Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie
- Kategoria:
- historia
- Seria:
- Reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2022-02-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-02-23
- Liczba stron:
- 464
- Czas czytania
- 7 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381914093
- Tagi:
- Żydzi Dzieci II wojna światowa Polska antysemityzm donos donosiciel Holocaust okupacja hitlerowska Polacy PRL sąsiad ukrywanie Żydów wspomnienia
- Inne
Od maja 1947 do sierpnia 1948 roku Lejb Majzels, pracownik Centralnego Komitetu Żydów w Polsce, wyjeżdża w teren dwadzieścia osiem razy w poszukiwaniu pięćdziesięciorga dwojga dzieci, które przeżyły Zagładę i pozostają pod opieką Polaków. Każdy wyjazd skrupulatnie odnotowuje: o której wyjechał, o której dotarł, czy znalazł dziecko i za ile naród żydowski może je wykupić. Bo życie każdego żydowskiego dziecka ma cenę.
Siedemdziesiąt lat później Anna Bikont powtarza próbę ich odnalezienia. Podąża śladem zapisków pozostawionych w dwóch zeszytach – „Sprawozdaniach z podróży służbowych L. Majzelsa w sprawie poszukiwania dzieci znajdujących się w rękach Polaków”. Z niezwykłą dociekliwością szuka choćby najdrobniejszych informacji, które mogłyby doprowadzić do spotkania po latach. Dokonuje niemożliwego, jednocześnie stając przed kolejnym potężnym wyzwaniem – jak skłonić do wspomnień ludzi, którzy uciekli od przeszłości, niekiedy na koniec świata.
Cena to reporterskie śledztwo rzucające nowe światło na losy dzieci po Zagładzie. Prowadzone z przenikliwością znakomicie oddaje niepokojącą atmosferę powojnia i burzy pozornie oczywistą ocenę wyborów życiowych ocalałych.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Śladami żydowskich dzieci, które przeżyły wojnę
„W zapiskach Lejba Majzelsa figuruje pięćdziesięcioro dwoje dzieci. Najstarsze, Rachela Drążek, urodziło się w 1929 roku, najmłodsze, Regina Sznifer, jesienią 1942. Większości poszukiwali krewni, o niektórych Majzels dowiadywał się przypadkiem – od pracowników lokalnych komitetów, opiekunów innych dzieci, po drodze.
Majzels nie znalazł żadnego śladu dziewięciorga z nich”.
Druga wojna światowa dla Żydów była wydarzeniem niedającym się porównać z żadnym innym. Polityka Adolfa Hitlera zmierzała do ich całkowitej fizycznej likwidacji. Na terenie Polski – porównując stan sprzed 1939 roku – ocalała znikoma liczba Żydów. Były wśród nich dzieci. Dzieci, które przetrwały okupację ukryte w klasztorach czy domach prywatnych. Dzieci, które przez swoich opiekunów były wychowywane jako ochrzczeni Polacy. Była to jedyna szansa na przetrwanie. Jednak te dzieci były przecież Żydami. Często zdarzało się, że w Zagładzie straciły całą rodzinę. Ocalały tylko one. Co się z nimi działo po wojnie? Czy zostały u ludzi, którzy ich ukrywali? Czy dowiedziały się, kim tak naprawdę są? Czy dorastały jako Żydzi, czy jako Polacy? Czy były katolikami, czy wróciły do judaizmu? Jak bardzo skomplikowane okazały się ich losy?
Na te i wiele innych pytań odpowiada niezwykle interesujący reportaż Anny Bikont pod tytułem „Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie”. Autorka to znana reporterka, laureatka wielu nagród. Jej najnowsza książka naprawdę otwiera oczy. Często bowiem myślimy o drugiej wojnie światowej tylko do daty jej oficjalnego zakończenia. Jednak dla niektórych ludzi wojna trwała nadal. Żydzi, którzy przetrwali Zagładę, musieli stawić czoła całkowicie nowej rzeczywistości. Co dopiero mówić o żydowskich dzieciach.
