rozwińzwiń

Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej

Okładka książki Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej Richard Farina
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej
Richard Farina Wydawnictwo: Officyna Seria: Twarze kontrkultury literatura piękna
320 str. 5 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Twarze kontrkultury
Wydawnictwo:
Officyna
Data wydania:
2014-05-16
Data 1. wyd. pol.:
2014-05-16
Liczba stron:
320
Czas czytania
5 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362409358
Tłumacz:
Tomasz Kłoszewski
Tagi:
beat generation
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Czas kontrkultury



1897 360 182

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
38
31

Na półkach:

0 60 lat za późno trafiła ta książka do polskiego czytelnika. W latach 60. , w głębokim PRL-u, wywołałaby dyskusję o zgniłym kapitalizmie, choć wtedy prawie wszystko (dla pewnej grupy ludzi ) co kojarzyło się z USA było brane za dobrą monetę (niesłusznie). Książka Fariny jest na wskroś beatnikowska. Od autorów z grupy Beat Generation różni się tym, że założeniu autora miała być śmieszna, czasami prześmiewcza. Czy po latach polskiego czytelnika ta książka jeszcze śmieszy? Moim zdaniem nie. Jest trochę grafomańska. Farina czytał wnikliwie Joyce"a, zwłaszcza "Ulissesa", skąd pochodzi monolog wewnętrzny bezpośredni, którym często posługuje się główny bohater Gnossos Pappadopoulis będący apolitycznym indywidualistą, anarchistą obyczajowym. Farina czytał też Szekspira (spisek Oeufa). Wstawki pornograficzne wtedy robiące wrażenie na czytelniku amerykańskim dziś już nie bulwersują. Po wydaniu tej książki powstał ruch hippisowski, który gitarzysta Frank Zappa wyśmiał. Trochę śmieszy mnie to , co robią "rewolucjoniści": jedzą dobre potrawy, piją dobre trunki, prawdziwe mieszczańskie zachowanie, a przecież walczą z mieszczańskim trybem życia. Beatnikowskie łażenie, narkotyki, pijaństwo to wyróżnik ich rewolucyjności. Bardzo płytkie rozumienie rewolucji po amerykańsku. Jedyny plus, że angliści nadrabiają zaległości po latach i ta książka została wydana. Teraz można skonfrontować plotki o tej książce z jej treścią.

0 60 lat za późno trafiła ta książka do polskiego czytelnika. W latach 60. , w głębokim PRL-u, wywołałaby dyskusję o zgniłym kapitalizmie, choć wtedy prawie wszystko (dla pewnej grupy ludzi ) co kojarzyło się z USA było brane za dobrą monetę (niesłusznie). Książka Fariny jest na wskroś beatnikowska. Od autorów z grupy Beat Generation różni się tym, że założeniu autora...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1753
1752

Na półkach:

