-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2019
2016
2021-07-22
2021-07-20
Przyznam że książka dużo lepsza niż się spodziewałam. Pierwszy rozdział dał mi do zrozumienia że skończenie tego utworu to będzie droga przez mękę ale pozytywnie się zaskoczyłam.
A teraz w trochę większym detalu.
Pierwszy rozdział to idealny przykład problemu polskiej literatury. Pisać po to żeby pisać. Bez sensu czy motywu. Opisy fauny i flory może i piękne i barwne, ale następuje pytanie - dlaczego mnie (jako czytelnika) ma to obchodzić? I od razu mogę na to pytanie odpowiedzieć. Nie obchodzi mnie to. W ogóle. Możnaby cały ten fragment wyciąć (a jest to cały rozdział) i totalnie nie zmieniłoby to niczego względem tej historii. Jest to wada którą często widuje się w klasyce polskiej literatury ale także w nowszych dziełach. Autor myśli, "a wezmę se jebnę fajny opisik to zobaczą ile znam przymiotników". Nigdy nie padają pytania "dlaczego?", "po co?".
Forma narracji jest miejscami chaotyczna. Naszczęście, jak już mówiłam, po przebrnięciu przez pierwszy rozdział czyta się dużo lepiej. Każda strona przewraca się coraz szybciej.
Przebłyskują tutaj różne alegorie i metafory względem ludzkiej natury i cywilizacyjnego wychowania. Mówimy tutaj o dyskryminacji na tle rasowym czy religijnym ale może się to odnieść w zasadzie to wszystkiego innego z takim samym impetem.
Poruszamy także koncept nieodłącznej natury - czy ludzkiej czy zwierzęcej. Jesteśmy kim jesteśmy. Z tą podstawą nie można nic zrobić, ale zawsze będzie ona komuś przeszkadzać.
Utwór traktuje także o bezsensownym okrucieństwie i poczuciu uprawnienia (entitlement) do bezkarnego wykorzystywania innych stworzeń. Mówi o hierarchi jaką sami sobie zgotowaliśmy i o naszym poczuciu wyrzszości. Mówi też o obrzydliwej hipokyzji jaką wykazuje się gatunek ludzki.
Historia buty jest tragiczna. Ledwie zaznał miłości czy dobroci, lecz ludzie dali mu posmakować bólu, cierpienia i prześladowań na każdym kroku. A wszystko to tylko dlatego że urodził się wilkiem. Czy zakończenie książki jest kuliminacją tej tragedii czy szczęśliwym końcem męk? To zostaje do interpretacji.
Przyznam że książka dużo lepsza niż się spodziewałam. Pierwszy rozdział dał mi do zrozumienia że skończenie tego utworu to będzie droga przez mękę ale pozytywnie się zaskoczyłam.
A teraz w trochę większym detalu.
Pierwszy rozdział to idealny przykład problemu polskiej literatury. Pisać po to żeby pisać. Bez sensu czy motywu. Opisy fauny i flory może i piękne i barwne, ale...
To jedna z najgorszych nie-fikcyjnych książek jakiekolwiek miałam nieszczęście czytać.
Książka jest skierowana do nastolatków. 13-18 tak na oko i logikę.
Najelpszy sposób żeby opisać tą książkę to "ktoś kto nie jest nastolatkiem od ostatnich trzech dekach stara się aż zabardzo pokazać nastolatkom jak bardzo ich rozumie".
Problemy tu przedstawione są oczywiste. A ich rozwiązania według Morgan jeszcze bardziej. Cała książka sprowadza się do "porozmawiaj z zaufanym dorosłym" i "generalnie nie myśl o tym". Rady są do obrzydu powtarzane w każdym rozdziale. Nie mówiąc już o tym, że książka najwyraźniej jest skierowana do nastolatków z klasy średniej i wyższej z dobrych rodzin. Wiecie - takich którzy po taką książkę nigdy nie sięgną.
Książka jest też niesamowicie naiwna. Zakłada że wszyscy mają dobre intencje, dzieci wszystko sobie wymyślają a w ogóle to najlepiej zadzwonić na całą listę infolinii gdzie człowiek czeka trzy tygodnie żeby porozmawiać.
Cały ton tekstu jest tak protekcjonaly że aż boli. Ale autorka nie wacha się nam co drugą stronę przypominać że ona jak najbardziej tych nastolatków rozumie.
A to znowu przenosi mnie do kolejnego punktu. Ta książka powinna być kierowana do młodszych dzieci jeśli już w ogóle do kogokolwiek. Pani Morgan niby pisze dla młodych ludzi ale generalnie zakłada że to totalni idioci którzy nawet nie wiedzą czym jest self-refleksja. A generalnie to se powinni pomedytować, i no!
Kolejny problem to brak jakiejkolwiek wrażliwości na problemu młodych ludzi pomimo promowania książki właśnie do tej grupy. Ludzie którzy się samookaleczają to self-harmers. Ponieważ to jest ich największa cecha, prawda? Bo nie są najpierw ludźmi tylko przykładem pani Morgan.
No i dochodzimy też oczywiście do tego że pani Morgan wybitnie stara się nam udowodnić jak ona to się zna na nauce. Na psychologii, neurologii, socjiologii - co potrzeba, pani Morgan jest zawsze ekspertem. Dlaczego jest to i śmieszne i tragiczne? O tuż dlatego że raz po raz pani Morgan używa totalnie niepoprawnej terminologii na najprostsze koncepty. To samo z ich wytłumaczeniem. Dane z przed paru dobrych lat, jak i nie dekad, uproszczone do maximum - dopóki nie utracą sensu na tyle że pani Morgan jest w stanie wcisnąć je do swojego gniota - znaczy się książki.
Nie poleciłabym tego szmelcu komukolwiek. Przeczytałam to głównie po to żeby pozbyć się z półki ale teraz to aż mam wyrzuty sumienia próbując ją odsprzedać bo wiem że krzywdzę kolejnego potencjalnego czytelnika.
To jedna z najgorszych nie-fikcyjnych książek jakiekolwiek miałam nieszczęście czytać.
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest skierowana do nastolatków. 13-18 tak na oko i logikę.
Najelpszy sposób żeby opisać tą książkę to "ktoś kto nie jest nastolatkiem od ostatnich trzech dekach stara się aż zabardzo pokazać nastolatkom jak bardzo ich rozumie".
Problemy tu przedstawione są oczywiste. A ich...