rozwińzwiń

Jak obalić człowieka

Okładka książki Jak obalić człowieka Igor Frender
Okładka książki Jak obalić człowieka
Igor Frender Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Bractwa Trojka Seria: LITERATURA SPP/dramat satyra
68 str. 1 godz. 8 min.
Kategoria:
satyra
Seria:
LITERATURA SPP/dramat
Wydawnictwo:
Oficyna Wydawnicza Bractwa Trojka
Data wydania:
2023-09-15
Data 1. wyd. pol.:
2023-09-15
Liczba stron:
68
Czas czytania
1 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366114302
Średnia ocen

10,0 10,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
10,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
58
44

Na półkach:

Link do recenzji Irminy Kosmali
https://kuznia.art.pl/recenzje/2821-jak-obalic-czlowieka-dramat-w-trzech-aktach-igor-frender.html

Jak obalić człowieka. Dramat w trzech aktach - Igor Frender
'
Autorka recenzji: Irmina Kosmala

Powiastka o człowieku i egzystencjalnych na niego zasiekach

Niemiecki filozof o polskich korzeniach postawił kiedyś przed nami pytanie: „Jak człowiek może znać siebie?”. Nie czekając na, być może, satysfakcjonującą go odpowiedź, którą otrzymałby od nas dziś, czyli po stu dwudziestu trzech latach (!),wyjaśniając, dodał: „Jest to rzecz ciemna i tajemnicą osłonięta”. Nieco później swoje rozważania dotyczące istoty ludzkiej uzupełnił o wniosek: człowiek jest „zwierzęciem jeszcze nie ustalonym. To znaczy nie jest określonym, jednoznacznym i definitywnym gatunkiem jak inne, nie jest postacią gotową, lecz czymś, co się dopiero staje”.


Dla Fryderyka Nietzschego, podobnie jak Igora Frendera, człowiek, jak powie Martin Buber jest „problemem brzegowym, problemem istoty, która z głębi przyrody dotarła na jej skraj, na niebezpieczny kraniec przyrodniczego bycia, gdzie bynajmniej nie zaczyna się, jak twierdził Kant, eter ducha, lecz otchłań nicości, od której kręci się w głowie”.


Oto mianowicie w najnowszym dziele poznańskiego pisarza i poety, rozpisanego w trzyaktowy dramat, w którym to zawiera się również jego potrójna odmiana - bowiem sytuuje się między dramatem groteskowym, poetyckim a epickim - mamy do czynienia z dość upiorną sytuacją (o czym expressis verbis informuje nas okładka stworzona na okoliczność wydania niniejszego tomu). Akcja dramatu zaczyna się jak w starym dobrym dowcipie. Przychodzi Kowalski do doktora, a doktor… każe liczyć mu palce, które przed adwersarzem wskazuje. Niestety, gdy po raz kolejny, jak w obłędnej mantrze, pada pytanie o to, ile palców widzi Kowalski, jako czytelnicy zaczynamy odczuwać lekki psychiczny dyskomfort. Jeszcze jedno wskazanie palców i kolejne, i już staje się dla nas oczywiste, że Igor Frender czyni ze zdezorientowanego i poirytowanego Kowalskiego słynnego Józefa K., a z przeprowadzanego z nim wywiadu tworzy śmiertelnie niebezpieczny Kafkowski eksperyment. Wszyscy dobrze wiemy, jak cienka jest nić, na której przędziemy własną opowieść o życiu. Zawieszoną między prawdą a zmyśleniem, wiarą o wygnaniem, wolą mocy a popadnięciem w obłęd ową nić zerwać może najmniejszy podmuch słów wymierzony w nieświadomego zagrożenia gościa, zwabionego do gabinetu przez lekarza, który za chwilę uczyni ze swego rozmówcy pacjenta.


Dlaczego doktor znęca się nad Kowalskim? Dlaczego postępuje nieprofesjonalnie, poi alkoholem, a potem znów rozkłada przed nim ręce niczym broń i każe strzelać? „To ile widzimy palców?". Pytania narastać będą z każdą kolejną zwabioną do gabinetu osobą dramatu.


