rozwińzwiń

Wrzesień

Okładka książki Wrzesień Tomasz Pacyński
Okładka książki Wrzesień
Tomasz Pacyński Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA literatura piękna
291 str. 4 godz. 51 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Agencja Wydawnicza RUNA
Data wydania:
2002-11-26
Data 1. wyd. pol.:
2002-11-26
Liczba stron:
291
Czas czytania
4 godz. 51 min.
Język:
polski
ISBN:
8391790428
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Bajki dla dorosłych Ewa Białołęcka, Eugeniusz Dębski, Rafał Dębski, Jarosław Grzędowicz, Anna Kańtoch, Jacek Komuda, Maja Lidia Kossakowska, Magdalena Kozak, Tomasz Pacyński, Andrzej Pilipiuk, Wojciech Świdziniewski, Robert J. Szmidt
Ocena 6,3
Bajki dla doro... Ewa Białołęcka, Eug...
Okładka książki Deszcze niespokojne Rafał Chojnacki, Eugeniusz Dębski, Jarosław Grzędowicz, Szymon Kazimierski, Maja Lidia Kossakowska, Tomasz Pacyński, Andrzej Pilipiuk, Jerzy Roś, Paweł Siedlar, Mateusz Spychała, Szczepan Twardoch, Marcin Wroński
Ocena 6,2
Deszcze niespo... Rafał Chojnacki, Eu...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
114 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
89
1

