rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Leaf Young jest zwyczajną nie rzucającą się w oczy dziewczyną, pracującą w jednym z nowojorskich barów.
Jednak pewnego dnia, kiedy przez przypadek znajduje się w nieodpowiednim dla siebie miejscu i czasie, zostaje opętana przez demona o imieniu Lore, za którym podąża bezwzględny egzorcysta o imieniu Falco. Leaf trafia do siedziby tajnej nowojorskiej organizacji specjalizującej się w szkoleniu egzorcystów. Nie świadoma swojego opętania dziewczyna zostaje postawiona przed faktem, że została opętana, co też zdaje się potwierdzać fakt, że potrafi komunikować się z nieproszonym gościem w swoim ciele. Przed śmiercią ratuję ją również fakt, iż potrafi ona w pełni kontrolować demona, co skłania przedstawicieli Black Bird Academy do złożenia jej propozycji nie do odrzucenia. W zamian za wolność musi ona zgodzić się, aby wziąć udział w szkoleniu. Tym samym przebiegły demon w ciele dziewczyny układa swój plan, który miałby zapewnić mu wolność.


Byłam bardzo zaskoczona, widząc niewielką czarną przesyłkę zostawioną pod moimi drzwiami, a kiedy już ją otworzyłam moim oczom, ukazała się przepięknie zaprojektowana okładka książki oraz tajemnicza koperta, którą z wielką ciekawością otworzyłam. Książkę Black Bird Academy zaczęłam czytać dość szybko po jej otrzymaniu, ponieważ wzbudziła we mnie wielkie zaciekawienie. Muszę przyznać, że z początku fabuła tej historii mnie zbytnio nie zachwyciła ani nie wciągnęła. Dopiero po kilkunastu kartkach, nadszedł moment, w którym przepadałam i wręcz nie mogłam się od niej oderwać, tak więc przeczytałam ją niemal w ciągu jednego dnia. Najbardziej w tej książce podobało mi się jej zakończenie, to ono właśnie wzbudziło we mnie największe emocje i sprawiło, że nie mogę doczekać się drugiego tomu historii Leaf.

Jeśli już mowa o bohaterach, to największą sympatią obdarzyłam w tej książce demona Lore. Choć był obecny tylko w momentach, gdy przejmował kontrolę nad ciałem Leaf i niekiedy wypowiadał się, siedząc w jej głowie, to jest moim zdaniem najciekawszą postacią w całej książce. A pomysł, aby, skupić fabułę na tej postaci w późniejszych rozdziałach wyszedł tej książce na dobre, bowiem postać głównej bohaterki była odrobinę bezbarwna, jakby pozbawiona charakteru. Ogółem główna bohaterka działała mi momentami odrobinę na nerwy, przez co rozdziały z jej perspektywy czytało się trochę ciężko. Lepiej już za to czytało się książkę z perspektywy egzorcysty Falco. Muszę przyznać, że ten bohater jest z kategorii tych, których nie da się po prostu nie lubić.

Czy warto przeczytać Black Bird Academy? Oczywiście, że tak! Jeśli jesteście fanami wartkiej akcji, nietuzinkowych klimatów w książkach, to Black Bird Academy jest idealna pod tym względem. Nie brakuje jej również ciekawych wątków pobocznych, które są tak samo ciekawe jak wątek główny. Pozycja w sam raz na letnie popołudnia, bądź wieczory.

Leaf Young jest zwyczajną nie rzucającą się w oczy dziewczyną, pracującą w jednym z nowojorskich barów.
Jednak pewnego dnia, kiedy przez przypadek znajduje się w nieodpowiednim dla siebie miejscu i czasie, zostaje opętana przez demona o imieniu Lore, za którym podąża bezwzględny egzorcysta o imieniu Falco. Leaf trafia do siedziby tajnej nowojorskiej organizacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubicie książki inspirowane historią? Ja tak, dlatego z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po książkę „Nauczyciel z getta” autorstwa Mario Escobara. Znany pisarz i historyk zainspirowany historią Janusza Korczaka (jego prawdziwe imię to Henryk Goldszmit), wywodzącego się z warszawskiej rodziny żydowskiej, pedagoga, który został zamordowany w jednym z nazistowskich obozów zagłady, w Treblince. Do końca swojego życia Korczak robił to, co kochał, pracował i zajmował się sierotami i wraz z nimi został wywieziony podczas likwidacji warszawskiego getta do Treblinki, gdzie nie czekało na niego nic innego, jak tylko śmierć.


„Świat zamienił się w straszliwe miejsce, ale każdej wiosny kwiaty na nowo będą zapełniać ziemię, obiecując letnie zbiory, zanim jesień przefarbuje pola, a zima świata spadnie na nas niczym gruba.” *¹




Escobar w swojej książce oprócz poruszającej historii o potędze ludzkiego heroizmu, przedstawia również realia codziennego życia w warszawskim getcie, w którym warunki do życia, pogarszały się z każdym kolejnym dniem funkcjonowania tego obiektu. Opisuje walkę ludzi o przetrwanie, którzy walczyli z nieustającymi brakami jedzenia, lekarstw i przeludnieniem. Pisze o towarzyszącym im ciągłym strachu o to, co przyniesie kolejny dzień czy noc. Przedstawia także bezmiar okrucieństwa, czy mówiąc wprost niewyobrażalnego sadyzmu, który często przekraczał jakiekolwiek granice i pozbawiał uwięzionych ludzi – godności i człowieczeństwa, jaki stosowali nazistowscy żołnierze wobec niewinnych ludzi, których jedynie pechem było to, że urodzili się narodowości żydowskiej. Tę książkę czytałam z wielkim poruszeniem i, mimo że jest ona mieszanką prawdziwych faktów historycznych z fikcją literacką, to autor wszystko przedstawia w sposób bardzo przekonujący i realistyczny. Dzięki temu można doświadczyć emocji, atmosfery strachu i wciągnąć się w jej treść.



„Śmierć to zwycięstwo zapomnienia. Dopóki pamiętamy naszych bliskich, oni wciąż są wśród nas.”*²



„Nauczyciel z getta” to książka, którą z pewnością warto przeczytać. Jej tematyka może wydawać się ciężka czy wręcz kontrowersyjna, jednak potrafi swoją treścią porwać czytelnika.




*¹- cytat z książki „Nauczyciel z getta” Mario Escobar

*²- cytat z książki „Nauczyciel z getta” Mario Escobar

Lubicie książki inspirowane historią? Ja tak, dlatego z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po książkę „Nauczyciel z getta” autorstwa Mario Escobara. Znany pisarz i historyk zainspirowany historią Janusza Korczaka (jego prawdziwe imię to Henryk Goldszmit), wywodzącego się z warszawskiej rodziny żydowskiej, pedagoga, który został zamordowany w jednym z nazistowskich obozów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Alicja Mort była policjantka, wiedzie w miarę stabilne życie u boku swojego męża Jacka. Pewnego dnia Mort otrzymuje tajemniczą przesyłkę, w której znajduje się – szmaciana lalka. Rękodzieło natychmiast odświeżyła w pamięci bohaterki, wspomnienia o jedynym ze śledztw sprzed lat, w którym brała udział jako młoda, ambitna policjantka. Przerażona dobijającą się w brutalny sposób przeszłością, postanawia rozwiązać sprawę niechcianej przesyłki i kontaktuje się ze swoim byłym mentorem Edwardem Górskim. Nie ma jednak pojęcia, że rozpoczynając, to śledztwo zostaje wciągnięta w sieć okrutnych sekretów i kłamstw, ze strony tych, którym kiedyś najbardziej ufała.



