-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2021-10-17
2021-11-04
Kochani, nic tak nie zaskakuje jak świat przyrody. Niesamowite barwy, forma, zjawiska. To wszystko cieszy oko i stanowi przebogaty materiał do filmów i opowieści. Jest inspiracją dla twórców. Kształty, przeobrażenia, zachowania. To osobliwości same w sobie, które wzbudzają nasz nieustanny zachwyt i przyczyniają się do tego, że wciąż odkrywamy nowe gatunki nie ustając w penetrowaniu lądów, wód i nieba.
Zazdroszczę londyńczykom ich Muzeum Historii Naturalnej i ilości eksponatów, które gromadzone od prawie stu czterdziestu lat dają możliwość do cudownych spotkań z tymi już wymarłymi, czy z tymi, których nigdy nie zobaczymy w ich naturalnym środowisku. Zazdroszczę pracownikom Muzeum ich fascynującej pracy i badań. W końcu zazdroszczę wystawy, która poświęcona została zwierzętom i temu jak wyobraźnia ludzi ożywia je czyniąc z nich magiczne stworzenia znane nam z chociażby książek J.K. Rowling. To przy okazji tej wystawy powstała ta książka, gdzie oprócz fotografii eksperci z różnych dziecin, przyrodnicy, podróżnicy magizoolodzy i inni naukowcy opowiadają o tajemnicach i ciekawostkach.
Dzięki temu możemy odkryć, że wiele stworzeń, które teraz uważamy za wytwory ludzkiej wyobraźni żyło lub mogło żyć kiedyś naprawdę, a dowody na to mamy w przebogatych rycinach, księgach, obrazach czy zdobieniach i posągach. A gdy dobrze poszukamy i przyjrzymy się światu natury odkryjemy, że większość ze znanych nam magicznych zwierząt ma swoje pierwowzory.
Przepiękne wydanie, ogrom ilustracji, opisów i cytatów, wzmianki dotyczące serii o Harrym Potterze, ale też ludzie, którzy wkładają mnóstwo pracy, by znajdujące się w muzeum eksponaty utrzymać w idealnym stanie, czy Ci którzy sprowadzają do niego coraz to nowe okazy. Niezwykle ciekawie, pouczająco i inspirująco jest tutaj i myślę sobie, że odnajdą się w tej książce nie tylko miłośnicy fantasy, bo wiedza, jaką serwują nam tutaj współtwórcy pozwoli nam na odkrycie niesamowitych zwierząt w naszym rzeczywistym świecie #bochcęwiedziećwięcej jest wpisane w nasz kod DNA.
Kochani, nic tak nie zaskakuje jak świat przyrody. Niesamowite barwy, forma, zjawiska. To wszystko cieszy oko i stanowi przebogaty materiał do filmów i opowieści. Jest inspiracją dla twórców. Kształty, przeobrażenia, zachowania. To osobliwości same w sobie, które wzbudzają nasz nieustanny zachwyt i przyczyniają się do tego, że wciąż odkrywamy nowe gatunki nie ustając w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-03
Małecki to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy. Potrafi stworzyć świat pełen emocji i rodzinnych zagadek poruszając przy tym bardzo trudne tematy. To już jego znak firmowy, tak jak i dążenie do perfekcji, o którym często mówi w wywiadach i to powoduje, że nie tylko czekam na kolejne jego książki, zdobywam również te starsze i nadrabiam, ale coraz bardziej tej perfekcji właśnie oczekuję. Dla mnie ta perfekcja została osiągnięta w "Dygocie". To ta książka była dla mnie pierwsza i na razie z wszystkich tych przeczytanych mocno trwa na podium, jak niedościgniony ideał.
"Święto ognia" mnie nie zachwyca. Niestety nie umiem powiedzieć dlaczego. Może oczekuję zbyt wiele nieoczywistości, szczególnie po rodzinnej tajemnicy, a czytając tę powieść miałam jej zbyt mało, było zbyt przewidywalnie. Może to wina zbyt wielu utartych schematów, które już widziałam, o których już czytałam. Powiało banałem i choć książkę czytało się dobrze i szybko, to nie wywołała we mnie zbyt wielu emocji, na które tak liczę przy spotkaniu z książkami Autora. Nie wzruszyłam się, nie pociekła ani jedna łza, nie zaszkliły się oczy.
Mamy tutaj rodzinę, niepełną, bo matka odeszła, na dodatek jedna z córek ma porażenie mózgowe. Druga tańczy w balecie. No i ojciec, który się stara.
Jest im wszystkim trudno. I tak kręci się ich życie niby razem, ale każde z nich żyje we własnym świecie.
Wszyscy oni są narratorami, choć najwięcej dowiadujemy się z relacji Nastki, która potrafi patrzeć, bo tylko to przychodzi jej bez trudu.
Jednak nie uwierzyłam w wykreowany przez Małeckiego świat tej ni kobiety, ni dziecka. Jej radość i zadowolenie były na tym samym poziomie co irytacja i zmaganie się z ciałem, którego stała się więźniem. Baletowy świat Łucji niczym nowym mnie nie zaskoczył, a ojciec sobie był.
Kocham piękno języka Małeckiego i jego wrażliwość na świat i ludzi i zastanawiam się, gdzie się podział pisarz z "Dygotu", "Śladów", "Rdzy", z "Nikt nie idzie" czy "Dżosefa"? Dlaczego zaczął pisać tak zwyczajne obyczajówki, skoro do tej pory było niezwyczajnie?
Nie poddaję się i będę czekać na jego powrót.
Małecki to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy. Potrafi stworzyć świat pełen emocji i rodzinnych zagadek poruszając przy tym bardzo trudne tematy. To już jego znak firmowy, tak jak i dążenie do perfekcji, o którym często mówi w wywiadach i to powoduje, że nie tylko czekam na kolejne jego książki, zdobywam również te starsze i nadrabiam, ale coraz bardziej tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-18
Dzisiejsza premiera od Wydawnictwa W.A.B. to świetnie napisany thriller polityczny, w którym Autor pokusił się o to, by pokazać nam jeden z wariantów tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby USA weszło na "ścieżkę wojenną" z Unią Europejską, lub na odwrót.
Przedstawione tu wydarzenia i spekulacje, co by było gdyby, wcale nie są takie nieprawdopodobne, szczególnie na tle tego, co dzieje się w ostatnich latach w polityce na całym świecie. Czytając kiwałam głową potakująco zastanawiając się nad tym, kiedy afera na miarę tej tu opisanej wybuchnie...
Autor nie skupia się jedynie na kreowaniu fikcji, on nawiązuje do rzeczywistych wydarzeń, nie bez powodu odnosi się do decyzji rządzących, przede wszystkim tych błędnych, bierze na tapetę służby, technologię, która między innymi wpływa na jeden z coraz większych problemów na całym świecie, czyli brak anonimowości. Pochyla się również nad wadami traktatów, które nad naszymi głowami zawierają rządy, pokazując jak interesy zwyczajnych ludzi tracą w obliczu pogoni za pieniądzem, wpływami i władzą tych już bogatych. Niby nic odkrywczego, a jednak skłania czytelnika do refleksji.
Na polecenie Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, w trakcie toczącej się w USA kampanii wyborczej, w Grecji, tuż po wylądowaniu, tamtejsza policja dokonuje aresztowania byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Douglasa Turnera, który jeździ po świecie i zbija kasę jako międzynarodowy ekspert. Oskarżenie jest poważne - dawne zbrodnie wojenne, ale nie będzie tak prosto. Stany nie chcą doprowadzenia do procesu, pod adresem krajów UE formułowane są groźby. Wizja blokady kart bankowych, embargo, to perspektywa, która wzbudza chęć pójścia na ustępstwa. Jednocześnie ekipa specjalna przygotowuje się do odbicia Turnera z rąk Greków, którzy mają wątpliwości, czy opłaca im się oddać zatrzymanego w ręce MTK.
