-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant3
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2021-11-22
2021-11-16
"Sukcesja" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Dulewicz – bardzo udane swoją drogą.
Na kartach powieści czytelnik poznaje punkt widzenia różnych bohaterów, w różnym czasie. Widzimy, jak wydarzenia z przeszłości wpłynęły na teraźniejszość – uwielbiam, gdy w kryminałach/thrillerach jest to pokazane.
Nie polubiłam żadnego z bohaterów, choć równocześnie rozumiałam postępowanie każdego z nich (może z wyjątkiem Tomasza Wileckiego). Moim zdaniem, właśnie postaci są ogromnym plusem tej książki.
Fabuła była wciągająca, od połowy siedziałam i przerzucałam kartki w oczekiwaniu na rozwiązanie. Miałam swoje typy na sprawcę, ale gdy kawałki układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce nieźle się zdziwiłam, jak precyzyjnie została skonstruowana.
Przewidziałam motyw, ale obstawiałam to praktycznie od samego początku.
Minusem, nie tyle fabularnym, co językowym jest "zamrugał oczami", ja nimi przewracałam, gdy kolejny raz widziałam na stronie te słowa. "Zamrugał" – po prostu.
Już na sam koniec uważam, że powieść powinna mieć tytuł "Grzęzawisko". Dużo bardziej by pasował, a też pojawiał się w treści tak wiele razy, że po którymś z kolei przestałam liczyć.
Na pewno sięgnę po poprzednie i następne książki autorki, bo "Sukcesja" była bardzo dobrą powieścią.
"Sukcesja" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Dulewicz – bardzo udane swoją drogą.
Na kartach powieści czytelnik poznaje punkt widzenia różnych bohaterów, w różnym czasie. Widzimy, jak wydarzenia z przeszłości wpłynęły na teraźniejszość – uwielbiam, gdy w kryminałach/thrillerach jest to pokazane.
Nie polubiłam żadnego z bohaterów, choć równocześnie rozumiałam...
2021-08-26
Nie mam pojęcia, co myśleć o tej książce.
Czytając opis spodziewałam się kryminału osadzonego w Meksyku, może nawet thrillera.
A dostałam, no właśnie – nie wiem co.
"Czas huraganów" to jeden wielki chaos. Mam wrażenie, że autorka chciała przekazać zbyt wiele, zbyt szybko. Wyszło... nużąco.
Styl pisania Fernandy Melchor mnie nie przekonał. Zdania wielokrotnie złożone, czasem jedno, ciągnące się przez całą stronę sprawiały, że gubiłam wątek, albo w połowie traciłam zainteresowanie tym, o czym czytam. Do tyle liczba wulgaryzmów, pojawiających się co kilka słów, często niepotrzebnie... Domyślam się, że autorka chciała pokazać brutalność bohaterów, wydarzeń, La Matosy, ale... No nie, tego było zdecydowanie za wiele.
Fabuła powieści jest tak poszatkowana, że trudno było mi połapać się, o co w tym wszystkich chodzi. Większość bohaterów i ich historie, rozciągnięte na kilkanaście, albo kilkadziesiąt stron w ogóle nie miało znaczenia.
"Czas huraganów" w opisie fabuły brzmiał ciekawie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i, zamiast zaciekawić, nudził.
Nie mam pojęcia, co myśleć o tej książce.
Czytając opis spodziewałam się kryminału osadzonego w Meksyku, może nawet thrillera.
A dostałam, no właśnie – nie wiem co.
"Czas huraganów" to jeden wielki chaos. Mam wrażenie, że autorka chciała przekazać zbyt wiele, zbyt szybko. Wyszło... nużąco.
Styl pisania Fernandy Melchor mnie nie przekonał. Zdania wielokrotnie złożone,...
2021-07-12
W życiu nie przeczytałam tak złej książki.
Oglądałam ekranizację krótko po premierze i byłam zakochana. Do tego stopnia, że jechałam przez pół Poznania do jedynego Empiku, w którym była książka. Kupiłam ją i leżała aż do czerwca. I bardzo dobrze, mogła leżeć dalej.
