-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
Jak z gentlemanów powstają gangsterzy
„To pytanie kusiło, trudno było na nie odpowiedzieć, ale nie dało się go zignorować - …who is that on the other side of you? Jeżeli przyjęło się dobrą pozycję, dostrzegało się wkrótce, że było w pełni uzasadnione i wszędzie po trosze użyteczne – gdziekolwiek człowiek zakładał swój obóz. Wkrótce stało się zwyczajem, rutyną. Powstał kontekst, przyjaźń i miłość między dwojgiem ludzi, a niedługo potem uświadamiano sobie także obecność tego trzeciego, tak silną i przekonującą w potrzebie potwierdzenia się, że kiedy wygasła miłość, a przyjaźń ustała i człowiek został sam, on nadal wlókł się z tyłu.”
Powieść „Gangsterzy” Klasa Östergrena to wyrafinowana konstrukcja narracji i nadal doskonały, wielopłaszczyznowy thriller polityczny, choć już z miłością niemożliwą w tle. „Szereg okoliczności sprawił, że mogłem powrócić do tego, co wydarzyło się przed dwudziestu pięciu laty, kiedy za zaciągniętymi storami krążyłem po mieszkaniu na Hornsgatan w Sztokholmie, pobity, stroniący od światła, uwikłany w zależności, których nie rozumiałem ani nie mogłem ocenić i które właśnie dlatego wymagały moim zdaniem opisania.” Wracamy, więc i my, czytelnicy, razem z nim do miejsca, w którym kończy się powieść „Gentlemani” z 1980 roku, czyli momentu, w którym Maud wchodzi do mieszkania na piątym piętrze kamienicy przy Hornsgatan w Sztokholmie, gdzie niespełna dwudziestopięcioletni pisarz właśnie skończył spisywać tekst „sześciuset stronicowego testamentu, w którym próbuję oddać sprawiedliwość braciom Morgan, wznieść pomnik Prawdzie."
Genialnie prowadzona narracja składa się na powieść o życiu. Mamy historię miłości niemożliwej, której jakby patronował wiersz Bolesława Leśmiana „***(Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz)”. Wątek autotematyczny, czyli dowiadujemy się jak i dlaczego doszło do wydania powieści „Gentlemani” oraz co stało się z Henrym Morganem i tamtym Klasem Östergrenem. Ale także piękny portret przemian ekonomicznych i społecznych następujących w Szwecji od końca lat 70. aż niemalże do dziś. Wszystko to oczywiście z wielką siłą, wielką polityką i niekończącym się zagrażającym wszystkiemu skandalem w tle.
„Gangsterzy” to powieść smakowita i doskonała o pięknej, wciągającej, ale przede wszystkim wyrafinowanej konstrukcji, choć naprawdę to tylko albo aż powieść o życiu. Podobnie jak „Gentlemani” książka została fantastycznie przetłumaczona, tym razem przez Marię Murawską, i pięknie wydana w serii „Dreszczyk kulturalny” Wydawnictwa DodoEditor.
bookish.blog.pl
Jak z gentlemanów powstają gangsterzy
„To pytanie kusiło, trudno było na nie odpowiedzieć, ale nie dało się go zignorować - …who is that on the other side of you? Jeżeli przyjęło się dobrą pozycję, dostrzegało się wkrótce, że było w pełni uzasadnione i wszędzie po trosze użyteczne – gdziekolwiek człowiek zakładał swój obóz. Wkrótce stało się zwyczajem, rutyną. Powstał...
Ostatni szwedzcy gentlemani
„Każdej katastrofie przypisana jest określona liczba ofiar i określona liczba bohaterów.”
„Gentlemani” to genialny, wielowątkowy i doskonale osadzony w języku polskim – brawa dla pani Anny Topczewskiej – erudycyjny thriller polityczny z plastycznie odmalowanymi realiami powojennej Szwecji. I oczywiście Europy, z punktu widzenia Półwyspu Skandynawskiego.
