rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"– Luna – wark­nął przez zęby, ro­biąc ko­lej­ny krok do przo­du. Jego po­tęż­ne ciało zda­wa­ło się cią­gle ro­snąć na moich oczach. – To jest moja spra­wa. Ty je­steś moją spra­wą."

Mam wrażenie, że każdą opinię do książek Mariany Zapaty zaczynam od słów „kocham twórczość Zapaty". Tylko że taka jest prawda, bo jestem absolutnie zakochana w historiach tworzonych przez autorkę. Każda z nich zachwyca i sprawia, że moje grono książkowych mężów ciągle się powiększa. 
Historia Luny mnie poruszyła i sprawiła, że moje emocje szybowały wraz z każdym rozdziałem, który odkrywał nowe fakty z jej życia. To taka dobra, życzliwa i cudowna kobieta, za którą stoi trudna przeszłość. Jednak to, że jej to nie złamało i nadal była promykiem słońca, było czymś wspaniałym.
Jestem przekonana, że Mariana Zapata najlepiej kreuje gburowatych mężczyzn, którzy mimo swojego grubego pancerza mają „to coś”, przez co czytelnik czuję, że nie taki z niego gbur, jak go malują. 😉
Taki właśnie jest Rip, niedostępny, gburowaty i noszący zbroje, przez którą ciężko się przebić.
Pokochałam ich, ich relacje i osobowości.
Uwielbiam to, że dzięki obszernym książkom autorki możemy poznać bohaterów właściwie pod każdym możliwym względem. Ja zazwyczaj niekoniecznie lubię książkowe grubaski, ale umówmy się-jeśli jest to Zapata-zawsze będzie mi mało!
Ogromny plus, za motyw warsztatu samochodowego, przebywanie w tym warsztnie ogromną przyjemnością 💖

"– Luna – wark­nął przez zęby, ro­biąc ko­lej­ny krok do przo­du. Jego po­tęż­ne ciało zda­wa­ło się cią­gle ro­snąć na moich oczach. – To jest moja spra­wa. Ty je­steś moją spra­wą."

Mam wrażenie, że każdą opinię do książek Mariany Zapaty zaczynam od słów „kocham twórczość Zapaty". Tylko że taka jest prawda, bo jestem absolutnie zakochana w historiach tworzonych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zdejmij z nieba księżyc” to książka, o której ile i jakby bym nie napisała, to będzie ZA MAŁO. Ta książka urzekła mnie pod każdym możliwym względem: począwszy od samego pomysłu na historię, przez kreacje bohaterów, aż po nasycenie emocjami.
Sięgając po tę książkę, z każdej strony czytałam zapewnienia, że to książka, przy której trzeba naszykować chusteczki. I tak właśnie było, każda czuła struna mojej duszy została poruszona.
Ta książka jest tak niezwykle piękna, a przy tym tak strasznie bolesna. Obrazuje ona parę niemal idealną: miłość, na jaką liczy każdy- z  ogromnym wsparciem drugiej osoby, trzymającej za rękę i sprawiającym, że świąt pięknieje i nabiera barw.
Początkowo myślałam, że to Lauren zmieniła Joshua, jednak każdy kolejny rozdział uświadamiał mi, że ich związek dzięki wzajemnemu oddziaływaniu ewaluował i dla obojga zmiana wyszła na dobre.
Opisanie spektrum autyzmu w książkach jest niezwykle trudne, właściwie „Zdejmij z nieba księżyc” to pierwsza książka, w której (którą ja czytałam) gdzie czytelnik może zrozumieć, jak się czuje taka osoba.

Gdy umiera bliska osoba, ciężko przejść przez okres żałoby. Gdy umarła Lauren, Joshua też nie wiedział co dalej, życie bez ukochanej brzmi niczym codzienna tortura. Gotowa na to co ma nadejść żona, zostawia mu listy, które miały mu pomóc, zrozumieć i przetrwać pierwszy rok bez niej. Na każdym z nich, ciężko było mi powstrzymać łzy.
Na początku napisałam, że to książka o pięknej miłości, jednak im dłużej myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to również książka o żałobie, i jej głębokim przeżywaniu, ale także o osobie ze spektrum autyzmu, przeżywającym najcięższe chwile w życiu. Ta książka skłania do refleksji, przemyśleń i docenieniu swojego życia i zdrowia.
Jeśli nie czytaliście jeszcze tej książki, to zachęcam! Jest tego warta.

