-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-01-21
2013
2013-11-10
Dlaczego mam wrażenie, że to taki katolicki fanatyzm?
Dlaczego mam wrażenie, że to taki katolicki fanatyzm?
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-15
WYBITNA. Dawno, naprawdę dawno tak bardzo nie przeżywałam słuchanej przez siebie książki. Przez parę godzin chodziłam w słuchawkach i klęłam pod nosem za każdym razem, kiedy pojawiał się Azjata albo multimilioner. I dosłownie modliłam się o to, żeby ta powieść miała szczęśliwe zakończenie - bo nie byłam tego taka pewna, jak jestem zwykle.
David, lekarz pediatra przez osiem lat żyje w swojej bańce wspomnień, z której nie potrafi się wykaraskać. Jego żona nie żyje i choć wciąż wraca wspomnieniami do niej, nigdy nie zastanawia się nad tym, jak zginęła. Nie chce tego wiedzieć, by nie zadawać sobie większego bólu. I tu, tu razem z Davidem przychodzą do mnie pierwsze wzruszenia. Tak smutna i niepotrzebna śmierć.
Kiedy lekarz odbiera pierwszego maila, kiedy pierwszy raz na ekranie komputera widzi Elizabeth, sprawa zaczyna się komplikować. Kolejne wzruszenia, pierwsze nadzieje, których zgaśnięcia chyba by nie przeżył, ot tak, z mojej perspektywy.
W międzyczasie poznajemy stado kolejnych postaci, zarówno tych złych, dobrych, jak i dynamicznych. Moją ogromną sympatię zgarnęli sobie Shauna i Tyrese. Postaci niesamowicie pozytywne i naprawdę to o los tego drugiego martwiłam się chyba najbardziej, pomijając już Davida i Elizabeth.
Akcja toczy się dalej. I nagle, po ośmiu latach, oprócz wielkiej nadziei o tym, że Elizabeth żyje, pojawia się też istotny ślad - dwójka martwych mężczyzn znalezionych w lesie nad jeziorem, nad którym przed laty seryjny morderca rzekomo zabił żonę Davida. Stara sprawa zostaje odkopana, a wszystkie podejrzenia padają w stronę naszego doktorka.
Książkę absolutnie warto przeczytać. Jest tak nieprzewidywalna i tak poruszająca - to doprowadza do śmiechu, to do płaczu - że bez żadnych skrupułów dodaję ją w poczet moich ulubionych. Dosłownie się zakochałam i właśnie lecę oglądać ekranizację (jak dobrze, że "Nie mów nikomu" zostało zauważone!). Będę nad nią wzdychać do usranej śmierci XD
Edit. "Nie mów nikomu" to świetny przykład na to, że ekranizacja świetnej książki może być do bani. Przerobienie realiów na francuskie i zmiana zakończenia zrobiły z geniuszu takie nic.
WYBITNA. Dawno, naprawdę dawno tak bardzo nie przeżywałam słuchanej przez siebie książki. Przez parę godzin chodziłam w słuchawkach i klęłam pod nosem za każdym razem, kiedy pojawiał się Azjata albo multimilioner. I dosłownie modliłam się o to, żeby ta powieść miała szczęśliwe zakończenie - bo nie byłam tego taka pewna, jak jestem zwykle.
David, lekarz pediatra przez...
2008-01-01
2013-01-01
To niewątpliwie jest jedna z tych książek, przy których można ryczeć jak bóbr, jeśli tylko jest się wrażliwym. Tyle razy, co przy tej pozycji, dawno się nie zasmuciłam.
To niewątpliwie jest jedna z tych książek, przy których można ryczeć jak bóbr, jeśli tylko jest się wrażliwym. Tyle razy, co przy tej pozycji, dawno się nie zasmuciłam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2007-01-01
Tej książki nie da się nie kochać. Dziwne, że można jej nie przeczytać...
Tej książki nie da się nie kochać. Dziwne, że można jej nie przeczytać...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sądziłam, że jak się jest Polką o innym niż Katarzyna Michalak imieniu i nazwisku, to nie można napisać czegoś kompletnie do rzyci. No patrz, znowu się pomyliłam.
"Winogronom..." mam do zarzucenia tak dużo, że nawet nie potrafię ująć tego porządnie w słowa. Ta książka trafiła do mnie przez kompletny przypadek i fakt, że mam prywatny egzemplarz, był jedynym powodem, dla którego zdecydowałam się ją przeczytać.
