rozwińzwiń

Z dna

Okładka książki Z dna Piotr Jastrzębski
Okładka książki Z dna
Piotr Jastrzębski Wydawnictwo: ARW DK MEDIA POLAND Sp. z o. o. biografia, autobiografia, pamiętnik
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Z dna
Wydawnictwo:
ARW DK MEDIA POLAND Sp. z o. o.
Data wydania:
2017-09-19
Data 1. wyd. pol.:
2017-09-19
Język:
polski
ISBN:
9788394385989
Średnia ocen

8,5 8,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Programista, nr 8 (87) / 2019 Łukasz Bartosik, Robert Jaremczak, Piotr Jastrzębski, Jakub Kozioł, Monika Malinowska, Redakcja magazynu Programista, Wojciech Sura, Piotr Szulc, Paweł Zakrzewski
Ocena 9,0
Programista, n... Łukasz Bartosik, Ro...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,5 / 10
17 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1
1

Na półkach:

Przepis na bezdomność.
Książka, która odkryła mi świat dotąd daleki, obcy, a jednak tuż obok i bliski. Wstrząsnęła mną i kazała zmienić stereotypy. Najbardziej poruszył mnie fakt, że właściwie każdego może dotknąć problem bezdomności, potencjalnie każdy może upaść…
Optymistyczne, że jest szansa wyjść z dna.
Wiele wątków mnie wzruszyło, wiele zaskoczyło i nawet przeraziło. Szczerość w powieści jest jej olbrzymią zaletą i walorem. Nie ma owijania w bawełnę. Myślę, że kiedy zdarzy mi się zobaczyć osobę bezdomną moje „mijanie” będzie inne. Mam nadzieję.

Przepis na bezdomność.
Książka, która odkryła mi świat dotąd daleki, obcy, a jednak tuż obok i bliski. Wstrząsnęła mną i kazała zmienić stereotypy. Najbardziej poruszył mnie fakt, że właściwie każdego może dotknąć problem bezdomności, potencjalnie każdy może upaść…
Optymistyczne, że jest szansa wyjść z dna.
Wiele wątków mnie wzruszyło, wiele zaskoczyło i nawet przeraziło....

więcej Pokaż mimo to

avatar
3
3

Na półkach:

Obchodziło go tylko to, żeby się napić. Upić, mówiąc ściśle. Na umór, do upadłego, w trzy dupy.
Jednak to co przeczytaliście przed chwilą to 3 zdania a książce (-> Piotr Jastrzębski "Z dna") tego typu zdań znajdziecie tysiące. Tysiące pobłąkanych myśli, urojeń, zmarnowanego czasu, szans, dobrego życia ... Jest tylko jeden cel -> "Aby pić i na orbicie być"
Książki nie zrozumie ktoś kto nie był na dnie, nie był w tym środowisku, nie miała wielotygodniowych ciągów. Zrozumie ten kto wyszedł z dna. Kto nie pije. Takim człowiekiem jestem ja. Książka wywarła na mnie mocne wrażenie. Zapewniam was, że czytając ją a jeśli byliście pijakami, alkoholikami to będziecie ją czytać nie o Piotrze, ale o sobie. U każdego scenariusz jest ten sam. | ja jestem trzeźwym alkoholikiem. Wielka miłość do kobiety spowodowała, że rzuciłem picie dla miłości. W styczniu 2021 minie 11 lat mojej trzeźwości. Polecam książkę "Z dna" Piotra Jastrzębskiego.

Obchodziło go tylko to, żeby się napić. Upić, mówiąc ściśle. Na umór, do upadłego, w trzy dupy.
Jednak to co przeczytaliście przed chwilą to 3 zdania a książce (- Piotr Jastrzębski "Z dna") tego typu zdań znajdziecie tysiące. Tysiące pobłąkanych myśli, urojeń, zmarnowanego czasu, szans, dobrego życia ... Jest tylko jeden cel - "Aby pić i na orbicie być"
Książki nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
427
327

Na półkach:

Społeczeństwo jest niczym zasłona dymna. Możesz się skryć w tłumie, zatracić swoje ja. Dym może cię ukryć, ale i uwięzić w swych szponach wypychając cię przed szereg, tak by każdy widział twoje błędy, mógł je wyśmiać, potępić. Społeczeństwo uzależnia, a ty widzisz to, co złe, lecz nie jesteś w stanie nic zmienić.
Ile treści można ukryć w 160 stronach? Jak wiele głębi i siły znaleźć w powieści traktującej o upadku? Piotr Jastrzębski na papier przelał żywe i bolesne świadectwo upadku człowieka, odrzucenia przez społeczeństwo, stania się cieniem dawnego ja. Z dna to opowieść pisana przez życie, naznaczona alkoholem, powolnymi krokami prowadzącymi do nieistnienia.

Jak stać się cieniem? Co czuje człowiek, który osiągnął dno, stał się nikim dla bliskich, siebie samego?



Nie znajdziesz tu ugładzonej opowieści. Z dna nie jest fikcją, a emocje, z których ją utkano, tlą się nawet po odłożeniu powieści. Skłania do refleksji, przemyśleń równie głębokich, jak rany zostawione przez społeczne odrzucenie.