„Zdejmij z nieba księżyc” to książka, o której ile i jakby bym nie napisała, to będzie ZA MAŁO. Ta książka urzekła mnie pod każdym możliwym względem: począwszy od samego pomysłu na historię, przez kreacje bohaterów, aż po nasycenie emocjami.
Sięgając po tę książkę, z każdej strony czytałam zapewnienia, że to książka, przy której trzeba naszykować chusteczki. I tak właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Does it hurt?” To książka, która zaskakuje, wstrząsa i totalnie uzależnia. Jest to opowieść, jakiej do tej pory jeszcze nie spotkałam, dlatego z wielką ciekawością zaczęłam czytać historie Sawyer i Enza. Jest ona z gatunku tych niebezpiecznych, ale jednocześnie ma w sobie coś niesamowitego, co skłania czytelnika, aby wszedł w świat wykrowany przez autorkę głębiej i z pełną mocą. 
Podeszłam do tej książki z wysoko podniesiona poprzeczką, bo nie ukrywam poprzednia seria autorki, to było coś nowego, mocnego i doskonale czytało mi się Adeline. Jednak „Does it hurt?” jest zupełnie inne, nadal genialne pióro autorki obezwładnia zmysły, a poruszone motywy są oryginalne, jednak zupełnie inne i właśnie to moim zdaniem jest najlepsze. Bo nadal jest efekt WOW.
A jeśli jestem przy motywach, to sama nie wiedziałam, że potrzebuję przeczytać książkę o rekinach, morzu i rozbitkach! Cieszę, że się moja pierwsza morska przygoda odbyła się z Sawyer i Enzo. Bohaterami, którzy przez swoją kreacje zostaną ze mną na długo.
Uważam, że H.D Carlton doskonale tworzy mroczny klimat w swoich książkach, budując napięcie i niepewność. W „Does is hurt?” perfekcyjnie opisała klimat wyspy, i latarni morskiej, czytając opisy, czułam się jakbym sama tam była.
Poprzednia seria autorki mnie zszokowała, „Does ut hurt?” Uświadomiła mi, że autorka jak nikt inny potrafi napisać dark romans, który oprócz gorących scen, potrafi maksymalnie zaciekawić czytelnika innymi motywami.
Jestem przekonana, że autorka, jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy!

„Does it hurt?” To książka, która zaskakuje, wstrząsa i totalnie uzależnia. Jest to opowieść, jakiej do tej pory jeszcze nie spotkałam, dlatego z wielką ciekawością zaczęłam czytać historie Sawyer i Enza. Jest ona z gatunku tych niebezpiecznych, ale jednocześnie ma w sobie coś niesamowitego, co skłania czytelnika, aby wszedł w świat wykrowany przez autorkę głębiej i z pełną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgając po „Na moście pożegnań”, doskonale wiedziałam, czego mogę spodziewać się po twórczości Katarzyny Ziemby- Majewskiej: niezwykle emocjonalnej, porywającej i wciągającej lektury. I dokładnie taka jest ta książka, nie brakuje w niej emocji, bo ta książka wręcz jest nimi przepełniona. Były momenty, w których wręcz nie mogłam powstrzymać łez, więc czytałam z rozmazującymi się przed oczami literami, bo akcja nie pozwalała odłożyć książki nawet na chwile.
Czasy wojenne były trudne i doskonale o tym wszyscy wiemy, jednak czytając „Na moście pożegnań”, doskonale można to zobaczyć, zrozumieć i przeżyć, wraz z bohaterami tymi głównym, a także pobocznymi. Bo każdy z nich ma w swojej książce przysłowiowe  „pięć minut” i widać, że historia każdego z nich jest dla autorki ważna.
Strach, niepewności, ciągły lęk o przyszłość i nikła nadzieja, a także miłość  to właśnie te emocje często przeplatają się ze sobą, tworząc historie rodziny, a także ich najbliższych sąsiadów i znajomych.
Pani Katarzyna po raz kolejny zachwyciła mnie swoim piórem, a także opisana historią. Bo chociaż jest ona przepełniona bólem, stratą i ogromnym cierpieniem, to w Sadze Kresowej, jest coś, co zmusza mnie, aby przeżywać historie bohaterów i ich los.

Sięgając po „Na moście pożegnań”, doskonale wiedziałam, czego mogę spodziewać się po twórczości Katarzyny Ziemby- Majewskiej: niezwykle emocjonalnej, porywającej i wciągającej lektury. I dokładnie taka jest ta książka, nie brakuje w niej emocji, bo ta książka wręcz jest nimi przepełniona. Były momenty, w których wręcz nie mogłam powstrzymać łez, więc czytałam z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Szklana maska, mroczny on”, to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dominiki Luboń. Czy udane? Hmm.. Trudno określić jednoznacznie, ponieważ z jednej strony spędziłam miło czas z historią tej dwójki. Jednak druga strona medalu jest taka, że momentami czułam się znudzona, a i chwilami nie mogłam rozgryźć bohaterów, miałam wręcz wrażenie, że działają wbrew jakiejkolwiek logice.
Jednak to nie jest tak, że Rosalie i Jared, są mało ciekawie wykreowani, bo tak absolutnie nie jest. Mam z nimi skomplikowaną relację, bo momentami maksymalnie mnie ciekawili, intrygowali, a innym razem irytowali i niekoniecznie potrafiłam ich rozszyfrować i zrozumieć.  Ma to też swoje plusy, bo z pewnością tajemniczość Jareda to jeden z ogromnych plusów tej historii.
Książka zawiera kilka naprawdę emocjonujących momentów i scen, i to one chwytającą czytelnika za serce.
Styl pisania Dominiki Luboń należy do lekkich i przyjemnych w odbiorze.
Z pewnością sięgnę po kolejne pozycje wydane przez autorkę, ponieważ „Szklana maska, mroczny on” może nie zachwyciła mnie tak, jak tego oczekiwałam, ale uważam, że czas spędzony z tą pozycją był warty jej przeczytania.