Anna Bikont wyrusza w swoim reportażu śladami Lejba Majzelsa. Był to niezwykły człowiek, pracownik Centralnego Komitetu Żydów w Polsce. Od maja 1947 do sierpnia 1948 roku odbył dwadzieścia osiem podróży po Polsce. Ich cel był jeden: odnaleźć pięćdziesięcioro dwoje dzieci, które przeżyły wojnę i znajdują się pod opieką Polaków. Tak naprawdę „Cena” nie mogłaby powstać właśnie bez Majzelsa. To jego dokładne zapiski i sprawozdania, w których drobiazgowo relacjonował swoje wyjazdy, umożliwiły autorce ruszenie po jego śladach. Lejb zapisywał wszystko. Jednak najbardziej szokująca w jego zapiskach jest cena. Okazuje się bowiem, że każde dziecko ma swoją cenę. Konkretną cenę, wyrażaną w pieniądzach lub nieruchomościach, za które naród żydowski może je wykupić.
Autorka po siedemdziesięciu latach próbuje dotrzeć do tych dzieci, które zostały odnalezione. Stara się namówić odnalezione osoby do wspomnień, do tego, aby ponownie wróciły do przeszłości. Jedni czynią to chętnie. Inni nie chcą rozmawiać. Wszystkich łączy jedno: tak naprawdę ciągle żyją przeszłością. Czy bowiem można uciec od historii swojego życia?
„Cena” otwiera czytelnikowi oczy na wiele spraw. Kto ukrywał żydowskie dzieci? Z jakich powodów to czynił? Czy tylko z litości, z przyzwoitości? Czy może kierowała nim chęć wzbogacenia się? W jaki sposób dzieci przetrwały wojnę? Co pamiętają z długich tygodni ukrywania się? Czy po wojnie ich opiekunowie byli skłonni oddać je Majzelsowi? Czy może uważali, że to oni mają teraz do nich pełne prawo? Dlaczego liczne organizacje żydowskie konkurowały między sobą zamiast współpracować? Wreszcie: jaki był dalszy los odnalezionych dzieci? Czy zostały w Polsce? Czy wyemigrowały? Jeśli tak, to dokąd? Jak w ich pamięci zapisali się ludzie, dzięki którym ocalili swoje życie?
„Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie” to bardzo dobry reportaż, chociaż dotykający bardzo trudnego tematu. Autorka stara się poznać i zrozumieć los żydowskich dzieci, które przetrwały wojnę. Stawia przy tym ważne pytania, które skłaniają do refleksji. Pokazuje, że po wojnie był czas równie niełatwy, jak sama wojna. Udowadnia, że żaden wybór nie był oczywisty. Zachęcam do lektury.
Wojciech Sobański
Oceny
Książka na półkach
- 596
- 254
- 52
- 19
- 17
- 15
- 12
- 7
- 7
- 6
Cytaty
Przekonanie, że należy żyć, nie osadzając innych, daje mi siłę. Nie osądzam rodziców za to, że mnie oddali, ale jednocześnie chciałabym wiedzieć, z czym musieli się borykać w chwili, gdy postanowili mnie oddać polskiemu policjantowi.
Opinia
Anna Bikont wierna swojej tematyce, wygrzebuje losy ludzkie- 32 dwóch żydowskich dzieci ocalonych z Holocaustu z zachowanego rejestru Majzelsa działającego na rzecz CKŻP ( Centralnego Komitetu Żydów w Polsce) w latach 1947-48.
To nie jest zwykła publikacja, to efekt kieratu pracy kilku lat, gdzie mnóstwo podróży po kraju i po świecie, poniewierki, nocy hotelowych, kątem u kogoś, spotkań z ludźmi po traumie, wywiadów, licznych telefonów, agitacji i nadziei, szperactwa w archiwach, portalach, w zasobach prywatnych.
W swoim tropizmie, z pasją śledczego, inwigilatora, podglądacza, Anna Bikont zaangażowała koneksje i sztab ludzi: w kraju, Izraelu ( szczególnie Noam Zylberberg), w USA…razem szperali w tej enigmatyce archiwów z instynktem archiwisty, w publikacjach tożsamych, artykułach prasowych, portalach, archiwach prywatnych , bazy danych… aby dojść do konsensu, dotyczącego życia dzieci cudem ocalonych, ich życia w czasie wojny i po wojnie aż do wieku starczego.