Z dna wymaga uwagi. Niespiesznego sunięcia strona po stronie. Bije z niej szczerość, brutalność i ponura aura. Autor dba o każdy szczegół, tworząc z fragmentów żywy i mocny, wręcz dosadny przekaz tego, co skrywa umysł mieszkańca dna. Całość spisana jest starannie, literackim językiem. Prawdziwość opowieści podkreślają wulgaryzmy, jednak czuć inteligencje osoby piszącej. Powieściopisarz w sposobie wypowiedzi, prowadzeniu historii i przytaczanych fragmentach poezji skrywa realność i obala stereotypy.



Nagle wyobrażenie osoby sięgającej dna upada, rozbija się o betonową posadzkę. Gdy dociera do nas, że inteligencja, wykształcenie i pozycja budowana latami jest niczym w obliczu podstępnej i złośliwej w swym działaniu materii.



Jeden drink, jeden papieros-to często tak wygląda początek. Upadek nie nastąpi od razu, tak jak podnoszenie się z dna nie jest niemożliwe. Realistyczna, mocna i dosadna w swym przekazie opowieść, która jest i będzie częścią naszego postrzegania świata. Czytelnik spada na dno, wprost w pijackie wynurzenia. Niemal czuje zapach alkoholu lejącego się strumieniami, desperacje w poszukiwaniu kolejnego peta.

Czytelnik sięgający po Z dna musi mieć świadomość tego, w jaki sposób ta historia odciska piętno. Jak otwiera oczy na siłę, z jaką alkohol potrafi wypalić chęć do życia, pasje i przyćmić wspomnienia. Mocna i bezpretensjonalna podróż w najgłębsze czeluści piekła nie przypadnie do gustu każdemu.


-------------------
http://www.martawsrodksiazek.pl/index.php/2020/03/07/z-dna-piotr-jastrzebski/
-------------------

Społeczeństwo jest niczym zasłona dymna. Możesz się skryć w tłumie, zatracić swoje ja. Dym może cię ukryć, ale i uwięzić w swych szponach wypychając cię przed szereg, tak by każdy widział twoje błędy, mógł je wyśmiać, potępić. Społeczeństwo uzależnia, a ty widzisz to, co złe, lecz nie jesteś w stanie nic zmienić.
Ile treści można ukryć w 160 stronach? Jak wiele głębi i siły...

więcej Pokaż mimo to

avatar
252
247

Na półkach:

Krótka, ale rzetelna i przede wszystkim szczera do bólu powieść autora.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to historia opowiadająca powolnej utracie człowieczeństwa, upadku jakiego może doświadczyć każdy z nas. Ludzie różnie reagują na stres, jedni pójdą się wyszaleć na imprezie i zadbać o odpowiednie znieczulenie, inni wykorzystają przypadkowo napotkaną osobę, czy to fizycznie, czy seksualnie. Jeszcze inni zamkną się w sobie i będą „ celebrować” ten stan w samotności, odnajdując ukojenie w codziennej używkowej rutynie. Przecież jedno piwo, czy lampka nie czyni z nas uzależnionych? Czyżby? Nie zauważamy, jak zaczyna się zacierać granica między tym co jest dla ludzi, a tym co stanowi już poważny problem. Przecież to wstyd przyznać się do pożerającego od środka bólu, a tym bardziej do własnych słabości. Nikt nas nie zrozumie lepiej, niż my sami. Tak z dnia na dzień życie ucieka nam przez palce, odwieczny żal i pretensje niszczą relacje rodzinne, prowadzą do utraty stanowiska pracy, wtedy dopiero zostajemy sami z ciężką „ Kulą u nogi” w postaci problemu z którego nie widzimy wyjścia. Pisarz doskonale odwzorowuje etapy życiowego Katharsis, zna je z autopsji i dojrzał do tego, aby o nich głośno mówić, by inni znaleźli wskazówki już na samym początku powolnego staczania się. Lektura jest niczym bolesny poradnik w stylu co będzie gdy…
Poznajemy bohaterów opowieści w chwili, kiedy są już przekonani o swoim końcu. Przestali walczyć i teraz jedynie myślą o tym, aby przetrwać następny dzień. Dowiadujemy się, jak jest na dnie. Od zbieractwa po wyłudzanie pieniędzy. Kończą postępowaniem na granicy prawa. Książka jest ciężką emocjonalnie przeprawą, odczucia jakie towarzyszą podczas czytania są ogromne, a ciągłe wzmianki zmuszają do nieustających refleksji nad swoim postępowaniem.
Polecam serdecznie wszystkim, warto jest zapobiegać, niż doświadczyć trudu walki o swoje jestestwo i miejsce w społeczeństwie.
Autorowi i Iwonie Niezgoda serdecznie dziękuję za możliwość zapoznania się z powieścią.