„Szklana maska, mroczny on”, to moje pierwsze spotkanie z twórczością Dominiki Luboń. Czy udane? Hmm.. Trudno określić jednoznacznie, ponieważ z jednej strony spędziłam miło czas z historią tej dwójki. Jednak druga strona medalu jest taka, że momentami czułam się znudzona, a i chwilami nie mogłam rozgryźć bohaterów, miałam wręcz wrażenie, że działają wbrew jakiejkolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Hount you" to książka, którą pokochają czytelniczki, które darzą miłością tą mroczniejszą stronę romansów!
Ada Tulińska stworzyła fantastyczny dark romans z motywem, z którym spotkałam się pierwszy raz, czyli parkurem. Muszę przyznać, że to również dzięki niemu bohater zyskał na tajemniczości i mroku,  jakim emanował.
Główni bohaterowie, Leonardo i Juliet to dwa silne charaktery, jednak nie są oni przerysowane, ich kreacja jest naprawdę ciekawa i wyważona w odpowiedni sposób. Tutaj każde gest bohaterów jest wyważony, ważny i potrzebny.

Z każdą kolejną kartką zastanawiałam się coraz bardziej, w którą stronę potoczy się historia tej dwójki. Bo mimo tego, jaki mrok w sobie mieli,  to polubiłam ich, a każda odkryta przez autorkę karta w ich życiorysie stawia ich w nowym świetle.
Emocje, jakie w sobie nosili i jakie odczuwali, dryfowały między mnie a ich. To jednak z tych lektur, które czytelnik odczuwa całym sobą!
"Hount you" okazało się dla mnie ciekawa, mroczna i totalnie uzależniająca lektura, która nie da o sobie zapomnieć!
Ada Tulińska zachwyca po raz kolejny, tym razem mrocznym światem Lenardo i Juliet, masz odwagę do niego wejść?

"Hount you" to książka, którą pokochają czytelniczki, które darzą miłością tą mroczniejszą stronę romansów!
Ada Tulińska stworzyła fantastyczny dark romans z motywem, z którym spotkałam się pierwszy raz, czyli parkurem. Muszę przyznać, że to również dzięki niemu bohater zyskał na tajemniczości i mroku,  jakim emanował.
Główni bohaterowie, Leonardo i Juliet to dwa silne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Party” to jedna z tych książek, od których nie mogłam się oderwać, a jeśli już musiałam, moje myśli krążyły wokół fabuły. Czytałam ją jak zahipnotyzowana, chcąc odkryć, co kryje się za działaniem bohaterów powieści.
Autorka w swojej książce opisała przyjaźń, jednak nie taką, jaką każdy chciałaby znaleźć na swojej drodze. Opisane relacje są niezdrowe, tajemnicze i pełne obsesji, ale to może doprowadzić nas do tego jak wielkie znaczenie ma dzieciństwo i, że to właśnie na tym etapie życie buduje się wzorce i priorytety.
Podczas hucznie świętowanych urodzin Bena, Martin po raz kolejny czuję się odsunięty od swojego przyjaciela a dystans, jaki się między nimi  wytworzył, zaczyna poszerzać swoje horyzonty. To bolesne dla Martina, ale także uciążliwe dla jego żony. Z każdą stroną dramaturgia tego, że coś się wydarzy — zwiększa się, budując w czytelniku napięcie. To uczucie było wręcz uzależniające!
Bardzo się cieszę, że autorka tak bardzo skupiła się na budowaniu portretów psychologicznych bohaterów, oraz tak zawile opisywała ich myślenie, bo naprawdę zrobiła to po mistrzowsku.
Dawno nie czytałam książki, gdzie bohaterowie, byliby tak zawile, aczkolwiek ciekawie przedstawieni.
„Party” to książka, która z początku wydaje się być spokojna, jednak z biegiem czasu nabiera tempa i ciężko się od niej oderwać.

„Party” to jedna z tych książek, od których nie mogłam się oderwać, a jeśli już musiałam, moje myśli krążyły wokół fabuły. Czytałam ją jak zahipnotyzowana, chcąc odkryć, co kryje się za działaniem bohaterów powieści.
Autorka w swojej książce opisała przyjaźń, jednak nie taką, jaką każdy chciałaby znaleźć na swojej drodze. Opisane relacje są niezdrowe, tajemnicze i pełne...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Well Played. Zakład o więcej niż wszystko Vi Keeland, Penelope Ward
Ocena 7,1
Well Played. Z... Vi Keeland, Penelop...

Na półkach: ,

„Well played. Zakład o więcej niż wszystko”
Uwielbiam książki wydane w duecie przez Vi Keeland i Penelope Ward. Jedne mnie zachwycają, inne są po prostu dobre, jednak zawsze spędzam z nimi udany czas. „Well played” to bardzo ciekawa historia, która wciągnęła mnie w wir wydarzeń i emocji.
Presley, chcąc zmiany w życiu swoim i syna, przeprowadza się do Beaufort. To tam ma najlepsze wspomnienie, ale także pewnego rodzaju misję, pragnie odbudować dawną sławę rodzinnego zajazdu swojego byłego partnera. Jej upór i poświęcenie w trakcie odbudowy, był naprawdę godny podziwu. Moją uwagę zwróciło również to, jak Presley poświęcała się w roli matki, z jak wielkim uporem dążyła do szczęścia swojego syna.
Levi, to sławny sportowiec i brat byłego partnera Presley. Od samego początku wyczuwalna jest między nimi chemia, ale także kłótni „między rozumem a sercem". Sytuacja, w której oboje się znaleźli, jest dla nich samych trudna i pełna znaków zapytania co będzie dalej i jak rozwinie się ich sytuacja.
Nie powiem, żeby ta książka była szczególnie zaskakująca i zawierała wiele zwrotów akcji, bo tak nie było. Jest przewidywalna, jednak zawiera tak wiele emocji, że naprawdę wynagrodziły mi to.
Duet Keeland i Ward, jak zwykle umilił mi czas. Czekam na kolejne książki spod Pióra dwóch świetnych autorek!

