-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2023-01-27
2019-09-30
"Jesteśmy rozdarci między zachłannym pragnieniem poznania, a uwieńczającą poznanie rozpaczą. Żądło nie rezygnuje ze swych rozjątrzeń, my - ze swojej nadziei."
Czytać wiersze człowieka o którym nie wie się niczego: co prowadziło jego umysł i pióro, jaka muza jasną gwiazdą mu świeciła, w czym swoje myśli zatapiał. Czy troska, tęskne wyczekiwanie, a może miłość nim powodowała i skąd czerpał zadowolenie piękna, jaki świat go otaczał, gdzie i kiedy? Ależ to wyzwanie.
Tomik wierszy, który panoszy się w myślach, surrealistyczne zagadki podsuwa, opisuje piękno w okół człowieka, niesie spokojem... ale i gani, beszta, za uszy pociąga, by się należycie wsłuchać. Nie wszystko zrozumiałam, niby cały wiek to żadna przeszkoda, sposobności jednak w niezrozumianym nie szukałam, by koniecznie odnaleźć to, czego serce moje pochwycić nie podobna. I bez tego dużo zapisało się w moim umyśle, przenika do mnie w zwykłych czynnościach. Patrząc na wodę, rzekę Sorgę widzę, szczęśliwość jakaś przyszła mnie pobudza. Strach przed nieznanym oswajam.
PORANKI 1948-1950 (Dedal)
<<Uderzaj>> - krzyczało żelazne okucie,
<<Krwaw się>> - powtarzał nóż.
I wyrywano mi pamięć,
Zadręczano mój zamęt.
Ci, którzy mnie kochali,
Znienawidzili i zapomnieli,
Znów pochylali się nade mną,
Jedni z płaczem, drudzy z radością.
Siostro chłodna, trawo zimowa,
Idąc widziałem jak rośniesz,
Wyższa od nieprzyjaciół,
Zieleńsza niż wspomnienia.
Poprzyklejać sobie łatki... Niemoty serca najbardziej pasują, pozszywać, uprasować i nosić, niczego się nie lękając, za siebie nie oglądać, być niedoskonałym, taki jest puls serca od Char.
"CZŁOWIEK BEZ WAD JEST GÓRĄ BEZ RYSÓW. NIE JESTEM GO CIEKAW."
"Jesteśmy rozdarci między zachłannym pragnieniem poznania, a uwieńczającą poznanie rozpaczą. Żądło nie rezygnuje ze swych rozjątrzeń, my - ze swojej nadziei."
Czytać wiersze człowieka o którym nie wie się niczego: co prowadziło jego umysł i pióro, jaka muza jasną gwiazdą mu świeciła, w czym swoje myśli zatapiał. Czy troska, tęskne wyczekiwanie, a może miłość nim powodowała...
2018-04-11
Michał formuje swoje zdania potajemnie. Nie ujawnia się ze swoją tęsknotą otwarcie. Po prostu zbiera. Zapisuje myśli, które wiatr przywiewa. Są to pojedyncze zdania w krótkich formach zapisu. Każda strona przynosi następne. Przywiane wiatrem, rozproszone i poukładane jednocześnie, tworzą historię nienazwaną. Otulają niewiadomą, która pozostaje tylko w domysłach. Wzloty i upadki podkreśla, jak mu życie drzwi otwiera i do śmierci jednocześnie zaprasza. Wszędzie mu blisko, o krok.
"Stajemy się z roku na rok co raz co dwa bardziej."
Bardziej od siebie, czy bliżej? Te niedopowiedzenia skrywają cierpliwość, odległość. Zaznaczają obecność w życiu kogoś bliskiego.
Spośród 400 uzbieranych myśli, które autor od 10 lat zapisuje, wybrał dla czytelników 89. Prawdziwe, stęsknione, podszyte bólem. Otwierają serce. Chociaż sam wspomina, że ma tylko oczy które widzą i palce które zapisują, to jednak za tym wszystkim serce się wyrywa, to ono dyktuje, wiatr przytula, kiedy nie może dosięgnąć tego, komu siebie ofiaruje w słowach.