Krótka, ale rzetelna i przede wszystkim szczera do bólu powieść autora.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to historia opowiadająca powolnej utracie człowieczeństwa, upadku jakiego może doświadczyć każdy z nas. Ludzie różnie reagują na stres, jedni pójdą się wyszaleć na imprezie i zadbać o odpowiednie znieczulenie, inni wykorzystają przypadkowo napotkaną osobę, czy to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
53
26

Na półkach:

Mury swojego więzienia zbudowałem z nałogów.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to przejmujący reportaż opowiadający o klęsce jednostki, powolnym staczaniu się i upadku, który wydaje się nieodwracalny. Jeden drink, setka czystej wódki, duże piwko a do tego papieros, może trawka… Każdy przecież musi pozbyć się objawów stresu, odreagować ciężki dzień, a jak powszechnie wiadomo: „alkohol najlepszym przyjacielem człowieka”. Nie wiemy nawet kiedy przekraczamy próg, tę cienką, niewidoczną kreskę dzielącą bezpieczne, okazjonalne spożycie od zwykłego pijaństwa. A potem już szybko staczamy się na dno. Niszczymy swoje życie krok po kroku. Na pierwszym froncie naprzeciwko naszej swobody stoi praca i ludzie z nią związani. Nie wywiązujemy się ze swoich obowiązków, stajemy się agresywni, zamknięci w sobie. Na drugim froncie toczymy bój z najbliższymi i jest to walka bezkompromisowa, wręcz bratobójcza. Tu już nie ma zwycięzców. Obie strony ponoszą straty niemożliwe do odtworzenia. Innymi słowy – dzięki swoim nałogom zabijamy istniejącą w naszym życiu miłość. A kiedy na własne życzenie pozbywamy się miłości, okazuje się nagle, że nie mamy gdzie się podziać, bo właśnie zostaliśmy bez dachu nad głową. Taki schemat ukazuje w swojej powieści-reportażu Piotr Jastrzębski. On bardzo dobrze wie, o czym pisze, bo ta opowieść stanowi dla niego swoistą terapię, czego autor ani na chwilę się nie wypiera.
Poznajemy bohaterów Jastrzębskiego w chwili, kiedy są już pogodzeni z losem. Przestali walczyć i teraz jedynie starają się przetrwać następny dzień. Autor nie przedstawia nam głównej postaci, jakbyśmy od dawna ją znali i słuchali historii przez nią opowiadanej, bo to ona przejęła rolę narratora. Dowiadujemy się, jak tam jest na dnie. Poznajemy kolejne stadia upadku. Najpierw chodzenie z opuszczoną głową w poszukiwaniu drobnych pieniędzy, butelek, puszek po napojach, papierosowych petów. Gdy i z tego nie można wyżyć, trzeba nauczyć się trudnej sztuki kradzieży, po której zostaje już tylko żebractwo. I momenty przebłysków… Fragmenty chwil zachowanych w pamięci sprzed pogrążenia się w alkoholowej otchłani. One bolą najmocniej.
Odliczanie czasu do samobójczej śmierci stanowi jeden z motywów powieści, który pozwala nam odróżnić dzień od dnia, aż do chwili, kiedy sam bohater gubi rachubę i zaczyna się zastanawiać, czy może lepiej będzie po raz ostatni sprawdzić, jak żyje się poza dnem.
Z wielkim zaciekawieniem przeczytałam fragment dotyczący odbywanej przez narratora terapii w Monarze. Myślę, że „Z dna” to znakomita podpora dla ludzi chcących wyjść z nałogu i przestroga dla tych, którzy powoli tracą nad swoim umysłem i ciałem kontrolę. Napisana bardzo sprawnie. W suchy, reporterski sposób mówiąca o najważniejszych wydarzeniach i przekazująca czytelnikom określoną wiedzę, jak zapobiec własnej degradacji.
„Z dna” jest pozycją niezwykle ważną, autentyczną, zmuszającą do refleksji, budzącą w nas całe pokłady współczucia i tolerancji. Myślę, że książka ta powinna zostać wciągnięta na listę lektur obowiązkowych uczniów szkół średnich. Relacja „Z dna” pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć meandry życia i przygotować go do stawienia czoła ewentualnym pokusom. Uczmy się na cudzych błędach.
Autorowi serdecznie dziękuję za możliwość zapoznania się z powieścią.
„Z dna” Piotr Jastrzębski
Wydawnictwo: ARW DK MEDIA POLAND sp. z o.o.
Warszawa 2017 r.

Dla Piotra

Bóg
Jest zupełnie niepotrzebny
Co innego tabletka
Spory haust denaturatu
Ledwie nadpalony pet

Bóg
Nie ogrzejesz nim
zmarzniętych stóp
Nie wstrzykniesz w żyłę
Nie upijesz się nim
do nieprzytomności

Na dnie nawet miłość
Sprzedaje się za skręta
Tę prawdziwą
Bez sztucznego patosu

Idąc z pochyloną głową
Nie szukasz odpowiedzi
Na pytania
Dotyczące sensu życia
Lecz zgubionej przez kogoś
Złotówki

Na dnie
Modlisz się
Tylko o to
Żebyś następnego dnia
Też mógł zapomnieć
K. Ś.

Mury swojego więzienia zbudowałem z nałogów.
„Z dna” Piotra Jastrzębskiego to przejmujący reportaż opowiadający o klęsce jednostki, powolnym staczaniu się i upadku, który wydaje się nieodwracalny. Jeden drink, setka czystej wódki, duże piwko a do tego papieros, może trawka… Każdy przecież musi pozbyć się objawów stresu, odreagować ciężki dzień, a jak powszechnie wiadomo:...

więcej Pokaż mimo to

avatar
724
153

Na półkach: ,

"Z dna" to jakże krótka książka, ma raptem 160 stron, a jest tak pełna treści. To świadectwo upadku człowieka, upadku na samo dno społeczeństwa, na samą krawędź życia. To opowieść mężczyzny, który doświadczył najgorszego, który był nikim, cieniem człowieka... Nie jest to pozycja rozrywkowa, a raczej książka do przemyślenia, niejako przestrzegająca przed tym, co było doświadczeniem autora, ale też po prostu pokazująca prawdziwe oblicze życia na dnie...

