-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2016-05-28
2015-07-10
Za Cejrowskim nigdy nie przepadałam. Nie chodzi o sam fakt bycia kontrowersyjnym, a raczej o sposób, w jaki jest się kontrowersyjnym. On sam mówi o sobie, że jest katolem i, cóż tu dużo mówić, naprawdę nim jest. Na facebooku dumnie działa fanpage "Ruch wypierdolenia Cejrowskiego do Ekwadoru", ale "Wojciech Cejrowski na face book" też cieszy się niezłą popularnością. Tak więc jest nienawidzony za to, co myśli i kochany za to, co robi. Ja poznałam go od obu tych stron. Jak zawsze twierdzę, że za nim nie przepadam, tak mam już bilet na najbliższy występ z nim w roli głównej, jaki odbędzie się w moim mieście. Ba, nawet zastanawiam się nad jakimś drobnym maratonem "Boso przez świat". Powątpiewam w tę możliwość, ale może się mylę i ekran też mnie zauroczy. Zauroczy. Zauroczy.
Zauroczy to dobre słowo. Jego książki to właśnie ze mną robią.
Odcinając się zupełnie od autora, od pierwszych stron "Wyspy na Prerii" wiedziałam, że lada chwila wykiełkuje mi w głowie nowy plan na wakacje. Preria, dziki zachód, western, coś, czego w swoich zainteresowaniach popkulturowych dotychczas unikałam, bo mnie odstraszało każdym swoim aspektem, począwszy od "We don't dial 991", poprzez kowbojskie kapelusze, na saloonach i suchej okolicy skończywszy. Zupełnie nic mi się w tym nie podobało - a było raczej maleńkim powodem do radości, że żyję w Polsce XXI wieku, a nie na dzikim zachodzie dwieście lat wstecz.
A tymczasem "Wyspa na prerii" przybliża nam ten klimat, przedstawia ludzi, kowbojów, pokazuje, jak bardzo nietypowy jest ten westernowy światek, który niby już dawno temu przestał być "dzikim zachodem", ale, jak pisze Cejrowski, "mieszkańcy sami o tym ciągle zapominają". Z tą książką zwykłe pranie przemienia się w niezwykłe wydarzenie: PPP, czyli pierwsze pranie portek.
Cejrowski potrafi sprzedać absolutnie wszystko. Domyślam się, że nawet kupę zapakowaną w złoty papierek. Każdą historię, każdą czynność dnia codziennego, jakby to było coś na miarę wejścia na Mount Everest albo przynajmniej wyczynowych skoków spadochroniarskich. Nie przesadzam ani trochę i powtarzam: Cejrowski potrafi sprzedać wszystko. Sprawia, że chcesz pojechać i doświadczyć wszystkich tych nieprzyjemności, które jego spotkały, bo wydają się być piorunującym i pożądanym doświadczeniem. Niby wiem, że rzeczywistość znacznie odbiega od tego, co wysnuł przed nami autor, a i tak uparcie trzymam w swojej głowie jego odbiór.
Najpierw wie się, że Cejro jednak odrobinę koloryzuje, ale po jakimś czasie człowiek zaczyna się łapać na tym, że nie wie już, co mogło wydarzyć się naprawdę, a co było tylko elementem mającym na celu podrasowanie fabuły.
"Wyspę na Prerii", zresztą podobnie jak "Gringo wśród dzikich plemion", z czystym sumieniem mogę serdecznie polecić. Rozpłynęłam się zupełnie!
Za Cejrowskim nigdy nie przepadałam. Nie chodzi o sam fakt bycia kontrowersyjnym, a raczej o sposób, w jaki jest się kontrowersyjnym. On sam mówi o sobie, że jest katolem i, cóż tu dużo mówić, naprawdę nim jest. Na facebooku dumnie działa fanpage "Ruch wypierdolenia Cejrowskiego do Ekwadoru", ale "Wojciech Cejrowski na face book" też cieszy się niezłą popularnością. Tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-03
Gdzieś około dwusetnej strony zrobiło się zabawnie, co oczywiście nie trwało długo. Rozszerzyłabym tę myśl, ale nie chcę nikomu spoilerować. Nie chcę, bo to jest tak cholernie dobre, że ja osobiście urwałabym komuś wątrobę, gdyby mi zaspoilerował. Pokuszę się o stwierdzenie, że w świecie utartych schematów - bo przecież czego człowiek jeszcze nie wymyślił? - to było zaskakujące i szokujące.