Propozycję zrecenzowania „Asymetrii” autorstwa Bartosza Szczygielskiego przyjęłam bez chwili zastanowienia, ponieważ zarówno zachęcający opis, jak i znajomość twórczości autora, zapowiadały, że może być to ekscytujący thriller. Książkę zaczęłam z wielkim entuzjazmem, bo zaczęła się bardzo obiecująco, jednak im dalej się zagłębiałam w jej fabule, tym bardziej kiełkowało, we mnie uczycie niedosytu. Fakt, faktem czytało się ten thriller bardzo lekko i szybko, ale bez żadnego dreszczyku emocji. Główna bohaterka byłaby stworzona genialnie, bo jest nią bardzo ambitna, inteligentna, obdarzona nadzwyczajną intuicją, charakterna była policjantka… gdyby nie została potraktowana przez Szczygielskiego po macoszemu. Co trochę mnie to zabolało. Oceniając postacie ogółem, można też stwierdzić, że autor mógł jeszcze nad nimi popracować i nadać im więcej charakterystycznych cech.

W książce pojawiają się przeskoki czasowe, bowiem główna część fabuły toczy się w 2019 roku, jednak autor lawiruje jeszcze między 2004 r. i 2009 r. ukazując czytelnikowi wydarzenia sprzed kilku lat, które mają związek ze sprawą szmacianej laleczki. Powroty do przeszłości pokazują również, jakie zmiany zaszły w charakterze bohaterki w związku z uczestnictwem w dramatycznych wydarzeniach. Co nadaje tej książce więcej ciekawości i bardziej ona wciąga.



Jak oceniam tę książkę? Autor, pisząc „Asymetrię” z pewnością, miał swoją wizję jej fabuły, charakterów postaci i starał się napisać trzymający w napięciu thriller. Ja jednak tej książce dałabym bym w skali od jednego do dziesięciu, mocne sześć. Mimo lekkiego uczucia zawodu, które spowodowane jest brakiem mocnego punktu kulminacyjnego, jakiego można by wymagać w przypadku thrillerów, ten tytuł czytało się naprawdę bardzo dobrze, przyjemnie i szybko. Ot, taki leciutki thriller, który można przeczytać jednego wieczora, bez obawy, że zryje głowę. Ze względu na sympatię do głównej bohaterki z pewnością również będę wyczekiwać kolejnego tomu.

Alicja Mort była policjantka, wiedzie w miarę stabilne życie u boku swojego męża Jacka. Pewnego dnia Mort otrzymuje tajemniczą przesyłkę, w której znajduje się – szmaciana lalka. Rękodzieło natychmiast odświeżyła w pamięci bohaterki, wspomnienia o jedynym ze śledztw sprzed lat, w którym brała udział jako młoda, ambitna policjantka. Przerażona dobijającą się w brutalny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

27 kwietnia 1759 roku na świecie pojawia się Mary Wollstonecraft, kobieta, jak na czasy, w których przyszło jej żyć, o bardzo buntowniczym charakterze. Wollstonecraft nie miała lekkiego życia, była drugim dzieckiem z szóstki dzieci państwa Wollstonecraft, jej matka nie okazała jej żadnych głębszych uczyć, jakimi rodzice zazwyczaj obdarzają swoje dzieci, świadczy o tym fakt, że zaraz po swoich narodzinach została oddana pod opiekę mamce, która przez pierwszy rok jej życia się nią zajmowała. Mimo faktu, że rodzice Mary byli zamożni, to przez nie chęć jej ojca do „wyższych sfer” żyli skronie. Młodość przyszłej prekursorki feminizmu nie była usłana różami, od momentu, gdy jej ojciec – Edward został wciągnięty na dobre w szpony alkoholizmu i stał się przez to porywczy i agresywny, zaczął stosować przemoc domową wobec swoich dzieci i swojej żony Elisabeth. Po perypetiach związanych z kilkoma przeprowadzkami i bankructwem, depresją matki Mary, na jej barki spadła opieka nad resztą młodszego rodzeństwa (Mary miała wówczas 11 lat). Nastoletnia Mary marzyła o staniu się niezależną kobietą i opuszczeniu rodzinnego gniazda, bez konieczności wychodzenia za mąż. Kształcenie się i rozwój, uważała, za bardzo ciekawsze niż założenie rodziny.Mimo swojego kontrowersyjnego (jak na czasy, w których żyją Mary) podejścia do związków i miłości, udało jej się znaleźć miłość. A nawet urodziła dwie córki. Najbardziej pod względem charakteru do niej podoba się okazała być, jej córka druga córka Mary Shelley. Niestety Wollstonecraft zmarła po dziesięciu dniach od narodzin córki w wyniku gorączki popołogowej więc nie było jej dane nacieszyć się córką. Jednak w późniejszych latach, jej córka wiernie wyznawała wartości, jakie pozostawiła w swych dziełach matka.



Tak, pokrótce brzmi początek niesamowitej historii, o kobietach (matce i córce), które postanowiły łamać stereotypy panujące w dziewiętnastym wieku dotyczące kobiet. „Buntowniczki. Niezwykłe życie Mary Wollstonecraft i jej córki Mary Shelley” autorstwa Charlotte Gordon to fascynująca biografia, dwóch niesamowicie charyzmatycznych kobiet, które swoimi poglądami znacznie wyprzedzały epokę, w której żyły. Obydwie przecierały szlaki dla późniejszych pokoleń wielu kobiet w drodze do bycia traktowanymi na równi z mężczyznami, zarówno pod względem życia publicznego, jak i zawodowego. Gordon swoich czytelników zabiera w niezwykłą, pełną zwrotów akcji, emocjonalną podróż śladami prekursorkek feminizmu.



Ta biografia urzekła mnie i skradła moje serce już na samym początku czytania jej. Autorka realistycznie przedstawia realia czasów, w których żyły obydwie bohaterki. Może odrobinę na początku przeszkadzała mi narracja i fakt, że życiorysy bohaterek się ze sobą przeplatają, jednak po dłuższym czytaniu, ten dyskomfort zniknął i cieszyłam się dalszą lekturą. Język, jakiego autorka użyła do opisania wydarzeń, sprawia, że od samego początku zapomina się, iż ma się do czynienia z biografiami, a ma się wrażenie, że czyta się bardzo dobrze napisaną powieść. Taka forma z pewnością sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością i lekkością. Całości dobrego wrażenia, jakie budzi, ta książka jest jej okładka, która przyciąga wzrok i potrafi wzbudzić zainteresowanie.


Czy polecam? Oczywiście, że tak! Mimo że jest to książka biograficzna, to potrafi ona w swoim czytelniku wzbudzić emocje i intrygować.

27 kwietnia 1759 roku na świecie pojawia się Mary Wollstonecraft, kobieta, jak na czasy, w których przyszło jej żyć, o bardzo buntowniczym charakterze. Wollstonecraft nie miała lekkiego życia, była drugim dzieckiem z szóstki dzieci państwa Wollstonecraft, jej matka nie okazała jej żadnych głębszych uczyć, jakimi rodzice zazwyczaj obdarzają swoje dzieci, świadczy o tym fakt,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta” autorstwa Anne Fletcher to biograficzna powieść o miłości, poświęceniu i sile, jaką posiadają kobiety. Bohaterkami biografii są Oriana Wilson, Lois Evans oraz Kathleen Scott, żony trzech najsłynniejszych polarników wszech czasów, którzy poświęcając życie, ruszyli na wyprawę marzeń, aby podbić biegun południowy w 1910 roku. Książka Fletcher opowiada historie trzech różniących się od siebie kobiet pod względem charakterów, pozycją społeczną, które po śmierci mężów musiały walczyć o, to, aby ich mężowie zostali godnie zapamiętani.

