rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Nad ponadczasowością literatury można by debatować godzinami. Czy ładne brzmienie określenia "literatura ponadczasowa" jest gwarantem jego prawdziwości?

Czy śmieszą nas te rzeczy, które śmieszyły antycznych dramatopisarzy? Czy te same sztuczki literackie wprawiają nas w zachwyt?
Niezmiennie, nieprzerwanie, od zarania dziejów?

Nie.

Ale istnieją historie, które odkrywane po latach, wciąż kiełkują w sercach i umysłach swoich czytelników, by rozkwitnąć w pełnej krasie i rosnąć w ogrodzie ich pamięci przez lata... a "Upiór Opery" należy właśnie do jednej z nich

Choć jest to gotycka powieść, klasyka grozy z początku XX wieku, jej humor przetrwał upływ czasu (i nie jest to żadne wyolbrzymienie z mojej strony). Mroczna i tragiczna historia tytułowego upiora w satyrycznym ujęciu, sprawiła mi prawdziwą przyjemność, zaspokajając mój książkowo-molowy głód.

Dramatyzm dialogowy niczym u Oscara Wilde'a, nieszczęśliwości bohaterów jak u Zafóna... Znalazłam książkę dla siebie.
Choć nie przypadło mi do gustu rozwiązanie zagadki przez postać Persa, "Upiór Opery" z pewnością niejednokrotnie będzie przeze mnie tutaj wspominany. Uwielbiam książki, które swoją narracją sprawiają wrażenie legend.

"Upiór Opery" idealnie nada się dla osób, które kochają groteskowość, realizm magiczny lub autoironiczny tragizm Czytało mi się ją lekko, a jednocześnie hipnotycznie... o miłości w surrealistycznym wydaniu (nieprzesłodzenie). Polecam‼️

Nad ponadczasowością literatury można by debatować godzinami. Czy ładne brzmienie określenia "literatura ponadczasowa" jest gwarantem jego prawdziwości?

Czy śmieszą nas te rzeczy, które śmieszyły antycznych dramatopisarzy? Czy te same sztuczki literackie wprawiają nas w zachwyt?
Niezmiennie, nieprzerwanie, od zarania dziejów?

Nie.

Ale istnieją historie, które odkrywane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jeśli widząc książkę o włoskiej mafii, pomyśleliście o wulgarnych bandziorach, handlujących narkotykami i traktujących swoje kobiety jak zero, nie macie nawet pojęcia, w jak wielkim błędzie jesteście

Mafia to przede wszystkim społeczność. Wewnętrzne państwo. Struktury przyjaciół i wrogów, złożone z ludzi silnych, jak i słabych, którzy nie chcieli być kukiełkami tańczącymi na nitce pociąganej przez wysoko postawionych.

Mafia to ojcowie, synowie, bracia, kobiety czystego serca, które pokutują za błędy swoich mężów.

Ojciec Chrzestny, Vito Corleone, to “człowiek szanowany”, który przyjaciół trzyma przy sobie blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Pomoże każdemu w zamian za okazanie szacunku, czyli spłacenie długu wdzięczności, gdy rodzina Ojca Chrzestnego się o to upomni. Hojny mężczyzna, walczący z systemem dla dobra swoich ludzi. Ceni sobie jedynie lojalność.
___
“Ojciec Chrzestny” to trzymająca w napięciu historia, przyprawiająca o zawrót głowy. Jej bohaterowie roztaczają wokół siebie pewien urok, któremu nie sposób ulec. Błyskotliwa, zabawna, poruszająca opowieść o rodzinie, wierności, zemście, jak i miłości, w której każdy znajdzie coś dla siebie.

Gorąco polecam wszystkim spragnionym literackich wrażeń!

Jeśli widząc książkę o włoskiej mafii, pomyśleliście o wulgarnych bandziorach, handlujących narkotykami i traktujących swoje kobiety jak zero, nie macie nawet pojęcia, w jak wielkim błędzie jesteście

Mafia to przede wszystkim społeczność. Wewnętrzne państwo. Struktury przyjaciół i wrogów, złożone z ludzi silnych, jak i słabych, którzy nie chcieli być kukiełkami tańczącymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trudno jest oceniać książkę, której premiera miała miejsce ponad 200 lat temu. Samo słowo "premiera" w tym zdaniu jakoś mnie razi... Jednak historia ta w pewnym znaczeniu wcale się nie zestarzała. Szczery, naturalny humor, język pełen wdzięku, klimat XIX w. Anglii🇬🇧 Dystyngowani bohaterowie, pozbawieni jednak gloryfikacji, jaką znamy z "Dumy i uprzedzenia". Siostry Dashwood przypadły mi do gustu, mimo iż wciąż nie uznaję siebie za fankę Austen. Nie do końca jestem przekonana do tego, w jaki sposób autorka rozwiązuje pewne problemy z osobnikami płci męskiej, a mam tu na myśli, mocno uproszczony mechanizm wybaczania. Wyjaśnienia niektórych spraw po prostu do mnie nie przemawiają. Nie odebrało mi to jednak przyjemności tej lektury, bo właśnie takiej "wyciszającej" książki ostatnio potrzebowałam.

Zarówno Rozważna, jak i Romantyczna, umiliły mi czas, a nawet i zaskoczyły (i to niejednokrotnie!) Wywołały więcej emocji niż kultowa "Duma i uprzedzenie". Tutaj czytelnik od samego początku zostaje wprowadzony w akcję, a nie w sam szereg postaci, które odgrywają rolę manekinów wystawowych aż do połowy książki (jak miało to miejsce w przypadku pana Darcy'ego). Ponadto, jest ona raczej słodko-gorzka niż cukierkowa, co nadaje samej fabule więcej autentyczności.

