Nawiedzony dom. Opowiadania zebrane
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- A Haunted Hause
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2012-05-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-05-01
- Liczba stron:
- 536
- Czas czytania
- 8 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308049402
- Tłumacz:
- Magdalena Heydel
- Tagi:
- dom nawiedzony nowele opowiadania Virginia Woolf Woolf
Dorobek nowelistyczny Virginii Woolf jest znaczny i znaczący, wciąż jednak pozostaje w cieniu jej powieści. Woolf za życia wydała tylko jeden tom opowiadań; wiele z nich ukazało się w periodykach, ale dopiero po śmierci pisarki zostały zebrane w nowy tom. W sumie Virginia jest autorką ponad czterdziestu ukończonych opowiadań i kilkunastu nieukończonych. Wśród nich znajdują się uznane za arcydzieła małej prozy "Ogrody Kew" czy "Znak na ścianie", opowiadania eksperymentalne, a także studia psychologiczne, w tym portrety postaci z Pani Dalloway.
"Nawiedzony dom" to tom opowiadań Virginii Woolf, zarówno tych najbardziej znanych, jak i nigdy dotąd niepublikowanych.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zachwyca czy nie zachwyca?
Ta recenzja jest bluźniercza. Nie zdziwię się jeśli za moment na mą głowę posypie się grad kamieni. Jednak chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem orzec muszę: nie podobało mi się. Już dawno się tak nie wynudziłam, już dawno mnie żadna książka od siebie tak nie odtrącała. Nieraz zamiast śledzić fabułę, która gdzieś mi umykała po kilku pierwszych linijkach każdego opowiadania zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, że zamiast "ochać" i "achać", bo przecież Woolf, bo klasa sama w sobie, ja zaczynam liczyć strony do końca. Brnęłam jednak dzielnie przez książkę, bo może jeszcze jedno opowiadanie i doznam olśnienia; jednak nic takiego nie nastąpiło... Doceniam warsztat autorki, jej zachłanność wobec życia i umiejętność obserwowania ludzi... Niestety, z odrobiną nieśmiałości, gdyż niecodziennie zdarza mi się krytykować klasyk, stwierdzić muszę, iż najwidoczniej nie to ładne, co ładne, lecz co się komu podoba.
Na palcach jednej ręki niemalże zliczyć bym mogła opowiadania, które mnie zainteresowały. Marna to statystyka, jeśli w zbiorze "Nawiedzony dom" zawarto ich 47. Przyjrzyjmy się może pokrótce tym, które wyróżniają się na tle całości. "Dziennik pani Joan Martyn" to z pewnością opowiadanie szczególne. Autorka opowiada w nim o osobliwym znalezisku pewnej archeolożki, jakim był dziennik krewniaczki jej gospodarza. Twórczyni tego pamiętnika żyła i przelewała na papier swe emocje i spostrzeżenia w okolicach (bagatela!) 1480 roku. Woolf opowiada nam tu baśń z XV-wieczną Anglią w tle; całość czyta się jak średniowieczny epos rycerski, z zamkami i księżniczkami. Urokliwe. Kolejnym opowiadaniem, którego tytuł jest dla mnie znaczący, i nie muszę pobieżnie przeglądać tekstu, by przypomnieć sobie treść, jest "Niebieska zasłona" - Woolf puszcza tu samopas wodze swej wyobraźni ożywiając zwierzątka będące jedynie nadrukiem na tytułowej zasłonie. Na krótką chwilkę obdarowuje je życiem, nadaje im autonomię; tym samym odpowiadając na pytanie, które z pewnością nurtowało niektórych z nas w dzieciństwie, a mianowicie, co dzieje się z rzeczami/zabawkami, gdy śpimy. "Wdowa i papuga: historia prawdziwa" to również pocieszny utworek. Woolf serwuje nam pod tym tytułem opowieść stylizowaną nieco na przypowieść o biednej wdowie, która otrzymuje spadek po bracie i odtąd zmagać się musi z losem, który igra ze staruszką. Jak się jednak okazuje pozorna jego nieprzychylność w efekcie jest dla kobiety zbawienna, również dobroć staruszki odgrywa w finale znaczącą rolę. Zakończenie tego