Następną „ofiarą” nieco psychopatycznego doktora, Waldemara Cisa, jest ksiądz Albert. Wywiązuje się między dwiema postaciami wciągający dialog na temat deprawacji człowieka poprzez lekturę. Książki odsuwają nas od siebie, grzmieć będzie ksiądz. Nadmiar wiedzy jest szkodliwy dla zdrowia naszej duszy. „Niewiedza za to zniewala” – odpowie mu błyskotliwie doktor. „Ludzie nie pragną wolności, lecz zbawienia” – skonstatuje duchowny. I tak dalej – oponenci zbijać swe argumenty będą po kolei niczym pionki w najlepszej rozgrywce szachowej. Z tej arcyciekawej rozmowy dowiemy się, że spotkanie odbywa się w instytucie, którego zadaniem jest unowocześnić, ulepszyć człowieka. „Naszą istotą jest stworzenie istoty wyższej niż my sami jesteśmy. – Powie Nietzsche. – Tworzyć przekraczając siebie samych! To instynkt płodzenia, to instynkt czynu i dzieła. Tak jak wszelkie dążenie zakłada jakiś cel, to człowiek zakłada istotę, której nie ma, która jednak udziela celowości jego istnieniu”.


Kolejnymi gośćmi, których postanowi „ulepszyć” doktor Cis będą Nowicki i Edy. Ten pierwszy opowie lekarzowi o swym bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z UFO, natomiast Eddy o rozmowie z przedmiotami. Wysoki stopień abstrakcji i odrealnienia przedstawionych sugestywnie postaci sprawi, że będziemy śmiać się z dialogów, w które zostaniemy wciągnięci.

Ciekawą postacią dramatu jest Rozalia – piękna i wiecznie zamyślona poetka. Początkowo wiemy o niej niewiele. Przeżyła groźny wypadek, po którym powoli składa się w całość. Domyślamy się, że przed tą katastrofą z pewnością łączyło ją z doktorem żywe uczucie (tak, „żywe” to dobre słowo). Świadczy o tym pierścionek na jej palcu, który dostrzega Cis. Kobieta pojawia się w gabinecie doktora po jego rozmowie z Kowalskim, Nowickim i Edddym i za każdym razem pada z jej ust pytanie, czy pacjent zorientował się, w czym uczestniczy. Zanim jeszcze usłyszymy przeczącą odpowiedź, wiemy, że żaden z gości nie miał szans zorientować się w swojej nie do pozazdroszczenia sytuacji. Zwabieni jak mucha w lepką sieć mężczyźni, zostaną wkrótce poddani najcięższej egzystencjalnej próbie – wyssania z ich krwi i limfy jakichkolwiek znamion egocentryzmu i wszelakich plugactw, których dopuścili się na dziewczynie.

Czy zatem obalić człowieka to odnowić go, przezwyciężyć - jak chciał Nietzsche - czy raczej zdeprecjonować i zniszczyć? Co nas upoważnia do zamachu na czyjąś moralność, mentalność i ducha? W którym miejscu kończy się ludzki byt, a zaczyna bestia? I ostatecznie - z jakich chtonicznych duchowych uroczysk nawiedza nas nocami stwora? Bo przecież nawiedza nas, prawda?

Link do recenzji Irminy Kosmali
https://kuznia.art.pl/recenzje/2821-jak-obalic-czlowieka-dramat-w-trzech-aktach-igor-frender.html

Jak obalić człowieka. Dramat w trzech aktach - Igor Frender
'
Autorka recenzji: Irmina Kosmala

Powiastka o człowieku i egzystencjalnych na niego zasiekach

Niemiecki filozof o polskich korzeniach postawił kiedyś przed nami pytanie: „Jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5961
1382

Na półkach: ,

„Jak obalić człowieka” to tragikomedia. Nieco się tu pośmiejemy, ale gdy już obetrzemy łzy – to wcale nie będziemy wiedzieli, które były ze śmiechu, a jakie popłynęły z gorzkiej prawdy o nas, współczesnych. Jednak kluczowym uczuciem, z jakim pozostawi nas Igor Frender będzie chyba totalne zadziwienie.


Na „scenę” wprowadza nas mężczyzna – z jego wyznań możemy wywnioskować, że jest już doświadczony, a to, co przeszedł w życiu z pewnością nie budzi teraz miłych wspomnień. Ma dość ludzi, chętniej spędza czas z psem. Buntuje się przeciw wszystkim nakazom, regułom, „posługuje się logiką artysty”. I właściwie od razu się z nim utożsamiamy, prawda? Jednak rozważania o tak dojmującej samotności dzisiejszych czasów zostawiamy gdzieś za sobą. W końcu jest jak jest…

Spotykają się w tej literackiej przestrzeni osoby ze średniego pokolenia (młodsi i starsi). Każde z nich reprezentuje inne środowisko. Rozalia to piękna poetka, która przeżyła przykry wypadek i właściwie cudem została odratowana. Coś łączy ją z doktorem Cisem, który nadal niezwykle troszczy się o kobietę, ale podejrzewamy, że ich relacja także przeszła jakiś burzliwy incydent.