Wszędzie dociera gdzie to możliwe, jakby posiadła nić Ariadny, wypytuje, łączy skrawki informacji, czyta pamiętniki, przegląda fotografie …aby zbudować z pietyzmem pełny dokument opowiadający daną historię genealogiczną.
Taki owoc pracy rangi elaboratu, w kontrapunkcie z pracą nad beletrystyką fabuły, jest niewspółmierny, wymaga szczególnego respektu i uznania, tym bardziej kiedy tematyka mroczna, przemilczana, a jakże na czasie gdy podsunie się analogię obecnego czasu : antysemityzm zmienił się w uzurpację jednej nacji do drugiej (Rosja –Ukraina) na oczach świata.
Autorka niejako od kuchni pokazuje jak dochodziła do sklecania życiorysów, w których etap dzieciństwa i adolescencji były piekłem tym świadomym i nieświadomym, etapem który wywracał wszystko w rysie osobowości łącznie z auto-nienawiścią do własnej tożsamości.
W swoim bilansie opisu biografii 33-trzech żydowskich dzieci z 12-stoma rozmawiała osobiście, reszta pomarła ale została sukcesja i w 18-stu przypadkach nawiązała kontakt.
Przedwstępnie wydaje się rozpoznać stan powojenny, z nieukształtowanym jeszcze ustrojem i z łapą komunizmu, konspiracją podziemia (NSZ i AK)i ciągle mającym się dobrze antysemityzmem w postaci nawet skrajnej ostentacji: pogromów i mordów.
Po pogromie kieleckim ( 1946 rok ) wielki exodus gdziekolwiek, kiedy jeszcze Palestyna nie była oficjalną izraelską autonomią. Z 220-sty tysięcy Żydów zostaje 88 tysięcy. Były szlaki emigracyjne przez zieloną granicę bez dokumentów za opłatą, ten niebezpieczny przez Rumunię (bandy UPA), ten bezpieczny ale w mylnym kierunku na zachód przez niemiecko-rosyjską strefę okupacyjną.
I w tym rozgardiaszu politycznym, gospodarczym, etnicznym była euforia wolności bez świadomości o stanie populacji etnicznej, szczególnie tej żydowskiej, niemalże szczątkowej.
Eksterminacja jakże skuteczna, pozostawiła jednak mnóstwo żyrowskich dzieci, sierot, wylazłych z obozów, z ukrycia, z poniewierki, z życia koczowniczego, z aryjskiej strony.
Jak mrowie zawiązywały się komitety żydowskie niczym heurystyczna siatka, niosące wsparcie dla nieporadności dziecięcej bez bliskich na rubieżach, zgliszczach, gdzie prócz martwej materii mieszkalnej wygasły wszelkie relacje. I jeszcze ta nietolerancja etniczna, efektem której były ataki linczu na żydowskie domy dziecka, szkoły, stołówki, chronione prócz straży wojskowej nieraz własnym sumptem przez żydowskie dzieci.
W tym gąszczu były dwa dominujące: CKŻP z domami dziecka (Otwock, Zabrze, Zakopane …) i Kogeneracja Druckera z domem w Łodzi, liczne komitety wyznaniowe i regionalne. Ich celem było za wszelką cenę, ratowanie tego co zostało z tożsamości narodowej, integracja w domach dziecka jako kwarantanny na czas emigracji do Palestyny i intensywne poszukiwania tych uratowanych i przetrzymywanych w polskich rodzinach, klasztorach, w polskich ośrodkach.
Szalała żydowska mania: nie pozwolić na zmianę wyznania i asymilację polską, kosztem nawet najwyżej ceny wykupu. Nawet nie wiedziano o statystyce, że z 1-go miliona żydowskich dzieci przed wojną ocalało zaledwie 5 tysięcy, ale wiedziano że garstka i ona była na wagę złota. Nie miało znaczenia, że dzieci dotknięte były kompleksem urazu lękowego, awitaminozą, niedorozwojem fizycznym (zwykle mały wzrost) i wszelką patogenezą: gruźlicą, krzywicą, tyfusem , nieraz zeszpecone i bliznami i odmrożeniami i nade wszystko z awersją do żydostwa - sprawczością ich stanu.
