rozwińzwiń

Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów

Okładka książki Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów Aleksandra Kozłowska
Okładka książki Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów
Aleksandra Kozłowska Wydawnictwo: Znak reportaż
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
reportaż
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
2024-01-22
Data 1. wyd. pol.:
2024-01-22
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324066933
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Islandia i Polacy. Historie tych, którzy nie bali się zaryzykować Aleksandra Kozłowska, Mirella Wąsiewicz
Ocena 7,2
Islandia i Pol... Aleksandra Kozłowsk...
Okładka książki Pismo. Magazyn opinii, nr 3 (39) / marzec 2021 Patrycja Dołowy, Urszula Honek, Sławomir Hornik, Urszula Jabłońska, Dorota Kotas, Zuzanna Kowalczyk, Aleksandra Kozłowska, Yiyun Li, Ania Morawiec, Maciej Moskwa, Jarema Piekutowski, Justyna Piszczatowska, Mateusz Roesler, Filip Skrońc, Jakub Wątor, Marcin Wicha, Karolina Wigura, Marta Zabłocka
Ocena 6,7
Pismo. Magazyn... Patrycja Dołowy, Ur...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
39 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1330
1329

Na półkach:

Nawet ja (choć czasem mam wrażenie, że jestem rówieśnicą chrztu Polski) nie pamiętam opisywanych w tym reportażu czasów, albowiem w latach sześćdziesiątych byłam posiadaczką wyłącznie mlecznych zębów. Kiedy pojawiły się stałe, w mojej podstawówce funkcjonował już gabinet stomatologiczny.
Tematykę książki zainspirowały prawdopodobnie wspomnienia Teresy Radeckiej, matki autorki, która w takim tytułowym ambulansie pracowała. Wielu ówczesnych stomatologów jeżdżących po całej Polsce z pomocą dla wiejskiej ludności już nie żyje, ale opowieściami o ich pracy dzielą się ich rodziny.

Ciąg dalszy recenzji na:

https://www.facebook.com/photo/?fbid=914725160450270&set=a.530574235532033

Nawet ja (choć czasem mam wrażenie, że jestem rówieśnicą chrztu Polski) nie pamiętam opisywanych w tym reportażu czasów, albowiem w latach sześćdziesiątych byłam posiadaczką wyłącznie mlecznych zębów. Kiedy pojawiły się stałe, w mojej podstawówce funkcjonował już gabinet stomatologiczny.
Tematykę książki zainspirowały prawdopodobnie wspomnienia Teresy Radeckiej, matki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
44
44

Na półkach:

Poranna i wieczorne mycie zębów to absolutne minimum higieny jamy ustnej, którą stosują współcześni ludzie. Do tego dochodzi dodatkowe mycie po posiłkach w środku dnia, płukanie jamy ustnej specjalnymi płynami, używanie nici dentystycznej. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

W czasach PRL-u wiele osób w ogóle nie myło zębów, a jak już myli to nie używali pasty, albo mieli jedną szczoteczkę na całą rodzinę. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wiele pracy mieli ówcześni stomatolodzy i ile wysiłku włożyli w uświadamianie społeczeństwa.

Książka "Ambulans jedzie na wieś" opowiada właśnie o takich lekarzach. W tamtych czasach, kiedy w wielu miejscowościach nie było dentystów, funkcjonowały dentobusy. Były to mobilne gabinety dentystyczne, które jeździły od jednej do drugiej miejscowości i przyjmowały tamtejszych mieszkańców. Niewielu stomatologów decydowało się na taką pracę z własnej woli. W większości dostawali nakaz pracy i nie mieli nic do powiedzenia. Autorka książki razem z mamą szukają osób, które pracowały w dentobusach lub wiedzą coś na ten temat. Prowadzą z nimi rozmowy, z uśmiechem wspominając dawne czasy. Poza opowiadaniami o dentobusach, w książce znajdziemy kawałek historii stomatologii, a także opis życia na wsiach w czasach PRL-u. Całość dopełniają zdjęcia, chwilami mocno zaskakujące.

Zanim wzięłam do rąk tę książkę, nie miałam pojęcia o dentobusach. Cieszę się, że pogłębiłam swoją wiedzę o informacje zawarte w tej książce. Według mnie jest to jeszcze jedna książka na temat PRL-u, którą warto przeczytać, żeby lepiej poznać funkcjonowanie Polski i Polaków żyjących w tamtych czasach.