opowiadania było istną wisienką na torcie zajmującej całości. Ciekawe wydaje mi się opowiadanie "Dama w lustrze: refleksja" - jeśli już przebrniemy przez właściwe Woolf rozgadanie, czy przegadanie nawet, dotrzemy do ciekawej pointy rodem z „Alicji po drugiej stronie lustra”, tyle że ta "Alicja" jest nieco leciwsza, a jej kraina czarów spowita jest bardziej dekadencką atmosferą. Metafizyczny i wzbudzający wiele refleksji jest staw z opowiadania "Czym fascynuje staw", w którym wyobraźnia Angielki pobudza do życia mgliste wspomnienia odwiedzających go ludzi i ich egzystencjalnych trosk na przestrzeni wieków, to swoista elegia za minionym, a jednocześnie pean ku czci istnienia utrzymany w nieco balladowej konwencji. Interesujące były również opowiadania oparte na zabiegu tragedii pozorów, w których w trakcie odkrywała się przed czytelnikiem zgoła inna, niż mogłoby się zdawać, prawda - "Trzy obrazy" oraz "Spadek". Wspomnę jeszcze o opowiadaniu może nie tyle dobrym i satysfakcjonującym, co przyjemnym w odbiorze, a mianowicie "Kundelka Gipsy" - tu przejednała mnie niebywała osobowość zwierzęcej bohaterki, odmienna od całej reszty utworów tematyka oraz zgrabne i symboliczne zakończenie. I to byłoby tyle, jeśli chodzi o ranking opowiadań, które są ciekawe, inne, a przynajmniej "mogą być". Cała reszta jest według mnie nudna, jednolita i zlewa się ze sobą jak rozgotowany ryż.
Woolf w centrum swoich zainteresowań literackich stawia człowieka i wszystko, co z nim związane. Rozbiera ludzką naturę na czynniki pierwsze, prześwietla człowieczą psychikę, ogląda ją pod mikroskopem swej wnikliwej analizy. Nic jednak odkrywczego w niej nie zauważa, bo jaki człowiek jest, każdy widzi. Czasem udaje jej się błysnąć jakimś odkrywczym wnioskiem czy zaskoczyć czytelnika trafną myślą; zdarza się to jednak tak rzadko i jest tak niezwykle ulotne, że nie daje satysfakcji z obcowania z prozą angielki; umyka nam zanim zagłębimy się w kolejną opowieść.
Autorka piętnuje ludzkie przywary, obnaża niedoskonałości, traktuje swój tekst niczym kanon moralności, do którego przykłada ludzi wszelkich stanów, zawodów i poglądów, niemal się ciesząc, gdy coś odstaje, bo ma wtedy pole do rozważań. A może ciesząc się również na fakt, że nie ona jedna jest w wiktoriańskim rozumieniu ówczesnej, purytańskiej wręcz etyki, przeżarta zepsuciem? Wszak nie trzeba dużo szukać, by odnaleźć różne niuanse w jej biografii, które nie świadczą zbyt pozytywnie o jej własnej osobowości - życie w cieniu choroby psychicznej, echa molestowania seksualnego w dzieciństwie i podejrzenie skłonności homoseksualnych to chyba nader wystarczający bagaż życiowego niedopasowania, by stać się siewcą skandalu... A ona nam tu pisze o herbatkach, szpilkach i broszkach... I jeszcze dodaje, iż "(...) literatura jest zapisem naszego niezadowolenia." Cóż za powściągliwość, co za umiejętności kamuflowania tego, co w jej duszy gra, cóż za nieszczerość... Kłamiesz, oj kłamiesz Virginio! Ja tego nie kupiłam.
Dodatkowo całość podzielona jest na cztery części wyznaczające czas powstania danych opowiadań (opowiadania wczesne, lata 1917-1921, 1922-1925 oraz lata 1926-1941),co dla mnie nie było w zasadzie wyznacznikiem niczego, nie zaobserwowałam bowiem jakichkolwiek zmian w warsztacie pisarki, czy w zakresie poruszanej przez nią tematyki. Monotonia, monotonia i jeszcze raz monotonia. Długie opisy, jeszcze dłuższe przemyślenia, skomplikowane aż do granic nieczytelności metafory - tak jest na początku zbioru, tak samo jest na jego końcu. Brak tu jakiegokolwiek progresu, próżno szukać innowacji. Swoisty, przyciężkawy styl autorki przetacza się niczym walec po treści jej utworów miażdżąc ich sensy, ucinając im skrzydła i mącąc odbiór.