Podejdźcie do niej bez oczekiwań, a nieoczekiwanie okaże się ona miłą dla Waszych czytelniczych dusz.

Trudno jest oceniać książkę, której premiera miała miejsce ponad 200 lat temu. Samo słowo "premiera" w tym zdaniu jakoś mnie razi... Jednak historia ta w pewnym znaczeniu wcale się nie zestarzała. Szczery, naturalny humor, język pełen wdzięku, klimat XIX w. Anglii🇬🇧 Dystyngowani bohaterowie, pozbawieni jednak gloryfikacji, jaką znamy z "Dumy i uprzedzenia". Siostry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

II tom serii z komisarzem Igorem Brudnym również dostarczył mi wielu emocji, czego nie mogę niestety powiedzieć o elementach zaskoczenia... Owszem – szczęka opadała mi raz za razem przy pierwszych trupach – gdy akcja jednak była już dostatecznie rozwinięta, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to historia w pewien sposób wydumana.

Autentyczność bohaterów zestawiona z pewną dozą sztuczności fabuły.
Nie tego spodziewałam się po lekturze fenomenalnego "Piętna"… Piotrowskiemu nie można jednak zarzucić grafomanii. Jest to proza z gatunku mocno obrazowych, plastycznych wręcz opisów i dosadnych słów, które kształtują szereg niezwykłych, wyróżniających się postaci. Mocno nakreślone charaktery bohaterów na długo pozostają w pamięci.

Miałam nadzieję na inny finał akcji. Zabrakło tego efektu "wow", który znamy z pierwszego tomu. Do samego końca czekałam na obalenie teorii, która ukształtowała się w mojej wyobraźni po pierwszych rozdziałach... i się nie doczekałam.

Horrorowo-mroczny, niekoniecznie prawdopodobny scenariusz. Pewnie nie oceniłabym tak surowo tej książki, gdyby nie poprzeczka, jaką autor postawił sobie w poprzednim kryminale. Czytelnicy wiedzą, na co go stać. "Sfora" nie jest złą historią. To po prostu inny poziom.

Mimo mojego rozczarowania, nie zamierzam porzucać tej serii. Dobrze mi się czyta Piotrowskiego. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie, opisy przypominające kadry filmowe‼️ Chcę zobaczyć, co przyniosą kolejne tomy. Mam nadzieję, że nie będziemy już wracać do hieronimek, by nie odgrzewać ciągle tych samych kotletów.

II tom serii z komisarzem Igorem Brudnym również dostarczył mi wielu emocji, czego nie mogę niestety powiedzieć o elementach zaskoczenia... Owszem – szczęka opadała mi raz za razem przy pierwszych trupach – gdy akcja jednak była już dostatecznie rozwinięta, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to historia w pewien sposób wydumana.

Autentyczność bohaterów zestawiona z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozdziały dosłownie się pochłania, jednak jest jedna rzecz, która przeszkadzała mi w pełnej kontemplacji tej lektury. Przez to, że jest ona zarówno przewodnikiem, poradnikiem, jak i pamiętnikiem, nie pozwoliła mi się zagłębić w kilka (moim zdaniem) bardzo ciekawych kwestii; tzn. nie zostały w niej one bardziej rozwinięte i doprowadzone do końca. Część z nich się urwała, inne pozostawiły po sobie pewne pytania, na które książka nie udzieliła mi odpowiedzi.

Coś, co jest jej zaletą, jest też jednocześnie jej wadą - a mowa tu o formie. Nie jest to powieść, lecz fragmenty wspomnień i rekomendacji autorki. A każdy z tych fragmentów ujęty w rozdziale opowiada o czym innym niż kolejny i poprzedni. Stąd też można odnieść to wrażenie jej "niepogłębienia".

Nie zmienia to jednak faktu, że ja, jako osoba, która nigdy w Paryżu nie była, muszę powstrzymywać się od pakowania walizek, a loty "na wszelki wypadek" sprawdzam codziennie. To była dobra (i motywująca) lektura na początek mojej przygody ze studiami z lingwistyk. Polecam przede wszystkim osobom zainteresowanym kulturą francuską.

PS. W książce znajdziemy również listę filmów, których akcja dzieje się na ulicach Paryża! Genialny pomysł

Rozdziały dosłownie się pochłania, jednak jest jedna rzecz, która przeszkadzała mi w pełnej kontemplacji tej lektury. Przez to, że jest ona zarówno przewodnikiem, poradnikiem, jak i pamiętnikiem, nie pozwoliła mi się zagłębić w kilka (moim zdaniem) bardzo ciekawych kwestii; tzn. nie zostały w niej one bardziej rozwinięte i doprowadzone do końca. Część z nich się urwała,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie jest to typowa literatura obozowa, lecz powieść o wielkiej kobiecie i o wielkości kobiet w ogóle. W 1992 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny Stanisławy Leszczyńskiej. Niezwykłe jest to, że podczas jej pracy w obozie, żadne dziecko nie zginęło podczas porodu. Ani z rąk samej położnej, która sprzeciwiła się rozkazowi Josefa Mengele. Każdy noworodek miał zostać utopiony w beczce. Leszczyńska miała dać im śmierć, a ona na przekór - dawała wszystkim życie.
Dzieci o aryjskim wyglądzie odbierano matkom. Miały one zostać wychowane przez niemieckie rodziny. Leszczyńska robiła im charakterystyczne tatuaże w mało widocznym miejscu, aby w przyszłości mogły odnaleźć się ze swoimi biologicznymi matkami. Niektórym naprawdę się to udało.

