-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-11
2017-08-17
2023-12-26
2023-07-08
2023-07-08
2023-07-08
2023-07-12
2023-07-19
2020-06-09
2020-06-16
2020-06-08
"Indy, nie zawsze to, co prostsze, jest lepsze. Proste rzeczy nie stawiają przed nami żadnych wyzwań. Czasami warto zaryzykować, żeby zyskać coś więcej."
Indy, kończąc z wyróżnieniem dwa kierunku na Harvardzie, na pewno nie spodziewała się, że zaledwie rok później utknie w wszechogarniająco nudnej pracy, kręcącej się wokół parzenia kawy, kserowania dokumentów, ale i przede wszystkim niańczenia wiecznie nieodpowiedzialnego szefa. Rozdarta między własnymi ambicjami, a uroczo naiwną potrzebą chronienia Ryana, bardzo szybko przekonuje się jednak, że nie wszystkie zmiany są dobre. Nagły splot tajemniczych wydarzeń towarzyszących pojawieniu się w Bostonie starszego brata Ryana – Vincenta skutecznie wywraca jej życie do góry nogami. Indy wie, że rosnące w niej uczucia mogą przyprawić ją o zgubę, a jednak mimo to nie jest w stanie zatrzymać pędzącego bez hamulców rollercoastera, którego całkiem przypadkiem stała się pasażerką. Zło jednak nigdy nie śpi i jest znacznie bliżej niż któregokolwiek z nich mogłoby się spodziewać.
Ludka Skrzydlewska jest autorką, która już jakiś czas temu rozkochała mnie w sobie niezwykłymi pomysłami, prawdziwymi, wręcz z krwi i kości, bohaterami, ale i przede wszystkim rozbrajającymi, kipiącymi ze stron emocjami. Z zaskoczeniem muszę przyznać jednak, że "Po godzinach" jest jeszcze lepsze od jej poprzedniej książki – debiutu – "Sentymentalnej bzdury"; historia Indy i Vincenta pełna jest bowiem niedopowiedzeń, kumulującego się pod skórą napięcia, ale i niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka mami czytelnika, wrzuca go do pełnej informacji układanki, a jednak z uporem maniaka dba oto, by puzzle nie odnalazły swojego miejsca zbyt szybko.
Indy jest piekielnie intrygującą w swojej dobroci, ale i bystrości bohaterką, podczas kiedy Vincent roztacza wokół siebie aurę niezwykłej i pociągającej obojętności. Zestawieni na bazie zabawnego kontrastu doprowadzają czytelnika do bezwiednego majaczącego w kąciku ust uśmiechu, jednak rozgrywające się tuż za ich plecami sploty niebezpiecznych wydarzeń w najmniej spodziewanych momentach przypominają jednocześnie o skrywanych tajemnicach; łącząca ich historia doprowadza do białej gorączki, a czyhające za rogiem rozwiązanie za każdym razem czmycha tuż sprzed nosa. Autorka kusi nas również zabawnymi, ale wciąż mimo wszystko złośliwymi wtrąceniami ze strony uroczego w swej nieporadności brata Vincenta, a szefa Indy – Ryana. Niewypowiedziane uczucia iskrzą bowiem w otaczającym ich tle obiecująco, zwiastując psotne przewinienia.
Podsumowując, na przełomie prawie 600 stron dostajemy wszystko, czego tak naprawdę moglibyśmy oczekiwać od naprawdę dobrego romansu – wrzące między wersami sprzeczne uczucia, skrupulatnie uplecioną intrygę, biegnącą swawolnym tempem akcję, a pośród tego nutkę porywającej, wręcz zwierzęcej, namiętności, czegoż więc chcieć więcej? No może tylko jednego, kolejnych historii na papierze spod tego samego pióra na półce możliwe jak najszybciej!
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Indy, nie zawsze to, co prostsze, jest lepsze. Proste rzeczy nie stawiają przed nami żadnych wyzwań. Czasami warto zaryzykować, żeby zyskać coś więcej."