Narrator, porte-parole autora, Klas Östergren, zabarykadowany w mieszkaniu na piątym piętrze kamienicy przy Hornsgatan w Sztokholmie spisuje historię braci Morgan, Henriego i Leo, których towarzyszem mniej lub bardziej przypadkiem był przez ostatnie kilka miesięcy. Henry to brutalny bokser, nieokiełznany bawidamek, niespełniony pianista jazzowy i ostatni z gentlemanów. Leo natomiast to melancholijny intelektualista, złote dziecko poezji szwedzkiej, twórca w depresji i na narkotykowo-alkoholowym bezdrożu. Jest też kobieta, femme fatale, Maud.
Ważniejsze jest jednak to, że jest wiosna 1979, choć tego nie widać zza zasłoniętych stor, a Szwecja zmienia się nie do poznania. W tym czasie niespełna dwudziestopięcioletni pisarz kończy swoją opowieść „(…) wprowadziłem się do mieszkania przy Hornsgatan, by niecały rok później siedzieć po uszy w tragedii, skandalu najwyższej klasy. Drogo mnie to kosztowało: dziwaczne natręctwa myślowe, tiki pod oczami oraz coś na kształt sześciuset stronicowego testamentu, w którym próbuję oddać sprawiedliwość braciom Morgan, wznieść pomnik Prawdzie. Zadziałałby jak prawdziwa bomba, a upublicznienie go byłoby pewnie równoznaczne z samobójstwem na oczach tłumu”.
Powieść „Gentlemani” została opublikowana w 1980 roku i od tej pory, po zebraniu doskonałych recenzji, jest uważana za jedno z najważniejszych współczesnych szwedzkich dzieł literackich. Jej autor, Klas Östergren należy do jednego z najbardziej poczytnych powieściopisarzy z doskonałym i bogatym dorobkiem.
Ostatni szwedzcy gentlemani
„Każdej katastrofie przypisana jest określona liczba ofiar i określona liczba bohaterów.”
„Gentlemani” to genialny, wielowątkowy i doskonale osadzony w języku polskim – brawa dla pani Anny Topczewskiej – erudycyjny thriller polityczny z plastycznie odmalowanymi realiami powojennej Szwecji. I oczywiście Europy, z punktu widzenia Półwyspu...
Gdy inni wiedzą lepiej
„Rąbałem na kawałki psy, które ktoś dla mnie zabijał. Zdrowe, silne psy. Rąbałem je, aby karmić nimi kalekiego ptaka. Najbardziej obłędne było to, że cała moja praca, całe moje życie tutaj funkcjonowało na podobnej zasadzie, a ja nie potrafiłem dostrzec w tym nic niewłaściwego.”
To nie jest reportaż. Jest to inna niż u Wojtka Tochmana perspektywa patrzenia na wydarzenia w Rwandzie – 100 dni 1994 roku obserwujemy oczami pracownika organizacji pozarządowej. Młody Szwajcar, Dawid Pozorny (David Hohl) przybywa do tego kraju gruntownie przeszkolony w komunikacji międzykulturowej, pełen ideałów i świadomy istniejących w kraju antagonizmów. Jego idealizm boleśnie zderza się z realiami pracy czy panującymi stosunkami społeczno-politycznymi. Jego życie komplikuje również zafascynowanie młodą kobietą, Agathe, która jest feministką rozkochaną w Europie, studentką marzącą o wyprowadzeniu się na stałe z Rwandy. Co najważniejsze jednak, jest z plemienia Hutu.
Kiedy w kwietniu 1994 roku rozpoczyna się metodyczne mordowanie przedstawicieli plemienia Tutsi przez Hutu, pracownicy programów pomocowych, dyplomaci czy nawet wojska NATO są już dawno ewakuowane z Rwandy. David jednak, ze względu na miłość pozostaje w Kigali i zza murów willi Amsar obserwuje rzeź. Ratuje go to, że jest Szwajcarem, białym człowiekiem. Ratuje go też żywność i woda dostarczana przez szabrownika i zabójcę. A Agathe? Agathe jest jedną z przywódczyń krwawego ludobójstwa.