Na półkach: ,

Sięgnąłem po „Wrzesień” z dwóch powodów. Po pierwsze, poczułem zmęczenia wałkowanym od kilku lat w publicystyce prawoskrętem polskiej fantastyki. Żeby jeszcze coś ciekawego z tego wynikało, a nie wałkowanie po raz n-ty trzech książek. Pacyński był tam czasem wspominany na marginesie jako ten, który stał w opozycji do hurrapatriotycznej, wolnorynkowej, religianckiej większości, ale żeby skorzystać z okazji i przypomnieć, co właściwie pisał — na to lewicowym koryfeuszom brakowało jakoś czasu. Zbyt zajęci są kolejnym demaskowaniem „Achai.”
Drugi zaś powód jest taki, że bardzo chciałem sprawdzić jak się czyta „Wrzesień” w drugim roku wojny na wschodzie. Rosja w najbrutalniejszy ze sposobów postanowiła powiedzieć „sprawdzam” wizjom płynącym z fantastycznych bojewików, a miałem niejasne wspomnienia sprzed dwudziestu blisko lat, że powypisywał w swoim opus magnum rzeczy proszące się o taką konfrontację.
Zacznijmy od tego, że Pacyński ewidentnie fazował na Sapkowskiego. „Wrzesień” ma podobną strukturę, jak dwa ostatnie cyklu wiedźmińskiego. Zasadnicza akcja jest przepleciona z szeregiem retrospekcji i zmian perspektywy, które zapętlają się coraz bardziej i bardziej. Pod koniec mamy wręcz tak (nie rozrysowywałem dokładnie),że główny wątek nieoczekiwanie staje się kolejną retrospekcją, tym razem finału, który z kolei został poszatkowany w sposób, który przypomina narrację filmową. Nie mam nic przeciwko takim zagrywkom, ale Sapkowski (którego i tak sporo czytelników krytykowało) zaczął się bawić formą dopiero kiedy całą resztę, od motywacji bohaterów po geopolitykę, wyłożył w sposób tradycyjny. Pacyński natomiast, mając ledwo 280 stron, wrzuca na karuzelę bez ostrzeżenia. Wyjątek stanową prolog i epilog, które mogłyby się obronić jako samodzielne opowiadania. Zwłaszcza prolog, który aż do ostatnich słów całkiem skutecznie utrzymuje w przeświadczeniu, że mamy do czynienia z rozrachunkowym utworem o 1939. Takim, jaki mógł powstać w Polsce tuż przed albo tuż po socrealizmie. Jednym zdaniem: przydałby się tu asertywny redaktor, nie zniechęcajmy się jednak, bo siłą Pacyńskiego nie są słowa, ale emocje, które wpakował na karty „Września.”
Fabularnie — to jest chyba podszyty goryczą retelling „Komu bije dzwon”, z Robertem Jordanem rozpisanym na dwóch bohaterów i właściwą mieszkańcowi naszej części świata konstatacją, że beznadziejnej akcji tyle nie wystarczy. Ona musi być jeszcze prowokacją.
Al przejdźmy do szczegółów, bo one są najciekawsze. Na przykład: kiedy toczy się akcja? Tropów mamy sporo: wspomniani z nazwiska jako żyjący są Łukaszenka i Ozzy Osbourne, a urodzony w 1970 Paweł vel Frodo nie jest staruszkiem, tylko sprawnym mężczyzną, więc nasze czasy, połowa trzeciej dekady, to raczej górna granica przedziału, który Pacyński obmyślił. Dolna granica jest jeszcze ciekawsza: polska agresja na Litwę zbiega się z Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Więc albo 2022 i porażająco trafna zbieżność z rosyjską agresją na Ukrainę, albo 2008, o których to igrzyskach Pacyński wiedział, bo ich organizację ogłoszono w 2001, czyli akurat wtedy, kiedy pisał powieść. Ta data jednak rodzi jednak pewien problem socjologiczny, bo oznacza, że Pacyński w środku rządów Leszka Millera zakładał, że tylko kilka wystarczy, by Polska zamieniła się w bojkotowaną przez świat narodowo-katolicką dyktaturę.
I chyba jest parę tropów, które tę chronologię potwierdza. Frodo mówi, że nasz „wypieprzyli z NATO i przedsionka Brukseli”, a były minister, brodaty staruszek z fajeczką, którego spotyka w obozie dla internowanych to ani chybi Bronisław Geremek (pytanie dodatkowe: kim jest zatem były prezenter telewizyjny, sługus reżimu, który popadł w niełaskę i wygrzebano mu nieprawomyślne pochodzenie? Domyślam, że też ktoś realny, ale nie potrafię się dodedukować). To by jednak znaczyło, że autor w swojej ocenie rzeczywistości był bardzo radykalny, nawet jak na dzisiejsze standardy.
Chyba dlatego właśnie młoda fantastyczna lewica nie kwapi się mianowania Pacyńskiego swoim patronem, albo chociaż prekursorem. To jest radykalizm, ale w swej zawziętości bardzo staromodny. Prawicowym fantastom zarzuca się, że są archaiczni w każdej koncepcji, która im się nie podoba (Unia, ekologia, feminizm itp.) widzą PRL w przebraniu. Pacyński podobnie, kiedy pisze o antysemickiej czystce w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, po prostu przepisuje marzec 1968, tylko portret Gomułki zastępuje krucyfiksem. Młody fandom zapewnie skupiłby się na systemowej homo- i transfobii faszystowskiego reżimu, starszy kolega tę istotną sprawą zamyka jednym zdaniem (w którym nota bene wrzuca kryptocytat z tytułu katolickiego czasopisma „Powściągliwość i praca”). Nie ma u niego właściwie wcale o kapitalizmie, korporacjach czy wyzysku. Polskę do rozruchów głodowych doprowadziły pielgrzymki i etaty dla kapelanów.