Dyplomatyczna katastrofa, nierówna walka, polityczne naciski, a w tym wszystkim Danie Martin i jej osobisty aspekt w tej sprawie.
Gotowy scenariusz na film, który obejrzę z ciekawością.
Polecam nie tylko fanom tego gatunku.
Dzisiejsza premiera od Wydawnictwa W.A.B. to świetnie napisany thriller polityczny, w którym Autor pokusił się o to, by pokazać nam jeden z wariantów tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby USA weszło na "ścieżkę wojenną" z Unią Europejską, lub na odwrót.
Przedstawione tu wydarzenia i spekulacje, co by było gdyby, wcale nie są takie nieprawdopodobne, szczególnie na tle tego,...
Lubicie wielowątkowe powieści fantasy, gdzie tajemnicza magia przeplata się z grozą, a przewracając kartki wkroczyć można do krain baśniowych, pełnych uroku i nierzeczywistego piękna lub takich gdzie powiewa grozą, a za rogiem czai się niebezpieczeństwo?
Ja bardzo! Szczególnie gdy Autor uruchamia swoją wyobraźnię i znane już motywy kreuje w zaskakujący sposób.
Tak właśnie robi Agnieszka nie zapominając o symbolice, w której dobro walczy ze złem, a bohaterowie muszą stawić czoła dylematom moralnym, a sytuacje i ludzkie zachowania porównać można do otaczającej nas rzeczywistości.
Tarbargar to szara, przygnębiająca kraina, w której ludzie żyją w zamknięciu i milczeniu, w strachu przed rytuałami, które wichrzycieli politycznych oraz każdy przejaw braku pokory wobec władzy zamykają w betonowej pułapce. To nie jest kraj dla odważnych i niezależnych.
Wśród tej szarości i strachu trwa niczym bastion Ainika, miejsce może nie do końca będące uosobieniem raju, bo kwitnie tu przemyt i brudne interesy, pełno jest burdeli i spelun, gdzie nie brakuje pijackich awantur i zwalczających się band, ale w porównaniu z resztą kraju jest wyjątkowe i jeszcze pełne kolorów. W nim ludzie wciąż jeszcze marzą, wciąż mają tajemnice i może wciąż szansę, by to utrzymać...
Stolica jednak pamięta o tym skrawku ziemi i zrobi wszystko by Ainika nie odstawała od reszty. To zadanie Mariki, nowej Siewczyni Sprawiedliwości, która przybywa z armią betonowych golemów i bardzo niebezpiecznym, trującym bluszczem, który coraz ciaśniej oplatając miasto sprawia, że światło dzienne ujrzy niejedna tajemnica, a walcząc o swoją tożsamość i względną wolność trzeba będzie stawić czoło przeszłości.
Czy w obliczu szykujących się zmian Tamasowi uda się nadal korzystać z dawnej władzy i czerpać zyski?
Czy Sinaruk utrzyma winnicę i swoje sekrety?
Czy Kira będzie mogła nadal w spokoju leczyć i marzyć o przystojnym doktorze?
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Autorki, ale wyjątkowe, bo mam przyjemność patronować tej niesamowicie wciągającej powieści.
Lubicie wielowątkowe powieści fantasy, gdzie tajemnicza magia przeplata się z grozą, a przewracając kartki wkroczyć można do krain baśniowych, pełnych uroku i nierzeczywistego piękna lub takich gdzie powiewa grozą, a za rogiem czai się niebezpieczeństwo?
Ja bardzo! Szczególnie gdy Autor uruchamia swoją wyobraźnię i znane już motywy kreuje w zaskakujący sposób.
Tak właśnie...
2021-09-16
"Oczy, które mnie onieśmielają,
uśmiech, który gubi się na ustach,
oto niepoprawiany portret człowieka,
do którego należę".
147 cm, drobna sylwetka, chropowaty niski głos i niebywała ekspresja oraz dramatyzm przy wykonywaniu piosenek pisanych specjalnie dla niej.
Piaf, czyli Wróbelek hipnotyzowała głosem świadoma tego, jak wyjątkową jest artystką. Pisano o niej, że grała główną rolę w musicalu własnego życia i tak właśnie było, a ono jej nie rozpieszczało, ani w dzieciństwie, ani w dorosłym życiu.
Żyła tak, jak śpiewała - by niczego nie żałować, jednak szczęście przychodziło tylko na moment po czym ulatywało zostawiając ją z coraz to bardziej rozdygotanym sercem.
W dzieciństwie nie zaznała prawdziwego domu, jego większość spędziła w otoczeniu prostytutek, gdyż jej babka prowadziła burdel, a tam umieścił ją ojciec. Gdy miała 8 lat zabrał ją do siebie, żeby pomagała mu w ulicznych cyrkowych występach zbierając pieniądze. Później zaczęła śpiewać.
W wieku 15 lat zostawiła ojca, by śpiewaniem na ulicy zarabiać na życie. Miała liczne romanse, piła mnóstwo alkoholu, a są i tacy, którzy twierdzą, że uprawiała prostytucję. Gdy miała 17 lat urodziła córkę Marcelle, która zmarła w wieku 2 lat. Po tej tragedii Edith wróciła na ulicę.
Październik roku 1936 był dla niej przełomowy w życiu, bo wtedy właśnie na placu Pigalle usłyszał ją impresario Louis Leplée.
Ubrana w czarną sukienkę wyśpiewała sobie sukces i miłość publiczności nie tylko we Francji.
Michellw Marly w swojej książce, którą ubrała w obyczajową formę pokazuje kawałek jej życia, od wydarzenia które miało miejsce w 1944 roku, gdy po zakończeniu niemieckiej okupacji piosenkarka oskarżona zostaje o kolaborację z wrogiem. Grozi jej za to zakaz występów, co jest dla Piaf nie do zniesienia, dlatego desperacko walczy o to, by udowodnić swoją niewinność. W tym czasie poznaje utalentowanego młodego piosenkarza Yves’a Montanda, którego bierze pod swoje skrzydła wspierając go, będąc przyjaciółką, mentorką, w końcu kochanką.
Burzliwy romans wydaje plon, a jest nim piosenka, która uczyniła z niej legendę.
Kolejna wciągająca historia w serii "Wyjątkowe kobiety" od Wydawnictwa Znak Horyzont, która uprzyjemni te zimne wieczory.
Przyjemne, wzruszające czytanie.
"Oczy, które mnie onieśmielają,
uśmiech, który gubi się na ustach,
oto niepoprawiany portret człowieka,
do którego należę".
147 cm, drobna sylwetka, chropowaty niski głos i niebywała ekspresja oraz dramatyzm przy wykonywaniu piosenek pisanych specjalnie dla niej.
Piaf, czyli Wróbelek hipnotyzowała głosem świadoma tego, jak wyjątkową jest artystką. Pisano o niej, że grała...
2021-10-11
II wojna światowa to temat rzeka, a do książek z nią związanych zawsze sięgam z ogromną ciekawością wiedząc, że uda mi się czegoś nowego dowiedzieć.
I oto jest obszerna i pełna zdumiewających faktów biografia Virginii Hall, kobiety pięknej, upartej i niezwykle odważnej. Tajnej agentki, która dla francuskiego ruchu oporu stała się podporą, a Niemcom napsuła krwi.
Virginia Hall nie jest dla mnie postacią zupełnie anonimową, ale do tej pory nie wiedziałam o niej zbyt wiele, a to co wiedziałam podsycało jedynie moją ciekawość, którą zaspokoiła ta pozycja, by pozostawić mnie w przekonaniu, że stwierdzenie, iż była to najgroźniejsza agentka II wojny jest w pełni zasłużone.