Jest to zarazem dość depresyjna opowieść, nie tylko ze względu na opowiedziane w niej przeżycia, ale również na sam sposób ich opisania - szczery, dosadny, z ponurymi szczegółami upadku człowieka. Nie znajdziemy w niej jednak dokładnej relacji, dzień po dniu, a raczej fragmenty z życia autora, jego przemyślenia i opisane różne wydarzenia z jakże brzydkiej przeszłości, wydarzenia z życia obywatela dna.

Autor, w swoich wspomnieniach używa literackiego języka, bardzo starannego, nie jest to opowieść pisana byle jak, ale z dbałością o słowo, inteligentna, pełna mocy. Nie cenzuruje swojej historii, nie pomija również wulgaryzmów, co powoduje, że całość jest bardziej prawdziwa. Styl autora sugeruje, że jest on osobą inteligentną i wykształconą, co widać chociażby po tym, jak często cytuje poezję. Tym samym, pokazuje, że mitem jest stwierdzenie, że ludzie na dnie, "menele", są gorsi, są głupi, niewykształceni. I chociaż "Z dna" nie jest powieścią, a raczej pamiętnikiem, to czyta się tę książkę bardzo dobrze, mimo tak trudnej tematyki.

Jeśli jednak ktoś z Was będzie chciał przeczytać coś prawdziwego, historię opowiedzianą przez życie i spisaną przez samego jej bohatera, brzydką i brudną, ale szczerą, to zapraszam do poznania tej książki. Warto! Może zmienić Wasze myślenie o ludziach z dna...

Za możliwość lektury dziękuję autorowi, Piotrowi Jastrzębskiemu oraz Iwonie Niezgodzie, organizatorce akcji promocyjnej.

"Z dna" to jakże krótka książka, ma raptem 160 stron, a jest tak pełna treści. To świadectwo upadku człowieka, upadku na samo dno społeczeństwa, na samą krawędź życia. To opowieść mężczyzny, który doświadczył najgorszego, który był nikim, cieniem człowieka... Nie jest to pozycja rozrywkowa, a raczej książka do przemyślenia, niejako przestrzegająca przed tym, co było...

więcej Pokaż mimo to

avatar
186
168

Na półkach:

