176/180/2022
Taka niepozorna, a taka przyjemna! Ma klimat. Który pewnie nie każdemu się spodoba, ostrzegam. Jeden policjant zasmarkany i z gorączką. Drugi policjant na szkolnych praktykach, czyli żółtodziób. Kolejni dwaj - przyjezdni z Albionu, niezbyt dogadujący się po włosku. A Włosi niezbyt władają angielskim... Do tego w charakterze świadków galeria oryginałów (a dosadniej - dziwolągów),Boże Narodzenie za pasem, czyli kto by się trupem interesował... A jednak się udało.
Jeżeli chodzi o atmosferę, to powieść jest według mnie podobna do książek Donny Leon. Dużo o Włochach i ich stylu życia, o jedzeniu, piciu, architekturze i o dolce vita z kawą w ręce. I, jak juz przy słodkim jesteśmy, też momentami o dolce farniente.
"Bacci musiał więc stąpać ostrożnie, klucząc wśród skuterów, jak zwykle zaparkowanych nieprzepisowo, z nosem dyskretnie uniesionym poza zasięg wyziewów z kanalizacji, wiszących w porannej mgle aż do godziny szczytu, kiedy ustępowały miejsca spalinom."
Serdecznie zapraszam do Florencji.
Kryminał nieco podobny do książek o komisarzu Maigrecie, ale...
Po pierwsze, dzieje się we Florencji i to duży plus dla miłośników Włoch. Byłem w tym roku w okolicach, gdzie popełniono książkowe morderstwo i mogłem podstawiać sobie obrazy pamięci pod słowa zapisane przez Magdalen Nabb.
Po drugie, śledztwo niby prowadzi kapitan karabinierów w towarzystwie dwóch przybyłych z Anglii inspektorów Scotland Yardu, ale zagadkę rozwiązuje półżywy sierżant Guarnaccia, który jest bohaterem całego cyklu. Mało mnie to przekonało.
Po trzecie, drobiazgowe śledztwo nagle okazuje się nieprzydatne, bo sierżant przypomina sobie coś i rozwiązuje zagadkę - trochę słabe..., bo poczułem się wpuszczony w maliny, a nie zaskoczony zwrotem akcji.
...ale dla mnie Florencja ratuję tę książkę i dam szansę drugiej części tej serii kryminałów.