rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Przeczytałem kilka książek Grishama i moja opinia o każdej z nich jest raczej wyrobiona: typowe ‘czytadło’, dość ciekawa i zawiła akcja, ale po przeczytaniu szybko się o niej zapomina. Niemniej jednak jego książki dobrze się czyta—ktoś powiedział, że gdy robi się na ich podstawie filmy, to nawet nie potrzeba pisać scenariusza, bo już jest gotowy!

„Król Odszkodowań” mało różniła się od tego schematu. Najbardziej ciekawą stroną książki było to, że dowiedziałem się z niej sporo o pozwach zbiorowych, metodach stosowanych przez adwokatów i niesamowitych pieniądzach, jakie mogą oni na nich zarobić. Zresztą zawsze bardziej interesowały mnie aspekty związane z pracą adwokatów i działaniem systemu sprawiedliwości w USA niż sama fabuła jego książek. W tym przypadku było podobnie—sama akcja jakoś nigdy mnie nie wciągnęła i często nawet przerzucałem kartki. Natomiast zakończenie było przewidywalne—może i dlatego, że na okładce polskiego wydania już to zasugerowano („Młody adwokat zaprzedaje duszę za piętnaście milionów dolarów. Zapłaci za to wysoką cenę…”), co chyba nie było dobrym posunięciem.

Była to pierwsza książka Grishama, którą czytałem w języku polskim, ale też i sięgałem do wersji angielskiej, porównując teksty. Tłumaczenie było dobre, zresztą nie jest chyba trudno przełożyć tego rodzaju pozycje. Nie pasowało mi jedno określenie w języku polskim: w pewnym momencie adwokat French mówi, że „stryj pójdzie do swojego lekarza w Podunk w Luizjanie”. „Podunk” to nie jest żadne prawdziwe miasto, ale wyraz oznaczający małe, byle jakie, nic nie znaczące miasteczko (pipidówka, zadupie, dziura) albo nawet takie, które w ogóle nie istnieje.

Przeczytałem kilka książek Grishama i moja opinia o każdej z nich jest raczej wyrobiona: typowe ‘czytadło’, dość ciekawa i zawiła akcja, ale po przeczytaniu szybko się o niej zapomina. Niemniej jednak jego książki dobrze się czyta—ktoś powiedział, że gdy robi się na ich podstawie filmy, to nawet nie potrzeba pisać scenariusza, bo już jest gotowy!

„Król Odszkodowań” mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytawszy „Imię Róży”, z zapałem zabrałem się za „Wahadło Foucaulta”, oczekując, że lektura będzie tak wspaniała, jak jego poprzedniej książki.

Niestety, bardzo się zawiodłem!

Ciężko mi się ją czytało, czasami miałem wrażenie, że ślęczę nad jakimś akademickim podręczniku historycznym, który zmuszony jestem czytać z racji zadanej pracy domowej. Jakimś cudem dobrnąłem do końca, ale po około 27 latach od jej przeczytania prawie nie przypominam sobie jej treści. Akcja była ogólnie zagmatwana i trudna do zrozumienia. Pamiętam też, że autor wplatał w treść bardzo dużo zdań po łacinie (może też francusku), nigdzie ich nie tłumacząc—czy naprawdę liczył, że czytelnicy to zrozumieją?

Przeczytawszy „Imię Róży”, z zapałem zabrałem się za „Wahadło Foucaulta”, oczekując, że lektura będzie tak wspaniała, jak jego poprzedniej książki.

Niestety, bardzo się zawiodłem!

Ciężko mi się ją czytało, czasami miałem wrażenie, że ślęczę nad jakimś akademickim podręczniku historycznym, który zmuszony jestem czytać z racji zadanej pracy domowej. Jakimś cudem dobrnąłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z wypiekami na twarzy chłonąłem przygody Perełki, Paragona i Mandżaro—w tym samym czasie w TV pokazywano filmy o tym samym tytule. Sięgnąłem też po inne książki tego autora i byłem nimi zachwycony. Udało mi się też kilkakrotnie osobiście spotkać Adama Bahdaja i większość posiadanych przez mnie pozycji miało jego dedykację.

Z wypiekami na twarzy chłonąłem przygody Perełki, Paragona i Mandżaro—w tym samym czasie w TV pokazywano filmy o tym samym tytule. Sięgnąłem też po inne książki tego autora i byłem nimi zachwycony. Udało mi się też kilkakrotnie osobiście spotkać Adama Bahdaja i większość posiadanych przez mnie pozycji miało jego dedykację.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Parę lat temu udało mi się zdobyć i przeczytać tą książkę, o której tak dużo słyszałem—była rewelacyjna! Autor przedstawił pokrótce historię polskiej floty po uzyskaniu niepodległości, jak też swoje przygody—często komiczne—na kilku statkach pasażerskich. Nie jest to książka wyłącznie o Mamercie Stankiewiczu („Znaczy Kapitan”), ale oczywiście jest on postacią dominującą.

