Guwernantka

Okładka książki Guwernantka Mateusz Łukasz Marcinkowski
Okładka książki Guwernantka
Mateusz Łukasz Marcinkowski Wydawnictwo: My Book horror
149 str. 2 godz. 29 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
My Book
Data wydania:
2024-02-14
Data 1. wyd. pol.:
2024-02-14
Liczba stron:
149
Czas czytania
2 godz. 29 min.
Język:
polski
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
79
21

Na półkach: , , ,

Od dobrego opowiadania grozy chcę dwóch rzeczy: fajnego, oryginalnego pomysłu oraz dobrej prozy, która stylem wciągnie mnie i będzie trzymała w napięciu o ostatniej strony. Jeszcze jakby polać to intrygującą tajemnicą, to było by piękne, bo nie ukrywam, że strach przed nieznanym kręci mnie w horrorowych lekturach. Jest to pierwsza książka autora, którą przeczytałem i, jak już zobaczyliście po ocenie, spotkanie wypadło jak dla mnie średnio.

Styl jest solidny. Szczególne we wstępach autorowi udaje się utkać całkiem niezły klimat. Gorzej gdy opowiadanie dochodzić do kulminacji, gdzie nie powiem, wiele razy czułem jak atmosfera ulatnia się niczym z dziurawego balona. Sądzę że winę za to po części ponosi inny problem jaki mam z tą książką. A mianowicie, że przedstawione opowiadania są dla mnie zbyt typowymi historiami o upiorach, demonach i kosmitach (bo nadmienić można, że gwiezdni przybysze występują w jednym opowiadaniu),które nie rozwijają się ponad podstawowe, utarte schematy.

Tytułowe opowiadanie, "Guwernantka", jest tutaj najlepszym przykładem. Powoli poznajemy kolejne cegiełki budujące aurę tajemniczości wokół ekscentrycznej rodziny. Jest fajne, jest coraz bardziej intrygująco, tylko że koniec końców rozwiązanie tajemnicy jest powiedział bym wręcz prze-banalne i rozczarowujące.

"Nieznajomy" to opowiadanie, które podobało mi się najbardziej. Jest to dobra, prosta ale konkretna historia. Bardziej przyziemna niż reszta opowiadań, a przy tym dla mnie najstraszniejsza. "Kocica" i "Nawiedzona melodia" również mimo wszytko przyjemnie się czytało. Za to "Nieziemska historia" i "Demoniczna kochanka" to taka sztampa nad sztampami. "Zaklęta w marmur" była by drugą ulubioną opowieścią ze zbioru, gdyby nie jeden element w zakończeniu, który naprawdę mi się nie spodobał. Walnę lekkim spoilerem tutaj, ale mam wrażenie, że autorowie doszedł do wniosku, że opowiadanie jest bardziej smutne niż straszne, więc dodał kolejnego trupa na koniec. Tylka że ta dodatkowa śmierć nie ma w ogóle sensu w kontekście fabuły i nie pasuje do jej wydźwięku.

Zastanawiałem się nad 6, ale w głębi duszy jednak poczułem, że 5 bardziej odpowiadania moim odczuciom. A może ja po prostu nie lubię gotyckiego horroru. Przyznam że z gatunku czytałem tylko kilka opowiadań Edgara Poe, wszytki bardzo dobre w mojej opinii, no ale wiadomo, że Poe to klasa sama w sobie.

Od dobrego opowiadania grozy chcę dwóch rzeczy: fajnego, oryginalnego pomysłu oraz dobrej prozy, która stylem wciągnie mnie i będzie trzymała w napięciu o ostatniej strony. Jeszcze jakby polać to intrygującą tajemnicą, to było by piękne, bo nie ukrywam, że strach przed nieznanym kręci mnie w horrorowych lekturach. Jest to pierwsza książka autora, którą przeczytałem i, jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
662
593

Na półkach:

Groza w stylu retro

„Guwernantka”, najnowszy zbiór opowiadań Mateusza Łukasza Marcinkowskiego, to nie tylko klimat grozy w stylu retro, ale także ciekawa prezentacja starcia, w którym „mędrca szkiełko i oko” z kretesem przegrywa z „czuciem i wiarą”. Racjonalność jest tu konceptem zdecydowanie niestabilnym, wręcz takim o rozmytych granicach. Tuż za nią trwa nieokiełznane, nieoczywiste, czyhające na każdą najmniejszą nieuważność. Bohaterowie naiwnie wpadają więc w jego pułapki, raz za razem…