Odkryte przez Sonię Purnell fakty z życia tej niesamowitej kobiety zaskakują i wzbudzają podziw, nie tylko ze względu na płeć, ale i na jej niepełnosprawność. Podobno na podstawie jej życia ma powstać film szpiegowski, już nie mogę się doczekać, a tymczasem warto sięgnąć po tę pozycję napisaną w świetnym stylu i z ogromną znajomością tematu.
Virginia Hall ur. 6 kwietnia w Baltimore nie była typową dziewczyną. Uwielbiała sport, polowania, studiowała na wielu uczelniach również w Europie i marzyła o tym by pracować w dyplomacji. Niestety kobietom w tamtych czasach oferowano jedynie posady sekretarek i tak oto w 1931 roku na jej ścieżce pojawiła się Polska, bo wylądowała w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie. Ale dlaczego pierwsze kroki właśnie tam? Może miała z tym coś wspólnego jej niespełniona miłość do polskiego wojskowego? W tym względzie uległa rodzinie i zerwała nieformalne zaręczyny, ale długo w domu nie siedziała, bo czekał na nią świat. I kto wie, jak potoczyło by się dalsze życie Hall gdyby nie niefortunny wypadek, do którego doszło w czasie polowania w Izmirze, w Turcji, w 1933 roku. W wyniku postrzału w lewą stopę w ranę wdała się gangrena i konieczna była amputacja.
Jej marzenia o pracy w dyplomacji się skończyły, ale ona się nie poddawała, przywdziewając drewnianą protezę, którą nazwała Cuthbert zmieniła jedynie swój cel. W maju 1939 roku wyjechała do Paryża, gdzie rozpoczęła pracę jako dziennikarka. Gdy doszło do agresji III Rzeszy na Polskę poleciała do Londynu by wstąpić do brytyjskiej armii. Odrzucona wróciła do Francji i była kierowcą karetki w służbie sanitarnej, pomagała też alianckim lotnikom. Gdy Francja skapitulowała ona przez Hiszpanię uciekła do Wielkiej Brytanii i właśnie w czasie tej ucieczki na jednym z hiszpańskich dworców została zwerbowana przez brytyjskiego szpiega Georga Bellowsa przeszła niezwykle trudny kurs szpiegowski, nauczyła się między innymi skrytobójczego zabijania i metod szyfrowania.
Hall, agentka 3844 wróciła do Francji jako Marie Monin, korespondentka amerykańskiej gazety „New York Post”. Niemcy nie zwracali uwagi na niepełnosprawną kobietę, gdy tymczasem ona pod ich nosem zorganizowała siatkę, która stała się zalążkiem francuskiego ruchu oporu, a jednym z jej najważniejszych elementów był należący do Germaine Guérin burdel w Lyonie. Tamtejsze "dziewczynki" nie tylko zbierały informacje pojąc klientów drinkami, ciągnąc za język, przetrząsając kieszenie i fotografując tajne dokumenty, one również zarażały, a to rzeżączką, a to syfilisem.
Virginia na tym jednak nie poprzestawała. Zajęła się również sabotażem, zatruwała żywność przeznaczoną na eksport do Niemiec, zorganizowała szlak przerzutowy do Hiszpanii, zajmowała się organizowaniem podziemnej prasy. Miała ogromną smykałkę do werbowania nowych agentów
W końcu dostała się na radar Niemców i nazywana „kulejącą damą” o kryptonimie Artemida została uznana za jedną z najbardziej poszukiwanych przez reżim.
W 1942 roku musiała uciekać z Francji przez Pireneje do Hiszpanii. Zima, drewniana noga i 80 km pieszo przez góry...
Tam trafiła na krótko do więzienia. Do Londynu wróciła w lipcu 1943 roku. W tajemnicy za swoją służbę otrzymała honorowy Order Imperium Brytyjskiego.
Po zakończeniu wojny Virginia Hall dołączyła do nowo powstałego elitarnego Wydziału Działań Specjalnych CIA, SAD, gdzie pracowała do 1966 roku.
To, co wynotowałam sobie to tylko wierzchołek góry, ale mam nadzieję, że tą garścią informacji zachęcę Was do sięgnięcia po tę genialną historię niesamowitej kobiety.
Gorąco polecam!
II wojna światowa to temat rzeka, a do książek z nią związanych zawsze sięgam z ogromną ciekawością wiedząc, że uda mi się czegoś nowego dowiedzieć.
I oto jest obszerna i pełna zdumiewających faktów biografia Virginii Hall, kobiety pięknej, upartej i niezwykle odważnej. Tajnej agentki, która dla francuskiego ruchu oporu stała się podporą, a Niemcom napsuła krwi.
Virginia...
2021-10-03
Rok 1967 był początkiem ruchu hippisów, a wszystko podobno zaczęło się w San Francisco od przemowy wyrzuconego z Harvardu wykładowcy psychologii Timothy'ego Leary. To on krzyczał do młodzieży o końcu bożków: pieniądza i pracy, nawołując do ery miłości. Podobno wśród tłumu słuchaczy krążył "Święty Mikołaj" i rozdawał LSD oraz marihuanę. Rozpoczął się nieustający karnawał hippisów, szczególnie sprzyjało temu lato i rozbrzmiewająca zewsząd psychodeliczna muzyka. Powstał ruch społeczny, który miał wspólnego wroga, a była nim wojna wietnamska.
Hippisi wyznawali skrajny pacyfizm, żyli dniem dzisiejszym, chwilą, nie martwiąc się o to, co będzie jutro. Chcieli szeroko pojętej wolności, a wyrazem tego między innymi długie włosy u mężczyzn, barwne i powłóczyste stroje u obu płci, życie w ciągłym ruchu lub w komunach, w zgodzie z naturą przy jednoczesnym odrzuceniu wszelkich obowiązujących norm, w tym obyczajowych i moralnych. Wszystko było wspólne, nawet dzieci.
siebie nazywali DZIECI KWIATÓW, ale tak naprawdę Ci młodzi ludzie stali u progu dorosłości i sprowadzali na świat kolejne pokolenie, które dorastało w wolnych rodzinach.
Jak ten model życia wpłynął na obie strony? Na rodziców hippisów i ich dzieci, a nawet wnuki?
Iza Klementowska, reporterka i dziennikarka ruszyła w Polskę i w świat by porozmawiać o tym z osobami, które hippisami były i tymi, które wciąż nimi są, ale przede wszystkim chciał rozmawiać z ich dziećmi.
Nie było to niestety łatwe zadanie, bo wbrew pozorom chętnych na takie wynurzenia nie było zbyt wielu, ale Autorka z cierpliwością i empatią słuchała tego, co mieli jej do powiedzenia, tego, co sami chcieli ujawnić, bez naciskania, bez drążenia.
Z tych rozmów wyłaniają się różne oblicza rodziny, dla większości nietypowe. Rozmowy z rodzicami i ich dziećmi często pokazywały, jak różnie wspominają ten czas. Dla jednych jest to czas szczęścia i beztroski, dla innych to dramat, napiętnowanie, a ich wspólne relacje do dnia dzisiejszego nie należą do łatwych.
To co Autorka usłyszała i zobaczyła nie poddaje żadnej ocenie przedstawiając ich historie, niektóre kontrowersyjne.
My jako czytelnicy musimy wyciągnąć z tego własne wnioski i lekcję.
Czy taki model wychowania mógł się udać?
Nie ma tu prostych odpowiedzi, bo gdy czytamy te historie, to po części rozumiemy obie strony...
Bardzo interesujący reportaż, napisany świetnym językiem, wciągający, ale wciąż pozostawiający mnóstwo pytań.
Rok 1967 był początkiem ruchu hippisów, a wszystko podobno zaczęło się w San Francisco od przemowy wyrzuconego z Harvardu wykładowcy psychologii Timothy'ego Leary. To on krzyczał do młodzieży o końcu bożków: pieniądza i pracy, nawołując do ery miłości. Podobno wśród tłumu słuchaczy krążył "Święty Mikołaj" i rozdawał LSD oraz marihuanę. Rozpoczął się nieustający karnawał...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-09
Czarna skórzana kurtka i postawiony kołnierz, zegarek z dwiema tarczami, bo trzeba wiedzieć jaki jest czas lokalnie i w Warszawie, poważna mina, niski głos. Mówił krótkimi zdaniami z pauzami...
