rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po dwóch słabszych ostatnich tomach tej serii rozpoczynając lekturę czwartego, cudów się nie spodziewałem i... słusznie, jak się okazało. Znów wyszło autorowi dość średnio.

Na ogromny plus na pewno zaliczam przejmujący wątek historyczny w retrospekcji. Fajnie też rozwija się postać Skałki - wyraźnie nabiera "kolorów" i głębi, stając się ciekawszą osobą niż trochę bezbarwny i wtórny Gross. Na pewno też pomogło powstrzymanie się autora tym razem przed opisywaniem jej przygód łóżkowych.

A co na minus? Zdecydowanie rozwiązanie zagadki - motyw sprawcy uważam za zupełnie niewiarygodny. Za dużo też jest szczęśliwych zbiegów okoliczności, gdy śledczy idąc za tropami zupełnie "od czapy", trafiają. Nadal rozpytania kolejnych osób są zbyt monotonne i jest ich za dużo. A powracający wątek śledztwa w sprawie żony komisarza - rozczarowuje. Serio, nikt (łącznie z samym Grossem) nigdy nie pomyślał, by zapytać syna komisarza, będącego naocznym świadkiem strzelaniny, co widział?

No i to parzenie herbaty (najczęściej określonej marki) co paręnaście stron. Nie ma już opisów prac modelarskich, może czas ograniczyć też nieco herbatę?

Po dwóch słabszych ostatnich tomach tej serii rozpoczynając lekturę czwartego, cudów się nie spodziewałem i... słusznie, jak się okazało. Znów wyszło autorowi dość średnio.

Na ogromny plus na pewno zaliczam przejmujący wątek historyczny w retrospekcji. Fajnie też rozwija się postać Skałki - wyraźnie nabiera "kolorów" i głębi, stając się ciekawszą osobą niż trochę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszą w serii ale ostatnią chronologicznie "Wiosnę" czytałem bezpośrednio po ostatniej w serii ale pierwszej chronologicznie "Jesieni". Stąd nie dało się uciec od porównań. "Wiosnę" uważam niestety za nieco słabszą od "Jesieni", przede wszystkim literacko. Krystyna-emerytka nie była tu też tak ciekawa jak Krysia-studentka. Pomysł na fabułę okazał się równie ciekawy, ale ma ona też kilka istotnych dziur logicznych (łatwość w zmienianiu tożsamości, zupełnie niewiarygodne powody wkręcania wnuczki Krystyny w zbrodnię). Ale czytało mi się podobnie dobrze.

Chciałbym jeszcze odnieść się do samej konstrukcji serii, czyli pisania "do tyłu". Jest to pomysł tyleż ciekawy, co niebezpieczny, bo można niechcący popaść w sprzeczności w fabule. I tu autorka tego nie uniknęła. Przykładowo w "Wiośnie" Krystyna zdaje się zupełnie nie wiedzieć, co stało się z Romkiem w górach (i to jest motywem jej niedoszłej zbrodni!), podczas gdy w chronologicznie wcześniejszej "Jesieni" poznała ona przecież prawdę na ten temat (oczywiście mogła w nią nie uwierzyć, ale nie mogłaby jako emerytka w ogóle tego nie pamiętać). Również w "Wiośnie" lakoniczne wspomnienie pierwszego męża zupełnie rozminęło się z postacią, jaką otrzymujemy w "Jesieni". Ale generalnie oczywiście powieść na plus.

Pierwszą w serii ale ostatnią chronologicznie "Wiosnę" czytałem bezpośrednio po ostatniej w serii ale pierwszej chronologicznie "Jesieni". Stąd nie dało się uciec od porównań. "Wiosnę" uważam niestety za nieco słabszą od "Jesieni", przede wszystkim literacko. Krystyna-emerytka nie była tu też tak ciekawa jak Krysia-studentka. Pomysł na fabułę okazał się równie ciekawy, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wielki plus tej powieści na pewno zaliczyłbym świetną główną bohaterkę - przyszłą milicjantkę, a na razie jeszcze studentkę, Krysię, która zupełnie przyćmiewa "głównego współbohatera" - dość nijakiego dziennikarza Łukasza. Literacko jest to też bardzo wysoki poziom, nieporównywalny z czytanymi przeze mnie w ostatnich tygodniach książkami R. Mroza, R. Małeckiego czy M. Stelara. Klimat lat 60-tych w aglomeracji śląskiej jest oddany fantastycznie.