Książka nie tylko boleśnie pokazuje niemoc i bezsens pomocy humanitarnej, ale także pokazuje jak silne mimo wszystko są w nas instynkty prowadzące do agresji i okrucieństwa. Pokazuje też do czego doprowadza toksyczna miłość, ile w takiej relacji można unieść, ile wybaczyć i ile przemilczeć. Jest to świetnie napisana historia o poczuciu winy i prawdziwej winie, o bezradności wobec ludobójstwa, o miłości w czasach pogromu i o upadku. I o tym, że już nie wiadomo kto kogo i za co trzyma.
bookish.blog.pl
Gdy inni wiedzą lepiej
„Rąbałem na kawałki psy, które ktoś dla mnie zabijał. Zdrowe, silne psy. Rąbałem je, aby karmić nimi kalekiego ptaka. Najbardziej obłędne było to, że cała moja praca, całe moje życie tutaj funkcjonowało na podobnej zasadzie, a ja nie potrafiłem dostrzec w tym nic niewłaściwego.”
To nie jest reportaż. Jest to inna niż u Wojtka Tochmana perspektywa...
Wszystkie grzechy Ameryki Łacińskiej
To jeden z najbardziej niezwykłych i pociągających reportaży, jakie w życiu udało mi się przeczytać. Literackość opisu nie ustępuje na jakości zebranym faktom, wywiadom czy zdjęciom. Absolutnie fenomenalny kawał roboty, który zaczyna się tak:
„ – U nas nawet prostytutki maja wykształcenie uniwersyteckie.
Kiedy robił rewolucję, mówił, że Kuba, nasza Kuba, wolna Kuba, nie będzie więcej burdelem Jankesów, a pół wieku później, w ciemnych uliczkach centrum blisko starej Hawany, dziewczyny z wyższym wykształceniem łapały za spodnie, gotowe za dwadzieścia baksów, nawet za dziesiątaka, tylko dlatego, że wyglądam na gringo i mógłbym lekką ręką odpalić z półtorej kubańskiej pensji.
Hawana czasów Fidela to burdel, jakiego świat nie widział!
A na bulwarze Obispo to dopiero przedstawienie – ze światłami, bo tam latarnie, które na dodatek dawały światło, a to wcale nieoczywiste, że jak latania, to zaraz światło. Dziewczyny głośno cmokały na cudzoziemców, patrząc zazdrośnie na te, które już sobie wycmokały towarzystwo brzuchatych, podstarzałych turystów.
Seks z wyższym wykształceniem. Nawet o van Dycku można pogadać. I o rosyjskich klasykach. Wiedza na wyspie Fidela Castro nie szła na marne. Żyć nie umierać, cuba libre, buena vista social club, i co-tam-jeszcze-kto-chce! Dopiero tam na człowieka spływa wiara w wyższość Rewolucji Kubańskiej. Nad czym? Nad czym? Nad czymkolwiek.
To o dziewczynkach i wykształceniu Brodacz naopowiadał amerykańskiemu reżyserowi Olivierowi Stone’owi. Przyczynek do tego, żeby ostatni etap Rewolucji opisywać jako stadium sklerozy.
- tak powinien się nazywać ten rozdział moich notatek (…)”.
Dalej jest tylko lepiej. Niewiarygodna, ulubiona, i mimo już delikatnej dezaktualizacji pewnych portretów jak np. Hugo Chaveza, książka do której się wraca na wieczór lub dwa albo przez całe życie.
bookish.blog.pl
Wszystkie grzechy Ameryki Łacińskiej
To jeden z najbardziej niezwykłych i pociągających reportaży, jakie w życiu udało mi się przeczytać. Literackość opisu nie ustępuje na jakości zebranym faktom, wywiadom czy zdjęciom. Absolutnie fenomenalny kawał roboty, który zaczyna się tak:
„ – U nas nawet prostytutki maja wykształcenie uniwersyteckie.
Kiedy robił rewolucję, mówił,...