Na marginesie: między słowami ukrył się jeszcze jeden rozdźwięk między nowym, lewicowym fandomem fantastyki, a fantastycznymi lewicowcami średnio-starszego pokolenia (do którego zaliczyłbym Sapkowskiego oraz... Ziemiańskiego). Starzy nie ufają społeczeństwu. Społeczeństwo u nich jest z reguły ciemne, gnuśne, a jak się powie na jakiś wysiłek, to przeważnie chodzi o pogrom. Stoją po stronie jednostki i to bardzo konkretnej: inteligenta, który długo stał z boku wydarzeń, ale w końcu sięga po miecz albo karabin pokazuje czynem, że ma moralną rację. Młodzi fantaści pokładają nadzieję w zbiorowości. Tym, co według nich ocali przed kapitalizmem, fanatykami i zmianą klimatu jest wspólnota (byle nie Kościół ani rodzina; te są na cenzurowanym). W wiedźminopodobnych samotnikach widzą raczej przykry spadek po dziadocenie.
Wszystko to jednak blednie przy najbardziej problematycznym aspekcie „Września”, który można sprowadzić do jednego słowa: Rosja. W słynnej negatywnej recenzji z Nowej Fantastyki 05/2003 Maciej Parowski zauważa z niechęcią, że Pacyński najgorsze przypisuje Polakom, a dla Rosjan znalazł ciepłe słowa. W jeszcze bardziej słynnej „Wyobraźni po prawej stronie” (2010) Jacek Dukaj komentuje, że „wg. Pacyńskiego (...) a zarzewia wolności i braterstwa szukać trzeba na Wschodzie.” To wszystko jednak głosy dość stare, a nam wszystko przewartościował poranek 24 lutego 2022.
I cóż, odpowiadając na pytanie zadane na początku, „Wrzesień” dzisiaj czyta się co najmniej dziwnie. I nie chodzi o oburzenie nikczemną rolą, jaką pełni w książce Polska, podczas gdy w realu, mimo wszystkich swoich wad, stanęliśmy po stronie demokracji, wolności, obronie słabszego i miłości bliźniego. To drobiazg, który wypominać mogą jedynie ludzie małostkowi. Naprawdę boli to, co Pacyński robi z Rosją. Kiedy powieściowa Rosja wchłania Krym i wasalizuje Ukrainę z Białorusią, jest to podane bez komentarza, jak naturalna kolej rzeczy, powieściowych Amerykanów za ich imperializm i żądzę ropy nienawidzą wszyscy łącznie z Izraelem (sic). W skali mikro podobnie: nierówności, grodzone osiedla dla nowej elity, czy kolaboracyjna przemoc z zabijaniem bezprizornych rumuńskich dzieci włącznie to domena amerykańskiej strefy okupacyjnej. Po rosyjskiej stronie Bugu natomiast, oddajmy głos autorowi: „swojski bałagan i nieudolność, z którymi dawało się żyć. Żadnego przywracania demokracji, reedukacji, śledztw i sądów. Sprawiedliwie rozłożona bieda, nie większa i nie mniejsza niż w całej Rosji, Wszyscy jednakowo wygłodzeni, rosyjscy żołnierze, litewscy osadnicy i miejscowi. Brak kontrastów jak w centralnej Polsce, ogrodzonych drutem dzielnic dla tych, którzy załapali się do nowej władzy, ochotniczych oddziałów policji, brak represji. Tylko wspólna bieda i wspólne złodziejstwo (...) Wybrałeś jednego okupanta, uważając, że jest lepszy. Bo jest…”
Dziwnie się to czyta, kiedy wiemy już, jak wygląda rosyjska sztuka wojenne w XXI wieku. Po Buczy, po Mariupolu, po bombach spadających na Kijów, Charków, Kramatorsk. Po rozstrzeliwaniu rannych jeńców w ruinach Awdiejówki. We „Wrześniu” Tomasza Pacyńskiego jedynych zbrodni wojennych dopuszczają się Amerykanie. Rosjanie są na to zbyt bałaganiarscy i pragmatyczni.
Przez tę gloryfikację Pacyński potyka się nawet tam, gdzie coś trafnie przewidział. Kończąca powieść wojna opiera się na podobnych założeniach, co agresja 2022 roku. Chcąc wywołać efekt zaskoczenia, Rosjanie pomijają podręcznikowe zasady, nie podciągają pod granicę składów paliwa i amunicji, a koncentrację ukrywają przedłużającą sie zimową wymianą jednostek. Jak w prawdziwym życiu, tylko, że powieści tylko Bradleye i Ambramsy nie mają szans w starciu najnowszymi osiągnięciami moskiewskiej techniki wojskowej, a co przeżyło, przemieli artyleria.
To też dziwnie się czyta w 2024.
Jaki jest więc „Wrzesień”? Na pewno wart lektury, choć pewnie nie z powodów, jakie wyobrażał sobie przedwcześnie zmarły autor. Na pewno jest powieścią szczerą i niewyrachowaną. Na pewno całkowicie osobną na tle polskiej fantastyki i przez to pomijaną. Publicyści od grzebania w szczegółach wolą proste diagnozy i jeszcze prostsze recepty. Być może lepiej się będzie „Wrzesień” czytać fandomowym konserwatystom (jeśli przetrawią początkowe oburzenia) niż fandomowym progresistom (którym, po początkowej aprobacie, zaczną się nasuwać niewygodne pytani). Pozostali natomiast mogą się zastanowić, gdzie literacko i światopoglądowo byłby Tomasz Pacyński, gdybyśmy nie stracili go u progu wielkiej kariery.
PS: w wspomnianej Nowej Fantastyce z 2003, recenzja „Września” dzieli stronę z ambiwalentnym przyjęciem „Achai” przez samego Jacka Dukaja. Ciekawe rzeczy działy się wtedy w światku SF/F.