Poranna i wieczorne mycie zębów to absolutne minimum higieny jamy ustnej, którą stosują współcześni ludzie. Do tego dochodzi dodatkowe mycie po posiłkach w środku dnia, płukanie jamy ustnej specjalnymi płynami, używanie nici dentystycznej. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

W czasach PRL-u wiele osób w ogóle nie myło zębów, a jak już myli to nie używali pasty, albo mieli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
494
338

Na półkach:

Nie trzeba lubić historii i interesować się medycyną, by książka „Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” sprawiła mnóstwo frajdy. Literatura faktu w fabularnej odsłonie, a przy okazji czyta się momentami jak literaturę sensacyjną. Podczas czytania towarzyszyło mi niedowierzanie, współczucie i ulga – cieszę się, że żyjemy w dzisiejszych czasach, choć często się przecież skarżymy na dentystów.
„Ambulans…” to opowieść o wędrownych stomatologach z czasów PRL. To także barwny portret powojennej wsi, obyczajów, przesądów, warunków, w jakich żyli ludzie. Ówcześni dentyści plombowali, czym mogli, częściej rwali. Walczyli nie tylko z szalejącą próchnicą, ale z ludzką niewiedzą, bólem i strachem. Zdarzało się, że musieli przyszyć odcięty palec albo odebrać poród.
Sposób, w jaki pisze autorka, sprawia, że książkę czyta się jak wciągającą powieść pełną zwrotów akcji i niesamowitych historii. Zaglądamy do wędrownych ambulansów czy pomieszczeń prowizorycznie przypominających sale szpitalne. Towarzyszymy wystraszonym pacjentom i trzymamy kciuki, żeby wytrzymali okropny ból. Przy tym wszystkim wędrujemy po pięknych polskich wsiach i miasteczkach.
Książka jest naprawdę fascynująca. Jej czytanie momentami wręcz boli…, a jednak człowiek bierze trzy głębokie oddechy pomiędzy akapitami… i czyta dalej.

Nie trzeba lubić historii i interesować się medycyną, by książka „Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” sprawiła mnóstwo frajdy. Literatura faktu w fabularnej odsłonie, a przy okazji czyta się momentami jak literaturę sensacyjną. Podczas czytania towarzyszyło mi niedowierzanie, współczucie i ulga – cieszę się, że żyjemy w dzisiejszych czasach, choć często...

więcej Pokaż mimo to

avatar
148
32

Na półkach:

Niestety rozczarowała mnie ta książka. Może po tytule i opisie spodziewałam się czegoś innego. Najpierw dostajemy szczegółowy opis wycieczki autorki i jej rodziny (w tym mamy-dentystki i to chyba sprawia, że "jest na temat") na tereny, gdzie jeździł ambulans. To nic, że większość spotykanych ludzi nic na jego temat nie pamięta. Przeczytamy, jak wyglądali pytani rozmówcy, gdzie rodzina nocowała i co jadła na obiad.
Potem akcja skacze w czasie (rys historyczny stomatologii na ziemiach polskich) i miejscach. I może nawet niektóre wątki są interesujące... Ale chyba nie miałam już siły ich wyłuskiwać. Jednak wolę jak jest konkretnie i... na temat. Może zabrakło redakcji. Pasja do pokazania rodzinnej historii to nie wszystko.

Niestety rozczarowała mnie ta książka. Może po tytule i opisie spodziewałam się czegoś innego. Najpierw dostajemy szczegółowy opis wycieczki autorki i jej rodziny (w tym mamy-dentystki i to chyba sprawia, że "jest na temat") na tereny, gdzie jeździł ambulans. To nic, że większość spotykanych ludzi nic na jego temat nie pamięta. Przeczytamy, jak wyglądali pytani rozmówcy,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
117

Na półkach:

Książka raczej dla pasjonatów historii stomatologii w Polsce niż przeciętnego czytelnika.
Da się przeczytać, większość dla mnie była ciekawa, mnóstwo ciekawostek, o których nie miałam pojęcia.

Książka raczej dla pasjonatów historii stomatologii w Polsce niż przeciętnego czytelnika.
Da się przeczytać, większość dla mnie była ciekawa, mnóstwo ciekawostek, o których nie miałam pojęcia.

Pokaż mimo to

avatar
35
27

Na półkach:

Uwaga, uwaga - Ambulans jedzie!