2013-03-30
Wariacje na temat nieistniejącego miejsca
Jedna z fajniejszych książek, która wpadła mi ostatnio w ręce. Książka, album-reader zawiera kilkanaście różniej jakości i wartości tekstów napisanych przez socjologów, filozofów, historyków sztuki, językoznawców, etnografów, artystów i botaników. Całe zamieszanie dotyczy miejsca, którego choć powstało w 1955 roku, a przestało istnieć gdzieś ok. 2009, nigdy nie odwiedziłam. Dzięki temu zbiorowi zaczęłam mocno żałować mojego nieuczestnictwa w tym wszystkim, zwłaszcza wtedy, gdy zadziewał się tam wraz ze swoją wielokulturowością ożywiony handel, jak i rozgrywały się wieloaspektowe artystyczne akcje pod hasłem "Finisaż Stadionu X-lecia". To fajna, dobrze podana i solidna dawka wiedzy na temat specyfiki wietnamskiej migracji, handlu z początku polskiego kapitalizmu, ale także zasad architektonicznych, według których został ten monument wzniesiony w powojennej Polsce. Dużo jest o zaangażowaniu, wolności mediów, współczesnej sztuce, kwestiach związanych z pamięcią, post schengenowską polityką oraz dźwiękach, czy obrazach, które na co dzień nas otaczają. Wzruszający jest zwłaszcza esej Ngô Văn Tưởng, który opowiada historię migracji i zakorzenienia tej bardzo dużej warszawskiej etnicznej mniejszości czy sprawozdanie z debaty pt. „Likwidacja Jarmarku Europa”, w którym napomknięto, że niektórzy wracający po zamknięciu targowiska Wietnamczycy w Hanoi stworzyli „małą Warszawę”.
Autorzy tekstów: Claire Bishop, Sebastian Cichocki, Benjamin Cope, Halina Galera, Ewa Majewska, Pascal Nicolas-Le Strat, Warren Niesłuchowski, Marek Ostrowski, Grzegorz Piątek, Cezary Polak, Anda Rottenberg, Roland Schöny, Pit Schultz, Tomasz Stawiszyński, Barbara Sudnik-Wójcikowska, Stach Szabłowski, Ngô Văn Tưởng
Zdjęcia: Mikołaj Długosz, Christophe Gaillard, Jerzy Kosiński/NCS, Damazy Kwiatkowski/PAP, Marta Pruska, Marta Orlik, Marek Ostrowski, Tomasz Pasternak, Albert Zawada/Gazeta
bookish.blog.pl
Wariacje na temat nieistniejącego miejsca
Jedna z fajniejszych książek, która wpadła mi ostatnio w ręce. Książka, album-reader zawiera kilkanaście różniej jakości i wartości tekstów napisanych przez socjologów, filozofów, historyków sztuki, językoznawców, etnografów, artystów i botaników. Całe zamieszanie dotyczy miejsca, którego choć powstało w 1955 roku, a przestało...
Przypowieść o życiu
Niesamowita, niezwykła i porywająca przypowiastka dydaktyczna a’la Volter jednego z moich ulubionych XXI wiecznych autorów. Narratorem powieści jest Biagio młodszy brat barona Cosimo di Rondo, który w wieku lat 12. po kolejnej kłótni z ojcem wchodzi na drzewo i postanawia z niego nigdy nie zejść. Pomimo tego, iż jego stopa przez całe jego długie życie nie dotknie ziemi przeżywa przygody rodem z łotrzykowskich powieści, płomienne romanse z kobietami, w tym najważniejszą w jego życiu Violą i utrzymuje korespondencje z najważniejszymi umysłami Oświecenia. Ba, zakłada nawet Loże Wolnomuraską! Książka jest wzruszającą opowieścią, parabolą życia człowieka. Baron jest czasem podziwiany, ale trochę traktowany jak wynaturzenie, głupek wioskowy, ktoś kto niezrozumiale trzyma się koron drzew, gdy czeka na niego cały szorki świat. Z drugiej strony jego mądrość często podkreślana w książce wynika z tego, iż Cosimo ma zdrową, pełną dystansu i humoru perspektywę patrzenia na swoją rodzinę, przyjaciół i cywilizację („On zaś patrzał na świat z góry: każda rzecz, widziana stamtąd, wyglądała jakoś inaczej, i już to stanowiło pewne urozmaicenie”).