Siedemnaście lat temu w Iraku zginął Waldemar Milewicz, dziennikarz i korespondent wojenny, autor cyklu reportaży "Dziwny jest ten świat", które mogliśmy oglądać w latach 2000-2004 kiedy media niezależne raczkowały. Czterdzieści trzy reportaże z terenów opanowanych konfliktami zbrojnymi i z miejsc wielkich katastrof. Bośnia, Czeczenia, Kosowo, Abchazja, Rwanda, Kambodża, Somalia, Etiopia, Turcja, Hiszpania...
Dzięki temu programowi otwierał widzom drzwi na świat i pokazywał jego piekło, oraz piekło ludzi z tych miejsc, do których coś go gnało, mimo niebezpieczeństw, mimo zagrożenia życia.
Wyjazd do Iraku miał być jego ostatnim wyjazdem i był...
7 maja samochód, którym jechał razem z montażystą Mounirem Bouamrane oraz operatorem kamery Jerzym Ernstem, został ostrzelany z broni maszynowej. Tylko Jerzy Ernst wyszedł z tego żywy zostając rannym, natomiast Waldemar Milewicz i Mounir Bouamrane zginęli na miejscu.
Do tej pory nie wiadomo, co było powodem tego zamachu, kto i jaki miał w tym cel, by ich uciszyć. Śledztwo zostało zamknięte... brak dowodów...
„Może to brak wyobraźni, ale przed wyjazdem nigdy nie myślę o zagrożeniu”, mówił w jednym z wywiadów. „Zginąć można nawet w Warszawie, na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej”, dodawał przy innej okazji.
Dla Wojciecha Jagielskiego był narwańcem, który wszystko musiał próbować po swojemu, ale dzięki temu udawało mu się docierać w miejsca, gdzie inni dziennikarze nie docierali. Podejmował ogromne ryzyko i chyba się już nie dowiemy, czy się bał i jak bardzo. Ale był takim człowiekiem, który prawdopodobnie nigdy by się do tego nie przyznał.
Musiał być cały czas w drodze, siedzenia za biurkiem nie znosił.
Zyskał opinię skrajnego indywidualisty, samotnika, chodzącego własnymi drogami.
Z rozmów Autorki Honoraty Zapaśnik z rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami wyłania się fascynujący portret człowieka, barwny i pełen sprzeczności.
A jaki jeszcze był? Tego dowiecie się z tej ogromnie zajmującej biografii, którą Wam gorąco polecam!
Czarna skórzana kurtka i postawiony kołnierz, zegarek z dwiema tarczami, bo trzeba wiedzieć jaki jest czas lokalnie i w Warszawie, poważna mina, niski głos. Mówił krótkimi zdaniami z pauzami...
Siedemnaście lat temu w Iraku zginął Waldemar Milewicz, dziennikarz i korespondent wojenny, autor cyklu reportaży "Dziwny jest ten świat", które mogliśmy oglądać w latach 2000-2004...
2021-09-28
Na Targach w Warszawie udało mi się trafić na stoisko małego Wydawnictwa Próby, które razem z @pani_ka_czyta polecamy Waszej szczególnej uwadze, gdyż w na razie niewielkiej ofercie znaleźć można prawdziwe kąski.
Ja swoją przygodę zaczynam od książki Leonardo Sciascia "Rada egipska", włoskiego pisarza, ale też publicysty i polityka, urodzonego na Sycylii, co dość mocno determinuje temat jego książek osadzonych w realiach wyspy.
"Rada egipska" to portret Sycylii końca XVIII wieku, która stoi u progu oświecenia, ale mocno trzyma się jeszcze średniowiecznych przywilejów.
Nie brakuje tutaj również spojrzenia na całą Europę, a i nie bez znaczenia jest to, co dzieje się na świecie w czasie, gdy powieść powstawała.
Intrygi, wpływy, polityka, oszustwa, władza. Sciascia buduje powieść sensacyjną i kryminalną z wątkami historycznymi, której punktem wyjścia staje się autentyczne wydarzenie. Prawdziwa historia oszustwa, które miało miejsce w XVIII wieku, a którego dopuścił się maltański mnich Giuseppe Vella.
Vella korzystając z tego, że w porcie Palermo schronił się ambasador Maroka wpadł na pomysł oszustwa i jako jedyny, który trochę znał arabski rozpoczął pracę nad fałszerstwem pewnego bardzo starego manuskryptu zmieniając opisane w nim losy Mahometa w historię muzułmanów na Sycylii, co nie było trudne zważywszy na fakt, że Arabowie na Sycylii byli i panowali przez kilka wieków.
W czasie gdy Vella studiuje dokumenty i tworzy wielkie dzieło, kierując się również własnymi ambicjami, Francesco Di Blasi, adwokat i prawdziwy patriota planuje spisek, który ma umożliwić przekształcenie Sycylii w republikę hołdując ideałom, że wśród ludzi powinna zapanować równość.
Autor od samego początku wrzuca czytelnika w wir wydarzeń by stopniowo odkrywać sytuację społeczną i polityczną ukazując dwie strony, tych co chcą koniecznie zachować panujący na wyspie system i bronić swoich przywilejów i władzy, jaką dzięki nim posiadając posługując się fałszerstwem i tych, którzy dążą do reform by zniwelować ogromne różnice między panami a ludem.
Znakomicie skonstruowana powieść dająca dużą przyjemność z czytania.
Gorąco polecam!
Na Targach w Warszawie udało mi się trafić na stoisko małego Wydawnictwa Próby, które razem z @pani_ka_czyta polecamy Waszej szczególnej uwadze, gdyż w na razie niewielkiej ofercie znaleźć można prawdziwe kąski.
Ja swoją przygodę zaczynam od książki Leonardo Sciascia "Rada egipska", włoskiego pisarza, ale też publicysty i polityka, urodzonego na Sycylii, co dość mocno...
2021-09-28
Lubicie czeski humor?
Ja bardzo, choć do tej pory moje spotkania z czeską literaturą nie były zbyt częste, mam jednak w planach temu zaradzić i nadrobić między innymi dzięki Wydawnictwu Afera ale też podglądając Wasze polecenia zaglądając pod hasztagi #czeskirok #czeskieklimaty czy #literaturaczeska :)
Z czeską pisarką Ivą Prochazkovą spotkałam się po raz pierwszy zaczynając niechronologicznie, bo od trzeciego tomu cyklu kryminalnego z podinspektorem Marianem Holiną. Na szczęście ten brak chronologii nie wpływa na odbiór tej historii, co nie zmienia faktu, że będę chciała przeczytać też wcześniejsze części, a to dlatego, że z ogromną przyjemnością dołączyłam do grona fanów Autorki.
Iva Prochazkova ujęła mnie nie tylko klasycznym podejściem do tematu, a takie czytam z niezmiennie ogromną przyjemnością, ale również "słynnym czeskim humorem", który charakteryzuje podejście do życia tego narodu, ich zachowania i reakcje na otaczającą rzeczywistość.
Ten humor to jednocześnie filozofia życia, na którą niebanalny wpływ ma ich historia.
Kiedyś przeczytałam, że Czesi "szwejkują i wyznają szwejkizm" i takie podejście do życia bardzo mi się podoba.
A na ile stosuje to w swojej powieści Autorka?
Widać, że skupia się na życiu zwyczajnego człowieka, co bardzo przekłada się na postaci, które poznajemy. Autorka stawia duży nacisk na to, by były one dobrze skonstruowane, tak samo jak ich wzajemne relacje czy motywy nimi kierujące. Dla mnie ma to ogromne znaczenie w odbiorze.
