Zegar Światowy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Liberatura
- Tytuł oryginału:
- World Clock
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Ha!art
- Data wydania:
- 2014-10-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-10-04
- Liczba stron:
- 258
- Czas czytania
- 4 godz. 18 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364057489
- Tłumacz:
- Piotr Marecki
- Tagi:
- Piotr Marecki
Zegar światowy zawiera 1440 mikrohistorie, które rozgrywają się na całym świecie w ciągu jednej minuty. Książka zainspirowana jest fikcyjną recenzją Stanisława Lema Jedna Minuta, zamieszczoną w zbiorze o znaczącym tytule Biblioteka XXI wieku, oraz Chronostychem na 1998 rok (Chronogram for 1998) Harry'ego Mathewsa. Opisując Jedną minutę w 1982 roku, Lem zaznaczył, że jest to stuprocentowy bestseller i że gdyby ta książka nie powstała, należałoby ją wymyślić. Opisana przez polskiego autora SF ponad trzydzieści lat temu książka ujrzała światło dzienne w 2013 roku w USA.
Oparty na pomyśle Lema Zegar światowy Nicka Montforta skupia się na industrialnym podejściu do czasu, opowiadając o banalności doświadczanej przez ludzi na całym globie. Tekst został wygenerowany w Pythonie na bazie kodu, przy użyciu zewnętrznej aplikacji ze strefami czasowymi. Polski przekład ukazuje się w 2014 roku w seriiLiberatura, która zawiera już dwie książki o równie globalnym charakterze – Finneganów Tren Jamesa Joyce'a w tłumaczeniu Krzysztofa Bartnickiego i Życie instrukcja obsługi Georgesa Pereca w tłumaczeniu Wawrzyńca Brzozowskiego. Zegar światowy to książka-eksperyment, i podobnie eksperymentalne okazało się tłumaczenie kodu i generowanie polskiej wersji w Pythonie, czego podjął się Piotr Marecki.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Z motyką na Lema
Każdy szanujący się artysta, pisarz czy też reżyser do twórczości Stanisława Lema podchodzi z niemałą dozą ostrożności, szacunku czy nawet czci. I nic z resztą dziwnego, bo Lem wciąż pozostaje jednym z największych polskich pisarzy science fiction, ale także jednym z bardziej znamienitych pisarzy tego gatunku na świecie! Jednak od czasu do czasu zdarzy się taka sytuacja, gdy ktoś powraca do twórczości Lema, czerpie z niej całymi garściami i tworzy coś, z czym później recenzenci mają jeszcze więcej problemu niż dotychczasowi krytycy Lema. Tym razem mowa o osobliwej recenzji.
Przejdźmy zatem do rzeczy. A rzecz rozbija się o recenzję Lema, która dotyczyła książki… nigdy niepowstałej. Chodzi o tekst ze zbioru „Biblioteka XXI wieku” (wydanego w 1986 r.), gdzie krakowski pisarz recenzuję książkę niemal idealną i genialną w swoim pomyśle – zadziwiające, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej – pisze sam Lem. „One Human Minute” skupiało się na tym, co ludzie robią w ciągu jednej minuty. Jak możemy czytać w recenzji dalej: tej książki nie można streścić, wszak ta książka jest ekstraktem, końcowym streszczeniem ludzkości.
Kilkanaście lat później profesor MIT - Massachusetts Institute of Technology, teoretyk mediów cyfrowych, Nick Monfort, zostaje zaproszony na konkurs National Novel Generation Month (NaNoGenMo), gdzie każdy uczestnik ma za zadanie stworzyć program, który wygeneruje książkę do 50 000 słów. Monfort postanawia zaczerpnąć genialny w swej prostocie, futurystyczny pomysł Lema. Tak powstaje „Zegar światowy”. A recenzenci dostają białej gorączki. Ktoś znów „zabrał się za Lema”. Co z tym począć? Jak do tego podejść? Weźmy najlepiej kij.
I tutaj niestety muszę rozczarować. Streszczenia nie będzie, bo to niewykonalne. Uniemożliwia to struktura książki, która składa się na zbiór mikrohistorii. Postanowiłem zatem wyszczególnić wzór (jak na humanistyczną głowę, jakże tęgi!), według którego czytamy całą książkę:
[Miejsce]. Jest [partykuła] [godzina]. W pewnym/ej [przymiotnik + miejsce zamieszkania] [opis postury postaci], [imię postaci] czyta [rzecz z przymiotnikiem]. [Czynność, którą postać robi po przeczytaniu].
Kopiuj tę formułę, wklej 1439 razy i masz gotową książkę. Przykład? Ależ proszę bardzo!
Kerguelen. Jest akurat 5:30. W pewnym zacisznym, choć zagrzybionym, własnym M zazwyczaj patrzący na rozmówców z żabiej perspektywy osobnik, ochrzczony jako Abraham, czyta kanarkową umowę. Krzywi się lekko.