Sięgnąłem po „Wrzesień” z dwóch powodów. Po pierwsze, poczułem zmęczenia wałkowanym od kilku lat w publicystyce prawoskrętem polskiej fantastyki. Żeby jeszcze coś ciekawego z tego wynikało, a nie wałkowanie po raz n-ty trzech książek. Pacyński był tam czasem wspominany na marginesie jako ten, który stał w opozycji do hurrapatriotycznej, wolnorynkowej, religianckiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
20
4

Na półkach:

Jedno z najlepszych postapo jakie przesłuchałem od dłuższego czasu. Szkoda że pan Pacyński nic już wiecej nie napisze...

Jedno z najlepszych postapo jakie przesłuchałem od dłuższego czasu. Szkoda że pan Pacyński nic już wiecej nie napisze...

Pokaż mimo to

avatar
17
13

Na półkach:

Daje mocne 8, dlaczego? Bo....pamiętam do dzisiaj niektóre sytuację, zdania, określenia a minęło 15 lat od przeczytania. Przerażająco wbiła mi się w pamięć. Widzę odniesienia do aktualnej sytuacji. Tylko tyle i aż tyle.

Daje mocne 8, dlaczego? Bo....pamiętam do dzisiaj niektóre sytuację, zdania, określenia a minęło 15 lat od przeczytania. Przerażająco wbiła mi się w pamięć. Widzę odniesienia do aktualnej sytuacji. Tylko tyle i aż tyle.

Pokaż mimo to

avatar
245
237

Na półkach:

To kawał dobrej lektury. Miłośnicy postapo, militariów i soczystych przygód wojaków znajdą tu mnóstwo kąsków dla siebie.

To kawał dobrej lektury. Miłośnicy postapo, militariów i soczystych przygód wojaków znajdą tu mnóstwo kąsków dla siebie.

Pokaż mimo to

avatar
1170
724

Na półkach:

Tyle było od lat postapokalipsy na ekranach kin i na półkach księgarskich, że najpierw było dla mnie oczywiste, że dziać się to może tylko na rozległych połaciach Stanów Zjednoczonych, a potem, po Metrach, że może ewentualnie w Rosji, ale nigdy nie przyszła mi do głowy Polska w roli teatru takich działań, sceny takiej prozy. A Pacyńskiemu przyszła. Dlatego on jest pisarzem, a ja pisuję nic nie znaczące opinie w necie!
Przyszło mu do głowy mądrze, a napisał rzecz całą sprawnie i porządnie. To dobra literatura. I bardzo sugestywna wizja, przez co czyta się powieść niełatwo, boleśnie, ze strachem o jutro i o przyszłość naszych dzieci, ale też z nadzieją, bo pisarz pokazuje, że nawet najgorszy przebieg wydarzeń nie niszczy w ludziach, przynajmniej w niektórych, człowieczeństwa i niepowstrzymanego dążenia do Życia, nie trwania i wegetacji, ale Życia z miłością i pięknem i światłem.

Tyle było od lat postapokalipsy na ekranach kin i na półkach księgarskich, że najpierw było dla mnie oczywiste, że dziać się to może tylko na rozległych połaciach Stanów Zjednoczonych, a potem, po Metrach, że może ewentualnie w Rosji, ale nigdy nie przyszła mi do głowy Polska w roli teatru takich działań, sceny takiej prozy. A Pacyńskiemu przyszła. Dlatego on jest pisarzem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1561
913

Na półkach:

Gatunkowo, powieść jest mieszanką post-apo, jednak takiego bardziej pełzającego, i fantastyki militarystycznej ale zrobionej swoiście czyli bez drużyny/plutonu/kompanii twardzieli przemierzających szlaki wszelkich możliwych frontów. Mamy tu samotników, z których każdy na swój sposób próbuje odnaleźć się w dramatycznych okolicznościach i złapać trochę szczęścia, poczuć potrzebnym i wartościowym, ale nie w obronie jakiejś tam ludzkości lecz w mikroskali, bo całą resztę i tak już trafił szlag, a nawet jeśli nie, to trafi lada dzień. I nawet jeśli wbrew całemu cynizmowi świata, wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom. Nie w imię jakiegoś głupiego boga czy jeszcze głupszej ojczyzny, lecz dochowania wiary sobie czy, jeszcze lepiej, na pohybel skurwysynom.

