Ornat z krwi

- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Tomasz Horn (tom 1)
- Seria:
- ABC
- Wydawnictwo:
- Oficynka
- Data wydania:
- 2013-08-02
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-08-02
- Liczba stron:
- 578
- Czas czytania
- 9 godz. 38 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788362465736
- Tagi:
- Literatura polska thriller historyczny kościoły zabójstwa księży wykopaliska archeolodzy dziennikarze Krzysztof Beśka ABC Malbork Kwidzyń Gdańsk Frombork
Kiedy ornat spływa krwią…
Przez wieki kościoły Malborka, Kwidzyna, Gdańska i Fromborka skrywały wielką tajemnicę. Przywędrowała ona na te tereny wraz ze św. Wojciechem, by przez stulecia znajdować się pod ochroną największych myślicieli, w tym braci Mikołaja i Andrzeja Koperników. Aby ją chronić przed żądnymi władzy osobami, zginęło wiele osób. I ginie do dziś…
Archeolożka Ewa Rimmel oraz dziennikarz Tomasz Horn nagle znajdują się w centrum wyjątkowo niebezpiecznych wydarzeń. Ktoś, wyraźnie czegoś szukając w kościołach, brutalnie i bez skrupułów zabija księży, a także wkracza na tereny prowadzonych wykopalisk. Ewa i Tomasz, chroniąc życie swoje i przyjaciół, zaczynają śledztwo, którego finał okaże się totalnym zaskoczeniem dla wszystkich.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
OPINIE i DYSKUSJE
Strasznie się męczyłam czytając tę książkę. Jakoś tak nie mogłam się wczuć w tę historię "wejść w nią". Generalnie książka ma potencjał, ale zbyt to zawiłe, zagmatwane do tego ciągnie się przeokrutnie. Nie wciągnęła mnie jakoś tak zbytnio. No,ale pewnie wrócę do dalszych losów Tomasza Horna jak nie będę miała co czytać. ;)
Strasznie się męczyłam czytając tę książkę. Jakoś tak nie mogłam się wczuć w tę historię "wejść w nią". Generalnie książka ma potencjał, ale zbyt to zawiłe, zagmatwane do tego ciągnie się przeokrutnie. Nie wciągnęła mnie jakoś tak zbytnio. No,ale pewnie wrócę do dalszych losów Tomasza Horna jak nie będę miała co czytać. ;)
Pokaż mimo toWszystkiego tu jest "za". Za dużo postaci, za dużo wątków, za dużo informacji, za chaotycznie. Ale dam szansę autorowi i przeczytam kolejną część. Kiedyś... Jak będę miała za dużo czasu :)
Wszystkiego tu jest "za". Za dużo postaci, za dużo wątków, za dużo informacji, za chaotycznie. Ale dam szansę autorowi i przeczytam kolejną część. Kiedyś... Jak będę miała za dużo czasu :)
Pokaż mimo toZmarnowany potencjał, a szkoda. Zbyt chaotyczne, fragmentami niestrawne zdania - aż zęby zgrzytają. Pomysł na opowieść dość ciekawy - "historyczne" rozdziały na pewno bardziej interesujące i lepiej napisane. Bohaterowie nieprzekonujący a nawet irytujący, niektóre sytuacje i dialogi idiotyczne. Szkoda czasu tym bardziej na urlopie:)
Zmarnowany potencjał, a szkoda. Zbyt chaotyczne, fragmentami niestrawne zdania - aż zęby zgrzytają. Pomysł na opowieść dość ciekawy - "historyczne" rozdziały na pewno bardziej interesujące i lepiej napisane. Bohaterowie nieprzekonujący a nawet irytujący, niektóre sytuacje i dialogi idiotyczne. Szkoda czasu tym bardziej na urlopie:)
Pokaż mimo toZakręciła mną ta powieść!
