Rosyjska misja. Zapomniana opowieść o tym, jak Amerykanie uratowali Związek Sowiecki przed upadkiem Douglas Smith 7,5
ocenił(a) na 825 tyg. temu Douglas Smith – Rosyjska Misja
Do tego, że bolszewicy, a potem komuniści, a potem sowieci, a potem wielu Rosjan nienawidziło Ameryki przekonywać ludzi nie trzeba. Jednym z konfliktów, które definiowały wiek XX było starcie komunizmu z kapitalizmem. Douglas Smith w swojej książce pokazuje, że niewiele brakowało, a z dwóch stron tego pojedynku jedna mogła wcale do niego nie stanąć, bo przestałaby istnieć wkrótce po swoich narodzinach.
Dla mnie jest to pierwszy kontakt z pracą Douglasa Smitha. Jak podaje internet był osobistym tłumaczem Ronalda Reagana, współpracownikiem Radia Wolna Europa, jest doktorem historii z tytułem uzyskanym na uniwersytecie w Los Angeles. Rosyjska misja jest jego najnowszą pozycją, a w Polsce wcześniej ukazały się jego biografia Rasputina i opis losów rosyjskiej arystokracji początków XX wieku. Rosja jest, jak widać, głównym tematem zainteresowań autora. Misja ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Od razu w oczy rzuca się okładka. Dostałem książkę w twardej oprawie, szytej, a na okładce oprócz nazwiska autora i tytułu jest podtytuł, który chyba w tych kilku słowach faktycznie streszcza całą fabułę. Spojler na pierwszej stronie, nicely done. Kolor przywodzi na myśl stary papier, matowy, nie najlepszej jakości. O, właśnie, papier gazetowy. Po otwarciu książki czytelnik trafi na mapę Rosji, a zaraz za nią jest rozdział wstępny wyjaśniający skąd się wzięła inspiracja do napisania książki wraz ze zdjęciem. I to właśnie to zdjęcie od razu informuje czytelnika, że Rosyjska Misja na żadnym etapie nie jest książką lekką, łatwą i przyjemną. Jest to opowieść inicjatywie jednego człowieka, Herberta Hoovera, który w obliczu całkowitej katastrofy głodu i widma śmierci głodowej milionów, o ile nie dziesiątek milionów Rosjan, postanawia zaprząc ogromne możliwości amerykańskiej gospodarki, by ocalić jak najwięcej ludzi. Ale to nie jest wszystko, ponieważ opowieść o ARA, czyli American Relief Administration, to też historia relacji amerykańsko-bolszewickich w pierwszych latach po rewolucji i wojnie domowej, jeszcze przed utworzeniem Związku Radzieckiego. Ale najbardziej bolesny i tragiczny wymiar tej książki, to ludzka tragedia. Na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku w wyniku katastrofalnej suszy i absolutnie bezmyślnej, zbrodniczej polityki bolszewickiej na ogromnym obszarze Rosji doszło do klęski głodu. ARA została poproszona o pomoc i tej pomocy udzieliła. Do Rosji pojechało wielu, którzy na miejscu mieli dystrybuować pomoc i chyba żaden z nich nie był gotowy na to, co zobaczy. Nie chodzi o skrajne zacofanie rosyjskiej prowincji. Na miejscu zetknęli się z absolutnie dla nich nieznanym znaczeniem słowa desperacja. Bardzo wiele miejsca w Misji jest temu poświęcone. Opisy wyniszczonych ludzi, ciał na ulicach, których nie ma sensu lub nie ma nawet kto pochować, ciała trzymane tygodniami w stodołach czy magazynach w oczekiwaniu na odwilż. Najgorsze są jednak dwie kwestie, także omówione – kanibalizm i zobojętnienie. Inspiracją dla książki było pewne zdjęcie i ono właśnie znajduje się w rozdziale wstępnym. Potem są opisy tego, co zdesperowani ludzie potrafili robić sobie, swoim rodzinom lub obcym ludziom. Nie będę tu tego opisywał, znajdziesz to wszystko, drogi czytelniku, w Misji. Opisy są na tyle sugestywne, że nie potrzeba dodatkowych zdjęć. Tych jest całkiem sporo, ale są to głównie zdjęcia portretowe przedstawianych osób lub leżących w śniegu ciał. Historie ludzi pchniętych do straszliwych rzeczy z powodu głodu są niewielką składową całości. Większość, to (na szczęście?) opowieść o urzędnikach zajmujących się rozwożeniem po bezdrożach Rosji amerykańskiej pomocy i problemach, z jakimi musieli sobie radzić. A były one często prozaiczne, ot choćby nieznajomość języka czy absolutnie beznadziejny stan kolei w Rosji. Polityki nie ma wiele, ale jest bardzo sensownie wpleciona w całość. Możemy obserwować wierchuszkę bolszewicką z Leninem i Dzierżyńskim na czele i ich stosunek do Amerykanów. Musiała przez gardło przejść im najbardziej gorzka z gorzkich piguł (kapitaliści ze zgniłego zachodu i jeszcze bardziej zgniłej Ameryki muszą przyjść z pomocą w kraju, który miał być rajem na Ziemi),a w drugą stronę, przez to samo gardło, przechodziła im krytyka ARA, szukanie spisków i szczucie na ludzi na pewno wysłanych, żeby zniszczyć raj na Ziemi i posłać anielskich bolszewików na śmietnik historii. Mało, ale jednak, miejsca poświęca autor na pokazanie losów przynajmniej części dawnych białych żołnierzy czy carskiej arystokracji. A dla bolszewików nie byli to obywatele drugiej kategorii, tylko wręcz podludzie. Wszystko to składa się na opis ostatnich lat życia Lenina i momentu, w którym rodzi się Związek Radziecki.
Rosyjska Misja, w moim odczuciu, nie jest i nie próbuje być krytyką socjalizmu czy komunizmu. Nie jest też gloryfikacją kapitalizmu. To nie system pozbawił ludzi jedzenia, tylko konkretne decyzje konkretnych ludzi. Smith nie zastanawia się czy Rosja pod rządami cara albo innego ugrupowania z tamtego czasu byłaby lepszą Rosją i czy do tragedii głodu by doszło. Autor w ogóle nie snuje dywagacji i nie rozważa co by było gdyby. Książka opisuje ludzką tragedię i absolutny koszmar milionów, w który w dużej mierze wpędzili ich Lenin zresztą bolszewików. Chociaż osoba Stalina w książce jest wspomniana w kilku miejscach, to książkę polecam wszystkim, którym się wciąż wydaje, że Stalin, Lenin, Dzierżyński, Kamieniew, Trocki (o ile znają tych ludzi wymienionych za Stalinem) to dobrzy ludzie i po prostu świat się na nich uwziął. Niech tę książkę przeczytają ci, którym się wydaje, że komunizm w wydaniu bolszewickim jest tym jedynym, prawidłowym ustrojem na świecie i źródłem wszelkiej szczęśliwości. Jeśli ta książka nie skłoni ich do zmiany myślenia, to tego betonu się już nie rozbije.