-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2024-01-04
2020-04-16
2023-05-03
Hubert znowu złapał mnie za serce i poprowadził jak za rączkę przez swoje życie. Pisarz to niegdysiejszy, gorączkowy frek islandzki. Wierna mu jestem od samego początku. W sumie to on otworzył przede mną Islandię, jakiej nie znam.
Ale nie tylko o samą Islandię tu chodzi, bardziej liczy się uważność, sposób zapamiętywania i umiejętność wygrzebania ze wspomnień tego, o czym aktualnie opowiada. W książce jest wiele nawiązań do innych książek autora, co pozwoliło mi na podróże w czasie do okresu, kiedy tamte czytałam. Przyznam, że poczułam nawet zapach perfum, jakie wtedy używałam. A to stanowi już o silnym wpisaniu się w pamięć.
Błyskotliwie z poczuciem humoru, poetycko i jak zawsze dużo porównań, zestawień obrazów mentalności, moralności i wszystkiego tego, co jest dla nas obce.
Anegdoty, przypowieści, kolorowe retrospekcje do czasów PRLu i ta dziecięca namiętność podsycająca marzenia o zamieszkaniu na wyspie, której nawet nazwa była przez Polaków mylona z Irlandią.
"Zrozumiałem, że nigdy nie pozbędę się walizki psychologicznej, którą wożę ze sobą po świecie, nie wyrzucę jej, bo i tak za mną przypłynie"
Hubert Klimko- Dobrzaniecki
"Zostawić Islandię"
Hubert znowu złapał mnie za serce i poprowadził jak za rączkę przez swoje życie. Pisarz to niegdysiejszy, gorączkowy frek islandzki. Wierna mu jestem od samego początku. W sumie to on otworzył przede mną Islandię, jakiej nie znam.
Ale nie tylko o samą Islandię tu chodzi, bardziej liczy się uważność, sposób zapamiętywania i umiejętność wygrzebania ze wspomnień tego, o czym...
2023-01-06
2023-03-30
2023-05-02
Książka arcydzieło. Podobnie jak ŻAR Maraiego, traktuje o tej trzeciej, o tym absolucie jakim jest namiętność.
Człowiek idzie z tym pragnieniem przez życie, często nie zdając sobie sprawy, że takie w nim mieszka. Zadawala się miłostkami, wzajemnością, kocha...
Ale to miłość ostrożna.
Są też tacy, co szukając kosztują dowoli gdzie się da. Wścibscy, łapczywi lubieżcy, którzy wypływają na ląd pragnienia, bezustannie się oszukując w miłosnych grach. Jeszcze inni, to grabieżcy, błyskawicznie zaskarbiający sobie smak uczuć, wydobywają je z zakamarków spotkanych dusz i natychmiast znikają. Ciekawe zjawisko, to rozważni tchórze, którzy w miłości planują i wyliczają wszystko jak księgowi, rozpisują terminy spotkań dla miłości i tylko wtedy uwalniają pragnienia. Wszystko to na nic...
Bo pewnego dnia pojawia się namiętność, puka do twych drzwi nasłuchując wystraszonego serca i wtedy już nie chcesz niczego dla siebie, nie chcesz być spokojny, wieść poukładanego życia, chcesz być pełny, nawet jeśli ceną będzie unicestwienie. Od razu to czujesz.
Zaczynasz pojmować czym jest namiętność, która w Tobie mieszka; twórcza i niszczycielska, zbawienna i okrutna.
Nieważne są dla niej moralność czy uroda, zalety i wady osoby wyznaczonej do tego zadania, by kochać.
Kochać to poznać miłość i radość, a potem umrzeć.
I wielu tak za życia umiera.
Z tyłu okładki można przeczytać, że książka traktuje o trójkącie miłosnym, niech Was nie zwiedzie ta informacja w sposób tylko Wam wiadomy.
Występują tu On i dwie One.
Książka arcydzieło. Podobnie jak ŻAR Maraiego, traktuje o tej trzeciej, o tym absolucie jakim jest namiętność.
