Apostołowie i technokraci. Elity polityczne Hiszpanii frankistowskiej

Okładka książki Apostołowie i technokraci. Elity polityczne Hiszpanii frankistowskiej Marcin Mleczak
Okładka książki Apostołowie i technokraci. Elity polityczne Hiszpanii frankistowskiej
Marcin Mleczak Wydawnictwo: Arcana Seria: Arkana historii historia
382 str. 6 godz. 22 min.
Kategoria:
historia
Seria:
Arkana historii
Tytuł oryginału:
Apostołowie i technokraci. Elity polityczne Hiszpanii frankistowskiej
Wydawnictwo:
Arcana
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2022-01-01
Liczba stron:
382
Czas czytania
6 godz. 22 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365350787
Tagi:
#Francisco Franco #Historia Hiszpanii #frankizm #hiszpańska wojna domowa #druga republika hiszpańska #dyktatury #prozopografia
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Sny umarłych 2023. Polski rocznik weird fiction Dagmara Adwentowska, Daria Banasiewicz, Aleksandra Bednarska, Filip Duval, Agnieszka Fulińska, Elana Gomel, Justyna Hankus, Katarzyna Ophelia Koćma, Dariusz Ludwinek, Marcin Mleczak, Olaf Pajączkowski, Aleksander Paradowski, Przemysław Poznański, Krzysztof Rewiuk, Agata Suchocka, Sylwia Wełna, Adam Włodarczyk, Małgorzata Żebrowska
Ocena 8,2
Sny umarłych 2... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Nowa Fantastyka 415 (4/2017) Agnieszka Dale, Bartłomiej Dzik, Agnieszka Hałas, Artur Laisen, Ursula K. Le Guin, Ian McDonald, Marcin Mleczak, Redakcja miesięcznika Fantastyka
Ocena 6,8
Nowa Fantastyk... Agnieszka Dale, Bar...
Okładka książki Szortal na wynos #31 Aleksandra Brożek, Justyna Chwiedczenia, Bartłomiej Dzik, Magdalena Golec, Mirosław Gołuński, Norbert Góra, Sarah Goslee, Marta Kładź-Kocot, Marcin Knyszyński, Magdalena Kucenty, Paulina Kuchta, Aleksander Kusz, Małgorzata Lewandowska, Marcin Mleczak, Antoni Nowakowski, Artur Olchowy, Laura Papierzańska, Jez Patterson, Frank Roger, Maciej Rybicki, Rafał Sala, Marek Ścieszek, Olga Sienkiewicz, Konrad Staszewski, Redakcja Szortal.com, Dawid Wiktorski, Jacek Wilkos
Ocena 7,3
Szortal na wyn... Aleksandra Brożek,&...
Okładka książki Nowa Fantastyka 377 (2/2014) Pat Cadigan, Paweł Deptuch, Bartosz Działoszyński, Jeffrey Ford, C. S. Friedman, Marcin Mleczak, Sunny Moraine, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Jarosław Urbaniuk
Ocena 6,0
Nowa Fantastyk... Pat Cadigan, Paweł ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
186
186

Na półkach:

Polski czytelnik, który chciałby dowiedzieć się czegoś gruntowniej o frankiźmie, miał dotąd 3 możliwości: książki Mularskiej-Andziak (biografia Franco),Skibińskiego (analiza ustrojowa) i Wielomskiego (analiza ideologiczna),nie licząc oczywiście wydanej za komuny pracy Ryszki i różnych tabloidalnych kuriozów typu Zubiński. Plus różne inne pozycje, w niektórych rozdziałach zatrącające o frankizm (Bartyzel o monarchizmach romańskich, Miłkowski o kościele hiszpańskim),część niestety na kompromitującym poziomie (Stępniak o polityce pojednania). Teraz dostał czwartą możliwość. Oczywiście kto zna języki i stać go na sprowadzanie książek zza granicy, ma gigantyczny wybór książek, z których najlepsze jest chyba nadal The Franco Regime, pióra Stanleya G. Payne.