Już po samym spojrzeniu na okładkę miałam nieprzyjemne uczucie, że pewnie zaś trafiłam na jakieś tanie romansidło z rozwiedzioną czterdziestką w roli głównej (niewiele się pomyliłam). Ale opis z tyłu uparcie zapewniał mnie, że będzie to obyczajówka pełna dramatycznych zwrotów akcji. Owacje na stojąco dla tego, kto znajdzie tu jakikolwiek dramatyczny zwrot akcji. NI MA.
Z pewnością treść mnie pod jakimś tam względem zaskoczyła: no bo kto by wpadł na to, żeby w czasach PRL-u wysłać kogoś do Kanady w swojej fabule? Hirołina bowiem jest dwudziestoparoletnią wdową (co boli ją chyba tylko dla zasady co parę dni), która postanawia wybrać się za ocean do swojej przyjaciółki. Z powodu niesłychanej urody dostaje najdłuższą wizę, jaką może dać jej urzędnik. Nieśmiała dotąd i cierpiąca Magda swoją obecnością przemienia każdego w niezamykającą się bestię, której głównym tematem do rozmowy jest pogoda. Krótko mówiąc: totalna nieumiejętność utrzymania charakteru przez autorkę.
Nie da się ukryć, że wszystkie postaci, co do jednej, zachowują się jak papier toaletowy. Nie żeby taki zwykły - jak Velvet, bo na jednym pasku masz psa siedzącego, a na drugim już biegającego za piłeczką (jak nie ma Magdy, to siedzi, ale jak jest, to już lata za piłką jak po pomyleniu Pepsi z wódką). Wszyscy usługują naszej bohaterce, kłaniają się głęboko i mówią, jak bardzo jest piękna. A teraz małe streszczenie.
Opis Polski, opis Kanady, opis Polski, opis Kanady, rozmowa z seksi pilotem samolotu, opis Kanady, opis Polski, opis Kanady, opis Niagary, opis Kanady, kolacja z doktorkiem, opis Polski, opis Kanady, opis Polski, opis Kanady, spotkanie z byłym narzeczonym, narzeczony zaczyna ryczeć na tekst, że zranił hirołinę, narzeczony łamie stopę, opis Kanady, narzeczony znowu się oświadcza i znowu zaczyna ryczeć na niejasną odpowiedzieć hirołiny, opis Polski, opis Kanady, parę upojnych nocy, wyjazd narzeczonego, opis Polski, opis Kanady, opis Polski, opis Kanady, wyprawa do apteki, opis Kanady i wreszcie, po 2/3 książki (nie kłamię) pojawia się jedyny i niepowtarzalny tró loff Konstanty, opis Kanady, kolacja z Konstantym... i dalej nie dotarłam, przepraszam.
Styl to jedna wielka katastrofa. Pomijam już w ogóle, że czytelnik jest raczony na zmianę opisami Polski i Kanady, do tego każdy pewnie doszedł już sam. Ale jak bora kocham, autorka tłumaczy najprostsze rzeczy i zaraz potem nie czuje potrzeby tłumaczyć tych bardziej skomplikowanych. Spolszcza tak dużo amerykańskich słówek, że czasem zwyczajnie nie idzie się domyślić, o co konkretnie chodzi. Stwierdza oczywiste oczywistości i robi z czytelnika idiotę. Że pozwolę sobie przytoczyć cytat:
"- Do you speak English or French?
- English, please. - Dalej rozmowa toczyła się po angielsku".
Zrobili mnie w bambuko. Jak wiem; jak siadam do odmóżdżacza, to nawet nie staram się myśleć, ale tutaj nawet nie trzeba mieć mózgu, żeby zauważyć, że coś jest nie tak!
Ja naprawdę wiele potrafię zrobić i spieprzyć, jeśli o pisanie chodzi. Naprawdę. Ale napisać 300 stron o niczym wciąż jest dla mnie nieosiągalnym dokonaniem.
Sądziłam, że jak się jest Polką o innym niż Katarzyna Michalak imieniu i nazwisku, to nie można napisać czegoś kompletnie do rzyci. No patrz, znowu się pomyliłam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Winogronom..." mam do zarzucenia tak dużo, że nawet nie potrafię ująć tego porządnie w słowa. Ta książka trafiła do mnie przez kompletny przypadek i fakt, że mam prywatny egzemplarz, był jedynym powodem, dla...