Człowiek idzie z tym pragnieniem przez życie, często nie zdając sobie sprawy, że takie w nim mieszka. Zadawala się miłostkami, wzajemnością, kocha...
Ale to miłość ostrożna.
Są też tacy, co szukając kosztują dowoli gdzie się da. Wścibscy, łapczywi lubieżcy,...
2023-04-27
Szeleściły mi fiszki podczas każdego oddechu, myśli, przerażenia. Mam milion fraz pozaznaczanych w tej książce. Wszystkie warte zapamiętania, jestem tydzień po lekturze, a nadal Pierwsze narody mieszkają w mojej głowie. Nie potrafię zebrać myśli na to, by chociaż trochę o tym napisać. Wydaje mi się, że wszystko jest tym, co wspomnianym być powinno i boje się uronić słowa, nie dopowiedzieć, ominąć. Najlepiej przeczytać.
Szeleściły mi fiszki podczas każdego oddechu, myśli, przerażenia. Mam milion fraz pozaznaczanych w tej książce. Wszystkie warte zapamiętania, jestem tydzień po lekturze, a nadal Pierwsze narody mieszkają w mojej głowie. Nie potrafię zebrać myśli na to, by chociaż trochę o tym napisać. Wydaje mi się, że wszystko jest tym, co wspomnianym być powinno i boje się uronić słowa,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-29
Pamięć subalterna, sarkozyzm, lepenizm, subaltern, akty perlokucyjne, które podszywają się pod illokucyjne, transcendentność, taksonomia...
Książkę czytałam ze słownikiem wyrazów obcych. Niektórych słów nie odnajdywałam. Posiłkując się Google, czasem okazywało się, że zapis słowa jest nieprawidłowy. Na przykład:
- konstatatywy -
To jakaś złożona pragmalingwistyka :) Powstała zapewne do upiększenia tekstu, bo to co czytamy w książce, pięknem nie jest. Ale jest prawdą. A ta nie zawsze bywa piękna.
"Skończył się już czas, kiedy techniki rządzenia ukrywały karę i śmierć. Nowe zarządzanie podmiotowością polityczną wymaga wytwarzania afektów terroru i paniki za pomocą technik audiowizualnych i biochemicznych"
W tej nowej wojnie transmisja za pośrednictwem środków masowego przekazu jest tak samo ważna jak śmierć wroga. O ile tradycyjna suwerenna władza, funkcjonująca również jako moc zadawania śmierci, działała w polu krążenia płynnej krwi, o tyle nowe formy władzy urzeczywistniają się teraz poprzez obraz i dźwięk, a następnie przez nieprzerwany przepływ danych cyfrowych w internecie.
Książka zawiera niesamowita ilość informacji, jest "encyklopedią" porównawczą, przybliżającą znane zagadnienia od strony, która nie została odkryta, opowiedziana.
Szczerze polecam.
Pamięć subalterna, sarkozyzm, lepenizm, subaltern, akty perlokucyjne, które podszywają się pod illokucyjne, transcendentność, taksonomia...
Książkę czytałam ze słownikiem wyrazów obcych. Niektórych słów nie odnajdywałam. Posiłkując się Google, czasem okazywało się, że zapis słowa jest nieprawidłowy. Na przykład:
- konstatatywy -
To jakaś złożona pragmalingwistyka :)...
2018-03-19
To delikatna, linearna, poskramiająca niecierpliwość proza, budująca napięcie w chęci zbliżenia się do momentów przełomowych, rozświetleń w melancholii, która spowija całą powieść. Nasz bohater jest cierpliwym i pomocnym chłopcem z farmy, a raczej małego gospodarstwa, jedynym synem państwa Stonerów, w którego edukacji ojciec widzi przyszłość dla swej wyjałowionej ziemi.