Niezwykła postać, która inspiruje nie tylko swoim oddaniem drugiemu człowiekowi, lecz także swoją pokorą i szacunkiem nawet do najgorszych oprawców.

Książkę Magdy Knedler można uznać w pewien sposób za odkrywczą. Trafne przemyślenia autorki wyrażane przez drugą narratorkę uderzają w najczulsze struny, sprawiając, że historia ta zostaje w pamięci na długo.
Bardzo ciekawa pozycja, choć co prawda, nie do końca o obozie, nie do końca o wojnie, nie do końca o samej Stanisławie Leszczyńskiej. Bez robienia sensacji z dramatu, lecz budująca świadomość czytelników.

Nie ukrywam, że ostatni rozdział trochę mnie rozczarował. Lecz mimo to, uważam, że jest to godna polecenia lektura.

Nie jest to typowa literatura obozowa, lecz powieść o wielkiej kobiecie i o wielkości kobiet w ogóle. W 1992 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny Stanisławy Leszczyńskiej. Niezwykłe jest to, że podczas jej pracy w obozie, żadne dziecko nie zginęło podczas porodu. Ani z rąk samej położnej, która sprzeciwiła się rozkazowi Josefa Mengele. Każdy noworodek miał zostać utopiony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Prostytutki, intrygantki, morderczynie - tak pejoratywnie określić moglibyśmy dzisiaj kobiety Starego Testamentu, których biografie w wielu przypadkach mocno odbiegają od dobrze znanego nam obrazu świętości.
Przebiegła Tamar podstępem zaciągnęła swojego teścia do łóżka.
Nierządnica Rachab zawarła układ z wrogiem, ukrywając izraelskich szpiegów w swoim domu.
Rut uwiodła dalekiego krewnego swojego zmarłego męża, co dało jej szansę na spokojne i bezpieczne życie.
Batszeba zdradziła męża z królem Dawidem, za co przyszło jej srogo zapłacić cierpieniem nie tylko swoim, ale i swojego syna.
A mimo ogromu życiowych zawirowań, wszystkie 4 kobiety znalazły się w RODOWODZIE Jezusa Chrystusa.

“Salon piękności” autorstwa dominikanina o.Tomasza Zamorskiego przybliża nam historie 12 zdumiewających kobiet z Biblii, których życiorysy niejednokrotnie zaskakują. Znajdziemy w niej nie tylko te, którym poświęcono całe biblijne księgi, ale i role drugoplanowe, powiedzielibyśmy, że postacie wręcz epizodyczne - które często się pomija, a bez obecności których zatraciłby się sens niejednej opowieści…

Przyznam szczerze, że większości tych kobiet nie kojarzyłam nawet z imienia. Tym większe było moje zdziwienie, gdy odkryłam, jak wielki był ich wkład w bieg historii nie tylko osobistych, ale i całego narodu Izraela!
Wiedzieliście np. o kimś takim jak Judyta, która udaje się do obozu wroga, by uwieść generała, a następnie obciąć mu głowę mieczem?
Tak, Moi Drodzy. To jest właśnie Biblia. Księga Judyty.

“Salon piękności” to zaskakująca książka, która zachęca do samodzielnej lektury Pisma Świętego. Napisana współczesnym, nienaukowym językiem, ładnie oprawiona graficznie, zawierająca fragmenty ksiąg, z których autor czerpał.
Miałam w planach czytać po jednym rozdziale dziennie, by każdego dnia skupiać swoje myśli na innej kobiecie.
Nie wytrzymałam. Pochłonęłam całą książkę od razu.
A teraz szczerze polecam ją i Tobie, niezależnie od tego, czy jesteś osobą wierzącą.

Prostytutki, intrygantki, morderczynie - tak pejoratywnie określić moglibyśmy dzisiaj kobiety Starego Testamentu, których biografie w wielu przypadkach mocno odbiegają od dobrze znanego nam obrazu świętości.
Przebiegła Tamar podstępem zaciągnęła swojego teścia do łóżka.
Nierządnica Rachab zawarła układ z wrogiem, ukrywając izraelskich szpiegów w swoim domu.
Rut uwiodła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Historia, której nie przeczytasz, a bardziej przetrawisz. Nie znajdziesz w niej banałów w stylu "idź za głosem serca", "możesz być kim chcesz"; główny bohater przeżył już tyle, że sam w to nie wierzy i nie boi się o tym mówić. Mimo że jest to jedna z najbardziej smutnych książek, jakie czytałam, uważam ją również za jedną z najpiękniejszych…

“Mocniejsza niż śmierć” to bardzo wartościowa pozycja przede wszystkim dla osób, które właśnie wkraczają w dorosłość. Nie jest to jednak przyjemna i lekka powieść młodzieżowa, a prawdziwa historia z realnymi dylematami dwójki młodych zakochanych, którzy uczą się życia - poznają swoją seksualność, uczą się stawiać granice w relacjach, stają przed problemami natury moralnej i egzystencjalnej m.in. czy czystość przedmałżeńska ma jakikolwiek sens? czy odmienne poglądy religijne przekreślają możliwość stworzenia związku? czy trudna sytuacja rodzinna determinuje całe dorosłe życie?