Miałam spore oczekiwania, bo film za pierwszym razem bardzo mi się podobał, ale...
Nie wiem, co gorsze w tej powieści – "Zwierzęta Nocy" czy "Zwierzęta nocy".
Już od samego początku odrzucał mnie styl. Myślałam, że może fabuła mi to wynagrodzi. Otóż: nie.
Zaczynałam czytać z nastawieniem, że to przecież nie może być takie złe, bo ekranizacja była wspaniała. Jak widać może.
Zacznę od tego, że mamy do czynienia z powieścią w powieści. Obie są tak okropnie przegadane, nudne i źle napisane, że to jest aż niewiarygodne. Na początku nawet zaznaczałam co głupsze cytaty (typu: "Był, jaki był, ale nie był tym, kim nie był"), bo mnie to bawiło, ale szybko przestało.
"Zwierzęta Nocy" napisane przez bohatera tej książki (dla porządku – ZN2) to książka jakiej nigdy nie chciałabym dostać, od kogoś znajomego do przeczytania. Całość była tak przegadana, że gdybym była Susan (czyli główną bohaterką ZN1) to siedziałabym z czerwonym markerem w ręce i wykreślała całe, nic nie wnoszące zdania. Pewnie ZN2 momentalnie byłoby o połowę krótsze.
To tego główny bohater, Tony. Dawno nie spotkałam tak nieporadnej postaci. Jego rozmyślania nad tym, co/czy powinien (coś) zrobić pod koniec już doprowadzały mnie do furii. A dialogi to już w ogóle, gdy przez 10 stron wałkował jedno i to samo.
Męczyłam tę książkę przez ponad miesiąc (ma 399 stron) i w pewnym momencie miałam już tak dość tych beznadziejnych dialogów, monologów, opisów i porównań, że przeskakiwałam co kilka słów, a i tak bohaterowie gadali o tym samym.
Bardzo żałuję, że kupiłam tę powieść w cenie okładkowej, mogłabym poprzestać na filmie i dla wszystkich byłoby lepiej. Chociaż po lekturze włączyłam film jeszcze raz i o ile wtedy byłam zakochana, tak teraz mi się nie podobał. Mimo wszystko wolałabym poświęcić na "Zwierzęta Nocy" 1,5h zamiast miesiąca. Bardzo się zawiodłam.
W życiu nie przeczytałam tak złej książki.
Oglądałam ekranizację krótko po premierze i byłam zakochana. Do tego stopnia, że jechałam przez pół Poznania do jedynego Empiku, w którym była książka. Kupiłam ją i leżała aż do czerwca. I bardzo dobrze, mogła leżeć dalej.
Miałam spore oczekiwania, bo film za pierwszym razem bardzo mi się podobał, ale...
Nie wiem, co gorsze w...
2021-08-07
Wow.
"Nie wiesz wszystkiego" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcela Mossa. Jak to zwykle bywa w przypadku polskich autorów kryminałów i thrillerów sięgnęłam po tę książkę po obejrzeniu spotkania autorskiego.
I nie zawiodłam się.
Fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony, a z każdą kolejną była tylko lepsza. Kiedy siadałam do czytania i nic mi nie przeszkadzało wprost nie mogłam się oderwać.
Zacznę od bohaterów. Już na wstępie mówię, że jest ich mnóstwo. W pewnym momencie trochę gubiłam się w perspektywach, zwłaszcza, że narracja w całości jest prowadzona pierwszoosobowo. Jednak im bardziej poznawałam postaci, tym było łatwiej.
Najbardziej polubiłam Sarę, z czasem też Otylię, gdy w miarę rozwoju akcji autor pokazał jej motywację i dlaczego była taka, a nie inna. Sary było mi żal od samego początku. Bardzo współczułam jej sytuacji rodzinnej i tego, co musiała przejść. Zresztą było tak z większością bohaterów.
Natomiast Julia do mnie nie trafiła, jej perspektywa była moim zdaniem zbędna, albo mogła pojawić się okazjonalnie (jak np. Zuzy Haman, matki Sary, którą również uwielbiam przez to, jak została wykreowana).