Holinę wzywają z urlopu, by poprowadził śledztwo, w które pośrednio zamieszana jest jedna z policjantek z ich wydziału.
Śledztwo wzbudza ogromne zainteresowanie, bo w budynku filharmonii zostaje znalezione ciało Olgi Brandejsovej, światowej sławy klarnecistki.
Krąg osób, które mogły mieć motyw, by zabić jest liczne, a zbrodni dokonano w trakcie przygotowań do koncertu, dlatego Holina musi wgryźć się w środowisko muzyków, ale i członków ekipy technicznej. Plotki, podejrzenia, urazy dawne i obecne, pretensje, ale i miłość, szczególnie ta odrzucona.
Czy motywem mogła być zazdrość? A może zemsta?
Lubicie czeski humor?
Ja bardzo, choć do tej pory moje spotkania z czeską literaturą nie były zbyt częste, mam jednak w planach temu zaradzić i nadrobić między innymi dzięki Wydawnictwu Afera ale też podglądając Wasze polecenia zaglądając pod hasztagi #czeskirok #czeskieklimaty czy #literaturaczeska :)
Z czeską pisarką Ivą Prochazkovą spotkałam się po raz pierwszy...
2021-10-01
Jeżeli myślicie, że to kolejna historia nawiedzonego domu, jakich pełno na rynku, to nic bardziej mylnego, bo McDowell zaszalał ubarwiając bohaterów i nadprzyrodzone istoty o mieszankę w iście mistrzowskim stylu doprawiając wyeksploatowane już przez innych motywy o absurd, czarny humor i groteskę, które powodują, że nie można oderwać się od tej historii. Tu by groza miała idealny klimat nie potrzebne są hektolitry krwi, na szczęście, bo w zupełności wystarczy budowane napięcie dzięki tłu obyczajowemu, tajemnicy z przeszłości i niedopowiedzenia, które podsycają ciekawość.
Jednak co klasyk, to klasyk! Lubię tak!!!
Tutaj akcja nie pędzi, jest powolna, ale to wpływa na jej klimat i narastające napięcie, choć czasem jest wręcz groteskowo, co według mnie zdecydowanie ubarwia narrację.
Dwie bogate rodziny Savage'ów i McCrayów po cichym i dziwnym pogrzebie postanawiają spędzić resztę lata w Baldame w Alabamie, odludziu leżącym nad oceanem, które co noc w wyniku przypływu zostaje dodatkowo odcięte i staje się wyspą, albo więzieniem dla mieszkańców.
Te rodziny od lat łączy wiele, od przyjaźni po małżeństwo włącznie. Nawet ich letnie domy są takie same. W ich historii jednak kryje się tajemnica, która w szczególności dotyczy tego trzeciego, którego z każdym rokiem coraz bardziej pochłania biały piasek. Celowe milczenie na jego temat skutecznie odstrasza ciekawskich, ale jak to w życiu bywa, tajemnice nie lubią być tajemnicami w nieskończoność dlatego w końcu musi trafić się ktoś, kogo nie przestraszy sypiący się na głowę piach, czy inne zmiennokształtne i wejdzie tam, gdzie inni się nie zapuszczają, by spenetrować, zobaczyć, odkryć, rozwiązać zagadkę.
Czy tą osobą będzie India?
Ciekawska z niej istotka.
Oprócz interesująco pokazanych postaci, dziwnych relacji rodzinnych oraz tego, co w Ameryce boli, czyli rasizmu i niewolnictwa, spotkacie tutaj zmiennokształtne byty i elementy voodoo, które raz bywają groźne, a innym razem absurdalnie śmieszne.
"Żywiołaki" to kolejna pozycja od Wydawnictwa która sprawia, że groza, szczególnie ta w klasycznym wydaniu, to jest to, co sprawia, że coraz chętniej i częściej sięgam po ten gatunek 👌👌👌
Kto ma w planach?
Jeżeli myślicie, że to kolejna historia nawiedzonego domu, jakich pełno na rynku, to nic bardziej mylnego, bo McDowell zaszalał ubarwiając bohaterów i nadprzyrodzone istoty o mieszankę w iście mistrzowskim stylu doprawiając wyeksploatowane już przez innych motywy o absurd, czarny humor i groteskę, które powodują, że nie można oderwać się od tej historii. Tu by groza miała...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-21
Po raz pierwszy w moje ręce trafiła jedna z książek Artura Pacuły będąca kolejną częścią cyklu, w którym "młodociana ekipa" Ala, Monika, Igor i Miras w towarzystwie pewnego nauczyciela historii Marcina Krygiera, zwanego przez nich Bossem, przeżywają przygody, które nie tylko bawią, ale mają również charakter dydaktyczny, bo Autor umiejętnie i nienachalnie, a wręcz bardzo ciekawie przemyca do niej różne fakty historyczne.
Swoista "lekcja historii" ma miejsce w zimowej Warszawie, a nasi bohaterowie podążają śladami legendarnego dowódcy Armii Krajowej, generała Grota–Roweckiego, który podobno w ostatnich dniach spędzonych na wolności ukrył w skrytce, której do tej pory nikt nie odnalazł pewne dokumenty mogące zmienić przebieg II Wojny Światowej.
W czasie gdy my czytelnicy podążamy w raz z bohaterami zaśnieżonymi ulicami Warszawy poznajemy również historie miejsc związanych z losami dowódcy Armii Krajowej, głównie dotyczy to wydarzeń jakie miały miejsce tuż przed aresztowaniem generała, 30 czerwca 1943 r.
Bardzo podoba mi się postać nauczyciela, który stosując niekonwencjonalne metody zdołał zaszczepić wśród młodzieży historycznego bakcyla przy okazji stając się dla nich nie tylko nauczycielem, ale i przyjacielem. Jego zaletą jest to, że pobudza kreatywność i podsyca ciekawość w młodych ludziach, a myślę, że i w czytelnikach. Ze swoich czasów szkolnych pamiętam jedynie dwoje nauczycieli, też byli to mężczyźni, którzy posiadali taką umiejętność. Dzięki nim czytałam cos więcej niż tylko podręczniki do lekcji historii.
Autor naprawdę świetnie poradził sobie z przeplataniem fikcji z faktami i myślę, że stworzył fabułę, która nie tylko wciągnie młodzież, ale i niejednego dorosłego, który dzięki temu spotkaniu wróci wspomnieniami do czasów swoich młodych lat, gdy zaczytywał się takimi historiami, chociażby przygodami Pana Samochodzika.
A jak już przy Panu Samochodziku jesteśmy, to pierwsza książka Artura Pacuły "Gdzie jest korona cara?" zajęła drugie miejsce w Konkursie na najbardziej Samochodzikową Książkę 2015 roku, a "Gdzie jest skrzynia z karabinami?" zajęła pierwsze miejsce i otrzymała tytuł Samochodzikowej Książki Roku 2017.
Gorąco polecam!!!
Po raz pierwszy w moje ręce trafiła jedna z książek Artura Pacuły będąca kolejną częścią cyklu, w którym "młodociana ekipa" Ala, Monika, Igor i Miras w towarzystwie pewnego nauczyciela historii Marcina Krygiera, zwanego przez nich Bossem, przeżywają przygody, które nie tylko bawią, ale mają również charakter dydaktyczny, bo Autor umiejętnie i nienachalnie, a wręcz bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-12
Widząc nazwisko Hakan Nesser mamy oczekiwanie, że sięgamy po kryminał, taki, który lubimy, zimny i w szwedzkim klimacie, jednak nie tym razem.
Czy siedemdziesięciotrzyletni facet to dobry materiał na główną postać i czy ma ona szansę przykuć uwagę czytelnika?