Marcinkowski czerpie garściami z dorobku swoich poprzedników, nie kryjąc się ze swoimi inspiracjami. Puszczając co chwila oko do czytelnika, bierze na warsztat ponure opowieści o potędze sztuki, posępne posiadłości i ich nieprzyjaznych właścicieli, seanse spirytystyczne, karmiące się lękiem duchy, plugawe demony o złowrogich zamiarach i wszelkiej maści zło, przedzierające się do ludzkiego świata. Wzbudzaną słowami grozę zamyka w ramach minionej epoki, delikatnie tylko otrzepując jej starodawny kostium z kurzu. Naiwna wiara w siłę ludzkiego umysłu, miłość trącąca myszką oraz nienaganne maniery bohaterów sprawiają, że prezentowany zbiór jest idealną lekturą przede wszystkim dla tych, którzy mają dosyć pogoni za „innym nowym”. Dla czytelników, którzy dla chwili oddechu, chcieliby zanurzyć się w klasycznej grozie: znanych sobie na wskroś tropach i docenią ducha uproszczonej formy, konkretyzacji wywodów i staroświeckie nasycenie ekspresją.

Im dłużej dumam nad zbiorem, tym bardziej jestem przekonana, że można by potraktować go także jako zgrabny wstęp do przygody z literaturą grozy dla tych, którzy chcieliby się z nią w końcu zmierzyć, a jednak za bardzo obawiają się tej współczesnej, mają także opory przed literaturą klasyczną. „Guwernantka”, ze swoją nieoczywistością, grozą niewidoczną na pierwszy rzut oka, to rozwiązanie idealne.

Warto podkreślić, że „Guwernantka” to żadne tam umoralniające czytanki, ale tematycznie bogaty twór, dopuszczający się, różnorodnych deformacji rzeczywistości. Dla mnie takie pełne tęsknoty spojrzenie wstecz i ukłon ku gotyckości, okazały się interesującą przygodą. Co ciekawe, a znamienne, podczas lektury w głowie wciąż rozbrzmiewały mi słowa piosenki: „wehikuł czasu - to byłby cud”.

***

W zbiorze znajdziecie siedem opowiadań:

„Guwernantka” – młoda panienka z dobrego domu dostaje posadę guwernantki. Gdy tylko przekracza próg posiadłości, która ma stać się jej nowym domem, zaczyna odczuwać przedziwny niepokój. Potęguje go fakt, że pracodawcy zabraniają jej wspominać przy swoim synu o jednym z najważniejszych aspektów jej życia. Na każde odstępstwo od tej zasady, reagują nadmiernie surowo. Szybko okazuje się, że lepiej było posłuchać intuicji i zawierzyć snom, niż biernie oczekiwać na rozwój wypadków, ponieważ na cnotliwą dziewczynę czeka w tym domu śmiertelne niebezpieczeństwo. Solidna klasyka w świeżej odsłonie, z niespodziewanym zakończeniem.

„Nieziemska historia” - dosyć ciekawa opowieść o porwaniu. To taki miks retro wersji „Z Archiwum X” i najlepiej udokumentowanego polskiego spotkania trzeciego stopnia w Emilcinie (polecam sobie o tym ciekawym wydarzeniu poczytać). Uprowadzony mężczyzna, traktowany przez innych niczym nawiedzony wariat, w końcu znajduje słuchacza, który wierzy w jego wersję zdarzeń. Ów jegomość obiecuje nawet pomóc naszemu znękanemu bohaterowi odzyskać ukochaną, ale…i tutaj docieramy do bardzo ciekawego zwrotu akcji. To jedyne z opowiadań, które sprawia wrażenie noszącego znamiona współczesności.

„Nieznajomy” – to tragiczna historia pewnego małżeństwa. Coraz bardziej znękana kobieta, wyznaje mężowi, że za każdym razem, gdy ten wychodzi do pracy, w domu pojawia się tajemniczy mężczyzna. Nic nie mówi, tylko szyderczo jej się przygląda, budząc w niej coraz większe przerażenie. Próba zbadania sprawy kończy się niestety nie po myśli naszego bohatera. To opowiadanie, mimo sugestywnego zakończenia, niejednoznaczne i dające szersze pole do interpretacji.

