-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2024-05-11
2024-05-02
2024-02-04
2022-10-02
2022-05-17
2018-01-02
2022-05-17
2021-08-18
2021-06-27
2021-05-14
2021-04-03
2021-04-01
Szybka notatka po przeczytaniu książki w celu ułożenia myśli:
- co się stało z Yurim? czy jego świadomość też cierpi millenia za grzechy, których nie popełnił?
- jak na czasy brutalnej wojny śmiertelność wśród bohaterów jest niesamowicie niska chyba, że jest rozpisana jako trauma na potrzeby rozwoju konkretnych postaci
- liniowy charakter wszystkich wydarzeń politycznych
- mnogość perspektyw postaci, które pojawiają się i znikają zgodnie z konspektem - bez wykorzystania podłoża emocjonalnego albo niepotrzebnie rozwlekłe (np. tylko 1 rozdział z perspektywy Makhi, 3 lub więcej z perspektywy Maru, bezproduktywne rozdziały mnicha)
- postacie robią rzeczy wyjątkowo ryzykowne i bezmyślne, co jest zawsze podbudowane "brakiem czasu, wojną dookoła, nie mamy innego wyjścia!" - patrz. przemieszczenie Darklinga i spełnianie jego życzeń, ratowanie Hanne przez Ninę / Niny przez Zoyę
- ukochany przez fandom Darkling został wskrzeszony wyłącznie jako wstążeczka do opakowania zakończenia - z perspektywy czasu nie wniósł on niczego do fabuły (pretekst do pokazania znów Aliny?), a narracja z jego punktu widzenia nie rozwinęła wcale postaci. Na polu bitwy mógłby się nawet nie pokazywać, dyskusyjna jest jego pomoc przy negocjacjach pokojowych. Jego decyzja co do poświęcenia się właściwie rozwija się "poza ekranem" w ostatnim momentach narracji
- naiwność Niny wobec księcia Rasmusa, która trwa pomimo pokazaniu jego psychopatycznych skłonności
- zakończenie wątku Hanne i Niny (jakoś nie przekonuje mnie zgoda na życie w kłamstwie i oszukiwanie + manipulowanie ludźmi, którym odbiera się prawo żałoby)
- gorsza ogólna redakcja - drobne błędy techniczne w książce; nagłe wprowadzanie pasaży przemyśleń bohaterów w sytuacjach akcji i wysokiego napięcia (głównie dot. wątków miłosnych)
- epifania Zoyi o roli miłości podczas rozmowy z Apostatem
- setup z sercem Feliksa i otwarte zakończenie skupiające się bardziej na postaciach spoza duologii zamiast zamknięcia wątku głównych bohaterów po koronacji (nie znamy przemyśleń Nikolaia wobec nowego porządku politycznego; jego dialogi ograniczają się tylko do wątku miłosnego)
+ awersja Nikolaia i Zoyi do wielkich romansów
+ relacje Zoyi z przyjaciółmi i psychologia żałoby
+ wszystkie wątki akceptacji wewnętrznych demonów
+ szaleństwo bitewne walk Fjerdy z Ravką (zwłaszcza ostatnia bitwa)
+ suspens z królewskim ślubem
+ suspens z wybraniem monarchy
+ niebinarność Hanne
+ biseksualizm i wyłamywanie się ze schematu "jednej prawdziwej miłości"
+ brak pokuty ze strony Darklinga (10/10 za konsekwentność bycia złoczyńcą i niemieszania go bardziej w główną fabułę)
+ wątek ojca Nikolaia
+ dziedzictwo Suli
+ sama postać królowej Makhi (czasem miałam wrażenie, że wyrwała się z zupełnie innej książki, zwłaszcza w porównaniu z Ehri)
+ dziennik Davida z komplementami
+ słowiańska okrutność sceny z drzewem jesionu
+ cameo z Ketterdamem, które jakimś cudem uniknęło fanserwisu
Szybka notatka po przeczytaniu książki w celu ułożenia myśli:
- co się stało z Yurim? czy jego świadomość też cierpi millenia za grzechy, których nie popełnił?
- jak na czasy brutalnej wojny śmiertelność wśród bohaterów jest niesamowicie niska chyba, że jest rozpisana jako trauma na potrzeby rozwoju konkretnych postaci
- liniowy charakter wszystkich wydarzeń politycznych
-...
2021-03-24
2021-02-16
Wszyscy – i naprawdę nie znalazłam jeszcze ani jednej przeciwnej opinii w tym temacie – wszyscy lubią Nikolaia i Zoyę, ze mną na czele. Z tego też względu książka poświęcona wygadanemu młodemu królowi Ravki i jego bezwględnemu generałowi automatycznie dostaje wyższe noty. Ich ciągłe przekomarzanie i złośliwe riposty są najmocniejszą stroną historii. Bardugo ma wprawę w pisaniu dowcipnych dialogów w typie Aarona Sorkina i trudno nie uśmiechać się przy interakcjach głównych bohaterów. On – tryskający optymizmem i komicznie pewny siebie, oddany sprawie naprawy kraju rozdartego wojną; ona chłodna i charyzmatyczna, skutecznie lawiruje w sprawach politycznych. Dorzucając do tego zgrabnie opisane pokrewieństwo dusz, obopólny szacunek i wolno rozwijający się wątek romantyczny powstaje bardzo dobrze zapowiadająca się seria rozwijająca dalej świat Griszów.