Mam jednak problem z jednoznaczną oceną fabuły. Bo niby praprzyczyna zaistniałych zdarzeń da się obronić, a motywy zabójcy są zaskakujące i jakoś uzasadnione, ale sposób wykonania poszczególnych egzekucji wydaje się mi się niewiarygodny. Mogło to się udać raz, ale nie cztery! I to nie będąc zauważonym (gdy sama autorka daje do zrozumienia, że obserwowanie, co się dzieje w familoku i jego okolicach było główną rozrywką niepracujących ówcześnie pań domu). No i z jednej strony skrępowane za plecami ręce kolejnych wisielców niby umożliwiły zabójstwa, ale że nie wydało się to podejrzane ówczesnym śledczym, jest zbyt absurdalne, by w to uwierzyć. Moim też zdaniem bohaterów drugo- i trzecioplanowych jest trochę za dużo (pewnie pod 20), stąd ciężko mi było spamiętać nieraz, kto jest kim - szczególnie po kilku dniach przerwy w lekturze. Wydaje mi się, że np. wisielca nr 4 autorka mogła usunąć z korzyścią dla fabuły i dynamiki powieści.

Rozwiązanie zagadki wypadku w górach jest dość wiarygodne, ale już motywy ucieczki Romka - nie bardzo.

Wychodzi mi między 6 a 7 gwiazdek, z sympatii do autorki daję 7.

Na wielki plus tej powieści na pewno zaliczyłbym świetną główną bohaterkę - przyszłą milicjantkę, a na razie jeszcze studentkę, Krysię, która zupełnie przyćmiewa "głównego współbohatera" - dość nijakiego dziennikarza Łukasza. Literacko jest to też bardzo wysoki poziom, nieporównywalny z czytanymi przeze mnie w ostatnich tygodniach książkami R. Mroza, R. Małeckiego czy M....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym nie znał autora, w życiu bym się nie domyślił, że "Nocny dom" wyszedł spod pióra (klawiatury) Jo Nesbo. Najpierw mamy powieść grozy dla młodzieży, która okazuje się następnie powieścią grozy dla dorosłych, by finalnie okazać się tak naprawdę powieścią obyczajową traktującą o chorobach psychicznych i PTSD. Czytało mi się tę książkę średnio, ale też zupełnie nie są to gatunkowo "moje klimaty" i sięgnąłem po nią tylko przez wzgląd na nazwisko autora. Stąd ocena w środku skali.

Gdybym nie znał autora, w życiu bym się nie domyślił, że "Nocny dom" wyszedł spod pióra (klawiatury) Jo Nesbo. Najpierw mamy powieść grozy dla młodzieży, która okazuje się następnie powieścią grozy dla dorosłych, by finalnie okazać się tak naprawdę powieścią obyczajową traktującą o chorobach psychicznych i PTSD. Czytało mi się tę książkę średnio, ale też zupełnie nie są to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałoby się rzec - jak zwykle u tego autora. Niby czyta się nieźle, ale na końcu okazuje się, że niewiele tu sensu. Poczynając od tego, że żona przez kilka lat wspólnego życia nie dowiaduje się, jakim imieniem i nazwiskiem posługuje się w życiu codziennym jej małżonek. Małżeństwo to wprawdzie tylko kościelne, bo mąż jest aktualnie żonaty i dzieciaty, ale danych "żony męża" nasza dzielna żona też nie zna. Nie zna również jego żadnych znajomych ani nie wie nic o jego rodzinie. Mąż zaś za wszelką cenę nie może pozwolić, by żona dowiedziała się o pewnym pamiętniku i zbrodni sprzed lat, więc... trzyma ten pamiętnik i artykuł o zbrodni w ich małżeńskiej komórce na rowery. Oczywiście żona je znajduje i ot tak idzie ze szwagrem (jako osoby zupełnie z ulicy) rozmówić się z szefem mafii wietnamskiej w Warszawie. A wietnamskie nazwiska w dokumentacji finansowej, które ich naprowadziły na ten wietnamski ślad, są, choć kilkadziesiąt stron wcześniej ich tam nie było. A już poza skalę wychodzi ostatni twist, gdy okazuje się, że wspomniana żona cały czas szukała... samej siebie. To co, że prawie nic w treści jej pamiętnika nie pasuje - autor i na to ma sposób: po prostu pamiętnik był dla dobra bohaterki... zafałszowany. I taka to książka.