Czy wiedzieliście, że w PRL-u funkcjonowało coś takiego jak obwoźny dentysta? Ja dowiedziałam się dopiero z tej publikacji i byłam naprawdę zaskoczona. Jednocześnie próbowałam sprawdzić, czy w mojej okolicy też coś takiego funkcjonowało, ale nie znalazłam na ten temat żadnej informacji - chyba mieszkam za blisko Krakowa i mniejszych miast, więc może dotarcie do dentysty nie było aż tak trudne. ;)

"Ambulans jedzie na wieś" to połączenie reportażu, garści ciekawostek na temat stomatologii i jej rozwoju oraz wspomnień osób pracujących w Dentobusach w czasach PRL-u. Jest rodzinnie, zabawnie, melancholijnie. Autorka reportażu wraz z swoją mamą (która pracowałą w przeszłości jako dentysta w ambulansie),wyrusza w Polskę po dawnej trasie obwoźnych stomatologów. To podróż pełna wspomnień, opowieści, a także rodzinnych anegdot. Możemy poczuć się jej częścią tej wyprawy, a przy okazji poznać realia w zakresie stomatologii w czasach PRL-u. Dodatkowo poznajemy historie wielu z dentystów pracujących niegdyś w ambulansie.
To, co warto podkreślić, to fakt, że ludzie bardzo nieufnie podchodzili do zabiegów dentystycznych, często korzystali z nich już w ostateczności. Niestety, ale w dużej ilości kończyło się to po prostu wyrwaniem zęba i pozbyciem się problemu. Również świadomość na temat higieny jamy ustnej i sposobów jej utrzymania była bardzo niska. Do tego, o czym warto wspomnieć, czasem do akcji wkraczały również różnego rodzaju przesądy. :)
"Ambulans jedzie na wieś" to nie tylko historia wędrownych dentystów, ale również wspomnienie minionej epoki, skrawek codzienności z czasów, których już nie ma. Jest trochę historii o lekcjach w szkole, o zwyczajach, o studiach, ślubach i radzenia sobie w czasach, gdy wiele rzeczy było niedostępne.

Uwaga, uwaga - Ambulans jedzie!

Czy wiedzieliście, że w PRL-u funkcjonowało coś takiego jak obwoźny dentysta? Ja dowiedziałam się dopiero z tej publikacji i byłam naprawdę zaskoczona. Jednocześnie próbowałam sprawdzić, czy w mojej okolicy też coś takiego funkcjonowało, ale nie znalazłam na ten temat żadnej informacji - chyba mieszkam za blisko Krakowa i mniejszych miast,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
871
868