Już ostatnie zdanie o bohaterach – Olek tak bardzo mnie irytował, że na końcu miałam ochotę go zabić przez to, co robił.
Styl autora bardzo przypadł mi do gustu. Mimo tego, że imiona czasem za wiele razy powtarzały się na jednej stronie (tak, nadal to zauważam), albo licealiści w narracji mówili o swoich przyjaciołach po nazwisku.
"Nie wiesz wszystkiego" jest świetnie wymyśloną książką. Żadne błędy logiczne nie rzuciły mi się w oczy. Fabuła biegła jak szalona, było mnóstwo zwrotów akcji. Tak wiele, że czasem aż musiałam się zatrzymać i zastanowić, co tam się właśnie wydarzyło. A to bardzo dobrze świadczy o książce i o autorze, bo nie potrafiłam przewidzieć, co się stanie kilka stron dalej.
Już nie mogę doczekać się lektury kolejnych tomów z serii Liceum Freuda. Zawsze tak mówię, ale naprawdę mam nadzieję, że to się stanie w raczej bliższej niż dalszej przyszłości.
Wow.
"Nie wiesz wszystkiego" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marcela Mossa. Jak to zwykle bywa w przypadku polskich autorów kryminałów i thrillerów sięgnęłam po tę książkę po obejrzeniu spotkania autorskiego.
I nie zawiodłam się.
Fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony, a z każdą kolejną była tylko lepsza. Kiedy siadałam do czytania i nic mi nie przeszkadzało...
2021-06-05
Po raz kolejny mam problem z książką Diany Brzezińskiej.
Temat związku z psychopatą jest ciekawy. Od samego początku autorka pokazuje jak działa ten schemat, czym się to kończy i na co można zwrócić uwagę, gdy poznaje się kogoś nowego.
I na tym plusy się kończą.
Ta książka jest wręcz do bólu przewidywalna. Po dwóch pierwszych rozdziałach rozgryzłam już większą część zagadki, a im dalej tym było gorzej.
Autorka oprócz wspomnianego związku z psychopatą wprowadziła też dochodzenie w sprawie morderstwa. Ale to było nudne. Nie wiem, czy to już ja jestem na wszystko wyczulona, bo sama piszę w tym gatunku, czy autorka się do tego nie przyłożyła, tak jak do drugiego wątku.
Mój kolejny problem to bohaterowie. Jak ja ich wszystkich nie lubię. Czy to w serii z Adą i Krystianem, czy tutaj – oni wszyscy są tacy jednowymiarowi. Wielkie nadzieje pokładałam w Dorocie, siostrze głównego bohatera, ale miałam wrażenie, że z każdą kolejną partią dialogową traci. Jakby autorka w trakcie pisania przestała myśleć o niej tak, jak na początku i gdzieś zatraciła charakter postaci.
Jedynym światłem w morzu tych wszystkich ludzi była Gabriela Sawicka. Kocham ją niezmiennie, od samego początku, gdy tylko pojawiła się w poprzedniej serii i chwała Dianie Brzezińskiej za to, że była konsekwentna i wiedziała, że w środowisku prawniczym większość ludzi z jednego miasta się zna. Jednak nawet Gabi, która pojawiła się na kilka krótkich scenek i zniknęła, nie uratowała tej książki.
Kolejnym minusem są powtórzenia. Ja się ogromnie tego czepiam i wyłapuję większość, nawet kiedy nie chcę. Jako pisarka zwracam na to uwagę i ogromnie mnie irytuje. Wszystko można poprawić, wystarczy chęć i chwila czasu.
Podsumowując, książka jest przyzwoita. Porusza ciekawy temat, chociaż na spokojnie mógłby to być po prostu rozbudowany kryminał z takim wątkiem, a nie wątek i trochę kryminału.
Już teraz książki Diany Brzezińskiej czytam bardziej z sentymentu i miłości do Szczecina niż przez to, że mają intrygującą fabułę i są dobrze napisane. Szybko się je czyta, ale wiele można by poprawić.