Intrygujący kolokwializm w tytule, potem spis treści z bardzo rozbudowanymi i zastanawiającymi rozdziałami, a na końcu początek powieści, brzmiący jak zdanie z innej rzeczywistości – "Młody Gnossos Pappadopoulis, włochaty Kubuś Puchatek, strażnik ognia, wracał z dalekiego rejsu po asfaltowych morzach wielkiej ziemi jałowej". – nie tylko pięknie się ze sobą łączyło i współbrzmiało, ale również zapowiadało ciekawą, szaloną jazdę bez zasad pod górę. Jednak kiedy już się wspięłam na jej szczyt i kiedy spojrzałam za siebie, ogarniając swoje przeżycia razem z bohaterami, poczułam przyjemne, intelektualne zmęczenie.
To ostatnie zawdzięczam specyficznemu językowi autora.
Nie używał potocznego kodu porozumienia przeciętnych ludzi, bo jego bohater był niezwyczajny. Sam o sobie mówił – „Biegun swój wybieram aktem woli, bowiem nie jestem zjonizowany i nie posiadam wartościowości. Możecie nazwać mnie obojętnym i niewyróżniającym się, lecz strzeżcie się, bom jest Cień gotowy do zmącenia jasności umysłów człowieczych". W taki sposób komunikował swoją wolność i niezależność oraz autonomię poglądów i zdolność uwodzenia słowem. Musiałam się nauczyć odczytywać treść zakodowaną w tego typu zdaniach, które były kwintesencją myśli bez granic i końca ciągu wywodów. Światem wyobraźni, który rozkładał przede mną wachlarzem pejzaży płaszczyzn rozumienia na wielu poziomach. Musiałam zaprząc do pracy wszystkie swoje narzędzia intelektualne oraz doświadczenie wyniesione z poprzednich lektur z serii Twarze Kontrkultury, by go pojąć. Po raz enty przyznaję rację autorom serii, że w bardzo przemyślany sposób publikują kolejne tytuły. Jest w tym logika i dbałość o czytelnika, który dzięki temu wyniesie maksimum przyjemności i wiedzy na temat lat sześćdziesiątych i jego kontekstów. Miałam i ja satysfakcję samodzielnego penetrowania i odkrywania umysłów bohaterów, ale i syntetyzowania przesłania opowieści o życiu amerykańskich studentów w campusie pod koniec lat 60., ze wszystkimi, szeroko pojętymi, kontekstami kulturowymi (mnóstwo w niej cytatów pisarzy, polityków, piosenkarzy, a nawet spikerów) tamtych czasów.
I wszystko jasne!
Cudowne lata studenckie. Nieważny kraj, narodowość czy czas. Zawsze jest tak samo albo bardzo podobnie. Różnice wynikają tylko z częstotliwości i zakresu korzystania z wolności. Bohaterowie tej powieści korzystali z niej skrajnie maksymalnie i permanentnie z małymi, niestety koniecznymi do bycia studentem, przerwami na naukę. Żyli chwilą i z dnia na dzień, ubarwiając je alkoholem, wszelkiego rodzaju narkotykami, seksem, przygodą i rewolucją mającą obalić władze uczelniane, które, o zgrozo!, chciały zaostrzyć normy moralne w domach studenckich. Dla ludzi, którzy stawiali drogowskazy i pokazywali im kierunki jedynego, słusznego sposobu życia, byli tymi, „którzy dryfują bez celu po splątanych ścieżkach młodości, nieodpowiedzialni, niezdolni wybrać Właściwą Drogę w odpowiednim czasie". Nic dziwnego, że jakoś tak samo z siebie i nieoczekiwanie dla bohaterów wszystko się spieprzyło.
Od siebie mogę dodać – ale jaka piękna droga wiodła do tej katastrofy!
Po cichu chciałam, żeby tak było. Chciałam sobie przypomnieć ten powiew niezależności życia na własnych warunkach, szalonych decyzji, luksusu nieodpowiedzialności, absurdalnych wyborów, nieprzewidywalności ciągu dalszego i nieplanowanie (niechęć do planowania została mi do dziś) czegokolwiek. I w tym właśnie kryje się uniwersalność tej powieści. W stale obecnej młodości, której przeżywanie dla wszystkich jest wspólne. Rzadko kto rodzi się już dorosły tak, jak znany filozof Leszek Kołakowski, który w ten sposób zdeklarował swój stosunek do okresu adolescencji gdzieś, kiedyś w wywiadzie dla młodzieży. Jednak tacy ludzie to wyjątki.
W tym momencie mogłam spocząć na laurach w odczytywaniu – co autor miał na myśli? Odwieczny bunt młodych przeciwko starszym pokoleniom, niezgoda na normy zastane i wprowadzanie własnych. Jednym słowem – kontrkultura!
Ale, ale! Nie dałam się zwieść bajerowi Gnossosa, a miał go opanowanego do perfekcji. Jedna historia posiadała kilka wersji, w zależności od słuchacza. A ja miałam zagadkę – która z nich jest prawdziwa? A może żadna? Tylko, w jakim celu?
Odpowiedź, którą znalazłam na to ostatnie pytanie, dawała mi klucz do podświadomości bohaterów, który otwierał drzwi do najskrytszych pragnień człowieka. Każdego. Musiałam się wczuć w rolę uważnego słuchacza-detektywa, by z treści szalonych, komicznych, absurdalnych, groteskowych, erotycznych, a czasami obrzydliwych przygód, wyłowić sygnały istnienia prawdziwych uczuć, pragnień i myśli ukrytych i zamaskowanych pod postawą pozera.
A było ich całe mnóstwo!
Nie bez powodu bohaterowie używali imion z dobrze wszystkim znanej bajki o Kubusiu Puchatku i jego przyjaciołach. Ba! Oni ją sobie wzajemnie czytali całymi fragmentami! To symboliczna ucieczka w świat dzieciństwa z lęku przed dorośnięciem. Przed wejściem w skomplikowany, często niezrozumiały i niedający poczucia bezpieczeństwa świat dorosłych. Chęć wytłumaczenia go sobie prostym, puchatkowym rozumkiem na zrozumiały, logiczny, jasny. Potwierdzało to szukanie własnej drogi u tych, którzy prawdopodobnie ją znaleźli, jak David żyjący w stabilnym gniazdku rodzinnym, u którego było przytulnie i bezpiecznie. Nie bez powodu w wolności seksualnej z każdą chętną dziewczyną Gnossos, nazywający siebie strażnikiem nieokiełznanego płomienia rozpusty, podkreślał swoją dziewiczość (a może prawiczość w jego przypadku) emocjonalną. Nieważne „wszystkie ramiona, uda, piersi, krocza, kolana, języki, palce, włosy i pośladki, które zaliczył bądź znał". On czekał na „wielką wygraną, na przecięcie trajektorii, na współrzędne wyznaczone boską dłonią, na zakreślony cyrklem szczyt paraboli w błękitnej ćwiartce koła Spełnienia". Tłumacząc z Gnossosa, którego uwielbiałam za ten zawoalowany język, na mój – czekał na wielką, jedyną miłość po wsze czasy. Kochać i być kochanym – jakież to podstawowe pragnienie człowieka. To w ponadczasowości jej przekazu kryje się siła i wieczna młodość tej powieści. Zadowoli każdego, kto kiedyś, z mniejszym lub większym bólem egzystencjalnym, dorastał. Mniej lub bardziej zbuntowany, zagubiony i poszukujący, oszukujący (przede wszystkim siebie) i oszukiwany.
Komu kiedyś wszystko się spieprzyło na własne życzenie, ale teraz chyba jest lepiej.
naostrzuksiazki.pl