„Well played. Zakład o więcej niż wszystko”
Uwielbiam książki wydane w duecie przez Vi Keeland i Penelope Ward. Jedne mnie zachwycają, inne są po prostu dobre, jednak zawsze spędzam z nimi udany czas. „Well played” to bardzo ciekawa historia, która wciągnęła mnie w wir wydarzeń i emocji.
Presley, chcąc zmiany w życiu swoim i syna, przeprowadza się do Beaufort. To tam ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu „The perfect defender” to NIESPODZIEWAŁAM SIĘ, że ta książka okaże się tak zaskakująca a dzięki temu niezwykle emocjonalna.
Noemi i Lane poznają się w bardzo nietypowy sposób, bo czy inaczej można nazwać to, że dziewczyna ląduje całkowicie przypadkowo w łóżku swojego szefa? Właśnie to wydarzenie zaczyna lawinę innych, przez które bohaterowie zaczynają się do siebie zbliżać.
Ich relacja jest bardzo gorąca, namiętna, ale też momentami bolesna, doprowadzająca czytelnika do łez.
Zarówno Noemi jak i Lane to bohaterowie charyzmatyczni i sposób przejść obok nich obojętnie. Ich dialogi pełne sarkazmu i słownych przepychanek, były świetne i urocze.
Ostatnie rozdziały tej książki to ogromny zwrot akcji i przeogromne zaskoczenie.
Joanna Chwistek zaskoczyła mnie po raz kolejny. Uwielbiam serię „Bracia McKinley” i jeśli miałabym wybrać, który tom podobał mi się bardziej, miałabym ogromny problem.
Czytajcie tę serię, jest cudowna!

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu „The perfect defender” to NIESPODZIEWAŁAM SIĘ, że ta książka okaże się tak zaskakująca a dzięki temu niezwykle emocjonalna.
Noemi i Lane poznają się w bardzo nietypowy sposób, bo czy inaczej można nazwać to, że dziewczyna ląduje całkowicie przypadkowo w łóżku swojego szefa? Właśnie to wydarzenie zaczyna lawinę innych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Thorne princess” to pozycja, do której podeszłam bez zbędnych oczekiwań. I zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona! Nie czytałam zbyt wiele romansów z motywem ochroniarza, ale jeśli większość z nich jest taka jak „Thorne princess”, to czas zacząć czytać ich więcej!
Jestem zakochana, w bohaterach tej  powieści i tym, jak dzięki bliższemu poznaniu w oczach czytelników już nie są tymi, którymi byli na początku. Niepozbawieni wad, niekoniecznie znający swoje zalety, nietuzinkowi, zapadający w pamięć, tacy właśnie są główni bohaterowie tej powieści. Poza tym, czy tylko ja znalazłam tu swojego nowego książkowego męża? Myślę, że nie.
Uwielbiam książki poruszającej ważne problemy, a ta mam wrażenie ma ich całkiem sporo. Jednocześnie zostały one wplecione w fabułę tak, że czytelnik nie czuje się nimi przytłoczony.
Emocje, emocje i jeszcze raz emocje! Tak bardzo wczułam się w te historie, że emocje odczuwałam dwa razy bardziej! Uwielbiam tę historię i bardzo zachęcam was to przeczytania tej powieści.

„Thorne princess” to pozycja, do której podeszłam bez zbędnych oczekiwań. I zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona! Nie czytałam zbyt wiele romansów z motywem ochroniarza, ale jeśli większość z nich jest taka jak „Thorne princess”, to czas zacząć czytać ich więcej!
Jestem zakochana, w bohaterach tej  powieści i tym, jak dzięki bliższemu poznaniu w oczach czytelników już nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"W któ­rym mo­men­cie bez­wa­run­ko­wa mi­łość staje się… wa­run­ko­wa?
Nie mam po­ję­cia, co cho­dzi mu po gło­wie, i pra­wie na pewno nie chcę wie­dzieć. Przy­szłość ry­su­je się w od­da­li ni­czym zło­wiesz­cza chmu­ra bu­rzo­wa, a my nie mo­że­my zro­bić nic, by ją zmie­nić".