Przyznaję, że ociągałam się, by sięgnąć po książkę Piotra Jastrzębskiego. Notka wydawcy o autorze zamieszczona na okładce szczególnie do mnie nie przemówiła, a wręcz spowodowała, że zapaliła mi się kontrolka ostrzegawcza „Uważaj, trzymaj się z dala od polityki!”. Po procesie dojrzewania wreszcie zaglądnęłam do środka, jednak gdy dostrzegłam pod wstępem podpis Piotra Ikonowicza, tylko utwierdziłam się w swoim uprzedzeniu „Jejku, będzie politykierstwo…”. I bęc… znowu utknęłam. W końcu ileż można zwlekać? Nie ukrywam, że do lektury usiadłam z dystansem i… wówczas to się stało. Nie wiem dokładnie jak. Nie wiem dokładnie kiedy. Ale wierzcie mi, że wylądowałam na dnie. To dno było tak bezpośrednio przykuwające, że wynurzyłam się z niego tylko raz i tylko dlatego, że po pierwsze miałam taką możliwość i po drugie nie byłam w stanie znieść plugastwa alkoholowej czeluści, gdy za mózgojeba można rajfurzyć i frymarczyć drugim człowiekiem. Wówczas powiedziałam dość, czas na przerwę.
Piotr Jastrzębski sam uznaje „Z dna” za swoisty pamiętnik, zgromadziwszy w nim wydarzenia, w których sam uczestniczył lub był świadkiem. Autor nie stosuje taryfy ulgowej ani dla siebie, ani dla czytelnika. Nie ma tu więc eufemistycznych opisów wyjaśniających czy usprawiedliwiających przyczyny drogi na dno. Po prostu otwieramy książkę, czytamy i od razu tkwimy w pijaczej kloace. To uderzenie ogłusza i oszołamia jak dykta (dla niewtajemniczonych takich jak ja wyjaśnię, że chodzi o denaturat),która wlewa się w gardło i pali, pali aż do narastającego odruchu wymiotnego. Alkohol przetacza się tam wg zdumiewającej pijackiej miary, bo to nawet nie są litry. To procentometry, czyli dawki niezbędne do doszczętnego sponiewierania się, konieczne do stłumienia wspomnień o kochającej rodzinie, beztroskich dzieciach, zawodowym sukcesie. Bo wspomnienia wypalają piołunem nadziei resztki duszy bardziej niż otępiająca dykta wyniszcza i tak już fizycznie nędzny organizm.
„Z dna” jako dziennik zawiera osobiste przeżycia i subiektywne spostrzeżenia, ale jest też nadzwyczaj sugestywne. Szorujemy więc z autorem nosem niemal przy bruku, by upatrzeć na chodniku wymarzony okaz peta zasługujący na dopalenie przez pijaczka. Miętosimy go w złachanych ustach, parzymy uwalane palce. Wystając pod śmietnikiem w oczekiwaniu na zgniłe resztki wyrzucanego przez sklep jedzenia, woniejemy zakisłą mieszanką brudu, na wpół przetrawionego etanolu i dymu papierosowego. Towarzyszymy Jastrzębskiemu w nabożnym wręcz rozlewaniu procentów, próbując uspokoić telepiące się dłonie. Uprawiamy wyspecjalizowane wolnorynkowe żebractwo, by pomogło nam trwać w melanżu. Zachlewamy się do upadłego, zapominamy, znowu zalewamy robaka, a gdy zaczyna do nas docierać rzeczywistość, ponownie zapominamy, wpadamy w delirkę. I tak w kółko. Przez dni, tygodnie, miesiące i lata. Jedynym celem i sensem istnienia dla dykciarza staje się alkohol, który urasta do podstawowej potrzeby, nawet ponad konieczność zaspokojenia głodu. Błąkając się z Jastrzębskim, sama miałam wrażenie, że denaturat mi się ulewa, że zakrzywiona czasoprzestrzeń wprowadza mnie w lumpiarsko-nałogowy wymiar, że krztuszę się koszmarem bez wyjścia. Jednakoż całą tę odpychającą ohydę i nieznośną do udźwignięcia obrzydliwość sytuacji Jastrzębski ubiera w nad wyraz atrakcyjny fason, bo jako dziennikarz z wyrobionym warsztatem pisarskim ma ułatwione zadanie, aby dotrzeć do czytelnika nie tylko z samym przekazem, lecz także z jego formą.
„Z dna” to niewątpliwie ciężki kaliber tematyczny. Jastrzębski odsłania spory kawałek siebie. Bez ogródek, bez upiększeń, bez usprawiedliwień. Świat, w którym jemu przychodzi egzystować latami, nas błyskawicznie ścina z nóg niczym wytrawnie pędzony bimber. Myśli autora lewitują na obrzeżach rzeczywistego marazmu i absurdalnej apatii, a w filozoficznych refleksjach czerpią z alkoholowych celebrytów jak Witkacy, Hłasko czy Himilsbach, bowiem niektóre obszary osobowości Jastrzębskiego są odporne na upojenie i z trzeźwością godną mistrza abstynencji zdradzają wysublimowany apetyt na Grochowiaka, Herberta czy Kołakowskiego. Można by przypuszczać, że Jastrzębski to żulerski ekshibicjonista. Zarzucając nas wstrząsającymi epizodami, próbuje przed nami ukryć drugie dno, mianowicie najbardziej prywatne fragmenty swojego życia. Jest to strefa zastrzeżona tylko dla niego, od której nas oddziela bezwzględny szlaban. Może gdybyśmy tam zaglądnęli, z przerażeniem odkrylibyśmy, że dno, które nam Jastrzębski oficjalnie funduje, wcale nie sięgnęło jeszcze bruku? Bo to tam właśnie krwawi jeszcze miłość, umiera szacunek, plugawi się mąż, zawodzi ojciec, upada mężczyzna.
Jastrzębski spowodował, że poczułam wstręt i do tego, co sam pisze, i do niego samego za menelskie pijaństwo, za uchlany wygląd, za wiecznie szurający chód i przede wszystkim za patologiczną mentalność. Zaraz potem przyszło obrzydzenie do siebie samej za to, co urodziło się w mojej głowie. W ślad za tym zalał mnie wstyd. Wstydziłam się własnej reakcji na zapijaczonego żula, śmierdzącego łazęgę, na… człowieka. Szarpałam się z tą świadomością i długo bolało mnie sumienie (ale dobra literatura chyba musi boleć?),że lektura ujawniła moje obłudne oblicze, z którego wcale nie jestem dumna. W czasie parania się z własnymi wyrzutami natknęłam się na jednego z wrocławskich kloszardów, który z najwyższym pietyzmem wybierał „skarby” z ulicznego śmietnika. Niemal chciwie obserwowałam, jak przebiera, wącha, uważnie wpatruje się, liże i nadgryza, by sprawdzić jakość i ocenić wartość znaleziska. I wiecie co? Ponownie zupełnie bezwiednie pojawiła się w mojej głowie myśl. Ot, taka sobie, zwykła i ludzka. Kim jest ta marna istota i jaką ma za sobą historię? Tak oto Jastrzębski uwrażliwił mnie na losy innego człowieka. I jeśli kiedyś zapytacie, po co dzieje się na świecie to czy tamto, to miejcie świadomość, że wszystko ma głębszy sens. Nawet jeśli tu i teraz trudno go na szybko pojąć.

Przyznaję, że ociągałam się, by sięgnąć po książkę Piotra Jastrzębskiego. Notka wydawcy o autorze zamieszczona na okładce szczególnie do mnie nie przemówiła, a wręcz spowodowała, że zapaliła mi się kontrolka ostrzegawcza „Uważaj, trzymaj się z dala od polityki!”. Po procesie dojrzewania wreszcie zaglądnęłam do środka, jednak gdy dostrzegłam pod wstępem podpis Piotra...

więcej Pokaż mimo to

avatar
999
242

Na półkach: , ,

Piotr jest żulem i to tym z prawie samego dna. Jednak nie zawsze tak było - miał normalne życie, ale kilka, wydawałoby się nic nie znaczących, zdarzeń doprowadziło, że dzień zaczyna i kończy piciem denaturatu (potocznie zwanego "dyktą"),a przy lepszych momentach najtańszej wódki.