Posyła go na studia rolnicze. Wymogiem studiów jest ukończenie kursu z literatury angielskiej. Podczas jednej z lekcji, poproszony przez swojego przyszłego mentora o genezę Sonetu, nieporadny emocjonalnie, nieśmiały, nieobyty towarzysko student, odczuwa nagle, że Szekspir ugrzązł mu w gardle. Otumaniony zachwytem nie umie wypowiedzieć ni jednego słowa. W tej właśnie chwili, uświadamia sobie swoje zainteresowanie pięknem literatury i jej pragnie poświęcić życie.
Zostaje nauczycielem, wykładowcą, pisze doktorat, w między czasie poznaje skromną, młoda Edith. Trawiony wyobrażeniem o tym, że miłość jest bytem absolutnym, żeni się z nią. Na świat przychodzi córka.
Wszystkie wydarzenia z życia Stonera uwarunkowane były jego zamiłowaniem do nauczania, poświęceniem dla dobra nauki, która wyzwalała w nim motywacje do działania. Wspaniale radził sobie jako ojciec, opiekun, praczka, kucharka, sprzątaczka, jako mąż już mniej. Nie zaniedbywał swoich uczelnianych obowiązków. Kierował się moralnością, szacunkiem, skromnością. Funkcjonował w przeświadczeniu niezwykle ważnego oddania dla swojej pracy. Poznał kruchość życia, miłość, radość, przemijanie, ból, cierpienie i biedę. Będąc niejednokrotnie rozczarowany samym sobą, przeżył godnie swe życie, pozostając dobrym i wyrozumiałym człowiekiem. Podkreślał, że nauka jest istotą życia, a nie sposobem na osiągnięcie celu.
To delikatna, linearna, poskramiająca niecierpliwość proza, budująca napięcie w chęci zbliżenia się do momentów przełomowych, rozświetleń w melancholii, która spowija całą powieść. Nasz bohater jest cierpliwym i pomocnym chłopcem z farmy, a raczej małego gospodarstwa, jedynym synem państwa Stonerów, w którego edukacji ojciec widzi przyszłość dla swej wyjałowionej ziemi....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-30
"Jesteśmy rozdarci między zachłannym pragnieniem poznania, a uwieńczającą poznanie rozpaczą. Żądło nie rezygnuje ze swych rozjątrzeń, my - ze swojej nadziei."
Czytać wiersze człowieka o którym nie wie się niczego: co prowadziło jego umysł i pióro, jaka muza jasną gwiazdą mu świeciła, w czym swoje myśli zatapiał. Czy troska, tęskne wyczekiwanie, a może miłość nim powodowała i skąd czerpał zadowolenie piękna, jaki świat go otaczał, gdzie i kiedy? Ależ to wyzwanie.
Tomik wierszy, który panoszy się w myślach, surrealistyczne zagadki podsuwa, opisuje piękno w okół człowieka, niesie spokojem... ale i gani, beszta, za uszy pociąga, by się należycie wsłuchać. Nie wszystko zrozumiałam, niby cały wiek to żadna przeszkoda, sposobności jednak w niezrozumianym nie szukałam, by koniecznie odnaleźć to, czego serce moje pochwycić nie podobna. I bez tego dużo zapisało się w moim umyśle, przenika do mnie w zwykłych czynnościach. Patrząc na wodę, rzekę Sorgę widzę, szczęśliwość jakaś przyszła mnie pobudza. Strach przed nieznanym oswajam.
PORANKI 1948-1950 (Dedal)
<<Uderzaj>> - krzyczało żelazne okucie,
<<Krwaw się>> - powtarzał nóż.
I wyrywano mi pamięć,
Zadręczano mój zamęt.
Ci, którzy mnie kochali,
Znienawidzili i zapomnieli,
Znów pochylali się nade mną,
Jedni z płaczem, drudzy z radością.
Siostro chłodna, trawo zimowa,
Idąc widziałem jak rośniesz,
Wyższa od nieprzyjaciół,
Zieleńsza niż wspomnienia.
Poprzyklejać sobie łatki... Niemoty serca najbardziej pasują, pozszywać, uprasować i nosić, niczego się nie lękając, za siebie nie oglądać, być niedoskonałym, taki jest puls serca od Char.