Uwielbiam serię „Salacious Players Club” i z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego, a jednocześnie wszystkie są najwyższym poziomie.
„Łaska” totalnie mnie zaskoczyła i  zdecydowanie zmieniła moje postrzeganie Beau. Autorka odsłaniając przed czytelnikami jego historię, zmieniła całkowicie odbiór jego zachowania. Już nie wydaje się rozpieszczonym, roszczeniowym i egoistycznym chłopakiem, teraz można dostrzec w nim wrażliwość, a także poświęcenie. Beau, którego dane nam było poznać w „Pochwale”, zmienił się nie do poznania, a może po prostu dane nam było wejść w jego emocje głębiej i bardziej go zrozumieć.
Sara Cate bez wątpienia umie pisać gorące, pełne pikanterii, przekraczające granice historie i wychodzi jej to doskonale! Obserwacja głównych bohaterów i tego, jak ich relacja ewoluuje i zmienia ich samych,  było czystą przyjemnością. A jeśli do tego dodamy różnice wieku, oddanie kontroli bohaterce i chemię, która jest wyczuwalna między bohaterami, to dostaniemy fantastyczny i mega gorący romans.
Absolutnie polecam fankom gorących historii.

"W któ­rym mo­men­cie bez­wa­run­ko­wa mi­łość staje się… wa­run­ko­wa?
Nie mam po­ję­cia, co cho­dzi mu po gło­wie, i pra­wie na pewno nie chcę wie­dzieć. Przy­szłość ry­su­je się w od­da­li ni­czym zło­wiesz­cza chmu­ra bu­rzo­wa, a my nie mo­że­my zro­bić nic, by ją zmie­nić".

Uwielbiam serię „Salacious Players Club” i z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tak to już bywa na świe­cie, że gdy rze­czy nie­zwy­kłe zda­rzają się czę­sto, bar­dzo ła­two się do nich przy­zwy­cza­jamy”. 

Gdy zaczęłam czytać najnowszą książkę z serii sokołowskiej, zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam, wrócić do bohaterów tej historii. Jest to jedna z moich ulubionych serii, którą pokochałam za wierzenia ludowe, bohaterów i magiczną atmosferę. 

Agnieszka Kuchmister, pisząc tę serię, ubrała ją w niepowtarzalny klimat. Każda z książek jest piękna, niepowtarzalna, momentami niepokojąca i na swój sposób magiczna i naprawdę nie sposób oderwać się od tych historii.

„Jaśmina od snów” zabiera nas na nowo do Sokołowa, gdzie czas, choć płynie jakby wolniej, nieprzerwanie obija swoje piętno, zmieniając świat, a także z każdym kolejnym latem dodając bohaterom lat i zmieniając ich spojrzenie. 

Niezwykle podobał mi się motyw snów Jaśminy. Zbudowały one w tej książce niepokojący klimat, szczególnie gdy zaczęły mieszać się z rzeczywistością. 

Bohaterowie tej powieści są tak dobrze wykreowani, że właściwie o każdym z nich można by pisać długo. Jednak chyba żadne słowa i żadna opinia, nie jest w stanie wyrazić jaki świat i jakich bohaterów stworzyła autorka na kartkach serii Sokołowskiej. 

Podoba mi się, w jaki sposób autorka porusza ważne problemy społeczne, takie jak brak akceptacji, czy uprzedzenia. 

Niezwykle ciężko rozstać mi się z tą serią, jest tak piękna i niezwykle emocjonalna, jestem przekonana o tym, że Sokołów zostanie w moim sercu i pamięci na bardzo długo! Bo chociaż nie wszystko w tej serii można zrozumieć, to jednocześnie można pokochać ją za wszystko! 

„Tak to już bywa na świe­cie, że gdy rze­czy nie­zwy­kłe zda­rzają się czę­sto, bar­dzo ła­two się do nich przy­zwy­cza­jamy”. 

Gdy zaczęłam czytać najnowszą książkę z serii sokołowskiej, zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam, wrócić do bohaterów tej historii. Jest to jedna z moich ulubionych serii, którą pokochałam za wierzenia ludowe, bohaterów i magiczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Heal me” to książka, po której spodziewałam się dużo więcej, niż dostałam. Skuszona wątkiem kryminalnym, sięgnęłam po debiut Aleksadry Rudaś. Jednak tego wątku dostałam znikome ilości, poruszony na początku i skończony na końcu, a w środku właściwie pominięty i zapomniany.
A szkoda, bo gdyby autorka bardziej skupiła się na wplataniu powiązań i zagadek w związku z morderstwem Taylora z pewnością książka zyskałaby płynność i przede wszystkim zaciekawiłaby bardziej czytelnika.
Bohaterów tej książki odebrałam jako nijakich i totalnie niezapadających w pamięć. Nie rozumiałam postępowania nie tylko tych nastoletnich, ale także dorosłych postaci tej powieści. Często ich zachowanie było po prostu dziwne i jak dla mnie nielogiczne.
Lubie sarkazm i czarny humor
jednak żarty z gwałtu nigdy nie są śmieszne i należy podkreślić to, że nie powinny się one znaleźć w tej książce.
„Heal me” nie jest książką, której nie mogę polecić. Znudziła mnie i to na co liczyłam, czyli wątek kryminalny, został potraktowany jako wątek totalnie poboczny.
Gdyby cała książka była napisana jak prolog i ostatnie rozdziały, to myślę, że byłabym nią zachwycona. Wierzę, że kolejne książki autorki będą zdecydowanie bardziej skupione na głównych wątkach, a dzięki temu naprawdę wiele zyskają.