Na półkach: ,

Chyba każdy z nas ma niemiłe wspomnienia związane z wizytą u dentysty. Do przyjemności to nie należy. Zdecydowanie. Pamiętam czasy, gdy do szkoły przyjeżdżała pielęgniarka i odbywało się zbiorowe szczotkowanie zębów, tzw. fluoryzacja. Obrzydliwe to było. A teraz. Czy w szkołach prowadzone są takie akcje? Z tego co mi wiadomo, już nie. Teraz każdy ma szeroki dostęp do stomatologa. A kiedyś, niestety, było to bardzo ograniczone. Działały wspominane w niniejszym reportażu objazdowe dentobusy. Usiądźcie na chwilę wygodnie i spróbujcie wspomnieniami przenieść się w swoje czasy szkolne …
Autorka, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek tej książki, Teresy Radeckiej - Kozłowskiej. Teresa, po skończonych studiach stomatologicznych, rozpoczęła pracę stomatologa. Trudną i niewdzięczną pracę wykonywała aż do lat 70 ubiegłego stulecia. Objeżdżała mazurskie wsie i miasteczka dentobusem, w trudnych warunkach atmosferycznych leczyła zęby, wyrywała i prowadziła szeroką akcję edukacyjną. Wykonywała bardzo potrzebną i pożądaną pracę. I takich bohaterów w swoim reportażu przybliża nam autorka. Poznajemy ich z imienia i nazwiska, obserwujemy ich dzieciństwo i drogę zawodową, później życie rodzinne i osobiste. Nie mieli łatwo, przyszło im żyć i leczyć zęby w czasach, gdy technika była mało rozwinięta, brakowało dosłownie wszystkiego. Musieli oszczędzać na środkach znieczulający, materiałach i narzędziach. Walczyli zaciekle z panującą wówczas, prawie u wszystkich, próchnicą. I pracowali w prawie „polowych” warunkach. Do ich miejsca pracy ustawiały się kolejki, przecież nie było wiadomo, czy kolejna taka akcje do nich zawita, czy będą w ogóle mieli możliwość leczyć swoje zęby.
Ambulans jedzie na wieś to nostalgiczna i sentymentalna podróż do czasów PRL-u, gdzie stomatolodzy doświadczenie zdobywali lecząc ludzi w mobilnych punktach leczenia. Nie zrażali się, nie straszne im były warunki pracy i życia na walizkach. Wykonywali doniosłe zadanie, i gdyby nie oni, choroby zębów by się rozprzestrzeniały coraz bardziej. A tak mogli chociaż trochę je zahamować, bardziej edukować i wpływać na profilaktykę w tym zakresie.
Autorka wiele miejsce poświęciła krajobrazowi Polski po II wojnie światowej, ukazała panujący ówcześnie klimat i nastroje. Dotknęła problemy zwykłych ludzi. Odwiedziła wiele miejsc, rozmawiała z ludźmi, którzy jeszcze pamiętają tamte czasy, wiele uwagi przeznaczyła na dotarcie do dokumentów, archiwów i jakichkolwiek danych, dokumentujących pracę dentystów. Ludzie z chęcią i otwartością rozmawiali z Aleksandrą, dzielili się z nią swoimi przeżyciami i wspomnieniami. I tak naprawdę, to nie jest reportaż o dentystach. To reportaż o zwykłych ludziach, zmagających się z niełatwą codziennością. Znakomity obraz społeczeństwa powojennego, żyjącego swoim życiem i trybem, zaprzyjaźnionego z przyrodą i naturą. Człowiek był nieodłącznym elementem krajobrazu wiejskiego i małomiasteczkowego.
Na każdej stronicy tej opowieści czuć klimat pól i łąk, nastrój czasów PRL-u, biedę i kompleksy ludzi. To się chłonie bez opamiętania. Dla mnie historie wędrownych lekarzy są wtłoczone i wchłonięte w tę opowieść. Są jej fragmentem, małym elementem, ale nie zasadniczym wątkiem.
To jest lektura, po którą powinien sięgnąć zarówno młody czytelnik, jak i już trochę starszy. Młody pozna czasy, w których dostęp do dentysty był rarytasem, a na wizytę trzeba było się załapać. Starszy odbiorca z rozrzewnieniem może powspominać czasy i porównać z tym, jak jest obecnie.
Zachęcam, ciekawa i warta uwagi.

Chyba każdy z nas ma niemiłe wspomnienia związane z wizytą u dentysty. Do przyjemności to nie należy. Zdecydowanie. Pamiętam czasy, gdy do szkoły przyjeżdżała pielęgniarka i odbywało się zbiorowe szczotkowanie zębów, tzw. fluoryzacja. Obrzydliwe to było. A teraz. Czy w szkołach prowadzone są takie akcje? Z tego co mi wiadomo, już nie. Teraz każdy ma szeroki dostęp do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
796
686

Na półkach: , ,

Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny, docierały do małych miejscowości, tam gdzie nie funkcjonowały ośrodki zdrowia. My, dzięki reportażowi, mamy możliwość podglądnięcia, jak wyglądała wówczas praca młodych stomatologów w małych, mazurskich miejscowościach.

Pierwsze, co odczułam czytając „Ambulans jedzie na wieś”, to zaangażowanie emocjonalne Autorki w poszukania śladów przeszłości. Wraz z mamą, obecnie będącą już w podeszłym wieku panią doktor, wspólnie odnajdują wśród mazurskich wsi dawne ścieżek jej młodości. Niespiesznie, delektując się zastałymi tu zmianami, poszukują dawnych budynków szkół oraz miejsc, w których nocowała Teresa Radecka-Kozłowska wraz z współpracownikami. W tekście wyczuwa się miłość Autorki do mamy, szacunek do wykonywanej przez nią pracy, cierpliwość i wyrozumiałość podczas wsłuchiwania się w jej wspomnienia.
Aleksandrze Kozłowskiej w swoich poszukiwaniach udało się także dotrzeć do innych pracowników ambulansów sprzed lat lub ich rodzin. W książce Autorka opisuje początki ich pracy zawodowej w dentobusach, ciekawe zdarzenia w ich wyjątkowej pracy. Poznajemy dalszy rozwój karier zawodowych młodych stomatologów, a także wycinki z ich życia osobistego. Przeważnie do pracy w terenie byli kierowani lekarze zaraz po studiach, czym jednak nie zawsze byli zachwyceni. Pamiętać należy, że w czasach PRL-u obowiązywał przymus pracy, do której po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia, dostawało się skierowanie. Do obowiązków pracujących w terenie dentystów należało leczenie uzębienia i chorób jamy ustnej przede wszystkim u dzieci, ale również u dorosłych. Przeprowadzano także pogadanki na temat higieny jamy ustnej oraz wykonywano fluoryzację zębów. Stan uzębienia leczonej ludności w opisywanym okresie był bardzo zły, dlatego też największa ilość zabiegów dentystycznych polegała na ekstrakcji zębów.