Chciałoby się rzec - jak zwykle u tego autora. Niby czyta się nieźle, ale na końcu okazuje się, że niewiele tu sensu. Poczynając od tego, że żona przez kilka lat wspólnego życia nie dowiaduje się, jakim imieniem i nazwiskiem posługuje się w życiu codziennym jej małżonek. Małżeństwo to wprawdzie tylko kościelne, bo mąż jest aktualnie żonaty i dzieciaty, ale danych "żony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałem wrażenie, że w tej powieści wszystko jest średnie. Niby poszczególne elementy są na miejscu, ale jednak czuć duży niedosyt.

Wiadomo, że główny bohater powinien zawsze być "jakiś". Ale tu autor wyraźnie przeszarżował przy kreśleniu postaci naszej dwójki policyjnych śledczych. Olgierd to bowiem molestowany w dzieciństwie, a teraz zdradzający żonę seksoholik organizujący "po godzinach" swingersowe orgie na zlecenie pedofila, a Maria jest samotną hazardzistką na odwyku rozbijającą małżeństwo kolegi z policji. Dla mnie to zdecydowanie za dużo. Jedno z nich powinno być chyba dla kontrastu... zwyczajne. Mimo tylu "grzybów w barszczu" ich losy śledziłem z obojętnością, niestety.

Narracji daleko do emocjonującej, po prostu jakoś się toczy. Mamy w zasadzie dwa oddzielne wątki - śmierci dziecka połączonej z zaginięciem jego matki oraz zaginięcia Doroty. Autor próbował je jakoś połączyć rachitycznym akcentem fejsbukowym, ale się nie udało. Drugi w pewnym momencie zanika i o nim zapominamy.

Rozwiązanie zagadki na poziomie medyczno-entomologicznym się zapewne broni, ale na poziomie motywacji i działań sprawców - moim zdaniem nie. To nie średniowiecze, więc aby się dziś z kimś rozstać nie trzeba zabijać dwóch osób. Również próba zabicia Olgierda w biały dzień w środku miasta pod okiem monitoringu była trochę zbyt kuriozalna. No i bez "wytrychu" w postaci przyznania się sprawczyni głównej zbrodni, nic raczej nie dałoby się udowodnić.

Dlatego też ocena w środku skali.

Miałem wrażenie, że w tej powieści wszystko jest średnie. Niby poszczególne elementy są na miejscu, ale jednak czuć duży niedosyt.

Wiadomo, że główny bohater powinien zawsze być "jakiś". Ale tu autor wyraźnie przeszarżował przy kreśleniu postaci naszej dwójki policyjnych śledczych. Olgierd to bowiem molestowany w dzieciństwie, a teraz zdradzający żonę seksoholik...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To nawet nie jest kontynuacja pierwszego tomu, ale wręcz druga połowa jednej całości. Nie czytałem "Wybranej", ale na początku mamy w zasadzie jej streszczenie, więc nie był to dla mnie problem. Fabuła nie rzuca niestety na kolana, większość miejsca zdają się zajmować kolejne przesłuchania osób związanych z zabijanymi klientami rozbitego w poprzedniej części siedliska zła. Ale trzeba docenić zagadkę i dające się obronić motywy sprawców. Na pewno też zapamiętam przejmujący, górski finał tej powieści. W sumie na plus, choć nieduży.

To nawet nie jest kontynuacja pierwszego tomu, ale wręcz druga połowa jednej całości. Nie czytałem "Wybranej", ale na początku mamy w zasadzie jej streszczenie, więc nie był to dla mnie problem. Fabuła nie rzuca niestety na kolana, większość miejsca zdają się zajmować kolejne przesłuchania osób związanych z zabijanymi klientami rozbitego w poprzedniej części siedliska zła....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem w stanie napisać opinii o tej książce bez spojlerów, więc na wstępie uczciwie ostrzegam, że zaraz będzie ich mnóstwo.

Jak często u tego autora za duży plus uznaję użycie nietypowej techniki powieściowej - tym razem opowiedzenie tej samej sceny na początku i na końcu z innych perspektyw, co jest niespodziewaną klamrą spinającą całą fabułę.