Miejscem rozmów jest na ogół pokój lekarski. Gabinet doktora odwiedza hipis. Kowalski jednak jest zdezorientowany tą wizytą. Lekarz wprowadza pewien zamęt. Można pomyśleć, że przeprowadza swoisty eksperyment. Czujemy się coraz bardziej osaczeni, jak pacjent. Atmosfera gęstnieje, a my uświadamiamy sobie, że to niebywale trafna metafora współczesnego świata.

Igor Frender znakomicie pokazał, jak można komuś „namieszać w papierach”. Ile potrzeba do „obalenia człowieka”? Ano, niewiele. Może nawet tylko „dobre” chęci wystarczą. Najbardziej przerażającą wizją jest bodaj ta, że czytamy książkę Frendera i właściwie niczemu się nie dziwimy. Jesteśmy stale „za”, choć przecież tak ochoczo deklarujemy „przeciw”. Może i niektóre sprawy nas dziwią i na chwilę zatrzymają, ale przyjmujemy je, bo kto nigdy nie słyszał o podobnych rzeczach. Jako ludzie jesteśmy słabi, wygodni, bojaźliwi.

Mamy tu także i księdza, który wielce dba o „swoją duszę”. Ba, z przyjemnością też troszczy się rozwój duchowy innych. Szczególnie, gdy nikt go to nie prosi. Czy to również nie brzmi dość znajomo? Nie zabranie przedstawicieli władzy. Pani Burmistrz i Komisarz stają w opozycji do Doktora i jego instytucji. Narasta spór. To też typowe dla naszych czasów.

Jest w „Jak obalić człowieka” cały przekrój współczesnych tendencji. Nowicki reprezentuje wszystkie (nomen omen) nowinki. Spotyka go to, co akurat modne, co na topie, co budzi skrajne emocje. Sam chyba sobie do końca nie uświadamia swojej potrzeby bycia kontrowersyjnym i takim „jak wypada”. Reprezentuje to, z czego często kpimy lub na co patrzymy z politowaniem. Najbardziej tajemniczą postacią jest Eddy, który dużo wie.

Finał zaskakuje! Doktor i Rozalia odkrywają karty – trochę podpowiadają, a trochę jednak burzą nasze postrzeganie tej historii. Czy grają z czytelnikiem, który jest nieświadomy, że oto także znalazł się w ośrodku Cisa i jest poddawany eksperymentowi? Igor Frender potrafi namieszać w głowie! Mnoży pytania o to, co jest właściwie normą? I na ile sposobów można człowieka „obalić”? Sam pokazał kilka… Wyśmienita lektura! Pełna nieoczywistości i zaskakujących rozwiązań!

„Komediodramat w trzech aktach”, jak stoi w podtytule, miesza treści komediowe z tragicznymi. Frender bawi czytelnika komicznymi postaciami i ich dialogami. Nieco nas zwodzi i niczym Kowalski u Doktora czujemy się zapędzeni w kozi róg. To wtedy pojawiają się emocje z pogranicza tragedii. Czujemy się w potrzasku, bo oto uświadamiamy sobie, że diagnozy Cisa („po prostu często ludzie na wszystko się zgadzają, nie sprzeciwiają się i na tym tracą”) są trafione. I że nie ma dobrych rokowań… Istnieje wybór jedynie między złym a gorszym.

A zatem człowiek. To on jest w centrum, on stoi na scenie. Przyglądamy mu się z każdej niemal perspektywy. Stąd i doktor, i ksiądz, i kobieta, i mężczyzna, i młodszy, i starszy itp. Wszyscy patrzą na tego samego człowieka, ale każdy inaczej. Punkt widzenia uzależniony jest od wartości (albo korzyści),jakimi kierują się poszczególne osoby. Ale i to autor bezkompromisowo obnaża. Bo oto jest lekarz, który raczej wpędza w chorobę niż leczy. Ksiądz – dla niego święte jest każde boże stworzenie, ale równocześnie pozwala mu to na konsumpcję mięsa, a nawet na upolowanie go!