Jako monografia frankizmu książka Mleczaka jest pod niektórymi względami lepsza od prac Mularskiej, Skibinskiego i Wielomskiego; ta pierwsza to biografia (Mleczak analizuje system),ta druga kończy się na roku 1967 (Mleczak pisze o całym okresie do 1975),ta trzecia jest przeładowana teoretyzowaniem i spekulacjami (Mleczak koncentruje się na faktach). Chronologiczna formuła sprawia też, że książkę Mleczaka czyta się łatwiej. Dla porządku warto też dodać, że książka jest komercyjną wersją pracy doktorskiej Mleczaka na UJ (promotor: Polit, recenzenci: Kieniewicz, Machcewicz),obronionej w roku 2021.

Wady:

SEGMENTACJA
Jest dziwaczna. Na 330 stron tekstu o systemie frankistowskim jest zaledwie 140; reszta to opis antecedencji które jakoby uwarunkowały powstanie frankizmu (160 stron) i komparatystyka (30 stron). Same rozdziały dotyczące frankizmu też wydają się jakieś przetrącone, jeśli chodzi o proporcje; 50 stron poświęcono okresowi formowania się systemu (6 lat, 1939-1945),kolejne 50 stron jego agonii (6 lat, 1969-1975),a okresowi 24 lat (1945-1969) raptem... też 50 stron. Moim zdaniem jest to perspektywa skrzywiona, która eksponuje okresy mało reprezentatywne, natomiast przechodzi do porządku i minimalizuje zasadniczą, trwająca ćwierć wieku fazę reżimu.

OPISOWY CHARAKTER
Generalnie na poziomie analitycznym książka zawodzi, głównie ze względu na swój przesadnie deskryptywny charakter. Jeśli bierzemy do ręki książkę o elitach jakiegoś reżimu to chcielibyśmy wiedzieć, skąd się one brały, jakie były mechanizmy ich powstawania, jaka była ich wewnętrzna dynamika, poziom heterogeniczności, poziom sporów wewnętrznych i formuła ich usuwania, główne osie działania, zdolności adaptacyjne i tak dalej i tak dalej. I owszem, mamy bardzo rozbudowane rozdziały o restauracji (1874-1931) i drugiej republice (1931-1936),łącznie 120 stron, ale na ogół zupełnie jałowo omawia się w nich ogólnie znane kwestie, brak natomiast wysiłku, by skoncentrować się na wątkach, istotnych potem dla funkcjonowania frankizmu (tradycja klientelizmu politycznego, tradycja pretoriańska, liberalizm jako bête noire). Trochę bardziej konkretnych prób znalaźć można w rozdziałach o tworzeniu się systemu (do 1945) i o jego dekompozycji (po 1969). Natomiast ćwierćwieczny okres 1945-1969 pokwitowany jest po prostu kroniką ministerialnych rotacji, okraszonych tu i ówdzie uwagami na temat tego czy innego nowego ministra. W historiografii przyjęło się, że eklektyczny frankizm równoważył wpływy kilku „rodzin politycznych”. Tymczasem Mleczak o tych rodzinach wspomina pobieżnie kilka razy, natomiast nie podejmuje ani jednej próby zdefiniowania czy nawet nazwania tychże rodzin (ile ich było? 5 czy może 9?),nie mówiąc już o jakis próbach systematycznych kwantyfikacji (tylko czasem pojawia się z rzadka wiadomość, że wojskowi stanowi tyle a tyle % ministrów).