Od początku bardzo mocno i może dlatego upadek końcowy trochę mnie zabolał. Powiem wprost – miałam pretensje do autora, że dopuścił prozę życia, która mnie z tej enigmatycznej podróży z powrotem ściągnęła na twardy, prozaiczny grunt współczesności. Bo na początku było cudownie tajemniczo. Gdziekolwiek bym się nie obróciła, dokądkolwiek nie zajrzała, w którąkolwiek stronę nie spojrzała – wszędzie widziałam zagadki i wskazówki do kolejnego rebusu. A to wydrapane na poręczy fotela denata, a to w ułamanym ramieniu krzyża, a nawet w Gwiazdozbiorze Łabędzia. Wszystko miało znaczenie. Nawet tytuły i podtytuły rozdziałów (Confiteor, Cygnus, Misterium fidei, Sanctus), których znaczenia dosłownego i kontekstowego dowiadywałam się w trakcie czytania. A żeby było jeszcze bardziej tajemniczo, akcja powieści toczyła się w czasie teraźniejszym i przeszłym. Łączył je wątek historyczny, sprytnie sugerujący jego ciągłość, którego spadkobiercami zostali alumni w seminarium duchownym we współczesnych mi czasach.
Węszyłam Wielką Tajemnicę!
Nie wiedziałam, że to dopiero początek tego zakręcenia, że będzie dużo więcej tych zagadek, również kryminalnych, do rozwiązania, ale i fascynującej przygody w czasie i przestrzeni. Nie tego też spodziewali się główni bohaterowie, archeolożka Ewa i dziennikarz Tomasz, których połączyły niebezpieczne wydarzenia mnożące się w kościołach miast Wysoczyzny Elbląskiej i jej okolic. Dziewczyna przyjechała do Kwidzyna w ramach projektu badawczego, podczas którego odkryto zupełnie inny, niż zakładano obiekt badań oraz zwłoki miejscowego proboszcza, a Tomasz Horn miał nieszczęście (a może szczęście?), zostać poszkodowanym w kolizji drogowej właśnie przez Ewę. Od tej pory stali się przypadkową i nieformalną parą detektywów-amatorów pojawiających się w miejscach, do których nie zaglądał oficjalnie powołany do tego policjant Matejuk. Miałam więc ogląd toczącej się akcji z wielu stron, bo i bohaterów było dużo, a wątków przez nich odkrywanych do splecenia jeszcze więcej. Jednak to, co w tej powieści podobało mi się najbardziej, to umiejętnie budowana atmosfera pełna napięcia pulsującej tajemnicy w murach miejsc samych sobą podnoszących adrenalinę, w których się toczyła. Bo to były pomieszczenia kościołów okolicznych miast i zapach odkrywanych w nich krypt zawierających szczątki ludzkie, wnętrza zamku malborskiego tętniącego życiem ich dawnych mieszkańców (te sceny z przeszłości lubiłam najbardziej), środowisko księży i enigmatyczne wypowiedzi niektórych z nich, „tajemnicze” słowa, których znaczenia szukałam w słowniku (karylion, rekluza, ksyżec, contagioso, kunigas i wiele, wiele innych), podejrzana działalność sekty, a przede wszystkim sugestia niebezpiecznej wiedzy sprzed wieków ukrywanej do chwili obecnej, posiadającej moc podważenia fundamentów współczesnego chrześcijaństwa.
Brzmiało to, jak spisek dziejowy, który pozwolono mi rozpracować razem z bohaterami.
A kiedy już-już miałam prawie wszystko rozłożone na czynniki pierwsze, doszukując się sensacji na miarę XXI wieku, prawdziwej, ale tak niewiarygodnej, że możliwej do podania tylko w zawoalowanej postaci powieści, autor wprowadził prozę życia. Tak obrzydliwie zwyczajną, że aż rozczarowującą mnie. Powiem więcej, podnosząc lekko ton – jak autor mógł mi to zrobić!? No jak!? Skoro można było zakończyć z taką klasą jak Dan Brown w "Kodzie Leonarda da Vinci". Pół świata uwierzyło w fikcję! Autor był bardzo bliski wywołania podobnej burzy, bo grzmiało i zanosiło się niemiłosierne. Wypieki na policzkach miałam aż do tego nieszczęsnego końca, który bezlitośnie dla mojej czytelniczej potrzeby sprowadził mnie na twardy grunt i nie pozwolił na pozostawienie nawet cienia wątpliwości (mimo usilnej sugestii), że historia Polski może mieć swoją alternatywną wersję, wywracającą ustalony porządek rzeczy. A ja tak lubię, kiedy powieści wykorzystujące historię pozastawiają mnie w wiarygodnym niedopowiedzeniu, ale też lubię, kiedy autor potrafi mnie zmylić.