Intrygujący kolokwializm w tytule, potem spis treści z bardzo rozbudowanymi i zastanawiającymi rozdziałami, a na końcu początek powieści, brzmiący jak zdanie z innej rzeczywistości – "Młody Gnossos Pappadopoulis, włochaty Kubuś Puchatek, strażnik ognia, wracał z dalekiego rejsu po asfaltowych morzach wielkiej ziemi jałowej". – nie tylko pięknie się ze sobą łączyło i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
31

Na półkach:

Jedyna książka przedwcześnie zmarłego Fariny (swoją drogą przyjaciela Boba Dylana i szwagra Joan Baez). Mój kolega, kiedy rozmawiałam z nim o tej książce, powiedział "Wiesz, próbowałem, ale chyba byłem za mało pijany". Ja czytając "Wszystko się spieprzyło..." byłam już po lekturze "Nagiego lunchu" i kilku innych książek w tym typie, więc przebrnęłam, ale muszę przyznać, że książka jest nieco "na haju", nie dla osób, które lubią poukładaną akcję.
W głównym bohaterze, Gnossosie Pappadopoulisie, który staje się duszą buntu na jednej z amerykańskich uczelni, upatrywano starszą o kilka lat wersję Holdena Caulfielda, głównego bohatera "Buszującego w zbożu", a w siostrze Fang - siostrę Ratched z "Lotu nad kukułczym gniazdem".

Jedyna książka przedwcześnie zmarłego Fariny (swoją drogą przyjaciela Boba Dylana i szwagra Joan Baez). Mój kolega, kiedy rozmawiałam z nim o tej książce, powiedział "Wiesz, próbowałem, ale chyba byłem za mało pijany". Ja czytając "Wszystko się spieprzyło..." byłam już po lekturze "Nagiego lunchu" i kilku innych książek w tym typie, więc przebrnęłam, ale muszę przyznać, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
279
92

Na półkach:

Okrutnie mnie ta książka zmęczyła.

