Najnowsze artykuły
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
- ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
- ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jeri Westerson
6
6,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,0/10średnia ocena książek autora
133 przeczytało książki autora
203 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wąż wśród cierni Jeri Westerson
6,0
Zwykle w obliczu debiutów przymykam oczy na pewne niedogodności i niedociągnięcia – w końcu nawet najwięksi pisarze mogli mieć kiepskie początki. Podobnie sytuacja miała się z Zasłoną kłamstw Jeri Westerson, której to lekturę zakończyłam z mieszanymi uczuciami, ale postanowiłam wówczas, że nie będę się określać, dopóki w moje ręce nie wpadnie więcej powieści tej autorki. Zaś teraz, po przeczytaniu Węża wśród cierni, mogę stwierdzić – jeśli dalej tak pójdzie, cykl ma spore szanse stanąć bardzo wysoko w moim osobistym rankingu.
Do Crispina Guesta, byłego rycerza, a obecnie samozwańczego śledczego, przychodzi spanikowana kobieta przekonana, iż zabiła pewnego mężczyznę. Mimo iż panna wydaje się nie być do końca przy zdrowych zmysłach, Ogar zgadza się przyjąć „zlecenie” – głównie po to, by wariatka dała mu spokój. Jednak kiedy w jej kwaterze faktycznie znajduje trupa jednego z członków zagranicznej delegacji, pojmuje, że sprawa jest znacznie ciekawsza i bardziej niebezpieczna, niż mu się na początku wydawało. Sytuacji nie poprawia fakt, że martwy ma przy sobie coś, na czym bardzo zależy królowi Anglii – Koronę Cierniową, niegdyś skąpaną w krwi samego Chrystusa. Tego, który ją założy, ponoć ma uczynić niepokonanym.
Autorka zaplusowała u mnie zmianą charakteru głównego bohatera; Crispin przestał być takim wielkim, egoistycznym dupkiem, odnoszących się pogardliwie do wszystkich, którzy próbują mu pomóc. Wydaje się, że wreszcie zaakceptował swój los albo przynajmniej zrozumiał, iż jego obecne otoczenie nie jest takie złe. Aczkolwiek... Guest jest inteligentnym facetem, jednak czasem pokazuje nieskończone morze głupoty. Po nieudanym zamachu na króla, o który oskarżono właśnie jego, ów mężczyzna... ucieka do oberży swoich przyjaciół. Koszmarnie, niesamowicie głupie. Mógłby to zrobić tylko ktoś niemający żadnego przygotowania, pojęcia o tym, jak prowadzi się dochodzenia, tudzież zwyczajnie pozbawiony odrobiny rozumu. To nie oczywiste, że najpierw sprawdzają, czy zbiega nie ma u jego bliskich? Tak oczywiste, że wręcz obraźliwe dla przestępcy, ale mus to mus. A Crispin pobiegł do znanej gospody i jeszcze spokojnie sobie tam zasnął... Nie tylko głupie, także egoistyczne – bez sensu narażał swoich bliskich.
Niesamowicie również przeszkadzał mi fakt, z jaką łatwością Crispin dostawał się do królewskiej siedziby. Jeśli istotnie byłoby to tak proste, tak banalne, po prostu poudawać kucharza czy kapłana przed strażnikami, to monarchie pokończyłyby się już na progu swego istnienia. Mam zamordować króla? Nic prostszego! Ino znajdę moje przebranie. Zaś po owym zamachu Ogara spodziewałam się poważnych trudności z dostaniem się do miejsca przeznaczenia, już liczyłam na jakieś sztuczki przeróżne, a tu bach! wszedł bez żadnego problemu i jeszcze towarzysza ze sobą wprowadził. Autorka powinna poważnie nad tym popracować.
Mimo tych mankamentów, lektura należała do przyjemnych, bowiem zaserwowana Czytelnikowi historia potrafiła trzymać w napięciu, zaś fakty nie były nam od razu ujawniane – czyli to, co destrukcje lubią najbardziej. Całość przebiegała płynniej i szybciej niż w przypadku poprzedniego tomu (mimo iż stron jest więcej),a dochodzenie Ogara straciło na chaosie.
