Punisher: Suicide Run John Buscema 6,0
Odważne podejście, by uśmiercić postać, która słynie z ,,nieśmiertelności''. Mściciel z wielkiego miasta porywa się z motyką na słońce. Leci na samobójczą misję, aby unicestwić bossów na wysokich stołkach - zabijając wszystkich bogatych gangsterów, którzy trzęsą fasadami półświatka. Czuć upływ lat - sensacja spłaszczona do wielkich cohones, jeden drugiego upewnia, że jest bardziej męski grożąc swą brutalną pięścią, wpływami lub serią strzałów z maszyn do likwidacji. Macho przemowy, spluwa jako przedłużenie przyrodzenia. Detonator w ręku, jakby chciano wyczarować napięcie za pomocą przycisku. Przemoc w ilościach hurtowych, z naiwnym przebiegiem akcji oraz stosem nieprawdopodobności. Ale to tylko komiks o wielkich facetach z ciężarnym uzbrojeniem, czegoż mogłem oczekiwać? Robi się ciekawie, kiedy autentycznie wychodzą z ,,nor'' ci, którzy inspirują się mordercami, ,,idolami'' z obrazka, którzy uważają, że kontynuują spuściznę Franka Castle - jednakowo nie znając motywów jego działania.
Wyburzenie muru - stanowisko po drugiej stronie barykady, co się stanie, gdy naśladowcy wezmą sprawy w swoje ręce oraz będą kreować się na bohatera naszych czasów? Jest spore ryzyko, że przekroczą granicę, a osobistą zemstę pomylą ze sławą czy prestiżem. Kocham lata 90., bo nikt nie uważał kobiety z giwerą za objaw ,,skrajnego feminizmu'', ale za czystą fikcję, która rozpala zmysły i powoduje, że odwracasz rolę i czynisz z kobiet obiekt maszyn gotowych do uśmiercania męskich napaleńców, którzy za bardzo uwierzyli w swoją doskonałość. Po takiej dawce testosteronu nawet kobietom robi się mokro pod sukienką, a ja mam ochotę usiąść do gry wideo z Punisherem w roli głównej, albo odpalić film, gdzie nikt nie przejmował się polityczną poprawnością i nie bawił się w regułki, o których ludzie nie mają zielonego pojęcia. Bo żyją telewizyjnymi gawędami, myląc pojęcia i sens, chociażby na temat, że kobieta silna jest tylko wówczas, gdy sama zabiera wszystko siłą - żyjcie dalej w tych swoich urojeniach. Scenarzyści mają to w czterech literach. Jazda po bandzie w staroświeckim wydaniu, aż nastolatkom wyrastają kłaki na brodzie czy na klacie!