Lektura powtórzona po wielu latach, robi jeszcze większe wrażenie. Celność profetyczna Packa zadziwia i przeraża. Niestety, z każdym dniem, jego wizja staje się coraz bardziej aktualna. Diagnoza cywilizacji, nadzwyczaj dorzeczna, ukazuje społeczeństwo tępym motłochem, hołotą z idiotycznymi hasłami w rodzaju boga, honoru i ojczyzny na sztandarach. Te dewizy/frazesy, wymyślone po to by trzymać w ryzach maluczkich, a gdy trzeba, bez trudu szastać ich krwią, na kartach Września objawiają całą swą obłudną naturę.

Dodatkowo autor zabiera głos na temat zmian klimatycznych, ekologii czy powszechnego konsumpcjonizmu. Na potrzeby artystycznego przekazu te zjawiska są odrobinę wyolbrzymione czy przyspieszone, ale jest to zrobione sensownie i kto wie jak to będzie naprawdę.

Słabszą stroną powieści jest aspekt fabularny, to w zasadzie ciąg scenek budujących świat przedstawiony, służących przedstawianiu poglądów. Owszem łączą się w logiczną całość ale nie w sposób typowy dla klasycznie pojmowanej fabuły.

Cechą charakterystyczną powieści są bardzo rzetelnie potraktowane aspekty militarne.

Pióro Packa jest lekkie, zadziorne, niepozbawione humoru, czasem dosadnego, czasem subtelnego. Czyta się to z wielką przyjemnością.
10/10

Gatunkowo, powieść jest mieszanką post-apo, jednak takiego bardziej pełzającego, i fantastyki militarystycznej ale zrobionej swoiście czyli bez drużyny/plutonu/kompanii twardzieli przemierzających szlaki wszelkich możliwych frontów. Mamy tu samotników, z których każdy na swój sposób próbuje odnaleźć się w dramatycznych okolicznościach i złapać trochę szczęścia, poczuć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
141
82

Na półkach: , ,

Być może moja ocena - 7/10 jest na wyrost, mam tego świadomość. Początkowo miałem zamiar dać jej o gwiazdkę więcej, ale ocena bliska doskonałości nijak do niej nie pasuje. Nic nie poradzę na to, że mam z jakiegoś powodu osobisty stosunek do tej książki i jest mi trudniej niż zwykle ocenić ją całościowo, w możliwie obiektywny sposób.

Nie chodzi tutaj o identyfikację z głównymi bohaterami, ani o jakieś fenomenalne i niezwykle odkrywcze pisarskie zdolności Ś.P. Pana Pacyńskiego. Pamiętam, że w odnalezionej kiedyś w odmętach internetu mini-recenzji "Września" autorstwa Jacka Dukaja, dostała ona notę "średnią". Być może jest ona właściwa, ale składniki tego cholernego - alternatywnego w tym przypadku - polskiego września, wyjątkowo mi zasmakowały.

Fabuła odkrywcza nie jest, Polska znów obrywa, przestaje istnieć, ale "polskie piekiełko" jest tu wciąż żywe i aktualne jak nigdy wcześniej. Autor bezwzględnie rozprawia się z narodowymi mitami, miłością do własnej martyrologii, kompleksami i przywarami. Robi to zresztą w specyficzny sposób i nie można zarzucić mu mizantropii, czy wręcz antypolskiego nastawienia.