Łatwo było mi utożsamić się z Radkiem i Julią, mimo innego bagażu doświadczeń. Nie zliczę, ile razy podczas lektury zadawali oni sobie te same pytania, na które próbuję sama znaleźć odpowiedzi na obecnym etapie życia. Ile razy czułam się podobnie jak oni…
Największą zaletą tej książki jest to, że niczego nam ona nie narzuca, ponieważ nie ma jednego, “właściwego” schematu na szczęśliwe życie. Nie na wszystkie pytania nasuwa się jedna odpowiedź, gdyż (tak jak to bywa w życiu), czasem to samo zadawanie sobie pewnych pytań jest ważniejsze niż odpowiedzenie na nie. I to jest właśnie piękne w tej książce. Jej autentyczność.

Mimo iż niewiele tak naprawdę wiemy o samym Radku - w książce tej nie pada jego nazwisko, nie wiemy też, w jakim mieście rozgrywają się te wydarzenia - ani przez chwilę nie kwestionowałam prawdziwości tej historii. Dlaczego? Przekonajcie się o tym sami. Miejcie jednak pod ręką chusteczki, ostrzegam, że mogą się przydać.

Polecam tę książkę każdemu młodemu człowiekowi, każdemu DDA, każdemu, kto był kiedyś w jakiś sposób zraniony przez los, każdemu, kto czuje ciężar krzyża, który nosi na swoich barkach…

Historia, której nie przeczytasz, a bardziej przetrawisz. Nie znajdziesz w niej banałów w stylu "idź za głosem serca", "możesz być kim chcesz"; główny bohater przeżył już tyle, że sam w to nie wierzy i nie boi się o tym mówić. Mimo że jest to jedna z najbardziej smutnych książek, jakie czytałam, uważam ją również za jedną z najpiękniejszych…

“Mocniejsza niż śmierć” to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poemat Różyckiego to swoista igraszka z tradycją, w której to fantasmagoria miesza się ze swojskością. Opowiada ona o rodzinie Kresowian przesiedlonych na Opolszczyznę, pragnących wrócić w ojczyste strony. Chór starych kobiet w chustach i fartuszkach spiętych agrafkami oraz mężczyzn, którzy żyją przeszłością, otoczeni sprzętami domowymi niemieckich jeszcze właścicieli, zbierają siły do boju o swoją tożsamość narodową. Drugie pokolenie, do którego należy główny bohater, Wnuk, to młodzi, którzy czują się już mieszkańcami Opola, wyrośli z peerelowskiej rzeczywistości.
Jak szybko się okazuje, podróż “do domu”, jest niemożliwa w sensie innym niż duchowy i iluzoryczny. Kolejne stacje prowadzą między oniryczne widma z dzieciństwa i zniekształcone wspomnienia, które rozgrywają się na nowo na oczach naszego młodego bohatera.

“To miasto, choroba moja!”, inwokacja do Opola rozpoczynająca utwór wraz z dwunastoma stacjami-księgami to najbardziej dosłowne nawiązania do “Pana Tadeusza”, lecz w całej historii znajdziemy ich zdecydowanie więcej. Zresztą konteksty literackie nie dotyczą tylko przekształceń mickiewiczowskiej epopei, lecz aluzji do innych klasyków polskiej literatury. Dlatego też lektura ta może nie zostać w pełni zrozumiana przez osoby, które tych utworów nie znają chociażby pobieżnie.

Przez większą część utworu czułam się nieco rozdarta między zachwytem a poczuciem, że coś mnie w nim przerasta, że może być to dla mnie lektura z kategorii “zbyt”, jednak w ostatnich księgach gdzieś ta moja ambiwalencja się zgubiła i było mi nawet przykro, że zbliżam się do ostatniej stacji. Może wynika to z oswojenia się z olbrzymią dawką groteskowości lub z faktem, że nie jest to książka, którą czyta się dla fabuły, lecz po to, by chłonąć słowa. Praktycznie każdą stację możemy recenzować z osobna, analizując, co tak naprawdę miało w niej miejsce. Dlatego też polecam ją osobom lubującym się w analizie literackiej, którym niestraszne są liczne dygresje, traktat o lepieniu pierogów, nurkowanie w kałuży “Kurwamaci”, bądź ser, który pozostawiony długo na słońcu, uzyskuje zdolność pełzania wraz z talentem mowy...

Poemat Różyckiego to swoista igraszka z tradycją, w której to fantasmagoria miesza się ze swojskością. Opowiada ona o rodzinie Kresowian przesiedlonych na Opolszczyznę, pragnących wrócić w ojczyste strony. Chór starych kobiet w chustach i fartuszkach spiętych agrafkami oraz mężczyzn, którzy żyją przeszłością, otoczeni sprzętami domowymi niemieckich jeszcze właścicieli,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Moja relacja z rodzicami jest zdrowa i silna. Nie doświadczyłam problemów zaburzeń odżywiania, ani nie czułam na swoich barkach ciężaru spełniania marzeń kogokolwiek. Z tego powodu biografia Jennette jeszcze mocniej mnie uderza. Począwszy od poznania samego jej tytułu...
Siedzi na sercu. Uwiera mnie. Sprawia, że ciągle o niej myślę, choć problemy w niej opisane wcale mnie nie dotyczą.
"Cieszę się, że moja mama umarła".
To brzmi tak strasznie, że te słowa ledwo przechodzą mi przez gardło. Jakim potworem trzeba być, by naprawdę cieszyć się ze straty(?)
A raczej jakim TWOREM trzeba być, aby tak się czuć.

