kiedy do Anki przyjechał jej mąż, zrobił się z tej książki kabaret. Facet nie wiedział gdzie uciekła jego żona (wiedziała tylko ona i babcia, więc wątpię że mu powiedziała), nie znał adresu i zjawił się jak gdyby nigdy nic 🤭 Jeszcze lepsza była akcja, gdy kochanka męża i była przyjaciółka Anki wysyłała jej mejle na służbowy adres pensjonatu! Wyobrażajcie to sobie? Przecież to jest tak głupie, że aż śmieszne. Wysłalibyście mejla do recepcji hotelu w którym zatrzymała się wasza koleżanka i opisalibyście wszystkie zdrady wiedząc, że może to przeczytać wielu ludzi, a niekoniecznie zainteresowana? 🤣 Ta książka to prawdziwa komedia połączona z sensacją. Pojawił się również wątek ciąż i to dwóch (bo czemu nie?),zaginięcia i smutnej historii. Mam wrażenie, że autorka chciała połączyć zbyt dużo popularnych wątków z romansów i wyszedł z tego jeden wielki misz-masz.
Sceny łóżkowe, relacja bohaterów- to było tak złe, że próbuję o tym zapomnieć 😖 Nie rozumiem pozytywnych opinii o książce, szczególnie tych zamieszczonych przez blogerki na okładce. Czy naprawdę czytaliśmy tą samą powieść?
To będzie chyba najgorsza książka przeczytana przeze mnie w tym roku.

Nie wiem czy to debiut autorki czy ma już na swoim koncie jakieś książki, ale już po przeczytaniu pierwszych stron zaczął mi przeszkadzać styl i "kanciate" zdania. Czytałam jednak dalej licząc na lepszą fabułę. No i się zaczęło... Ania zdradzona przez męża przyjeżdża do Włoch. Tam poznaje Alessandra. Ich pierwsze spotkanie było nie najlepsze, ale przy drugim już prawie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki My Dark Romeo Parker S. Huntington, L.J. Shen
Ocena 6,5
My Dark Romeo Parker S. Huntingto...

Na półkach:

"My Dark Romeo" to książka, która powstała przy współpracy dwóch autorek Parker S. Huntington i L.J.Shen. Pierwszej autorki nie znałam, natomiast powieści Shen bardzo lubię. Opis tej książki oraz piękna okładka skusiły mnie do sięgnięcia po tę historię.
To była naprawdę fajna książka! Oczywiście można przyczepić się do pewnych zachowaniach bohaterów, które w normalnym świecie by się nie wydarzyły (bo kto zgodziłby się na ustawione małżeństwo? Który mężczyzna ożeniłby się tylko dla zemsty?). Ja jednak nie rozdrabniałam fabuły tej książki na elementy. Dla mnie miała to być zabawna historia miłosna, przy której spędzę miło czas. I tak też się stało 😉
Romeo i Dallas to dwoje zupełnie różnych bohaterów. Pomimo, że on w tej historii jest czarnym charakterem, to bardziej go polubiłam. Szukał zemsty, to prawda, ale był zdecydowany, pracowity i z charakterem. Jego przeciwieństwem była Dallas. Chumorzasta, pokrzywdzona lalunia, której należało się wszystko w życiu. Rozumiem, że pragnęła odegrać się na swoim mężu, ale to jej wydawanie kasy na głupoty po jakimś czasie zaczęło mnie denerwować.
Emocje pomiędzy nimi aż kipiały. Oboje doprowadzali się do furii, co dla czytelnika mogło wydawać się zabawne. Ich gierka w kotka i myszkę była naprawdę bardzo fajnie opisana. Książka nie była nudna, cały czas dużo się działo, a bohaterowie i ich działania niejednokrotnie mnie zaskoczyły. Oczywiście cała ta historia zakończyła się jak na romans przystało.
Mi się ta książka podobała, lubię takie historie. Prawie 500 stron przeczytałam w jeden dzień. Autorki spisały się na medal 😁

"My Dark Romeo" to książka, która powstała przy współpracy dwóch autorek Parker S. Huntington i L.J.Shen. Pierwszej autorki nie znałam, natomiast powieści Shen bardzo lubię. Opis tej książki oraz piękna okładka skusiły mnie do sięgnięcia po tę historię.
To była naprawdę fajna książka! Oczywiście można przyczepić się do pewnych zachowaniach bohaterów, które w normalnym...

więcej Pokaż mimo to