Majzels przypadkowo zajął wakat w Komitecie, i przez dwa lata podjął misję poszukiwania dzieci i ich agitacji do żydowskich domów dziecka lub żydowskich sierocińców z wizją zamieszkania w Palestynie lub w krajach optymalnych, zwykle tam gdzie krewni.
Rejestrował ze starannością swoje delegacje, personalia i namiary na dzieci ( w jego rejestrze figurowało 673-je dzieci) i efekty swojej pracy, co posłużyło Annie Bikont za inspirację.
To wyrywanie dzieci ( z ostoi stabilizacji ) trwało dwa lata, zanim stalinizm w imię reguł komunizmu, nie podyktował swoich warunków: likwidacja żydowskich domów dziecka, rozwiązanie polskiego odłamu Jointu jako źródło finansowania akcji żydowskich: integracyjnych i syjonistycznych, zatrzymanie legalnej i nielegalnej (tranzyty organizowane przez organizacje syjonistyczną Bricha) emigracji Żydów… powszechnym stała się kreacja wszystkiego pod ideologię socjalizmu i dyktatu władzy.
Anna Bikont odszukuje jak potoczyły się losy dzieci Majzelsa, dzieci urodzonych przed wojną, u jej progu i w czasie wojny. I ten zróżnicowany czas urodzenia niby błahy, tak ważny jest w aspekcie przeżycia doświadczeń eksterminacji i w nie mniej ważnym aspekcie asymilacji powojennej.
Autorka wysuwa konkluzje: dziecko wojny ( lat od 1do 4-ch ), jeszcze dzieciak, chronione piersią matki, w pełni nieświadome co wokół, odczuwa symptomatycznie emocje rodzica, ale samo nie doświadcza wojennego zła, w przeciwieństwie do dziecka przedwojnia , które jest już na tyle zdolne do każdej absorbcji, emocji, większej świadomości stanu , kiedy przeżycia traumatyzują osobowość.
Dziecko przedwojnia po stracie bliskich zachowuje w pamięci rodziców, rodzeństwo, krewnych, dziecko wojny sierota jest jak tabulo-rasa ma wymazaną tożsamość, mgliste obrazy, nie pamięta rodziców biologicznych, krewnych, nazwiska, ma przydaną inną identyfikację, tą narzucona przez zastępczych rodziców którzy uchronili je od zagłady- polskie personalia, preferencje wyznaniowe kształtowane wraz z wychowaniem.
Sugestywny tytuł „Cena” wskazuje , ze ocalone dziecko żydowskie było przedmiotem transakcji gdzie stawką była gratyfikacja pieniężna za przetrzymanie i koszty utrzymania, albo w postaci zapisu nieruchomości jako sukcesji po straconych rodzicach, dziadkach dziecka ( dom , plac, włości…) albo w formie dania możliwości emigracji i wsparcie na zachodzie opiekunom. Stawką powszechną wykupu była kwota, nieraz racjonalna nieraz wyimaginowana, ale zawsze to była pokusa i dylemat dla ludzi biednych jako silny zastrzyk materialny. Stawka był podnoszona z chciwości, kiedy dostrzeżono determinacje odzyskania dziecka i potencjał finansowy krewnych z zagranicy, jakby dziecko stało się towarem a wykupy kreowały nowy rynek transakcji. Symulowano skruszenie, miłosierdzie, konfabulowano historie, aby tylko stawka rosła.