Jennette od małego była zaprogramowana do uszczęśliwiania swojej matki. Kochana córeczka, która nie miała prawa dorosnąć, bo to złamałoby serce jej rodzicielki.
Rany doprowadziły ją do alkoholizmu, wpadania w toksyczne związki, depresję... Pewne blizny nigdy się nie zagoją i Jennette jest tego świadoma. Swoją historię opisuje jednak już jako osoba, która pewne rzeczy przepracowała. Która jest świadoma swoich zaburzeń. Która nie podkreśla swojej roli ofiary, lecz z lekkością opowiada o swoim życiu. Która przyznaje, że wciąż kocha matkę, a tęsknota za nią mimo upływu lat i wielu krzywd, wciąż wyciska z niej łzy.

Jennette McCurdy w końcu ma prawo do wyrażenia siebie i robi to w sposób bardzo intymny, osobisty, ale przede wszystkim szczery. Obnaża się przed czytelnikiem. Jej książka nie polega na rozpamiętywaniu krzywd i nienawiści względem matki. Jennette tak naprawdę nie cieszy się, że umarła. Wciąż ją kocha. Lecz wie, że ta strata ją ocaliła.

Błyskawicznie się czyta. Nieodkładalna. Polecam.

Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Moja relacja z rodzicami jest zdrowa i silna. Nie doświadczyłam problemów zaburzeń odżywiania, ani nie czułam na swoich barkach ciężaru spełniania marzeń kogokolwiek. Z tego powodu biografia Jennette jeszcze mocniej mnie uderza. Począwszy od poznania samego jej tytułu...
Siedzi na sercu. Uwiera mnie. Sprawia, że ciągle o niej myślę, choć...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Doskonała para Greer Hendricks, Sarah Pekkanen
Ocena 7,2
Doskonała para Greer Hendricks, Sa...

Na półkach: , , , ,

Wydawać by się mogło, że motyw dysfunkcyjnego małżeństwa, które z zewnątrz wygląda idealnie, jest dość oklepany. Hendricks i Pekkanen na szczęście nie wykorzystały banalnych i wcześniej powielanych rozwiązań. Wpadły na coś innego, dużo ciekawszego niż kraty w oknach małżeńskiej sypialni. Choć tu warto dodać, iż “Doskonała para” nie jest thrillerem przyprawiającym o gęsią skórkę.

Każdy bohater ma coś za uszami. Uwaga czytelnika co rozdział skupiona jest na kimś innym. Nikt nie wychodzi poza krąg podejrzanych, a związki między rzekomo niepowiązanymi ze sprawą postaciami bywają zaskakujące. Jednak ta układanka dziwnych zdarzeń nie jest pewnym naciąganym, “przedobrzonym” tworem, lecz logicznym porządkiem. Czymś, co mogłoby wydarzyć się w realnym świecie.

Jestem sceptycznie nastawiona do książek pisanych przez więcej niż jednego autora. Zazwyczaj udaje mi się dopatrzeć różnic stylów. Między Greer Hendricks a Sarah Pekkanen musi istnieć niezwykle silna pisarska symbioza; nie rzuciły mi się w oczy żadne nierówności. “Doskonała para” zaangażowała mnie jako czytelnika i przerosła oczekiwania mimo kilku rzeczy, których się w niej domyśliłam. Nie odebrały mi one jednak przyjemności w poznawaniu “kompletnego” rozwiązania wszystkich tajemnic, ponieważ nie były to najistotniejsze kwestie.

Powieść niekoniecznie dla fanów krwawych historii, które nie pozwalają spokojnie zasnąć. Lecz na pewno dla tych, którzy interesują się psychologią i szukają zajmującej lektury.

Wydawać by się mogło, że motyw dysfunkcyjnego małżeństwa, które z zewnątrz wygląda idealnie, jest dość oklepany. Hendricks i Pekkanen na szczęście nie wykorzystały banalnych i wcześniej powielanych rozwiązań. Wpadły na coś innego, dużo ciekawszego niż kraty w oknach małżeńskiej sypialni. Choć tu warto dodać, iż “Doskonała para” nie jest thrillerem przyprawiającym o gęsią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka ma ciekawą konstrukcję. Dzieli się na dwie części: w pierwszej Poirot rozmawia ze świadkami, w drugiej to oni opisują dzień morderstwa. Każdy ma prawo do własnej wersji wydarzeń, jednak to nie fakty są kluczem do rozwiązania zagadki, lecz aspekt psychologiczny.

Choć przyznam szczerze, że domyśliłam się jednej kwestii, co zaszło w dniu morderstwa, nie odebrało mi to przyjemności z lektury. Finał zawierał pewne zaskoczenie dla mnie, a samą książkę bardzo szybko pochłonęłam.

Jeśli szukasz krótkiego, lecz angażującego kryminału, leć po świnki!

Książka ma ciekawą konstrukcję. Dzieli się na dwie części: w pierwszej Poirot rozmawia ze świadkami, w drugiej to oni opisują dzień morderstwa. Każdy ma prawo do własnej wersji wydarzeń, jednak to nie fakty są kluczem do rozwiązania zagadki, lecz aspekt psychologiczny.

Choć przyznam szczerze, że domyśliłam się jednej kwestii, co zaszło w dniu morderstwa, nie odebrało mi to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lektura "Udręki i ekstazy" przeniosła mnie w samo serce renesansu, do kraju Dantego, pozostawiając za sobą dziwną tęsknotę za czasami, których nie miałam okazji przeżyć. Malownicza Italia, toskańskie przysłowia i dźwięki ciosanego marmuru, wynalazki Leonarda da Vinci oraz pewien zuchwały 13-latek, który kazał płacić swojemu mistrzowi za możliwość uczenia go fresku, a kilka wieków później staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów wszech czasów... Taka właśnie jest to książka. O udręce i ekstazie nie tylko Michała Anioła, ale i całej jego epoki.