MOCNO NIE NA TEMAT
Tytuł książki uważam za mylący. Sugeruje on, że znajdziemy tu analizę frankizmu poprzez analizę frankistowskich kadr. Faktycznie jest sporo o personaliach, a niektóre rozdziały to wręcz kronika karuzeli ministerialnej. Niemniej brak tu próby syntezy dotyczącej prawidłowości kadrowych, a zwłaszcza egzemplifikacji liczbowej tych prawidłowości – znów kłania się kwestia „rodzin politycznych”. Dalej, analiza ta jest zdefektowana poprzez fakt, że Mleczak skupił się na kolejnych rządach. Faktycznie one powinny pójść na pierwszy ogień, ale przecież przydałaby się analiza innych ciał reżimu: Kortezów, Consejo Nacional (a przynajmniej Junta Política i jefes provinciales) FET, korpusu gubernatorów cywilnych, sztabu generalnego, Rady Stanu, Rady Państwa, Rady Regencji. Tytuł jest mylący jednak przede wszystkim przez to, że wiele rozdziałów poświęconych jest różnym kwestiom, które z kadrami nie mają nic wspólnego; co wnoszą rozdziały pt. „Kościół” czy „Społeczeństwo” do kwestii elit? Przecież hiszpański episkopat chyba trudno zaliczyć jest do „elit frankzimu”. Albo rozdział pt. „Represje” [w czasie wojny domowej]. Tu chciałbym przeczytać, kto z elit narodowców naciskał gaz a kto hamulec, jakie opcje rozważano, kto i jak kierował polityką penitencjarną, kto forsował obozy pracy, kto kształtował represywny system prawny, czy rozważano systemową eksterminację pozasądową, itede itepe, a nie cytowanie znanych (i enigmatycznych) dyrektyw Moli albo liczby zabitych zakonników. Dla mnie jest to brak dyscypliny naukowej, wdawanie się w zbędne dygresje, chaos w organizacji pracy. Kieniewicz w swojej recenzji napisał, że początkowo chciał wręcz zdyskwalifikować pracę doktorską Mleczaka jako nie na temat.

MAŁO LICZB
Dużą wadą jest brak w tekście tabel i zestawień. W zwykłej historycznej monografii może ten brak nie byłby taki bolesny, ale ta książka ma mieć w zamierzeniu charakter opisu frankistowskich elit, czyli częściowo prosopograficzny. Oczekiwałbym więc, że pojawią się tabele analizujące np. skład kortezów, kolejnych gabinetów, egzekutywy FET/Movimiento, gubernatorów cywilnych czy generalicji, czy to pod względem wieku, czy to proweniencji partyjnej, czy to geograficznej, czy społecznej, czy jeszcze innych. Tymczasem w tekście pojawiają się jedynie w kilkunastu miejscach dane procentowe dotyczące składu niektórych gremiów, spisane zresztą z monografii innych autorów i nie będące owocem pracy samego Mleczaka.

KILKA WĄTPLIWYCH INTERPRETACJI
Wiele prób ujęć syntetycznych jest co najmniej wątpliwych. Oto mamy rozdział poświęcony drugiej republice, gdzie autor (słuszny zamiar) usiłuje wskazać zjawiska, które wykształcą potem typowe cechy frankizmu. I tak: mamy rozdział poświęcony CEDA (9 stron),Acción Española (5),karlistom (7),falandze (7) i armii (9). Zestawienie sugeruje, że ludzie frankizmu ukształtowani byli politycznie głównie przez CEDA, a trochę przez AE, CT i FE. Tymczasem reżim frankistowski powstał w oczywistej opozycji wobec wizji politycznej CEDA, AE i CT, ludzie z tych organizacji w minimalnym stopniu tworzyli frankistowskie elity, a tradycja CEDA, AE i CT była okresami wręcz wyszydzana i zwalczana przez propagandę. Jednym słowem, partie te nie były inkubatorem przyszłych frankistów, a perspektywa którą ustawia Mleczak, mianowicie że frankizm miał swoje korzenie w CEDA, AE i CT, jest perspektywą rodem z fantastyki naukowej. Natomiast niewątpliwie istniała pewna ciągłość między FET i FE, ale przecież ta druga przed rokiem 1936 była trzeciorzędną grupką bez żadnego znaczenia politycznego, a ta pierwsza po wojnie tylko częściowo określała frankizm jako taki.

IGNOROWANIE WYMIARU SPOŁECZNEGO
Mleczak jest niemal całkowicie ślepy na kwestie społeczno-gospodarcze, a jego książka koncentruje się wyłącznie na warstwie politycznej. Stąd nie dowiemy się, w jakim stopniu elity kraju kształtowane były przez grę interesów ekonomicznych. Jak wyglądały drogi awansu społecznego? Czy FET była windą z dołów do zaszczytów? W jakim stopniu wielkie oligarchie finansowo-przemysłowe miały swoje przełożenie w kadrach frankizmu, np. czy rola baskijskiego klanu Oriol była typowa czy raczej wyjątkowa? Czy syndykalistyczni ortodoksi, stojący np. za INI i gwałtownie zwalczający prywatne konsorcja, np. hydroenergetyczne, byli kręgosłupem czy raczej dewiacją frankizmu?