Autorka zaznacza, że nie w każdym przypadku okup dawał gwarancję pozyskania dziecka żydowskiego przez Komitet albo Kogenerację Druckera. Rodzice zastępczy najczęściej bezdzietni, , w silnym instynkcie macierzyństwa nie chcieli oddać dziecka po wojnie, dążyli do adopcji która zazwyczaj była skuteczna, gdy nie było śladu po rodzicach biologicznych. Dziecko otoczone miłością, empatią opiekunów, nie było nawet świadome istnienia innego rodowodu i substytutu rodzicielstwa, mimo ze nawet w czasie życia szły sygnały z otoczenia, nie było parcia na wyjaśnianie czegokolwiek. Ale nawet to dziecko świadome swojego pochodzenia, zżyte z zastępczą rodziną, nie chciało przerywać silnej więzi, po cóż to życie na powrót w kanonie żydowskim pośród obcych, które jest piętnowane przez ogół i jest stygmatem wykluczenia, kiedy ma się w garści to w pełnej harmonii i szczęściu. Dziecko czuło zagrożenie agitacji, uciekało z zastępczego domu, kryło się, pokazywało swoją nawykłą wiarę katolicką jako mimikrę, manifestując jednoznacznie swoją opcję, nawet wtedy gdy opiekunowie byli w dylemacie oddać nie oddać, jakby rzecz.
Agitacja była silna. Aby dziecko wyrwać robiono to w asyście milicjantów, jako majestatu władzy i posłuszeństwa, albo podstawiano nieprawdziwych krewnych, podrabiano dokumenty.
Potem proces metamorfozy na wyznanie żydowskie, powolny, łagodny, mamiono w domu dziecka dobrym jadłem, ciuchami amerykańskimi, grzecznością i pochlebstwem, wprowadzano sukcesywnie celebrację świąt żydowskich, prelekcje syjonistyczne o kraju docelowym z dobrobytem i wizją.
W tych życiorysach pojawił się jeden, który jest przykładem niełatwego wyboru, i jaki by on nie był zasiewał krzywdę ludzką. Do matki przybranej wychowującej dziecko w wielkiej miłości kilka lat , zjawia się z roszczeniem o zwrot matka biologiczna. Dziecko jej nie zna, matka przybrana jest dla niej prawdziwą, zgodnie z prawem dziecka wraca do matki biologicznej.
Albo jak rodzic miał udowodnić , że to jego dziecko jeśli urodzone w ziemiance, na polu, podrzucone na łaskę komuś.
Przy sporach które zaszły na wokandę, sędzia orzekał powołując się nie na prawo ale na odruch serca, zostawiał dziecko w rękach kochających przybranych rodziców zamiast krewnym, którzy po wygraniu sprawy osadziliby dziecko w sierocińcu do momentu deportacji w miejsce ich zamieszkania.
Werdykty pomijały fakt wyznania, tożsamości narodowej, opierały się na rzeczywistej więzi uczuciowej dziecka, aczkolwiek były tendencja i prawidłowość uzależniona miejscem zamieszkania, w orzekaniu sądy w miastach orzekały po stronie Żydów, na prowincji po stronie opiekunów.
Autorka nie podejmuje analizy indyferentyzmu ludzkiego, tego makiawelicznego procederu, w którym nie istotne emocje ludzkie ale cel: ratowanie wspólnoty etnicznej. Czy Majzels zdawał sobie sprawę, widząc na oczy w swojej posłudze relacje dziecka, jego stan psychiczny aby siłą odrywać je od stabilizacji i szczęscia, zostawiając blizny w jego psychice. Cóż jest w końcu istotne w ludzkim humanitaryzmie, dobro jednostki czy ideologia.
Ale ta publikacja nie tylko o uratowanych dzieciach żydowskich, ale o Holokauście. Ten fenomenologicznie zwyrodniały akt anihilacji ludzkiej XX wieku, pozwolił na wyrzut obrazu natury człowieka, jakże uwikłanej miedzy dobrem a złem. Nie intruza, który wjechał z żądzą zabijania z chorą ideologią czystości rasy, ale człowieka w społeczności zniewolonej i spacyfikowanej gotowego ryzykować własne życie aby uratować to drugie, człowieka współczującego i empatycznego, a z drugiej strony ten typ zwyrodniały, gotowy posłać ze wskazem palca na śmierć sąsiada, kolegę, małe dzieci dlatego że inne albo dlatego aby zawłaszczyć jego mienie. Statystyki są bezwzględne, ktoś ustalił w pewnej prowincji, że w trzeciej fazie zagłady, kiedy nie było już gett a Żydzi ukrywali się w rozproszeniu , z 580-ciu Żydów zadenuncjowano lub zamordowano 500-set przez Polaków.