Naprawdę unikalne dzieło, będące kopalnią wiedzy nie tylko na tematy związane z morzem. O ile się nie mylę, to książka nie była przetłumaczona na język angielski—a szkoda, bo z przyjemnością poleciłbym ją wielu osobom nieznającym języka polskiego.

Dzięki tej książce osoba kpt. Mamerta Stankiewicza stała się niezmiernie znana. Czytałem, że jego grób w Wielkiej Brytanii stał się tak popularnym miejscem pielgrzymek licznych rodaków, że cmentarny dozorca, jak widzi Polaków, to do razu wskazuje im miejsce, gdzie jest pochowany ‘ten polski święty’!

Parę lat temu udało mi się zdobyć i przeczytać tą książkę, o której tak dużo słyszałem—była rewelacyjna! Autor przedstawił pokrótce historię polskiej floty po uzyskaniu niepodległości, jak też swoje przygody—często komiczne—na kilku statkach pasażerskich. Nie jest to książka wyłącznie o Mamercie Stankiewiczu („Znaczy Kapitan”), ale oczywiście jest on postacią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Następna z moich młodzieńczych, niezapomnianych lektur!

Następna z moich młodzieńczych, niezapomnianych lektur!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dość dobrze napisana, ale specjalnie jej akcja nie wciągnęła mnie. Znając poglądy autora (m. in. agent NKWD, członek PPR/PZPR), uważałem, że książka jest stronnicza i sytuacja polityczna w Grecji (gdzie rozgrywają się opisane wydarzenia) nie jest przedstawiona obiektywnie.

Dość dobrze napisana, ale specjalnie jej akcja nie wciągnęła mnie. Znając poglądy autora (m. in. agent NKWD, członek PPR/PZPR), uważałem, że książka jest stronnicza i sytuacja polityczna w Grecji (gdzie rozgrywają się opisane wydarzenia) nie jest przedstawiona obiektywnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałem okazję przeczytać ją na wakacjach w połowie lat siedemdziesiątych. Wspaniała! Autor umiejętnie wplótł w sensacyjną akcję złodziei obrazów historię Francji, malarstwa i zamków nad Loarą—jeszcze jedna książka, z której się mimowolnie więcej nauczyłem, niż ze szkolnych lekcji historii. A co najciekawsze, po książkę sięgnęli też moi rodzice i chociaż była ona przeznaczona dla młodzieży, przeczytali ją z ogromną przyjemnością i od tego czasu ich opinia na temat twórczości Nienackiego bardzo wzrosła.

Miałem okazję przeczytać ją na wakacjach w połowie lat siedemdziesiątych. Wspaniała! Autor umiejętnie wplótł w sensacyjną akcję złodziei obrazów historię Francji, malarstwa i zamków nad Loarą—jeszcze jedna książka, z której się mimowolnie więcej nauczyłem, niż ze szkolnych lekcji historii. A co najciekawsze, po książkę sięgnęli też moi rodzice i chociaż była ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę nabyłem, jak tylko została wydana (koniec lat siedemdziesiątych/początek osiemdziesiątych), co wymagało nie tyle stania w kolejce, ale raczej przepychania się w ogromnym tłumie ludzi, pragnących ją za wszelką cenę nabyć. Miałem szczęście—nie tylko ją dostałem, ale nawet udało mi się zdobyć autograf autora.

Przeczytałem ją z zainteresowaniem i dowiedziałem się z niej wielu nowych rzeczy. Stanowiła chyba jedną z niewielu książek poruszający temat powstania i rozwoju świata w sposób przystępny dla większości czytelników.

Książkę nabyłem, jak tylko została wydana (koniec lat siedemdziesiątych/początek osiemdziesiątych), co wymagało nie tyle stania w kolejce, ale raczej przepychania się w ogromnym tłumie ludzi, pragnących ją za wszelką cenę nabyć. Miałem szczęście—nie tylko ją dostałem, ale nawet udało mi się zdobyć autograf autora.

Przeczytałem ją z zainteresowaniem i dowiedziałem się z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Beczka śmierci Arkadij Wajner, Gieorgij Wajner
Ocena 5,6
Beczka śmierci Arkadij Wajner, Gie...