Na domiar złego atmosfera u Woolf jest gęsta od egzaltacji, a całość trąci stęchlizną poglądów, jest sztywna niczym zasznurowany gorset i przesycona zaduchem prababcinej szafy. Tułamy się więc między kolejnymi salonowymi nasiadówkami, proszonymi obiadami i niedzielnymi popołudniowymi herbatkami, co byłoby znośne, gdyby autorka nie kazała nam wałkować tego do znudzenia, zmieniając tylko nieco temat i odrobinę inaczej szkicując detale bohaterów. Irytująca była również maniera językowa autorki przejawiająca się w nadużywaniu pewnych zwrotów i utartych powiedzonek oraz niemożebny jazgot narracyjny, liczne myślowe przeskoki, miotanie się między tematami i wplatanie dygresji, co zaiste jest kobiece, ale mnie tylko dezorientowało.
Woolf pisze o życiu, filtruje ludzkie postawy wobec istnienia, w jej prozie daje się usłyszeć echa ówczesnej sytuacji politycznej - I wojna światowa, czasy międzywojenne. Doskonale zdaje ona sobie sprawę, z niemożności konfrontacji wielu ludzi z obiektywną prawdą, sama jak się wydaje również miała z tym niemały problem; widzi maski i pozory, jakie przybiera ludzkość. Życie stanowiło dla tej zagadkowej osobowości trudny orzech do zgryzienia, i mimo sporego doświadczenia, wiele było przed nią jeszcze nieodkrytego. A pisze o tym tak:
Bo jeśli życie da się w ogóle do czegoś porównać, to chyba tylko do pędu przez tunel metra z prędkością pięćdziesięciu mil na godzinę, skąd na drugim końcu wypada się bez jednej szpilki we włosach! Ląduje się nago u stóp Boga! Koziołkuje się po asfodelowych łąkach, jak te paczki w szarym papierze po zsuwni na poczcie. Włosy rozwiane, jak ogon wyścigowego konia. Tak, to chyba oddaje raptowność życia, te nieustanne utraty i wytchnienia; a wszystko takie przypadkowe, takie nagłe...
Tak. Czego by się nie powiedziało o twórczości Woolf, nie można odmówić Virginii wielkiej pokory, jaką przejawia wobec swego istnienia i wszelkich z nim związanych spraw. W jej prozie często spotykamy wątki świadczące o przekonaniu o znikomości człowieka we wszechświecie. Mnie ułamki prozy tej pani zawarte w zbiorze "Nawiedzony dom" nie przekonały do jej twórczości, jednak w konfrontacji z jej biografią sprawiły, że zainteresowała mnie ona jako osoba. Osoba, która mimo swoistej etykiety, jaką narzucała na nią jej epoka, potrafiła zachować do wszystkiego dystans, a nawet pewną dozę humoru. I choć nie mogę się z nią zgodzić, iż "(...) umarli piszą świetnie(...),to sama Virginia wyciąga do mnie pojednawczo rękę z kolejnego cytatu, z tego samego bodajże opowiadania, i: "(...) przyznaję, że we współczesnym pisarstwie jest niewiele zachwycających rzeczy. - W tej sprawie zgadzam się absolutnie.
Cóż, nic dodać, nic ująć.