Niestety na duży minus są też liczne w mojej opinii dziury i nielogiczności w tejże fabule. A co konkretnie:
- nie dowiadujemy się, co się tak naprawdę stało podczas "ataku terrorystycznego" (jeśli Liliana była w samochodzie, to dlaczego nie szukała jej policja?, obrażenia Grażyny (twarz) nie pasują zupełnie do tego, co się stało),
- skoro sekta chciała zabić Lilianę w szpitalu, to po co późniejsza "szopka" z Marią,
- oczywiście mogli zmienić zdanie albo nożownik działał na własną rękę (choć nic na to w powieści chyba nie wskazuje) i zdecydowali się na tę szopkę, by Liliana przypomniała sobie o plecakach, ale zaczęli tę inscenizację jeszcze zanim się dowiedzieli, że straciła ona pamięć,
- policjant uzbrojony w pistolet decyduje się na walkę wręcz z nożownikiem (i nic dziwnego, że ginie),
- sekta (bo kto inny?) jako rzekome nazwisko nożownika wypuszcza prawdziwe nazwisko swojego szefa (!) i oczywiście nikt tego (na czele z policją) nie weryfikuje,
- pielęgniarz wywołany telefonicznie przez ochroniarza na rozmowę z całkowicie anonimowym dla siebie policjantem jest przygotowany na przekazanie mu "grypsu" w paczce papierosów,
- po co będąca po studiach chemicznych Liliana konstruująca dla sekty ładunki wybuchowe jednocześnie pracowała jako sprzątaczka (chyba tylko po to, by Krystian po zamachu mógł złapać kolejny trop...),
- ładunki wybuchowe przed wszechwładnym szefem sekty ukryte są w... jego domu,
- fabułę pchają do przodu niesamowite wręcz zbiegi okoliczności (Liliana spotyka na ulicy akurat zakonnicę związaną z domem, gdzie dzień wcześniej zakotwicza Maria; Krystian znajduje sobie dawno temu "zawodową przytulaczkę", która akurat okazuje się być członkiem sekty, którą to sektę będzie tropił; przypadkowo spotkany człowiek na cmentarzu ma akurat wiedzę o zamierzchłej przeszłości, która pozwala Krystianowi dojść do prawdy, itp.).

W moich oczach na duży minus jest też ogólny kierunek zakończenia. Oczywiście to kwestia gustu, ale mi się nie podobało.

Pan Bartosz powiedział kiedyś bodaj podczas panelu na WTK w Warszawie, że najbardziej go denerwuje, gdy ktoś przyzna jego książce 4 gwiazdki i jedynym uzasadnieniem jest: "Nie podobało mi się". Mam nadzieję, że powyżej dostatecznie uargumentowałem przyznane przeze mnie 4 gwiazdki.

Nie jestem w stanie napisać opinii o tej książce bez spojlerów, więc na wstępie uczciwie ostrzegam, że zaraz będzie ich mnóstwo.

Jak często u tego autora za duży plus uznaję użycie nietypowej techniki powieściowej - tym razem opowiedzenie tej samej sceny na początku i na końcu z innych perspektyw, co jest niespodziewaną klamrą spinającą całą fabułę.

Niestety na duży...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ten zbiór opowiadań Jo Nesbo jest moim zdaniem słabszy niż napisana rok później "Zemsta". Jednak tu zdecydowanie bardziej zawartość współgra z tytułem. Prawie wszystkie historie (z wyjątkiem jednej) nawiązują do tytułowej zazdrości.

Mamy tu jedną minipowieść dziejącą się na greckiej wyspie oraz kilka krótkich opowiadanek (jedno to wręcz nowelka). Minipowieść ma zdecydowanie zbyt prostą zagadkę, ale generalnie czuć w niej "starego" Nesbo. Opowiadania to z kolei rozważania o relacjach międzyludzkich (w większości małżeńskich) przy okazji zabójstwa dokonywanego w sposób mniej lub bardziej wymyślny przez tzw. zwykłego człowieka.

Trochę szkoda talentu autora na taką twórczość, ale cóż - może nie miał akurat pomysłu na powieść a coś zgodnie z kontraktem napisać trzeba było...

Ten zbiór opowiadań Jo Nesbo jest moim zdaniem słabszy niż napisana rok później "Zemsta". Jednak tu zdecydowanie bardziej zawartość współgra z tytułem. Prawie wszystkie historie (z wyjątkiem jednej) nawiązują do tytułowej zazdrości.