Po raz kolejny mam problem z książką Diany Brzezińskiej.
Temat związku z psychopatą jest ciekawy. Od samego początku autorka pokazuje jak działa ten schemat, czym się to kończy i na co można zwrócić uwagę, gdy poznaje się kogoś nowego.
I na tym plusy się kończą.
Ta książka jest wręcz do bólu przewidywalna. Po dwóch pierwszych rozdziałach rozgryzłam już większą część...
2021-04-16
Ale historia Stefanii mogłaby być dobrym thrillerem psychologicznym!
Niestety nim nie jest, za to Agata Przybyłek w "Drodze, którą przeszłam" pokazuje dwa oblicza macierzyństwa – upragnione i to, które stało się przekleństwem.
Nie będę ukrywać, że bardziej podobały mi się rozdziały Stefanii, nie tylko ze względu na narrację pierwszoosobową, którą uwielbiam, ale przede wszystkim jeśli chodzi o bohaterkę. Praktycznie od samego początku bardzo jej współczułam. Trudno czytało się o tym, co musiała przejść przez swoją matkę i czym, ostatecznie, się to zakończyło.
Natomiast perspektywa Alicji mnie nie porwała. Może przez narrację, może przez wydarzenia, z którymi nie potrafiłam się utożsamić. Nie mogę jednak odjąć jej tego, że porusza bardzo ważny temat, który często jest pomijany.
Było to moje pierwsze spotkanie z książką Agaty Przybyłek i według mnie lepiej wypadły rozdziały w narracji pierwszoosobowej. Pełne emocji i przede wszystkim - bardzo szybko się je czytało. W drugiej części było za dużo powtórzeń (np. "z Dawidem", albo "kochanie", które zdarzało się też w pierwszej) i nie potrafiłam się wczuć. Plus dialogi nie brzmiały realnie, niektóre były aż za bardzo przesłodzone.
Zakończenie mi się podobało, chociaż można je było rozwinąć, wszystko toczyło się w miarę powoli, a ostatnie strony były prawie streszczeniem, jakby autorka uświadomiła sobie, że powinna już kończyć. Niepotrzebnie, jeden rozdział więcej nie robiłby różnicy, a nie czułabym się zarzucona wydarzeniami.
Myślę, tak jak napisałam na samym początku, że byłby do świetny thriller psychologiczny, gdyby rozpisać rozdziały Stefanii. Dla mnie na pewno byłoby ciekawiej, chociaż książka nie była zła. Mam na półce jeszcze komedię tej autorki, więc może przemówi do mnie bardziej.
Ale historia Stefanii mogłaby być dobrym thrillerem psychologicznym!
Niestety nim nie jest, za to Agata Przybyłek w "Drodze, którą przeszłam" pokazuje dwa oblicza macierzyństwa – upragnione i to, które stało się przekleństwem.
Nie będę ukrywać, że bardziej podobały mi się rozdziały Stefanii, nie tylko ze względu na narrację pierwszoosobową, którą uwielbiam, ale przede...
2021-03-16
Zawiodłam się przeokrutnie.
Za wysoko zawiesiłam poprzeczkę po świetnym "Zaufasz mi" (zdecydowanie to najlepsza część serii)? Być może.
W tym tomie, mam wrażenie jakby główni bohaterowie stracili swój charakter. Dotychczas byli bardzo charakterystyczni, każdy miał coś, co go wyróżniało, w "Obiecasz mi" tego zabrakło.
Główny wątek ciągnął się niemiłosiernie. Doskonale rozumiem powolne rozwijanie, stopniowanie napięcia, ale no nie, tutaj tego nie było. Zero zwrotów akcji (no może jeden, ale i tak wcześniej na to wpadłam), brak mylenia tropów. Wszystko było takie... jednowymiarowe.
Sprawcę wytypowałam jakoś w połowie i do samego finału nie zmieniłam zdania, bo nie miało mnie co do tego nakłonić.
Nawet Gabriela Sawicka, na którą tak czekałam, po opowieściach autorki, była słabo zarysowana. Niby coś było, ale tak nie do końca, oby seria z nią w roli głównej była lepsza.