Ciekawe? Warto wspomnieć, że Monfort tym sposobem na konkursie NaNoGenMo, odniósł wielki sukces. Pomimo tego opinie o „Zegarze światowym” są raczej bardzo podobne. A i moje zdanie (co okazało się dopiero później) jest takie samo.
„Zegar światowy” to przede wszystkim cyfrowy eksperyment. To zmyślny program, który, jak zresztą cała literatura elektroniczna, próbuje przesunąć, zmienić i przedefiniować pojęcie o autorze i utworze. Jednak to wciąż tylko technologiczna zabawa, dająca rozrywkę bardziej samym autorom programów aniżeli czytelnikom. Bo książka Monforta taka jest, z zamysłu brzmi intrygująco i przewrotnie, ale w efekcie to tylko wygenerowany zbiór historii ze 196 linijek kodu. Napisana monotonnie, topornie i sztucznie – brak pierwiastka ludzkiego ostatecznie przesądza o ambiwalentnym odbiorze.
I pomimo, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co chciał przekazać Nick Monfort (bądź co wszyscy entuzjaści książki chcieli przekazać), jednak ciężko mi się z tym zgodzić.
W świecie, gdzie rzeczywiście komunikacja międzyludzka zaczyna ginąć, a komunikat degraduje się do postaci zero-jedynkowej, takie książki, jak ta recenzowana, zamiast uświadamiać nas o niebezpieczeństwach tylko jeszcze bardziej nas w nie wpędza. Bo bez wytłumaczenia, wytłuszczenia w posłowiach mało kto zrozumie naddane sensy „Zegara światowego”. Dla wielu zwyczajnych czytelników to nie będzie szczególny punkt w dyskursie o świecie, a jedynie niezrozumiała komputerowa papka. Bo nie każdy jest ekspertem od nowych mediów, nie każdy zna McLuhana, McQuaila czy Van Dijka, nie każdy żyje mottem: środek przekazu sam jest przekazem. Tacy odbiorcy to zazwyczaj ludzie żyjący, jak sam Monfort zauważa, nudnym życiem.
Wracając do Lema – i tym razem jest tak, jak chyba z każdym jego pomysłem. Coś, co genialnie wygląda w zamyśle krakowskiego pisarza, w wykonaniu kogoś innego nie jest w stanie zaspokoić opinii publicznej. Jeden przyklaśnie danej realizacji, drugi zmiesza z błotem, a trzeci nie będzie wiedział, co zrobić. Bo Lem to chyba jest taki pisarz, którego dzieła lepiej pozostawić w spokoju – i lepiej nie porywać się z motyką na słońce.
Komu polecić książkę? Właściwie czy w ogóle polecać, skoro nawet organizator konkursu NaNoGenMo, Darius Kazemi, mówi: (…) Nick oczekuje od ciebie, że przeczytasz może rozdział albo przeskoczysz na losową stronę. I wychodzi na to, że to jedna z tych pozycji, których się nie czyta, których się nawet nie przegląda, a po prostu o nich wie.
Ostatecznie z „Zegara światowego” wyciągniemy kilka głębszych prawd, dla mnie jednak najważniejsza jest ta, która wynika z książki przewrotnie i bez zamysłu autora: to w książkach jeszcze długo będziemy mogli znaleźć cząstkę człowieka. Cząstkę niepodobną do żadnego programu, żadnej linijki kodu czy jakiegokolwiek języka komputerowego. Cząstkę, która z książki czyni Literaturę. A człowieka upewni, że wciąż jest człowiekiem.
Krzysztof Szatkowski
Książka na półkach
- 19
- 6
- 5
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Znacie prawo Lema? Głosi ono, że nikt już nie czyta, a nawet jak czyta, to nie rozumie, nawet zaś jeśli coś zrozumie, to i tak zapomina. W roku 2014 prawo to zostaje jednym z podstaw naszej rzeczywistości. Analizy zmieniły się w informacje, a informacje zastąpione zostały statusami i żółtymi paskami na dole ekranu. W tym wszystkim słów jest takie mnóstwo, że trudno je wszystkie zapamiętać. Klęska dobrobytu osiągnęła swój kulminacyjny poziom. Kto by chciał – lub mógł – czytać grube powieści realistyczne? I czy taką powieścią można jeszcze w ogóle opowiedzieć świat? Zegar światowy Nicka Montforta przekonuje, że można to zrobić, trzeba tylko spełnić pewne warunki.
Powieść to dziwna, trudna, niełatwa w odbiorze. Zainspirowana pomysłem Stanisława Lema, który opublikował przed trzydziestu laty recenzję zmyślonej powieści, przedstawia życie bohaterów w jednej minucie. Wygenerowana za pomocą programu komputerowego przyporządkowującemu miejsce i czas do wybieranego losowo zbioru imion męskich i żeńskich, łącząc je dodatkowo z opisami czynności czytania i następującej po niej reakcji, również przy pomocy losowo dobranych słów z wybranego przez autora-programistę zbioru. W efekcie powieść składa się z setek tego typu opisów, będących czymś w rodzaju streszczenia uchwyconych chwil. Każdy akapit jest osobną historią, a jednak mają one ze sobą wiele wspólnego. Tak wiele, że lektura przypomina bardzo monotonną wyliczankę.