Frender dba o każdy szczegół. Pieczołowicie kreśli tło do każdej sceny. Używa niewielu rekwizytów, ale wszystkie mają znamiona symboli. Są bowiem m.in. fotografie, zegar wybijający pełną godzinę, biblioteczka z konkretnymi tytułami (co daje podpowiedź jakiej specjalizacji jest doktor Cis),butelka wódki, która rozwiązuje wiele problemów, charakterystyczny obraz, lustro, stara szafa. Te przedmioty potrafią „przemówić” do wyobraźni czytelnika.

Postaci możemy bliżej poznać nie tylko dzięki temu, co o sobie mówią, ale i jak wyglądają. Frender zadbał także i o ich ubiór czy ogólnie: styl noszenia się. Dzięki temu łatwo przychodzi nam zaszufladkowanie ich do odpowiedniego typu. Niektórzy jednak z całych sił próbują wydostać się ze schematu, imają się absurdów i groteski, jeszcze mocniej w ten schemat się wplątując.

Atmosfera też jest niezwykła – „półmrok”, a potem i kameralny gabinet sprzyjają intymnym wyznaniom, wyzwalają odwagę bycia szczerym. Pozwala się też osobom dramatu mówić. Jest i pewnego rodzaju słowne zapętlenie – postaci niemal się przekrzykują, każdy ma swoje racje, a finalnie okazuje się, że prawda leży i tak zupełnie gdzie indziej.

Jednak tym, co się wyróżnia jest mistrzowski dialog! Och, te dialogi u Frendera są tak mięsiste, że właściwie z każdej wymiany zdań możemy czerpać materiał do powszechnego dyskursu o sprawach dla człowieka najważniejszych! Wystarczy, że postać raz się odezwie, a my możemy opowiadać o niej w nieskończoność. Autor jest poetą, co okazało się wielkim walorem podczas pisania sztuki teatralnej. Mamy tu do czynienia właśnie z bardzo poetyckim ujęciem niektórych zagadnień. Choć język jest zróżnicowany i dopasowany do postaci, to w nim kryje się duża dawka poetyckości. Przede wszystkim widać ją w operowaniu symbolami, w tworzeniu subtelnych metafor, w pogłębianiu sensów i poszerzaniu pola interpretacyjnego. A trzeba przyznać, że poza ogólnym przesłaniem jest tu naprawdę dużo do analizy. Kto lubi głębiej poszperać w tekście, ten znajdzie tu wiele, m.in. rozmaite nawiązania do innych tekstów kultury! A i zakończenie sprzyja snuciu domysłów!

Igor Frender, autor tomu „Idziemy, jest stromo”, tym razem przemówił wielogłosem. Wybrał specyficzną formę. Jego tragikomedia ma nie tylko przynieść dobrą zabawę, ale przede wszystkim doprowadzić do „śmiechu przez łzy”. Czy osiągniemy swoiste katharsis? Nie wiem. Z pewnością lektura „Jak obalić człowieka” przyniesie mnóstwo refleksji. Niektóre zapewne przyjdą od razu, a na inne będzie trzeba poczekać, aż przeminie początkowy rechot. Ale czy współczesny człowiek jest zdolny przeżyć oczyszczenie poprzez sztukę? To dopiero pytanie!

„Jak obalić człowieka” to utwór kompletny, przygotowany na scenę. Ma wszystko, czego wymagamy od dobrej sztuki – wyraziste postaci, celne komentarze, dialogi na wysokim poziomie i opowieść, na którą składają się wszystkie elementy tekstu. Jest tragizm (także w wymiarze odczytywania tekstu oraz refleksji po lekturze),jest i farsa (przerysowane postaci, humor obecny kreacjach bohaterów, rozmowach, a nawet i didaskaliach). Jest nawet więcej – jest także szczególny punkt pomiędzy nimi. Przesłanie pozostawia czytelnika z natłokiem wrażeń, potrzebujemy więc uporządkowania naszych myśli – one nieustannie się wiercą i wwiercają, pulsują, rezonują jeszcze długo po zamknięciu książki.

„Jak obalić człowieka” to tragikomedia. Nieco się tu pośmiejemy, ale gdy już obetrzemy łzy – to wcale nie będziemy wiedzieli, które były ze śmiechu, a jakie popłynęły z gorzkiej prawdy o nas, współczesnych. Jednak kluczowym uczuciem, z jakim pozostawi nas Igor Frender będzie chyba totalne zadziwienie.


Na „scenę” wprowadza nas mężczyzna – z jego wyznań możemy wywnioskować,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    3
  • Przeczytane
    2
  • 2023
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Jak obalić człowieka


Podobne książki

Przeczytaj także