Marzena Molenda
Wszystkie cytaty za: "Nawiedzony dom. Opowiadania zebrane", Virginia Woolf, Wydawnictwo Literackie, 2012
Oceny
Książka na półkach
- 874
- 213
- 97
- 22
- 16
- 7
- 5
- 5
- 5
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Fajna książka. Krótkie rozdziały. Szybko się czyta. Polecam
Fajna książka. Krótkie rozdziały. Szybko się czyta. Polecam
Pokaż mimo toPo zapoznaniu z kompletem opowiadań Virginii Woolf mogę z dużą dozą wiary w ich solidne ugruntowanie w rzeczywistości zapisać dwa następujące zdania:
1. Rozumiem, za co pokaźne grono fanów z rozmaitych zakątków globu pokochało prace brytyjskiej pisarki.
2. Wiele wskazuje na to, że choć niewątpliwie obdarzę twórczość Virginii Woolf uznaniem, moje uczucie nie będzie tym płomiennym.
“Nawiedzony dom” był moim pierwszym świadomym i w pełni autonomicznym zetknięciem z dorobkiem literackim Virginii Woolf. Po dość długim z uwagi na znaczącą objętość tomiszcza spotkaniu z jej twórczością nie mogę stwierdzić, iż osiągnęłyśmy pełne porozumienie. Literacką znajomość z “Nawiedzonym domem” postrzegam raczej jako - przynajmniej częściowe - komunikacyjne niepowodzenie, którego motyw często przewijał się na kartach książki. Miłość, z jaką w parze powinno iść właśnie wzajemne zrozumienie, tym razem przemknęła bokiem.
Zacznę jednak od komunikacyjnych zdobyczy. Szybko doceniłam bowiem liczne porywy błyskotliwej ironii i cynicznego humoru, jakimi swobodnie operowała autorka. Przemawiały do mnie także celne obserwacje rzeczywistości, a zwłaszcza opowieści o jednostkach w perspektywie tłumu czy masywności Wszechświata, wobec której pozostajemy śmiesznie maluczcy. Za cenne czytelnicze doświadczenie uznaję też obserwacje sposobów, w jakie Virginia Woolf śmiało dokazywała z perspektywą.
Ponadto uważam, że autorka miała nosa. Pewne rzeczy przewidziała wprost perfekcyjnie - na przykład to, jak, mimo upływu lat, nie zmienia się skala samotności i obojętność, której można doświadczyć, żyjąc pośród innych. Nie odmieniło się również nasze patrzenie na minione pokolenia. Za sto lat mieszkańcy Ziemi będą spoglądać na nas tak samo, jak i my, niekiedy nieco pobłażliwym okiem, zerkamy wstecz na poczynania Wiktorian, a oni na dokonania i zwyczaje własnych przodków. Czujemy wobec nich pewną naturalną separację, jakby niemożliwe było, by faktycznie istnieli, a bogate opowieści o dawno minionych życiach były co najwyżej historyjkami, które przydarzyły się gdzieś, kiedyś, komuś.
Naturalnie nie dogadywałam się w ten sposób z każdym tekstem. Nie w każdym odnalazłam przesłanie, którym mogłabym się upajać. Zdarzało się, iż pewne literackie obrazy mijałam z większą lub mniejszą obojętnością. Po odnotowaniu faktu ich istnienia akceptowałam tę obecność, by następnie przejść z nadzieją do kolejnego opowiadania. Nie przyciągał mnie na przykład świat malarstwa i umieszczone w nim słowne zabawy barwami.
Na początku wspominałam jednak, że moje uczucie nie będzie gorące. Znaczy to jednocześnie, że jednak jakaś z jego form wykiełkowała. Bo… Tak. Opowiadania w "Nawiedzonym domu" były dla mnie jak ludzie mijani na ulicy. Podczas gdy obok jednych przechodziłam bez cienia zainteresowania, innych mogłam obdarzyć drobnym uśmiechem. Stykałam się jednak i z takimi, na które moje oczy reagowały charakterystycznym blaskiem. Kiedy już bowiem strzała krótkiej historii trafiała w serce, trafiała mocno i pewnie.
Po zapoznaniu z kompletem opowiadań Virginii Woolf mogę z dużą dozą wiary w ich solidne ugruntowanie w rzeczywistości zapisać dwa następujące zdania:
więcej Pokaż mimo to1. Rozumiem, za co pokaźne grono fanów z rozmaitych zakątków globu pokochało prace brytyjskiej pisarki.