„Heal me” to książka, po której spodziewałam się dużo więcej, niż dostałam. Skuszona wątkiem kryminalnym, sięgnęłam po debiut Aleksadry Rudaś. Jednak tego wątku dostałam znikome ilości, poruszony na początku i skończony na końcu, a w środku właściwie pominięty i zapomniany.
A szkoda, bo gdyby autorka bardziej skupiła się na wplataniu powiązań i zagadek w związku z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zazwyczaj ludzie, którzy potrafią rozbudzić w nas największy gniew, są tymi samymi, którzy potrafią go ugasić.”

Uwielbiam twórczość Amo Jones!
Seria "Midnight Mayhem" jest mocno pokręcona i wychodząca poza wszelkie normy, ale właśnie za to tak bardzo ją lubię.
"In Silence She screams" to już trzeci tom serii i muszę przyznać, że to za co uwielbiam tę serię — nadal jest na najwyższym poziomie. Co to jest? Genialny klimat i świetnie wykreowani bohaterowie.
Uwielbiam to jak autorka wplata w fabułę zwroty akcji, a także tajemnice, których odkrycie budzi szok u czytelnika.
Relacja, jaka połączyła trójkę głównych bohaterów, jest gorąca, namiętna, ale też doprowadza czytelnika do momentu, gdy ten zastanawia się, co tu tak naprawdę się dzieje i w którą stronę to wszystko zmierza. Ta niepewność i chęć odkrycia tego co skrywają w sobie bohaterowie, jest ciekawym doświadczeniem, tym bardziej w wykonaniu Amo Jones.
Uwielbiam jej pióro i styl pisania, a każda kolejna książka uświadamia mnie, że to autorka, po której twórczość mogę sięgać w ciemno i zawsze zostanę czymś zaskoczona.
„In Silence She Screams” to emocjonująca, mroczna i wciągająca książka, przeznaczona dla dorosłych czytelników.

„Zazwyczaj ludzie, którzy potrafią rozbudzić w nas największy gniew, są tymi samymi, którzy potrafią go ugasić.”

Uwielbiam twórczość Amo Jones!
Seria "Midnight Mayhem" jest mocno pokręcona i wychodząca poza wszelkie normy, ale właśnie za to tak bardzo ją lubię.
"In Silence She screams" to już trzeci tom serii i muszę przyznać, że to za co uwielbiam tę serię — nadal jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"– Wiesz co, Mi­chel­le? – za­py­tał cicho, prze­su­wa­jąc spoj­rze­niem po mojej twa­rzy. – Przez te lata wiele się zmie­ni­ło, ale ta jedna rzecz po­zo­sta­nie stała.
– Jaka? – wy­du­si­łam.
– Do­pó­ki od­dy­cham, będę się o cie­bie trosz­czył. Do­pó­ki żyję, nikt nie zrobi ci krzyw­dy. Za­wsze będę się o cie­bie mar­twił."

"Next level love" to najnowsza książka Joanny Chwistek, która mnie oczarowała!
Zaczynając czytać pierwsze rozdziały, byłam przekonana o tym, jak potoczą się losy głównych bohaterów. I to był błąd, ponieważ autorka bardzo zaskoczyła mnie zwrotami akcji.
Jeśli mowa o głównych bohaterach to, uwielbiam ich! Droga Michelle i Bruca nie jest łatwa: pełna bólu, niedomówień i cierpienia. Ale także udowadniająca, jak ważna jest rozmowa, która często może być końcem złych emocji.
Bruce to postać, do której żywiłam wszystkie dostępne emocje. A to tylko udowadnia, jak autorka potrafi genialne opisać bohatera, żeby czytelnicy odbierali go w „tej chwili” dokładnie według zamierzeń.
Michelle bardzo polubiłam i kibicowałam, aby ta historia skończyła się dla niej jak najlepiej.
"Next level love" to książka, w której mocno wyczuwalna jest siła przyjaźń i to jak ona jest ważna w życiu.
Dzięki emocjom, których w tej książce pełno, czytelnik zostaje poniekąd zmuszony do przemyśleń. A genialne połączone motywy, dały w efekcie fantastyczną historie.
Joanna Chwistek zachwyciła mnie po raz kolejny swoją twórczością!

"– Wiesz co, Mi­chel­le? – za­py­tał cicho, prze­su­wa­jąc spoj­rze­niem po mojej twa­rzy. – Przez te lata wiele się zmie­ni­ło, ale ta jedna rzecz po­zo­sta­nie stała.
– Jaka? – wy­du­si­łam.
– Do­pó­ki od­dy­cham, będę się o cie­bie trosz­czył. Do­pó­ki żyję, nikt nie zrobi ci krzyw­dy. Za­wsze będę się o cie­bie mar­twił."