Ta książka zaciekawiła mnie już od momentu, kiedy otrzymałam e-maila z propozycją napisana jej recenzji i z wielką niecierpliwością wyczekiwałam jej przyjścia, ponieważ już sam jej opis był intrygujący i wzbudzał ciekawość. Przeczytałam ją w dość szybko tempie, dzięki temu, że pomimo iż to jest biografia, to czytało się ją bardzo lekko. Widać było, że autorka przed napisaniem książki skrupulatnie zbierała informacje, które potem zostały przez nią podzielone na trzy części — dzieciństwo, lata młodzieńcze oraz okres po śmierci mężów. W każdej z części mamy możliwość bliższego poznania bohaterek, tego co je różniło i jak radziły sobie z trudami, jakie stanęły im na drodze. Autorka przedstawia Lois Evans, Orianę Wilson i Kathleen Scott jako pełne poświęcania, kochające żony, które mimo świadomości ryzyka, jakie podejmują ich mężowie, zapuszczając się w nieznany wówczas świat wielkich mrozów Atlantydy, wiernie wspierały swoich mężów, wierzyły w powodzenie zdobycia przez nich bieguna południowego oraz szczęśliwy powrót ich do domu. Opisuje również ich wielkie oddanie wobec mężów, które wykazały po ich śmierci, broniąc ich imion przed zapomnieniem, fałszowaniem faktów związanych z tokiem wyprawy i niesprawiedliwym osądem ludzi.


„Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta” to biografia, która momentami potrafi wzbudzić w czytelniku skrajne emocje, wzruszyć, zaszokować. Rzuca również całkiem nowe światło na los polarników, którzy nie bacząc na czyhające na nieznanym, mroźnym lądzie pułapki, postanowili zaryzykować swoje życie, aby realizować swoje marzenia. Mogę powiedzieć, że ta książka bardzo mnie poruszyła i zachwyciła, tym co jest w niej przedstawione i polecam ją do przeczytania, każdemu.

„Wdowy Antarktydy. Kobiety, których mężowie nie wrócili z ostatniej wyprawy Scotta” autorstwa Anne Fletcher to biograficzna powieść o miłości, poświęceniu i sile, jaką posiadają kobiety. Bohaterkami biografii są Oriana Wilson, Lois Evans oraz Kathleen Scott, żony trzech najsłynniejszych polarników wszech czasów, którzy poświęcając życie, ruszyli na wyprawę marzeń, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Studiująca na jednej z nowatorskich szkół pisania Samantha, stroni od towarzystwa ludzi, a zwłaszcza od grupy kilku bogatych dziewcząt, określanych jako Króliczki. Swój wolny czas spędza jedynie ze swoją przyjaciółką Avą. Pewnego dnia sytuacja między znienawidzonymi dziewczynami a Samanthą, zmienia się. Dziewczyna otrzymuje wyjątkowe zaproszenie na jeden z ich wspólnych wieczorków. W tajemnicy przed swoją przyjaciółką dziewczyna udaję się na spotkanie Króliczków. Zafascynowana światem nowych przyjaciółek szybko zapomina o dotychczasowym życiu, rozpuszczając się w mroczny i pełen tajemnic świat.


Skuszona hucznym ogłoszeniem wydania i budującą ekscytację z domieszką mroku zapowiedzią książki przez Wydawnictwo Poznańskie, nie mogłam się doczekać, aż egzemplarz „Króliczka” znajdzie się w moich rękach. Kiedy już książka znalazła się u mnie, od razu wzięłam się za jej czytanie. Początek historii stworzonej przez Monę Awad był bardzo wciągający, jednak im bardziej zagłębiałam się w jej fabułę, tym bardziej przestawała ona zachwycać. Głównym powodem takiego stanu rzeczy, był fakt, że im bliżej końca, tym bardziej autorka gmatwała ciąg wydarzeń. Był moment, że cofałam się o kilka kartek, aby przeczytać je jeszcze raz, by dobrze zrozumieć fabułę książki.

„Króliczek” to książka, o której nie mogę powiedzieć, że jest zła, bo zła nie jest, moim zdaniem jest po prostu niedopracowana, przez co dla rasowego czytelnika jej lektura może być mozolna i chaotyczna. Autorka miała bardzo dobry pomysł na fabułę, bohaterów, miejsce akcji, jednak zabrakło spójności i jasnego obrazu akcji, przez co potencjał pomysłu na książkę nie został wykorzystany w pełni. Bardzo podobał mi się wątek przyjaźni. W sumie to jedyny jasny i czytelny wątek w tej książce, pociągnięty od początku do końca.


Oceniając książkę w skali od jednego do dziesięciu, dałabym bym jej solidne pięć i pół. Jest to książka godna uwagi, ze względu na intrygujący klimat, przyciągającą uwagę okładkę. Niemniej jednak, ze względu na fabularny chaos i liczne niedopracowania, nie jest to wybitna książka. U mnie pozostawiła po sobie uczucie niedosytu i lekkiej konsternacji ponieważ mogła być lepsza.

Studiująca na jednej z nowatorskich szkół pisania Samantha, stroni od towarzystwa ludzi, a zwłaszcza od grupy kilku bogatych dziewcząt, określanych jako Króliczki. Swój wolny czas spędza jedynie ze swoją przyjaciółką Avą. Pewnego dnia sytuacja między znienawidzonymi dziewczynami a Samanthą, zmienia się. Dziewczyna otrzymuje wyjątkowe zaproszenie na jeden z ich wspólnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po warunkowym wyjściu z więzienia na wolność Millie pragnie na nowo ułożyć sobie życie. Jednak z kryminalną przeszłością wydaje się to dość trudne. W końcu los się do niej uśmiecha i znajduje pracę w posiadłości państwa Winchesterów, jako pomoc domowa. Oprócz sprzątania, zajmowania się domem dziewczyna musi znosić nieprzewidywalne zachowania pani domu Niny, która zdaje się robić wszystko, aby uprzykrzać jej codziennie obowiązki. Cichym sprzymierzeńcem w walce z humorami bezdusznej pani domu, staję się jej mąż, który w przeciwieństwie do swojej żony, docenia pracę swojej nowej gosposi. Millie skupiona na utrzymaniu pracy i własnej tajemnicy dotyczącej przeszłości przed pracodawcami, ignoruje wszelakie oznaki mroku kryjącego się w posiadłości, w której pracuje.


„...Wiedziałam, że to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe..." *¹


Ta książka, to jeden z najlepszych thrillerów, jakie udało mi się przeczytać jeszcze w 2023 r. To, co najbardziej cechuje tę książkę, to, to, że jest w niej niezliczona ilość zwrotów akcji, które zaskakują, potrafią wciągnąć czytelnika na długie godziny i współgrają idealnie z fabułą. Sama fabuła jest poprowadzona w bardzo ciekawy sposób. Bowiem autorka fabułę książki przedstawia w formie, budzącej napięcie układanki, która trzyma w niepewności czytelnika do samego końca. Rozgrywające się wydarzenia są przedstawione z perspektywy Mille oraz pani domu, Niny. Nie jestem fanką książek, które zawierają w sobie różne narracje, jednak McFadden, swoim pomysłem na książkę „kupiła mnie” i taka forma mi w niczym nie przeszkadzała.

Małym minusem mogą wydawać się postacie, którym zabrakło odrobiny charakterystycznych i wyróżniających ich charakterów. Mogą przez to wydawać się bezbarwne i odrobinę nudne. Jednak przy genialnie poprowadzonej fabule, można przymknąć na to oko i cieszyć się książką.

Polecam? Oczywiście! Pierwsza część serii o Millie Calloway, to idealna lektura dla najbardziej wymagających miłośników thrillerów.