2. Wiele wskazuje na to, że choć niewątpliwie obdarzę twórczość Virginii Woolf uznaniem, moje uczucie nie będzie tym...
Bezkompromisowe i brutalne, ale też i delikatne - takie właśnie są opowiadania Virginii Woolf ze zbioru NAWIEDZONY DOM. Każda postać inna, każda mocno nakreślona, gesty i słowa są zaś obrazem duszy, która często - w tym świecie rzekomej fikcji pisarki - kona.
Naprawdę trudno jest opisań to, co przeczytałam. Jest w tej książce taki wachlarz emocji, takie huśtawki nastroju, takie bolesne analizy ludzkiej psychiki, że właściwie nie da się jednoznacznie stwierdzić, o czym są te opowiadania. Prawdę będzie, że są o tym, o czym myśli czytelnik, bo one są wręcz skrojone pod czytelnika.
NAWIEDZONY DOM jest fascynujący, ponieważ przedstawia kompletny zbiór opowiadań Woolf. Dzięki temu możemy śledzić literacki rozwój tej wybitnej kobiety. Trzeba jednak podkreślić, że WCZESNE OPOWIADANIA, są równie wybitne, co te najdojrzalsze, najpóźniejsze. Różnice nie są w mocy przekazu, ale raczej w stylu, który im dalej, tym wkracza na granice jawy i snu.
Virginii Woolf czytałam z tej pięknie wydanej, w świetnej szacie graficznej serii jeszcze znakomite FALE. Mogę śmiało napisać, że chętnie przeczytam wszystko tejże pisarki. Jej pióro wkręca, wwierca się w umysł i pozostawia chaos... jednak z tego chaosu zaczyna wyłaniać się światło, czyste, mocne, za którym warto podążać.
Bardzo wam polecam ten zbiór. Nie są to teksty łatwe, mogą wydać się depresyjne, ale nie dajcie się tej iluzji, bo za mgłą bezsilności kryje się siła i prawda, przed którą nie warto uciekać... Bohaterki wielu z tych opowiadań, to kobiety i to kobiety rożne, mądrzejsze i głupsze, ale zawsze silne. Są też oczywiście mężczyźni i jest też polityka, ale pokazana życiowo, z innej niż zazwyczaj strony. Zdecydowanie teksty do przemyśleń.
pióro autorki wybitnej w krótkiej formie objawionej
Wydawnictwo Literackie
Bezkompromisowe i brutalne, ale też i delikatne - takie właśnie są opowiadania Virginii Woolf ze zbioru NAWIEDZONY DOM. Każda postać inna, każda mocno nakreślona, gesty i słowa są zaś obrazem duszy, która często - w tym świecie rzekomej fikcji pisarki - kona.
więcej Pokaż mimo toNaprawdę trudno jest opisań to, co przeczytałam. Jest w tej książce taki wachlarz emocji, takie huśtawki nastroju,...
Czy da się na kilku stronach osiągnąć perfekcję? Czy w kilkudziesięciu zdaniach da się poruszyć tak duszę, że pochłonie ją boleść? Śmiem napisać, że tak, o ile jest się Virginią Woolf, której czytanie jest jak spoglądanie w mętną wodę stawu, w poszukiwaniu jego dna. Jest jak dostrzeganie w nim powoli wyłaniających się szczegółów, chwastów, drewna, ryb, błota, aż do dna. Jest jak gubienie się w swojej intuicji, by dać się pouczyć słowom autorki. I osiąga się ten stan, który uświadamia nam, że już nigdy nic nie będzie równie pięknie..