„Demoniczna kochanka” – wszyscy wiemy jak kończą się zabawy z tabliczką Oujia, gdy się nie ma pojęcia, jak poprawnie jej używać. A jak może skończyć się historia, w której niedowiarek za jej pomocą, dla żartu zaprosi ducha na randkę? Przyjemna makabreska z pazurem.

„Zaklęta w marmur” – opowieść o bezgranicznej miłości, która poprzez sztukę pokonuje granice śmierci. Przejmująco smutne i piękne zarazem.

„Nawiedzona melodia” – cierpiący z miłości krawiec gotów jest chwycić się brzytwy by móc poślubić ukochaną. Chociaż nie chce się do tego przyznać, naiwnie wierzy w zapewnienia tajemniczego magika, który obiecuje mu pomóc. Otrzymuje od niego podarunek w postaci pozytywki wygrywającej smutną melodię. O dziwo, ten diabelsko przewrotny mechanizm okazuje się działać jak należy i pomaga parze „uciec”. Nie takiego jednak efektu oczekiwali kochankowie. Obok „Guwernantki” to druga historia, którą chętnie widziałabym w dłuższej formie.

„Kocica” – nasz bohater, jako człowiek nauki, odrzuca wiarę w zabobon, do czasu, gdy jeden z nich zastawia na niego sidła. Co może mieć wspólnego kobieta o zielonych oczach i bezdomny CZARNY kot? W prezentowanej historii, niestety, aż nazbyt wiele i wręcz czułam podczas lektury z tego powodu narastające oburzenie. Cóż począć jednak, gdy zabobon, okazuje się najbliższy prawdy. Moim zdaniem, to opowiadanie świetnie prezentowałoby się pośród innych epizodów w serialu „Mistrzowie horroru”.

[współpraca barterowa]

Groza w stylu retro

„Guwernantka”, najnowszy zbiór opowiadań Mateusza Łukasza Marcinkowskiego, to nie tylko klimat grozy w stylu retro, ale także ciekawa prezentacja starcia, w którym „mędrca szkiełko i oko” z kretesem przegrywa z „czuciem i wiarą”. Racjonalność jest tu konceptem zdecydowanie niestabilnym, wręcz takim o rozmytych granicach. Tuż za nią trwa nieokiełznane,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
984
432

Na półkach: , , , ,

"Znów usłyszałam kroki i nagle otoczyła mnie grupa ludzi odzianych w czarne szaty na kształt habitów mnisich, z wielkimi kapturami, które zasłaniały ich twarze. Nie jestem pewna, ale chyba było ich tuzin. Kilkoro z nich trzymało zapalone świece. [...] Byłam dosłownie bliska omdlenia! Ci ludzie mieli zwierzęce maski: krowy, konia, byka, kozła."

"Podobnie istnieje też sfera ducha, która w zwyczajnych okolicznościach pozostaje dla nas zamknięta i niedostępna. Czasem bywa jednak, że wskutek niezrozumiałych dla naszego umysłu perturbacji sfera ducha przenika do sfery materialnej niczym para wodna do powietrza, czy też ujmując to inaczej, te dwie sfery nakładają się na siebie, tworząc swego rodzaju zawirowanie, które pozwala nam – o ile posiadamy dostatecznie otwarty umysł –doświadczyć istnienia świata duchów, a nawet na własne oczy przekonać się, że nie jest to bajka."

"Otóż świat ducha możemy podzielić na byty niebiańskie, które z woli samego Stwórcy działają dla dobra ludzi; dalej są byty czyśćcowe, które czasem schodzą na ziemię, by dopełnić swej pokuty. Obydwa rodzaje duchów są ze swej natury dobre i nie chcą wyrządzać światu ludzkiemu szkody; ich działanie jest na ogół niezauważalne, a jeśli nawet dojdzie do spotkania z człowiekiem, nie towarzyszy temu strach, a przeciwnie – uczucie pokoju. Jest jednak jeszcze trzeci rodzaj duchów: to byty demoniczne, zamieszkujące najgłębsze czeluści piekieł. Te z natury nienawidzą człowieka i zstępują częstokroć na ziemię dla jego zguby."

Dzisiejszy tekst dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy cenią sobie obcowanie zarówno z klasyczną literaturą grozy, jak i jej współczesnym naśladownictwem. Obserwując gatunek nie mam żadnych wątpliwości, że wiktoriańskie duchy cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem, toteż podejrzewam, że wielu z was miało okazję usłyszeć o Mateuszu Marcinkowskim i jego podziemnych peanach na cześć klasycznej grozy.