Autorka pokazuje proces eksterminacji ewoluujący do kulminacji masowego ludobójstwa. Szykany, pogarda, incydentalne egzekucje dla strachu, potem wyizolowanie w wymyślonych gettach gdzie czas biegł na przetrwanie. I stamtąd rodzice przerzucali każdym możliwym sposobem dzieci na stronę aryjską za pieniądze i koneksje dla ratowania ich życia, a Polacy którzy podjęli to wyzwanie ukrycia i opieki nad nimi po wojnie stawali sie potencjalnymi opiekunami aczkolwiek nie prawnymi. Likwidacja gett, przyspieszyło proces ratowania dzieci. Problem tkwił w przerzucie poza mury getta, albo w ucieczce podczas transportu do obozów zagłady, w zapłacie za przetrzymanie i odszukanie tych, którzy na ten zakazany proceder ukrycia dzieci żydowskich się zgodzą.
Zanim doszło do likwidacji gett, po licznych małomiasteczkowych pogromach było sporo żydowskich sierot cudem uratowanych , którzy błąkali się bezdomnie po prowincji szukając ukrycia. Adresat ukrycia zmieniały się jak w kalejdoskowpie, ale było też tak, że raz znalazłszy miejsce w zaciszu polskiej rodziny, dotrwali do końca, i stawali się jej koligatem.
Wielu żydowskich dzieci po wojnie powróciło z repatriacji w asyście już opiekunów.
Autorka dochodzi do sedna w kwestii motywacji ludzkiej w tym procederze. Pomijając asumpt profitu, o dziwo to nie przyjaźnie czy relacje, pchały ludzi do czynu ratowania z ryzykiem życia, ale ich inklinacje do przygód, cecha odrębności i skłonności do łażenia własnymi drogami, samodzielność i zapał i ochota do pomagania w imię nieokreślonego wolontariatu.
Nie bez powodu autorka insynuuje, ze dzieci zabrane przez przypadkowe osoby , miały większe szanse przeżycia, niż te oddane za honoraria lub rekompensatę.
Ileż sprytu, zabiegów, wymagało ukrycie dziecka. W pogotowiu musiało być alternatywne miejsce ukrycia, nowa tożsamość (nawet wyciąganie metryk urodzenia z parafii zmarłych aby schować dziecko od innym nazwiskiem ), uczono katolicyzmu jako dowód na aryjskość, chrzczono, a to dziecko zmuszano wręcz do ekstremalnej dyscypliny; w klaustrofobicznej skrytce, w milczeniu, bez reakcji na wszelkie bodźce, nieraz w ekskremencie, w brudzie, w robactwie…a ono aby przeżyć napinało do granic swoją inteligencję, aktorstwo, zaradność i cierpliwość– strach czynił cuda.
Następna kwestia to sposób traktowania tych dzieci, co wydaje się oczywiste, że wziąwszy dziecko pod swoje skrzydła dostarcza mu się wiele empatii i miłości z racji jego statusu. Dziecko pokochało się jak własne, gdy nie miało się własnych instynkt macierzyński był silny, ale i w rodzinach dzietnych to nowe jakby stało się kolejnym z urodzenia. Ale było też ten stygmat odszczepienia w tyle głowy, dziecko było wykorzystywane po wojnie do prac szczególnie na wsiach, do matkowania, do posługi, wszelkich prac gorszego sortu.
Co więcej traktowanie nie tylko w sferze rodzinnej ale w każdym możliwym społecznym środowisku: w szkole, w klubie, organizacjach rówieśniczych, w pracy. To piętno bycia Żydem, było niewymazywalne, dziecko w szkole było popchnięte, bite, linczowane werbalnie… kto pomyślał, ze przeszło traumę wojenną, że straciło bliskich, że nie ma tożsamości, wszystko co ma to tylko substytut. Stąd jego próby samobójcze, awersja do pochodzenia, nienawiść do żydostwa albo gdy silna psychika wyrobienie odporności i znieczulicy na każde ludzkie zło, stan emocji wybity z granic normalności.