Zwątpienie, niedoczekanie, depresja się pojawia, szybko wypluwa słowa, które potem mijają z dniami, by na powrót tęsknić i kochać.
"Nie ma mnie od dzisiaj do jutra, jestem od dzisiaj do wpół do śmierci."
Nie da się zatrzeć, zresetować, wyplewić tęsknoty. Czasem mniej, czasem bardziej przywiera, niczym wirus roznosi się opanowuje myśli, na chwilę umiera. Każdego dnia budzi do życia, by nocą w snach się pojawiać, odchodzić, wracać.
Umieram
zmartwychwstaję
średnio raz na dobę
często nie po kolei
Mało tego w formie, chociaż treść w myślach urasta, wciąż mało. Uważam, że mogłoby być tych myśli 400.
Michał formuje swoje zdania potajemnie. Nie ujawnia się ze swoją tęsknotą otwarcie. Po prostu zbiera. Zapisuje myśli, które wiatr przywiewa. Są to pojedyncze zdania w krótkich formach zapisu. Każda strona przynosi następne. Przywiane wiatrem, rozproszone i poukładane jednocześnie, tworzą historię nienazwaną. Otulają niewiadomą, która pozostaje tylko w domysłach. Wzloty i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-11
Książka odnalazła mnie w świecie niespełnionych marzeń, które układałam w sobie podsłuchując rosnącą trawę. Tak wyobrażałam życie. Wszystko co się wydarzy: poczuję, zauważę, usłyszę. Lata biegły, przemijały. Wszystko się działo. Poza mną, ja się nie umiałam wydarzyć. Gdzieś na obrzeżach próbowałam mgłę rozgonić i dotrzeć. Zajrzeć w gwiazdy życzeniowo. Zbawiennym jak u autorki okazał się dom.
Jawi się niczym fundament życia. I nie, dom to nie adres, ale serce drugiego człowieka, który bliskość rozdawał, złudzenia jak pocałunki poranne układał w wazony kwietne, a kiedy wieczór nadchodził - zdychał, omdlewał, znikał, osobność za sobą zostawiał. Drzwi zamykał...
"I tak wrócę.
Kto odgoni od Ciebie złe duchy?
Wraca.
Mimo jej zamkniętych ust"
Z szufladą listów które nigdy nie nadeszły, z jej przyjaznym uśmiechem, świadomością, że wszystko przemija. Dzieli się w sobie, a nie pomnaża. Każde z nich skrojone w swojej przestrzeni, na miarę, segreguje marność życia/ bycia, wspomnienia, nadzieje jeszcze błyszczące.
Tęsknotą przytulają strofy, pachną życiem, ogrzewają ogniem pieca od środka, to tak, jakby każdego dnia miała się miłość pojawić, gdy ogień w piecu złe duchy przegania. Lecz tym wydarzonym, zaprzeszłym, z ziemią zrównanym i serce kruszą wspomnieniem z codzienności dziadka.
Pourywane skrawki życia, łączą się niczym mapa, której czytelnik chce się nauczyć odnajdując swoje zaniechania. Stracone nadzieje, może coś naprawić, zrozumieć, ułożyć od nowa. Bo przecież się da. Na pewno jest jakaś droga.
Trudna to poezja, nie daje wytchnienia, rozrywa od środka, porządkuje bałaganiąc wewnątrz. Trzeba odpoczywać, w ostatnich zdaniach wierszy jest wskazówka w którym kierunku szukać. Innych znaków nie ma. Te trzeba odnaleźć w sobie.