Autor w pełni oddał realia tamtych czasów, a nawiązaniami do "Boskiej komedii" pokazał wpływ twórczości na codzienność zwyczajnych ludzi. Stone poświęcił się swojej pracy do tego stopnia, że we Włoszech spędził dobre kilka lat, studiując księgi rachunkowe rodziny Michała Anioła, poznając zwyczaje Kararyjczyków i prywatne korespondencje osób przedstawionych. Ogrom włożonej pracy widać już w pierwszych rozdziałach książki, co przyczyniło się do jej sukcesu.

Irving Stone wprowadził BARDZO wielu bohaterów, a co gorsza - niektórzy synowie noszą imiona swoich ojców, zatem łatwo jest się pogubić.
Jest tu również całkiem sporo polityki. Stołki urzędnicze i godności kościelne co rozdział są przydzielane innym osobom. Nie sposób jednak pominąć tych zawirowań państwowych ze względu na wpływ, jaki wywarły one na twórczość Michała Anioła. Zrezygnowanie przez autora z tych wątków sprawiłoby, że "Udręka i ekstaza" nie mogłaby w ogóle nazywać się "biografią".

Bez wątpienia przeczytałabym ponownie tę książkę. Kunszt literacki autora stale mnie zachwycał, a kreacja Michała Anioła nie na artystę-herosa, a buntownika bez ogłady, sprawiła, że postać ta zyskała moją szczerą sympatię. Jego docinki względem innych bohaterów nieraz mnie rozbawiły.

Przeczytaj, jeśli lubisz renesans, sztukę lub pragniesz przenieść się na chwilę do słonecznej Florencji. Miłej lektury

Lektura "Udręki i ekstazy" przeniosła mnie w samo serce renesansu, do kraju Dantego, pozostawiając za sobą dziwną tęsknotę za czasami, których nie miałam okazji przeżyć. Malownicza Italia, toskańskie przysłowia i dźwięki ciosanego marmuru, wynalazki Leonarda da Vinci oraz pewien zuchwały 13-latek, który kazał płacić swojemu mistrzowi za możliwość uczenia go fresku, a kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

“Ukochane równanie profesora” to piękna rozprawa o przyjaźni, samotności i zmaganiach starszego człowieka ze swoim szwankującym umysłem. To delikatna, jednak bardzo “życiowa” powieść, która zatrzymuje nas na chwilę w swoich ramionach, abyśmy nie zatracili się w pędzie codzienności.
Zmusza do refleksji nad tym, co jest w życiu ważne i co może spotkać każdego z nas, gdy zaczniemy zbliżać się do jego schyłku.

Wstawki matematyczne zachwycają - udowadniają nam, że nikt nie wymyślił liczb, lecz, że to one zostały odkryte. Mimo dużej ilości działań i łamigłówek matematycznych, nie czułam się tym przeciążona, lecz zaciekawiona. I jestem pewna, że takie samo wrażenie odniosą osoby, które z matematyką niewiele miały wspólnego w ostatnim czasie.
Humaniści, nie bójcie się tej lektury. Liczby to jej dodatkowy walor, który wyróżnia ją spośród innych ;)
To dzięki nim właśnie możemy bliżej poznać Profesora, a także to, co względem niego czuje główna bohaterka i Pierwiastek.

Była to bardzo miła lektura, godna polecenia każdemu.

“Ukochane równanie profesora” to piękna rozprawa o przyjaźni, samotności i zmaganiach starszego człowieka ze swoim szwankującym umysłem. To delikatna, jednak bardzo “życiowa” powieść, która zatrzymuje nas na chwilę w swoich ramionach, abyśmy nie zatracili się w pędzie codzienności.
Zmusza do refleksji nad tym, co jest w życiu ważne i co może spotkać każdego z nas, gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

“Milczący zamek” nie był do końca tym, czego spodziewałam się po opisie.
Obiecujący początek, po którym nastąpiło wielkie przeciąganie akcji na około 300 stron, sprawiły, że miałam chwile zwątpienia, czy chcę czytać dalej tę książkę🫣 Całe szczęście ostateczna rehabilitacja fabuły nastąpiła w momencie, w którym gęstość opisów zaczęła równoważyć się z gęstością tajemnic i intryg. A główna bohaterka odkryła kolejne karty mrocznej, rodzinnej sagi…

Nie jest to książka, która rozkłada na łopatki. Dostrzegam w niej pewien etap kształtowania się stylu pisania autorki. Pewien dysonans między pierwszymi a ostatnimi rozdziałami.

Wady te jednak nie odebrały mi przyjemności lektury. Myślę, że sięgnęłam po nią w dobrym czasie - kiedy potrzebowałam pewnego wyciszenia myśli i oderwania się od maturalnej rzeczywistości.
Wątek miłosny został ładnie poprowadzony. Motyw szaleńczego obłędu, tajemnicy strzeżonej przez dziedziczki spuścizny ojca… Tragiczna historia i zagadka, której rozwiązanie może zaskoczyć (choć tu warto dodać, iż zakończenie nie jest naciągane; wszystko domyka się w logiczny sposób).
“Milczący zamek” będzie dobrą opcją dla osób, które szukają czegoś, co ukoi stres codzienności. Mimo tych kilku grząskich rozdziałów, warto dać jej szansę.