"CZŁOWIEK BEZ WAD JEST GÓRĄ BEZ RYSÓW. NIE JESTEM GO CIEKAW."
"Jesteśmy rozdarci między zachłannym pragnieniem poznania, a uwieńczającą poznanie rozpaczą. Żądło nie rezygnuje ze swych rozjątrzeń, my - ze swojej nadziei."
Czytać wiersze człowieka o którym nie wie się niczego: co prowadziło jego umysł i pióro, jaka muza jasną gwiazdą mu świeciła, w czym swoje myśli zatapiał. Czy troska, tęskne wyczekiwanie, a może miłość nim powodowała...
2018-04-11
Michał formuje swoje zdania potajemnie. Nie ujawnia się ze swoją tęsknotą otwarcie. Po prostu zbiera. Zapisuje myśli, które wiatr przywiewa. Są to pojedyncze zdania w krótkich formach zapisu. Każda strona przynosi następne. Przywiane wiatrem, rozproszone i poukładane jednocześnie, tworzą historię nienazwaną. Otulają niewiadomą, która pozostaje tylko w domysłach. Wzloty i upadki podkreśla, jak mu życie drzwi otwiera i do śmierci jednocześnie zaprasza. Wszędzie mu blisko, o krok.
"Stajemy się z roku na rok co raz co dwa bardziej."
Bardziej od siebie, czy bliżej? Te niedopowiedzenia skrywają cierpliwość, odległość. Zaznaczają obecność w życiu kogoś bliskiego.
Spośród 400 uzbieranych myśli, które autor od 10 lat zapisuje, wybrał dla czytelników 89. Prawdziwe, stęsknione, podszyte bólem. Otwierają serce. Chociaż sam wspomina, że ma tylko oczy które widzą i palce które zapisują, to jednak za tym wszystkim serce się wyrywa, to ono dyktuje, wiatr przytula, kiedy nie może dosięgnąć tego, komu siebie ofiaruje w słowach.
Zwątpienie, niedoczekanie, depresja się pojawia, szybko wypluwa słowa, które potem mijają z dniami, by na powrót tęsknić i kochać.
"Nie ma mnie od dzisiaj do jutra, jestem od dzisiaj do wpół do śmierci."
Nie da się zatrzeć, zresetować, wyplewić tęsknoty. Czasem mniej, czasem bardziej przywiera, niczym wirus roznosi się opanowuje myśli, na chwilę umiera. Każdego dnia budzi do życia, by nocą w snach się pojawiać, odchodzić, wracać.
Umieram
zmartwychwstaję
średnio raz na dobę
często nie po kolei
Mało tego w formie, chociaż treść w myślach urasta, wciąż mało. Uważam, że mogłoby być tych myśli 400.
Michał formuje swoje zdania potajemnie. Nie ujawnia się ze swoją tęsknotą otwarcie. Po prostu zbiera. Zapisuje myśli, które wiatr przywiewa. Są to pojedyncze zdania w krótkich formach zapisu. Każda strona przynosi następne. Przywiane wiatrem, rozproszone i poukładane jednocześnie, tworzą historię nienazwaną. Otulają niewiadomą, która pozostaje tylko w domysłach. Wzloty i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-11
Książka odnalazła mnie w świecie niespełnionych marzeń, które układałam w sobie podsłuchując rosnącą trawę. Tak wyobrażałam życie. Wszystko co się wydarzy: poczuję, zauważę, usłyszę. Lata biegły, przemijały. Wszystko się działo. Poza mną, ja się nie umiałam wydarzyć. Gdzieś na obrzeżach próbowałam mgłę rozgonić i dotrzeć. Zajrzeć w gwiazdy życzeniowo. Zbawiennym jak u autorki okazał się dom.
Jawi się niczym fundament życia. I nie, dom to nie adres, ale serce drugiego człowieka, który bliskość rozdawał, złudzenia jak pocałunki poranne układał w wazony kwietne, a kiedy wieczór nadchodził - zdychał, omdlewał, znikał, osobność za sobą zostawiał. Drzwi zamykał...