Mamy tu jedną minipowieść dziejącą się na greckiej wyspie oraz kilka krótkich opowiadanek (jedno to wręcz nowelka). Minipowieść ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najlepsza książka Autora od dawna. Mam nadzieję, że to zwiastun powrotu do niegdysiejszej formy. Nie jest to wprawdzie jeszcze poziom powieści sensacyjnych Jakuba Ćwieka, ale i tak jest bardzo dobrze. Oczywiście, są uproszczenia i często zbyt cudowne zbiegi okoliczności pozwalające "Zygmuntowi" wychodzić cało z opresji (i pod względem fizycznym, i hm... prawnym), ale taka już jest konwencja tej serii. To tak jak z filmami o Bondzie, można przymknąć na to oko i dobrze się bawić.

Na szczególne uznanie zasługują dwie sceny finałowe (szczególnie pierwsza z nich!), a także bardzo ciekawa postać komornika Guźca. Na niewielki minus niezbyt wiarygodna moim zdaniem postać Szymka (zaniedbany trzynastolatek z patologicznej rodziny rozgryzający meandry międzynarodowych struktur kapitałowych?) oraz disneyowskie ksywki trójki bandziorów (strasznie mi to zgrzytało przy czytaniu).

Najlepsza książka Autora od dawna. Mam nadzieję, że to zwiastun powrotu do niegdysiejszej formy. Nie jest to wprawdzie jeszcze poziom powieści sensacyjnych Jakuba Ćwieka, ale i tak jest bardzo dobrze. Oczywiście, są uproszczenia i często zbyt cudowne zbiegi okoliczności pozwalające "Zygmuntowi" wychodzić cało z opresji (i pod względem fizycznym, i hm... prawnym), ale taka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko, co działo się "przez osiem ostatnich lat", widziane od kulis w relacjach szeregu osób będących w środku. Mnóstwo ciekawych smaczków i anegdot, czyta się błyskawicznie. Warto.

Wszystko, co działo się "przez osiem ostatnich lat", widziane od kulis w relacjach szeregu osób będących w środku. Mnóstwo ciekawych smaczków i anegdot, czyta się błyskawicznie. Warto.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W zasadzie powinienem tu powielić te wszystkie superlatywy, które zawarłem w opiniach na temat poprzednich tomów serii o komisarzu Kruku. Bohaterowie, dialogi, zagadka, prowadzenie fabuły, finałowe rozstrzygnięcie, oryginalność - wszystko jest tu znów na najwyższym, nieosiągalnym dla innych autorów, poziomie.

Zamiast tego wskażę, czym ta część różni się od poprzednich. Jest chyba najbardziej gorzka z dotychczasowych, bardziej zgorzkniały jest też Kruk "przeczołgiwany" przypomnianym mu koszmarem z młodości. Mniej jest więc humoru, a więcej - ironii. Zagadka jest też chyba najbardziej skomplikowana z dotychczasowych, po zakończeniu lektury najwięcej elementów układanki trzeba sobie na spokojnie poukładać w głowie. Oczywiście wszystkie jak zawsze idealnie do siebie pasują. Rekordowo dużo jest też scen bez udziału Kruka (jedna trzecia?), ale wynika to chyba właśnie z konieczności rozsypania tych wszystkich puzzli. Powieść na tym nie traci.

No i oczywiście samo zakończenie budzi obawy, czy to aby nie jest ostatni już tom tej serii. Ale ja osobiście nie wyobrażam sobie, aby Autor nie pozwolił Krukowi rozwikłać tajemnicy sprzed ponad 20 lat, czyli zabójstwa Emilii. Więc Panie Piotrze - czekamy!

W zasadzie powinienem tu powielić te wszystkie superlatywy, które zawarłem w opiniach na temat poprzednich tomów serii o komisarzu Kruku. Bohaterowie, dialogi, zagadka, prowadzenie fabuły, finałowe rozstrzygnięcie, oryginalność - wszystko jest tu znów na najwyższym, nieosiągalnym dla innych autorów, poziomie.