Moim zdaniem, jeśli by trochę pociąć i wyrzucić np. nic nie wnoszące sceny, a rozwinąć kryminalnie to seria mogłaby zamknąć się w 3 tomach. Plus, mam wrażenie, że seria stała się bardziej romansem z wątkim kryminalnym niż na odwrót, szkoda.
Na koniec jeszcze redakcja i korekta. O mój Boże, dawno nie widziałam tylu powtórzeń. Spokojnie można by tego uniknąć, gdyby czas pracy z tekstem został odrobinę wydłużony (książka została skończona w styczniu 2020, według tego, co napisała autorka, a wyszła w maju).
"Obiecasz mi" zdecydowanie jest rozczarowujące, oby tylko to było jednorazowe.
Zawiodłam się przeokrutnie.
Za wysoko zawiesiłam poprzeczkę po świetnym "Zaufasz mi" (zdecydowanie to najlepsza część serii)? Być może.
W tym tomie, mam wrażenie jakby główni bohaterowie stracili swój charakter. Dotychczas byli bardzo charakterystyczni, każdy miał coś, co go wyróżniało, w "Obiecasz mi" tego zabrakło.
Główny wątek ciągnął się niemiłosiernie. Doskonale...
Nie wiem.
Nie mam pojęcia, czy ta powieść mi się podobała.
Książki Diany Brzezińskiej mają w sobie coś takiego, że nawet, kiedy fabuła mnie nie porywa to nie mogę się oderwać. Przewracam kartki jedna za drugą, chociaż właściwie nie wiem, dlaczego – widzę wszystkie powtórzenia, przewiduję akcję, a mimo wszystko chcę to czytać.
"Odejdziesz ze mną?" to finał debiutanckiej serii autorki. Czy udany? Poniekąd.
W tym tomie mamy do czynienia z powrotem śledztwa sprzed lat i pytaniem – czy bracia Wilkowie się pomylili?
No cóż. Chyba od samego początku przewidziałam, jak to wszystko się skończy, jedynie po drodze obstawiłam sprawcę, zresztą słusznie, chociaż wtedy nie było jeszcze znane jego nazwisko.
I to jest główny minus – absolutnie wszystkiego można się domyślić, jeśli zna się tę serię i postaci.
Żeby nie było tak negatywnie to nadal uwielbiam Przemka, chociaż w pewnym momencie miałam ochotę go uderzyć, żeby się w końcu ogarnął. Bardzo chciałabym się jeszcze kiedyś z nim spotkać na kartach jakiejś powieści i dowiedzieć się, jak poradził sobie wydarzeniach kończących serię.
Relacja Ady i Krystiana, moim zdaniem, była za bardzo – poukładana, spokojna, taka zwyczajna. W poprzednich tomach między nimi coś się działo, były wzloty, kilka upadków, a tutaj... Spodziewałam się chyba jakiegoś zwrotu akcji, zaskoczenia, czegokolwiek.
Może trochę będę tęsknić za tą serią, bo mimo wszystko wiąże się ona z moim przyjazdem do Szczecina. To dzięki Dianie Brzezińskiej odkrywałam (i nadal to robię) zakamarki miasta, podążając nimi najpierw w powieściach, a później idąc tymi samymi ulicami. Komenda Wojewódzka na pewno jeszcze długo będzie mi się kojarzyła z Adą, Krystianem i Przemkiem.
Teraz... pozostaje wyczekiwać na serię, której nie mogę doczekać się od ponad roku.
Nie wiem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie mam pojęcia, czy ta powieść mi się podobała.
Książki Diany Brzezińskiej mają w sobie coś takiego, że nawet, kiedy fabuła mnie nie porywa to nie mogę się oderwać. Przewracam kartki jedna za drugą, chociaż właściwie nie wiem, dlaczego – widzę wszystkie powtórzenia, przewiduję akcję, a mimo wszystko chcę to czytać.
"Odejdziesz ze mną?" to finał debiutanckiej...