MrFatty

Profil użytkownika: MrFatty

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
482
Przeczytanych
książek
508
Książek
w biblioteczce
131
Opinii
609
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , ,

Po średniej "Córce żelaznego smoka" i świetnych "Smokach Babel" z dużą nadzieją powracałem do Swanwickowskiego świata pełnego takich radosnych rzeczy jak ucisk biedoty, rasizm i wojna. Byłem bardzo ciekaw czy po 11 latach od poprzedniej powieści i ponad ćwierćwieczu od pierwowzoru autor w dalszym ciągu będzie potrafił wciągnąć mnie w swoje wyjątkowo nihilistyczne uniwersum.
No i przyznaję, że wciąż jest tu to coś, co sprawiło, że "Smoki Babel" były niesamowitą lekturą. Całość jest w dobrych proporcjach bezpośrednia, brutalna jak i tajemnicza i zwodnicza. Z dużą radością przyjąłem też sporo odniesień do poprzednich powieści Swanwicka. Odniosłem też wrażenie, że lepiej utrzymane jest tempo akcji. Do minimum ograniczono nudniejsze przestoje, praktycznie cały czas coś się dzieje. I nie chodzi tu tylko o pościgi i wybuchy, ale również angażujące dialogi pomiędzy bohaterami. Ciężko byłoby mi wskazać słabe fragmenty powieści, całość jest angażująca niczym słuchanie kolejnych pomysłów Mateusza Morawieckiego na uwalenie przedsiębiorców.
Po raz kolejny zresztą najmocniejszym elementem powieści pana Swanwicka jest główny bohater czy w tym przypadku, bohaterka. Caitlin jest mocno umocowana w świecie, jest wysoko w drabinie społecznej i przez to jej przygody są w pewien sposób bardziej przyziemnie niż miało to miejsce w poprzednich częściach. Do tego dziewczyna jest ogarnięta, myśli (co wciąż nie jest standardem w literaturze fantastycznej) i mocno sfokusowana na wybrany cel. Bardzo pozytywnie podchodziłem do jej starań w celu wyjaśnienia spisku.
Duże wrażenie zrobiły na mnie też postaci drugoplanowe. Jest powracająca ze "Smoków..." Esme, która nie pełni wielkiej roli w historii, ale jest zgrabnym łącznikiem obydwu opowieści. Główną towarzyszką Caitlin jest Raven, jak sama się określa, tricksterka. Jestem pod wrażeniem jak wiele funkcji udało się w niej umieścić autorowi. Raven robi ekspozycje na temat świata, stanowi moralną przeciwwagę dla Caitlin, jest wielkim wsparciem w gorszych momentach ich przygód, ma gadający samochód, wie jak załatwić praktycznie wszystko. Mocno trąci to archetypiczną Mary Sue, ale w najmniejszym stopniu mnie to nie irytowało. Mózg podpowiada, że to nie może się udać, ale me serce pokochało ją równie mocno jak Dobromir Sośnierz obrażanie się na tęczowe torby. Również postacie epizodyczne dają radę. Rodzina czy koleżanki Caitlin nie mają dużych ról, ale zgrabnie wpasowują się w swoje rolę i pasują do tego pokręconego świata.
Który to świat jest również bardzo mocnym elementem historii. Dobrze zbalansowane zostały proporcje szaleństwa oraz logiki. Z jednej strony mamy mechaniczne smoki wymagające, żeby ich jeźdźcy byli dziewicami, z drugiej jest tu wiedźma z chatą w lesie. Po jednej stronie epizod Caitlin w typowej korpo, z drugiej gadające auto o imieniu Jill. No, pytajniki w głowie wyskakiwały często, natomiast po zaakceptowaniu tej mocno porąbanej konwencji przyjemność z lektury była bardzo duża.
Niestety nie jest to książka idealna. Fabuła ma kilka gorszych momentów, zwłaszcza zakończenie jest trochę przerostem formy nad treścią. Duchowa towarzyszka Cailtin, Helen, jest mocno niecharakterystyczna, co mnie zawiodło, biorąc pod uwagę rolę w historii.
Ogólnie, "Matka żelaznego smoka" to świetna historia. Naprawdę intrygujące uniwersum, w większości bardzo interesujący i dobrze napisani bohaterowie. Również fabuła, pomimo kilku potknięć, całościowo wypada bardzo pozytywnie. Nie jest to książka, która można czytać jednym okiem, wymaga pewnego skupienia się na niuansach historii. Skoki od korpo do zatopionych miast są jednak czymś rzadko spotykanym w literaturze. Ale jeśli ktoś przyłoży do tego więcej uwagi niż partia rządząca do walki z naziolami to czeka go niesamowita przygoda.