Myślałam, że jako pozycja o twarzach kontrkultury, pozwoli mi się dowiedzieć nieco więcej o kontrkulturze. Po lekturze stwierdzam, że w kontrkulturze, przynajmniej tej uskutecznianej przez Gnossosa chodziło o spożywanie dziwnych narkotyków i innych substancji, zarażanie siebie i innych chorobami wenerycznymi i przedziwne monologi wewnętrzne.

Styl pisania jest chaotyczny i irytujący. Nagromadzenie przymiotników i zdań odrzeczownikowych powodowała, że notorycznie zastanawiałam się o czym ja właściwie czytam. Kilka razy widziałam opinie o błyskotliwym stylu, osobiście nigdzie tego nie dostrzegłam, książkę przemęczyłam, ale łatwo nie było.
Można uznać, że zabawnym akcentem tej książki był fakt, że kilku studentów wywołało zamieszki, bo nie chcieli, by ich możliwości uprawiania seksu na kampusie zostały ograniczone.

Samego Gnosossa za jego postępowanie zdzieliłabym w łeb nie wiem ile razy przede wszystkim za kompletny brak szacunku do kobiet - dość powiedzieć, że bohater gwałci inną bohaterkę przekonując ją, że przecież ona tego chce, tylko sobie nie uświadamia.

Okrutnie mnie ta książka zmęczyła.

Myślałam, że jako pozycja o twarzach kontrkultury, pozwoli mi się dowiedzieć nieco więcej o kontrkulturze. Po lekturze stwierdzam, że w kontrkulturze, przynajmniej tej uskutecznianej przez Gnossosa chodziło o spożywanie dziwnych narkotyków i innych substancji, zarażanie siebie i innych chorobami wenerycznymi i przedziwne monologi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8144
258

Na półkach: ,

Początek lepszy od tego, co działo się później, choć generalnie główną zaleta tej książki jest język pełen odniesień (pop)kulturowych. fabuła nie powala.

Początek lepszy od tego, co działo się później, choć generalnie główną zaleta tej książki jest język pełen odniesień (pop)kulturowych. fabuła nie powala.

Pokaż mimo to

avatar
358
272

Na półkach:

Nie rozumiem "fenomenu" tej powieści. Grafomański styl, opis pustych osób uważających się za buntowników, którzy dzięki swojemu niepodporządkowaniu się zasadom sądzą, że są wolnymi. Wolność polegająca na zniewoleniu narkotykami, seksem, alkoholem. Doprawdy, cudowna. Jak cała ta książka, którą w męczarniach wreszcie zakończyłam czytać. (przeklinam zatem moją cechę, że jak zacznę książkę czytać, muszę ją skończyć). Zdecydowanie nie polecam.

Nie rozumiem "fenomenu" tej powieści. Grafomański styl, opis pustych osób uważających się za buntowników, którzy dzięki swojemu niepodporządkowaniu się zasadom sądzą, że są wolnymi. Wolność polegająca na zniewoleniu narkotykami, seksem, alkoholem. Doprawdy, cudowna. Jak cała ta książka, którą w męczarniach wreszcie zakończyłam czytać. (przeklinam zatem moją cechę, że jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1193
232

Na półkach:

