Matko jedyna, jaki kicz.

Na samym początku myślałem, że napiszę później "strasznie nierówna książka", ale to byłby jednak zbyt duży komplement. Owszem, pomysł stworzenia wymyślonego kraju przypomina zaraz dokonania autorek tej klas co Le Guin z jej Orsinią, dochodzi kilka interesujących fragmentów to tu tam, bywa także, że panu Horwathowi wyjdzie jakieś zgrabne porównanie czy ładniejszy akapit.

Całość jednak to powieść zdecydowanie z kategorii tego, co u nas nieco niepoprawnie nazywa się "literaturą kobiecą" i fankom tego gatunku może się spodobać. Cały czas ktoś z kimś sypia, bohaterka rozdaje wdzięki to tu, to tam, a to by zdobyć zezwolenie, a to, by podziękować za pięć tysięcy. Mnóstwo zdarzeń rzadko powiązanych w jeden spójny wątek. Mnóstwo postaci, w tym tak wiarygodne jak trzymetrowy olbrzym.

Do tego styl. Czasami męczący, w którym autor nagle postanawia. Gwałcić. Zasady interpunkcji. Stawiając kropki. W losowych miejscach. Ażeby. Podkreślić. Wagę zdań. Co męczy.

No i opisy czternastolatki zahaczające o pedofilię. Ciekawe swoją drogą, czy autor umieścił akcję w fikcyjnej krainie po to, by nie bać się posądzeń o rasizm. No bo przecież pochodzący z Indii morenos, śniadzi, z wyczuciem rytmu, z powiązaniami przestępczymi, patriarchalni, z królem morenos... no absolutnie to nie jest stereotypowe przedstawienie jakiejś realnie istniejącej grupy.

Plusik za nawiązanie do Himmilsbacha ("i zostanę jak głupi z tym angielskim").

Matko jedyna, jaki kicz.

Na samym początku myślałem, że napiszę później "strasznie nierówna książka", ale to byłby jednak zbyt duży komplement. Owszem, pomysł stworzenia wymyślonego kraju przypomina zaraz dokonania autorek tej klas co Le Guin z jej Orsinią, dochodzi kilka interesujących fragmentów to tu tam, bywa także, że panu Horwathowi wyjdzie jakieś zgrabne porównanie...

Pamiętam, kiedy stężenie szczylowatości było we mnie znacznie większe, czytałem "seans", chyba dwa razy nawet, i szalałem na punkcie efemerycznej Mileny (tak jej było? niepamiętam...) W taniej książce trafiłem na Ultra Montanę, nic o niej nie wiedząc, kupiwszy, przeczytałem. Stwórco! Za co... Litaralnie kląłem pod nosem na własną zasadę bezwzględnego kończenia książek. Fabuła nieakceptowalnie nieznośna. Główna bohaterka, czyli kur...tyzana o złotym sercu, parząca się radośnie z większością bohaterów, łata złamane serca, ratuje związki, przynosi pokój wśród ludu, taka maryjka, tylko bardziej puszczalska. Postacie ciosane są dłutem tak tępym jak moja gęba w niedzielę rano - lewicowy intelektualista, indiański gangster-janosik (z tym że nie oddaje łupów biednym),złowroga sędzia z demonicznym pomagierem, którą uleczy nasza wesoła latawica, a pomagiera pognębi... Gdyby wyjąc sceny seksu i przemocy, można by w całości puścić w teleranku, a tak musiałem to potraktować jako samoumartwienie. Stronić.

Pamiętam, kiedy stężenie szczylowatości było we mnie znacznie większe, czytałem "seans", chyba dwa razy nawet, i szalałem na punkcie efemerycznej Mileny (tak jej było? niepamiętam...) W taniej książce trafiłem na Ultra Montanę, nic o niej nie wiedząc, kupiwszy, przeczytałem. Stwórco! Za co... Litaralnie kląłem pod nosem na własną zasadę bezwzględnego kończenia książek....

Świetna książka! O poszukiwaniu miłości, przyjaźni bez podziałów społecznych, trudnych wyborach... Bohaterka, która choć pochodzi z bardzo biednej rodziny ma dylemat czy wybrać dobra materialne dla siebie czy jednak ulec swojej wrodzonej wrażliwości i dobroci. Dostarcza przy tym czytelnikowi powodów do śmiechu a jej niespodziewane wybory sprawiają, że nie można przestać czytać. Polecam!

Świetna książka! O poszukiwaniu miłości, przyjaźni bez podziałów społecznych, trudnych wyborach... Bohaterka, która choć pochodzi z bardzo biednej rodziny ma dylemat czy wybrać dobra materialne dla siebie czy jednak ulec swojej wrodzonej wrażliwości i dobroci. Dostarcza przy tym czytelnikowi powodów do śmiechu a jej niespodziewane wybory sprawiają, że nie można przestać...

Świetna powieść.

Świetna powieść.