Indy, kończąc z wyróżnieniem dwa kierunku na Harvardzie, na pewno nie spodziewała się, że zaledwie rok później utknie w wszechogarniająco nudnej pracy, kręcącej się wokół parzenia kawy, kserowania dokumentów, ale i...
2020-05-25
"Wybory, przed którymi stoimy, zawsze powinny należeć tylko do nas (...). Kiedy wieczorem kładziemy się do łóżka i pozostajemy sami ze swoimi myślami musimy być pewni, że ten dzień przeżyliśmy tak, jak tego pragniemy my sami, nie inni."
Piekło stanęło otworem, a świat pękł Weronice w rękach, kiedy wydawać, by się mogło, że nic nie jest już w stanie zagrozić jej szczęściu. Układy roztrzaskały się w drobny mak, pozostały jedynie namiastki nadziei, niebezpieczna gra przerodziła się w ryzykowną walkę o ostatni dech. Ale tym razem nie chodziło tylko o nią, chodziło o niego – mężczyznę, który w najmniej spodziewanym momencie zawładnął jej życiem i wywrócił otaczającą ją rzeczywistość do góry nogami. W imię miłości wróg zostaje przyjacielem, a pielęgnowane wartości przestają istnieć. "Zabij lub daj się zabić" – Weronika wiedziała, że Bracia Perun stali się dla niej ostatnią deską ratunku.
"Ryzykowny wybór" podobnie jak dwa poprzednie tomy kipi od akcji, emocji i obezwładniającego ryzyka. Bohaterowie łączą siły, stawiając na gnącej się strachliwie szali własne życie. Wybory, które podrzuca im pod nos los, mogą przynieść ukojenie albo śmierć. Ale w obliczu piekła nawet i ona staje się słodkim ukojeniem. Pewne jest tylko jedno – ostatni tom serii rozpoczyna się i kończy z prawdziwym przytupem. Czytelnik wrzucony w sam środek rozpaczliwej walki, pragnie tylko poznać całą prawdę, bo mimo wszystko tajemnic nie brakuje, a kiedy nieuchronny koniec nadciąga wielkimi krokami, nagle ma on ochotę wrócić do samego początku tej szalonej przygody i na nowo pozwolić jej rozkochać się w sobie. Gwarantuję, Weroniki Kardasz nie da się nie polubić, podobnie zresztą jak i Braci Perun, którzy na nowo wracają do gry i oczarowują czytelnika płynącą z ich wnętrza prawdą.
Zakończenie ponownie zaskoczyło, jednocześnie niezwykle dopełniając całość, a mi, chociaż naczytałam się o Weronice i Przemku już sporo, wciąż mi mało. Tutaj nie było miejsca na pomyłki, nie tylko ze strony bohaterów, ale i autorki, a jednak ona bezproblemowa poradziła sobie ciążącymi na jej barkach oczekiwaniami. I odwdzięczyła się z nawiązką.
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością autorki na pewno nie spodziewałam się, że ta seria w taki sposób rozgrzeje moje serce. A jednak stało się – momentami ironiczni, ale do szpiku kości prawdziwi bohaterowie, zatrważające tempo i depczące po piętach niebezpieczeństwo to tylko ułamek tego, co ma ona Wam do zaproponowania. Będziecie się śmiać, płakać i drżeć z przerażenia, czy jesteście gotowi podjąć to wyzwanie?
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Wybory, przed którymi stoimy, zawsze powinny należeć tylko do nas (...). Kiedy wieczorem kładziemy się do łóżka i pozostajemy sami ze swoimi myślami musimy być pewni, że ten dzień przeżyliśmy tak, jak tego pragniemy my sami, nie inni."
Piekło stanęło otworem, a świat pękł Weronice w rękach, kiedy wydawać, by się mogło, że nic nie jest już w stanie zagrozić jej...