Po warunkowym wyjściu z więzienia na wolność Millie pragnie na nowo ułożyć sobie życie. Jednak z kryminalną przeszłością wydaje się to dość trudne. W końcu los się do niej uśmiecha i znajduje pracę w posiadłości państwa Winchesterów, jako pomoc domowa. Oprócz sprzątania, zajmowania się domem dziewczyna musi znosić nieprzewidywalne zachowania pani domu Niny, która zdaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aspen Wakefield pewnego dnia budzi się w szpitalu i okazuje się, że przy jej łóżku czuwa nieznany chłopak o imieniu Grayson Joyce. Nadmiar złego okazuje się, że w wyniku wypadku, w którym uczestniczyła, zginęła jej matka, a ona sama nic nie pamięta z wcześniejszego życia. Nieznajomy prosi dziewczynę o pomoc w odnalezieniu w szpitalnym magazynie starej kasety magnetofonowej. Wekefield zgadzając się pomóc nieznajomemu, nie ma pojęcia, jakie wydarzenia zapoczątkuje odnalezienie przedmiotu i jak trudne jest odzyskanie własnej przeszłości.


Ta książka to cudo! To pierwsze moje wrażenie, jakie przyszło mi do głowy po skończeniu czytania „Innych tonacji ciszy”. Jest to z pewnością książka w innym klimacie niż ten, do którego fani Remigiusza Mroza są przyzwyczajeni, ponieważ śmiało, można powiedzieć, że jest to młodzieżówka. Jednak inna niż te, które do tej pory miałam okazję czytać. Z początku sama miałam nadzieję na mocny kryminał, jednak z rozdziału na rozdział, moje oczekiwania ustępowały miejsca zachwytowi oraz ciekawości. Ciężko również było ją odłożyć i zająć się czymkolwiek innym niż czytanie, fabuła książki była na tyle mocno wciągająca, że tę książkę pochłonęłam w parę godzin. Mróz świetnie się spisał, pisząc dla odmiany, coś lekkiego, bardzo przyjemnego w czytaniu (nie żebym znów narzekała na Chyłkę) i coś, od czego trudno było się oderwać. Historia Aspen to książka wręcz idealna i ciężko znaleźć w niej, coś, do czego można byłoby się przyczepić. Ba! Tej historii chce się więcej, po jej przeczytaniu. I nie ukrywam, że liczę na to, że pojawi się kolejna część.
Warto zwrócić uwagę na stworzonych przez autora bohaterów i fabułę książki. Zacznę od tego drugiego. Z pewnością fabuła jest niebanalna. Mimo że mamy główną bohaterkę, to tak naprawdę wszystko toczy się wokół starej kasety magnetofonowej, martwego przedmiotu, na którym oprócz paru piosenek, nie ma nic więcej znaczącego. Jednak wszystkie wątki fabuły, krążą wokół niej, bądź są z nią powiązane i nadaje im ona sens swoim istnieniem. W ogóle w tej książce Mroza muzyka zyskuje szczególne miejsce i autor nadaje jej ważnego znaczenia, jednak nie będę spojlerować więcej. A teraz postacie. Każda występująca postać w tej historii posiada swój charakter, który kontrastuje z innymi postaciami. Mimo tego, to, te postacie się ze sobą uzupełniają. Przez co ciężko znaleźć w tej książce jakiegoś antybohatera czy antybohaterkę.

Czy polecam? Jak najbardziej tak. Można tej książce czy autorowi zarzucić, że to całkiem inny klimat itp. Ja jednak jestem mega zachwycona, takim niespodziewanym obliczem Remigiusza Mroza.

Aspen Wakefield pewnego dnia budzi się w szpitalu i okazuje się, że przy jej łóżku czuwa nieznany chłopak o imieniu Grayson Joyce. Nadmiar złego okazuje się, że w wyniku wypadku, w którym uczestniczyła, zginęła jej matka, a ona sama nic nie pamięta z wcześniejszego życia. Nieznajomy prosi dziewczynę o pomoc w odnalezieniu w szpitalnym magazynie starej kasety magnetofonowej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do Chylki i Zordona zgłasza oskarżony o pedofilię ksiądz Kasujesz, który przed kilkoma laty pomógł prawniczce i jej siostrze. Zgromadzone przeciwko niemu dowody bezsprzecznie wskazują na jego winę. Mimo twardych dowodów i wątpliwości w jego niewinność, para adwokatów podejmuje się obrony znajomego księdza. Tworzenie linii obrony oskarżonego okazuje się, jednak ciężkim zadaniem, ponieważ w sprawę a angażuje się młodziutka prokurator, która swoim temperamentem na sali sądowej dorównuje samej Chyłce. Dodatkowo patowa sytuacja w pracy coraz bardziej zaczyna przekładać się na życie prywatne pary. Do czytania siedemnastego tomu przygód Chylki i Zordona podeszłam z lekkim dystansem i dlatego, że zachęcił mnie opis wydawcy.

Jednak im bardziej zagłębiałam się w historię przedstawioną przez Mroza, czułam rozczarowanie tym tomem. Żeby, upewnić się w swoich odczuciach nawet dwa razy przeczytałam tę część, z myślą, że może coś mi umknęło albo po prostu pierwsze wrażenie było mylące. Nic z tych rzeczy, ponowne przeczytanie tego tomu, tylko utwierdziło mnie, w tym wrażeniu, jakie zrobiła ona na mnie za pierwszym razem. O co chodzi? A o to, że dla mnieChyłkastraciła swoją kryminalną duszę i powoli zaczyna się z niej robić obyczajowa historia. I ten tom mnie w tym utwierdził. Zamiast, jak to było w początkowej części tomów, wciągającej akcji i budującej napięcie fabuly, więcej jest emocjonalnych rozterek między bohaterami, które zdają się odgrywać rolę głównego wątku książki, a wątek kryminalny zdaje się jedynie tłem całego przedstawienia. Nie taką Chylkę polubiłam. Ktoś powie, że się czepiam, ktoś inny zapyta cię, w takim razie, po co to czytam, skoro uważam, że Chyłka się popsuła. Cóż, mimo tego, że seria Chylki moim zdaniem od paru tomów nieco obniżyła poziom dostarczanych mi emocji, to jest to Chyłka, którą nie da się po prostu wyrzucić z, póki z napisem „ULUBIONE” i choćby z samej ciekawości sięgnie się po kolejny tom.

Fani Chyłki i Zordona z pewnością sięgną po tę część, aby dowiedzieć się, chociażby co słychać u ich ulubionej pary adwokatów i jak wiedzie im się w życiu. Ja sięgnęłam po nią, aby przeczytać dobry kryminał, który okazał się tylko w drobnej części kryminałem, więc muszę przyznać, że jestem rozczarowana. Liczę jednak, że kolejny tom będzie znacznie lepszy i będzie on faktycznie kryminałem.

Do Chylki i Zordona zgłasza oskarżony o pedofilię ksiądz Kasujesz, który przed kilkoma laty pomógł prawniczce i jej siostrze. Zgromadzone przeciwko niemu dowody bezsprzecznie wskazują na jego winę. Mimo twardych dowodów i wątpliwości w jego niewinność, para adwokatów podejmuje się obrony znajomego księdza. Tworzenie linii obrony oskarżonego okazuje się, jednak ciężkim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Poprawione. Jak operacje plastyczne zmieniają Polaków Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
Ocena 7,3
Poprawione. Ja... Magda Mieśnik, Piot...