Tekst o 'Wszystko się spieprzyło,ale chyba będzie lepiej' zacznę zapobiegawczo od disclaimer'a. Otóż jestem wierzącą i praktykującą wyznawczynią kojącej nudy przedmieść, 37-letnią matką i gospodynią domową, czyli na co dzień pielęgnuję to, co bohater powieści wraz z kolegami gorliwie próbuje wysadzić w powietrze na kilka sposobów.Jego lista zarzutów jest moją listą zakupów. Nie powinnam pisać tej recenzji. Nie bywam w 'spelunach, w których hartują się zbuntowane umysły.' Nawet jeśli rozumiem, o czym pisze Fariña, kiedy wspomina o najprostszym sposobie na znieczulenie ('Wystarczy poluzować kontrolę nad rzeczywistością'),grzecznie odmawiam. Na pewno słyszeliście o tym, że nie powinno się wierzyć nikomu po trzydziestce... Ja wolę powiedzenie, że po trzydziestce nie wypada być idiotą. Może dlatego zadam teraz dwa proste pytania: Czy Fariña ma coś do powiedzenia? Czy sposób, w który to mówi, jest coś wart? Nie wierzę w sens czytania jakiejś książki tylko dlatego, że pod koniec lat 60. była powieścią kultową, a pewien 14- latek przeczytał ją kilkanaście razy i uważał, że należy znać ją oraz kilka innych żeby 'w ogóle uważać się za istotę ludzką'. Być może to on właśnie jest czytelnikiem modelowym tej powieści. Ja uważam, że 'Been down so long it looks like up to me' - prawda, że w oryginale tytuł jest psotny i uroczy? Gdzie to się podziało w polskim tłumaczeniu? - jest powieścią źle skontruowaną, przez ostatnie kilkadziesiąt stron zupełnie niewiarygodną, chwilami marnie napisaną i pretensjonalną, a jej autor wydaje się być grzecznym chłopcem, który wymyślił bohatera Gnossosa Pappadopoulisa, żeby zrobił wszystko to, na co jemu nie starczyło odwagi. Tak... to wszystko prawda. Jednak prawdą jest też, że książkę przeczytałam za jednym posiedzeniem i z dużą przyjemnością. Ma w sobie zaraźliwą energię. Gnossos jest tak pełen życia (i tak starannie chroniony przez autora),że jest właściwie nieśmiertelny. Tą nieśmiertelnością, której każdy z nas kiedyś doświadczył i o której później zapomniał. Mimo całej anarchistycznej i niszczycielskiej otoczki, jest też wyprawą do krainy niewinności. Fariña umieścił akcję powieści w roku 1958, ale pisząc ją korzystał z doświadczeń lat 60., dzięki czemu jego bohater może rzucać przenikliwe uwagi na temat miłości i polityki, znać się na rzeczach, na których nie miał prawa się znać i być tak cool, że wszyscy chcieli nim być, a niektórzy - jak Fariña- nawet sugerowali, że nim są. Do dziś czytelnicy przy pomocy tej książki zaliczają pełne zanurzenie w retro-fantasy.


Do książki Fariñy można dotrzeć różnymi drogami. Czytają ją ci, którzy słyszeli kiedyś piosenki Fariñy. Czytają ją wielbiciele Jima Morrisona, którzy chcą sprawdzić, jaka powieść zainspirowała trzeci utwór na L.A.Woman. Czytają ją ci, którym spodobała się 'I will turn your money green' Furry'ego Lewisa. Ale chyba najprościej trafić na nią, lubiąc Pynchona. Pynchon studiował na tym samym uniwersytecie, co Fariña (Mentor University z powieści to tak naprawdę sławny Cornell, cała książka jest powieścią z kluczem). Jak w przypadku większości historii związanych z Pynchonem i ta o znajomości z Fariñą jest opowiadana w kilku wersjach, poczynając od 'Fariña i Pynchon tylko mijali się czasem na uniwersyteckim trawniku i spotykali przypadkiem na imprezach', przez 'byli współlokatorami, zdarzyło im się także zauważyć razem białego konia i równocześnie pomyśleć, że to z Lorki' po - moją ulubioną i najbardziej pynchonowską- 'Fariña i Pynchon to tak naprawdę jedna osoba'. Przedwczesna śmierć autora - zginął w wypadku motocyklowym świętując wydanie swej pierwszej powieści - znacznie przyczyniła się do powstania legendy. Następna jego powieść byłaby genialna - twierdzą niektórzy. Gdyby nie dobre słowo szepnięte przez Fariñę we właściwym momencie Dylanowi, może byśmy nigdy o nim nie usłyszeli. Hmm... Nie jestem pewna. Jednak, jak wspominałam na początku tego tekstu, mam 37 lat. Miło spędziłam czas w towarzystwie Pana Nieśmiertelnego, ale gdybym miała wprowadzić się do jakiejś książki, wolałabym być jedną ze stewardes w 'Wadzie ukrytej' Pynchona.