"Next level love" to najnowsza książka Joanny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Cienie zostaną za nami” to chwytający za serce pierwszy tom sagi kresowej, opartej na faktach. 
Dzięki autorce przenosimy do małej wioski przy wschodniej granicy, tam poznajemy Stefanię i jej rodzinę krótko przed wybuchem wojny. Wśród jej sąsiadów są zarówno Białorusini, jak i Żydzi, dotąd ich losy łączyły się ze sobą, a sami nie nie odczuwali różnic, traktując siebie jako równych sobie. Jednak wybuch wojny zmienia wiele, najpierw zmienia spokojne życie w chaos niewiedzy i tego jak będzie teraz wyglądało życie. Później przyjaciele, zaczynają odczuwać różnice ze względu na pochodzenie, co prowadzi często do ich rozpadu. Jednak mimo wszystko, w tym całym zamieszaniu, ogólnej niewiedzy „co będzie dalej?” znajdują się również tacy, który bezinteresowanie potrafią okazać serce i wyciągnąć pomocną dłoń. To właśnie Ci dają nadzieję. 
„Cienie zostaną za nami” to powieść przepełniona emocjami, a bohaterowie wykreowani są w sposób wyśmienity. Czytając książkę, można odczuć ile pracy włożyła autorka, aby nadać każdemu bohaterowi/bohaterce książki indywidualny charakter. 
Jestem pod wrażeniem tej książki, ale także tego jak Autorka ukazała siłę kobiet. Uwielbiam czytać o silnych bohaterkach, które mimo strachu, nie poddają się. A te opisane w tej powieści dokładnie takie są. 
Fabuła tej książki skupiona jest na czasach niepewnych, przepełnionych lękiem i trwogą o to, co przyniesie kolejny dzień. Katarzyna Majewska- Ziemba bardzo dobrze odzworowała nastroje ludzi w tamtym czasie, opisując rodzinę Stefanii, mieszkańców wsi, a także mieszkańców Baranowicz i działań, jakie się tam odbywały. 
Uważam, że ciekawym zabiegiem było dodanie rozdziałów z pamiętnika Stefanii, to dało lepiej poznać główną bohaterkę i jej historię.  
Jeśli lubicie książki z tłem historycznym, to Bardzo polecam wam tą piękna, momentami wzruszającą książkę. 

„Cienie zostaną za nami” to chwytający za serce pierwszy tom sagi kresowej, opartej na faktach. 
Dzięki autorce przenosimy do małej wioski przy wschodniej granicy, tam poznajemy Stefanię i jej rodzinę krótko przed wybuchem wojny. Wśród jej sąsiadów są zarówno Białorusini, jak i Żydzi, dotąd ich losy łączyły się ze sobą, a sami nie nie odczuwali różnic, traktując siebie jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Rzecz w tym, że kiedy się kogoś traci, to nie dzieje się raz. Traci się go za każdym razem, gdy robi się coś wspaniałego i chciałoby się, żeby to zobaczył, za każdym razem,kiedy jest się w kropce i szuka się rady.

„Porozmawiajmy o eksie” to książka, która chwyciła mnie za serce! Być może dlatego, że potrzebowałam teraz takiej historii: lekkiej, przyjemnej, momentami zabawnej i emocjonalnej. 
Opowieść skupia się wokół radia i podcastu, a to dość oryginalny motyw w czytanych przeze mnie pozycjach. Z wielką chęcią zagłębiałam się w ten radiowy świat, który wcale nie musi wyglądać tak, jak myślą słuchacze. 
Bohaterowie tej powieści są tak genialnie wykreowani, że ja jestem zachwycona! Shay i Dominic od początku przykuli moją uwagę, tym jak dążyli do wyznaczonego sobie celu. 
Ich wspólne audycje poprawiały mi nastrój, jakbym rzeczywiście mogła ich słuchać. To cudowne, gdy autorka potrafi słowami wprowadzić czytelnika w taki stan. 
„Porozmawiajmy o eksie” to historia, która mnie zauroczyła i dostarczyła całkiem dużą dawkę emocji. 

"Rzecz w tym, że kiedy się kogoś traci, to nie dzieje się raz. Traci się go za każdym razem, gdy robi się coś wspaniałego i chciałoby się, żeby to zobaczył, za każdym razem,kiedy jest się w kropce i szuka się rady.

„Porozmawiajmy o eksie” to książka, która chwyciła mnie za serce! Być może dlatego, że potrzebowałam teraz takiej historii: lekkiej, przyjemnej, momentami...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ruthless Kingdom Claudia Lymari, Becca Steele
Ocena 7,0
Ruthless Kingdom Claudia Lymari, Bec...

Na półkach:

„To było coś pięknego: mieć kogoś, kto chce zaryzykować dla ciebie życie”.

„Ruthless Kingdom” to Zakończenie trylogii „Boneyard Kings”, która bardzo przypadła mi do gustu.
Dwie poprzednie części piętrzyły pytania, niedopowiedzenia, a czający się mrok przykrywał wszystko niczym mgłą. W trzeciej części autorki skupiły się na odpowiedzeniu na wszystkie pytania i doprowadzeniu wszystkich wątków do końca. Właśnie to udowodniło mi, że wszystko było „po coś”, każde wydarzenie, a także każda sytuacja miała sens.
Fabuła każdego z tomów jest mroczna, ale ten tom to zupełnie inny poziom mroku i brutalności. Nie da się tej książce zarzucić braku napięcia, czy specyficznego klimatu.
Królowie Cmentarzyska mają w sobie szczególny mrok, który rozjaśnia Everly.
Relacja, jaka połączyła tę czwórkę wychodzi poza utarte schematy, a sceny między nimi są bardzo gorące. Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, jak na przestrzeni lat zmieniłaby się ich historia i jak funkcjonowaliby na co dzień.
„Ruthless Kingdom” to świetne zakończenie  trylogii i, mimo że samo zakończenie jakoś szczególnie mnie nie zszokowało, to bardzo dobrze spędziłam czas z tymi książkami.
Lekkie i przyjemne pióro autorek spowodowało, że z wielką ciekawością i wręcz zachłannością czytałam kolejne wydarzenia. A z racji tego, że każdy z bohaterów miał poświęcone swoje rozdziały, pozwalało to wgłębić się w emocje każdego z nich.