Virginia Woolf to prawdziwy gigant literacki, a jej opowiadania tego dowodzą, bo są po prostu genialne. Jej obserwacja rzeczywistości, jej sposób na opisania rzeczy, doznań, ewokacji lub głębokiej prawdy są znakomicie napisane. Spoglądając na materialne rzeczy i okoliczności, które ją otaczały, autorka wnika w nie dzieląc się swoimi złożonymi myślami. Zwraca uwagę na najbardziej intymne szczegóły, które zachwycają ich wielowymiarowością. Cóż za wyrafinowany umysł, który w tym zbiorze opowiadań wprost oszałamia. Bo Nawiedzony dom to małe arcydzieła, które czasem nie są dłuższe niż dwie kartki. To zbiór, jest to wspaniała i nieokiełznana uczta literacka. I chyba w takich krótkich tekstach, tkwi największa siła autorki. Jest coś tak niezwykle pociągającego w sposobie, w jaki potrafi uchwycić nastrój, miejsce i przestrzeń w kilku linijkach, coś tak cudownego w tym, jak potrafi namieszać w głowie ostatnim zdaniem, jak chwyta nimi za serce. Oh tak, Woolf wie, jak zakończyć utwór. Ta kolekcja to nie tylko wybór niesamowitych prac, ale także archiwum jej prób eksperymentowania, zawierające różnorodność scen i stylów, lecz wciąż pochłaniających. Bo jej zdania płyną bez wysiłku, przewracając się z jednego na drugie, często kończąc zaskakującym słowem lub frazą, nigdy nie zawodząc, osiągając poetycki asonans w jej strukturze rytmicznej i tańcząc od opisu do opis. Czas i miejsce rozpływają się, spotykają, stają się kochankami, przyjaciółmi, a potem znowu nieznajomymi, gdy zagłębiamy się w jej kreatywne ujęcia krótkiej formy. Jej słowa przynoszą zrozumienie, nie tylko siebie, ale i współczesnej literatury. Po prostu niebiańska proza.
Czy da się na kilku stronach osiągnąć perfekcję? Czy w kilkudziesięciu zdaniach da się poruszyć tak duszę, że pochłonie ją boleść? Śmiem napisać, że tak, o ile jest się Virginią Woolf, której czytanie jest jak spoglądanie w mętną wodę stawu, w poszukiwaniu jego dna. Jest jak dostrzeganie w nim powoli wyłaniających się szczegółów, chwastów, drewna, ryb, błota, aż do dna....
więcej Pokaż mimo to„Nawiedzony dom” Wirginia Woolf. Zbiór opowiadań dla każdego miłośnika (i nie tylko) prozy i stylu pisarki, jak również umysłowego kształtowania rzeczywistości. W dość obszernym wydaniu mamy możliwość spotkania, dobrze nam znanych już bohaterów, takich jak choćby Pani Dalloway, ale tez i takich, którzy jakby nie pasują, coś im dolega, doskwiera, boli ich świat, myśli, i to co ich otacza. Nie potrafią odnaleźć się w tym co oferuje im szara zwykła codzienność, zamknięta w czelnych ramach wyznaczonych przez społeczeństwo i kulturę. Bohaterowie Woolf dobrze wiedzą, że coś im nie pasuje, że sami jakby odbiegają od tego co znane, bezpieczne i przewidywalne. I tak bardzo potrzebują zmiany, inności, czegoś co wprawi ich w ruch, zmieni kierunek, zburzy spokój, namiesza tak bardzo, że powstały wir będzie tylko przyjemnością.
.
Proza i słowa Woolf są trudne, pełne wewnętrznego dyskomfortu, zmuszają do zmiany sposobu myślenia. Tutaj trzeba zmienić nastawienie, bo na każdej stronie, w każdym bohaterze można odszukać siebie. I wtedy staje się to niebezpieczne. Dlaczego? Bo nagle okazuje się, że myślimy podobnie, że potrzebujemy zmiany, inności, krzyku pokolenia. Potrzebujemy zrzucić maskę, ściągnąć gorset, uwolnić się.
.
Opowiadania to bardzo wnikliwa analiza, obserwacja, tego czego nie widzimy, nie dostrzegamy. Tematy są na tyle uniwersalne, wręcz jakby aktualne po obecne nam czasy. I nie jest to krzywe zwierciadło, lecz prawdziwe oblicze człowieka, naszych działań, wyborów, zachowań i tego wszystkiego co świadczy o ans samych, o naszym Ja tu i teraz. To niekiedy gorzka i brudna prawda, którą trzeba zaakceptować mimo własnego sprzeciwu.
.
„Cudze oczy to nasze więzienia, cudze myśli - nasze klatki”.