Na półkach: , , ,

Po raz pierwszy czytałem ją w 1980 roku, po raz drugi około 25 lat później. Dobrze napisana, ciekawa, absolutnie powyżej poziomu przeciętnego kryminału.

Po raz pierwszy czytałem ją w 1980 roku, po raz drugi około 25 lat później. Dobrze napisana, ciekawa, absolutnie powyżej poziomu przeciętnego kryminału.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Oczywiście książka czytana w dzieciństwie. Chociaż nie pamiętam już szczegółów, to bardzo się ona podobała nie tylko mi, ale nawet moim kolegom. Jako że akcja książki miała miejsce na wyspie koło Szczecina, ktoś zaproponował, abyśmy się tam wybrali—a pewnie wtedy mieliśmy po 12-13 lat! Nawet studiowaliśmy mapy [trochę były mniej dokładne niż te dzisiejsze na Google ;)], ale do wyjazdu nigdy nie doszło…

Oczywiście książka czytana w dzieciństwie. Chociaż nie pamiętam już szczegółów, to bardzo się ona podobała nie tylko mi, ale nawet moim kolegom. Jako że akcja książki miała miejsce na wyspie koło Szczecina, ktoś zaproponował, abyśmy się tam wybrali—a pewnie wtedy mieliśmy po 12-13 lat! Nawet studiowaliśmy mapy [trochę były mniej dokładne niż te dzisiejsze na Google ;)], ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z tych niezapomnianych książek z dzieciństwa, którą się czytało z zapartym tchem, z niecierpliwieniem przewracało kartki, aby dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów, a później z kolegami analizowaliśmy, co oni zrobili, co powinni naszym zdaniem zrobić i co my zrobilibyśmy na ich miejscu.

Wówczas temat wojny i okupacji był niezwykle żywy i tego rodzaju lektury bardzo popularne i chętnie czytane. O ile sobie przypominam, ukazały się dwie następne książki o dalszych losach Kaktusów, też świetne. Z przyjemnością ponownie przeczytałbym ją!

Jedna z tych niezapomnianych książek z dzieciństwa, którą się czytało z zapartym tchem, z niecierpliwieniem przewracało kartki, aby dowiedzieć się o dalszych losach bohaterów, a później z kolegami analizowaliśmy, co oni zrobili, co powinni naszym zdaniem zrobić i co my zrobilibyśmy na ich miejscu.

Wówczas temat wojny i okupacji był niezwykle żywy i tego rodzaju lektury...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka pierwotnie była publikowana (pod pseudonimem Marian Radomski) w odcinkach w torontońskim tygodniku “Związkowiec” i cieszyła się powodzeniem, bo wiele nowoprzybyłych do Kanady Polaków mogło się po części identyfikować z opisywanymi sytuacjami. W tamtym czasie autor mieszkał w Toronto i z humorem przedstawił życie emigrantów i ich perypetie w nowym kraju. Chociaż nie za bardzo pamiętam poszczególnych historyjek, to musiały być dobre, często się z nich śmieliśmy i komentowaliśmy ich trafność.

Książka pierwotnie była publikowana (pod pseudonimem Marian Radomski) w odcinkach w torontońskim tygodniku “Związkowiec” i cieszyła się powodzeniem, bo wiele nowoprzybyłych do Kanady Polaków mogło się po części identyfikować z opisywanymi sytuacjami. W tamtym czasie autor mieszkał w Toronto i z humorem przedstawił życie emigrantów i ich perypetie w nowym kraju. Chociaż nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytałem ją będąc 'wczesnym' nastolatkiem i musiała na mnie zrobić duże wrażenie, bo nie raz do niej wracałem, a nawet wybrałem się z kolegami (też fanami tej książki) na Marymont. Muszę przyznać, że z chęcią przeczytałbym ją ponownie-ciekawy jestem, jakbym ją odebrał po tylu latach? W każdym razie dla mnie wtedy była to rewelacyjna powieść!

Czytałem ją będąc 'wczesnym' nastolatkiem i musiała na mnie zrobić duże wrażenie, bo nie raz do niej wracałem, a nawet wybrałem się z kolegami (też fanami tej książki) na Marymont. Muszę przyznać, że z chęcią przeczytałbym ją ponownie-ciekawy jestem, jakbym ją odebrał po tylu latach? W każdym razie dla mnie wtedy była to rewelacyjna powieść!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W 1970 roku dostałem w prezencie 3 książki, to była jedna z nich-pierwsze 3 książki, jakie sam przeczytałem. Zabawne przygody trzech pierwszoklasistów (z których jeden ma to samo imię, co ja). A scenę mycia bułeczek ("Myjemy bułeczki") do dzisiaj świetnie pamiętam!