Życie składa się z krótkotrwałych momentów zwanych chwilami. Niektóre z nich mogą być szczęśliwe lub przełomowe, tak uczy nas historia. Prawdą niewątpliwie jest jednak i to, że ogromna większość chwil naszego życia jest zupełnie pozbawiona znaczenia. Żyjemy w pewnym schemacie, osobnym dla każdego jedynie w ramach wąskiego zbioru możliwości wyboru. Budzimy się, myjemy, ubieramy, pijemy kawę, wychodzimy do pracy i tak dalej, i tak dalej. W tym sensie Zegar światowy to książka bardzo dobra, pokazująca prawdziwe oblicze życia. Jeśli kiedyś twórcy literatury skupieni byli na pokazywaniu przełomowych chwil, zmian charakteru swoich bohaterów, tak dziś zdaje się nie mieć to większego znaczenia. Przypominam – prawo Lema obowiązuje z całą surowością.
Czy zatem dziś, gdy ludzkość została tak okablowana – dosłownie i w przenośni – nowoczesną technologią, wybór języka programowania nie jest najlepszym wyborem przy próbie opisu rzeczywistości? Pytanie to zresztą jest chyba retoryczne. Marshall McLuhan, prorok tej technologicznej rewolucji, najbardziej zasłynął stwierdzeniem tyleż prostym co błyskotliwym: „środek przekazu sam jest przekazem”. Montfort doskonale to rozumie i stąd wynika wybór drogi, jaką jego zdaniem powinna podążać literatura. Większość z nas, korzystających na co dzień z komputerów i smartfonów nie myśli w ogóle o tym, że wyświetlane obrazy to zbiory zer i jedynek. Nie przeszkadza nam to jednak w traktowaniu wirtualnego świata jako tożsamego z tym realnym. Piszemy swoje teksty i statusy stukając w klawiatury i ekrany, odręczne pisanie coraz mocniej ignorując. Całkiem możliwe, że w niedalekiej przyszłości w ogóle zapomnimy o tej formie pisemnej wypowiedzi.
Nowatorstwo podejścia Montforta polega na zachwianiu cybernetycznego status quo. Prawdą jest, że używa maszyny do skonstruowania tekstu, ale wykonuje decydujący krok dalej. Wyciąga gotowy utwór z sieciowego wirtuala i daje go nam na papierze, w postaci klasycznej książki. Ten zabieg ma ogromne znacznie dla dekonstrukcji znaczeń tej powieści.
Pisałem już o monotonnii życia, tak świetnie w utworze Montforta ukazanej. Drugą stroną tej samej monety jest właśnie wyraźna słabość nowych technologii, z jakiegoś powodu ignorowana przez wielu obserwatorów dzisiejszego życia. Nie trzeba przy tym zaliczać się do grona osób upatrujących wszelkiego zła w używaniu współczesnych środków komunikacji, bo przecież postępująca destrukcja więzi społecznych i inne zagrożenia są wynikiem działań operatorów urządzeń, nie samych sprzętów. Mam wrażenie, że w podobny sposób myśli autor Zegara światowego. Przewrotnie pokazuje nam swoim dziełem pustkę, jaką kreujemy wokół siebie własnymi rękoma. W drugiej dekadzie XXI wieku jesteśmy na najlepszej drodze do tego, by uśmiercić człowieka w sposób całkowicie bezkrwawy. Pustka widoczna jest gołym okiem, bezcelowość zamieszczania nieistotnych statusów i zdjęć własnych posiłków na portalach społecznościowych jedynie to potwierdza.
Montfort napisał książkę bardzo ważną. Jeśli dziś dla kogoś pozostaje ona niezrozumiałym eksperymentem, to znaczy jedynie tyle, że fikcja raz jeszcze poradziła sobie z opisem rzeczywistości lepiej niż setki dzieł uznanych naukowych sław. Na tym polega wielkość literatury, którą w co prawda dość przewrotny sposób, Zegar światowy rzeczywiście ocala. To zaś powinien być wystarczający powód do tego, by zmierzyć się z jej lekturą. Na pewno nie będzie to czas stracony.
Znacie prawo Lema? Głosi ono, że nikt już nie czyta, a nawet jak czyta, to nie rozumie, nawet zaś jeśli coś zrozumie, to i tak zapomina. W roku 2014 prawo to zostaje jednym z podstaw naszej rzeczywistości. Analizy zmieniły się w informacje, a informacje zastąpione zostały statusami i żółtymi paskami na dole ekranu. W tym wszystkim słów jest takie mnóstwo, że trudno je...
więcej Pokaż mimo to