“Milczący zamek” nie był do końca tym, czego spodziewałam się po opisie.
Obiecujący początek, po którym nastąpiło wielkie przeciąganie akcji na około 300 stron, sprawiły, że miałam chwile zwątpienia, czy chcę czytać dalej tę książkę🫣 Całe szczęście ostateczna rehabilitacja fabuły nastąpiła w momencie, w którym gęstość opisów zaczęła równoważyć się z gęstością tajemnic i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie będę kłamać, że jest to wspaniała książka. Bo taka nie jest. Nie jest dobra, jest potworna i przerażająca nie tylko na okładce. Zaczyna się mocno, a kończy jeszcze mocniej. Zacznij ją czytać, a nie będziesz mógł przestać. Zasnąć też nie zaśniesz, to zbyt straszna historia, a jednocześnie tak realna…

Nie zadziwia mnie wcale fenomen “Piętna”. Autor odwalił kawał dobrej roboty. Z precyzją wręcz chirurgiczną zadbał o każdy szczegół swojej książki. To niesamowite, że mimo swojej dusznej atmosfery, drastycznych opisów i trudnej, kontrowersyjnej tematyki, z każdą kolejną stroną pragniemy chłonąć ją coraz bardziej. A kiedy z ulgą myślimy “to już koniec”, na jaw wychodzą kolejne sekrety. Do ostatniej strony. Do ostatniego zdania.

Nie zliczę, ile razy podczas czytania krew mnie zalewała, gdy autor celowo spowalniał akcję w kluczowych momentach. Przemysławie Piotrowski, jestem pewna, że udało Ci się wygrać ten pojedynek z niejednym czytelnikiem…

Zawsze mi imponowało wykorzystywanie autentycznych miejsc w literaturze. Tutaj wybór autora padł na Zieloną Górę i jej okolice. Dodatkowy dreszczyk emocji dla mieszkańców tego miasta. Jakby w samej fabule było im go mało :’D

I co więcej mogę napisać, aby polecić Ci “Piętno”?
Nie ma takich słów. Przeczytaj sobie prolog, a wierz mi, że na prologu nie poprzestaniesz.
To tyle na dzisiaj. Ja zaraz zabieram się za tom drugi, a potem trzeci, czwarty i…

Nie będę kłamać, że jest to wspaniała książka. Bo taka nie jest. Nie jest dobra, jest potworna i przerażająca nie tylko na okładce. Zaczyna się mocno, a kończy jeszcze mocniej. Zacznij ją czytać, a nie będziesz mógł przestać. Zasnąć też nie zaśniesz, to zbyt straszna historia, a jednocześnie tak realna…

Nie zadziwia mnie wcale fenomen “Piętna”. Autor odwalił kawał dobrej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Łuskam. Choć nigdy tego nie robiłam.
Nigdy też nie czytałam książki, czując, że w ten sposób z kimś rozmawiam. A raczej, że to on rozmawia ze mną.
“Traktat o łuskaniu fasoli” to opowieść, którą niby się czyta, ale bardziej słucha. Napisana została w formie monologu-rzeki. Starszy mężczyzna, urodzony na krótko przed wojną, leczy swoją samotność, dzieląc się z nami swoją historią. Pozbawiona jest ona patosu, wyszukanego słownictwa, a także banałów w stylu “trzeba iść za głosem serca”. I to właśnie czyni ją wyjątkową, ponieważ w tych prostych, zwyczajnych słowach kryje się istota jestestwa. Odartego z wielkich słów i ozdobników. Naszego. Ludzkiego “ja” i “my”.

Ponieważ jest to monolog, fabuła w niektórych fragmentach jest nierówna, a nawet wręcz wyboista, co nie przypadnie każdemu czytelnikowi do gustu. Według mnie jednak to właśnie te nierówności czynią traktat jeszcze bardziej autentycznym. Opowieść obfituje w dygresje, niedopowiedzenia - zupełnie tak jakbyśmy naprawdę kogoś słuchali.

Nie jest to książka na jeden wieczór. Należy ją sobie dawkować, aby te słowa w nas wybrzmiały. Warto się w nią “wsłuchać”, ponieważ można odnaleźć w niej siebie, a nawet się wzruszyć.

Łuskam. Choć nigdy tego nie robiłam.
Nigdy też nie czytałam książki, czując, że w ten sposób z kimś rozmawiam. A raczej, że to on rozmawia ze mną.
“Traktat o łuskaniu fasoli” to opowieść, którą niby się czyta, ale bardziej słucha. Napisana została w formie monologu-rzeki. Starszy mężczyzna, urodzony na krótko przed wojną, leczy swoją samotność, dzieląc się z nami swoją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

A co jeśli Judasz nie zdradził Jezusa, tylko wykonywał słowa Pisma?

Jeszua swoją ostatnią noc spędza w gaju oliwnym, zastanawiając się, czy naprawdę jest Synem Boga - cudotwórcą, którego chcą w nim widzieć jego bliscy.
Jak to jest możliwe, że to właśnie on został wybrany(?) Przecież niczym się nie wyróżnia. To tylko kiepski cieśla i samozwańczy kaznodziej…
a mimo to Łazarz odzyskał życie.

Ciało “magika z Nazaretu” wkrótce po ukrzyżowaniu znika z groty w tajemniczy sposób. Piłat wszczyna śledztwo; nie cofnie się przed niczym, by odnaleźć winnego.

Jeszua. Zwyczajny Człowiek, nieświadomy bycia Bogiem.
Eric-Emmanuel Schmitt, autor kultowej powieści “Oskar i pani Róża”, inspiruje się znaną historią biblijną, nadając jej ludzki wymiar nie tylko poprzez uczynienie Piłata narratorem, ale i na wskroś "ludzką" kreację swoich bohaterów.
Jeszua - Syn Boży, który wątpi. Który nie ufa swojej boskości do tego stopnia, iż podejrzewa swoich przyjaciół o to, że to oni stoją za cudami, które dokonują się pod wpływem jego modlitw.