naostrzuksiażki.pl
Zakręciła mną ta powieść!
więcej Pokaż mimo toOd początku bardzo mocno i może dlatego upadek końcowy trochę mnie zabolał. Powiem wprost – miałam pretensje do autora, że dopuścił prozę życia, która mnie z tej enigmatycznej podróży z powrotem ściągnęła na twardy, prozaiczny grunt współczesności. Bo na początku było cudownie tajemniczo. Gdziekolwiek bym się nie obróciła, dokądkolwiek nie...
Jeden wielki bełkot...
Jeden wielki bełkot...
Pokaż mimo toBędąc dzieciakiem zaczytywałem się w książkach z przygodami znanego Pana Samochodzika. Jakież było moje zaskoczenie, czytając pierwszą część przygód Tomasza Horna, gdy autor przeniósł mnie w okolice Fromborka, miała miejsce akcja jednej z książek słynnego już Pana Samochodzika.
Nasz bohater jak to zazwyczaj bywa, niespodziewanie ląduje w samym środku niebezpiecznych wydarzeń. W tle pojawia się tajemnica oraz zagadkowa sekta sięgająca czasów Mikołaja Kopernika.
Rozdziały dziennikarskiego śledztwa, które prowadzi Horn, przeplatają się z historią św. Wojciecha, wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Wernera von Orselna czy Mikołaja Kopernika i jego brata Andrzeja. Autor w ciekawy sposób przemyca historyczną wiedzę, którą łączy z przygodą, zwiedzaniem zabytków, starymi księgami i tajemniczym skarbem. Akcją pędzi szybko co miejscami powoduje że poszczególne wątki zawarte pomiędzy przeszłością a teraźniejszością zaczynają się zacierać. Nie do końca wpleciona historia św. Wojciecha mi tutaj zagrała, bo albo coś mi w tym natłoku umknęło, albo nie miał on żadnego powiązania ze współczesnością. Jeśli chodzi o bohaterów to nie za wiele mogę o nich powiedzieć. Trochę zabrakło mi tutaj głębszego rysu psychologicznego. Ciekawym zabiegiem autora było podawanie nazw w postaci długości i szerokości geograficznej. Jednak finalnie odrywało mnie to nieco od lektury bo za każdym razem musiałem sprawdzić gdzie to teraz się akcja przeniosła. Sam zakończenie było bardzo zaskakujące i raczej spodziewałem się czegoś innego.
Ostatecznie dostajemy ciekawą historię, która ma wszystko to co powinno się znaleźć w tego typu literaturze. Szczególną uwagę zwróciłem na wątki historyczne o których nie miałem pojęcia i z chęcią szukałem informacji potwierdzające przedstawione ciekawostki z historii Polski. Mimo swoich wad, całość czytało mi się dobrze i z dużą ciekawością odkrywałem kolejne wątki brnąc przez zagadki historii które miejscami były bardzo intrygujące.
Będąc dzieciakiem zaczytywałem się w książkach z przygodami znanego Pana Samochodzika. Jakież było moje zaskoczenie, czytając pierwszą część przygód Tomasza Horna, gdy autor przeniósł mnie w okolice Fromborka, miała miejsce akcja jednej z książek słynnego już Pana Samochodzika.
więcej Pokaż mimo toNasz bohater jak to zazwyczaj bywa, niespodziewanie ląduje w samym środku niebezpiecznych...
Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Dostęp do filmów był wtedy mocno ograniczony. Trzeba było posiłkować się pirackimi VHS-ami, sprzedawanymi na bazarze. Wśród tych właśnie kaset, znaleźć można było prawdziwe perły ( przynajmniej jak dla mnie), amerykańskiego kina przygodowego. Zarówno dla tych starszych (np. cykl "Indiana Jones") czy młodszych widzów (np. "Goonies"). Wspomniam o tym dlatego, że książka "Ornat Z Krwi" Krzysztofa Beśki, obudziła we mnie sentyment do właśnie takich historii przygodowych. Opowieść ta bowiem zawiera wszystko to, czym taki gatunek powinien się charakteryzować.
Dziennikarz Tomasz Horn spędza wakacje nad polskim morzem. W wyniku zbiegu okoliczności poznaje on panią archeolog, Ewę Rimmel, która wraz ze swoją grupą, prowadzi badania w jednym z tamtejszych kościołów. Razem zostają wplątani w intrygę, w której ofiarami zabójstw padają księża. Morderca zdaje się dodatkowo poszukiwać czegoś, co może wstrząsnąć podwalinami całego, znanego nam świata...
"Andy! You Gonnie!" (cytat z filmu "Goonies" - dla tych co nie widzieli, koniecznie muszą nadrobić) - kilka razy chciało mi się krzyknąć podczas czytania. Ależ poczułem zew klasycznej przygodówki. Bo czegoż to autor nie serwuje nam w swojej opowieści. Mamy intrygę kryminalną, z brutalnymi morderstwami i tajemniczym mordercą. Porwania i gangsterów zza wschodniej granicy, oraz historię z przeszłości, sięgającej korzeni chrześcijaństwa w Polsce. Oprócz tego wykopaliska, tajemnicze podziemia czy w końcu pewną sektę, skrywającą pod szatą bogobojności, swoje prawdziwe oblicze. Uff... A w tym wszystkim bohaterowie, próbujący powiązać ze sobą, wszystkie na pierwszy rzut oka, niepasujące wątki.
Tutaj się na chwilę zatrzymam i pomarudzę. Fabuła wciągnęła mnie niesamowicie, i nie mam się o co za bardzo przyczepić. No dobra, na upartego było kilka niepotrzebnych dłużyzn, szczególnie w opisach historycznych. Ale to co mnie najbardziej uderzyło, to łatwość i prostota, z jaką bohaterowie ratowali się z wszelkich opresji, oraz odnajdywali nowe poszlaki. Trochę to psuło klimat całości.
Podsumowując, pomimo powyższych mankamentów, powieść Krzysztofa Beśki podobała mi się. Dobry styl autora, spowodował, że książkę czytało się szybko i przyjemnie. Szczególnie podczas smażenia zadka na plaży. Polecam, przede wszystkim tym, którzy szukają dobrej historii przygodowej z kryminalną zagadką w tle.
Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Dostęp do filmów był wtedy mocno ograniczony. Trzeba było posiłkować się pirackimi VHS-ami, sprzedawanymi na bazarze. Wśród tych właśnie kaset, znaleźć można było prawdziwe perły ( przynajmniej jak dla mnie), amerykańskiego kina przygodowego. Zarówno dla tych starszych (np. cykl "Indiana Jones") czy młodszych widzów (np....
więcej Pokaż mimo to„Ornat z krwi” rozpoczyna cykl o Tomaszu Hornie i cieszę się bardzo, że trzy części tego cyklu trafiły w moje ręce. Choć za mną dopiero część pierwsza, to połączenie kryminału z powieścią historyczną rozbudziło mój czytelniczy apetyt na więcej! Morderstwa księży i archeologów, ciekawe wykopaliska, pościgi, tajemnicza sekta pod przywództwem groźnego „Pasterza” i historia, która sięga aż czasów św. Wojciecha – to i wiele więcej znajdziemy w książce Krzysztofa Beśki.
Głównego bohatera — Tomasza Horna poznajemy podczas jego urlopu w Krynicy Morskiej. Mężczyzna jest dziennikarzem, ale ogromną pasją darzy także i historię. W wyniku stłuczki samochodowej poznaje młodą panią archeolog Ewę Rimmel, dzięki której znajdzie się w centrum wyjątkowo niebezpiecznych wydarzeń. Młoda kobieta stanie się przyczyną wszystkich nadchodzących pechowych zdarzeń, które spotkają naszego bohatera. Wszystko zacznie się od pewnego archeologicznego odkrycia w Kościele, a później będziemy przypatrywać się jednemu porwaniu za drugim. Ktoś czegoś szuka w Kościołach i niestety jego ofiarami padną księża. Jak to się wszystko skończy?