Na półkach:

Mawiają, że każdy jest piękny, takim, jakim się urodził. Zmieniające się jednak na świecie kanony „piękna” potrafią niejedną kobietę (czy nawet niejednego mężczyznę) wpędzić w kompleksy. Z pomocą w takich sytuacjach śpieszy medycyna estetyczna, czyli prostej mówiąc operacje plastyczne mające na celu poprawę nie tylko ciała, ale także często naszego komfortu psychicznego i wzrost naszej samoakceptacji. Ten kontrowersyjny temat w swojej książce „Poprawione. Jak operacje plastyczne zmieniają Polaków” poruszają Magda Mieśnik oraz Piotr Mieśnik. Mnie również temat jest znany, bo parę lat temu zdecydowałam się usunąć pieprzyk z twarzy, który moim zdaniem był po prostu paskudny i wpływał, w jakimś stopniu na to, jak postrzegałam siebie. Czy poprawiłabym sobie coś jeszcze? Nie.

Wracając do samej książki. Znajdziemy w niej historie, które pokazują różne oblicza zabiegów chirurgii plastycznej. Przeczytamy o przypadkach, w których medycyna estetyczna podarowała ludziom nowe życie, ale też o takich, w których o mały włos nie doprowadziła do śmierci, a w jeszcze innych do uzależnienia. Oprócz historii osób, które poddawały się operacjom, znajdują się w tej książce także wywiady z ekspertami w dziedzinie chirurgii plastycznej oraz celebrytami, głównie znanymi z YouTube, Instagrama czy telewizji. I o ile wywiady z ekspertami mi się bardzo podobały, to wywiady z celebrytami już niekoniecznie. Szło zrozumieć, że ich historie związane są z tematem książki. To jednak moim zdaniem mógłby ich nawet wcale nie być. Ta książka jest pełna sprzeczności, ponieważ naszpikowana jest dobrymi, jak złymi konsekwencjami zabiegów medycyny estetycznej, to budziło u mnie bardzo mieszane uczucia w odbiorze tej książki w trakcie jej czytania. Mimo takiego skomplikowania treści pobudza do refleksji.

Czy książka mi się podobała? Jeśli miałabym ocenić ją w skali od jednego do dziesięciu, to dałabym jej siedem i pół. Bo gdyby nie wyżej wymienione już zbędne treści, książka wzbudziłaby we mnie prawdziwy zachwyt i wypadłaby moim zdaniem dużo lepiej.

Mawiają, że każdy jest piękny, takim, jakim się urodził. Zmieniające się jednak na świecie kanony „piękna” potrafią niejedną kobietę (czy nawet niejednego mężczyznę) wpędzić w kompleksy. Z pomocą w takich sytuacjach śpieszy medycyna estetyczna, czyli prostej mówiąc operacje plastyczne mające na celu poprawę nie tylko ciała, ale także często naszego komfortu psychicznego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rytuał — określone specyficzne zachowanie, bądź czynność. Głównie służący do przekazania tradycji kulturowych bądź rodzinnych. Tak mniej więcej definiuje się czynności wykonywane przed czy też w trakcie różnego rodzaju obrządków. Jednak nie tylko. Rytuały nie tylko odnoszą się do sfery duchowej i życia religijnego, ale także praktykowane są przez ludzi w życiu codziennym i w pracy. Np. jeden z polskich autorów książek Adrian Bednarek, zdradził, że jego rytuałem zanim zasiądzie do pisania książki jest wypalenie papierosa i wypicie espresso.

"Rytuały przychodzą nam naturalnie. Pojawiają się w dzieciństwie i pozostają z nami do końca życia, by ratować sytuację, gdy najbardziej tego potrzebujemy. Pomagają ukoić lęk i dają poczucie uporządkowania w naszym chaotycznym świecie."


Dlaczego w ogóle zdecydowałam się napisać o tym? Otóż niedawno w moje ręce wpadła książka wydawnictwa Poznańskiego z popularnonaukowej serii Zrozum pod tytułem „Rytuały” autorstwa Dinitris Xyglatas. Autorka książki swoich czytelników zabiera w fascynującą podróż po zagadkowym świecie zachowań w kulturze i życiu, które sprawiają, że nasze codzienne życie ma sens. Xyglatas w swojej książce pokazuje i udowadnia, jak pozornie bezsensowne (niekiedy) czynności, czy nawet te niepozorne mogą mieć olbrzymi wpływ na naszą psychikę. Na podstawie różnych kultur, krajów pokazuje, jak rytuały potrafią kształtować dane społeczeństwo i jego cechy charakterystyczne.

"Kiedy badacze spytali [dzieci - przyp.], dlaczego obchodzimy urodziny, w odpowiedzi usłyszeli, że robimy to, żeby dorastać."

Ta książka według mnie to bardzo intrygująca pozycja. Porusza dość nietuzinkowy i bardzo ciekawy temat, napisana w klarowny sposób, pozwala dowiedzieć się zaskakujących faktów o ludzkiej naturze i podstawach budowania własnej tożsamości. Polecam? Jeśli kogoś ciekawi czym różni się walc wiedeński od tańca godowego flamingów albo jaki wpływ ma na człowieka świętowanie swojego dnia urodzin, to gorąco ją polecam!



*cytaty pochodzą z książki "Rytuały" autorstwa Dinitris Xyglatas

Rytuał — określone specyficzne zachowanie, bądź czynność. Głównie służący do przekazania tradycji kulturowych bądź rodzinnych. Tak mniej więcej definiuje się czynności wykonywane przed czy też w trakcie różnego rodzaju obrządków. Jednak nie tylko. Rytuały nie tylko odnoszą się do sfery duchowej i życia religijnego, ale także praktykowane są przez ludzi w życiu codziennym i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Adama Zwidomskiego poznajemy w momencie, kiedy udało mu się ułożyć sobie życie poza granicami Polski. Jednak kiedy otrzymuje list z informacją o samobójstwie swojego kolegi Grzegorza, niezwłocznie postanawia wrócić do rodzinnej miejscowości, aby rozeznać się w sprawie samobójstwa i spadku, jaki nieoczekiwanie po nim otrzymał. Powrót na stare śmieci okazuje się zamieniać z każdym dniem życie bohatera w koszmar.
Z thrillerem "Nieodwracalnie” autorstwa wiązałam od samego początku bardzo wielkie nadzieje, ponieważ od dłuższego czasu nie mogłam trafić na thriller, który od początku do końca trzymałby mnie w napięciu. I się nie zawiodłam! Chociaż początkowo miałam pewne obawy, że autor mnie zanudzi, przez odrobinę wolny początek akcji, aczkolwiek udało mi się wytrwać do momentu, gdzie książka pochłonęła mnie całkowicie. Wielkie brawa przede wszystkim należą się za doskonale uknutą intrygę przeciwko bohaterowi. Z thrillerami czy kryminałami zazwyczaj mam tak, że bardzo szybko zaczynam się domyślać, kto jest sprawcą i czar fabuły pryska. Szczygielski w swojej książce do tego nie dopuścił i do końca książki mogłam cieszyć się jej fabułą i zakończeniem, które mocno mnie zaskoczyło. Oprócz tego, że książka jest genialnym thrillerem, to autor porusza w niej bardzo ważny i trudny temat, stosowania przemocy psychicznej, której ofiary często popełniają samobójstwo. Ukłony w stronę autora za podjęcie tego tematu. Czy poleciłam bym tę książkę? Oczywiście! Rzadko się bowiem zdarza, że w thrillerach znajdujemy wartościowe historie, które, choć po części, bądź całkowicie są fikcją, to skłaniają do refleksji.