Tekst o 'Wszystko się spieprzyło,ale chyba będzie lepiej' zacznę zapobiegawczo od disclaimer'a. Otóż jestem wierzącą i praktykującą wyznawczynią kojącej nudy przedmieść, 37-letnią matką i gospodynią domową, czyli na co dzień pielęgnuję to, co bohater powieści wraz z kolegami gorliwie próbuje wysadzić w powietrze na kilka sposobów.Jego lista zarzutów jest moją listą zakupów....

więcej Pokaż mimo to

avatar
665
11

Na półkach: ,

Nierówna to powieść. Naprawdę dobre fragmenty i błyskotliwe, dynamiczne dialogi mieszają się z bełkotem i nudziarstwem. Literatura postbitnikowska, taki właśnie był Farina: już nie bitnik, ale jeszcze nie hipis. A już w żadnym razie postmodernista, przynajmniej nie w takim stopniu jak jego kumpel Pynchon. Raczej dla fanów autora "Tęczy grawitacji" i literatury amerykańskiej lat sześćdziesiątych, oni mogą się zachwycić. Mnie się nie udało, choć polubiłem Gnossosa i jego rozterki. Zamysł pojąłem, spodobał się, lecz z wykonaniem już gorzej. Zastanawia mnie również, na ile może to być sprawka tłumacza, o którym większość czytelników nie wypowiada się jak dotąd zbyt pochlebnie.

Nierówna to powieść. Naprawdę dobre fragmenty i błyskotliwe, dynamiczne dialogi mieszają się z bełkotem i nudziarstwem. Literatura postbitnikowska, taki właśnie był Farina: już nie bitnik, ale jeszcze nie hipis. A już w żadnym razie postmodernista, przynajmniej nie w takim stopniu jak jego kumpel Pynchon. Raczej dla fanów autora "Tęczy grawitacji" i literatury amerykańskiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
165
74

Na półkach: , ,

Dzisiaj przyszedł czas na zapoznanie Was z historią Gnossosa Pappadopoulisa, bohatera powieści o jakże zacnym tytule „Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej”, która po raz pierwszy ukazała się w Stanach Zjednoczonych w 1966 roku. Książkę otrzymałam do zrecenzowania od Wydawnictwa Officyna za co bardzo dziękuję i całkiem niedawno na moich działkowych wakacjach, mających na celu odpoczynek od pracy magisterskiej, postanowiliśmy z Gnossosem zapoznać się nieco bliżej. Jest to kolejna książka z serii „Twarze kontrkultury”, o której wcześniej pisałam tutaj.

Richard Fariña był amerykańskim autorem i piosenkarzem folkowego duetu, który tworzył wraz z żoną. W swoim życiu zdążył wydać tylko jedną książkę, a niedługo po jej premierze zginął w tragicznym wypadku motocyklowym. „Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej” stała się jedną z najważniejszych amerykańskich powieści lat 60, dobrze więc, że w końcu znalazły się osoby chętne wydać książkę w Polsce. Po wypadku wdowa po Richardzie pomogła zebrać nieopublikowane dotąd teksty pisarza, które wydano pod nazwą „Long Time Coming and a Long Time Gone„.

Historia rozpoczyna się kiedy Paps (tak wszyscy nazywają naszego bohatera) wraca na uniwersytet po długiej nieobecności – nikt nie wiedział co się z nim stało, podczas oglądania mieszkania do wynajęcia spotyka znajomego, który jest przekonany, że zobaczył ducha. Ten wyjątkowy Grek to prawdziwy szalony outsider! Wydaje się, że jedyne co może go zainteresować to DZIEWCZYNY, paregoric, alkohol, czy darmowe jedzenie – typowy amerykański student lat 60? Niekoniecznie. Ten młody mężczyzna jest zainteresowany najbardziej odnalezieniem swojego własnego ja. To wymaga od niego życia pełnią życia, co pozwala mu korzystać ze wszystkich znanych światu uciech. Korzystanie z nich w pełnym wymiarze sprawiły, że Paps na campusie jest (jednak) żywą legendą. Co nierzadko wykorzystuje na swoją korzyść. Bohater zabiera nas ze sobą na prawdziwe przygody, nie zawsze pozytywne, często zabarwione używkami. Zarówno w te minione (kiedy to niby pożegnał się z życiem),a także te które dopiero mają zmienić tak wiele w jego życiu.