Książka ta niczego nam nie narzuca; żaden z bohaterów nie jest wybielony, są ludzcy do szpiku kości, a sama historia mocno odbiega od jej biblijnego pierwowzoru. Wszystko to sprawia, iż nie jest to pozycja tylko dla wierzących. Jest to powieść fabularna, której celem jest zaskoczenie, ale i refleksja. Otwiera ona w głowie pewne drzwi, o których istnieniu nawet nie zdawało się sprawy… Nowatorskie podejście autora do dobrze znanej historii sprawiło, że książka mocno zapadła mi w pamięć. Jestem pewna, że jeszcze do niej wrócę.

A co jeśli Judasz nie zdradził Jezusa, tylko wykonywał słowa Pisma?

Jeszua swoją ostatnią noc spędza w gaju oliwnym, zastanawiając się, czy naprawdę jest Synem Boga - cudotwórcą, którego chcą w nim widzieć jego bliscy.
Jak to jest możliwe, że to właśnie on został wybrany(?) Przecież niczym się nie wyróżnia. To tylko kiepski cieśla i samozwańczy kaznodziej…
a mimo to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Literatura z kategorii "pozaschematyczna", utrzymana w duchu rozwoju samoświadomości. Autor na podstawie własnych doświadczeń prezentuje swój pogląd na wnętrze człowieka poza jakąkolwiek doktryną religijną, polityczną, bądź filozoficzną.
Maciej Balcewicz na życiowych przykładach z PRL-u tłumaczy, na czym polega jego "ideologia Prawdy".

Czy dowiedziałam się z tej książki tego, "czego mi w szkole nie powiedzą"?
Zapewne było kilka takich rzeczy, jednak związane były one głównie z realiami Polski Ludowej, niżeli z metafizyką wyłożoną w tej książce. Nie jestem tu jednak po to, by oceniać poglądy autora, lecz by ocenić jego książkę 😉

Jako czytelnik postrzegam "Ninę" bardziej jako wstęp do czegoś większego, co jeszcze powstanie spod pióra Balcewicza, niż jako kompletne dzieło, ze względu na jej "urywkowy irracjonalizm" (który nie do końca przypadł mi do gustu).
Ponadto nie przemówiły do mnie wielkie litery "Systemu Miłości", "Ducha Prawdy" itd.; w moim odczuciu było tego trochę za dużo, co skutkowało tym, że słowa te zamiast zyskać na swojej mocy, traciły ją.

Niemniej mam nadzieję zobaczyć wkrótce zapowiedzi kolejnych książek tego autora, a "Ninę" polecam osobom, które szukają czegoś bardziej innego niż inne.

Literatura z kategorii "pozaschematyczna", utrzymana w duchu rozwoju samoświadomości. Autor na podstawie własnych doświadczeń prezentuje swój pogląd na wnętrze człowieka poza jakąkolwiek doktryną religijną, polityczną, bądź filozoficzną.
Maciej Balcewicz na życiowych przykładach z PRL-u tłumaczy, na czym polega jego "ideologia Prawdy".

Czy dowiedziałam się z tej książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Blade ciało niemowlęcia przez całą noc pływało w starym ocynkowanym wiadrze pełnym roztworu formaliny."

Tak brzmią pierwsze słowa powieści, które wrzucają nas bezpowrotnie w ponad 500-stronicowy wir akcji.
Napięcie nie maleje ani na chwilę.

Pamiętajcie o oddychaniu.

Bo wierzcie mi lub nie, ale nawet o tym człowiek jest w stanie zapomnieć, kiedy czyta coś tak genialnego.

A teraz przejdę do czegoś, co najbardziej zaskakuje mnie u Małeckiego - GŁÓWNI BOHATEROWIE !
Mimo iż są postacie, które towarzyszą nam przez całą powieść (a wkrótce i przez całą serię, jaką otwierają "Wiatrołomy"), nie zawsze wzbudzają naszą sympatię.

Maria Herman i Olgierd Borewicz to nie są ludzie, których możnaby nazwać "dobrymi". Mają swoje demony i brudy za uszami. Czytelnik kibicuje im w rozwiązaniu sprawy, lecz ich wybory nieraz wzbudzają naszą odrazę. Ich "ludzkość", a zresztą nie tylko ich, ale wszystkich bohaterów książki, jest niesamowita.

Gdyby ktoś mi powiedział, że cała fabuła wzorowana jest na autentycznych wydarzeniach, uwierzyłabym w to bez chwili zawahania. Nie tylko ze względu na bohaterów, ale i na całą historię, która wydaje się napisana przez samą rzeczywistość.

Chapeau bas autorowi również za wprowadzenie bohatera uzależnionego od hazardu, który uzewnętrznia problem praktycznie nieobecny w polskiej literaturze.

"Blade ciało niemowlęcia przez całą noc pływało w starym ocynkowanym wiadrze pełnym roztworu formaliny."

Tak brzmią pierwsze słowa powieści, które wrzucają nas bezpowrotnie w ponad 500-stronicowy wir akcji.
Napięcie nie maleje ani na chwilę.

Pamiętajcie o oddychaniu.

Bo wierzcie mi lub nie, ale nawet o tym człowiek jest w stanie zapomnieć, kiedy czyta coś tak...

więcej Pokaż mimo to