Zamiast tego wskażę, czym ta część różni się od poprzednich....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna znakomita powieść Jakuba Ćwieka. Ledwo zaczął pisać powieści sensacyjne, a już nie ma w Polsce w zasadzie poważnej konkurencji w tym gatunku. W "Świętym" moim zdaniem wszystko zagrało:
- pomysł na fabułę - samotny mściciel i śledztwo plus ważne kwestie społeczne,
- bohaterowie - wymykający się stereotypom, charakterystyczni i bardzo różni od siebie (nawet przestępcy - co rzadkie, Wiksa i Gutek to moim zdaniem majstersztyk),
- bardzo prawdziwe dialogi - słownictwo zawsze dostosowane do wypowiadającego daną kwestię, od czasu do czasu z pysznymi akcentami humorystycznymi (scena z rowerzystą, rozmowa Wiksy z siostrą),
- dynamiczne krótkie rozdziały przenoszące akcję z miejsca na miejsce, każdy wątek ma znaczenie, choć początkowo wydaje się niepotrzebny (przenocowanie Wiesia, trening bokserski, składanie mebli),
- sceny akcji - nie tak znowu częste, ale bardzo plastyczne i sprawiające wrażenie prawdziwych (w sensie: otrzymane ciosy nie pozostają bez wpływu na kondycję bohatera, delikatnie mówiąc),
- dramatyczny, emocjonujący finał,
- bardzo nieoczywisty epilog z zaskakującym twistem,
- sugestywnie oddany klimat podziemi Dworca Centralnego – każdy, kto choć trochę zna Warszawę, czytając, ma tło (i zapach!) poszczególnych scen przed oczami (nosem),
- logicznie wszystko się pięknie spina.
Jedyną małą uwagę mam do niezgodności topograficznych (Wola / Ochota), ale to drobiazg.
Podsumowując: czytajcie „Świętego”, a znajdziecie (świetną rozrywkę).

Kolejna znakomita powieść Jakuba Ćwieka. Ledwo zaczął pisać powieści sensacyjne, a już nie ma w Polsce w zasadzie poważnej konkurencji w tym gatunku. W "Świętym" moim zdaniem wszystko zagrało:
- pomysł na fabułę - samotny mściciel i śledztwo plus ważne kwestie społeczne,
- bohaterowie - wymykający się stereotypom, charakterystyczni i bardzo różni od siebie (nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chciałoby się rzec, że ta książka to "typowy Ćwirlej". Czyli przyzwoita zagadka, wśród bohaterów oprócz starych znajomych z Poznania i okolic (z racji na upływ kolejnych lat z naprawdę starej - nomen omen - gwardii ostał się tylko Blacha) trochę postaci skrajnie przerysowanych (tu detektyw i jego ukochana), charakterystyczne regionalizmy (szkieły, ćmiki, lewe sanki, choć tym razem chyba zabrakło bejmów?), scenki rodzajowe (dwaj pijacy w łódce). Na plus świetny prolog, na minus - niezbyt wiarygodna akcja policyjna w finale. Sześć gwiazdek to chyba w sam raz.

Chciałoby się rzec, że ta książka to "typowy Ćwirlej". Czyli przyzwoita zagadka, wśród bohaterów oprócz starych znajomych z Poznania i okolic (z racji na upływ kolejnych lat z naprawdę starej - nomen omen - gwardii ostał się tylko Blacha) trochę postaci skrajnie przerysowanych (tu detektyw i jego ukochana), charakterystyczne regionalizmy (szkieły, ćmiki, lewe sanki, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla fanów Drelicha powinna to być pozycja obowiązkowa - by móc się znów choć na chwilę zanurzyć w jego "uniwersum". Na chwilę, bo jednak to tylko opowiadanie. Dla mnie dodatkowo było to nowe doświadczenie, bo zawsze wybieram książki w wersji papierowej. Słuchało się świetnie, rola Cezarego Pazury faktycznie znakomita. Jedyny mały minus (i stąd jedna gwiazdka mniej), to jednak - jak dla mnie - za dużo rozgałęzień fabuły do wyboru. Wystarczyłby jeden wybór "prawo-lewo", ale może jestem za bardzo "analogowy"...

