Wąż wśród cierni
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Tytuł oryginału:
- Serpent in the Thorns
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2012-05-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-05-04
- Liczba stron:
- 362
- Czas czytania
- 6 godz. 2 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7574-662-4
- Tłumacz:
- Patryk Sawicki
- Tagi:
- średniowiecze Anglia król Ryszard
Nie ma już nic. Został mu tylko honor.
W oberży znaleziony zostaje zabity mężczyzna. Do zabójstwa przyznaje się niespełna rozumu służąca. Mężczyzna jest członkiem francuskiego poselstwa, które w geście dobrej woli przywozi królowi Anglii, Ryszardowi niezwykłą relikwię - Cierniową Koronę. Wszystko wskazuje na to, że zabójstwo jest elementem spisku, którego celem jest zamach na angielskiego władcę.
Przeszkodzić zamachowcom może tylko Crispin Guest, zwany Ogarem. Dawny rycerz, który stracił wszystko za udział w spisku przeciw królowi. Czy uda mu się uratować królestwo, zemścić na dawnych wrogach i odzyskać dobre imię?
Niebo sprzyja tym o czystym sercu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Głód niezaspokojony
Do lektury drugiego tomu przygód Crispina Guesta podchodziłem z olbrzymią ciekawością. Pokładałem w tym tomie nadzieję na to, że otrzymam książkę lepszą od części pierwszej, mniej sztuczną, wydumaną i w dziwaczny sposób skleconą z elementów różnych gatunków. Niestety, okazuje się, że nic z tego.
Autorka najwidoczniej uznała, że skopiowanie części pierwszej, nieznacznie tylko modyfikując cały schemat, będzie najlepszym rozwiązaniem. Crispin wciąż targany jest wewnętrznymi rozterkami, rozdarty między tym jaki jest teraz, a sobą sprzed kilku lat. U jego boku dzielnie przemierza średniowieczne uliczki Londynu samozwańczy, małoletni sługa, który zdaje się być bardziej inteligentny i elokwentny od głównego bohatera. Londyn wciąż jest zbyt kolorowy, niedostatecznie mroczny, a jego mieszkańcy w większości weseli i przyjaźni. Schemat fabuły niemal identyczny - zagadka zamkniętego pokoju z trupem (i tym razem także służącą niespełną rozumu), tajemniczy artefakt o wielkiej mocy, który znowu trafia w łapy naszego tropiciela - w tej części zwanego zwykle Ogarem - podejrzliwy szeryf, międzynarodowa intryga oraz nieustające starania Crispina mające na celu wybielenie się w oczach społeczeństwa i panującego króla. Brzmi znajomo? Jak dla mnie zbyt znajomo.
Jednym, co odróżnia tę część od poprzedniej, jest zestaw kompletnie irracjonalnych zachowań Crispina. W „Zasłonie kłamstw” bohater postępował jak typowy śledczy, myślał chłodno i nie postępował raczej pochopnie - a nawet jeśli, to nie za często. Tym razem autorka postanowiła dodać trochę pieprzu i wlała w swego bohatera sporą dawkę porywczości i nienaturalnej brawury, co w świetle tego, jaki Crispin był w tomie pierwszym, wydaje się zabiegiem kompletnie nietrafionym i zwyczajnie irytującym. Niekonsekwencja tego rodzaju potrafi rzutować na odbiór całej serii i jest naprawdę ryzykowna.
Jeśli jednak spróbujemy rozpatrzyć „Węża wśród cierni” nie jako fragment serii, a powieść typu "stand-alone", wtedy można w niej dostrzec sporo walorów. To dobrze napisany, w gruncie rzeczy całkiem ciekawy kryminał, z interesującym głównym bohaterem, trzymającą w napięciu akcją i zaskakującym rozwiązaniem fabuły. Wciąż dostrzega się pewne mankamenty, z rodzaju zbyt przyjaźnie zarysowanego miejsca akcji, czy uproszczeń przyjętych przez autorkę, by ułatwić bohaterowi zadanie, ale nie są one aż tak rażące, aby mogły przeszkadzać w lekturze. „Wąż wśród cierni” jako powieść poza serią znacznie zyskuje na atrakcyjności i gdybym trafił na niego przed „Zasłoną kłamstw”, wtedy wydźwięk tego tekstu byłby zapewne zgoła inny. W roli drugiego tomu cyklu, jest niestety zwyczajnie średni.