2020-05-12
"Wiedziałam, że to była słuszna decyzja, bo nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu (...) Chciałam czuć się tak już zawsze. Tak beztrosko, lekko i szczęśliwie."
Piękna sceneria pogrążonej w zimie Anglii, wyczekiwany od lat ślub starszej siostry, a także cały weekend spędzony w towarzystwie dawno nieodwiedzanej rodziny – Veronica od samego początku wie, że ten wyjazd będzie koszmarem, ale gdy wiadomość o nim dociera do niej na trzy dni przed ceremonią, na wszelkie wymówki nie ma już czasu. Musi jechać, ale gdy jedyny przyjaciel przypomina o własnym koncercie, a tym samym bardzo ważnym dla niego wydarzeniu, pod dziewczyną załamuje się grunt – samotny powrót do paszczy lwa nie brzmi obiecująco, nawet po pięcioletnim treningu krav magi – ale na szczęście Tony szybko znajduję dla siebie zastępstwo. Przystojny brat, na dodatek gej, przecież nie może sprowadzić na nią zbytnich kłopotów, prawda?
Historię Veronicy i Henre'go kojarzę z wattpada, nigdy co prawda nie miałam okazji jej tam przeczytać, ale gdy tylko okazało się, że zostanie ona wydana, wiedziałam, że muszę to nadrobić. I w efekcie końcowym pochłonęłam "Sentymentalną bzdurę" w niecałe dwa wieczory, a po moim ostatnim przestoju czytelniczym, myślę, że mówi to samo za siebie. Fabuła z początku nie wydawała mi się nazbyt oryginalna, jednak bohaterowie porwali mnie od pierwszych dialogów, a w tym przede wszystkim Henry. Podbił moje serce pierw swoją złośliwością, a później całkowicie rozstąpił je ukazaną wobec Veronicy troską. I właśnie dla niego byłabym w stanie wybaczyć autorce wszystko, nawet aż nazbyt rozwleczony rozwój wydarzeń.
Książka osiągnęła objętość prawie 600 stron i akcja zaczyna się rozkręcać tak naprawdę wtedy, kiedy czytelnikowi wydaję się, że zbliża się ona już do końca, ale, jak się ostatecznie okazuję, niestety bohaterom wciąż po piętach depcze przeszłość. Z jednej strony wiążą się z nią wydarzenia, których bardzo łatwo się domyślić już na samym początku książki, ale z drugiej okazuję się że gdy Veronica w końcu zaczyna mówić o nich wprost, trafiają one w czytelnika tak mocno, jakby ani przez chwilę się ich nie spodziewał. A to dzieję się z kolei za sprawą naprawdę płynnego i rozbudowanego stylu pisania autorki.
Przyznam szczerze, że zakończenie mną wstrząsnęło, a nie spodziewałam się, że to w przypadku tej historii możliwe. Byłam przekonana, że na tym etapie nie zaskoczy mnie ona już niczym, a tymczasem okazało się, że to właśnie końcowe rozdziały poruszyły mnie najbardziej. Dlaczego? Sięgając po "Sentymentalną bzdurę" nie nastawiałam się na wiele, na dodatek wręcz liczyłam na lekki, niezobowiązujący romans, a tymczasem okazało się, że historia Veronicy i Henre'go kryje znacznie głębsze przesłanie, co zostało dobitnie podkreślone właśnie dzięki powstałemu epilogi.
Myślę, że doprowadzenie do końca sprawy, która rozgrywała się na łamach książki w dobie dzisiejszego świata, czyli pomiędzy liczącą się pozycją, a także rozpaczliwą obawą jej utraty, byłoby prawie, że niemożliwe. I dlatego, chociaż moje serduszko gwałtownie się przez to nadłamało, to jednocześnie nie sposób byłoby nie docenić tak życiowego zakończenia, które dopełniło magiczną całość.