"I tak wrócę.
Kto odgoni od Ciebie złe duchy?
Wraca.
Mimo jej zamkniętych ust"
Z szufladą listów które nigdy nie nadeszły, z jej przyjaznym uśmiechem, świadomością, że wszystko przemija. Dzieli się w sobie, a nie pomnaża. Każde z nich skrojone w swojej przestrzeni, na miarę, segreguje marność życia/ bycia, wspomnienia, nadzieje jeszcze błyszczące.
Tęsknotą przytulają strofy, pachną życiem, ogrzewają ogniem pieca od środka, to tak, jakby każdego dnia miała się miłość pojawić, gdy ogień w piecu złe duchy przegania. Lecz tym wydarzonym, zaprzeszłym, z ziemią zrównanym i serce kruszą wspomnieniem z codzienności dziadka.
Pourywane skrawki życia, łączą się niczym mapa, której czytelnik chce się nauczyć odnajdując swoje zaniechania. Stracone nadzieje, może coś naprawić, zrozumieć, ułożyć od nowa. Bo przecież się da. Na pewno jest jakaś droga.
Trudna to poezja, nie daje wytchnienia, rozrywa od środka, porządkuje bałaganiąc wewnątrz. Trzeba odpoczywać, w ostatnich zdaniach wierszy jest wskazówka w którym kierunku szukać. Innych znaków nie ma. Te trzeba odnaleźć w sobie.
Książka odnalazła mnie w świecie niespełnionych marzeń, które układałam w sobie podsłuchując rosnącą trawę. Tak wyobrażałam życie. Wszystko co się wydarzy: poczuję, zauważę, usłyszę. Lata biegły, przemijały. Wszystko się działo. Poza mną, ja się nie umiałam wydarzyć. Gdzieś na obrzeżach próbowałam mgłę rozgonić i dotrzeć. Zajrzeć w gwiazdy życzeniowo. Zbawiennym jak u...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-26
Holden maluje swój portret, a każdą linię ostro zastruganym ołówkiem pociąga. Bolą wszystkie litery składane w słowa. Samotność wypływa, rzuca się z okna, w pościel układa. Kurz wspomnień wypłukuje z koszul noszących miłości zapach. Przepierka życia. Bez segregacji, jednorazowy wrzut do bębna we wszystkich kolorach. Roztargnienie, tęsknota, niemiłość.
Czy to wszystko można prać razem? Zmęczeniem łóżka wypłukać, a potem jeszcze odwirowywać, rozłożyć i powiesić na oczach czytelnika? - można. Życie się w tych wierszach chowa. Nazostawiane dziury dla domysłów, przez które można podglądać, w siebie zaglądać i od środka łatać to, co jeszcze nie znoszone do końca.
Czytając zostawiłam resztki emocji na okładce, po wilgotnych palcach. Nie lubię takiego papieru okładek.
Holden maluje swój portret, a każdą linię ostro zastruganym ołówkiem pociąga. Bolą wszystkie litery składane w słowa. Samotność wypływa, rzuca się z okna, w pościel układa. Kurz wspomnień wypłukuje z koszul noszących miłości zapach. Przepierka życia. Bez segregacji, jednorazowy wrzut do bębna we wszystkich kolorach. Roztargnienie, tęsknota, niemiłość.
Czy to wszystko można...
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka podobała mi się, chociaż ostatniego rozdziału KAMCZATKA, mogłoby nie być. Może miał na celu pokazanie pewnego rodzaju uwolnienia się autorki od strachu przed stratą, śmiercią, udowodnienia sobie, że podjęte ryzyko, tak pochopnie, z dnia na dzień związane z wyprawą, jest tym o czym zawsze marzyła. Naprawdę zastanawiam się, jakie są dalsze odczucia, bo dla mnie jest oczywistością, że człowiek przed samym sobą i swoimi lękami nie ucieknie, chociażby na koniec świata zawędrował.
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to