Autor tą pozycją niejednego wystawił na próbę i patrząc na komentarze, jakie zbiera ta książka, wielu poległo czytając wspomnienia starego człowieka okraszone długimi, filozoficznymi, ale i melancholijnymi rozmowami dwóch starców, tu dołącza trochę upierdliwy sąsiad, którzy wspominają życie. Do panów dwóch dołącza nad wyraz gadatliwa i upierdliwa kuzynka.
Jednak Ci cierpliwi oraz Ci, którzy lubią nietypowe lektury mogą tu liczyć na oryginalną mieszankę, w której szczyptą kryminału Autor spiął dramat, komedię i romans nie zapominając oczywiście o surowym, zimnym klimacie. Mnie szczególnie spodobała się ironia i czarny humor, a i rozkminy o życiu i śmierci dwóch starych satyrów dały do myślenia, powodując nie raz śmiech. Nie brakuje zabawnych sytuacji.
Główny bohater to Adalbert, facet z przeszłością (ma na swoim koncie odsiadkę), nadwagą i problemem z alkoholem. Unika ludzi i pisząc książkę przelewa na kartki swoje wspomnienia, które pod wpływem pojawienia się ważnej dla niego kobiety sprzed czterdziestu lat każą wrócić mu do czasów i wydarzeń, które sprawiły, że stał się półmordercą. Ale czy można kogoś zabić w połowie? Adalbert mimo demencji ma nadzieję się tego dowiedzieć, a ponieważ gubi się w swoich wspomnieniach, to w rozwikłaniu zagadki pomagają mu wspomniani wcześniej sąsiad i przyszywana kuzynka.
Jeżeli mowa o przeszłości, to pojawiają się w książce dwie linie czasowe, mamy tu też do czynienia z dość specyficznym narratorem komentującym wydarzenia, co w połączeniu z lekkim językiem Autora powoduje, że książkę połknęłam piorunem.
Jak już napisałam na początku, to nie jest kryminał, a motorem wydarzeń staje się miłość, raczej z tych niemożliwych, które nie kończą się dobrze, dlatego Ci którzy liczą na historię z dreszczykiem tu jej nie znajdą.
Widząc nazwisko Hakan Nesser mamy oczekiwanie, że sięgamy po kryminał, taki, który lubimy, zimny i w szwedzkim klimacie, jednak nie tym razem.
Czy siedemdziesięciotrzyletni facet to dobry materiał na główną postać i czy ma ona szansę przykuć uwagę czytelnika?
Autor tą pozycją niejednego wystawił na próbę i patrząc na komentarze, jakie zbiera ta książka, wielu poległo...
2021-09-19
Chciałoby się zaśpiewać: CZTERDZIEŚCI LAT MINĘŁO...
Będąc dzieckiem nie wyobrażałam sobie niedzielnego śniadania bez TELERANKA, jednak 13 grudnia 1981 roku, gdy miałam 8 lat, nie zobaczyłam biegnącego koguta, który musi zdążyć wskoczyć na płot i zapiać. Nie przyłączyłam się jednak do jęku zawodu mojego rodzeństwa, bo bardziej interesowały mnie rozmowy dorosłych i ich komentarze dotyczące tego, co tej nocy rozpoczęło się w Polsce.
Nie rozumiałam, co to jest STAN WOJENNY, o którym słyszałam w koło, również w radiu i telewizji, nie rozumiałam co się dzieje, ale czułam podekscytowanie i czułam też, że dzieje się coś złego.
Tej niedzieli zabrakło nie tylko programu dla dzieci (jego emisję wznowiono dopiero po trzech miesiącach), ale nie zostały wyświetlone też inne programy oddając głos antenowy Panu Jaruzelskiemu...
Ten dzień i ten okres wpłynął na mój dziecięcy świat. Już nie wróciłam do oglądania TELERANKA, a baczniej i uważniej obserwowałam i słuchałam świata dorosłych, i choć wiem, że był to jeden z mroczniejszych okresów w historii naszego kraju, to w moich dziecięcych wspomnieniach widzę zebrania rodzinne przy stole i telewizorze, czasem i przy wódeczce, z rozmowami, dyskusjami i opowiadanymi kawałami, szczególnie tymi z kabaretu TEY, od których wszyscy, nawet my dzieciaki, zaśmiewali się w głos.
Każdy z nas, kto żył w tych czasach ma jakieś wspomnienia, ale są one zaledwie skrawkiem tego, co się wtedy działo.
W ogóle rok 1981 był rokiem wielu wydarzeń, które wryły się w pamięć, i o których przeczytacie w tej właśnie pozycji z perspektywy różnych osób.
28 lutego rząd Wojciecha Jaruzelskiego wprowadził kartki na mięso i wędliny
13 maja papież Jan Paweł II został ciężko ranny w zamachu na Placu świętego Piotra w Watykanie
28 maja zmarł Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński
1 kwietnia w prima aprilis do reglamentowanego już cukru dołączyło mięso i wędliny
31 lipca Sejm przyjął nową ustawę o cenzurze, która odtąd miała działać jawnie
grudzień - marzenia Polaków o wolności, na szczęście chwilowo, zostały przerwane
Był to też rok nieustających rozmów rządu z Solidarnością, spotkań generała Jaruzelskiego, który w trakcie tego roku został premierem i I sekretarzem KC PZPR, z Lechem Wałęsą, marszy protestacyjnych studentów i robotników, strajków...
Były też te fajne, bo 22 marca miała miejsce premiera serialu "Tylko Kaśka", a odcinek trzeci pt. "Kocham Jacka" musiał się wryć w moją podświadomość, stąd moim mężem Jacek zostać musiał. Natomiast 4 maja można było zobaczyć po raz pierwszy film Stanisława Barei "Miś", o dziwo nie uszkodzony cenzurą, w którym to publiczność mogła dostrzec celną krytykę codzienności PRL-u, a film stał się dziełem kultowym i ręka do góry, kto nie widział choć raz?
PRL-owska rzeczywistość naprawdę nadawała się tylko na film komediowy, bo jakoś tak nie chciała poddać się temu, że opozycja coraz głośniej krzyczała NIE, dlatego nasze wojska wyszły na ulicę, poniekąd, żeby nie dopuścić do wkroczenia wojsk ZSRR... Tylko, że one już dawno u nas były...
Książkę czytałam z ogromnym zaciekawieniem, bo jednak dziecięce wspomnienia to nie to samo, co dorosłego człowieka.
My dzieci byliśmy mimo wszystko chronieni przed wiedzą, od której naszym rodzicom jeżył się włos na głowie i rosły obawy nie tylko, co do jakości życia, ale i przyszłości.
Autorka w swoim reportażu pokazuje, jak "pełzająca rewolucja" została zatrzymana, a władze pod pozorem dobrej woli z jednej strony rozmawiały z licznymi grupami zawodowymi, a w kuluarach przygotowywały plan na wypadek ogłoszenia stanu wojennego. Pokazuje też jak ludzie mimo to nie tracili ducha, jak trzymali głowy wysoko, a o tym co wtedy czuli i jak wpłynął na nich i ich rodziny stan wojenny rozmawiają z Panią Anną opowiadając swoje historie o tamtych wydarzeniach.
Świetna lektura! Warto przeczytać!
Chciałoby się zaśpiewać: CZTERDZIEŚCI LAT MINĘŁO...
Będąc dzieckiem nie wyobrażałam sobie niedzielnego śniadania bez TELERANKA, jednak 13 grudnia 1981 roku, gdy miałam 8 lat, nie zobaczyłam biegnącego koguta, który musi zdążyć wskoczyć na płot i zapiać. Nie przyłączyłam się jednak do jęku zawodu mojego rodzeństwa, bo bardziej interesowały mnie rozmowy dorosłych i ich...
2021-09-05
Książkę w pierwszym wydaniu miałam od kilku lat, ale jakoś nie udało mi się do tej pory jej przeczytać, i może dobrze, bo teraz równolegle czytałam, słuchałam audiobooka i oglądałam serial, dzięki czemu na świeżo mogłam porównać obie fabuły.