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Wiedziałam, że to była słuszna decyzja, bo nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu (...) Chciałam czuć się tak już zawsze. Tak beztrosko, lekko i szczęśliwie."
Piękna sceneria pogrążonej w zimie Anglii, wyczekiwany od lat ślub starszej siostry, a także cały weekend spędzony w towarzystwie dawno nieodwiedzanej rodziny – Veronica od...
2019-06-15
"Nie, nie ma w tym nawet ziarna prawdy. To nie tak, że gdy kochasz to zaczynasz chorować. Gdy kochasz, zdrowiejesz. Pozostali, ci, którzy nie kochają, to oni są szaleńcami, oni są stuknięci. Ci, którzy kochają, ci, którzy kochają naprawdę, są zdrowi, jedyni zdrowi na tym świecie pełnym szaleńców."
Są takie książki, które są w stanie zmienić światopogląd. I są też takie książki, które są uosobieniem wszystkiego co człowiek chciałby powiedzieć. Historia Gioi i Lo jest historią, która albo boleśnie uderzy w Twoje poczucie miłości albo wyrazi wszystko, co na jej temat chciałabyś/chciałbyś powiedzieć.
Dotychczas w literaturze utarło się naprawdę wiele schematów, które mimo upływu lat są powielane i przekazywane dalej, tymczasem dla mnie "Jeszcze będziemy szczęśliwi" wkroczyło na rynek z myślą, by większość z nich przełamać. Z jakim skutkiem? Znacznie lepszym niż na początku możemy się spodziewać, kiedy Lo ujawnia nam swoją pokiereszowaną przyszłość. Początkowo nieobce nam bowiem będą obawy, że ponownie wyjdzie nam na przeciw nie kto inny, jak nieśmiała i skryta w sobie nastolatka, bojąca się żyć, i zbyt pewny, i zbyt mało prawdziwy chłopak, z którym po prostu nie jest się w stanie polubić, ale to bardzo mylne wrażenie.
Gioia owszem, do najodważniejszych i najbardziej wygadanych dziewczyn nie należy, ale za to ma niesamowicie prawdziwą duszę, dzięki której nawet najbardziej wymagający czytelnik będzie w stanie się z nią zaprzyjaźnić. A Lo to uosobienie kogoś, komu będziecie w stanie zaufać już od pierwszego spotkania, chociaż nie zawsze będzie Wam dawał ku temu odpowiednie powody, dlatego czytanie między wierszami okaże się tutaj niezbędne.
"Jeszcze będziemy szczęśliwi" jest jedną z lepszych młodzieżówek, jakie miałam okazję czytać. I to nie tylko ze względu na dobrze napisanych bohaterów czy bardzo ważny atut w postaci umiejętności autora do wyważonego przełamywania granic, ale też choćby ze względu na obraz nastolatków, jaki został tutaj zawarty. I Gioia i Lo mają problemy, w które jako czytelnicy jesteśmy w stanie uwierzyć; które nawet jeśli nas bezpośrednio nie dotyczą, to wiemy, że istnieją, a dzięki temu cała historia uderza w nas w sposób znacznie dosadniejszy niż w przypadku innych z tego samego gatunku.
Dodatkowo, jeśli lubicie książki, które są skarbnicami złotych myśli, to sięgając po tę pozycję na pewno i pod tym względem się nie zawiedziecie, choćby ze względu, że pośród bohaterów drugoplanowych pojawia się nauczyciel filozofii, sypiący złotymi radami jak z rękawa. To chyba jedna z moich ulubionych postaci w tej historii, więc jestem przekonana, że i Wy się z nim polubicie!
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Nie, nie ma w tym nawet ziarna prawdy. To nie tak, że gdy kochasz to zaczynasz chorować. Gdy kochasz, zdrowiejesz. Pozostali, ci, którzy nie kochają, to oni są szaleńcami, oni są stuknięci. Ci, którzy kochają, ci, którzy kochają naprawdę, są zdrowi, jedyni zdrowi na tym świecie pełnym szaleńców."