Zaskoczeniem dla czytelnika może być wyposażenie takiego stomatologicznego samochodu – gabinetu. Najczęściej był on zaopatrzony w najpotrzebniejsze narzędzia i materiały opatrunkowe, w tym (najważniejsze!) maszynę do borowania napędzaną najczęściej siłą ludzkich mięśni (pedałem nożnym). W wielu wsiach nie było jeszcze przeprowadzonej elektryfikacji, nie było również bieżącej wody. Warunki pracy i do odpoczynku po niej były bardzo skromne i trudne. Dodatkowe stanowiska dentystyczne (przenośne) rozkładane były najczęściej w szkołach.

Aleksandra Kozłowska – dziennikarka i reporterka, wykonała kawał dobrej roboty zbierając materiały do swojej publikacji. Przemierzyła wiele kilometrów mazurskich dróg, odwiedziła dużo urzędów, szkół, przeglądnęła ogromną liczbę dokumentów i kronik. Ale, to co najbardziej wpłynęło na klimat reportażu, to rozmowy z ludźmi, którzy pamiętali opisywane przez autorkę czasy, wydarzenia, ówczesną rzeczywistość. Dzięki tym wspomnieniom, najczęściej ludzi starszych, powstała ta niezwykła opowieść, spokojna, z wieloma tematami pobocznymi, wielowymiarowa. Kto lubi czytać o takich przywołaniach przeszłości, powrotów do czasów PRL -u, temu książkę zdecydowanie polecam. To piękna, gawędziarska pogadanka, która stanowi jednocześnie źródło wiedzy medycznej i historii najnowszej Mazur.
Mi się ta podróż w nieznane dla mnie miejsca i nieznany mi czas ogromnie podobała. Tym bardziej, że Autorka ma wyjątkowo lekkie pióro, potrafi swoim tekstem oddać klimat opisanych miejscowości, zainteresować czytelników nietuzinkową pracą anonimowych dla większości postaci.
Książka zawiera dużo fotografii, które są wspaniałym dodatkiem do opowiedzianych historii i opisanych miejsc.

Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2179
1569

Na półkach:

Mamy do czynienia z renesansem zainteresowania wsią. Druga chłopomania, ale mam nadzieję, że w mądrzejszym wydaniu. Nie wpatrujemy się w wieś ślepo kopiując jakieś ludowe zwyczaje, czy wzory, ale oto pochylamy się nad historią wsi. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Ambulans jedzie na wieś byłam bardzo ciekawa, bo po pierwsze uwielbiam wątki dotyczące historii medycyny, a po drugie jestem świadoma swojej wiejskiej historii, co ja gadam ja ciągle mieszkam na wsi. Podtytuł zawęża tematykę, oto pojedziemy śladami objazdowych stomatologów.

Aleksandra Kozłowska, reporterka, zafascynowana przeszłością swojej mamy, zabiera swoją rodzinę śladami swojej mamy, która jako młoda absolwentka, tuż po studiach pracowała w stomatologicznym busie. Przenosimy się w lata stalinizmu, bezpośrednio po wojnie, gdzie na prowincji potrzeby są ogromne, ludzie mają kolosalne problemy z zębami – dowiemy się z książki o tym, że te problemy towarzyszyły człowiekowi od zarania, ale sieć przychodni nie jest rozwinięta. Większa część kraju to biedne wsie, przysiółki, do których nie prowadzi nawet cywilizowana droga. Młodzi, tak dziś jak i wtedy wolą miasto, na szczęście nasz komunistyczny kraj ma coś takiego jak przymus pracy i tak na wieś ruszają dentyści. Nie ma infrastruktury, zatem by jak największej ilości osób pomóc, w trasę ruszają specjalne busy, dostosowane do bycia mobilnym gabinetem stomatologicznym. Ekstrakcje, borowania, dużo próchnicy, głównie dzieci. Ciekawa historia o nieznanym epizodzie polskiej stomatologii.

