W świecie, w którym pęd wpisany jest w codzienność, często odżywiamy się byle jak, byle gdzie, byle szybko. A to już prosta droga do wszelkiej maści dolegliwości gastrycznych, które są jak woda na młyn dla koncernów farmaceutycznych, zalewających nas swoimi reklamami. Obiecują natychmiastowe poczucie ulgi, zapominając dodać, że nie walczą ze źródłem problemu, ale tłumią aktualną dolegliwość. W skrócie, działają na chwilę. Dr Megan Rossi w swojej książce Naturalne sposoby na zespół jelita drażliwego, nietolerancje pokarmowe, wzdęcia i zgagę przedstawia metody eliminacji problemów od korzeni, bez korzystania ze sztucznych wspomagaczy.

Pozycja ta nie trafiła w moje ręce przypadkowo. Zależało mi, by było to dzieło kogoś, kto mówiąc potocznie – zna się na rzeczy. Gdy przeczytałam notkę o autorce, a w niej informacje, że zebrana wiedza pochodzi od dietetyczki z tytułem doktora w zakresie zdrowia jelit, to już wiedziałam, że bzdur nie będzie. Moja druga obawa, czy przekazane informacje nie okażą się medycznym bełkotem, także okazała się niepotrzebna. Dr Megan Rossi stawia sobie za cel szerzenie zdrowej wiedzy, i robi to w taki sposób, że czytając o swojej florze bakteryjnej miałam wrażenie, jakbym czytała powieść przygodową. A za wszelkie trudy, z którymi muszą się zmierzyć bohaterowie, czyli moja flora bakteryjna, odpowiadam ja sama.

Książka podzielona jest na kilka sekcji. Od informacji, w jaki sposób funkcjonuje nasz układ pokarmowy, przez opisy różnych dolegliwości, po oczywiście zdrowe przepisy. Biorąc pod uwagę zakres tematyczny, można ją uznać za kompendium wiedzy w zakresie zdrowych jelit, a co za tym szczegółowego dbania o układ pokarmowy. Dbania o nasze codzienne samopoczucie, kondycję i zapał do życia, bo autorka udowadnia, że te wszystkie „żyjątka” w nas, które są tak małe, że nie potrafimy ich dostrzec gołym okiem, mają taką moc, że potrafią codzienność zamienić w horror. Dlatego warto się z nimi zaprzyjaźnić.

Dr Rossi kładzie duży nacisk na rzetelną analizę każdego przypadku, więc jeśli zależy nam na wykorzystaniu przekazanej wiedzy, to sami także musimy wykonać kawał roboty. W tym zadaniu mają pomóc kwestionariusze, których rozwiązanie powinno przybliżyć czytelnika do zdiagnozowania rzeczywistego problemu. Przyznam szczerze, że ta część nieszczególnie mnie urzekła, głównie przez brak rozwinięcia otrzymanych wyników, ale już same pytania były mocno ukierunkowujące.

Z kolei jeśli chodzi o przepisy, to tu mięsożercy mogą kręcić nosem, bowiem autorka stawia na rośliny. W niektórych przypadkach nagina jednak swoje zasady i podpowiada, jak zrobić wersję hybrydową. Osobiście uważam, że mimo wszystko warto na początku spróbować zaproponowane wersje bezmięsne, bo te potrafią mile zaskoczyć. Raz jeden poczułam nagłe ukłucie w klatce piersiowej, gdy przeczytałam o jajecznicy robionej w mikrofalówce, ale traktuję to jako wyciągnięcie ręki dla tych, którym się naprawdę śpieszy. Ja twardo będę obstawać przy patelni, nawet kosztem kilkuminutowego spóźnienia.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy nie chcą na ślepo podążać za fit trendami, ale pragną odkryć prawdziwe potrzeby swojego ciała i stworzyć indywidualne zdrowe menu.

W świecie, w którym pęd wpisany jest w codzienność, często odżywiamy się byle jak, byle gdzie, byle szybko. A to już prosta droga do wszelkiej maści dolegliwości gastrycznych, które są jak woda na młyn dla koncernów farmaceutycznych, zalewających nas swoimi reklamami. Obiecują natychmiastowe poczucie ulgi, zapominając dodać, że nie walczą ze źródłem problemu, ale tłumią...