Nie mniej istotnym jest życie dorosłe dzieci żydowskich w kontekscie skazy traumą wojenną. Wielu poszło indywidualną strategią. Niektórzy w ogóle do tego nie wracali, przeszłość była jak tabu, dla znajomych, dzieci, wyznacznikiem życia było tu i teraz. Walczono z dylematem: zapomnieć czy pamiętać.
Wychowani w zastępczej rodzinie, w katolicyzmie, prowadzący polskie życie, wykreślili prawdziwy antenat, do końca życia ukrywali prawdę, kiedy nawet ta tajemnica drażniła i chciałoby się ja wreszcie z siebie zedrzeć.
Ci co wyemigrowali do Palestyny, odnaleźli spokój, wsparcie i dziedzictwo w swoim państwie i narodzie, dla pamięci nie zapominali o zaszłości, stali się wszak „częścią kolektywnej historii”
Ci co wyemigrowali na zachód (USA, Argentyna,…) nie okazali się dotknięci defetyzmem i psychicznym kalectwem, wręcz z uporem weszli w wymogi nowej egzystencji, pokazując wszem i wobec hardość i zdolność do pracy ponadnormatywnej, do edukacji, do sukcesu. Tam nikt nie pytał o nic, rzucili ten balast przeszłości wdzięczni w duchu że los dał im drugie życie.
Dla tych, którzy ratowali Yad Vashem (Instytut Pamięci Narodowej w Jerozolimie) wyszedł z inicjatywą założenia listy Sprawiedliwych. Lista jest jaka jest aczkolwiek kontrowersyjna. Pośród wielu uhonorowanych, nie ma na tej liście wielu, których heroizm był jednoznaczny.
Znalazło się wielu tych, których dzieło ratowania nie było klarowne, naznaczone korzyścią, przerysowane wdzięcznością ocalonych.
Publikacja jest pewną autorska sugestią w kontekście podejścia do analizy przeszłości. To nie Żydzi winni mieć dług wdzięczności tym,którzy uratowali ich od śmierci, to świat ma moralny dług wobec Żydów i wobec tych którzy im pomagali. Urodzili się do życia a nie do niesłusznej śmierci. To nie pomnik z kamienia lub marmuru jest wyrazem pamięci ale każdy opis ich męczeństwa aby tkwił w sercach i umysłach ludzkości na zawsze.
Ponadto dalej idąc tym tropem, jest tak że jest pustka po zapomnianej populacji, która niegdyś miała się dobrze, i nagle ktoś znajduję się, jak Anna Bikont kogo drażni to niewypełnienie i odczuwa misję wydarcia z niepamięci strzępek życia tych ludzi, tworząc ich biografie.
Życiorysy czyta się jak beletrystykę awanturniczą, pełną sensacji napięć i suspensów, niejeden posłużyłby na materiał scenariusza, jest tak obfity w zdarzenia, ekscesy, ekstremalne ludzkie przeżycia, którym nie łatwo dać wiarę, że miały miejsce. Restytucja życiorysu w dwóch totalitaryzmach XX wieku, pokazuje potencjał natury ludzkiej, tej złowieszczej, zamaskowanej tak łatwo uwalnianej w sprzyjających warunkach jak chociażby fascynacja ideologią, i tej wspaniałej jej strony - humanizmu ludzkiego gdzie życie bliźniego jest jak własne, a nieraz cenniejsze.
Anna Bikont wierna swojej tematyce, wygrzebuje losy ludzkie- 32 dwóch żydowskich dzieci ocalonych z Holocaustu z zachowanego rejestru Majzelsa działającego na rzecz CKŻP ( Centralnego Komitetu Żydów w Polsce) w latach 1947-48.
więcej Pokaż mimo toTo nie jest zwykła publikacja, to efekt kieratu pracy kilku lat, gdzie mnóstwo podróży po kraju i po świecie, poniewierki, nocy hotelowych,...