Trąby jerychońskie Unica Zürn 7,4
Trochę nie wiedziałam, czy mam odpowiedni aparat, żeby komentować prozę Zurn, ale potem sobie przypomniałam, że to lubimyczytać, a nie esej na studia.
Z trzech opowiadań zdecydowanie bardziej dotarły do mnie dwa pierwsze. Tytułowe "Trąby jerychońskie" zaczęły się bardzo intrygująco, ich pierwsze dziesięć stron czytałam zachłannie, ale potem opowiadanie zbyt odpłynęło, jak dla mnie, i nie mogłam się w nim w ogóle odnaleźć.
"Ciemna wiosna" zaś kurczowo mnie przy sobie trzymała i bardzo doceniam to opowiadanie za to, jak szokuje, bez robienia tego "na siłę", bez zbędnej wulgarności. Czytelnik płynie, trochę nie wie, co się dzieje, ale dalej płynie i tylko coraz bardziej się dziwi.
"Mężczyzna w jaśminach" zaś trochę się miejscami ciągnie, jednak sposób prowadzenia narracji jest fascynujący. Czytelnik ma bowiem dwie perspektywy: bohaterki, która pogrąża się w swoich halucynacjach, opisując je jednak tak naturalnie, że się jej wierzy, rozumie, że tak wygląda jej świat. Z drugiej strony patrzy się na nią oczami osoby zdrowej, która wie, że to tylko wizje, że to wszystko wynik choroby, ma świadomość, jakie mogą być reakcje otoczenia na bohaterkę. Lektura opowiadania jest więc przeciekawa.
I tak chyba mogę określić lekturę prozy Zurn - przeciekawe doświadczenie, które zdecydowanie warto przeżyć.