Adama Zwidomskiego poznajemy w momencie, kiedy udało mu się ułożyć sobie życie poza granicami Polski. Jednak kiedy otrzymuje list z informacją o samobójstwie swojego kolegi Grzegorza, niezwłocznie postanawia wrócić do rodzinnej miejscowości, aby rozeznać się w sprawie samobójstwa i spadku, jaki nieoczekiwanie po nim otrzymał. Powrót na stare śmieci okazuje się zamieniać z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego dany dowcip Was śmieszy? Albo, dlaczego kobiety i mężczyźni mają całkiem inne poczucie humoru? Jeśli tak, to w książce „Od ucha do ucha. Homo Sapiens się śmieje” autorstwa Łukasza Jacha znajdziecie odpowiedzi. Autor w swojej książce poprzez prymat takich nauk jak psychologia, antropologia oraz kognitywistka zabiera swoich czytelników w podróż po różnych stylach poczucia humoru i historii ich wykształcenia.

„Od ucha do ucha” to książka, która mnie zaintrygowała i z pewnością jest jedną z najciekawszych z popularnonaukowej serii Zrozum. Rzeczą, która od razu przypadła mi do gustu, był sposób podejścia autora do swojego czytelnika. Autor używa prostego języka, tłumacząc skompilowane naukowe pojęcia, ponadto bardzo podobały mi się dodane odnośniki do tekstu pod treścią. Kolejną fajną rzeczą, która sprawiła, że ta książka rozbudzała moją ciekawość z każdym rozdziałem, było to, że pod koniec każdego rozdziału zostały umieszczone ciekawe i interesujące ćwiczenia do wykonania przez czytającego.

„ [...] kobiety mają tendencję do »podpuszczania« mężczyzn udawanym rozbawianiem, przez co wzbudzają w nich mylne przeświadczenie, że są oni naprawdę zabawni”

Muszę przyznać, że gdy otrzymałam propozycję recenzji tej książki, tematyka mnie odrobinę zaskoczyła, bo nie spodziewałam się, że może być ciekawa. Jednak już po pierwszych przeczytanych kartkach przepadłam na dobre i zarwałam przy niej dwie noce. I było warto! Bardzo podobał mi się szeroko i szczegółowo omówiony dział poświęcony różnicom poczucia humoru u kobiet i mężczyzn. Autor w ciekawy sposób przedstawia wyniki przeprowadzonych badań i omawia je. Serwując przy tym czytelnikom dużą dawkę wiedzy.

Czy warto przeczytać tę książkę? Oczywiście! „Od ucha do ucha. Homo sapiens się śmieje” to książka, którą z pewnością trzeba przeczytać Napisana bardzo lekkim językiem, przez co nawet nie odczuwa się tego, że jest to książka z gatunku popularnonaukowego. Wydawnictwo Poznańskie trafiło w samą dziesiątkę wydając tak intersującą pozycję książkową.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego dany dowcip Was śmieszy? Albo, dlaczego kobiety i mężczyźni mają całkiem inne poczucie humoru? Jeśli tak, to w książce „Od ucha do ucha. Homo Sapiens się śmieje” autorstwa Łukasza Jacha znajdziecie odpowiedzi. Autor w swojej książce poprzez prymat takich nauk jak psychologia, antropologia oraz kognitywistka zabiera swoich czytelników w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niebo jest niebieskie, a słońce żółte? Albo jak powstają gwiazdy? Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi twierdząco, to odpowiedź na nie znajdziecie w kolejnej książce z serii Zrozum pod tytułem „Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?”. Wydawnictwo Poznańskie po raz kolejny zabiera swoich czytelników w świat nauk i tym samym zabiera na wycieczkę po tajemnicach kosmosu.

„Wszechświat od stuleci zachwyca ludzi. Uświadomienie sobie, że Ziemia jest mikroskopijnym jak na rozmiary kosmosu tworem, pozwala nabrać odpowiedniej perspektywy i uruchomić wyobraźnię. Tym bardziej że to, co widzimy, jest tylko częścią ogromnego wszechświata…”

Po książkę sięgnęłam z wielkim zapałem, gdyż samą serię Zrozum uwielbiam i każda książka z tej serii gwarantuje dużą porcję wiedzy i ciekawych informacji. Jednak tym razem odrobinę się zawiodłam. Astronomia sama w sobie jest ciekawą gałęzią nauk i potrafi wzbudzić zachwyt, więc wiązałam z tą książką ogromną nadzieję. I nie przeczę treść naprawdę ciekawa, jednak to, co zabijało dobre wrażenie o tej książce, to język używany przez autora.
Czytając książkę bardzo szybko odniosłam wrażenie, że autor zwraca się swojego czytelnika, jakby opowiadał bardzo długą bajkę na dobranoc. Co budziło we mnie poczucie monotonii i lekkiej nudy, mimo poruszonych ciekawych zagadnień. Mimo lekkiego męczenia się z treścią udało mi się szczęśliwie przeczytać całą książkę. Z pewnością dużym plusem są ilustracje.

"Dla wielu kosmicznych turystów moment, gdy uświadomią sobie, jak krucha jest ziemska biosfera, może okazać się przełomowy”

Podsumowując. Książki popularnonaukowe mają to siebie, że nie da się mówić o ich fabule czy bohaterach, można jedynak ocenić czy posiadają treść godną uwagi i poświęcenia czasu. I biorąc pod uwagę te aspekty, można powiedzieć, że Astohaj jest książką godną przeczytania. Warto pochylić się nad tą książką i poświęcić jej odrobinę czasu, aby dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Całości dopełnia dobrze dobrana okładka, która cieszy oko czytelnika i zachęca do otworzenia książki.

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego niebo jest niebieskie, a słońce żółte? Albo jak powstają gwiazdy? Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi twierdząco, to odpowiedź na nie znajdziecie w kolejnej książce z serii Zrozum pod tytułem „Astrohaj. Jak dotknąć kosmicznego pyłu?”. Wydawnictwo Poznańskie po raz kolejny zabiera swoich czytelników w świat nauk i tym samym zabiera na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jeśli byś tę księgę ukraść spróbował, zawiśnie na sznurze twoja głowa ….” ostrzega nas autor na początku książki „Przeklęte Przedmioty: Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata” przestroga oczywiście dotyczy tylko tych, którzy pokusiliby się bezprawnie nabyć egzemplarz jego książki, prawowitym nabywcom więc klątwa nie dosięgnie.

Kamienie, lalki czy nawet meble te i wiele innych rzeczy, z którymi mamy do czynienia na co dzień mogą okazać się obdarzone złymi mocami, przynosić pecha lub ciążące na nich klątwy mogą być przyczyną śmierci. W swojej książce J.W. Ocker zaprasza swoich czytelników na spotkanie z przedmiotami, które dzięki legendom, nadprzyrodzonym zdarzeniom, bądź przez zwykły zbieg okoliczności zyskały miano nawiedzonych. Autor zapewnia, że w książce swoje miejsce znalazły najciekawsze przeklęte przedmioty.

"Ludzie używają laleczek voodoo z tego samego powodu, dla którego palą kukły będące podobiznami polityków lub niszczą zdjęcia byłych partnerów - ma to działanie terapeutyczne."

Wszystko pięknie, ciekawie, jednak moim zdaniem tej książce „czegoś” brakuje. Dokładnie mam na myśli lepszego opracowania przedstawionych przedmiotów. Ocker barwnie, lecz bez wdawania się zbytnio w szczegóły przedstawia historię po historii, co dla mnie, ciekawskiej świata osoby, jest odrobinę rozczarowujące. Sięgając po tę książkę, miałam ochotę na niezwykłą przygodę po świecie, który wprowadziłby mnie w stan konsternacji i sprawi, że będę miała gęsią skórkę. A autor zaserwował mi jedynie usypiającą dawkę liter.