Książka odnalazła mnie w świecie niespełnionych marzeń, które układałam w sobie podsłuchując rosnącą trawę. Tak wyobrażałam życie. Wszystko co się wydarzy: poczuję, zauważę, usłyszę. Lata biegły, przemijały. Wszystko się działo. Poza mną, ja się nie umiałam wydarzyć. Gdzieś na obrzeżach próbowałam mgłę rozgonić i dotrzeć. Zajrzeć w gwiazdy życzeniowo. Zbawiennym jak u...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-26
Holden maluje swój portret, a każdą linię ostro zastruganym ołówkiem pociąga. Bolą wszystkie litery składane w słowa. Samotność wypływa, rzuca się z okna, w pościel układa. Kurz wspomnień wypłukuje z koszul noszących miłości zapach. Przepierka życia. Bez segregacji, jednorazowy wrzut do bębna we wszystkich kolorach. Roztargnienie, tęsknota, niemiłość.
Czy to wszystko można prać razem? Zmęczeniem łóżka wypłukać, a potem jeszcze odwirowywać, rozłożyć i powiesić na oczach czytelnika? - można. Życie się w tych wierszach chowa. Nazostawiane dziury dla domysłów, przez które można podglądać, w siebie zaglądać i od środka łatać to, co jeszcze nie znoszone do końca.
Czytając zostawiłam resztki emocji na okładce, po wilgotnych palcach. Nie lubię takiego papieru okładek.
Holden maluje swój portret, a każdą linię ostro zastruganym ołówkiem pociąga. Bolą wszystkie litery składane w słowa. Samotność wypływa, rzuca się z okna, w pościel układa. Kurz wspomnień wypłukuje z koszul noszących miłości zapach. Przepierka życia. Bez segregacji, jednorazowy wrzut do bębna we wszystkich kolorach. Roztargnienie, tęsknota, niemiłość.
Czy to wszystko można...
2019-08-15
Nie umiem nic napisać, rozumiecie ten stan, gdy pod skórą wciąż płyną słowa, a żadnego na dłużej zatrzymać się nie da. Tu wszystko drażni, boli, ale i otula, bo szczerze, dosadnie, z pięknym słowotwórstwem, które się połyka od razu, a chciałoby się niczym cukierek ślazowy possać, ale czasu nie ma, bo już następne słowo uderza, by wytelepać, rozedrgać serce, otworzyć oczy.
Tyle tego
po co tyle dnia po co nocy tyle
ile się trzeba naprzeciągać nawstawać
naubierać naszarpać nabać się napłakać
ile naszukać nazgadywać nabylejaczyć
naudawać nadmuchać nachuchać
ile nachcieć żeby więcej żeby jeszcze
żeby bardziej
a potem znowu narozbierać się namyć
nazasypiać
ile się nawchodzić
w codzienność
w conocność
Nie umiem nic napisać, rozumiecie ten stan, gdy pod skórą wciąż płyną słowa, a żadnego na dłużej zatrzymać się nie da. Tu wszystko drażni, boli, ale i otula, bo szczerze, dosadnie, z pięknym słowotwórstwem, które się połyka od razu, a chciałoby się niczym cukierek ślazowy possać, ale czasu nie ma, bo już następne słowo uderza, by wytelepać, rozedrgać serce, otworzyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-23
W letnią, sobotnią noc zdarzyło mi się zapragnąć czegoś takiego... wprost od serca. Przysiadłam z tomikiem w rękach i kiedy o Księżycu dane mi było czytać, uradowana cała nie mogłam pojąć, skąd ta fascynacja nim w ludziach? przecież to zawsze była moja tęsknota. A żeby dopełnić czaru stało się jasnym, że i Księżyc zechciał się ze mną przywitać, razem porozmyślać. Tak, metafizyki nie mogę i nie będę odrzucać, bo w chwili kiedy tęsknota wezbrała, podszedł do mnie Atom (pies tymczasowo przebywający u nas) i tak mnie wytrwale prosił żeby go na spacer zabrać, że obuwszy stopy jak na skrzydłach po schodach leciałam, by Księżyc z razu przy pierwszych krokach na zewnątrz, mą twarz swym blaskiem przytulił patrząc. Taka to była niezwykła lektura, z wyprawą do podmiotu lirycznego.