W 1970 roku dostałem w prezencie 3 książki, to była jedna z nich-pierwsze 3 książki, jakie sam przeczytałem. Zabawne przygody trzech pierwszoklasistów (z których jeden ma to samo imię, co ja). A scenę mycia bułeczek ("Myjemy bułeczki") do dzisiaj świetnie pamiętam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W 1970 roku dostałem w prezencie 3 książki, to była jedna z nich-pierwsze 3 książki, jakie sam przeczytałem w życiu-i dlatego ją dobrze pamiętam do dzisiaj, po 48 latach!

Faktycznie, była zabawna i pełna humoru. Niestety, wiele późniejszych książek/opowiadań, jakie musieliśmy wertować w oryginale na lekcjach języka rosyjskiego, tak były naszpikowane ideologią sowiecką, że nie dało się ich czytać.

W 1970 roku dostałem w prezencie 3 książki, to była jedna z nich-pierwsze 3 książki, jakie sam przeczytałem w życiu-i dlatego ją dobrze pamiętam do dzisiaj, po 48 latach!

Faktycznie, była zabawna i pełna humoru. Niestety, wiele późniejszych książek/opowiadań, jakie musieliśmy wertować w oryginale na lekcjach języka rosyjskiego, tak były naszpikowane ideologią sowiecką, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Readers Digest Condensed Books: Code to Zero, Winter Solstice, High Risk, Beneath the Skin Matt Dickinson, Ken Follett, Nicci French, Rosamunde Pilcher
Ocena 5,0
Readers Digest... Matt Dickinson, Ken...

Na półkach: ,

CODE TO ZERO: Przeczytałem pełne wydanie. Książka niezła, ale tego rodzaju akcja akurat mnie specjalnie nie interesuje.

CODE TO ZERO: Przeczytałem pełne wydanie. Książka niezła, ale tego rodzaju akcja akurat mnie specjalnie nie interesuje.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnie minęło już ze 45 lat, jak czytałem tą klasyczną książkę dla młodzieży i do tej pory pamiętam ją i jej bohaterów. Unikalna książka, o ile się nie mylę, była obowiązkową lekturą szkolną, którą czytało się bez żadnego przymusu.

Pewnie minęło już ze 45 lat, jak czytałem tą klasyczną książkę dla młodzieży i do tej pory pamiętam ją i jej bohaterów. Unikalna książka, o ile się nie mylę, była obowiązkową lekturą szkolną, którą czytało się bez żadnego przymusu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po ciężkim dniu pracy nie ma nic bardziej relaksującego, jak przeczytanie komiksu o przygodach Tytusa, Romka i A’Tomka, którzy od dziesiątek lat są nadal młodzi, pełni życia i humoru i szybko dopasowują się do nowego systemu politycznego—tym razem wchodząc do NATO!

Po ciężkim dniu pracy nie ma nic bardziej relaksującego, jak przeczytanie komiksu o przygodach Tytusa, Romka i A’Tomka, którzy od dziesiątek lat są nadal młodzi, pełni życia i humoru i szybko dopasowują się do nowego systemu politycznego—tym razem wchodząc do NATO!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Adam Czerniaków, pełniący funkcję prezesa warszawskiego Judenratu (Rada Żydowska) w czasie okupacji, był postacią kontrowersyjną i negatywnie postrzeganą przez większą część mieszkańców getta. W licznych opracowaniach na temat getta jest on przedstawiany w sposób ujemny—nic dziwnego, bo Judenrat gorliwie wykonywał zarządzenie niemieckiego okupanta, włącznie z dostarczaniem robotników do ciężkich prac i obozów pracy. Ponadto Judenratowi podlegała, przynajmniej w pewnej części, policja żydowska, która współpracowała z Niemcami i była generalnie znienawidzona przez mieszkańców getta.

Dziennik getta warszawskiego, pisany przez Czerniakowa, stanowi unikalny dokument tego okresu i ukazuje obraz getta widziany oczami jego lidera. Czerniaków na zimno robi notatki—o wizytach u władz niemieckich, o egzekucjach, łapankach, brakach w zaopatrzeniu, problemach ze znalezieniem funduszy na działalność władz Judenratu, organizowaniu ośrodków pomocy, mieszkań, itp. Czerniaków ukazuje się jako osoba być może nie za bardzo nadająca się na to stanowisko i działająca w makabrycznych warunkach, ale ogólnie uczciwa i przytłoczona nawałem obowiązków, którym nie jest w stanie podołać. Dzięki swojej pozycji ma z pewnością całkiem uprzywilejowane życie, bez porównania lepsze od głodujących mas—niemniej spędził w areszcie prawie tydzień, gdzie był strasznie skatowany i po wypuszczeniu długo dochodził do siebie.