SPORO EKSTRAWAGANCJI W SZCZEGÓŁACH
Jak zabrać się za szczegóły to okazuje się, że każdy niemal rozdział naszpikowany jest kontrowersyjnymi tezami. Biorę oto na warsztat „Karlizm” (ss. 92-99). 1) „Typowy przejaw prowadzonego przez arystokrację ludowego nurtu kontrrewolucji” – określenie może od biedy dające się stosować do lat 30. XIX wieku, ale na pewno nie przez kolejne 100 lat, a już z pewnościa nie w okresie II republiki, w rozdziale gdzie omawiany jest ruch. 2) Celem adherentów do ruchu miał być jakoby „powrót do ... inkwizycji” - brednia, ostatnie ludowe wezwania do przywrócenia inkwizycji pochodziły z okresu Triennio Liberal. 3) „Długowieczność stronnictwa może być wytłumaczona spleceniem jego ideałów z więzami rodzinnymi i lokalnymi” – czyli typowa historia o tym, jak ciemni chłopi czerpali swój pogląd na świat od ciemnych rodziców, ani słowa o społecznej atrakcyjności karlizmu, jego zdolności adaptacyjnej, roli amalgamatu politycznego, jego ofercie intelektualnej, ponadklasowym charakterze, oparcie o tradycję kulturową i religijną. 4) „Po 1876... karliści zasiadali w Kortezach”. Zasiadali i wcześniej, a lata największej siły karlizmu w parlamencie to lata przed Trzecią Wojną, 1860-te; wtedy byli całkiem sporą frakcją, po 1876 ich mniejszość liczyła już tylko od kilku do kilkunastu osób. 5) Że Alfonso Carlos miał dość siły, aby „zablokować kiełkujące próby ugody dynastycznej” – i owszem, w końcu je zablokował, ale w latach 1931-1933 sam je kultywował. 6) Że w okresie republiki karliści stali się „bardziej nowocześni” – w ostatnich dekadach XIX wieku i pod przewodnictwem de Cerralbo karlizm był najbardziej nowoczesnym hiszpańskim ugrupowaniem, ze strukturą, trwałym modus operandi i ogromną siecią periodyków, podczas gdy największa partie – konserwatyści i liberałowie – funkcjonowali jako luźne kanapowe grupki znajomych, aktywizujące się tylko w okresach przedwyborczych. 7) Że Rodezno miał „zamierzenia scalania monarchistów” – nie miał. Ciągnęło go do politycznej współpracy z alfonsistami, ale zmieniło się to w „zamiary” dopiero po wojnie, w latach 40-tych. 8) kilkukrotnie powtórzona teza, że program karlistów „w zasadzie” niczym się nie różnił od programów innych partii prawicowej opozycji. Takie stwierdzenie „w zasadzie” kompromituje jego autora. Ideałem karlistów była monarchia o charakterze niewielkiej, minimalistycznej nadbudowy państwowej; ideałem CEDA był autorytarny republikański reżim, ideałem AE był powrót do nieco tylko unowocześnionej formuły monarchii alfonsyńskiej, a ideałem FE było pół-totalitarne super-państwo. 9) Że walka o fueros była kwadraturą koła, bo stawiała przeciw sobie CT i PNV – nie stawiała. Karlizm pozostawał w rozkroku odnośnie autonomii baskijskiej i nigdy nie zdobył się na jednoznaczne stanowisko, a w lipcu 1936 dwie z czterech egzekutyw prowincjonalnych PNV (Nawarra i Alava) opowiedziały się wspólnie z CT po stronie rebelii. 10) Że w broszurach Jaime del Burgo pojawia się koncepcja ortegiańska – Mleczak z 30 stron broszury wyciągnął jedno słowo („przeznaczenie”) a zignorował fakt, że wartości wyznaczała w niej tradycja i przeszłość, a nie żadna nietzscheańsko/ortegiańska wola i czyn. 11) Że w latach 30. „ideologicznie karlizm ... wchodził w stan agonalny” – to chyba szczytowa bzdura w tym rozdziale. W latach 30. karlizm przezwyciężył marazm lat 20., a oprócz Pradery jego standardy intelektualne wyznaczali tacy ludzie jak Larramendi i Marcial Solana. A potem... potem to się dopiero zaczęło; najpierw Gambra (Rafael) i Elías de Tejada, potem Canals i d’Ors, teraz Ayuso i Gambra (José Miguel). Na stan agonalny zdecydowanie to nie wygląda.