Pisze się, że ta książka jest portretem czasów beat generation, jednak dla mnie bardziej było to przejście z beat generation do love generation. Od obłudnych studentów z campusu, poprzez ich naukę i narkotyki, szowinizm i rewolucję, kłamstwo i prawdę, poprzez naszego nietypowego bohatera, aż do poszukiwanej przez niego miłości i smutku, którego doznawał – ta książka jest nietypowa i niesamowita. Szczególnie dlatego, że autor postanowił odzwierciedlić czasy kiedy sam był podróżującym, poszukującym własnego ja, studentem, kiedy na Kubie faktycznie trwała rewolucja.

Rzeczą, która najbardziej rzuciła mi się w oczy pod czas czytania to wrażenie, że książka ta nie była pisana zupełnie na trzeźwo. Jest kilka miejsc, w których nie do końca wiem co się dzieje i prawdopodobnie musiałabym chwycić za nią jeszcze raz, aby zrozumieć wszystko. Trochę winy za to przypisuję tłumaczowi, bo nieszczęśliwie udało mu się wymyślić kilka prawdziwych kwiatków. Bądź co bądź Fariña napisał tę książkę w sposób niesamowity. Od pięknych anielsko poetyckich wyrażeń przechodzimy tutaj natychmiast do tekstów, które mogłyby wyjść z ust najprostszego i najpodlejszego człowieka żyjącego na naszym świecie. Zupełnie tak gdyby pisały ją dwie zupełnie różne osoby. Jestem pewna, że gdybym postanowiła przeczytać ją jeszcze 10 razy – za każdym razem podobałaby mi się jeszcze bardziej.

Pozycja ta porusza wiele zarówno ciekawych, jak i ważnych tematów. Fariña razem z Kerouac’iem i Kesey’em zasłużył na podium, jeśli chodzi o kształtowanie literatury beat generation. Odnoszę jednak wrażenie, że często się o nim niesprawiedliwie zapomina. Ludzie, którzy pragną przeczytać coś znakomitego, co nie będzie lekką lekturką przed snem, tylko zdecydowanie da im do myślenia i przedstawi nieco z amerykańskiej (niby fikcyjnej, ale jakże prawdziwej) historii, polecam zrobić coś aby dostać tę książkę w swoje ręce. Oceniam jako rewelacyjną z małym minusem, za wyżej wspomniane kwiatki.

http://ksiazkoholizm.wordpress.com/

Dzisiaj przyszedł czas na zapoznanie Was z historią Gnossosa Pappadopoulisa, bohatera powieści o jakże zacnym tytule „Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej”, która po raz pierwszy ukazała się w Stanach Zjednoczonych w 1966 roku. Książkę otrzymałam do zrecenzowania od Wydawnictwa Officyna za co bardzo dziękuję i całkiem niedawno na moich działkowych wakacjach,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach: ,

Znakomity poeta Marcin Sendecki o przekładzie tej powieści: przekład "skrzy się energią i nieco wariackim sznytem, znakomicie osadzonymi w polszczyźnie."

Znakomity poeta Marcin Sendecki o przekładzie tej powieści: przekład "skrzy się energią i nieco wariackim sznytem, znakomicie osadzonymi w polszczyźnie."

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    278
  • Przeczytane
    76
  • Posiadam
    31
  • Beat Generation
    4
  • Chcę w prezencie
    3
  • Teraz czytam
    2
  • USA
    2
  • Do kupienia
    2
  • Ulubione
    2
  • Culture - posiadam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej


Podobne książki

Przeczytaj także