Choć książka nie jest bez wad, głównie związanych z bohaterami, ci bowiem zachowują się jak nastolatki, czy urwanymi wątkami i nie do końca dobrze wyjaśnioną kwestią ośrodka "Druga Szansa", to z wszystkich książek Autorki, jakie do tej pory przeczytałam (praktycznie wszystkie, bo brakuje trzech), tę uważam za najlepszą, zarówno dzięki klimatowi książki oraz uczuciu niepokoju, które towarzyszyło mi przez całą lekturę od pierwszych stron.
Julia ma 22 lata, ale nie czuje się dobrze ze swoim imieniem, nie czuje się też dobrze z twarzą, którą widzi w lustrze...
Nie pamięta kim jest, nie pamięta swojej rodziny, nie pamięta też jak dostała się do ośrodka terapeutycznego "Druga Szansa", w którym doktor Zofia Morulska za sprawą terapii chce jej pomóc przypomnieć sobie kim jest i wesprzeć w chwili, gdy Julia przypomni sobie okoliczności pożaru, w którym zginęła cała jej rodzina.
Jednak terapia nie przynosi spodziewanych rezultatów. Julia zaczyna słyszeć głos, który nieustannie woła "Karolina, Karolina otwórz oczy!", a także zaczyna miewać wizje, w których pojawiają się kruki i rudowłosa dziewczyna.
W samym ośrodku dzieją się również bardzo dziwne rzeczy, nie tylko z nią, ale i z innymi pacjentami.
Julia zaczyna podejrzewać, że jest okłamywana, dlatego przestaje ufać swojej terapeutce. Zostaje jej Adam, który staje się jej coraz bliższy.
Choć odkrycie prawdy wydaje się coraz bardziej niebezpieczne, to Julia postanawia odkryć, co to za ośrodek i po co tu jest...
Twórcom serialu, który można obejrzeć na Netflix udało się rozwinąć niektóre wątki, a także wprowadzić zupełnie nowe pomysły i rozwiązania, które sprawiają, że serial zrobił się jeszcze bardziej tajemniczy niż sama książka, choć to co kryje piwnica jest dla mnie jakieś takie najsłabsze w tym serialu.
Bardzo spodobał mi się motyw kruków i to jak inaczej się one mają w stosunku do książki. Również motyw tego, po co Julia i inni pacjenci trafili do ośrodka jest świetny, a końcówka zwiastuje kontynuację.
Kto czytał i oglądał? I jak Wasze wrażenia?
Książkę w pierwszym wydaniu miałam od kilku lat, ale jakoś nie udało mi się do tej pory jej przeczytać, i może dobrze, bo teraz równolegle czytałam, słuchałam audiobooka i oglądałam serial, dzięki czemu na świeżo mogłam porównać obie fabuły.
Choć książka nie jest bez wad, głównie związanych z bohaterami, ci bowiem zachowują się jak nastolatki, czy urwanymi wątkami i nie do...
2021-09-12
Jeżeli lubicie thrillery obyczajowe, to nie możecie przeoczyć tego debiutu!
Paulina Cedlerska stworzyła mroczną i przedziwną opowieść o zbrodni, o tajemnicach rodzinnych, które przyprawiają o ciarki i wrzuciła to wszystko w mazurskie okoliczności, do Goślic, do których dorzuciła Klarę, bohaterkę, która jednocześnie irytuje, a jednak jej współczujemy. Kobietą ma się ochotę potrząsnąć, ale też wypić z nią lampkę wina i wysłuchać i smutków i strasznej historii...
Dziwnie się toczą losy Klary. Mieszka w Olsztynie ze swoim facetem, ale całe ich życie podporządkowane jest jego karierze i jego rozwojowi, gdy tymczasem ona poświęca dla niego swoje plany, rezygnuje ze studiów i podejmuje pracę, której nie cierpi. Od zawsze marzy, by zostać nauczycielką, dlatego gdy znajduje ogłoszenie, które daje jej taką szansę. Wbrew zdaniu Michała postanawia podjąć pracę w Goślicach, co oznacza, że musi się wprowadzić do pokoju przy szkole. Zapowiada się związek na odległość.
Czy Klara dobrze robi stawiając w końcu na swoje potrzeby i rozwój?
Normalnie przyklasnęłabym temu, ale tu nie będzie tak prosto.
Klara od samego początku nie czuje się dobrze w tym miejscu, na co ma na początku wpływ nie taka atmosfera w szkole, na jaką liczyła.
Do tego same Goślice są jakieś dziwne, to samo mieszkańcy i to wszystko wprawia ją w totalne przygnębienie, które zagłusza kolejnymi butelkami wina.
Czuje się rozczarowana i złapana w pułapkę, którą sama sobie zafundowała.
Ale to nie koniec jej kłopotów, bo one dopiero się rozkręcą wraz ze znalezieniem na mało uczęszczanej drodze czerwonej walizki ze zwłokami dziecka.
To niecodzienne znalezisko staje się jej obsesją, a ona sama daje się wciągnąć w prywatne śledztwo z nią związane, a na dodatek wdaje się w niezdrową relację z jednym z mieszkańców.
Czy ta historia ma szansę na dobre zakończenie?
Mimo, że jest to debiut, to Autorka zaskakuje nie tylko świetnym i przedziwnym pomysłem na fabułę, ale świetnym warsztatem umiejętnie budując klimat grozy, budując napięcie i zaskakując nowymi wątkami. Już dawno nie czytałam thrillera obyczajowego, który tak mocno mnie wciągnął i zaangażował emocjonalnie przez co jestem ciekawa kolejnej książki tej młodej debiutantki. Mam nadzieję, że nie każe mi długo czekać.
Jeżeli lubicie thrillery obyczajowe, to nie możecie przeoczyć tego debiutu!
Paulina Cedlerska stworzyła mroczną i przedziwną opowieść o zbrodni, o tajemnicach rodzinnych, które przyprawiają o ciarki i wrzuciła to wszystko w mazurskie okoliczności, do Goślic, do których dorzuciła Klarę, bohaterkę, która jednocześnie irytuje, a jednak jej współczujemy. Kobietą ma się ochotę...
2021-09-16
No i w końcu jestem na bieżąco, trzynasta część cyklu za mną i choć już czuć tak zwane zmęczenie materiału, to gdy pojawi się kolejna, na pewno kupię i na pewno przeczytam!
Tak sobie myślę, że przydałoby się tej serii albo dobre zakończenie, albo trochę świeżej krwi, bo dotychczasowi bohaterowie są już wyeksploatowani na dziesiątą stronę i nie specjalnie widzę możliwości, by czymś nowym mnie zaskoczyli. Co prawda pojawia się nowa koleżanka Daniela i wątek wściekłego babiszona, który nie przepuści żadnemu brzuszkowi, ale dałabym już spokój temu biedakowi, tyle go w tych ostatnich latach spotkało różnych rzeczy, że niech sobie facet odpocznie. Za to urosło nam przecież nowe pokolenie, mam tu na myśli Łukasza Podgórskiego, i kto wie, może czas na zamianę miejsc i wysunięcie się na pierwszy plan nowych postaci?
Autorka ma fajne, lekkie pióro i styl, który powoduje, że jej powieści się wręcz połyka, dlatego nie obrażę się wcale na taki obrót sprawy.
A tymczasem w "Martwcu" fabuła pokręcona jak zwykle, co lubię, choć klimat nieco inny i fajnie, jakaś odmiana, ale zabrakło mi tempa
Już w poprzedniej części objawiła nam się nieformalna ekipa złożona z bab, która pod przewodnictwem wciąż energicznej Kopp prowadzi nieoficjalne śledztwo robiąc konkurencję Danielowi. Tym razem do ekipy dołącza jeszcze jedna baba i cztery panie pakują się w buciorami gdzie tylko się da, choć bywa to niebezpieczne.