Właściwie fanom więcej nie potrzeba i jest to jak najbardziej ok. Ja jednak jestem tylko skromnym Pączkiem nieobciążonym dekadą zainwestowania emocjonalnego w fandom i widzę kilka niedociągnięć, które ograniczyły potencjał powieści.
W fantastyce lubię narracje dotyczące śmiertelności bogów, konsekwencji wiary i męczennictwa, więc ucieszyłam się z możliwości zgłębiania dalej żywotów świętych. Bóstwa walczące o swoje miejsce na ziemi niezmiernie mnie fascynują – to jest aspekt Grishaverse, który mnie do serii przyciągnął. Do tego Bardugo płynnie operuje znanymi motywami gatunkowymi, bawiąc się retellingiem i oczekiwaniami czytelników. Głównej fabule udało się rozwinąć mitologię fikcyjnego świata, dokładając kolejną warstwę tajemnicy do Grishów i źródła ich magii.
Jednakże nie jestem zwolenniczką wracania do wątków, które zostały już rozpracowane i zamknięte. Ufam warsztatowi Bardugo i nie zarzucam jej tutaj od razu fanserwisu, ale mam nadzieję, że nie pójdzie drogą, przy której postawiono ogromny neon z czerwoną strzałką z napisem „Forever problematic favs”. Chcę wierzyć, że czeka nas kolejny suspens, wzbogacający wymyślony system magiczny/teologiczny. W przeciwnym wypadku zuboży to mocno serie, podważając konsekwencje, poświecenie i rozwój innych bohaterów. Parafrazując hasło z kapsla Tymbarku – to, czego czytelnicy chcą nie jest tym, czego potrzebują. Polegam tu na instynkcie pisarki, która swoim dorobkiem dowiodła, że potrafi rozwijać swoje umiejętności warsztatowe (i modlę się do boga książek Thesaurusa, aby dał jej siłę na odejście od powielania schematów).
___
Pełna recenzja:
https://jeczybuly.wordpress.com/2021/02/16/egzorcyzmy-po-slowiansku-czyli-o-krolu-z-bliznami-leigh-bardugo/
Wszyscy – i naprawdę nie znalazłam jeszcze ani jednej przeciwnej opinii w tym temacie – wszyscy lubią Nikolaia i Zoyę, ze mną na czele. Z tego też względu książka poświęcona wygadanemu młodemu królowi Ravki i jego bezwględnemu generałowi automatycznie dostaje wyższe noty. Ich ciągłe przekomarzanie i złośliwe riposty są najmocniejszą stroną historii. Bardugo ma wprawę w...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-27
2016-03-15
2021-02-21
Druga część nie zawodzi, a poprzeczkę miała postawioną wysoko. Wszystko, co można było pokochać w "Strange the Dreamer" wraca tu z mocą uderzenia tsunami. Pytania odnajdują swoje odpowiedzi, zbrodnie kary, a postacie amantów.
Mam jednak małe zastrzeżenie (przy czym zdaję sobie sprawę jak bardzo jest ono małostkowe): za dużo tu romansu. Jak na ilość stresujących wydarzeń, główni bohaterowie znajdują zaskakująco wiele czasu, aby wylegiwać się w pościeli i snuć plany o randkach. Może to ze mną jest coś nie tak, ale np. pogrzeby rzadko wprawiają mnie w amoryczny nastrój.
Druga część nie zawodzi, a poprzeczkę miała postawioną wysoko. Wszystko, co można było pokochać w "Strange the Dreamer" wraca tu z mocą uderzenia tsunami. Pytania odnajdują swoje odpowiedzi, zbrodnie kary, a postacie amantów.
Mam jednak małe zastrzeżenie (przy czym zdaję sobie sprawę jak bardzo jest ono małostkowe): za dużo tu romansu. Jak na ilość stresujących wydarzeń,...
2021-02-22
Jaki potencjał drzemał w tej książce! Jako bibliofilowi nic nie jest mi milsze niż zgłębianie historii o świadomych księgozbiorach, dzielnych archiwistkach i spiskach bibliotecznych. Niestety opowieść została niefortunnie pokrzywdzona przez słabszy warsztat pisarski. Narracji brak subtelności, konsekwencje działań są powierzchowne, sceny wydają się być "poszatkowane", zaś bohaterowie boleśnie starają się być kilkoma wersjami samych siebie jednocześnie. Boli mnie to bardzo, bo ze względu na sam pomysł na postacie i świat "Sorcery of Thorns" niczym nie ustępuje większości fantastyce w kategoriach ocen 7/10. Plus, dzięki książce odkryłam, że i ja chciałabym mieć lojalnego demona, który sprzątałby mi dom i podawał posiłki.
Mam nadzieję, że przy większym "rozpisaniu się" autorki i lepszej redakcji następna książka będzie ciekawsza.
Jaki potencjał drzemał w tej książce! Jako bibliofilowi nic nie jest mi milsze niż zgłębianie historii o świadomych księgozbiorach, dzielnych archiwistkach i spiskach bibliotecznych. Niestety opowieść została niefortunnie pokrzywdzona przez słabszy warsztat pisarski. Narracji brak subtelności, konsekwencje działań są powierzchowne, sceny wydają się być "poszatkowane",...
więcej Pokaż mimo to