Tłumaczenie tego tomu powierzono innemu tłumaczowi - Patrykowi Sawickiemu - którego przekład wydaje się odrobinę bardziej przystępny niż tekst pierwszego tomu. Mniej jest tutaj denerwujących manier, konstrukcja zdań wygląda i brzmi bardziej naturalnie, a jednocześnie, wciąż podobnie do stylu pierwszej części. Zmiana jest więc tylko lekko wyczuwalna, ale jedynie w pozytywnym znaczeniu.
„Wąż wśród cierni” to książka, której nie potrafię ocenić jednym słowem. Z jednej strony wydaje się dobra, ale kiedy próbuję zestawić ją z tomem pierwszym serii o Crispinie, wydaje się blada i niejaka. Podejrzewam, że znajdzie się wielu obrońców, którzy uznają ją za świetną i lepszą od poprzedniczki, lecz mnie specjalnie nie urzekła. Lekturę polecam w szczególności tym, którzy nie mieli jeszcze kontaktu z serią - autorka ułożyła tekst w taki sposób, że znajomość treści „Zasłony kłamstw” nie jest konieczna, by się właściwie odnaleźć. Tym, którzy czytali już pierwszy tom nie gwarantuję, że lektura będzie obfitować w pozytywne doznania - szczególnie, jeśli poprzednia część pozostawiła wam niedosyt i macie nadzieję, że drugi tom zaspokoi wasz głód. A najlepiej, przekonajcie się sami.
Paweł Kukliński
Książka na półkach
- 81
- 69
- 40
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Kryminał stylizowany na średniowieczną Anglię, a dokładnie na czas wojny stuletniej.
Stylizowany tak z wierzchu. Jak pendent Portosa, z wierzchu złoto, z tyłu po płaszczykiem pospolita skóra.
Podobnie ze światem powieści Westerson. Niby wykonywane czynności zgodne z duchem epoki, czyli są kotlarze, odbywają się ćwiczenia łucznicze, mamy smrodliwe nadbrzeże. I główny bohater od czasu do czasu udaje się do klasztoru. Niestety, mimo zapewnień Autorki, ten duch tylko z wierzchu. W głębi mamy zachowania całkiem jak ze współczesności, co uwidocznione szczególnie brakiem szacunku dla władzy, jednakże świętej, bo tak uważano, król to pomazaniec Boży, ponadto rozmowy naprawdę całkiem współczesne.
Epoka jest jakoś przybliżana, mamy siano do spania i nocnik dla potrzeby, ale tak, jak nadmieniłem powyżej, to tylko warstwa górna.
Autorka epokę opisuje, ale jej nie czuje.
Złości mnie przedziwna łatwość z jaką były rycerz dostaje się na dwór królewski. Z tego dworu został wygnany. A za co? Za spisek mający na celu obalenie legalnej władzy.
Autorka próbuje nas przekonać, że wystarczającą karą w takim wypadku jest wyrzucenie ze stanu rycerskiego i pozbawienie majątku. Abstrahując już od tego, że obalony król długo nie żyje (na końcu książki mamy opis losów obalonego króla – pożył jeden rok w więzieniu), więc takie odebranie władzy, to równe śmierci, to po prostu nie zostałem przekonany. Raczej sądzę, że adekwatną karą wykonywaną w tamtych czasach byłoby łamanie kołem, a jeśli jakaś łaska miałaby zostać okazana, to po ucięciu ręki, jaką zbrodniarz targnął się na majestat, a wygnanie – to poza kraj. Ale nawet nie w tym rzecz. Autorka przedstawia nam bohatera jako skrzywdzonego przez króla. Były rycerz tak uważa, a nazbyt wiele postaci w książce wyraża takie samo zdanie.
Ów tropiciel chciał władcę pozbawić tronu, w zamian nie wydarto mu oczu, nie wykastrowano, nie rozdarto końmi. Wygnano i pozbawiono dóbr.
Na Boga, czego ten zbrodniarz się spodziewał, że władca pokiwa paluszkiem i zamruczy: ty brzydki, nie rób tak więcej? Przybliżmy to wydarzenie. W tamtym czasie król, na którego władzę dokonuje zamachu wtedy rycerz, obecnie tropiciel, miał lat dziesięć. Ten niby skrzywdzony rycerz dokonuje zamachu na dziecko. Rozpieszczone, samolubne, czy jakie by tam, ale dziecko. Bije to po oczach szczególnie dlatego, że po pewnym czasie dowiadujemy się, że w wieku lat siedemnastu to także potwór nienadzwyczajny, bo ani szczególnie krwawy, ani też rozpasany.