Nie miałam pojęcia, że była taka akcja. Nie wiedziałam o stomatologicznych busach. Ach jaką wdzięczność czuję, że moi rodzice prowadzili mnie regularnie do stacjonarnego gabinetu. Jaki postęp dokonał się w pół wieku. Ta książka jest z jednej strony sentymentalną podróżą po biografiach młodych stomatologów, którzy walczyli o dobre uzębienie mas. To podróż do wiosek, gdzie czas się zatrzymał, ale żyją tam wciąż ludzie, którzy pamiętają panią dentystkę, są zdjęcia, kroniki, to wszystko jest pretekstem do podróży w przeszłość.
Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę książkę, bo pokazała mi nieznany aspekt historii, momentami opisy mroziły krew i wywoływały dreszcze

Mamy do czynienia z renesansem zainteresowania wsią. Druga chłopomania, ale mam nadzieję, że w mądrzejszym wydaniu. Nie wpatrujemy się w wieś ślepo kopiując jakieś ludowe zwyczaje, czy wzory, ale oto pochylamy się nad historią wsi. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Ambulans jedzie na wieś byłam bardzo ciekawa, bo po pierwsze uwielbiam wątki dotyczące historii medycyny, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
114
105

Na półkach:

🦷,,Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” to historie młodych stomatologów, którzy zaraz po ukończeniu szkoły zostali oddelegowani do leczenia zębów w małych miejscowościach w czasach PRL-u. Do dyspozycji mieli najczęściej dość skromnie wyposażony „dentobus” i musieli wykazać się ogromną determinacją w realizacji swojej pracy. A tej było bardzo, bardzo dużo. Pracowali od świtu do nocy chcąc pomóc jak największej liczbie osób. Ich praca polegała na wyrywaniu bolących zębów, naprawie wszelkich ubytków oraz edukacji pacjentów. Ostatnie z zadań było znacznie trudniejsze niż można było się spodziewać. Mieszkańcy polskich wsi w zdecydowanej większości nie myli zębów. Tkwili w dawnych przekonaniach, wierzyli w przesądy a stan ich uzębienia to była istna ruina. Najgorsze było to, że nie czuli potrzeby zmiany.

🦷Książka Aleksandry Kozłowskiej opowiada o bardzo ciekawym okresie w leczeniu zębów w Polsce. Pokazuje trudną drogę młodych stomatologów, ich ciągłą walkę z bólem i próchnicą. Książka jest ciekawym obrazem polskiej wsi oraz panujących tam zwyczajów i przekonań. Jest skarbnicą wiedzy o stosowanych niegdyś w stomatologii narzędziach, preparatach i substancjach. Zawiera mnóstwo zdjęć, które są świetnym uzupełnieniem opisywanych historii.

🦷Osobiście wolę trochę inny typ reportaży. W ,,Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” poznajemy losy kilkorga stomatologów. Momentami miałam poczucie, że ich historie były przedstawione chaotycznie a wiele informacji powtarzało się. Czułam, że w reportażu jest za dużo samej Autorki. Wolę, kiedy osoba autorka reportażu jest pobocznym obserwatorem opisywanego tematu a nie jego bohaterem. Ta opinia wynika wyłącznie z moich preferencji i nie zmienia faktu, że dzięki ,,Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” uzyskałam mnóstwo ciekawych i zaskakujących informacji o historii leczenia zębów.

🦷,,Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów” to historie młodych stomatologów, którzy zaraz po ukończeniu szkoły zostali oddelegowani do leczenia zębów w małych miejscowościach w czasach PRL-u. Do dyspozycji mieli najczęściej dość skromnie wyposażony „dentobus” i musieli wykazać się ogromną determinacją w realizacji swojej pracy. A tej było bardzo, bardzo...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    83
  • Przeczytane
    43
  • Posiadam
    8
  • 2024
    5
  • Teraz czytam
    2
  • Chcę przeczytać, nie posiadam
    1
  • Biblioteka J-R
    1
  • Medyczne
    1
  • Reportaże
    1
  • Biografie/ prawdziwe historie / reportaż/ literatura faktu📑❗
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów


Podobne książki

Przeczytaj także