Po średniej "Córce żelaznego smoka" i świetnych "Smokach Babel" z dużą nadzieją powracałem do Swanwickowskiego świata pełnego takich radosnych rzeczy jak ucisk biedoty, rasizm i wojna. Byłem bardzo ciekaw czy po 11 latach od poprzedniej powieści i ponad ćwierćwieczu od pierwowzoru autor w dalszym ciągu będzie potrafił wciągnąć mnie w swoje wyjątkowo nihilistyczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po "Córkę żelaznego..." zdecydowałem się sięgnąć ze względu na premierę jej duchowego spadkobiercy "Matki żelaznego smoka". Uznałem, że zapoznanie się z wcześniejszymi utworami dziejącymi się w tym świecie może pozytywnie wpłynąć na lekturę. No i jeden rabin powie tak, drugi powie nie. Z jednej strony wyrobiłem sobie pewien pogląd, czego mogę się spodziewać, natomiast z drugiej... no jednak miejsce akcji jest pokręcone bardziej niż procesy zachodzące w mózgu pewnego posła słynnego za sprawą carycy Katarzyny. Mam wrażenie, że do każdej kopii "Córki..." powinno dodawać się 1000-stronicowy przewodnik po świecie. Może wtedy jakoś by się to broniło. W obecnej formule - niespecjalnie.
Ze względu na to, że całość składa się z dwóch mniejszych historii zacznę od tej, według mnie ofc, lepszej. "Smoki Babel", będące drugą i krótszą opowieści, zdecydowanie określiłbym mniej eksperymentalnymi. Historia jest bardziej liniowa, mniej tu przeskoków w czasie, które utrudniały mi odbiór pierwszej części. Protagonistą jest Will, chłopak jakich wiele, który w wyniku wtargnięcia do jego wioski smoka traci swoje dotychczasowe spokojne życie. Brzmi sztampowo i trochę takie też jest. W sumie jakieś 80% przygód Willa to mniej lub bardziej przemielone już na miliony sposobów standardowe wątki z literatury. Największym sukcesem pana Swanwicka jest to, że specjalnie lub nie, udaje mu się przedstawić je w taki sposób, że nie czułem się nimi zirytowany. W sensie, zauważałem że czytałem coś podobnego dziesiątki razy, ale czułem przy tym wyłącznie respekt do autora za jego kunszt. Nieco bardziej oryginalna jest końcówka, która naprawdę mi się spodobała i fajnie zamykała historię.
Bardzo przypadła mi do gustu ewolucja Willa na przestrzeni opowieści. Od typowego, bezużytecznego protagonisty powieści fantasy zmienia się w spoko ziomka, któremu nic nie straszne. Również towarzystwo mu towarzyszące jest całkiem przyjemne. Mocno pokręcone, ale hej, to świetnie. Zwariowany sztuczkarz, dziewczynka z problemami pamięciowymi, jeżdżczyni hipogryfów są naprawdę udani. Również postaci epizodyczne zapadają w pamięć czymś więcej niż byciem kolejnym chodzącym stereotypem.