Rozumiem, że jak komuś wyrządzimy świństwo, to nie dopuszczamy do siebie myśli, że ten ktoś odpłaci nam pięknym za nadobne, bo sprawiedliwość to zbrodnia niesłychana! Ale jak stykam się z fabułą, to taką myśl nie tyle dopuszczam, co wręcz dziwi mnie brak zasady oko za oko. A tu mamy bohatera żyjącego z poczuciem krzywdy, innych bohaterów mu potwierdzających, wreszcie Autorkę utożsamiającą się z takim rozumieniem tej sprawy.
Jak wspomniałem powyżej, rycerz – tropiciel ze zdumiewającą łatwością, przypomnijmy, że przy okazji zbrodniarz wygnany sprzed królewskiego oblicza, dostaje się na dwór. Ba, nawet przemieszcza się po sali biesiadnej. Nie potrzebuje przy tym ani doczepionej brody, ani pofarbowanych włosów, kaptur narzucony na głowę i chodzi sobie gdzie chce, niezauważony, a przy tym wszystko widzący.
Czemu to dziwne?
Bo na króla zamachu dokonał łucznik. Straż powinna takiego wypatrywać, a wszelkim zakapturzonym typkom zaglądać w oczy, ponadto po sali się rozgląda. A tu wśród rzeszy ludzi nikt nie dostrzega jak zamachowiec znowu się zaczaja. Nie wiem, może nasi BOR-owcy podobne fajtłapy, ale żeby gdzie indziej też tak?
Jednak główna oś omawianej powieści to wątek kryminalny. Bohater plącze się po Londynie, a szczególnie po dworze królewskim za dowód mając strzały. One mają znaki, by właściciela rozpoznać. Poza nim nikt na to w zasadzie nie wpada. Taka strzała to widać jak obecnie kula, można zbadać. Kłopot z tym, że o ile pochodzenie pistoletu ma jeszcze jakieś znaczenie, bo lufa zostawia ślady na pocisku, to sama kula jakby mniej. No, można sobie teoretycznie wyobrazić jakieś zabezpieczenie albo nietypowy skład stopu, ale to zabiegi rodem z najbardziej wydumanych seriali o cudach dokonywanych przez śledczych. Mniejsza z takimi serialami, znaki na strzałach podrobić łatwo.
Jeśli na tym ma polegać rozwiązywanie zagadki, to ja dziękuję za spryt tropiciela.
Ponadto żywi on niezłomne przekonanie, że zamachu na króla dokonuje jego dawny wróg. Ilekroć go spotyka, to rzuca się na niego z nożem, poniewiera, choć nie zabija. Ma takie przekonanie, że znalazł zamachowca. Ma, bo nie lubi dawnego wroga.
Na początku śledztwa dostajemy szczegół, który na koniec w rozwiązaniu zagadki okazuje się zasadniczym dowodem. Tak bywa w powieściach detektywistycznych. Ów szczegół podetknięty bohaterowi pod nos, niemal przez całą historię nie budzi jego refleksji, podobnie jak drugi dotyczący informacji kim był ojciec dwóch dziewcząt, a ma to niebagatelne znaczenie.
W ogóle ten wątek kryminalny to bezsensowne błąkanie się, ni zajmujące poznawczo ze względu na epokę, ni frapująco intelektualnie dla rozwiązania zagadki zamachowca.
Brak dynamiki. Nie chodzi tylko o plątanie się tropiciela po Londynie, ale o szczegóły. Tropiciel zabija upośledzoną, to jedna z sióstr. W tym czasie druga siostra nie reaguje. Może dzieje się to szybko, choć sam opis tak skonstruowany, że tego dostrzec się nie daje. Zastosowane środki przedłużają go. I mamy uwierzyć, że siostra jest mordowana, a druga nie drgnie? Głupoty.
Nie zachwycił ten średniowieczny kryminał. Ba, raczej wynudził. Za przybliżenie historii dam cztery gwiazdki, ale to przybliżenie bardzo powierzchowne.
Kryminał stylizowany na średniowieczną Anglię, a dokładnie na czas wojny stuletniej.
więcej Pokaż mimo toStylizowany tak z wierzchu. Jak pendent Portosa, z wierzchu złoto, z tyłu po płaszczykiem pospolita skóra.
Podobnie ze światem powieści Westerson. Niby wykonywane czynności zgodne z duchem epoki, czyli są kotlarze, odbywają się ćwiczenia łucznicze, mamy smrodliwe nadbrzeże. I główny bohater...