"Z dna" to nie jest książka do poczytania w ciepłe letnie wieczory. Opowieść o codziennym życiu człowieka uzależnionego od alkoholu, bez szans na powrót do normalności zdecydowanie bardziej pasuje do ciemnej, jesiennej pory z deszczem za oknem. Historia tym mocniej oddziałuje na świadomość, kiedy w retrospekcjach ukazane jest poprzednie życie autora - własny dom, kochająca rodzina i pełna sukcesów kariera. A teraz wylądował w miejscu, gdzie przed snem wędrują po nim karaluchy. Miejsc takich jak opisane w książce jest w każdym mieście kilka - czasem to pojedyncze budynki, czasem całe kwartały zamieszkiwane przez ludzi wykluczonych społecznie. Ich życie w większości przebiega podobnie - nazbierać puszek, wyżebrać coś, od czasu do czasu jakaś drobna kradzież w supermarkecie, a za zebrane pieniądze kupić tyle alkoholu, aby nie zejść poniżej pewnego poziomu w organizmie - bo wtedy dopiero pojawiają się problemy. I w trakcie lektury tam gdzieś z tyłu głowy kołacze się - a jak ja bym skończył w takim wypadku? Czy dałbym radę ciągnąć taką egzystencję, czy może znalazłbym jednak w sobie odwagę, aby to przerwać - w końcu jest tyle mocnych gałęzi. Piotr tak trwał, ale odliczał dnie do zaplanowanego "samobója". Wszystko to poznajemy z pierwszej perspektywy, bo "Z dna" to opowieść autobiograficzna. Piotr Jastrzębski przeżył to, co opisał. Oprócz sposobów pozyskiwania pieniędzy czy opisu stosunków pomiędzy żulami przybliżył również szczegóły swojego pobytu w Monarze. I sama ta relacja pokazuje, że rygor jest tam większy niż w kompanii karnej, a jeszcze lepiej jest się wystrzegać pobytu na takim odwyku, bo można wrócić bogatszym o fachową wiedzę o nowych środkach odurzających.

Takie książki są potrzebne, bo mogą posłużyć za przestrogę przed zbyt swobodnym podejściem do alkoholu i lekceważeniem faktu, że ze szczytu droga w dół potrafi być bardzo stroma, a powrót na górę niemal niemożliwy.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Autorowi, a także Iwonie Niezgodzie, która zorganizowała akcję promocyjną.

https://czytalski.eu

Piotr jest żulem i to tym z prawie samego dna. Jednak nie zawsze tak było - miał normalne życie, ale kilka, wydawałoby się nic nie znaczących, zdarzeń doprowadziło, że dzień zaczyna i kończy piciem denaturatu (potocznie zwanego "dyktą"),a przy lepszych momentach najtańszej wódki.



"Z dna" to nie jest książka do poczytania w ciepłe letnie wieczory. Opowieść o codziennym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
765
654

Na półkach: , ,

Początkujący obywatel dna.

„Z dna widać wszystkich. Mało kto jednak dostrzega dno”.

Kochani, dziś porozmawiamy o ludziach, od których zazwyczaj odwracamy oczy. A kiedy staną na naszej drodze, omijamy ich szerokim łukiem, złorzecząc im. Ludzie bezdomni, alkoholicy, narkomani, to ci, których bardzo łatwo oceniamy i krytykujemy, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, kim tak naprawdę są te wszystkie osoby i jakie są historie ich życia? Jeśli nie, to dziś przychodzę do Was z książką Piotra Jastrzębskiego „Z dna”, w której z pierwszej ręki dowiecie się, jak wygląda życie na dnie, którego na co dzień wolimy nie dostrzegać.

Jak wiecie albo i nie, z zawodu jestem psychologiem i przyznaję, że miałam okazję wysłuchać zwierzeń osób dotkniętych problemem nałogu. Niestety jednak płaszczyzna zawodowa, nie jest jedyną, na której miałam możliwość zobaczyć na własne oczy, jak wygląda życie w szponach nałogu, a to dlatego, że w mojej rodzinie również są osoby, które ta choroba chwyciła w swoje macki. Mówię o tym nie bez powodu.

W naszym społeczeństwie bowiem panuje stereotyp, że osoba uzależniona to zapewne, ktoś, kto w życiu niczego nie osiągnął. To leń, któremu nie chce się pracować, a kradzieże, czy żebranie to wygodny sposób na życie. Pijak wyłudzi pieniądze, zapije i zamroczony żyje sobie beztrosko w swoim świecie, niczym się nie martwiąc. Mieszkam w niewielkiej miejscowości, gdzie mieszkają również alkoholicy i nie raz słyszałam, jak właśnie tak o nich mówiono i ich postrzegano.

Pan Piotr zdecydował się oddać w nasze ręce swego rodzaju pamiętnik swojego życia z nałogiem, w którym zadaje kłam owemu stereotypowi, a jednocześnie szczerze i otwarcie obnaża przed nami swoje słabości. Historia autora i wielu osób, które spotkał na swojej drodze i o których pisze w książce, jest dowodem na to, że często, obywatele dna, to osoby wykształcone, posiadające dobrą pracę, rodziny, a to, że się na owym dnie znaleźli, jest wynikiem drobnych wydarzeń w ich życiu, które doprowadziły ich do poczucia beznadziejności. A stąd już bardzo blisko do utraty wszystkiego.