Dla fanów Drelicha powinna to być pozycja obowiązkowa - by móc się znów choć na chwilę zanurzyć w jego "uniwersum". Na chwilę, bo jednak to tylko opowiadanie. Dla mnie dodatkowo było to nowe doświadczenie, bo zawsze wybieram książki w wersji papierowej. Słuchało się świetnie, rola Cezarego Pazury faktycznie znakomita. Jedyny mały minus (i stąd jedna gwiazdka mniej), to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka tygodni minęło odkąd skończyłem czytać tę książkę i dziś okazuje się, że... nie zapadła mi za bardzo w pamięć ani jej fabuła, ani bohaterowie. To o czymś świadczy. To co mi zostało w głowie, to przeświadczenie, że jest to powieść średnia w zasadzie w każdym aspekcie. Ani dobra, ani zła. I kilka "fleszy". Na minus - dziwaczna scena na kominie, "mokre" klimaty głównej bohaterki i niesamowity zbieg okoliczności, który pozwolił rozwiązać sprawę (wypadek drogowy). Na plus - dwa "wyjścia" na kolejną część (ciąża, córka). Wielu czytelników to drażni, ale dla mnie jest to świetne rozwiązanie.

Kilka tygodni minęło odkąd skończyłem czytać tę książkę i dziś okazuje się, że... nie zapadła mi za bardzo w pamięć ani jej fabuła, ani bohaterowie. To o czymś świadczy. To co mi zostało w głowie, to przeświadczenie, że jest to powieść średnia w zasadzie w każdym aspekcie. Ani dobra, ani zła. I kilka "fleszy". Na minus - dziwaczna scena na kominie, "mokre" klimaty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część serii z aspirantem Przeworskim to solidny kryminał historyczny, gdzie wątek wyjaśniania, co zdarzyło się w latach 40-tych wyraźnie przeważa nad śledztwem w sprawie współczesnego zabójstwa. Znów czuć fajny małomiasteczkowy klimat Nowego Warpna, wątki się logicznie zazębiają, autor poważnie traktuje czytelnika, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo zdarzeń i funkcję, jaką zwykły dzielnicowy może pełnić w śledztwie w sprawie morderstwa, ale czegoś mi w porównaniu z pierwszą częścią brakowało. Może finał jest trochę za bardzo przegadany, może zabrakło jednego lub dwóch zwrotów akcji? Stąd jedna gwiazdka mniej.
PS. Zwróciliście uwagę, że prawie wszyscy bohaterowie powieści używają w dialogach NA KOŃCU zdania właściwie niespotykanego już (przynajmniej przeze mnie) w życiu codziennym zwrotu "wie pan" lub "wiesz"? Pytanie, czy tak się mówi w Nowym Warpnie, czy redaktor nie zauważył.

Druga część serii z aspirantem Przeworskim to solidny kryminał historyczny, gdzie wątek wyjaśniania, co zdarzyło się w latach 40-tych wyraźnie przeważa nad śledztwem w sprawie współczesnego zabójstwa. Znów czuć fajny małomiasteczkowy klimat Nowego Warpna, wątki się logicznie zazębiają, autor poważnie traktuje czytelnika, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo zdarzeń i funkcję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem niezły kryminał, którego styl skojarzył mi się trochę z powieściami Małgorzaty Rogali. Tu też mamy dwoje policjantów bez skazy prowadzących czynności śledcze, a w przerwach - romansujących ze sobą. I właśnie owa jednowymiarowość głównych bohaterów nieco razi. Zagadka jest dość ciekawa, ale niestety bardzo szybko można odgadnąć, kto jest mordercą. Tylko ta osoba bowiem spośród przedstawionych postaci pasuje (resztę autor w ten czy w inny sposób wykluczył z grona podejrzanych).

Widać też, że autor dopiero zaczyna swoją przygodę z pisaniem. Świadczą o tym zarówno pewne usterki narracyjne (w tej samej scenie "patrzenie oczami" więcej niż jednego bohatera) jak i używanie niekiedy sformułowań, które brzmią... hm... dość dziwacznie jak na kryminał (np. "Takie wyznania czyniły go więc najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i bardzo trudno było mu to ukryć" czy "Co on bredzi? Dzieciom opowiada bajkę na dobranoc? To nie zabawa w podchody na harcerskim obozie").

Ale generalnie na plus.