AROGANCJA
Tym co mnie przy lekturze książki szczególnie irytowało to nierzadkie, a nawet powtarzające się co kilkanaście stron, dość kategoryczne sądy autora połączone z protekcjonalnym stosunkiem do teorii innych historyków. W typowej formule wygląda to tak, że Mleczak referuje pobieżnie jakąś kontrowersję historiograficzną (np. czy utworzenie kortezów było częścią faszyzacji, czy defaszyzacji),po czym lekką reką dezawuuje jedną z teorii. Gdyby robił to Stanley G. Payne, nestor światowej historiografii z setkami publikacji i pięćdziesięcioma latami kariery naukowej, rzecz byłaby do przyjęcia; wiemy, że za tak wyrażanymi opiniami kryje się gigantyczna kompetencja i setki dyskusji. Ale kiedy robi to magister Mleczak, autor raptem kilku artykułów i człowiek znany bardziej z jego wycieczek w dziedzinę fantastyki naukowej, trudno powstrzymać się od uwag o zbytniej pewności siebie. Oczywiście, każdy ma prawo do proponowania czytelnikom swoich interpretacji. Ale oczekiwałbym jednak więcej pokory i mniej arogancji, przynajmniej na poziomie językowym.

DZIWNY DOBÓR ŹRÓDEŁ
Ostatnie negatywne uwagi dotyczą źródeł. Otóż książka w 95% oparta jest na tym, co znaleźli już i opisali inni. Mleczak po prostu przeczytał, przetrawił intelektualnie, złożył po swojemu i napisał. Nie ma w tym nic wstydliwego, wielu historyków pisze książki historyczne ani razu nie zaglądając do archiwum, na przykład przytaczane tu jako monumentalny punkt odniesienia dzieło Payne’a The Franco Regime tak właśnie jest napisane. Problem polega na tym, że robią tak na ogół ludzie z doświadczeniem, którzy popełnili dziesiątki albo setki szczegółowych prac i dla których pisanie dużej syntezy jest naturalnym dalszym krokiem. A magister Mleczak nie napisał dotąd o Hiszpanii prawie nic, po czym bierze się za syntezę. Tu od razu nasuwają się wątpliwości co do jego kompetencji i trafności sądów. Wykorzystując wspomnienia i pamiętniki, autor zaskakująco serio traktuje znalezione tam opinie i relacje, podczas gdy – pisane na ogół przez postfrankistowskich emerytów – zasługują one przede wszystkim na wielką ostrożność (zresztą jak wskazali recenzenci jego pracy, wiele ważnych źródeł pamiętnikarskich pominął). Natomiast dobór źródeł archiwalnych – bo są i takie – jest po prostu kuriozalny. Otóż autor koncentuje się na... relacjach zagranicznych dyplomatów! Przeczesał zdigitalizowane archiwa waszyngtońskie i londyńskie i to właśnie ich treść uzupełnia w przypisach podane źródła. Oczywiście, to jak frankistowską Hiszpanię widzieli dyplomaci brytyjscy czy amerykańscy może okazać się przydatne, ale... czy przy pisaniu książki o Hiszpanii podstawowym źródłem nie powinny jednak być archiwa hiszpańskie? Także dobór źródeł drukowanych niekiedy budzi zdziwienie: np. co do karlizmu Mleczak podaje XXX tom historii tradycjonalizmu pióra Melchora Ferrer, mimo że nie wychodzi on poza rok 1939, a nie zna 29 tomów Apuntes y documentos Manuela de Santa Cruz, dotyczących ruchu w okresie 1939-1966.