Dobre wyraźnie o książce podtrzymuje lekko, cudnie zaprojektowana okładka książki, która faktycznie zachęca do sięgnięcia po lekturę oraz tematyczne ilustracje, które odzwierciedlają to, o czym mowa w tekście.

Czy warto w takim razie sięgnąć po tę książkę? Są gusta i guściki, dla tych mało wymagających czytelników, którzy lubią szybko przebrnąć przez daną lekturę, książka może być idealna. Zaś dla żądnych większej wiedzy czytelników, może się ona okazać rozczarowaniem.

„Jeśli byś tę księgę ukraść spróbował, zawiśnie na sznurze twoja głowa ….” ostrzega nas autor na początku książki „Przeklęte Przedmioty: Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata” przestroga oczywiście dotyczy tylko tych, którzy pokusiliby się bezprawnie nabyć egzemplarz jego książki, prawowitym nabywcom więc klątwa nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wybaczam Ci” to słowa, które zazwyczaj powodują, że człowiek zaczyna odczuwać ulgę, jednak do życia Iny Kobryn wprowadziły chaos, kiedy dostrzega je w wiadomości do swojego męża na Facebooku, a ich nadawcą jest nieznajoma dziewczyna. Z początku wyrzuca ową wiadomość z głowy, lecz następnego dnia na Placu Konstytucji w Warszawie dochodzi do samobójstwa, a samobójczynią okazuję owa nieznajoma od dziwnej wiadomości. Po konfrontacji z mężem ten znika, a bohaterka odkrywa, że tak naprawdę nie zna swojego ukochanego.

„Mieliśmy piękne życie – nie idealne, ale dokładnie takie, jakie powinny prowadzić dwie osoby zamierzające spędzić ze sobą resztę życia. Potrafiliśmy urządzać sobie romantyczne wieczory, opowiadać głupie dowcipy, robić jaja ze wszystkiego, razem rozwijać hobby i kochać się, jakby miało nie być jutra. W dodatku od jakiegoś czasu oboje czuliśmy, że pora na powiększenie rodziny. Dostałam cały pakiet”.

Brzmi jak fabuła genialnego kryminału prawda? I taka właściwie może się wydawać książka „Wybaczam Ci” autorstwa Remigiusza Mroza, jednak nie do samego końca. Muszę przyznać, że ta książka wymęczyła mnie trochę podczas czytania. Autor co jakiś czas serwuje nagłe zwroty w losach bohaterki, co po pewnym czasie mnie już trochę zaczynało irytować, a po przeczytaniu całości zastanawiałam się, czemu Mróz tak mącił w fabule, jakby nie mógł się zdecydować na jeden kierunek fabuły i błądził szukając rozwiązania. Znając dobrze twórczość Remigiusza Mroza poczułam się trochę zawiedziona, ponieważ jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak chaotyczną i meczącą fabułą w jego książkach, tak jak w tej książce.
Tę książkę bronią jednak postacie, które wzbudzały moją sympatię, dzięki czemu ciekawiło mnie, jak potoczy się dalej historia przedstawiona w książce. I to przez nie, nie odłożyłam tej książki na półkę.

Podsumowując, jak na sławę i umiejętności pisarskie Remigiusza Mroza, książka „Wybaczam Ci” wydaje się napisana na dość średnim poziomie. Nie powaliła mnie ani zbytnio nie zachwyciła, bo mogła być zdecydowanie lepsza, niż jest.

„Wybaczam Ci” to słowa, które zazwyczaj powodują, że człowiek zaczyna odczuwać ulgę, jednak do życia Iny Kobryn wprowadziły chaos, kiedy dostrzega je w wiadomości do swojego męża na Facebooku, a ich nadawcą jest nieznajoma dziewczyna. Z początku wyrzuca ową wiadomość z głowy, lecz następnego dnia na Placu Konstytucji w Warszawie dochodzi do samobójstwa, a samobójczynią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisanie recenzji dla tej książki okazało się dla mnie małym wyzwaniem, ponieważ wzbudziła we mnie ona bardzo dużo sprzecznych uczuć.

„Wreszcie zdjął kominiarkę. Chłodne powietrze przyjemnie owiało jego rozgrzaną twarz. /…/ Odzyskał kontrolę, ale wiedział, ze ten stan nie potrwa długo. Nigdy nie trwał długo. Głód wróci, a on się go nie pozbędzie aż do czasu, kiedy dopadnie nową ofiarę”

W książce mamy dwójkę głównych bohaterów. Twardą agentkę FBI Marcy Crow i szeryfa miasteczka Deep Run Mike'a Nevadę. Obydwoje łączy ze sobą jak się okazuje dość skomplikowana relacja, mimo to jednak profesjonalnie biorą się za prowadzenie śledztwa. Crow pojawia się w Deep Run w związku ze znalezieniem szczątków zaginionej przed piętnastoma laty Tobi Turner. Sprawa ta zostaje bardzo szybko powiązana z brutalnymi gwałtami, które miały miejsce w tym czasie co zaginiecie Turner.

Za pomysł na fabułę i poprowadzenie wątku mordercy — stalkera tego thrillera autorce muszę przyznać piątkę. Niezwykle intrygujący i wciągający w akcję książki sprawił, że na kilka godzin przeniosłam się w świat stworzony przez Burton. Jednak mój zachwyt książką trochę zmalał przez rozdziały, których autorka starała się ukazać działania sprawcy z kolejną ofiarą w czasie równoległym do prowadzonego śledztwa. Czy to naprawdę było tej książce potrzebne Mary Burton? Zdecydowanie myślę, że nie, przy tak dobrze wymyślonej fabule, taki wątek poboczny był całkowicie pozbawiony sensu.


Brakowało mi również szerszego rozwinięcia wątku relacji między głównymi bohaterami, ponieważ zapowiadał się on bardzo obiecująco. Jednak autorka poprowadziła go w dość oszczędny i drobiazgowy sposób, bez większych rumieńców. A szkoda!


"Przez piętnaście lat zawsze działał ostrożnie. Przeprowadzał się z miasta do miasta, ze stanu do stanu, wodząc za nos różne organy ścigania, starannie dobierał ofiary, atakował w bezksiężycowe noce, nigdy nie nosił przy sobie telefonu i nie używał własnego samochodu. Nie zostawiał żadnych śladów w internecie, nie zagrzewając nigdzie miejsca na dłużej. I zaspokajał swoje mordercze skłonności."

Ostatecznie jednak thriller „Jeden krok przed śmiercią” skradł moje serce emocjonującym zakończeniem i zachęcił do sięgnięcia po resztę twórczości Burton.

Napisanie recenzji dla tej książki okazało się dla mnie małym wyzwaniem, ponieważ wzbudziła we mnie ona bardzo dużo sprzecznych uczuć.

„Wreszcie zdjął kominiarkę. Chłodne powietrze przyjemnie owiało jego rozgrzaną twarz. /…/ Odzyskał kontrolę, ale wiedział, ze ten stan nie potrwa długo. Nigdy nie trwał długo. Głód wróci, a on się go nie pozbędzie aż do czasu, kiedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobrażaliście sobie kiedyś, aby zwierzęta były sądzone jak ludzie i wytaczano im procesy? Jeśli nie to zajrzyjcie do książki „Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu”. Przytoczone przeze mnie pytanie na początku tej recenzji nie jest przypadkowe, mimo że brzmi jak sami przyznacie absurdalnie. To jednak owe sądy, w których to oskarżonymi były zwierzęta miały miejsce.. Właśnie w średniowieczu. O tym, jak wyglądały rozprawy i kto zajmował się, obroną oskarżonych zwierząt między innymi pisze Maja Iwaszkiewicz w swojej książce.