Dobra to była książka! Jest w „Ornacie z krwi” niewiele elementów, które mi przeszkadzały w odbiorze książki, ale przede wszystkim autor zapunktował wzmiankami dotyczącymi historii Warmii i Mazur! Książki z wątkiem historycznym uwielbiam i napisać taką książkę, która by nie nużyła czytelnika datami, opowieściami o przeszłości to trudna sztuka i ta udała się autorowi znakomicie. Wszystko zaczyna się od poszukiwania błogosławionej stygmatyczki Doroty z Mątów i odkopany grób wywoła lawinę nieszczęść. W środku wydarzeń – morderstw, porwań i pościgów – znajdzie się Tomasz Horn, który wraz z archeolog Ewą Rimmel z pomocą policji i pozostałych archeologów i księży będzie chciał rozwiązać zagadkę morderstw w Kościołach. Polowanie na zostawiającego dziwne znaki zabójcę to jedno, ale w międzyczasie Krzysztof Beśka wplecie nam wątki związane z historią – przeczytamy tu m.in. o misji chrystianizacyjnej biskupa Wojciecha wśród pogańskich Prusów, o zamachu na mistrza krzyżackiego Wernera von Orselna czy o działalności brata Mikołaja Kopernika – Andrzeja. Te opowieści tylko w niewielkim stopniu spowalniały całą akcję i można by popracować tu jedynie nad płynnością ich wplatania w fabule. Będąc dzieckiem zaczytywałam się w „Panu Samochodziku” i po kilkunastu stronach przypomniał mi się klimat powieści Nienackiego. Powiedziałabym, że „Ornat z krwi” jest takim „Panem Samochodzikiem” dla dorosłych, bo jest o wiele brutalniejszy niż książki czytane przeze mnie w młodości.
Krzysztof Beśka zadbał o to, by fabuła nieustannie zaskakiwała czytelników i dzieje się tutaj naprawdę dużo. Rozdziały najczęściej kończą się też w takim momencie, że nie sposób odłożyć książki. Jednak przeszkadzało mi w płynnym czytaniu tej książki nagromadzenie postaci, bo o ile Tomasz i Ewa są w miarę dobrze scharakteryzowani i autor uchylił rąbek ich przeszłości, to postaci drugoplanowych jest mnóstwo i kilka razy się złapałam na tym, że nie wiem, kim dana osoba jest. Troszkę zawiodło mnie też zakończenie, bo spodziewałam się czegoś wow, odkrycia wielkiej tajemnicy, a ono, choć wybuchowe, okazało się zakończeniem bez większego szału. Musicie odkryć już sami, dlaczego napisałam o zakończeniu wybuchowe ;) Pierwsze spotkanie z twórczością Krzysztofa Beśki uważam za udane i jestem ciekawa, co czeka Tomasza w kolejnych częściach.
„Ornat z krwi” rozpoczyna cykl o Tomaszu Hornie i cieszę się bardzo, że trzy części tego cyklu trafiły w moje ręce. Choć za mną dopiero część pierwsza, to połączenie kryminału z powieścią historyczną rozbudziło mój czytelniczy apetyt na więcej! Morderstwa księży i archeologów, ciekawe wykopaliska, pościgi, tajemnicza sekta pod przywództwem groźnego „Pasterza” i historia,...
więcej Pokaż mimo toTak się smakowicie zapowiadało! Historia kryminalna, która miała łączyć wątki z X i XV wieku ze współczesnością. A tu wyszło takie trochę nijakie czytadełko. Choć autor się starał, trupów, porwań, cudownych oswobodzeń, tajemnic itd było całkiem sporo, tylko to bez werwy, zbyt refleksyjnie, za mało haczyków łączących wszystkie wątki, by się czytało z zapartym tchem.