Prezentowana dziś "Guwernantka" to przykład na to, że pomimo ewolucji grozy (zarówno pod kątem miejsca rozgrywanej narracji, jak i sposobów na straszenie) zawsze znajdzie się się grupa zapaleńców, którzy postawią na klasyczną formę przekazu. Mateusz, który epatuje nieokiełznaną miłość wobec wspomnianej wyżej odmiany grozy, już od swojego debiutu jasno pokazuje obrany kierunek oraz jednocześnie udowadnia, że w dalszym czasie można zbudować spore grono czytelników lubujących się w wiktoriańskim szaleństwie.

"Guwernantka" jest kolejnym indywidualnym zbiorem opowiadań, jednak śmiało można go określić jako swoiste przedłużenie debiutu pt. "Elizabeth". Autor, który ponad trzy lata temu dał się poznać za sprawą dziewięciu zgrabnie napisanych historii powrócił, by zaprezentować kolejne siedem opowieści spod znaku Le Fanu i Jamesa.

Opisując swoje wrażenia z lektury, nie sposób przeoczyć różnorodności wykreowanych światów oraz kilku niezłych "twistów" fabularnych. Z pewnością kilku maruderów powie na co komu kolejny naśladowca dzieł z epoki, jednak osobiście uważam, że Marcinkowski nie jest tanią kopią uznanego pisarza, lecz pełnoprawnym autorem, który przelewając swoją fascynację materiałem źródłowym przy okazji dodaje coś świeżego.

Sięgając po prezentowany zbiór udacie się razem z tytułową Guwernantką do podziemi szlacheckiego dworu, będziecie świadkami plugawych rytuałów, zgłębicie tajemnice z pozoru zwykłych mieszczańskich pokoi, zajrzycie do pracowni rzeźbiarza, a nawet i wejdziecie do zakładu krawieckiego. Groza snuta przez Marcinkowskiego kilkukrotnie uderza w czytelnika, lecz nie brakuje tu także niedopowiedzenia i zagrożenia ukrytego w cieniu.

W twórczości Mateusza niezwykle cenię sobie zaskakiwanie czytelników oraz szereg intrygujących zakończeń. W zbiorach zdarzały się pewne naiwności, którymi cechowała się groza z epoki (ot, szlachetna miłość od pierwszego wejrzenia),lecz zdaje sobię sprawę, że to celowy zabieg mający na celu uatrakcyjnić daną historię.

Z racji na dość osobliwe podejście do literatury grozy i stawianie złych zakończeń nad dobrymi zdradzę, że moimi faworytami są historie pt. "Nieznajomy" i "Zaklęta w marmur". Czerpałem przyjemność z lektury większości opowiadań, jednak uważam, że w powyższych autor zawarł kwintesencję swoich zdolności oraz w pełni oddał ducha klasycznej grozy. Nie wiem, jak to nazwać, ale wymiękam, gdy mam przed sobą połączenie dramatu i horroru.

Siedem opowiadań zapewni Wam mnogość wrażeń, toteż uważam, że w "Guwernantce" każdy znajdzie coś dla siebie. Nie chcę zdradzać szczegółów, jednak podczas czytania "Nieziemskiej historii" możecie się zdziwić tematem, którego podjął się autor.

Podsumowując, uważam że "Guwernantka" jest zbiorem zasługującym na uwagę. Autor pomimo szeregu inspiracji (z którymi się zresztą nigdy nie krył) ma nam do zaprezentowania sporo świeżości i jeszcze więcej grozy.

"Znów usłyszałam kroki i nagle otoczyła mnie grupa ludzi odzianych w czarne szaty na kształt habitów mnisich, z wielkimi kapturami, które zasłaniały ich twarze. Nie jestem pewna, ale chyba było ich tuzin. Kilkoro z nich trzymało zapalone świece. [...] Byłam dosłownie bliska omdlenia! Ci ludzie mieli zwierzęce maski: krowy, konia, byka, kozła."

"Podobnie istnieje też sfera...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Przeczytane
    5
  • Autograf/dedykacja
    1
  • Zbiory opowiadań - jeden autor
    1
  • 2024
    1
  • Horror
    1
  • Patronat
    1
  • Powieśc grozy, gotyk
    1
  • Przeczytane na Empik Go
    1
  • Patron medialny
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Guwernantka


Podobne książki

Przeczytaj także