Zalety:

ZNAJOMOŚĆ TEMATU
Mleczak dużo o frankiźmie przeczytał, a mowa jest o poważnych pracach naukowych. Człowiek wie o czym mówi, tym bardziej że z bibliografii wynika, że zapoznał się z książkami autorów reprezentujących różne perspektywy. Z jednej strony są więc tacy historycy jak Preston, Graham, Casanova, Jackson, Seidman czy Thomas (czyli czołowi tzw. antyrewizjoniści),a z drugiej tacy jak Alvarez Tardío, Bartyzel, Orella, Palacios, Payne czy Ruiz (których strona przeciwna mianowała rewizjonistami). Jak wynika z tekstu, przeczytał też szereg prac do których mało kto sięga, kompletnych staroci, ale dających pogląd na osobę autora; byłem wręcz zaszokowany, że Mleczak przeczytał El crepúsculo de las ideologías pióra Fernandeza de la Mora, ramotę wydaną w Madrycie w roku 1965.

OBIEKTYWIZM
Książka jest wolna od politycznego zelotyzmu autora, co w przypadku prac o frankiźmie jest niemal rzadkością. Nasycone sekciarstwem i programowo bojowe prace takich ludzi jak Preston czy Casanova z jednej strony a Moa czy Bartyzel z drugiej dobitnie o tym zaświadczają. Tutaj Mleczak trzyma się z grubsza zasad normalnej narracji akademickiej, a osobiste wycieczki zdarzają mu się dość rzadko i nie są szczególnie agresywne. Stąd jeśli ktoś oczekuje tyrad o zbrodniczym Franco i jego ludobójczym faszystowskim reżimie to raczej się przeliczy, podobnie nie ma tutaj elegii o obrońcy chrześcijaństwa który stawił czoło czerwonej hołocie i na 40 lat zagnał tą barbarię do mysiej dziury.

WYSOKI STANDARD EDYCYJNY
Trudno nie wspomnieć o standardach edycyjnych książki, rzadko już spotykanych; Arcana są tutaj wzorem na polskim rynku wydawniczym. Twarda okładka (a nie jakiś foliowany kartonik) i przeszycie (a nie sklejka) świadczą, że książka przetrwa długie lata. Przypisy są jak trzeba na dole strony (a nie jak to się robi coraz modniejsze na końcu),więc nie trzeba latać w te i wewte przez całą książkę. Błędów drukarskich brak, z edycyjnych znalazłem jedną pomyłkę składniową której nie wychwyciła korekta i jeden błąd z nagłówkiem. Przyjazna czcionka i łamanie. Spis skrótów, bibliografia, indeks osobowy. Jeśli można by się czegoś czepić, to tylko całkowitego braku ilustracji, których przecież mnóstwo jest w publicznej domenie. Również zdjęcie dobrane na okładkę jest koszmarne, fatalnej jakości i trochę nie na temat (pokazuje Franco, w porządku, ale książka ma być przecież o elitach; czy tylko ja rozpoznaję, że na zdjęciu za caudillo stoi, zasłonięty przez tytuł, Esteban Bilbao?).

KOMPARATYSTYKA
Bardzo podobała mi się część, poświęcona komparatystyce. Znów, brakowało mi tutaj danych podanych w formie tabelarycznej, ale rozumiem że trudno o nie dla Hiszpanii, Włoch i Portugalii; doceniam wysiłek zwłaszcza że wiem, jako to koszmar z różnych krajów dostać porówywalne dane. Brak mi natomiast pewnej syntezy: na przykład, na ile frankistowskie kadry były bardziej sproletaryzowane (o ile w ogóle) niż te Salazara czy Mussoliniego? Jest rozdział o kobietach, wspaniale, ale chciałoby się wiedzieć, jaki był odsetek kobiet np. w egzekutywie partii państwowej czy administracji cywilnej. Podobały mi się bardzo indydentalne zestawienia z PRL i zupełnie nie zgadzam się z Kieniewiczem, który w recenzji napisał, że są przypadkowe. Wręcz przeciwnie, uważam że byłoby fantastyczne, gdyby polski autor pisząc dla polskiego czytelnika zrobił zestawienie frankistowskiej Hiszpanii i PRL. Jak zmieniała się średnia wieku dla FET i dla PZPR? Jaka była proporcja robotników w tych partiach? Jaka była koincydencja między członkami rządów a członkami partii państwowej? Czy w przypadku Polski i Hiszpanii to państwo miało partię, czy raczej partia miała państwo? Czy członkostwo w partii było konieczne, żeby zostać generałem? Czy polskiemu czytelnikowi coś lepiej mogłoby uświadomić mechanizmy we frankistowskiej Hiszpanii, niż takie porównania? Mleczak chyba o tym wie.