Jakie jest "Cięcie"? Przerażające, brutalne, dobitne. I długie.
W tej książce czytelnika spotka przede wszystkim dużo flaków, krwi, serc i mózgów, i to w znaczeniu tak dosłownym, jak anatomia ludzka może nam tylko pozwolić. Ale oprócz tego wszystkiego spotka nas też morderca. Przebiegły, cholernie inteligentny człowiek, który nigdy nie przestał być dzieckiem, bo na pewnym etapie jego życia ktoś nieodwracalnie zatrzymał dla niego czas. Tego mordercę poznamy naprawdę, naprawdę bardzo dobrze. Otworzy przed nami świat zarówno bezlitosny, jak i budzący litość. I, co bardzo doceniam, pokaże niebezpieczeństwa czyhające na zbyt rozmownych w Internecie.
Największą zaletą "Cięcia" bez wątpienia jest ten właśnie charakter - Bezimienny. Znowu mamy tu walkę dobra ze złem, ale w nasze dobro wkrada się zło, w zło wkrada się dobro. Przykładem tego drugiego jest właśnie nasz morderca. Pokrzywdzony przez ludzi i świat, tak bardzo przez autora rozbudowany, że chętniej wczuwamy się w niego niż w Clarę reprezentującą właśnie tę jasną acz skalaną stronę. Autor nie stworzył nam kolejnych Absolutnie Złych Bohaterów i Absolutnie Dobrych Bohaterów. Autor nie stworzył nam papieru toaletowego!
Problem z "Cięciem" jest taki, że nie wiemy, skąd pada cios. Oprócz rozwiniętej ciemniejszej strony książki, mamy jeszcze znacznie mniej wymowną jasną stronę książki. Podczas gdy policja próbuje dojść do tego, kim jest zbrodniarz, ujawnia się prawdziwa magia w postaci psychologii. I nazywam to magią, bo cały zbudowany przez policję profil psychologiczny jest najzwyczajniej w świecie w zbyt dużej części bezpodstawny, wywróżony z kart tarota.
A teraz bez owijania w bawełnę i durnych metafor:
Na dwusetnej stronie zrobiło się śmiesznie, bo choć Veit Etzold z opisywaniem zawartości trumien poradził sobie doskonale, to z emocjami reprezentowanymi przez światłą Clarę już mniej. Ale, as I said, nie będę nikomu spoilerować.
Zakończenie wryło mnie w podłogę. Wryło i chyba będę mieć koszmary. Nie żałuję ani jednej minuty, którą poświęciłam na lekturę tej książki. I szczerze polecam ją każdemu, kto jest fanem thrilleru i bryzgającej radośnie po ścianach krwi. To prawdziwa wyżerka dla wszystkich psychopatów!
Gdzieś około dwusetnej strony zrobiło się zabawnie, co oczywiście nie trwało długo. Rozszerzyłabym tę myśl, ale nie chcę nikomu spoilerować. Nie chcę, bo to jest tak cholernie dobre, że ja osobiście urwałabym komuś wątrobę, gdyby mi zaspoilerował. Pokuszę się o stwierdzenie, że w świecie utartych schematów - bo przecież czego człowiek jeszcze nie wymyślił? - to było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-01
To jest definitywnie klasyka romansu. Do "Dumy i Uprzedzenia" wraca się i wraca. Lektura ponadczasowa, bo w jej przypadku epoka nigdy nie ma znaczenia :)
To jest definitywnie klasyka romansu. Do "Dumy i Uprzedzenia" wraca się i wraca. Lektura ponadczasowa, bo w jej przypadku epoka nigdy nie ma znaczenia :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-15
WYBITNA. Dawno, naprawdę dawno tak bardzo nie przeżywałam słuchanej przez siebie książki. Przez parę godzin chodziłam w słuchawkach i klęłam pod nosem za każdym razem, kiedy pojawiał się Azjata albo multimilioner. I dosłownie modliłam się o to, żeby ta powieść miała szczęśliwe zakończenie - bo nie byłam tego taka pewna, jak jestem zwykle.
