Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego Marian Fuks 7,6
Marian Fuks:
"Wielu historyków martyrologii Żydów nazywa Adama Czerniakowa jedną z najbardziej kontrowersyjnych i tragicznych postaci getta warszawskiego. Zarówno za życia, jak i po samobójczej śmierci - bardzo rozmaicie i skrajnie bywał oceniany. Krytykowali go przede wszystkim historycy, nawet wybitni,nie znający jeszcze 'Dziennika', który dwadzieścia lat przeleżał gdzieś w ukryciu, dokumentu, będącego także niezamierzoną spowiedzią człowieka, posiadającego pozory władzy. W świetle tego kapitalnego dokumentu Czerniakowa trudno nazwać 'postacią kontrowersyjną'. Jego działalność była zdeterminowana dwoma czynnikami: wypełnienia misji jaką mu powierzył prezydent Starzyński i nadzieją uratowania życia chociażby części ludności getta warszawskiego , za których czuł się moralnie odpowiedzialny. To było motto całej jego działalności, to dodawało mu sił do znoszenia upokorzeń i fizycznych ciosów ze strony hitlerowców. W swoim życiu i działalności od 6 IX 1939 roku do 23 VII 1942 roku był samotny. Oprócz grona najlepszych przyjaciół, jak Korczak, Bałaban, Gepner i jeszcze kilku osób - bywał zaledwie tolerowany albo wręcz potępiany (...)".
Ciężko czyta się tę książkę. Ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach. To historia człowieka, któremu na barki nałożono ciężar ponad siły i nie ma żadnego sposobu by go zdjąć... Straszliwe upokorzenia, cierpienia moralne i fizyczne (bestialskie skatowanie podczas aresztowania),bezustanne starania mające na celu pomoc cierpiącym mieszkańcom getta i wreszcie samobójcza śmierć jako wyraz sprzeciwu wobec sporządzenia list deportacyjnych - Adam Czerniaków to moim zdaniem prawdziwy męczennik. Lektura jest tym smutniejsza, że autor od pierwszej chwili budzi sympatię. W przeciwieństwie do E. Ringelbluma, czerwonego do bólu Żyda i wielkiego przeciwnika asymilacji (co nie ujmuje mu oczywiście zasługi jaką było stworzenie archiwum getta),Adam Czerniaków to w pełnym tego słowa znaczeniu elita II RP - wykształcony, obyty, oczytany, wrażliwy i kochający piękno. Jego zapiski pokazują nam jak działało getto od strony organizacyjnej, opisuje kontakty z niemieckimi władzami, starania o fundusze, miliony zgryzot i tragedii dnia codziennego. Spotykamy całą galerię osób, z którymi miał styczność: współpracowników, wrogów, przyjaciół, Niemców (w tym całym zbrodniczym aparatem SS),Sipo, gestapo dystryktu warszawskiego, Polaków,Żydów (również obcokrajowców),Cyganów. . Z "Dziennika" jasno też wynika, że autor mógł wyjechać z kraju gdy były po temu jeszcze warunki - jednak odmówił. Raczej niewielu zdecydowało by się na takie poświęcenie...Każdy, kto interesuje się tematem, nie uniknie podczas lektury pokusy porównania z innym prezesem Judenratu - Chaimem Rumkowskim z getta łódzkiego - kanalią i postacią spod najciemniejszej gwiazdy, którego jak głosi legenda, po przybyciu z ostatnim transportem do Auschwitz właśni współrodacy wrzucili żywcem do pieca...Na tym przykładzie można dosadnie zobaczyć, że postawy mogły być różne...
Oprócz samych "Dzienników" książka zawiera jeszcze mnóstwo innych, niesłychanie ciekawych informacji. M.in. fragmenty notatek E. Ringelbluma, informacje na temat Szmula Zygelboima wraz z przytoczeniem jego ostatniego listu do Wł. Raczkiewicza i Wł. Sikorskiego (przed popełnieniem samobójstwa jako aktu sprzeciwu wobec obojętności świata na cierpienia Żydów),oraz (nie miałam o tym wcześniej pojęcia) przykłady innych członków Judenratów (w Biłgoraju i Baranowiczach),którzy również odmówili sporządzenia list deportacyjnych i zapłacili za to najwyższą cenę. Do tego zdjęcia na końcu - tak wstrząsające, że trudno nie płakać przeglądając je. Bo co innego czytać o cierpieniu, nawet najstraszniejszym, a co innego WIDZIEĆ JE. A te zdjęcia są tak przeraźliwie prawdziwe...
Chciałabym jeszcze pisać i pisać - tak wielkie wrażenie ta książka na mnie wywarła... POLECAM!