Oczywiście nie będę opisywała w szczegółach tego, jak doszło do tego, że Piotr Jastrzębski stał się, jak sam o sobie pisze początkującym obywatelem dna, bo chcę, abyście sięgając po książkę przeszli z nim tę trudną drogę utkaną ze wspomnień przyćmionych przez nałogi.
Mogę was jedynie zapewnić, że na kartach książki odnajdziecie opowieść o człowieku zdegradowanym społecznie, bez domu i rodziny, który zdecydował się pokazać nam siebie takiego, jakim stał się w szponach uzależnień. A stał się alkoholikiem, narkomanem i żebrakiem, dla którego centrum życia i najważniejszym zadaniem dnia stało się zdobycie pieniędzy na wódkę, a nawet denaturat. Kiedy dopada delirka o niczym innym się nie myśli. Dopóki nie umiesz kraść, szukasz, grzebiesz w śmietniku, żebrzesz.

Stan upojenia alkoholowego jest najlepszym ratunkiem przed bezwzględnym przeciwnikiem każdego uzależnionego, jakim są wspomnienia z dawnego, utraconego życia. To one bolą najbardziej i ich trzeba się strzec, robiąc wszystko, aby nie przedarły się do świadomości.
Autor jednak pokazał nam również część swojego życia z czasów przed tym, zanim boleśnie spadł na samo dno, dlatego mamy możliwość zobaczyć, jak wiele stracił.

Koniecznie przeczytajcie tę książkę, a potem dajcie ją swoim nastoletnim synom i córkom, które w dzisiejszych czasach tak szybko i łatwo sięgają po używki. Niech to, przez co przeszedł autor i inni towarzysze jego niedoli będzie dla nich ostrzeżeniem i przestrogą.
Jeśli po lekturze książki ktokolwiek z Was dostrzeże choćby najmniejszy pierwiastek tego, jak wygląda również jego życie i zrozumie, że jego własne dno jest blisko, to właśnie autor powie Wam, gdzie możecie szukać pomocy i co możecie zrobić, żeby Wasz upadek nie był tak bolesny. Samego upadku bowiem nie da się uniknąć. Trzeba upaść, aby móc odbić się od dna.

Ze swej strony z całego serca dziękuję autorowi, że znalazł w sobie siłę, aby się przed nami otworzyć. Na pewno mając świadomość, że nie wszyscy zrozumieją, ale bez wątpienia osądzą, nie było to łatwe, ale wierze, że pomoże wielu osobom.

Zazwyczaj oceniam wartość recenzowanej książki, w skali liczbowej, tym razem jednak z racji tego, że jest to prawdziwa historia życia autora, nie zrobię tego, ponieważ uważam, że nie mam takiego prawa.

Za udostępnienie e-booka książki do recenzji dziękuję Autorowi oraz Iwonie Niezgodzie, organizatorce akcji promocyjnej.

kocieczytanie.blogspot.com/2019/08/poczatkujacy-obywatel-dna.html#disqus_thread

Początkujący obywatel dna.

„Z dna widać wszystkich. Mało kto jednak dostrzega dno”.

Kochani, dziś porozmawiamy o ludziach, od których zazwyczaj odwracamy oczy. A kiedy staną na naszej drodze, omijamy ich szerokim łukiem, złorzecząc im. Ludzie bezdomni, alkoholicy, narkomani, to ci, których bardzo łatwo oceniamy i krytykujemy, ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, kim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
284
82

Na półkach: , , , , , ,

Z książką „Z dna” opublikowaną w 2017 roku nakładem Wydawnictwa ARW DK MEDIA POLAND Sp. z o. o., przyszło mi rozpocząć przygodę z twórczością autora zamykającego na niewiele ponad stu sześćdziesięciu stronach pewien etap życia widzianego z perspektywy alkoholika, narkomana i niedoszłego samobójcy, który z rozbrajającą szczerością wyznaje: „(…) moim nałogiem pierwotnym jest alkohol. To on mnie pierwszy zachwycił, uwiódł, porwał i rozkochał tworząc piękne wizje, zupełnie jak robi to namiętna kochanka. Narkotyki (…) stały się zamiennikiem, substytutem pierwszej miłości. Co nie znaczy, że też ich nie pokochałem”.

Przeciwnie – pokochał miłością bezmierną, która co rusz odwzajemniała mu się wystawaniem pod sklepem i zaczepianiem przechodniów, kradzieżami i szukaniem butelek oraz złomu, jak również organizowaniem akcji z towarzyszami niedoli: Damianem, Rybakiem, Główką, Markiem, Magikiem, Felkiem i Dźwignią, w pełni świadomymi, że „miło jest delektować się stanem posiadania czegokolwiek”, choćby nawet pokrytego pleśnią chleba znalezionego na śmietniku i odgrzewanego na patelni, który wybornie smakuje, kiedy głód pokarmowy niemniejszy jest niż alkoholowo – narkotyczny.

To sytuacje nie do pojęcia dla przeciętnego Kowalskiego, ale Jastrzębski ponad wszelką wątpliwość wykazuje z wykorzystaniem pięknej polszczyzny, iż „koszmarna reguła absurdu determinuje naszą rzeczywistość”, nierzadko spętaną ołowianym łańcuchem zdarzeń, które niczym śnieżne kule spadające z wielkiej góry, przygniatają bez uprzedzenia i wbrew woli, zabijając po drodze wszelkie plany, marzenia i nadzieje na lepsze jutro, ustępując miejsca długom, dragom, denaturatowi oraz depresji spychającym człowieka w czeluści mroku – na dno, skąd „widać wszystkich, ale mało kto je dostrzega”, wszak – zdaniem autora – „pod grubą warstwą pudru chowa się prawdziwa ohyda życia”, a „życie to ułuda, zarówno to trzeźwe, jak i narkomańsko - pijackie. Tyle, że trzeźwe skuteczniej mami”.