Są takie książki, które są w stanie zmienić światopogląd. I są też...
2019-07-27
"Myślę, że to nieprawda. Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje. Na przykład nigdy nie jesteśmy wdzięczni losowi za zdrowie, dopóki nie zachorujemy, ani nie cieszymy się, że mamy szufladę ze starymi rajstopami, dopóki nie podrze nam się najnowsza para."
O "Współlokatorach" było naprawdę głośno przez bardzo długi czas, co drugi post pojawiający się w sferze bookstagramerskiej mówił o tym, że jest to naprawdę świetna letnia pozycja, którą trzeba zabrać ze sobą na wakacyjny wyjazd. I w pełni się z tym zgodzę, ale dodatkowo pokuszę się o stwierdzenie, że w tym jednym zdaniu tkwi cała idea tej historii...
Gdy spotykamy Leona i Tiffy już na pierwszy rzut oka możemy dotrzeć jak dużymi są przeciwieństwami. On – spokojny mężczyzna pomagający w hospicjum, uosobienie przemyślanych decyzji i pozornego szczęście – i Ona – zwariowana kobieta kryjąca się w cieniu byłego partnera, wciąż wracająca myślami do przeszłości – dwa różne światy i dwie równie pogubione dusze, których uroczy styl życia porwie Was w niebywale magiczną podróż. Co Was czeka na jej przełomie? Jeszcze więcej wdzięcznym dialogów i mnóstwo humoru.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, w której autorka posługuje się tak lekkim językiem i robi to na tyle umiejętnie, że czytelnik nie ma kiedy się nudzić. Owszem, jeśli oczekujecie niebywale zaskakujących zwrotów akcji, to się zawiedziecie, ale jeśli podejdziecie do tej książki bez większych oczekiwań, miło spędzicie przy niej czas. Tak jak wspomniałam wyżej, moim zdaniem idea tej książki tkwi w słowach "letnia pozycja" i tego polecam się trzymać, jeśli chcecie dobrze się przy niej bawić.
Jedynym denerwujący mnie aspektem był sposób zapisu dialogów, który pojawiał się tylko w przypadku perspektywy Leona. Zapisywanie wypowiedzi bohaterów po imieniu poprzedzającym dwukropek było irytujące i sprawiało, że trudno było się w takim przypadku połapać w towarzyszących im emocjach. Ale gdy patrzę na prześliczną oprawę graficzką, natychmiast wylatują mi z głowy takie ewenementy, więc pozwólcie, że zakończę tą myśl serdecznymi pozdrowieniami dla wydawnictwa i tworzącego tę okładkę grafika!
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Myślę, że to nieprawda. Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje. Na przykład nigdy nie jesteśmy wdzięczni losowi za zdrowie, dopóki nie zachorujemy, ani nie cieszymy się, że mamy szufladę ze starymi rajstopami, dopóki nie podrze nam się najnowsza para."
O "Współlokatorach" było naprawdę głośno przez bardzo długi czas, co...
"Próbowałam się opierać, walczyć z uczuciami, jakie we mnie narastały. (...) Bezskutecznie. I w końcu przepadłam. Taniec był dla mnie wszystkim... Dopóki James nie wkroczył do moje życia."
Livia jest utalentowaną tancerką i jednocześnie pełną energii oraz charyzmy dziewczyną, która stara się dosyć twardo stąpać po ziemi. Zarażona przez ojca miłością do tańca, spełnia marzenia, jeżdżąc wraz z zespołem po świecie i występując u boku wielkich gwiazd. Kolejne zlecenie początkowo więc nie wzbudza w niej większych emocji, jednak, gdy okazuję się, że będzie zmuszona tańczyć dla samego Jamesa Sheridana – topowego piosenkarz i jednocześnie... największego dupka, o jakim miałam okazję czytać – jej życie zmienia się bezpowrotnie. Oboje próbują się ignorować, jednak namiętność, która między nimi wybucha już od pierwszych chwil, przeplata ich drogi częściej niż zapewne, by tego chcieli.