Po drodze do końca pośmiałam się parę razy, cieszyłam, niepokoiłam i irytowałam – pełen wachlarz emocji, jaki powinien towarzyszyć czytaniu. Plastyczne opisy pomogły w zagłębieniu się w klimat wieków średnich – klimat brudny, mało uczciwy i wbijający ci kosę między żebra, by przetrwać. Postacie się zmieniły, odkryły przed nami swoje nowe twarze; absolutnie cudownym zaskoczeniem było poznanie prawdziwej natury Jana z Gandawy, ale o tym sza... Musicie sami się przekonać. Wróżę z tego wątku coś większego...
Krócej mówiąc – powieść ma swoje wady (jakaż książka ich nie ma!),ale jej zalety sprawiają, iż jest warta przeczytania. To dobra pozycja na zbicie wieczornej nudy.
Wąż wśród cierni Jeri Westerson
6,0
Kryminał stylizowany na średniowieczną Anglię, a dokładnie na czas wojny stuletniej.
Stylizowany tak z wierzchu. Jak pendent Portosa, z wierzchu złoto, z tyłu po płaszczykiem pospolita skóra.
Podobnie ze światem powieści Westerson. Niby wykonywane czynności zgodne z duchem epoki, czyli są kotlarze, odbywają się ćwiczenia łucznicze, mamy smrodliwe nadbrzeże. I główny bohater od czasu do czasu udaje się do klasztoru. Niestety, mimo zapewnień Autorki, ten duch tylko z wierzchu. W głębi mamy zachowania całkiem jak ze współczesności, co uwidocznione szczególnie brakiem szacunku dla władzy, jednakże świętej, bo tak uważano, król to pomazaniec Boży, ponadto rozmowy naprawdę całkiem współczesne.
Epoka jest jakoś przybliżana, mamy siano do spania i nocnik dla potrzeby, ale tak, jak nadmieniłem powyżej, to tylko warstwa górna.
Autorka epokę opisuje, ale jej nie czuje.
Złości mnie przedziwna łatwość z jaką były rycerz dostaje się na dwór królewski. Z tego dworu został wygnany. A za co? Za spisek mający na celu obalenie legalnej władzy.
Autorka próbuje nas przekonać, że wystarczającą karą w takim wypadku jest wyrzucenie ze stanu rycerskiego i pozbawienie majątku. Abstrahując już od tego, że obalony król długo nie żyje (na końcu książki mamy opis losów obalonego króla – pożył jeden rok w więzieniu),więc takie odebranie władzy, to równe śmierci, to po prostu nie zostałem przekonany. Raczej sądzę, że adekwatną karą wykonywaną w tamtych czasach byłoby łamanie kołem, a jeśli jakaś łaska miałaby zostać okazana, to po ucięciu ręki, jaką zbrodniarz targnął się na majestat, a wygnanie – to poza kraj. Ale nawet nie w tym rzecz. Autorka przedstawia nam bohatera jako skrzywdzonego przez króla. Były rycerz tak uważa, a nazbyt wiele postaci w książce wyraża takie samo zdanie.
Ów tropiciel chciał władcę pozbawić tronu, w zamian nie wydarto mu oczu, nie wykastrowano, nie rozdarto końmi. Wygnano i pozbawiono dóbr.
Na Boga, czego ten zbrodniarz się spodziewał, że władca pokiwa paluszkiem i zamruczy: ty brzydki, nie rób tak więcej? Przybliżmy to wydarzenie. W tamtym czasie król, na którego władzę dokonuje zamachu wtedy rycerz, obecnie tropiciel, miał lat dziesięć. Ten niby skrzywdzony rycerz dokonuje zamachu na dziecko. Rozpieszczone, samolubne, czy jakie by tam, ale dziecko. Bije to po oczach szczególnie dlatego, że po pewnym czasie dowiadujemy się, że w wieku lat siedemnastu to także potwór nienadzwyczajny, bo ani szczególnie krwawy, ani też rozpasany.
Rozumiem, że jak komuś wyrządzimy świństwo, to nie dopuszczamy do siebie myśli, że ten ktoś odpłaci nam pięknym za nadobne, bo sprawiedliwość to zbrodnia niesłychana! Ale jak stykam się z fabułą, to taką myśl nie tyle dopuszczam, co wręcz dziwi mnie brak zasady oko za oko. A tu mamy bohatera żyjącego z poczuciem krzywdy, innych bohaterów mu potwierdzających, wreszcie Autorkę utożsamiającą się z takim rozumieniem tej sprawy.
Jak wspomniałem powyżej, rycerz – tropiciel ze zdumiewającą łatwością, przypomnijmy, że przy okazji zbrodniarz wygnany sprzed królewskiego oblicza, dostaje się na dwór. Ba, nawet przemieszcza się po sali biesiadnej. Nie potrzebuje przy tym ani doczepionej brody, ani pofarbowanych włosów, kaptur narzucony na głowę i chodzi sobie gdzie chce, niezauważony, a przy tym wszystko widzący.
Czemu to dziwne?
Bo na króla zamachu dokonał łucznik. Straż powinna takiego wypatrywać, a wszelkim zakapturzonym typkom zaglądać w oczy, ponadto po sali się rozgląda. A tu wśród rzeszy ludzi nikt nie dostrzega jak zamachowiec znowu się zaczaja. Nie wiem, może nasi BOR-owcy podobne fajtłapy, ale żeby gdzie indziej też tak?
Jednak główna oś omawianej powieści to wątek kryminalny. Bohater plącze się po Londynie, a szczególnie po dworze królewskim za dowód mając strzały. One mają znaki, by właściciela rozpoznać. Poza nim nikt na to w zasadzie nie wpada. Taka strzała to widać jak obecnie kula, można zbadać. Kłopot z tym, że o ile pochodzenie pistoletu ma jeszcze jakieś znaczenie, bo lufa zostawia ślady na pocisku, to sama kula jakby mniej. No, można sobie teoretycznie wyobrazić jakieś zabezpieczenie albo nietypowy skład stopu, ale to zabiegi rodem z najbardziej wydumanych seriali o cudach dokonywanych przez śledczych. Mniejsza z takimi serialami, znaki na strzałach podrobić łatwo.
Jeśli na tym ma polegać rozwiązywanie zagadki, to ja dziękuję za spryt tropiciela.
Ponadto żywi on niezłomne przekonanie, że zamachu na króla dokonuje jego dawny wróg. Ilekroć go spotyka, to rzuca się na niego z nożem, poniewiera, choć nie zabija. Ma takie przekonanie, że znalazł zamachowca. Ma, bo nie lubi dawnego wroga.
Na początku śledztwa dostajemy szczegół, który na koniec w rozwiązaniu zagadki okazuje się zasadniczym dowodem. Tak bywa w powieściach detektywistycznych. Ów szczegół podetknięty bohaterowi pod nos, niemal przez całą historię nie budzi jego refleksji, podobnie jak drugi dotyczący informacji kim był ojciec dwóch dziewcząt, a ma to niebagatelne znaczenie.
W ogóle ten wątek kryminalny to bezsensowne błąkanie się, ni zajmujące poznawczo ze względu na epokę, ni frapująco intelektualnie dla rozwiązania zagadki zamachowca.
Brak dynamiki. Nie chodzi tylko o plątanie się tropiciela po Londynie, ale o szczegóły. Tropiciel zabija upośledzoną, to jedna z sióstr. W tym czasie druga siostra nie reaguje. Może dzieje się to szybko, choć sam opis tak skonstruowany, że tego dostrzec się nie daje. Zastosowane środki przedłużają go. I mamy uwierzyć, że siostra jest mordowana, a druga nie drgnie? Głupoty.
Nie zachwycił ten średniowieczny kryminał. Ba, raczej wynudził. Za przybliżenie historii dam cztery gwiazdki, ale to przybliżenie bardzo powierzchowne.