Innym niezwykle ważnym elementem "Września" jest akcja. Tutaj Pan Pacyński także czuje się bardzo swobodnie sięgając po stylistykę teledysku, czy na nawet gry komputerowej. Spokojnie, autor nie odlatuje, cały czas trzyma się blisko ziemi, a stosowane "triki" jedynie podkreślają dynamizm opisywanych scen. Ma to sens, tym bardziej, że czuć, że autor kocha militaria. Rzadko kiedy trafiam na książkę, w której autor robi aż tak szczegółowy "risercz". Możliwe, że wynikiem jest pewny przerost formy nad treścią, bo nie każdego muszą interesować szczegóły techniczne takiego, lub innego karabinka piechoty. Z drugiej strony nikt we wcześniejszych recenzjach o tym nie wspomniał, więc najprawdopodobniej "militarne zacięcie" jest naturalnym składnikiem "Września" i basta.

Lekka, komediowa wręcz forma mogłaby pasować do "Września". Mi jednak podoba się czarna wizja Pacyńskiego, tym bardziej, że jest ona podszyta koszarowym i cierpkim humorem. Cynizm, skrajny makiawelizm, brud i okrucieństwo są tu na porządku dziennym. W ekstremalnych warunkach gospodarczych, ekonomicznych i politycznych wszystko karleje, śmierdnie i autor nie ma zamiaru posypywać gówna lukrem. Zresztą z całej lektury bije słowiański smutek i poczucie wszechobecnej degrengolady. Straceńcze zakończenie też nie osładza kasandrycznego wydźwięku całości, ale z jakiegoś powodu depresyjne też nie jest...

Z wielu powodów "Wrzesień" Pacyńskiego jest bardziej aktualny dzisiaj, w roku 2016, niż w momencie w którym ją napisano. Autor nie nawołuje wprost do opamiętania się, ale jeżeli lektura "Września" wywoła w danym czytelniku choć chwilową refleksję, to należy uznać to za sukces...

Być może moja ocena - 7/10 jest na wyrost, mam tego świadomość. Początkowo miałem zamiar dać jej o gwiazdkę więcej, ale ocena bliska doskonałości nijak do niej nie pasuje. Nic nie poradzę na to, że mam z jakiegoś powodu osobisty stosunek do tej książki i jest mi trudniej niż zwykle ocenić ją całościowo, w możliwie obiektywny sposób.

Nie chodzi tutaj o identyfikację z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
340
75

Na półkach:

Książkę otwierałem mając przed oczami inną pozycję autora pt. "Szatański interes", którą ledwo przetrawiłem. Obawiałem się, że jego kolejną twórczość skończę tylko ze względu na zachęty ze strony znajomego, abym ją przeczytał. Moje obawy okazały się jednak niepotrzebne.
"Wrzesień" już na pierwszych stronach rzucił mną prosto w nadwiślańskie, okopowe błoto. Mało jest książek dotyczących alternatywnej historii, które mogły by mnie tak wciągnąć i przekonać do swojej wizji.
Wartka akcja i niesamowita atmosfera nie pozwoliła mi nawet zaprotestować, gdy autor brutalnie i bez pardonu rozprawiał się z wszelkimi aktami heroizmu i bohaterstwa.
Wizja świata jest bardzo ponura. Polska nie traci niepodległości na rzecz kolejnego mocarstwa lecz zostaje kompletnie zlikwidowana. Niedobitki chroniące się w ruinach miast nie myślą o organizowaniu oporu, lecz o spełnieniu podstawowych potrzeb, by przetrwać.
Nikt już nie krzyczy "Jeszcze Polska nie zginęła!" Może po latach - myślę - odrodzi się myśl o niepodległości.
Niestety, nadzieja ginie pod cielskiem apokaliptycznego lodowca.

Książkę otwierałem mając przed oczami inną pozycję autora pt. "Szatański interes", którą ledwo przetrawiłem. Obawiałem się, że jego kolejną twórczość skończę tylko ze względu na zachęty ze strony znajomego, abym ją przeczytał. Moje obawy okazały się jednak niepotrzebne.
"Wrzesień" już na pierwszych stronach rzucił mną prosto w nadwiślańskie, okopowe błoto. Mało jest książek...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    140
  • Chcę przeczytać
    106
  • Posiadam
    53
  • Ulubione
    7
  • Teraz czytam
    4
  • Fantastyka
    3
  • Historia alternatywna
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Audiobook
    2
  • Audiobook
    1

Cytaty

Więcej
Tomasz Pacyński Wrzesień Zobacz więcej
Tomasz Pacyński Wrzesień Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także