Dwudziestego drugiego lipca 1942 roku pojawili się w jego gabinecie urzędnicy SS i oświadczyli mu, że Żydzi mają być wysiedleni na wschód i w dniu dzisiejszym ma być dostarczonych 6000 ludzi—i tyle samo każdego dnia.

W niespełna godzinę po ty zapisie Czerniaków popełnił samobójstwo w swoim gabinecie, zażywając cyjanek potasu. Na stole znaleziono list do żony:

„Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć.”

Dla osób nieinteresujących się historią tego okresu pamiętnik Czerniakowa może być nudny i ciężki w czytaniu. Ponieważ przeczytałem bardzo dużo książek o getcie warszawskim i generalnie o okupacji w Warszawie, z ogromnym zainteresowaniem pochłonąłem jego zapiski. Wiele z opisanych w dzienniku wydarzeń znałem z innych źródeł i z zafascynowaniem czytałem o nich ponownie, tym razem przedstawione z kompletnie innej perspektywy. Poza tym, przez wiele lat mieszkałem na byłych terenach getta, setki razy przemierzałem opisywane przez niego tereny, jak też doskonale pamiętam „Kamienicę pod Zegarem” na ul. Chłodnej 20, gdzie do końca życie mieszkał Czerniaków.

Adam Czerniaków, pełniący funkcję prezesa warszawskiego Judenratu (Rada Żydowska) w czasie okupacji, był postacią kontrowersyjną i negatywnie postrzeganą przez większą część mieszkańców getta. W licznych opracowaniach na temat getta jest on przedstawiany w sposób ujemny—nic dziwnego, bo Judenrat gorliwie wykonywał zarządzenie niemieckiego okupanta, włącznie z dostarczaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książkę zabrałem ze sobą na wakacje i pomimo 700 stron, trudno się było od niej oderwać. Nie była to pierwsza książka o Stalinie i jego sługusach, ale z pewnością jedna z najlepiej opracowanych i poparta ogromną ilością materiałów źródłowych. Znakomicie napisana, zawiera dużo zdjęć i bardzo dobrze się ją czyta.

Ogólnie wstrząsająca książka. Stanin—morderca, psychopata, mistrz manipulowania ludźmi, których w każdym momencie może uwięzić w obozach lub postawić pod plutonem egzekucyjnym—ale też osoba oczytana, o dużej inteligencji i perfekcyjnej pamięci. Człowiek, którego się wszyscy boją i posłusznie wykonują jego najbardziej krwawe i absurdalne rozkazy—i często sami stają się ofiarami tego systemu. Człowiek, który przed wojną osłabił sowiecką armię poprzez uwięzienie w obozach lub zamordowanie czołowych generałów i oficerów i który nie spodziewał się ataku Hitlera na Związek Sowiecki, do końca ignorując alarmujące doniesienia—a po inwazji niemieckiej wydał wiele idiotycznych rozkazów, które przyczyniły się do ogromnych strat ludzkich. To niesamowite, jak jedna osoba może tak bardzo zniewolić i sterroryzować cały naród, doprowadzić go do ruiny, spowodować śmierć dziesiątek milionów obywateli—i do samego końca życia utrzymać się przy władzy.

Przeczytawszy tą książkę—jak też inne na temat zbrodni popełnionych w imię systemu komunistycznego w Związku Sowieckim głównie na jego obywatelach—nie mogę pojąć, że nadal w Rosji istnieje pokaźna grupa ludzi, popierająca Stalina, że wiele historyków stara się go wybielić, a jego szczątki spoczywają w sercu Moskwy. Zawsze zadaję sobie pytanie—czy Rosjanie to naród masochistów—czy też potrzebują oni silnego, bezwzględnego przywódcy i gotowi są nawet przymknąć oko na różne krwawe ekscesy, które mogą dotknąć niemalże losowo każdego z nich?

Polecam książkę każdemu, kto chciałby się pogłębić wiedzę o Stalinie i historii tamtego okresu.

Książkę zabrałem ze sobą na wakacje i pomimo 700 stron, trudno się było od niej oderwać. Nie była to pierwsza książka o Stalinie i jego sługusach, ale z pewnością jedna z najlepiej opracowanych i poparta ogromną ilością materiałów źródłowych. Znakomicie napisana, zawiera dużo zdjęć i bardzo dobrze się ją czyta.

Ogólnie wstrząsająca książka. Stanin—morderca, psychopata,...

więcej Pokaż mimo to