"Smoki Babel" są świetną powieścią. Mocno stylizowana historia, dobrze napisane postacie i naprawdę ciekawe miejsce akcji kosztowały mnie przegapienie mojego przystanku i powrót do domu z buta w palącym słońcu, ale uważam nie żałuję ani minuty spędzonej podczas ich lektury.
(Nie)stety, "Córka żelaznego smoka" jest według mnie gorszą książką niż następczyni. Brakuje jej takiego luzu, który miały w sobie przygody Willa. Tutaj protagonistką jest Jane, pracująca w fabryce wytwarzającej coś. I właśnie to stanowi największy problem "Córki...". Zarówno opowieść i jak i miejsce akcji jest zbyt enigmatyczne, aby dało radę mnie w siebie wciągnąć. Fabuła ma tendencję do sporych przeskoków, brakuje takiego liniowego przedstawienia kolejnych wydarzeń. Co biorąc pod uwagę dziwność świata przedstawionego z pewnością trochę by pomogło. Mam wrażenie, że autor wypisywał co przyszło mu na myśl (w tym nie ma nic złego, na przykład robię to właśnie ja), a potem próbował jakoś połączyć to literackim odpowiednikiem taśmy. No i mocno nie wyszło.
Zupełnie na przeciwnym biegunie bycia udanym/failem jest Jane. Bardzo przypadła mi do gustu jako bohaterka. Jest mocno zorientowana na siebie, nieco egoistyczna, sprytna, inteligentna. A co więcej, to rzeczywiście widać, a nie jest tak, że tylko inne postacie mówią o tym przejęte. Przy okazji zaimponowało mi jak Jane zmienia się na przestrzeni opowieści. Nie są to gwałtowne zmiany, bardziej coś w stylu wrzucenia podpunktu 15xxxxz do ustawy. Ale swoją rolę spełnia i mogę dać okejkę.
Słabo wypadają za to postaci poboczne. Miażdżąca większość z nich jest niesamowicie wręcz miałka. Z jednej strony boli to jak nadepnięcie na klocka lego, z drugiej podkreśla to dominującą rolę Jane w opowieści. Nie ma tu żadnych Ronów, Watsonów którzy odwracają uwagę od prawdziwych gwiazd. Taki trochę miecz obosieczny, a tym razem trafił w cel płazem.
Biorąc rzecz do kupy, "Smoki..." dostałyby 9, "Córka..." 5, więc dzięki rozszerzonej matmie w liceum mogę stwierdzić, że średnia to 7. Mam wrażenie, że "Córka..." była eksperymentem, podczas gdy "Smoki..." są już produktem końcowym. I to świetnym produktem, czymś w rodzaju bigosu. Podczas gdy pierwsza część książki to jedynie zjadliwy mielony.