INTERESUJĄCA PERSPEKTYWA: SYSTEM POPRZEZ JEGO KADRY
Przyjęta perspektywa (reżim analizowany przez pryzmat jego ludzi) jest bardzo ciekawa, i w historiografii hiszpańskiej popełniono już kilka prac na ten temat, choć z natury rzeczy bardzo fragmentarycznych. Na przykład monografia o korpusie gubernatorów cywilnych, pióra Marín i Cobrera, pod bardzo zabawnym i nawiązującym do sztuki Pirandello tytułem, dociąga tylko do roku 1963. Miejsc w Kortezach (w rozbiciu na kadencje) było w latach 1943-1975 6.934, więc tu potrzebny jest systematyczny data-mining, którego nie da się przeprowadzić indywidualnie, do którego potrzebna jest komputerowa obróbka statystyczna i oczywiście dane o wszystkich procuradores. To są kwestie wymagające tak masowej roboty, że mało kto się tego dotąd podjął; próby dotyczą raczej wąskich grup, np. ministrów (Cuenca Toribio, Miranda García),a i to w kategoriach raczej mechanicznych (wiek, region pochodzenia, zawód); zresztą zaskakująco mało z tej pracy, typowej analizy prosopograficznej elit, pojawiło się w książce Mleczaka (zacząłem nawet wątpić, że w ogóle ją przeczytał). Ale nie o to chodzi; mówimy o plusach książki, więc taki zamiar (nawet jeśli koślawo zrealizowany) uznaję za plus.

KILKA NOWYCH SZCZEGÓŁÓW
Uważam, że o frankistowskiej Hiszpanii wiem sporo. A jednak z książki Mleczaka dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy; są to głównie informacje na poziomie faktów, np. o średniej dzietności członków rządu w proporcji do średniej dzietności w hiszpańskich rodzinach, albo o średniej wieku dla ministrów w Hiszpanii na tle porównawczym. Żałuję, że danych numerycznych jest mimo wszystko tak mało. Natomiast znacznie mniej – a właściwie tyle co nic - dowiedziałem się jeśli chodzi o próby kategoryzacji, intepretacji frankizmu, głównych wątków, uwarunkowań. Chociaż i tu kilka ciekawych rzeczy przyswoiłem, np. uwagi o miejscu FET na skali między peronizmem a syndykalizmem Mussoliniego.

Podsumowanie:

Jako analiza frankistowskich elit książka jest porażką. Mało albo brak systematycznych danych, powierzchowne uwagi o mechanizmach kadrowych, zamiast tego sporo wyliczania. Jednak jako książka o frankistowskiej Hiszpanii książka jest do przyjęcia. Sporo dość arbitralnych tez, dyskusyjne proporcje, sprawy pierwszo- i drugorzędne wymieszane, bywają wątpliwe ciągi logiczne, owszem. Ale wszystko w granicach naukowego dyskursu, bez obrazy dla zdrowego rozsądku i bez sekciarstwa.

Polski czytelnik, który chciałby dowiedzieć się czegoś gruntowniej o frankiźmie, miał dotąd 3 możliwości: książki Mularskiej-Andziak (biografia Franco),Skibińskiego (analiza ustrojowa) i Wielomskiego (analiza ideologiczna),nie licząc oczywiście wydanej za komuny pracy Ryszki i różnych tabloidalnych kuriozów typu Zubiński. Plus różne inne pozycje, w niektórych rozdziałach...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1
  • Przeczytane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Apostołowie i technokraci. Elity polityczne Hiszpanii frankistowskiej


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne