Podszepty
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Proza
- Wydawnictwo:
- Biuro Literackie
- Data wydania:
- 2012-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 92
- Czas czytania
- 1 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788363129118
- Tagi:
- literatura słowacka
Balla został okrzyknięty "najdziwniejszym" pisarzem ze Słowacji nie bez powodu. Postawa artystycznego outsidera, nie szukającego wspólnoty grup literackich i nie pragnącego przemawiać głosem pokolenia, pozwala jego tragikomicznemu stylowi osiągnąć oryginalność nie mającą precedensu w panoramie współczesnej literatury słowackiej.
Podszepty to zbiór prozatorskich miniatur, wyjętych z życia w miejskim mikrokosmosie, którego proste, codzienne zdarzenia, napotkani ludzie i wytropione absurdy, dziejące się w ulubionym przez Ballę półmroku, stają się dla słowackiego pisarza najlepszym materiałem do stawiania filozoficznych pytań, kryjących w sobie zarazem ironię i potrzebę współczucia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Podszepty ukrytego życia
Balla należy do tych pisarzy, którzy wyróżniają się własnym rodzajem linijki, a w szczególności przestrzeniami między nimi. Zachwyca i zdumiewa zarówno styl oraz treść, jak i nasze skojarzenia, wirujące gdzieś dookoła tekstu. Trudno z resztą o ich brak, bo prozę Balli postrzegam jako skrzyżowanie patchworka z szachownicą. Niby nic nie pasuje, ale w sumie zmierza w jednym kierunku, do jakiegoś większego wzoru, do odpowiedzi, nawet jeśli pytania nie przyszły nam jeszcze do głowy. Słowak krąży wokół człowieka, najczęściej typu everyman, którego stawia w absurdalnych sytuacjach prozaicznego życia, zmuszając do poetyckich, filozoficznych przemyśleń.
Balla programowo nie pisze powieści tylko opowiadania, co po przeczytaniu kilku (do tej pory ukazał się „Niepokój” oraz „Świadek”), zdaje się tak oczywiste jak to, że w dzień jest jasno. Na ogół.
Pisarz oscyluje na pograniczu absurdu, odnoszę wrażenie, że zajmują go rzeczy oczywiste w nieoczywisty sposób. Są momenty, w których odnajduję gdzieś swoją codzienność, jakiś znajomy fragment, ale są akapity bardziej absurdalne od najmocniejszych momentów Barei. Ale w każdym z tych fragmentów jest jakiś haczyk, o który wadzi nasza kurtka. Nie sposób się prześlizgnąć.
„Niepokój” pochłonęłam chyba w jeden dzień, zdając sobie sprawę, już po pierwszym opowiadaniu, że mam przed sobą ciastko z tych, co to chce się je zjeść i mieć jednocześnie. To było jak pierwsza wyprawa w morze, która tak zachwyciła, że człowiek płynął jak oszalały do brzegu, zamiast delektować się aksamitem wody i przejrzystością powietrza. Czytając kolejne zbiory opowiadań, postanowiłam nie popełniać tego błędu.
W „Podszeptach” najbardziej urzekło mnie opowiadanie o Podszeptywaczu. Ileż tam rozdroży, z których każdy czytelnik wybiera własną drogę, ile kwiatów, z których każdy ułoży własny, niepowtarzalny bukiet. Ile przestrzeni, po której, na sznurkach przeczytanych zdań, biegają rozradowane i niekiedy zagubione nasze myśli. Czytam, szukam analogii, rozszyfrowuję metafory i kiedy już mam wszystkie litery do hasła, okazuje się, że nawet ono może mieć wiele znaczeń.
Lubię książki tak nieoczywiste, gdzie istota treści macha gdzieś do mnie z oddali. I zanim się z nią spotkam, poznam, oswoję, pół życia przebiegnę w tę i z powrotem, zahaczając jeszcze o boczne ścieżki. Ale będę szczęśliwa.
Monika Stocka
Książka na półkach
- 91
- 20
- 10
- 6
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
PROZA CIEMNYCH OLŚNIEŃ
W literaturze najbardziej cenię sobie przypadkowe spotkania, które na dłużej pozostawiają ślad w mojej czytelniczej świadomości. Takim doświadczeniem była z pewnością lektura zbioru opowiadań słowackiego pisarza Vladimíra Balli (ur. 1967). „Podszepty” są (po „Niepokoju” i „Świadku”) trzecią książką autora opublikowaną w języku polskim. Celowo nie piszę, że książka została przetłumaczona, bowiem polskie wybory prozatorskich miniatur Balli nie odpowiadają wersjom w języku słowackim. Wszystkie trzy książki, z jakimi dotychczas miał szansę zapoznać się polski czytelnik, są owocem współpracy autora z tłumaczem, Jackiem Bukowskim, który, na podobieństwo dyrygenta pochylonego nad partyturą sam wybiera utwory, które chce przełożyć, czyniąc z nich swojego rodzaju kompilacje. Na „Podszepty” składa się pięć opowiadań, spośród których trzy zostały przez Ballę opublikowane w zbiorze zatytułowanym „Obcy” (2008), natomiast dwa – „Podszeptywacz” i „Cvergli” po raz pierwszy ujrzały światło dzienne za sprawą polskiego przekładu.
Prozatorskie miniatury Balli umykają jednoznacznym klasyfikacjom, jednakże w moim przekonaniu aż się prosi, aby nazwać je prozą postsurrealistyczną. Sporo tu groteski, absurdu, czarnego humoru, świata o zawirowanych prawidłach. Skojarzenia z największymi mistrzami nasuwają się same. Na przykład w opowiadaniu pod tytułem „Cvergli” poznajemy historię tytułowego bohatera – małego człowieczka, na co dzień mieszkającego w walizce – widzimy go w momencie, gdy „pochylał się do przodu na podnoszonym krześle, które wprawdzie było dość wysokie, lecz nie na tyle, żeby tak niski człowieczek bez trudu mógł sięgnąć do klawiatury i żeby jego twarz znalazła się na wysokości monitora. (…) prężył się, podskakiwał, podciągał się obiema dłońmi do krawędzi blatu, ćwiczył jak rosyjski gimnastyk, wyciągał szyję i mrugał rozpaczliwie wybałuszonymi oczami. Przy każdym wyskoku, czy innym akrobatycznym wyczynie, udawało mu się jednak osiągać poziom excelowych tabelek, które należało wypełnić danymi o stanie magazynowych zapasów. Lecz gdy tylko zdążył cokolwiek wypełnić, dane stawały się już nieaktualne (…)”. Trudno nie skojarzyć tej absurdalnej sytuacji z „Niejakim Piórką” Henriego Michaux, gdzie człowiek, ograniczony do roli kukiełki w rękach zawistnego losu, niczym laleczka voodoo poddawany jest najwymyślniejszym torturom.
Mówiąc o Vladimírze Balli, nie sposób pominąć też kwestii, że nad jego twórczością wyczuwalne są echa Kafkowskie. Jest w tym pisaniu jakiś półmrok, niczym w „Zamku”, czy „Procesie”, pewien rodzaj biurokratycznego fatalizmu. Franz Kafka patronuje nie tylko twórczości słowackiego pisarza, ale również samemu Vladimírowi Balli, który podobnie jak autor „Procesu”, zarabia na życie posadą państwowego urzędnika często opisując postaci i sytuacje, napotkane w Urzędzie Pracy w Nowych Zamkach. Sam Balla otwarcie przyznaje się do inspiracji dziełem wielkiego Czecha.
Jest też coś surrealistycznego w samej postawie autora – od lat podpisuje swoje utwory samym tylko nazwiskiem, nie przyznaje się do imienia Vladimír, nie chcąc dzielić go z Mečiarem – byłym premierem Słowacji. Balla zdecydował poświęcić się krótkim formom prozatorskim, jako że programowo nie ufa powieści. Ślady tego poglądu odnajdziemy w opowiadaniu „Ostrzyhomscy pielgrzymi”: „Ty nie pisuj powieści! To sprzeczne z twoim… No, wyobraź sobie te wszystkie zbędne duperele, minden lófaszt, czyli chujowiny – tym są powieści! Ich autorzy nie mają siły ani odwagi, żeby strzelać prosto w dziesiątkę. Albo im się ten ewentualny zamiar rozpływa niczym kleks z atramentu, coraz szerzej, aż do zaniku”. To interesujące, ponieważ to właśnie surrealiści w latach dwudziestych, na czele ze swoim guru – André Bretonem pogardzali powieścią, uważając ją za „produkt ciasnego racjonalizmu, pragmatyzmu i tak zwanego zdrowego rozsądku”. Uważali, że z biegiem czasu wyłoni się nowy rodzaj literatury, będący „spojeniem snu i jawy”, dziejący się w pewnego rodzaju nadrzeczywistości. Określenia te idealnie przecież pasują do tego, co w „Podszeptach” proponuje nam Balla. Światy wykreowane przez słowackiego pisarza to takie mozaiki, które oglądane z bliska wydają się sklejone z elementów pozornie do siebie niepasujących, dopiero spojrzenie z dystansu pozwala dostrzec w nich niezwykle precyzyjnie skonstruowane układanki, często paradoksalnie sensowne. Nieprzypadkowo prozę Balli nazywa Jacek Bukowski „mrocznymi olśnieniami”.
Balla w swoich utworach portretuje znajome sobie okolice, zamieszkujących je zwykłych ludzi, wydawać by się więc mogło, że jest skazany na lokalność. A jednak poetyka prozatorskich miniatur Balli jest czymś absolutnie wyjątkowym – otóż punktem wyjścia w tej prozie jest zawsze codzienność, którą pisarz następnie przetwarza w charakterystyczny dla siebie sposób, posługując się groteską, czarnym humorem, wyszukanym słownictwem. Balla kreuje zatem świat podążając od normalności, do szaleństwa, od kropelki wody do kosmosu. I w ten właśnie sposób na przykład pozornie błaha konwersacja z kolegą przy piwie ma szansę przeistoczyć się w spór Arystotelesa z Platonem. Podobną strategię w swoim pisarstwie stosowali chociażby Borges czy Schulz – takie porównanie jest dla autora wielkim wyróżnieniem, ale i sporym zobowiązaniem.
Vladimír Balla, w przeciwieństwie do wielu swoich rodaków, naznaczonych piętnem lokalności, jest Słowakiem jedynie z przypadku. Jak podkreśla w posłowiu tłumacz „Podszeptów”, Jacek Bukowski: „Mieszkając w Nowym Jorku, Moskwie, czy Hong Kongu, a nie w powiatowych Nowych Zamkach, z pewnością byłby równie niepodległy, a jego twórczość byłaby zbliżona do obecnej”. Balla w swojej twórczości porusza zawsze sprawy uniwersalne. Pisarz ma opinię prześmiewcy i prowokatora, a do spraw lokalnych podchodzi podobnie, jak Gombrowicz do tak zwanej „polskości”. Nie reprezentuje żadnej grupy literackiej, nie czuje się wyrazicielem jakiegokolwiek pokolenia, pozostaje outsiderem, pielęgnującym suwerenne światy, które wypełniają jego wyobraźnię. To naprawdę znakomita proza, w potoku coraz to nowych książek, z których większość jest do siebie łudząco podobna, dobrze czasem trafić na zjawisko tak bardzo osobne, jakim jest Vladimír Balla. W otwierającym zbiór opowiadaniu, pt. „Powódź”, występuje postać hydraulika naprawiającego zlew, który wypowiada taką oto kwestię: „Poziom Dunaju się wznosi. I na tym się nie zakończy. A z tych książek może pan sobie wybudować tamę”. Z „Podszeptów”, choć to niewielka książeczka, też można taką tamę postawić. Zaporę przeciwko banałom i przewidywalności świata.
PROZA CIEMNYCH OLŚNIEŃ
więcej Pokaż mimo toW literaturze najbardziej cenię sobie przypadkowe spotkania, które na dłużej pozostawiają ślad w mojej czytelniczej świadomości. Takim doświadczeniem była z pewnością lektura zbioru opowiadań słowackiego pisarza Vladimíra Balli (ur. 1967). „Podszepty” są (po „Niepokoju” i „Świadku”) trzecią książką autora opublikowaną w języku polskim. Celowo nie...