Layla Wheldon to autorka, którą miałam okazję poznać jeszcze przed jej debiutem, gdy publikowała swoją twórczość na wattpadzie. Sukces, który odniosła zaraz po wydaniu pierwszego tomu serii DSL, w ekstremalnie szybkim tempie trafiając na listy TOP w empiku, nie był dla mnie zaskoczeniem. Już wcześnie byłam bowiem naocznym świadkiem tego, w jak szybki sposób Livia i James podbili serca czytelników, a teraz nie mogłabym przejść obok nich obojętnie, nie wspominając tutaj ni słowa.
Seria "Dance, Sing, Love" nie jest typową historią o kopciuszku, lecz wartym uwagi romansem, z którego emocje aż się wylewają. Pierwsza cześć jest tego bardzo dobrym potwierdzeniem. Nie znajdziemy tutaj przesiąkniętej schematem fabuły czy też niesamowicie upierdliwych i zbyt nierealistycznych bohaterów, jak początkowo mogłoby nam się wydawać. Autorka zaskakuje natomiast dużą ilością zwrotów akcji i złotym środkiem, który udało się jej odnaleźć między miłością, bólem i tańcem. Dodatkowo przedstawia nam prawdziwą odsłonę gorącego, dopiero wybuchającego, uczucia, które oprócz szczęścia, może być powodem smutku. Przypomina, że kierując się sercem, podejmujemy ryzyko stokrotnie większe niż to, które towarzyszy nam, gdy to rozumowi pozwalamy dość do głosu.
W "Miłosnym układzie" porwała mnie nie tylko fabuła, lecz przede wszystkim sposób wykreowania bohaterów. Livia zachwyciła szczerym i ciepłym usposobieniem, jednocześnie między wierszami pokazując swój temperament, a James wydał się niesamowicie intrygujący, mimo swojego niesamowicie aroganckiego zachowania. Ich wzajemne przekomarzanki, a także sytuacje, przy których miałam wrażenie, że się pozabijają sprawiły, że nie mogłam się od tej książki oderwać. A gdy dodatkowo pojawiła się namiętność i niewyobrażalnie silne emocje, strony zaczęły umykać mi z coraz to większą prędkością. Czytanie tej książki było niczym emocjonalna przejażdżka rollercoasterem, z równie pasjonującym zakończeniem. Tutaj bowiem wraz z nadejściem epilogu, nadchodzą nowe problemy, z którymi przyjdzie się naszym bohaterom zmierzyć w kolejnych tomach.
"Miłosny układ" jest cholernie gorącą i do szpiku kości nafaszerowaną emocjami historią, która nie mając większych skrupułów, rozszarpała moje wrażliwe serduszko na małe strzępki. Miłość nie zawsze bowiem była w stanie wygrać z bólem, który sama zadała, a podążanie za rozumem okazywałoby się raz za razem lepszym wyjściem, chociaż to serce wymogło sobie uwagę. Wrócę do tej książki jeszcze zapewne nie raz, a tymczasem z ekscytacją będę wyczekiwać kolejnych tomów.
Po więcej recenzji zapraszam na bloga lub Instagrama: https://niepoprawnarecenzentka.blogspot.com/
https://www.instagram.com/niepoprawna_recenzentka/
"Próbowałam się opierać, walczyć z uczuciami, jakie we mnie narastały. (...) Bezskutecznie. I w końcu przepadłam. Taniec był dla mnie wszystkim... Dopóki James nie wkroczył do moje życia."
więcej Pokaż mimo toLivia jest utalentowaną tancerką i jednocześnie pełną energii oraz charyzmy dziewczyną, która stara się dosyć twardo stąpać po ziemi. Zarażona przez ojca miłością do tańca, spełnia...