W lutym w tajemniczych okolicznościach znika autobus z pasażerami. Powraca jedna z pasażerek, ale z całkowitą amnezją, a gdy pamięć zaczyna jej wracać zostaje zamordowana zostawiając przed śmiercią wiadomość Marii Podgórskiej. Jej matka rozkopuje grup twierdząc, że jej córkę pochowano żywcem, a to co zostaje odkryte po otwarciu trumny, jest makabryczne.
Zamordowany zostaje również miejscowy homoseksualista, który ma na pieńku z pewną staruszką, która dowodzi miejscowymi neonazistami.
O co chodzi? I kto rozwiąże sprawy? Daniel kontra Klementyna, Maria, Weronika i Malwina.
To na co czekacie? Na kolejną cześć cyklu o Lipowie, czy też całkiem nową opowieść?
No i w końcu jestem na bieżąco, trzynasta część cyklu za mną i choć już czuć tak zwane zmęczenie materiału, to gdy pojawi się kolejna, na pewno kupię i na pewno przeczytam!
Tak sobie myślę, że przydałoby się tej serii albo dobre zakończenie, albo trochę świeżej krwi, bo dotychczasowi bohaterowie są już wyeksploatowani na dziesiątą stronę i nie specjalnie widzę możliwości,...
2021-09-01
Ta okładka wręcz do mnie krzyczała. Jest przepiękna!
Autorką grafiki jest Teresa Wieczorkowska, tak jak i do poprzednio pokazywanej "Między ustami a brzegiem pucharu".
Pewnie sobie pomyślicie, że to romans, ale nie, nie on jest tutaj przewodni, bo Maria Rodziewiczówna w swoich książkach pokazuje tło społeczne czasów, które dobrze znała. Jeżeli przy okazji pojawia się romans i miłość, to jest on zawsze po coś, ale nie po to, by stać się rozrywką.
W czasach, w których żyła Autorka bardzo często dochodziło do ustawianych małżeństw, gdzie nie liczyło się uczucie, a korzyści jakie może przynieść wstępującym w taki związek i ich rodzinom. Jakie korzyści zatem mieli nasi bohaterowie, Kazia, ziemianka i warszawski bawidamek Andrzej?
Ona, zakochana w innym musi podjąć trudną decyzję. Jej narzeczony od kilku lat nie daje znaku życia, a ona nie jest mile widziana w domu swego ojca, bo ten po śmierci jej matki sprawił sobie drugą żonę, która dziewczynie nie daje żyć. Korzysta zatem z propozycji starego Sanickiego, który koniecznie chce ją ożenić ze swoim synem i po cichu liczy, że ten mając w domu taki skarb zaprzestanie romansów. Nic bardziej mylnego. Co prawda Andrzej przystaje na ten mariaż, by dorwać się do spadku, ale zarówno przed ojcem, jak i przyszłą żoną nie ukrywa, że nie zamierza zrywać z dawnym życiem. Kazimierze to jednak nie przeszkadza, bo chce oddalić się od macochy, a tu może trafić w miejsce, gdzie choć w teściu będzie miała oparcie i życzliwość.
Kazia nie znalazła szczęścia wyrwana ze wsi, którą kochała. Wrzucona w nowe środowisko, w którym panuje wszechobecne wścibstwo, obłuda i fałsz, a wszyscy żyją skandalami, plotkami i pozorami nie przyniósł jej spodziewanego wyzwolenia.
Poświęciła się więc działalności charytatywnej, a słowo poświęciła, należy traktować dosłownie.
Kto chce posmakować zwyczajów przedwojennej, jeszcze pod zaborami, Warszawy? Kto wyobrazić sobie panie w pięknych sukniach, panów zawsze eleganckich, konie na ulicach i przejażdżki po parku? A może zapełnione gwarem salony i bale, a dla kontrastu rynsztokową nędzę i zarazę?
Polecam sięgnąć po klasykę!
Ta okładka wręcz do mnie krzyczała. Jest przepiękna!
Autorką grafiki jest Teresa Wieczorkowska, tak jak i do poprzednio pokazywanej "Między ustami a brzegiem pucharu".
Pewnie sobie pomyślicie, że to romans, ale nie, nie on jest tutaj przewodni, bo Maria Rodziewiczówna w swoich książkach pokazuje tło społeczne czasów, które dobrze znała. Jeżeli przy okazji pojawia się...
Jak to jest stracić wzrok, otwierając oczy widzieć rozmazane plamy i poczuć lęk przestrzeni gubiąc się w swojej małej i ciasnej rzeczywistości. Czuć czyjąś niechcianą obecność, dotykiem rozpoznawać kształty, lub nie i odkrywać w nich coś nowego. Stawiać słowa na oślep na kartkach, które nie wiadomo czy są jeszcze czyste, czy już zdążyło się je zapisać.
Jak to jest zakopać się w śniegu bez drogi wyjścia. Zostać otulonym zimnem, przenikającym mrozem i świadomością, że nastała zima, która tak po prostu się nie kończy.
Jak to jest z samotności stracić poczucie czasu i odkryć inne życie w rytmie jakże innym od człowieczego.
Jak to jest poczuć zawrót głowy od świeżego powietrza, odkryć w ogrodzie nieznane rośliny, chodzić boso po mokrej trawie, patrzeć na słoik z owadem i słyszeć jego stąpanie po szkle, albo patrzeć na czarne niebo pełne świetlistych rozprysków. Poczuć w dłoni ciepło nowego życia.
Jak to jest, gdy przychodzi czwartek, z nosa zaczyna wyrastać pnącze. To fasola, która w sobotę sięga już połowy czoła, a w niedzielę domaga się dodatkowej porcji wody, dlatego wkładasz nogi do miski z wodą, a już w środę biegasz z głową uniesioną do góry by łapać w usta deszcz.
Jak to jest gdy morze zakwita, pieni się żółcią, pachnie słodkawym błotem, plażę zalega zgnilizna i szlam, a piasek robi się coraz ciemniejszy i wilgotniejszy, czasem też ostry raniąc skórę, a smród zakwitu rozpełza się w ląd.
Jak to jest otworzyć oczy i zobaczyć, że twoja przestrzeń to tony niepotrzebnych śmieci zalegające, plastikowe zęby szczerzące się w szyderczym uśmiechu, piętrzące się stosy, pozornie potrzebne, pozornie piękne.
Jak to jest nie jeść zielonego i kochać wiśnie.
Jak odbyć samotny lot w kosmos, poczuć stan nieważkości, zobaczyć wiszącą pod nogami Ziemię tkwiąc w wielkiej kwitnącej rafie.
Anomialie rządzą światem, nie człowiek. Może mamy jakiś wpływ na naturę, ale na pewno nie zdobędziemy nad nią kontroli, bo ta wymyka się wszelkim regułom, zmienia zasady gry, nie da się ujarzmić, zniewolić, dopasować do człowieczego widzi mi się. To my będziemy musieli się poddać jej woli.
W ubiegłym roku w ramach akcji #czytajpl miałam okazję na jedno z najlepszych czytelniczych spotkań, a do grona Autorek, które oczarowały mnie i językiem i opowieścią dołączyła Dominika Słowik za sprawą "Zimowli". Na moim regale już czeka "Atlas: Doppelganger", a tymczasem z przyjemnością zanurzyłam się w zbiorze opowiadań by między humorem językowym i sytuacyjnym zrozumieć nieuniknione.
Jak to jest stracić wzrok, otwierając oczy widzieć rozmazane plamy i poczuć lęk przestrzeni gubiąc się w swojej małej i ciasnej rzeczywistości. Czuć czyjąś niechcianą obecność, dotykiem rozpoznawać kształty, lub nie i odkrywać w nich coś nowego. Stawiać słowa na oślep na kartkach, które nie wiadomo czy są jeszcze czyste, czy już zdążyło się je zapisać.
więcej Pokaż mimo toJak to jest zakopać...