„Albert Wielki pisze też, że każda cecha wynika z jakiejś przyczyny, że ptaki nie posiadałyby zdolności latania, gdyby nie musiały do czegoś dosięgnąć, ponieważ »natura nigdy nie daje organu, który nie byłby potrzebny do konkretnej funkcji«, przebija się więc przez jego dzieło determinizm, absolutny brak przypadkowości w przyrodzie, która według niego ma ściśle określone cele, i racjonalna koncepcja praw natury. Pisze także, że natura zawsze czyni to, co najlepsze”.

Muszę przyznać, że od początku byłam zaintrygowana tą książką, bo jak wiadomo średniowiecze kojarzy się nam z epoką w której centrum zajmowała religia, która dominowała we wszystkich dziedzinach życia ludzi tamtego okresu. Więc książka o poglądach na temat zwierząt wydaje się nieco abstrakcyjna, ale i pomysłowa. I z pewnością będzie nie lada gratką dla miłośników tamtej epoki. Ponadto napisana jest lekkim językiem, chociaż muszę przyznać, że czytając książkę miałam wrażenie, że autorka kieruje swój tekst do czytelnika na poziomie między podstawówką a gimnazjum, co sprawiało, że trochę się z tą książką męczyłam i trochę do niej zniechęciłam. Ponadto zabrakło mi szerszego bądź też dokładniejszego omówienia ilustracji, które wzbogacały tekst. Same ilustracje zasługują na ogromnego plusa dla tej książki. Wzbogacają teść i wzbudzają zainteresowanie czytelnika treścią.

Czy polecam? Z czystym sumieniem tak. Z pewnością może być idealnym prezentem, dla młodszego pokolenia czytelników.

Wyobrażaliście sobie kiedyś, aby zwierzęta były sądzone jak ludzie i wytaczano im procesy? Jeśli nie to zajrzyjcie do książki „Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu”. Przytoczone przeze mnie pytanie na początku tej recenzji nie jest przypadkowe, mimo że brzmi jak sami przyznacie absurdalnie. To jednak owe sądy, w których to oskarżonymi były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od zaginięcia Kordiana Oryńskiego minęły trzy miesiące, mimo wszystkich dostępnych możliwości Chyłce nie udało się natrafić na żaden ślad prowadzący do zaginionego prawnika. Między czasie stara się zrobić wszystko, aby doprowadzić do uchylenia decyzji o odebraniu jej praw do wykonywania zawodu. Obydwie sprawy nie zapowiadają się skończyć dla prawniczki po jej myśli. Jednak jasny promień nadziei pojawia się w momencie, kiedy do Chyłki zgłasza się policjant oskarżony o zabójstwo. Chyłka decyduje się pomóc policjantowi, międzyczasie wydarza się coś czego nikt nie mógł się spodziewać, jednak to tylko jeszcze bardziej komplikuje życie kobiety i stawia ją w trudnej sytuacji.


“Mamy zdolność robienia dość romantycznych rzeczy w nie bardzo romantycznych okolicznościach przyrody.”


Mówiąc, wprost jestem trochę rozczarowana tą częścią Chyłki... Przede wszystkim liczyłam na ciekawsze pociągnięcie wątku zaginięcia Kordiana Oryńskiego, a tymczasem Remigiusz Mróz postanowił ukrócić ten wątek i zakończyć przed wcześnie, który w Oskarżeniu zapowiadał niezwykle ciekawie i dodawał smaczku w całej relacji Zordona i Chyłki. Zwłaszcza że w tej części możemy zobaczyć nietypową twarz Chyłki, jako bardziej empatycznej bohaterki, która mimo swojego mocnego charakteru, posiada też inne oblicza. No szkoda, że w tej części zostało to trochę zmarnowane. Panie Mróz co się z panem dzieje? : D Brakowało mi w tym tomie bardzo Chylki na sali sądowej, jednak mam nadzieję, że ta Chyłka niebawem powróci.

“– Wie pani, że gdyby jakikolwiek gatunek na ziemi nagle przestał istnieć, doszłoby do załamania całego naturalnego porządku? – spytał. – Oprócz jednego. Ludzi. Gdybyśmy my gwałtownie znikli, natura rozwijałaby się w sposób wprost nieprawdopodobny.”


W takim razie co podobało mi się w tej części?
Z pewnością był to pomysł na fabułę, która jak już wcześniej pisałam mogła być trochę lepsza, ale mimo braków bardzo mi się podobała. Bardzo w tym tomie podobał mi się pomysł na rozbudowanie postaci Zordona, którego charakter nabiera jeszcze większej wyrazistości, a postać Chyłki staję się bardziej emocjonalna. Dzięki czemu ten duet razem jest nie do przebicia.

Podsumowując, biorąc pod uwagę, że to już czternasty tom, to można powiedzieć, że nie jest aż tak źle i mógłby być tylko jeszcze lepszy.

Od zaginięcia Kordiana Oryńskiego minęły trzy miesiące, mimo wszystkich dostępnych możliwości Chyłce nie udało się natrafić na żaden ślad prowadzący do zaginionego prawnika. Między czasie stara się zrobić wszystko, aby doprowadzić do uchylenia decyzji o odebraniu jej praw do wykonywania zawodu. Obydwie sprawy nie zapowiadają się skończyć dla prawniczki po jej myśli. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Emma Greene chcąc poukładać sobie życie na nowo, postanawia przenieść się do spokojnego miasteczka koło Nowego Jorku. Miejsce to okazuje się rządzone przez trójkę braci powiązanych z mafią. Pewnego wieczoru dziewczyna przez przypadek jest świadkiem ucieczki złodzieja, który jak się okazuje, ukradł pieniądze mafii i z nimi przepadł. Od tamtej pory los dziewczyny na stałe zostaje powiązany z budzącymi grozę braćmi. Dodatkowo zakochuje się jednym z nich.

Muszę przyznać, że byłam zaskoczona Miastem Mafii. Czytając opis, obawiałam się, że na trafię na kolejną ckliwą historię miłosną wepchniętą w świat gangsterskich porachunków i rozlewu krwi. Tymczasem książka Kingi Litkowiec bardzo pozywanie mnie zaskoczyła, bo dostałam naprawdę świetną i dość nawet oryginalną historię, której fabuła ociera się o realia mafijne. Autorka bardzo dobrze i przemyślanie prowadzi wszystkie wątki, fabularne, które się pojawiają. Co dawało mi maksimum komfortu czytelniczego i mogłam do ostatniej strony czytać książkę z zapartym tchem. Co na ogół zachęca też po sięgnięcie po dalsze części z tej serii. Narzekać jedynie mogę na nieco mało dopracowane dialogi, które jak dla mnie mogłyby być odrobinę lepiej stworzone. Mały minus mogłabym też dać za charaktery bohaterów, zwłaszcza, za mało wyrazisty charakter głównej bohaterki. Mocno to konkuruje ze świetnie stworzoną postacią głównego bohater, u którego podczas fabuły widać najdrobniejszą zmianę w jego charakterystyce. Ale mimo to, ta książką zasługuje na wysoką i pozytywną ocenę, bo czytało mi się naprawdę dobrze i nie mogłam się doczekać kolejnej części.
Czy polecam? Jasne, że tak:) mimo swoich wad, książka jest lekka i wciągająca.

Emma Greene chcąc poukładać sobie życie na nowo, postanawia przenieść się do spokojnego miasteczka koło Nowego Jorku. Miejsce to okazuje się rządzone przez trójkę braci powiązanych z mafią. Pewnego wieczoru dziewczyna przez przypadek jest świadkiem ucieczki złodzieja, który jak się okazuje, ukradł pieniądze mafii i z nimi przepadł. Od tamtej pory los dziewczyny na stałe...

więcej Pokaż mimo to