Po "Córkę żelaznego..." zdecydowałem się sięgnąć ze względu na premierę jej duchowego spadkobiercy "Matki żelaznego smoka". Uznałem, że zapoznanie się z wcześniejszymi utworami dziejącymi się w tym świecie może pozytywnie wpłynąć na lekturę. No i jeden rabin powie tak, drugi powie nie. Z jednej strony wyrobiłem sobie pewien pogląd, czego mogę się spodziewać, natomiast z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka lat temu "Dziewczyna z pociągu" była na ustach wszystkich. No, może prawie wszystkich. Ewentualnie pewnej grupy osób, które interesują się każdym kolejnym filmem na podstawie kolejnego "bestselleru New York Timesa". Filmowa adaptacja mogła pochwalić się kilkoma znanymi nazwiskami w obsadzie i to w sumie tyle. Natomiast literacki pierwowzór...
Powieść pani Hawkins zaczyna się bardzo spokojnie. Nie ma tu początkowego trzęsienia ziemi, pierwsze rozdziały służą zbudowaniu postaci i sieci ich wzajemnych powiązań. I przez to pierwsze wrażenie w starciu z tą książką może być nieco mylące. Intryga kryminalno-sensacyjna pojawia się dopiero po jakimś czasie.
No i w teorii właśnie ta intryga powinna być najlepszym elementem książki. I przyznaję że jest, natomiast nie jest ona dobra. Całość opowieści oparta jest na mocno chwiejnych założeniach i przy dokładnym spojrzeniu rozchodzi się w szwach. Ma niezłe momenty, rozwiązanie zagadki też nie jest przewidywalne niczym kolejna przegrana Podbeskidzia w piłkarskiej ekstraklasie. Natomiast to są takie minima, których wymaga się od powieści w tym gatunku. "Dziewczyna z pociągu" nie wyróżnia się niczym specjalnym. Fabularnie jest wybitnie przeciętna.
Historii z pewnością nie pomagają postacie. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia trzech kobiet - będącej głównej bohaterką Rachel, drugą żoną jej byłego męża Anna i Megan. Do kompletu dostajemy kilka postaci męskich, jakąś tam psiapsiółę protagonistki i w sumie tyle. Mierna liczba postaci powoduje, że potencjał na zbudowanie wielowątkowej intrygi jest słaby. I postacie te są, co by nie mówić, miałkie. Rachel jest ciekawską alkoholiczką i to praktycznie wyczerpuje jej charakter. Co nie wystawia jej dobrego świadectwa, skoro z jej perspektywy przedstawione jest jakieś 70% książki. Megan dostała stanowczo za mało czasu, aby wzbudzić moją sympatię, a Anna? Anna przedstawiona jest jako paranoiczka, i to w tym negatywnym znaczeniu. Według mnie, całkowicie niesłusznie i nie podoba mi się, w jaki sposób pani Hawkins podeszła do tej postaci. Postaci męskie można podsumować stwierdzeniem, że są źli i okropni. Więc no, niezbyt jest z czego szyć fajną opowieść. Przypomina to pójście na zakupy z piątakiem w kieszeni. Raczej nie można spodziewać się produktów wysokiej jakości.
Czemu z (prawdopodobnie) setek tysięcy thrillerów akurat ten zdobył taką popularność? Nie mam zielonego pojęcia. Ale jakbym miał zgadywać... Jest dosyć krótki, to raz. No i dużo ludzi jeździ pociągami lub innym środkiem komunikacji publicznej. Natomiast obawiam się, że szanse przeżycia takiej przygody jak Rachel są znikome. Głównie dlatego, że ludzi w dużo, a miejsc przy oknie jednak mniej.
"Dziewczyna z pociągu" nie jest czymś co zostanie w mojej pamięci dłużej niż dwa miesiące. Opowieść jest średnia, postacie są średnie, językowo jest średnio. Tak naprawdę jedynym ciekawszym elementem jest to, że poszczególne rozdziały są dość krótkie, co sprawia, że jest to odpowiednia książką do czytania, nomen omen, w pociągu.

Kilka lat temu "Dziewczyna z pociągu" była na ustach wszystkich. No, może prawie wszystkich. Ewentualnie pewnej grupy osób, które interesują się każdym kolejnym filmem na podstawie kolejnego "bestselleru New York Timesa". Filmowa adaptacja mogła pochwalić się kilkoma znanymi nazwiskami w obsadzie i to w sumie tyle. Natomiast literacki pierwowzór...
Powieść pani Hawkins...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika MrFatty

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [6]

Leigh Bardugo
Ocena książek:
7,2 / 10
22 książki
4 cykle
1344 fanów
Brian Staveley
Ocena książek:
7,0 / 10
6 książek
3 cykle
Pisze książki z:
24 fanów
Stephen King
Ocena książek:
7,0 / 10
169 książek
14 cykli
15875 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
482
książki
Średnio w roku
przeczytane
44
książki
Opinie były
pomocne
609
razy
W sumie
wystawione
482
oceny ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
3 543
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
57
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]