Pierwsze co zauważyłam to tęsknienie, które mi Świetlickiego przypomniało. I radość moja była wielka. Bo kiedy nie znam autora wierszy, to zawsze szukam w literach czegoś sobie podobnego, by móc się odnaleźć w słowach które czytam. Było mnie tu wiele, chociaż w mitach do których czuć słabość autora, zabłądziłam. Szybko drogę odnalazłam. Zapamiętale ważąc wszystkie słowa. Zatrzymałam się na wierszu zatytułowanym datą. Dzień listopadowy, rozumiecie, pełne gałęzie roboty i wywożą autorowi jesień na przyczepach, wszystkie liście zabierają z miasta:
"(...) temu kto nie ma zabiorą co ma"
Tu chyba nalałam sobie wina, bo przed oczami stanął mi obraz pełen czasowników, a wszystko w okół mojego życia zagrabiają, zabierają, zawłaszczają, niechętnie się uśmiechając, jakby to mi pomóc miało ze stratą się pogodzić. Te kilka liter przystrojonych w słowa zrobiło we mnie taką zawieruchę, że Zima to Lato przy tym co poczułam. Być może sensytywna za mocno w tym momencie byłam, może zaprzestać czytania powinnam, ale nie, to mnie jeszcze bardziej pobudziło, chęci przysporzyło by wszystko od razu sczytać, wydelikacić, wygładzić w sobie i spokojnie zasnąć ze zdaniami w ustach. Ssać je jak u Hrabala niczym cukierki ślazowe i na wszystkie policzki językiem przerzucać, od nowa literki w słowa i słowa w zdania układać. I tak mnie północ zastała z wierszami na ciężkich kolanach, bo tyle w sobie pomieściłam, że wstać z fotela niepodobnam była.
W letnią, sobotnią noc zdarzyło mi się zapragnąć czegoś takiego... wprost od serca. Przysiadłam z tomikiem w rękach i kiedy o Księżycu dane mi było czytać, uradowana cała nie mogłam pojąć, skąd ta fascynacja nim w ludziach? przecież to zawsze była moja tęsknota. A żeby dopełnić czaru stało się jasnym, że i Księżyc zechciał się ze mną przywitać, razem porozmyślać. Tak,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lubię poezje. Najpewniejszym stwierdzeniem będzie tu: lubię poezję pasjami. Czekam chwili gdy tomik wierszy tak mną sponiewiera, że wpadnę w ciąg i tylko tę będę sczytywać. Magdalena choć podejmuje ważny temat emocji w depresji, nie trafiła do mnie. We mnie się nic nie zadziało, poza tym, że w jakiś sposób współodczuwałam znając emocje osób mi bliskich w których zamieszkała depresja. Brak mi było poetyki i czytania między wierszami, zastanowienia i odniesienia do mnie samej, co mnie najbardziej kręci w poezji. Nie było braku wytchnienia, zagłębiania się w przeszłość i zachłannego sczytywania. Poezja dla mnie prozą była, rozrzucone zdania, myśli słowa. Dwie trzecie przeczytałam i powiedziałam dość, bo w tym co za mną, tylko jeden wiersz mi się podobał, chociaż też nie dla samej siebie, ale chętnie bym go ludziom pokazała.
Lubię poezje. Najpewniejszym stwierdzeniem będzie tu: lubię poezję pasjami. Czekam chwili gdy tomik wierszy tak mną sponiewiera, że wpadnę w ciąg i tylko tę będę sczytywać. Magdalena choć podejmuje ważny temat emocji w depresji, nie trafiła do mnie. We mnie się nic nie zadziało, poza tym, że w jakiś sposób współodczuwałam znając emocje osób mi bliskich w których zamieszkała...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to