Calvino stworzył wybitną książkę i kompletny oraz konsekwentny, pełen alternatywnych wyborów świat. Jest to utwór o miłości i o poznaniu: „Poznali się. On poznał ją i siebie, bo tak naprawdę nic o sobie dotychczas nie wiedział. A ona poznała jego i siebie, bo choć samą siebie znała od dawna, to przecież nigdy nie miała pojęcia, że może być taka.” Piękne? Utwór do którego się wraca, i wraca, i wraca…
bookish.blog.pl
Przypowieść o życiu
Niesamowita, niezwykła i porywająca przypowiastka dydaktyczna a’la Volter jednego z moich ulubionych XXI wiecznych autorów. Narratorem powieści jest Biagio młodszy brat barona Cosimo di Rondo, który w wieku lat 12. po kolejnej kłótni z ojcem wchodzi na drzewo i postanawia z niego nigdy nie zejść. Pomimo tego, iż jego stopa przez całe jego długie życie...
Ostatni papieros lat 80.
„(…) W udanych przypadkach forma i treść powieści stanowią jedno - a więc niedoskonałość, brak i tymczasowe prowizorki. Powieść idealna i powieść skończona wykluczają się nawzajem, stanowią fałszywą historię, ponieważ znajduje się ona bliżej życia niż sztuka. Uważa się, że autor powieści tworzy życie, daje życiu pierwszeństwo, ze wszystkimi kompromisami i słabościami, jakie ono ze sobą niesie. Powieść żyje kryzysem./ Kryminał jest czymś innym. Z łatwością może być idealny i skończony, ponieważ nie tylko może przemilczeć pewne prawdy i zaprzeczyć im – zakłada się, że tak właśnie zrobi. Jego duch jest martwy./Kryminały często obracają się wokół tajemnicy. Mogą być nawet tajemnicze same w sobie, ale bardziej nie mogą zbliżyć się do życia./Natomiast powieść jest samą tajemnicą./ Można zatem powiedzieć, że kryminał potrafi opisać życie, nie mając własnego. Może opisać powieść nie będąc powieścią.”
„Ostatni papieros” to trzecia z przetłumaczonych i wydanych przez DodoEditor książek Klasa Östergrena. W powieści tej, już od pierwszych kartek wyraźnie czuć cechy charakteryzujące genialny sposób prowadzania narracji wypracowany przez szwedzkiego autora – tu gratulacje dla tłumaczki Marii Murawskiej. Znów też mamy do czynienia z narratorem, który jest porte-parole autora, z zawodu pisarzem.
Sieć wątków utkana tym razem jest po to, by przedstawić zmiany socjoekonomiczne zapoczątkowane w latach osiemdziesiąte i ich wpływ na rynek sztuki oraz kręgi światowej finansjery. Ważna jest też sztuka, w której wszystko zaczyna się kończyć i walczyć jedynie o przydomek post oraz zaistnienie w kategoriach pieniężnego wynagrodzenia. Sztuka już nie wytwarza nowych dzieł, nowych sensów, ale jedynie przetwarza lub jest przetwarzana. No, i ewentualnie transgresja.
Przy okazji tych wszystkich teoretycznych rozważań mamy przyjemność z pełnokrwistą, wielowątkową i mocno osadzoną w latach osiemdziesiątych opowieścią o ludziach, takich jakimi wtedy byli, o ich marzeniach, o ich ambicjach i o tym, jak i czy udało im się wyjść z pewnych impasów. Jak już autor nas zdążył przyzwyczaić, będzie i trochę niebezpieczeństw, trochę miłości niemożliwej i trochę prawdy tamtego czasu, a wszystko w niezwykle przenikliwym i erudycyjnym sosie.
bookish.blog.pl
Ostatni papieros lat 80.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„(…) W udanych przypadkach forma i treść powieści stanowią jedno - a więc niedoskonałość, brak i tymczasowe prowizorki. Powieść idealna i powieść skończona wykluczają się nawzajem, stanowią fałszywą historię, ponieważ znajduje się ona bliżej życia niż sztuka. Uważa się, że autor powieści tworzy życie, daje życiu pierwszeństwo, ze wszystkimi...