Całkiem niezły kryminał, którego styl skojarzył mi się trochę z powieściami Małgorzaty Rogali. Tu też mamy dwoje policjantów bez skazy prowadzących czynności śledcze, a w przerwach - romansujących ze sobą. I właśnie owa jednowymiarowość głównych bohaterów nieco razi. Zagadka jest dość ciekawa, ale niestety bardzo szybko można odgadnąć, kto jest mordercą. Tylko ta osoba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że John Grisham był moim pierwszym ulubionym autorem „dorosłych” powieści. „Taki fajny, taki amerykański”. Ale to było prawie 30 lat temu. Po kilku bardzo dobrych początkowych książkach autorowi pokończyły się pomysły na fabuły i regułą zaczęły być powieści przeciętne lub słabe (pamiętacie „Zawodowca” czy „Czuwanie”?). Po kilkunastu latach postanowiłem dać Grishamowi nową szansę i chyba nie było warto. „Czas łaski” to w zasadzie powtórka „Czasu zabijania”. Różnią się szczegółami, ale ma się wrażenie, że autor poszedł na łatwiznę i po prostu przepisał swoją książkę sprzed kilku dekad. Tutaj już nie było jednak zaskoczenia, prawie nie było zwrotów akcji, a zakończenie jest jakby żywcem wyjęte z telenoweli. Powieść wydaje się też być przynajmniej dwukrotnie za długa, bo została wypełniona „pod korek” zbędnymi opisami zwykłych, codziennych aktywności bohaterów oraz zupełnie nieistotnymi szczegółami. Na plus jedynie to, iż po lekturze człowiek jeszcze bardziej docenia, że żyje w rzekomo „przegniłym” europejskim systemie gospodarczo-ustrojowym, a nie w „cudownej” Ameryce (z jej prywatną służbą zdrowia, odpłatnymi studiami, powszechnym dostępem do broni, wybieralnością sędziów, prokuratorów i szefów lokalnej policji, ławą przysięgłych, kulturą pozywania wszystkich za wszystko, itd.).

Muszę przyznać, że John Grisham był moim pierwszym ulubionym autorem „dorosłych” powieści. „Taki fajny, taki amerykański”. Ale to było prawie 30 lat temu. Po kilku bardzo dobrych początkowych książkach autorowi pokończyły się pomysły na fabuły i regułą zaczęły być powieści przeciętne lub słabe (pamiętacie „Zawodowca” czy „Czuwanie”?). Po kilkunastu latach postanowiłem dać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po genialnej pierwszej części "Drelicha" Jakub Ćwiek stanął przed misją niemożliwą - doskoczyć w drugiej do jej poziomu. Czy się udało? Według mnie chyba nie, bo "Drelich. Nim braknie tchu" jest tylko... świetny. Albo może ze względu na tematykę musiał być po prostu inny (w końcu Ćwiek to nie Coben piszący za każdym razem tę samą książkę). W pierwszym tomie napięcie w zasadzie od początku osiągnęło maksimum i utrzymywało się na tym poziomie przez całą powieść. Tu do tego maksimum w finale zmierzamy stopniowo, poznając po drodze poszczególnych członków kamazowej "rodziny". W trakcie czytania wydawało mi się, że jest tych "sektowych" fragmentów za dużo, ale po lekturze całej książki widać, że jednak były one niezbędne, by pokazać, dlaczego poszczególne osoby zachowały się na koniec tak, jak się zachowały.

Bohaterowie znów są znakomicie skonstruowani, dialogi autentyczne i dostosowane do prowadzących daną rozmowę (w sensie: poszczególne osoby używają innej polszczyzny), fabuła umiejętnie i ciekawie prowadzona, efekty researchu widoczne (problematyka sekt, sceny walk, topografia Katowic). Szczególne brawa ode mnie należą się jednak autorowi za dwie rzeczy. Po pierwsze, za nieprzewidywalność. Mamy bowiem tu zawieszone w "pierwszym akcie" dwie kluczowe "strzelby" (Jonasz i Kamaz), które jak w każdej powieści sensacyjnej wydaje sie, że muszą "wypalić" na końcu (klasyczne pojedynki "mano a mano" z Drelichem), a tymczasem... Ale nie będę spojlerować. I po drugie, za finał, czyli ostatnie kilkadziesiąt stron, które są jak... pierwszy "Drelich".

Słowem - tworzy się nam najlepsza seria sensacyjna w polskiej literaturze. I żadna inna nie jest nawet blisko.

Po genialnej pierwszej części "Drelicha" Jakub Ćwiek stanął przed misją niemożliwą - doskoczyć w drugiej do jej poziomu. Czy się udało? Według mnie chyba nie, bo "Drelich. Nim braknie tchu" jest tylko... świetny. Albo może ze względu na tematykę musiał być po prostu inny (w końcu Ćwiek to nie Coben piszący za każdym razem tę samą książkę). W pierwszym tomie napięcie w...

więcej Pokaż mimo to