Tak się smakowicie zapowiadało! Historia kryminalna, która miała łączyć wątki z X i XV wieku ze współczesnością. A tu wyszło takie trochę nijakie czytadełko. Choć autor się starał, trupów, porwań, cudownych oswobodzeń, tajemnic itd było całkiem sporo, tylko to bez werwy, zbyt refleksyjnie, za mało haczyków łączących wszystkie wątki, by się czytało z zapartym tchem.
Pokaż mimo toBardzo ciekawy pomysł na fabułę książki i całkiem nieźle zrealizowany. W miarę znośni bohaterowie. Niewiele stręczenia marksizmu.
Sekta odnowy w duchu świętym, bo można się domyślać, że o nią chodzi, formalnie nie jest tępiona w kościele i na przykład tę działającą bardzo ekspansywnie w Krakowie lat osiemdziesiątych, na dominikańskich progach duszpasterskich próbował okiełznać o. Joachim Badeni. Z różnym, zmiennym skutkiem. Przywódca guru sekty był typowym twardogłowym głosicielem prawdy jedynie słusznej, czyli tzw. „najmojszej”, a co niektórym było - dużo później - wiadomo, podejrzewany o lepkie dłonie. Choć formalnie głoszone przez niego nauki nie były sprzeczne z doktryną KK, klimat działalności jego organizacji nosił znamiona sekciarstwa: wykreował coś w rodzaju stada oszalałych, zamroczonych ideologią wielbicieli jego gurowieckiej, własnej osoby i być może przezorność dominikańska uchroniła społeczność, tak sumarycznie przed tym, żeby nie poszło to za daleko. Niemniej inni guru mogli działać bezkarnie i kto wie, czy nie jest do pomyślenia sekta taka, jaką opisuje autor, formalnie powołująca się na ruch światło i życie.
W rzeczywistości w Polsce działają o wiele groźniejsze sekty, jak choćby Świadkowie Jehowy czy scjentyści, którzy w doprowadzaniu do zidiocenia ludzkich umysłów osiągnęły mistrzostwo świata.
Kiedyś zastanawiałem się, czy dopuszczałbym moralnie karę śmierci, a jeśli tak, to w jakich warunkach byłaby moim zdaniem jednoznacznie uzasadniona. I zrobiła mi się taka lista:
1. Zdrajcy z polskim obywatelstwem działający w sposób przestępczy na szkodę Polski w interesie obcych interesów i mocarstw, sprzecznych z polską racją stanu;
2. Wielokrotni mordercy, których zbrodnie zostały bezapelacyjnie udowodnione.
3. Masowi mordercy (w tym zbrodniarze wojenni).
4. Terroryści zabijający cywilów.
5. Guru sekt doprowadzający w sposób masowy ludzi do zidiocenia, zniewolenia fizycznego lub (i) psychicznego połączonego z okradaniem zmanipulowanych ofiar.
6. Szefowie zbrodniczych organizacji przestępczych, w tym organizacji handlujących narkotykami czy na masową skalę okradających państwo i terroryzujących ludzi psychicznie i (lub) fizycznie.
Kara śmierci jednak nie powinna być nigdy wprowadzana w cywilizacji takiej jak obecna, zmarksizowanej, w której marksistowskie uczelnie wyprowadzają w świat całe rzesze zmarksizowanych prawników niezdolnych do logicznego wnioskowania w oparciu o zasady logiki formalnej i domniemania niewinności. Jednym z dowodów na tę moją tezę jest powszechne używanie podwójnych standardów w postępowaniach przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (nie mówiąc już o tym, co wyczynia nasza rodzima Nadzwyczajna Kasta) świadczące o tym, że ludzie ci już dawno rozstali się z rozumem.
Bardzo ciekawy pomysł na fabułę książki i całkiem nieźle zrealizowany. W miarę znośni bohaterowie. Niewiele stręczenia marksizmu.
więcej Pokaż mimo toSekta odnowy w duchu świętym, bo można się domyślać, że o nią chodzi, formalnie nie jest tępiona w kościele i na przykład tę działającą bardzo ekspansywnie w Krakowie lat osiemdziesiątych, na dominikańskich progach duszpasterskich próbował...