Czy właśnie dlatego dziś czterdziestoośmioletni Piotr podejmował – na szczęście nieudane – próby samobójcze? Być może, gdyż w szponach nałogu tkwił przez dwadzieścia pięć lat, a mimo to – co warto podkreślić – upływ czasu nie zabił w nim otwartości i wrażliwości. Na kartach książki poszukuje bowiem odpowiedzi na pytanie o sens i kolory świata, podświadomie wyczuwając, że życie na przekór czasom i ludziom wbrew, potrafi zaskoczyć i ofiarować antidotum na ból duszy. Trzeba tylko chcieć go dostrzec, tak jak uczyniła opisana przez niego tańcząca para staruszków oraz Sarna i Waldik – dwoje zakochanych żuli. Wszyscy oni „na chwilę stają się (…) szczęśliwi. Na moment zapominają”, bo dobrze wiedzą, że „jeśli trwasz w koszmarze, to każda zmiana jest wybawieniem”, przy czym są świadomi, iż „większość ludzi tkwi w błędnym przekonaniu, że to właśnie nałóg prowadzi na dno. Owszem, czasem tak właśnie jest. Jednak nie zawsze. Czasami to właśnie dno prowadzi do nałogu”, albo – jak w przypadku opowiadającego niniejszą historię – także do poszukiwania prawdy o ludziach i o sobie samym. Tę znaleźć najtrudniej, ponieważ żeby chociaż móc próbować, trzeba było wytrzeźwieć…

Wszystko to sprawia, że niniejszą książkę niełatwo jest przyswoić, a jeszcze trudniej o niej pisać, gdyż podczas lektury pojawiają się momenty skutkujące zupełnym rozbiciem i chaosem myśli, które krążą gdzieś wokół szeroko pojętego człowieczeństwa i normalności.

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Piotr Jastrzębski dokonał aktu samooczyszczenia się. To swoiste katharsis – czego zapewne nie planował – dotyka także czytelnika, potrafiącego teraz, jak chyba nigdy wcześniej, docenić choćby ciepłe łóżko i mieć świadomość – o czym często zdaje się zapominać, że nic nie jest dane raz na zawsze, toteż należy dołożyć wszelkich starań, by każdego dnia cieszyć się takim życiem, jakim ono jest.

Owa refleksja wybrzmiewa ze zdwojoną mocą po przeczytaniu epilogu. Autor kreśli w nim niezwykle wymowny list do alkoholu i narkotyków, które za doświadczone chwile pozornej radości wystawiły mu słony rachunek, co z kolei może stanowić przyczynek do postawienia pytań sobie, które mogłyby brzmieć następująco: na jakie nałogi ja jako człowiek, jestem podatny i czy na tę chwilę jestem od nich wolny, a jeśli nie, to czy zdolny, by się od nich uwolnić?

Spojrzę w lustro pytając wciąż: kogo widzisz? I odpowiem: widzę siebie – szczęśliwą kobietę, a może przeciwnie – zalęknioną dziewczynkę o kobiecych rysach?

A teraz wyjdę na ulicę, popatrzę na ludzi i znów zapytam: czy potrafisz zresetować ustawienia wewnętrznego lustra dostrzegając człowieka w każdym mijanym przechodniu? Milczę. Czy to znaczy, że nie potrafię?

Zmuszony więc jestem pójść o krok dalej i postawić ostatnie – fundamentalne pytanie: czy aby na pewno wolny jestem od nałogu egoizmu, który jest jedną z największych bolączek współczesnego świata?

A Ty po której stronie lustra stoisz? Kogo widzisz? Przyjrzyj się sobie z uwagą, wszak życie masz tylko jedno. Nie zmarnuj go i przeżyj jak najpiękniej i najlepiej potrafisz, pamiętając, że istnieje nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja, która jest piękna właśnie dlatego, że zawsze umiera ostatnia.

Cała opinia na stronie: https://goralkaczyta.blogspot.com/2019/07/recenzja-piotr-jastrzebski-z-dna.html

Z książką „Z dna” opublikowaną w 2017 roku nakładem Wydawnictwa ARW DK MEDIA POLAND Sp. z o. o., przyszło mi rozpocząć przygodę z twórczością autora zamykającego na niewiele ponad stu sześćdziesięciu stronach pewien etap życia widzianego z perspektywy alkoholika, narkomana i niedoszłego samobójcy, który z rozbrajającą szczerością wyznaje: „(…) moim nałogiem pierwotnym jest...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    21
  • Chcę przeczytać
    8
  • Posiadam
    4
  • 2019
    4
  • Teraz czytam
    2
  • Ebook
    1
  • *** LITERATURA POLSKA
    1
  • Dziennik Trybuna
    1
  • Posiadam E
    1
  • Do recenzji...
    1

Cytaty

Więcej
Piotr Jastrzębski Z dna Zobacz więcej
Piotr Jastrzębski Z dna Zobacz więcej
Piotr Jastrzębski Z dna Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także