„Nawiedzony dom” Wirginia Woolf. Zbiór opowiadań dla każdego miłośnika (i nie tylko) prozy i stylu pisarki, jak również umysłowego kształtowania rzeczywistości. W dość obszernym wydaniu mamy możliwość spotkania, dobrze nam znanych już bohaterów, takich jak choćby Pani Dalloway, ale tez i takich, którzy jakby nie pasują, coś im dolega, doskwiera, boli ich świat, myśli, i to...
więcej Pokaż mimo to“Spadek” !!!
“Spadek” !!!
Pokaż mimo toSięgnęłam po tę książkę z uwagi na Wyzwanie LC.
Dużo o tej autorce słyszałam zazwyczaj dużo dobrego więc spodziewałam się dobrej książki.
Jednak dawno nie czytałam książki tak długo. Z oceną postanowiłam się trochę wstrzymać, żeby nie oceniać na gorąco ale historie są strasznie nudne, właściwie o niczym.
Ciężko z nich wyciągnąć jakiś morał lub jakąś refleksję. Jest tylko kilka takich opowiadań w całej książce, które są rzeczywiście ciekawe.
Generalnie jednak nie mój styl.
Sięgnęłam po tę książkę z uwagi na Wyzwanie LC.
więcej Pokaż mimo toDużo o tej autorce słyszałam zazwyczaj dużo dobrego więc spodziewałam się dobrej książki.
Jednak dawno nie czytałam książki tak długo. Z oceną postanowiłam się trochę wstrzymać, żeby nie oceniać na gorąco ale historie są strasznie nudne, właściwie o niczym.
Ciężko z nich wyciągnąć jakiś morał lub jakąś refleksję. Jest tylko...
Tak jakoś... niespecjalnie. W pierwszym odruchu chciałam napisać, że opowiadania Woolf się po prostu zestarzały, ale te najstarsze, paradoksalnie, podobały mi się najbardziej. Im dalej w las, tym mozolniej autorka "robi literaturę" i cyzeluje styl, czasem niestety gubiąc sens.
Większość tekstów jest właściwie o niczym, to rodzaj impresji bez początku i końca, jakieś takie urywki życia, ulotne doznania, chwilowe obserwacje (co to? o co chodzi? ach, ślimak na ścianie!),więc jakiejś fabularnej spójności i domknięcia nawet nie ma co oczekiwać.
Przepływają przez te stronice ludzie bez właściwości, panie i panowie z dobrego brytyjskiego towarzystwa, uwikłani w herbatki z ciasteczkami i wieczorne przyjęcia, z aspiracjami do prawdziwego życia, które jednak nieodmiennie toczy się gdzie indziej, niezdolni do komunikacji z drugą osobą. Wśród rękawiczek, parasolek, imbryczków i bezsensownych konwersacji.
Jeśli pisarka tak widziała swoje środowisko, to nic dziwnego, że nie mogła go znieść.
Tak jakoś... niespecjalnie. W pierwszym odruchu chciałam napisać, że opowiadania Woolf się po prostu zestarzały, ale te najstarsze, paradoksalnie, podobały mi się najbardziej. Im dalej w las, tym mozolniej autorka "robi literaturę" i cyzeluje styl, czasem niestety gubiąc sens.
więcej Pokaż mimo toWiększość tekstów jest właściwie o niczym, to rodzaj impresji bez początku i końca, jakieś takie...
Językowo całkiem ładne, podobał mi się też pomysł przeplecenia się kilku opowiadań i postaci w nich, niektóre pomysły ciekawe.
Większość jednak była strasznie nudna, chaotyczna i niezrozumiała. Przysypianie nad nią w autobusie nie pomogło.
Językowo całkiem ładne, podobał mi się też pomysł przeplecenia się kilku opowiadań i postaci w nich, niektóre pomysły ciekawe.
Pokaż mimo toWiększość jednak była strasznie nudna, chaotyczna i niezrozumiała. Przysypianie nad nią w autobusie nie pomogło.
Bogactwo języka, ogromna wyobraźnia oraz spostrzegawczość autorki. Wszystko to jest zawarte w tej książce.
Bogactwo języka, ogromna wyobraźnia oraz spostrzegawczość autorki. Wszystko to jest zawarte w tej książce.
Pokaż mimo to