Ten tom to dwa przełomowe wydarzenia.
Pierwszym z nich jest pojawienie się Venoma - postaci tak kultowej, że doczekała się swojej własnej serii. Spotkanie to zmusza Petera Parkera nie tylko do perypetii związanej ze zmianą mieszkania, ale przede wszystkim do rezygnacji z czarnego kostiumu!
Drugim z nich jest... pojawienie się rysownika Todda McFarlane'a - postaci tak kultowej, że... również doczekała się własnej serii! Miło patrzeć, jak pod jego ręką rozwija się Peter Parker, a przede wszystkim jak rozwija się boska Mary Jane! Osobiście jednak uważam, że historia z głupawym Chance'm przypadająca na debiut McFarlane'a nie była zbyt fortunna. W napięciu trzyma natomiast wątek porwania Mary Jane przez jej psychofana.
Niestety, w tym tomie znajdziemy dużo słabych opowieści (np. z Doctorem Octopusem),z mało interesującymi (Silver Fox, Dzierzba, Taskmaster),albo wręcz odrzucającymi swoją infantylnością postaciami (idiotyczny Humbug, beznadziejny Speed-Ball, z którego udziałem historia jest jednym wielkim nieporozumieniem). Nie przepadam również za pojawianiem się wątków z Silver Sable, bo klimaty najemniczo-szpiegowskie nie pasują moim zdaniem do charakteru przygód Spider-Mana. Jako smaczek dodano udział Sandmana, wyjątkowo współpracującego ze Spider-Manem i Silver Sable w walce z wojskową sektą kultywującą nazizm. Zdecydowanie zabrakło natomiast rozszerzenia wątku z Kameleonem, który majestatycznie figuruje na jednej z okładek.
Przeczytamy również dziwną - jakby oderwaną od pozostałej narracji, chyba nawet niepotrzebną - historię przypadkowego zamknięcia Spider-Mana w zakładzie psychiatrycznym. Skojarzenie z "Lotem nad kukułczym gniazdem" nasuwa się samo. W tej przygodzie wyjątkowo spodobały mi się rysunki Cynthii Martin.
Jest zauważalnie słabiej od poprzednich 3 tomów a także od tomu następnego. Nie ma tragedii i da się czytać - momentami nawet bawiąc się dobrze! Niestety główny wątek Annuali z tego tomu (zmniejszanie) jest infantylny i źle się zestarzał. Gdyby "Kosmiczne przygody" były pomiędzy jeszcze słabszymi "Każdy z każdym" i "Rzeź maksymalna" ocena mogłaby być 5/10 ale będąc po Inferno spadek formy jest wyraźny i oceniam finalnie na 4/10.