David, lekarz pediatra przez osiem lat żyje w swojej bańce wspomnień, z której nie potrafi się wykaraskać. Jego żona nie żyje i choć wciąż wraca wspomnieniami do niej, nigdy nie zastanawia się nad tym, jak zginęła. Nie chce tego wiedzieć, by nie zadawać sobie większego bólu. I tu, tu razem z Davidem przychodzą do mnie pierwsze wzruszenia. Tak smutna i niepotrzebna śmierć.
Kiedy lekarz odbiera pierwszego maila, kiedy pierwszy raz na ekranie komputera widzi Elizabeth, sprawa zaczyna się komplikować. Kolejne wzruszenia, pierwsze nadzieje, których zgaśnięcia chyba by nie przeżył, ot tak, z mojej perspektywy.
W międzyczasie poznajemy stado kolejnych postaci, zarówno tych złych, dobrych, jak i dynamicznych. Moją ogromną sympatię zgarnęli sobie Shauna i Tyrese. Postaci niesamowicie pozytywne i naprawdę to o los tego drugiego martwiłam się chyba najbardziej, pomijając już Davida i Elizabeth.
Akcja toczy się dalej. I nagle, po ośmiu latach, oprócz wielkiej nadziei o tym, że Elizabeth żyje, pojawia się też istotny ślad - dwójka martwych mężczyzn znalezionych w lesie nad jeziorem, nad którym przed laty seryjny morderca rzekomo zabił żonę Davida. Stara sprawa zostaje odkopana, a wszystkie podejrzenia padają w stronę naszego doktorka.
Książkę absolutnie warto przeczytać. Jest tak nieprzewidywalna i tak poruszająca - to doprowadza do śmiechu, to do płaczu - że bez żadnych skrupułów dodaję ją w poczet moich ulubionych. Dosłownie się zakochałam i właśnie lecę oglądać ekranizację (jak dobrze, że "Nie mów nikomu" zostało zauważone!). Będę nad nią wzdychać do usranej śmierci XD
Edit. "Nie mów nikomu" to świetny przykład na to, że ekranizacja świetnej książki może być do bani. Przerobienie realiów na francuskie i zmiana zakończenia zrobiły z geniuszu takie nic.
WYBITNA. Dawno, naprawdę dawno tak bardzo nie przeżywałam słuchanej przez siebie książki. Przez parę godzin chodziłam w słuchawkach i klęłam pod nosem za każdym razem, kiedy pojawiał się Azjata albo multimilioner. I dosłownie modliłam się o to, żeby ta powieść miała szczęśliwe zakończenie - bo nie byłam tego taka pewna, jak jestem zwykle.
David, lekarz pediatra przez...
2012-07-01
2009-01-01
2013-04-16
8/10 czy 9/10? Bo może i arcydziełem bym tego nie nazwała (a powinnam, biorąc pod uwagę fakt, że pan Kleks dostał 10), ale zdecydowanie jest jedną z najlepszych polskich książek, jakie dotychczas czytałam. To moje pierwsze i, jak sądzę, nie ostatnie spotkanie z Chmielewską, a już na sam początek powalił mnie sam zamysł - w podmianie żony na obcą kobietę musi kryć się coś więcej. Nie czuję się ani trochę zawiedziona, nawet jeśli pewnych rzeczy domyśliłam się trzy razy wcześniej niż bohaterka. Ale tu każdy motyw jest niemniej ciekawy, niemniej zaskakujący. W dodatku doskonałe dialogi, które niejednokrotnie powodowały u mnie wybuchy śmiechu. I zdecydowanie najlepszym, jak dla mnie, jest ten przytoczony jako opis książki, dialog o angorskich krokodylach. Ależ mnie to ucieszyło! :D
8/10 czy 9/10? Bo może i arcydziełem bym tego nie nazwała (a powinnam, biorąc pod uwagę fakt, że pan Kleks dostał 10), ale zdecydowanie jest jedną z najlepszych polskich książek, jakie dotychczas czytałam. To moje pierwsze i, jak sądzę, nie ostatnie spotkanie z Chmielewską, a już na sam początek powalił mnie sam zamysł - w podmianie żony na obcą kobietę musi kryć się coś...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-01-01
2007-01-01
Tej książki nie da się nie kochać. Dziwne, że można jej nie przeczytać...