„To było coś pięknego: mieć kogoś, kto chce zaryzykować dla ciebie życie”.

„Ruthless Kingdom” to Zakończenie trylogii „Boneyard Kings”, która bardzo przypadła mi do gustu.
Dwie poprzednie części piętrzyły pytania, niedopowiedzenia, a czający się mrok przykrywał wszystko niczym mgłą. W trzeciej części autorki skupiły się na odpowiedzeniu na wszystkie pytania i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przy­po­mi­na mi się to, co po­wie­dział tata. O tym, że mu­si­my za­da­wać py­ta­nia, żeby usły­szeć to, co mają do po­wie­dze­nia lu­dzie, któ­rzy z ja­kie­goś po­wo­du po­zo­sta­ją cisi."

Drugi tom serii „Listy do utraconej”, czyli „Więcej niż słowa” to książka, która posiada w sobie rollercoaster emocji. Jest trudna, a jednocześnie tak piękna, dająca nadzieję.
Uwielbiam, gdy książki posiadają w sobie to elementy, które zmuszają czytelników do refleksji i zastanowienia się. Ta książka dokładnie tak jest.
Brigid Kemmerer na nibywałą lekkość do kreowania postaci w sposób prosty, a jednocześnie mają one siłę zwrócenia na nich uwagi.
Rev i Emma to postacie, które zapadają w pamięć a ich losy i przeżycia powodują, że myśli o nich wracając niczym boomerang. To, że żadne z bohaterów nie miało łatwo, a problemy, z którymi muszą się zmierzyć, są od siebie tak różne, ale jednocześnie dla każdego z nich  trudne, uwadnia tylko, jak życiowa jest ta powieść. 
Historia Reva zmiażdżyła mnie emocjonalnie. Doświadczył on tyle zła w swoim życiu, a mimo to był niesamowicie mądry i silny. Droga, która przeszedł do tej pory pokazuje, że dla każdego jest światełko szczęścia w tunelu pełnym ciemności.
Historia głównych bohaterów przedstawia siłę przyjaźni, a także pierwszą miłość, która jak dobrze wiemy, pozostaje w ludziach na bardzo długo.
„Więcej niż słowa” to przecudowna, pełna trudnych tematów i emocji książka, w której nie brakuje chwil wzruszeń.
Dla mnie niezwykle wzruszającym momentem było poznanie historii adopcji Reva oczami jego mamy. Tyle emocji i takiej miłości jak opisała do Brigid Kemmerer powiedziałabym, że nie da się opisać słowami, ale autorka właśnie to zrobiła. Coś pięknego!

"Przy­po­mi­na mi się to, co po­wie­dział tata. O tym, że mu­si­my za­da­wać py­ta­nia, żeby usły­szeć to, co mają do po­wie­dze­nia lu­dzie, któ­rzy z ja­kie­goś po­wo­du po­zo­sta­ją cisi."

Drugi tom serii „Listy do utraconej”, czyli „Więcej niż słowa” to książka, która posiada w sobie rollercoaster emocji. Jest trudna, a jednocześnie tak piękna, dająca nadzieję....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Prawie nigdy” to nowelka ze świata serii „Fall Away". Musicie wiedzieć, że pokochałam tę serię i z wielką ciekawością,  ale też dużymi oczekiwaniami sięgnęłam po „Prawie nigdy".
Spodziewałam się historii miłosnej Queen i Lucasa, jednak niekoniecznie to dostałam, bo samego Lucasa było tutaj naprawdę mało, jak również ich relacji.
Jednak nie znaczy, że nowelka jest zła, czy niepotrzebna. Penelope Doulgas wymyśliła naprawdę ciekawy pomysł na fabułę, którego (jak już wiadomo) ani trochę się nie spodziewałam. A wszystko za sprawą tajemniczej książki, która trafia w ręce głównej bohaterki. Ciekawym doświadczeniem było przeżywanie tej książki wraz Queen i obserwowanie, jak zaczyna łączyć wątki powieści.
Być może ta nowelka nie dostarczyła mi masy emocji, jak poprzednie tomy serii "Fall Away", ale cieszę się, że poznałam jej treść. To dobre dokończenie tej serii i przysłowiowe postawienie kropki nad i, a jednocześnie płynne przejście do kolejnej serii "Hellbend".
Miłym doświadczeniem było wrócić znów do swoich ulubionych bohaterów tej serii I zobaczyć jak zmieniło się ich życie.

„Prawie nigdy” to nowelka ze świata serii „Fall Away". Musicie wiedzieć, że pokochałam tę serię i z wielką ciekawością,  ale też dużymi oczekiwaniami sięgnęłam po „Prawie nigdy".
Spodziewałam się historii miłosnej Queen i Lucasa, jednak niekoniecznie to dostałam, bo samego Lucasa było tutaj naprawdę mało, jak również ich relacji.
Jednak nie znaczy, że nowelka jest zła,...

więcej Pokaż mimo to