Tej książki nie da się nie kochać. Dziwne, że można jej nie przeczytać...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-03-01
To najbardziej groteskowo wykreowane postaci, o jakich miałam okazję czytać. Można powiedzieć, że książka jest o niczym - ja się z tym zgodzę. Ale to "nic" zostało opisane w taki sposób, że nie można było się w tym nie zatracić.
Aż mnie wzięła chęć na inne polskie książki XD
To najbardziej groteskowo wykreowane postaci, o jakich miałam okazję czytać. Można powiedzieć, że książka jest o niczym - ja się z tym zgodzę. Ale to "nic" zostało opisane w taki sposób, że nie można było się w tym nie zatracić.
Aż mnie wzięła chęć na inne polskie książki XD
Uwaga, nic mądrego tu nie powiem, ani już tym bardziej nic nowego. Całe życie wzbraniałam się od Sapkowskiego i teraz wiem, że popełniłam błąd. Moja przygoda z Wiedźminem zaczęła się nie inaczej, jak od konsoli XboxOne i, co tu dużo mówić, ciężko mi teraz odnieść w jakiś sposób grę do książki - łatwiej raczej książkę do gry, a tak zwyczajnie nie wypada. I tu się chyba wszyscy zgodzą.
"Ostatnie życzenie" przedstawia najważniejsze wydarzenia, które ukształtowały nam jakoś postać Geralta z Rivii. Mówi o Prawie Niespodzianki, o Yennefer, o tym dlaczego "Rzeźnik z Blaviken", a nie "Geralt Rozpruwacz". Każdorazowo kolejne opowiadanie wciąga czytelnika na nowo. Są piękne opisy wydarzeń, zaskakujące zwroty akcji, niezaprzeczalnie cięty humor i dużo, dużo więcej piękna, które wpierw niestety pokazało mi studio CD Project Red. Jest wyjaśnienie niektórych sławnych na cały świat baśni, jest nawet ukazane, skąd i dlaczego emancypacja kobiet była tak cholernie ważna i nieunikniona :D
To, jak niesamowicie życiowa jest ta książka, pomimo że czasy w niej przedstawione są tak odległe od naszych, ukazać mogą tylko cytaty. W takim razie przedstawiam moje dwa faworyty!
"Ludzie (…) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni (…) Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć".
"- Znasz się na rolnictwie?
- My, poeci, musimy znać się na wszystkim - rzekł wyniośle Jaskier. - W przeciwnym razie kompromitowalibyśmy się, pisząc. Uczyć się trzeba, mój drogi, uczyć. Od rolnictwa zależy los świata, dobrze więc znać się na rolnictwie. Rolnictwo karmi, ubiera, chroni od chłodu, dostarcza rozrywki i wspomaga sztukę.
- Z tą rozrywką i sztuką trochę przesadziłeś.
- A gorzałkę z czego się pędzi?
- Rozumiem".
Dawno już nie pisywałam recenzji; tak dawno, że zapomniałam, co to znaczy pisać sensownie. No to nic, jedyne, co mogę dodać, to że Anżej słusznie nosi tytuł Króla Polskiej Fantastyki. I nie tylko polskiej!
Uwaga, nic mądrego tu nie powiem, ani już tym bardziej nic nowego. Całe życie wzbraniałam się od Sapkowskiego i teraz wiem, że popełniłam błąd. Moja przygoda z Wiedźminem zaczęła się nie inaczej, jak od konsoli XboxOne i, co tu dużo mówić, ciężko mi teraz odnieść w jakiś sposób grę do książki - łatwiej raczej książkę do gry, a tak zwyczajnie nie wypada. I tu się chyba...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to